Przegląd prasy KIRP 7.01.2016
Transkrypt
Przegląd prasy KIRP 7.01.2016
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 Spis treści Punkty bezpłatnej pomocy prawnej nie ruszyły w każdym powiecie W firmach tylko etaty Uzasadnienie musi byc logiczne i klarowne, jak jego transkrypcja Rząd PiS chce dużych zmian w Kodeksie Pracy Superprokurator Być jak prokurator generalny Nie można przyjąć, że ustawodawca jest nieracjonalny Adw. Andrzej Nogal: Kandydat na dziekana wciąga stołeczną palestrę w wojnę z rządem? Korporacja powinna móc decydować, kto będzie jej członkiem Punkty bezpłatnej pomocy prawnej nie ruszyły w każdym powiecie Renata Krupa-Dąbrowska | http://www.rp.pl/Bezplatna-pomoc-prawna/301079958-Punkty-bezplatnej-pomocy-prawnej-nie-ruszyly-w-kazdym-powiecie.html W nowym roku w każdym powiecie miały ruszyć punkty bezpłatnej pomocy prawnej. Tak się nie stało. Takie informacje napływają do Ministerstwa Sprawiedliwości. Zdaniem resortu ustawa o nieodpłatnej pomocy prawnej dała powiatom zbyt mało czasu na podpisanie umów z adwokatami i radcami prawnymi oraz organizacjami pozarządowymi udzielającymi nieodpłatnej pomocy prawnej. Umowy miały być zawarte do 31 grudnia 2015 r. Najpóźniej do tej daty musiały być ustalone wszystkie niezbędne szczegóły, w tym te określające adresy i godziny przyjęć. Zabrakło więc czasu na negocjacje. Według MS wiele samorządów nie zamieściło też informacji o adresach punktów i godzinach przyjęć na stronie Biuletynu Informacji Publicznej, co również utrudnia skorzystanie z pomocy. Resort zapewnia, że intensywnie pracuje nad tym, by wszystkie punkty pomocy prawnej jak najszybciej rozpoczęły działalność. Przypomnijmy: to pierwszy państwowy system bezpłatnego poradnictwa prawnego w Polsce. Wcześniej wielokrotne próby wprowadzenia go w życie kończyły się fiaskiem. Powodem był brak pieniędzy. W firmach tylko etaty PRAWO | Koniec umów cywilnoprawnych. Inspektorzy będą mógli od ręki zamienić je na umowy o pracę. Strona – Chcemy, by inspektorzy pracy mieli prawo do zamiany pracownikom umów cywilnoprawnych na etaty w drodze decyzji administracyjnej – zdradza w rozmowie z „Rz” Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. – Ten pomysł upadł w poprzedniej kadencji Sejmu. Uważam, że powinniśmy się poważnie zastanowić nad wprowadzeniem takiego rozwiązania. Dałoby to możliwość skutecznej walki z nadużywaniem umów cywilnoprawnych przez przedsiębiorców. Taka zmiana wymagałaby jednak zgody właśnie powołanej Rady Dialogu Społecznego. Te 1 MATEUSZ RZEMEK | http://www.rp.pl/Kadry/301069900-Inspektorzy-pracy-zamienia-umowy-cywilnoprawne-na-etaty.html PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 zapowiedzi wiceministra to jeszcze jeden dowód, że ofensywa legislacyjna rządu PiS nabiera rozpędu. Teraz na celownik trafiły tzw. umowy śmieciowe. Zamiana byłaby nakazywana, gdyby inspektor uznał, że charakter pracy wskazuje, iż powinna być wykonywana w ramach etatu. Wprowadzenie nowego rozwiązania jest możliwe jeszcze w tym roku. Nowy pomysł ostro oprotestowały wszystkie organizacje pracodawców. – Nie każda umowa cywilnoprawna jest patologią mającą na celu obejście prawa – zauważa Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP. – Często sądy uznają, iż takie umowy są zgodne z wolą stron i odpowiadają stanowi faktycznemu. Obowiązujące dziś regulacje są wystarczające i odpowiednio zabezpieczają interesy pracowników. – Propozycje resortu są dość kontrowersyjne, oznaczają poszerzenie uprawnień administracji o kwestie, które dotychczas były domeną sądów – dodaje Henryka Bochniarz z Konfederacji Lewiatan. Wątpliwości nie mają jednak związkowcy konsekwentnie walczący z tzw. umowami śmieciowymi, które pozwalają pracodawcom zaoszczędzić na składkach ZUS oraz obejść wymogi kodeksu pracy (np. płatnego urlopu czy 8-godzinnego dnia pracy). – Pracodawcy stosują umowy śmieciowe tam, gdzie zgodnie z prawem powinien być etat. Robią to ze względu na związane z tym ogromne oszczędności – tłumaczy Piotr Duda, szef NSZZ „Solidarność”. – Dlatego popieramy proponowane zmiany. Dzięki nim inspektor pracy, zamiast wytaczać trwający kilka lat proces, będzie mógł załatwić sprawę szybko i skutecznie. Nic więc dziwnego, że wzmocnieniem uprawnień zainteresowana jest Państwowa Inspekcja Pracy. – Skala nieprawidłowości przy zatrudnianiu sygnalizowana przez nas od lat wymaga wprowadzenia dodatkowych regulacji prawnych, które pozwoliłyby na wyeliminowanie umów cywilnoprawnych zawieranych w celu obejścia prawa – mówi Iwona Hickiewicz, szefowa PIP. – Jestem przeciwny takiej zmianie, bo stanowiłaby zagrożenie dla budżetu. Jeśli po latach sąd uznałby, że decyzja inspektora pracy była nieprawidłowa, każdy pracodawca mógłby upomnieć się o odszkodowanie od państwa – komentuje prof. Arkadiusz Sobczyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Uzasadnienie musi byc logiczne i klarowne, jak jego transkrypcja Marek Domagalski | http://www.rp.pl/Sedziowie-i-sady/301059892-Uzasadnienie-musi-byc-logiczne-i-klarowne-jak-jego-transkrypcja.html Uzasadnienie musi być logiczne i klarownie, tak samo jego transkrypcja. Inaczej szkodzi orzeczeniu. To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego, który może oznaczać ogromne problemy po ostatniej reformie sądów, tj. zastąpieniu pisemnego uzasadnienia nagraniem ustnego. Kwestia ta wynikła w sprawie przyjęcia podsądnego bez jego zgody do szpitala psychiatrycznego, ale mogła wyniknąć w każdej innej sprawie cywilnej. Sąd rejonowy uwzględnił wniosek ośrodka pomocy społecznej jednej z podkrakowskich gmin, a Sąd Okręgowy w Krakowie orzeczenie utrzymał, wskazując w ustnym uzasadnieniu (o statusie pisemnego), że „apelacja musiała być uznana za całkowicie bezzasadną". W skardze kasacyjnej podsądny zarzucił wydanie orzeczenia na podstawie nieaktualnych faktów i sporządzenie uzasadnienia uniemożliwiającego jego kontrolę. Sąd Najwyższy nie zostawił suchej nitki na uzasadnieniu i nakazał SO ponowne rozpoznanie sprawy. Chaos w uzasadnieniu Większy problem Strona SN wskazał, że transkrypcja powinna mieć wszystkie cechy urzędowego dokumentu pisemnego, być poprawna językowo, ale także formatu tekstu (rozmiar czcionki, interlinia), powinna zawierać też akapity, nieodzowne w argumentacji. Inaczej staje się nieczytelna, wręcz niezrozumiała, a może nawet narażać powagę sądów i wymiaru sprawiedliwości na uszczerbek. 2 W ocenie SN zapis uzasadnienia pokazuje niespójność wypowiedzi sędziego pozbawionej myśli przewodniej, z licznymi błędami językowymi, wadliwym użyciem znaków przestankowych. Nie jest też jasne, kto i na jakiej podstawie decydował o stawianiu tych znaków, a także czego dotyczą zaznaczone kropkami opuszczenia tekstu. Niejasny jest też udział osoby dokonującej tzw. transkrypcji ?(czyli przełożenie nagrania na papier) w formowaniu tekstu. PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 Sędzia SN Jacek Gudowski wskazał, że SN zna z innych spraw przypadki transkrypcji uzasadnień, w których występują ośmieszające przeinaczenia wyrazów, mylące niejasności znaczeniowe, luki wyrazowe, a także frazy, a niejednokrotnie zdania lub dialogi pochodzące od osób trzecich, których głos został nagrany w czasie wygłaszania uzasadnienia. Uzasadnienie istnieje zaś, co SN przesądził trzy lata temu (III CZP 77/11), już w chwili uzgadniania wyroku, więc jego wady mogą się przełożyć na wadę orzeczenia i być podstawą apelacji czy skargi kasacyjnej. – Zastosowany model nagrywania generuje koszty i dużo pracy, nie przewiduje opracowania uzasadnienia – wskazuje sędzia Aneta Łazarska z SO w Warszawie. – W Niemczech sędzia nagrywa uzasadnienie na dyktafon, sekretarka je przepisuje i sędzia może nanieść poprawki. Sygn. akt: III CSK 237/15 Andrzej Michałowski - adwokat z Warszawy Zbyt wielu sędziów albo mechanicznie odczytuje wcześniej przygotowany tekst uzasadnienia, co jest nie do zniesienia, ale pozostaje uzasadnieniem, albo słowotok ilustruje bieżący strumień świadomości sędziego. Wówczas sprawiedliwość nie tylko przekracza granice dobrego smaku, ale po prostu się kończy. Obywatel ma prawo do poznania przesłanek wydania orzeczenia zaprezentowanych w jasny, czytelny sposób i w przystępnej formie. Nie ma natomiast obowiązku domyślania się treści uzasadnień z wadliwej konstrukcji wypowiedzi albo niechlujnej transkrypcji. Takie uzasadnienia to także brak szacunku dla sędziów orzekających w wyższej instancji oraz pełnomocników. Rząd PiS chce dużych zmian w Kodeksie Pracy Mateusz Rzemek | http://www.rp.pl/Kadry/301079960-Rzad-PiS-chce-duzych-zmian-w-Kodeksie-Pracy.html Poza wzmocnieniem Państwowej Inspekcji Pracy rząd już niedługo chce powołać komisję kodyfikacyjną, która na nowo napisze prawo pracy. Wyposażenie inspektorów pracy w nowe uprawnienia pozwalające wydawać im decyzje administracyjne zamieniające umowy cywilnoprawne na etaty wyraźnie podzieliło związkowców i pracodawców. Prawnicy mają w tym przypadku jednolite poglądy. – Jestem przeciwny takiej zmianie – mówi prof. Jerzy Wratny z Instytutu Nauk Prawnych PAN. – Może byłby to skuteczny instrument, ale kłóciłby się z obecnym porządkiem prawnym. – Takie sprawy są zbyt skomplikowane, aby rozstrzygał je inspektor pracy. Powinny zajmować się nimi sądy powszechne, tak jak dotychczas – dodaje prof. Walerian Sanetra, były prezes Sądu Najwyższego i przewodniczący Izby Pracy. – Poza tym pracodawca musiałby kwestionować decyzję inspektora na drodze administracyjnej, a to znacząco wydłużyłoby takie procesy. Zamiast decyzji lepsze domniemanie – Zmiany są potrzebne. Pracodawcy zawierający obecnie umowy cywilnoprawne zamiast etatów czują się praktycznie bezkarni – zauważa prof. Arkadiusz Sobczyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Zamiast wyposażać inspektorów w nowe bardzo mocne i kontrowersyjne uprawnienie, wystarczyłoby wprowadzić do przepisów domniemanie istnienia stosunku pracy. To i tak byłaby rewolucja dla pracodawców. Pozwoliłoby to skutecznie przeciwdziałać zjawisku nadużywania umów cywilnoprawnych w miejsce etatów. Taka zmiana odwróciłaby ciężar dowodu i pracownik nie musiałby już udowadniać przed sądem, że chciał pracować na etacie z wszystkimi przywilejami, a nie na kontrakcie, na którym nie ma praktycznie żadnej ochrony – dodaje profesor. Strona – Gdybyśmy mieli w przepisach kodeksu pracy zasadę domniemania istnienia stosunku pracy, inspektor mógłby wymuszać drogą nakazową istnienie stosunku pracy – mówi Iwona Hickiewicz, szefowa PIP. 3 To właśnie o taką zmianę przepisów od lat zabiega Państwowa Inspekcja Pracy. PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 Jakby to wyglądało w praktyce? Inspektor pracy, który w czasie kontroli wykryłby podejrzane kontrakty, mógłby nakazać pracodawcy ich zamianę na etaty. Gdyby to nie przyniosło zamierzonego skutku, mógłby nałożyć na kadrową czy prezesa odpowiedzialnego za sprawy pracownicze grzywnę do 30 tys. zł. Obecnie inspektor może tylko prosić przedsiębiorcę o taką zamianę. O dziwo, przedsiębiorcy często stosują się do takich zaleceń. Co roku PiP zamienia w ten dobrowolny sposób ponad 5 tys. kontraktów cywilnoprawnych na etaty. Jeśli pracodawca odmówi, inspektor nie ma praktycznie możliwości, aby wymusić na nim pożądane zachowanie. Zmiany w zasadach oceny kontraktów cywilnoprawnych przez inspektorów pracy to i tak tylko przygrywka do całkowitej reformy prawa pracy. Wszystko wskazuje na to, że już niedługo mogą się rozpocząć prace nad przygotowaniem nowego kodeksu pracy, który może gruntownie zmienić zasady zatrudnienia ponad 15 milionów Polaków, pracujących nie tylko na etatach, ale także zleceniach, umowach o dzieło czy samozatrudnionych. Kto napisze nowe przepisy – Po konsultacjach z Radą Dialogu Społecznego chcę poprosić premier o powołanie Komisji Kodyfikacyjnej, która zajęłaby się przygotowaniem nowego projektu kodeksu pracy. Obecny ma już ponad 40 lat i choć był przez ostatnie lata bardzo często zmieniany, nie pasuje do obecnej sytuacji na rynku pracy – mówi wiceminister Stanisław Szwed. Wszyscy są zgodni co do potrzeby zmian. Chęć do pracy nad nowym kodeksem zgłaszają zarówno związkowcy, jak i pracodawcy. W szufladach Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki społecznej leżą już nawet od lat dwa projekty kodeksów pracy. Pierwszy zawiera przepisy dotyczące tzw. indywidualnego prawa pracy, drugi – zbiorowego, czyli związków zawodowych i ich relacji z pracodawcami. Po zakończeniu prac poprzedniej komisji w 2006 r. kolejne rządy nie był zainteresowane podjęciem prac nad tymi projektami. – Pytanie, kto powinien zasiadać w nowej Komisji Kodyfikacyjnej, aby projekt nowego kodeksu pracy odpowiadał zarówno pracodawcom, jak i związkowcom – zauważa prof. Wratny, członek poprzedniej Komisji Kodyfikacyjnej. – Projekt powinni współtworzyć partnerzy społeczni. Warto zachować w nim także część rozwiązań przewidzianych w gotowych już projektach, np. pracujący na umowach cywilnoprawnych powinni zyskać część uprawnień przysługujących zatrudnionym na etatach. Warto też zróżnicować wymagania wynikające z nowego kodeksu pracy w zależności od wielkości pracodawcy. Ochrona pracy powinna być bardziej elastyczna. Warto zastanowić się nad ograniczeniem możliwości przywracania do pracy w zamian za wyższe odszkodowanie od firmy, która rozstała się z zatrudnionym niezgodnie z przepisami – dodaje profesor Wratny. – Nowa komisja powinna bazować na gotowych już projektach dwóch kodeksów pracy i tylko zaktualizować zawarte w nich rozwiązania. Przyspieszy to prace nad nowym projektem. Poprzednia komisja pracowała nad zmianami ponad cztery lata – podkreśla prof. Sanetra, także członek poprzedniej komisji. – To powinna być komisja profesorskosędziowska, choć można dopuścić do niej także partnerów społecznych. Wydłuży to jednak prace nad nowymi przepisami – uważa. Powiedzieli dla „Rz" Andrzej Malinowski| prezydent Pracodawców RP Strona Henryka Bochniarz | prezydent Konfederacji Lewiatan 4 Kategorycznie sprzeciwiamy się przyznaniu inspektorom pracy uprawnień do wydawania nakazów zastąpienia umowy cywilnoprawnej umową o pracę. Takie propozycje mogą być niezgodne z Konstytucją RP. Konsekwencją tej propozycji jest to, że stosunek pracy byłby ustalany w drodze nakazu, czyli poprzez decyzję administracyjną. Ostateczne rozstrzygnięcie tego, jaki stosunek prawny łączy strony, należałoby do sądów administracyjnych. A to z kolei byłoby nadmierną i niezgodną z prawem interwencją organów administracji państwowej w stosunki pomiędzy pracodawcami a pracownikami. Naszym zdaniem takiej obiektywnej oceny dokonać może jedynie niezależny sąd powszechny – sąd pracy. PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 Propozycje resortu pracy są kontrowersyjne. Dotyczą poszerzenia uprawnień organu administracji o rozstrzyganie kwestii, które dotychczas były domeną sądów. Orzecznictwo Sądu Najwyższego w tej kwestii nie pozostawia złudzeń – o charakterze zatrudnienia mogą decydować nie tylko cechy stosunku zatrudnienia, ale również zgodna wola stron. Trudno zatem taką kompetencję przyznać inspektorowi pracy. Nie popieramy nadużywania umów-zleceń kosztem umowy o pracę i jesteśmy za wyeliminowaniem przypadków nieuczciwej konkurencji. Służyć temu będzie ozusowanie umów-zleceń, które zmniejszą ich atrakcyjność kosztową w relacji do zatrudnienia na podstawie umowy o pracę. Zbigniew Żurek | wiceprezes Business Centre Club Wyposażenie inspektorów pracy w prawo do zamiany umowy cywilnoprawnej na etat w drodze decyzji administracyjnej byłoby uprawnieniem idącym zbyt daleko. Ewentualne kontrowersje dotyczące tej czy innej umowy pomiędzy zleceniodawcą a zleceniobiorcą winny być rozstrzygane polubownie, a gdy w taki sposób się nie da – to wtedy na drodze sądowej. Pozytywnie oceniamy inicjatywę podjęcia prac nad nowym kodeksem pracy. Business Centre Club od lat postulował stworzenie nowego kodeksu pracy, kompleksowo uwzględniającego zmiany, jakie zaszły w Polsce i na świecie na przestrzeni ostatnich 40 lat. Nowy kodeks mógłby być trzytomowy: podzielony na indywidualne i zbiorowe stosunki pracy, a w trzecim byłoby miejsce na ustawy okołokodeksowe. Jan Klimek | wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego Dla nas, rzemieślników, każdy grosz się liczy. Firmy, które prowadzimy, to praktycznie przedsiębiorstwa rodzinne. Inspektor pracy nie powinien mieć prawa ingerować w charakter umów, jakie są tam zawierane. Jeśli w wyniku takich decyzji administracyjnych inspektorów pracy doszłoby do wzrostu kosztów zatrudnienia w takiej małej firmie rzemieślniczej, mogło by to oznaczać konieczność zwolnienia części współpracowników. Jeśli chodzi zaś o prace nad nowym kodeksem pracy, uważam, że powinny znaleźć się w nim przepisy ułatwiające prowadzenie małych, dwu–trzyosobowych firm. Polska gospodarka opiera się na takich firmach i powinny one być lżej traktowane przez przepisy, w odróżnieniu od wielkich firm produkcyjnych. Piotr Duda| przewodniczący NSZZ „Solidarność" Pracodawcy stosują umowy np. cywilnoprawne, ze względu na ogromną różnicę w kosztach. Dlatego domagamy się oskładkowania wszystkich umów na takiej samej zasadzie, aby pracodawcom nie opłacało się ich nadużywać, a także wzmocnienia organów państwa, w tym PIP, takimi narzędziami, które pozwolą skutecznie przeciwdziałać łamaniu prawa. Dzisiaj w takiej sytuacji PIP musi sprawę skierować do sądu. Czekanie na wyrok trwa bardzo długo, w konsekwencji procedura jest nieskuteczna. Odwrócenie tej zasady byłoby skuteczniejsze i bardziej sprawiedliwe. Będziemy popierać tę zmianę. Co do kodeksu pracy, „Solidarność" jest gotowa do poważnych rozmów nad nowym. Jan GUZ | przewodniczący OPZZ Wyposażenie inspektorów pracy w możliwość szybkiej zamiany kontraktu cywilnoprawnego na etat to dobry kierunek zmian. Wielokrotnie to postulowaliśmy. Biorąc pod uwagę liczbę nadużyć na rynku pracy, taka zmiana jest wręcz niezbędna. Pracodawcy czują się bezkarnie, nadużywając kontraktów cywilnych. Jeśli chodzi zaś o prace nad nowym kodeksem pracy, trzeba je podjąć. Dotychczasowy kodeks już się zestarzał i obrósł wieloma nowelizacjami. Dobrze by było, aby do komisji przygotowującej projekt nowego kodeksu weszli nie tylko prawnicy, ale i praktycy ze strony związków zawodowych i pracodawców. Nowy kodeks mógłby zawierać tylko ogólne zapisy, a szczegółowe rozwiązania wynikałyby z układów zbiorowych pracy dla poszczególnych branż. Strona Jeśli chodzi o inspektorów pracy – cel jest jak najbardziej słuszny. Powstaje tylko pytanie o wymiar i jakość działania tych ludzi! Działacze i eksperci Forum Związków Zawodowych będą przygotowani do dyskusji na ten temat. Jeśli chodzi zaś o kodeks pracy, to obecnie obowiązujący jest reliktem z poprzedniej epoki – co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Powołanie Komisji Kodyfikacyjnej ma sens pod warunkiem, że w jej działanie będą zaangażowani partnerzy społeczni, a także niezależni eksperci podejmujący trudny temat praw pracowniczych. Zresztą każda forma walki z nadużywaniem umów cywilnoprawnych jest godna uwagi, ale musi być ona oparta na współpracy ze związkami zawodowymi. 5 Dorota Gardias | przewodnicząca Forum Związków Zawodowych PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 Superprokurator Zbigniew Ziobro może zyskać ogromną władzę: wydawać polecenia śledczym, ingerować w postępowania i informować o nich media Jeśli w życie wejdzie nowa ustawa o prokuraturze, minister sprawiedliwości stanie się superśledczym. Chodzi nie tylko o efekt połączenia funkcji prokuratora generalnego (PG) i szefa resortu. Kluczowe są dodatkowe przepisy, dające możliwość ingerencji w postępowania prowadzone na każdym poziomie. Nowa ustawa hierarchizuje i centralizuje prokuraturę, a osobie, która nią kieruje, daje możliwość ręcznego sterowania – od podejmowania decyzji w poszczególnych śledztwach po informowanie o ich rezultatach wybranych osób czy mediów. Największe znaczenie ma art. 8 par. 1 dotyczący wyniku postępowania prokuratorskiego. Przepis ten stanowi: „Prokurator przełożony uprawniony jest do zmiany lub uchylenia decyzji prokuratora podległego”. A prokurator generalny ma być przełożonym wszystkich prokuratorów. Ponadto PG (podobnie jak inni przełożeni) będzie mógł wydawać polecenia prowadzącym postępowania. Chodzi m.in. o przeszukania, przesłuchania itp. – Jeśli np. jest źle prowadzona sprawa na poziomie prokuratury rejonowej, to prokurator generalny powinien mieć prawo do ingerencji – uzasadnia nowe propozycje poseł PiS Michał Wójcik, przedstawiciel wnioskodawców projektu. Do tego dochodzą przepisy, które pozwalają przekazywać dane ze śledztwa nie tylko organom państwa, lecz także „innym osobom”, jeśli informacje te mogą być „istotne dla bezpieczeństwa państwa i jego prawidłowego funkcjonowania”. Inny zapis pozwala przekazywać mediom informacje z postępowania przygotowawczego bez zgody prokuratora prowadzącego. Wątpliwości wobec tak daleko idących uprawnień zgłasza część środowiska. – Sprzeciwiam się koncepcji prokuratury rządowej działającej na polecenie, a taki model proponuje PiS. W demokratycznym państwie prawa prokuratura i prokuratorzy powinni być niezależni – komentuje Edward Zalewski, były prokurator krajowy. Autorzy ustawy przekonują, że to jedynie próba zbudowania sprawnego narzędzia do walki z przestępczością. – Nasza prokuratura jest skostniała i anachroniczna. Musi być przemodelowana, by skutecznie chroniła życie, zdrowie i mienie obywateli. Za efekty jej działania odpowiada prokurator generalny, który musi mieć do tego odpowiednie instrumenty – podkreśla poseł Wójcik. ©? Ewa Ivanova, Grzegorz Osiecki | https://edgp.gazetaprawna.pl/artykuly/620133,superprokurator.html Być jak prokurator generalny Ustawa proponowana przez PiS czyni pozycję ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego silną jak nigdy dotąd Strona Wizja, że minister sprawiedliwości i prokurator generalny stanie któregoś dnia jako oskarżyciel przed sądem, nie wydaje się tak odległa. Konstrukcja projektu ustawy daje mu bowiem faktycznie możliwości osobistego (bezpośredniego lub pośredniego) kierowania podległą prokuraturą. Dziś nawet jeśli przełożony nie zgadza się z podwładnym i uzna, że popełnia on błąd, nie może mu kazać zmienić takiej decyzji. Może co najwyżej sam wydać decyzje albo zlecić opracowanie projektu decyzji według własnych wytycznych i sam ją podpisać. 6 PiS w projekcie ustawy pisze w art. 3, że zadania prokuratury prokurator generalny i podlegli mu prokuratorzy realizują przez prowadzenie lub nadzorowanie postępowania przygotowawczego w sprawach karnych i sprawowanie funkcji oskarżyciela publicznego przed sądami. Podobny zapis istnieje dziś, tyle że nowe uprawnienia pozwalające na bezpośrednie ingerowanie w prowadzone śledztwa. PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 Po zmianach prokurator, który sprzeciwi się przełożonemu, niewiele będzie miał do powiedzenia. Zgodnie z projektem w takim wypadku może tylko żądać zmiany polecenia, wyłączenia go od czynności albo od udziału w sprawie. Ale o tym, co dalej, decydował będzie przełożony albo przełożony przełożonego. – Powrót do rozwiązań sprzed 2009 r. budzi wątpliwości. Uważam, że zakaz wydawania takich poleceń z możliwością wydawania osobistej decyzji przez przełożonego, gdy nie zgadza się z decyzją prowadzącego sprawę, stanowi przynajmniej teoretycznie silniejszą gwarancję niezależności. Ale moje doświadczenia i wielu moich kolegów wskazują, że oba rozwiązania są często w praktyce martwe. Pod rządami jednych i drugich regulacji prokuratorzy, którzy prowadzili sprawy wbrew oczekiwaniom przełożonych, na drugi dzień ich nie prowadzili. Jedynym rozwiązaniem jest wprowadzenie zakazu odbierania i przenoszenia spraw do innych jednostek. Tego w projekcie brakuje – ocenia Jacek Skała, szef prokuratorskich związkowców. Pozycja prokuratorów tym bardziej osłabnie, że wprowadzenie zmian oznacza także rewolucję kadrową w prokuraturze. Obecne funkcje może stracić pół tysiąca prokuratorów. Może, gdyż z dniem wejścia w życie przepisów część znajdzie się w likwidowanych jednostkach jak Prokuratura Generalna czy apelacyjna, a z kolei prokuratorzy funkcyjni w prokuraturach okręgowych i rejonowych z automatu zostaną zdymisjonowani. O tym, kto zachowa funkcję lub trafi na odpowiadające stanowisko w prokuraturze krajowej lub regionalnych, zdecyduje Zbigniew Ziobro, bo prokurator generalny ma decydujący głos we wszystkich nominacjach. Żaden z dotychczasowych ministrów sprawiedliwości i prokuratorów generalnych nie miał takiej władzy. Wreszcie obecny projekt daje ministrowi sprawiedliwości pełną swobodę budowania przekazu medialnego z prowadzonych śledztw lub przekazywania informacji o nich wybranym osobom. Pytani o to autorzy projektu mówią, że może chodzić np. o przedstawicieli organizacji międzynarodowych. Ale równie dobrze może to wyglądać na wyciągnięcie wniosków z krytyki wobec Zbigniewa Ziobro po tym, jak był ministrem sprawiedliwości w latach 2005– –2007. Zarzucano mu wówczas, że przekazywał prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu (zanim ten został premierem) informacje ze śledztw przeciwko mafii węglowej. Jeśli ustawa wejdzie w życie, nowy prokurator generalny będzie miał podstawę prawną, by to robić. Kolejny paragraf tego artykułu pozwala prokuratorowi generalnemu, ale też szefom jednostek prokuratury lub wskazanym przez nie prokuratorom przekazywać informacje ze śledztw bez zgody prokuratora prowadzącego. Nowe propozycje zakładają też, że prokurator generalny, a więc i minister sprawiedliwości, musi być prawnikiem. W świetle rozbudowanych obowiązków prokuratorskich jest to logiczne, ale ogranicza także polityczną konkurencję do tej funkcji. Żaden z ministrów sprawiedliwości i prokuratorów gneralnych nie miał takiej władzy, jaką otrzyma Zbigniew Ziobro Specprokurator, instytucja znana na świecie Na fali afery Watergate w Kongresie zapanowało przeświadczenie, że do badania spraw związanych z łamaniem prawa na najwyższych szczeblach władzy potrzebny jest organ niezależny od „zwykłego” aparatu sprawiedliwości, nieograniczony w swoich śledztwach ramami czasowymi, personalnymi i finansowymi. Przed 1973 r. tylko dwa razy powołano „specjalnych prokuratorów” (special prosecutor); osobnego desygnowano także do zbadania afery Watergate. Kongres chciał jednak umocowania prawnego tej instytucji. Uchwalona w 1978 r. ustawa Ethics in Government Act ustanawiała „niezależnych radców” (independent counsel). Od tej pory prokurator generalny miał powoływać taką osobę za każdym razem, kiedy pojawiło się podejrzenie łamania prawa przez wysokich rangą urzędników federalnych. Superprokuratorzy zajmowali się m.in. aferą Iran-Contras, czyli sprzedażą przez rząd federalny broni Iranowi, z której to transakcji zysk został użyty do finansowania nikaraguańskich rebeliantów Contras. Ustawa wymagała także, żeby ważność przepisów o radcach co pięć lat przedłużał Kongres. Strona 7 Wbrew jednak zamierzeniom ustawodawców, superprokuratorów powoływano zazwyczaj do spraw błahych, rychło stali się też elementem rozgrywek politycznych. Autorytet urzędu został nadwątlony zwłaszcza za kadencji Billa Clintona, kiedy w pewnym momencie jednocześnie swoje śledztwa prowadziło siedmiu niezależnych radców. Tylko dochodzenie Kennetha Starra trwało cztery lata i kosztowało 40 mln dol.; chociaż Starr został powołany do zbadania tzw. afery Whitewater, dotyczącej inwestycji w nieruchomości małżeństwa Clintonów, to jego mandat rozszerzono o kilka innych spraw, w tym aferę z Moniką Levinsky. To ostatecznie pogrzebało wiarygodność urzędu i Kongres w 1999 r. nie PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 przedłużył ważności przepisów o niezależnych radcach. Jednocześnie funkcja taka została utworzona w ramach Departamentu Sprawiedliwości. Jk OPINIE Groźny projekt z przepisami niezgodnymi z kodeksem postępowania karnego Marek Staszak przewodniczący Krajowej Rady Prokuratury Proponowana ustawa zakłada, że zmiany albo uchylenia decyzji końcowej prokuratora w śledztwie będzie mógł dokonywać nie tylko bezpośredni przełożony – jak dotychczas – ale także każdy przełożony, czyli nawet sam prokurator generalny. A więc minister sprawiedliwości. To odejście od dzisiejszego modelu, który miał prokuratorom gwarantować niezależność. Obecnie prokurator generalny nie ma takich instrumentów. Bo w Prokuraturze Generalnej nie prowadzi się postępowań, a zmiany co do decyzji końcowych w śledztwach prowadzonych na szczeblu prokuratury apelacyjnej mogą dokonywać tylko szefowie tych jednostek. W projekcie pojawia się też groźny przepis pozwalający prokuratorom generalnemu i krajowemu na ujawnianie osobom trzecim, bliżej niedookreślonym, informacji o konkretnych śledztwach (art. 12). I to nawet bez zgody prokuratora prowadzącego sprawę. Może rozumiałbym, gdyby przepis stanowił furtkę do ujawniania informacji innym organom państwa, np. w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa państwa, ale trudno sobie wyobrazić, aby można było informować tak naprawdę każdego, komu zechce tajemnicę śledztwa ujawnić prokurator generalny lub prokurator krajowy. Ten zapis traktuję jako wyjątkowo niebezpieczny. Mogę sobie wyobrazić, że może chodzić o ujawnienie tajemnicy śledztwa politykom, ale też dziennikarzom. Wprowadzono także odrębny przepis pozwalający na informowanie mediów o przebiegu śledztwa, nawet bez zgody oskarżyciela prowadzącego sprawę. Dla mnie to kuriozum, aby takie decyzje zapadały ponad głową osoby, która najlepiej zna sprawę. Co jest ważniejsze – fakt medialny czy dobro śledztwa? Dziś prowadzący sprawę bierze odpowiedzialność za dobro śledztwa i nie musi się przejmować polityką medialną. W mojej ocenie te przepisy są niezgodne z kodeksem postępowania karnego, który traktuje prokuratora jako gospodarza postępowania samodzielnie decydującego o zakresie ujawnianych informacji ze śledztw. To moja osobista ocena, rada dopiero zajmie stanowisko w sprawie projektu. ©? To nie jest projekt dla Ziobry, tylko dla każdego ministra sprawiedliwości Michał Wójcik poseł PiS, przedstawiciel wnioskodawców projektu ustawy – Prawo o prokuraturze Państwo będzie silne, jeśli będzie silna prokuratura. W naszej koncepcji zbliżamy prokuraturę do władzy wykonawczej, bo jest jej częścią. A najważniejszą osobą w polskiej prokuraturze będzie minister sprawiedliwości, prokurator generalny, który musi mieć narzędzia do kształtowania kadr i prowadzenia polityki walki z przestępczością. On jest zwierzchnikiem wszystkich prokuratorów w Polsce. Chcemy odejść od dzisiejszego modelu, w którym prokurator generalny ma związane ręce i w efekcie mamy wycieki dokumentów z prokuratury, niezakończoną sprawę Amber Gold i przykłady innych tego typu spraw, w których jest dużo pokrzywdzonych, a mało winnych. W takich przypadkach politycy rozkładają ręce i mówią: nie odpowiadamy za to, to niezależna prokuratura. A prokuratorzy mówią: nie jesteśmy niezależni, bo nie mamy pieniędzy ani instrumentów do sprawnego działania. Mieliśmy przykład jednoczesnego prowadzenia przez dwie różne prokuratury śledztw o zabójstwo Marka Papały, gdzie każda z nich typowała innego podejrzanego. To się musi skończyć, dlatego prokurator generalny musi dostać uprawnienia, by do takich tragicznych sytuacji nie dochodziło. Prokuratura ma walczyć z przestępczością. Cała prokuratura, bo dziś znaczna jej część, około 30 proc., zajmuje się wizytacją, ocenami i kontrolami swoich kolegów. To nie jest dobry model. A co do sugestii, że to projekt przygotowany pod obecnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę: jest on przygotowany dla każdego ministra sprawiedliwości, bo pracujemy nad systemem, który ma przetrwać wiele lat. Nie jesteśmy wyjątkiem, taki model działa też w innych krajach. Nie mówię, że wszystkie zapisy są idealne i wspaniałe. Będziemy starali się ich bronić, ale jesteśmy otwarci na dyskusję, ale merytoryczną, a nie polityczną. Strona Nie można przyjąć, że ustawodawca jest nieracjonalny 8 Ewa Ivanova; Grzegorz Osiecki | https://edgp.gazetaprawna.pl/artykuly/620136,byc-jak-prokurator-generalny.html PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 Prof. Lech Paprzycki: Zajmuję się prawem prawie 50 lat i na tej przestrzeni zmieniło się prawie wszystko. Źle się dzieje, gdy dokonuje się zmian nieprzemyślanych Przedwojenny kodeks karny, z 1932 r. nowelizowany był do 1967 r. osiem razy. Prawo karne z 1997, materialne i procesowe, do 2014 r. było zmieniane ponad 200 razy. Czy niestabilność prawa da się pogodzić z ideą państwa prawa? Jeśli niestabilność rozumieć jako coś negatywnego, to oczywiście nie służy to funkcjonowaniu prawa. Zarówno jego stosowaniu, jak i przestrzeganiu. Ale zmiany w prawie są czymś normalnym. Ja zajmuję się prawem prawie 50 lat i na tej przestrzeni zmieniło się prawie wszystko. Gorzej, gdy dokonuje się zmian nieprzemyślanych do końca albo są one podejmowane przez tych, którzy nie mają pełnej orientacji co do ogromnie skomplikowanych zagadnień wiążących się z każdym unormowaniem. Trzeba się na tym znać i zmierzać ku celowi, któremu prawo ma służyć – obywatelowi i tym, którzy je stosują. Zmiany są czymś naturalnym. Często są jednak punktowe i nie towarzyszy im refleksja na temat systemu prawa. Naprawiając jeden problem, tworzymy kolejny. Czasem trzeba coś zmienić w niewielkim zakresie. Chociażby wtedy, gdy poprzednia zmiana okazała się niewystarczająca, albo gdy ustawodawcy zdarzył się zwykły błąd. Tak jak dziś jest, na przykład ze środkami zabezpieczającymi. W kodeksie postępowania karnego uregulowano, że przed orzeczeniem środka zapobiegawczego o charakterze izolacyjno-leczniczym na posiedzeniu bądź rozprawie niebędącej rozprawą główną trzeba wysłuchać biegłych. W kodeksie karnym wykonawczym sformułowany jest wymóg wysłuchania biegłych w wypadku orzekania takiego środka w postępowaniu wykonawczym. A w kodeksie karnym ustawodawca w istocie zapomniał o ustanowieniu takiego obowiązku, gdy środek ma być orzeczony po przeprowadzeniu rozprawy głównej. Nie może być wątpliwości, że takie wysłuchanie biegłego musi mieć miejsce również w razie orzekania po 1 lipca 2015 r., ale to wynika tylko z wykładni art. 93a do g kodeksu karnego. Każda zmiana prawa musi być przemyślana, choćby po to, by móc później w procesie wykładni powołać się na racjonalnego ustawodawcę. Mówienie o racjonalności ustawodawcy ma jeszcze rację bytu? Oczywiście, wszyscy sobie z tego żartują, pamiętając o projektodawcach. Wiadomo, że za ostateczny kształt ustaw odpowiadają parlamentarzyści. Nie sposób przyjąć domniemania nieracjonalności ustawodawcy. To, czy cel zamierzony przez ustawodawcę można osiągnąć za pomocą tak, a nie inaczej ukształtowanych przepisów, to inne zagadnienie. Przy całym szacunku dla posłów i senatorów przestrzeń do regulacji za pomocą prawa jest tak ogromna, że nie sposób zakładać, że mogą i muszą oni znać się na wszystkim. Stąd też i tęsknota – zwłaszcza prawników najstarszego pokolenia, do którego muszę się zaliczyć – za tym, by zwłaszcza nowe kodeksy, w tym karne, jak to było w okresie międzywojennym, stanowiły rozporządzenia prezydenta RP. Tak było w wypadku kodeksu karnego z 1932 r. A był to kodeks, który – zwłaszcza w części ogólnej, najważniejszej dla określenia zasad odpowiedzialności karnej – przetrwał co najmniej dwa systemy polityczne. To z niego pochodzi, między innymi, genialna i ponadczasowa definicja poczytalności i niepoczytalności, stworzona przez prof. Makarewicza, która na szczęście przez kolejnych reformatorów nie została zmieniona do dziś i odnajdujemy ją w niezmienionej postaci w przepisach obowiązującego art. 31 k.k. Czy prawo, w szczególności karne, szybko się starzeje? Na gruncie prawa materialnego sytuacja jest prosta, bo mamy art. 4 k.k., z którego wynika, że do czynów popełnionych przed wejściem w życie nowych przepisów stosuje się ustawę nową, chyba że ustawa wcześniej obowiązująca jest Strona Jak, w ciągłej atmosferze zmian przepisów, prawo ma obrosnąć orzecznictwem? 9 Na pewno nie jest uodpornione na upływ czasu. Weźmy instytucje trybów konsensualnych, dzięki którym sprawa może się zakończyć bez długotrwałego postępowania, również sądowego, bez najmniejszej szkody dla rzetelności procesu karnego i wymiaru sprawiedliwości, a nawet z coraz większą korzyścią. Kiedy ja zacząłem się zajmować prawem, takich trybów konsensualnych nie było. Gdy pojawiły się w kodeksie z 1997 r., byłem już doświadczonym sędzią. Orzekałem w Sądzie Najwyższym, jednak miałem obawy, czy to się sprawdzi w naszym systemie. Zwłaszcza że np. Niemcy do dziś mają duże wątpliwości, czy konsensualizm da się pogodzić z zasadą sprawiedliwości zarówno tej proceduralnej, jak i materialnej. Okazało się, że w Polsce to dobrze się przyjęło i stosowanie trybów konsensualnych rozszerza się do tego stopnia, że w nowym art. 59a k.k. znalazła się instytucja umorzenia postępowania karnego na wniosek pokrzywdzonego. PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 względniejsza dla sprawcy. Ten przepis w związku z ostatnią nowelizacją nie został zmieniony, a – nie tylko moim zdaniem – zmieniony być nie może. Natomiast orzecznictwo, również SN, z okresu wielu dziesięcioleci zachowuje w tym zakresie swoją aktualność. Jeżeli chodzi o prawo procesowe, to choć przepisy „międzyczasowe” przy każdej nowelizacji są nieco odmienne, to jednak oparte na tej samej zasadzie konsekwentnie wykładanej w orzecznictwie. Jest to reguła od zawsze utrwalona w polskim systemie prawa karnego, a oczywista w demokratycznym państwie prawnym. Trudniej jest, jeżeli chodzi o prawo karne procesowe, bo tu, jak to obrazowo przedstawiał prof. Zbigniew Doda, nowa ustawa chwyta sprawy w locie, mając do nich od razu pełne zastosowanie, o ile ustawa nowelizująca nie stanowi inaczej, z zachowaniem jednak prawnej skuteczności czynności podjętych pod rządami poprzednio obowiązującej ustawy procesowej. Dlatego zawsze trzeba przygotować odpowiednie przejrzyste przepisy przejściowe, a to nie jest takie łatwe. A z ich pisaniem są trudności. Bo to jest bardzo trudna rzecz, wtedy kiedy się nie przyjmie prostych zasad. Przekonujemy się o tym przy każdej nowelizacji. Im prostszy pomysł na przepisy międzyczasowe, tym bezpieczniej dla funkcjonowania organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, a więc sądów. To jak mądrze zmieniać prawo? Odpowiedź jest w pytaniu. Mądrze. Czyli tam, gdzie to jest niezbędne, to szybko, jeżeli jest to dla dobra tego prawa konieczne. Wolniej, gdy trzeba obserwować, analizować i oceniać funkcjonowanie określonych instytucji prawa materialnego i procesowego. Trzeba się spieszyć powoli, jak mawiali Rzymianie, ale też nie zwlekać, gdy instytucje prawa karnego, pomimo najlepszych intencji twórców prawa, źle funkcjonują. Jak to robić, to w zasadzie wiadomo, a zawsze trzeba korzystać z doświadczeń tych prawodawców, którzy byli przed nami. Prof. Lech Paprzycki, prezes Sądu Najwyższego kierujący Izbą Karną Rozmawiał Piotr Szymaniak | https://edgp.gazetaprawna.pl/artykuly/620110,nie-mozna-przyjac-ze-ustawodawca-jest-nieracjonalny.html Adw. Andrzej Nogal: Kandydat na dziekana wciąga stołeczną palestrę w wojnę z rządem? Zasada wolności manifestowania poglądów politycznych adwokatów nie dotyczy adwokackich działaczy samorządowych. Ci powinni zachować szczególną ostrożność w swoich wystąpieniach publicznych, albowiem ich głos odbierany jest nie jako ich indywidualne stanowisko, ale głos w imieniu całej adwokatury - pisze adw. Andrzej Nogal. Dwa tygodnie temu Gazeta Wyborcza upubliczniła apel grupy adwokatów do prezesa NRA w sprawie kontrowersji związanych ze zmianą ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Jednym z sygnatariuszy tego pisma jest kandydat na dziekana izby warszawskiej, adw. Grzegorz Majewski, urzędujący prezes izbowego sądu dyscyplinarnego. Czegóż tam nie ma w tym liście otwartym. Jest i o upadku demokracji, i o zagrożonych pryncypiach i nadchodzącym upadku wartości. Oczywiście nie zabrakło także fragmentu o zagrożeniu praw i wolności obywatelskich przyszłą tyranią. Słowem, nie da się czytać tego bez krzyku i płaczu. W minionych latach wolność kwitła, a teraz przyszedł wilk i wszystko zjadł. Adwokaci na barykady! Strona Ale ta zasada wolności manifestowania poglądów politycznych adwokatów nie dotyczy adwokackich działaczy samorządowych. Ci powinni zachować szczególną ostrożność w swoich wystąpieniach publicznych, albowiem ich głos odbierany jest nie jako ich indywidualne stanowisko, ale głos w imieniu całej adwokatury. Zaś adwokaci mają rozmaite poglądy polityczne, lewicowe i prawicowe, są wśród nas zwolennicy opozycji, jak i rządzącej partii. Z tego wszystkiego zdawać sobie powinien sprawę jeden z sygnatariuszy tegoż pisma adw. Grzegorza Majewski, wieloletni członek władz adwokackich, pełniący obecnie urząd prezesa sądu dyscyplinarnego i kandydat na dziekana warszawskiej izby adwokackiej. Został przecież wybrany przez adwokatów do władz adwokatury w celu kierowania apolitycznym sądem dyscyplinarnym, a obecnie chce reprezentować stołeczną palestrę jako jej 10 W tym miejscu pragnę podkreślić, że nie mam nic przeciwko temu, że adwokaci mają poglądy polityczne i je manifestują. Nie tak dawno wyraziłem w jednym z felietonów radość, że w obecnym Sejmie zasiada aż 13 posłów adwokatów – z czego 11 w partii rządzącej. Stwarzało to według mnie nadzieję, że problemy adwokackie będą lepiej widziane przez obecnych rządzących niż przez poprzednią ekipę. Rozumiem też, że działalność polityczna wymaga ekspresji i przejaskrawienia realnych problemów. Z tejże przyczyny rok temu w jednym z artykułów wyraziłem zdziwienie, że w naszej izbie robi się sprawę dyscyplinarną adwokatowi, posłowi Kownackiemu za jego krytyczny wpis na portalu społecznościowym w sprawie tzw. tęczy. Teraz zaś poseł Kownacki jest wiceministrem, prominentną osobistością partii rządzącej i ma zapewne jakiś wpływ na kształtowanie przyszłości adwokatury. PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 dziekan. Jak on sobie to wyobraża, gdy podpisał list oskarżający rządzących o tak ciężkie przestępstwa? Czy w tej sytuacji może być mowa o jakiejkolwiek współpracy warszawskiej ORA z władzami państwowymi, które obecnie zdominowane są przez jedną opcję rządzącą? Czy też raczej wybór adw. Majewskiego oznacza eskalację konfliktu z rządzącą opcją, która warszawskim adwokatom nie może przynieść nic dobrego? W tym miejscu podkreślić pragnę, że nie sposób wskazać żadnego interesu adwokatury w angażowaniu się po stronie ustępującej opcji politycznej. Nie można też powoływać się na jakiś dług wdzięczności-ustępująca opcja wielokrotnie szkodziła adwokackim interesom. Nie sposób też poważnie traktować histerycznych głosów o rzekomym upadku demokracji w Polsce, dyktaturze itp. Tego rodzaju demagogiczne głosy przystoją wiecowym politykom, a nie osobie, która pełni urząd prezesa sądu dyscyplinarnego i chce zostać dziekanem warszawskiej rady adwokackiej. Jak w tej sytuacji wytłumaczyć ogłoszenie tak szkodliwego listu otwartego? Pewną wskazówką może być przyjrzenie się sygnatariuszom apelu. Są to z reguły osoby z kręgu warszawskiego sądu dyscyplinarnego, oraz warszawskich władz samorządowych, z kręgu towarzyskiego adw. Mikołaja Pietrzaka, członka warszawskiej ORA, przewodniczącego Komisji Praw Człowieka NRA, oraz wpływowego działacza Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Ma to o tyle znaczenie, że ta fundacja uzyskała w ostatnich latach w Polsce znaczenie zgoła wyjątkowe. To była prawdziwa kuźnia kadr poprzedniej opcji politycznej. Wystarczy tu podać przykład prof. Rzeplińskiego działacza tejże fundacji, obecnie prezesa Trybunału Konstytucyjnego, czy też dr. Adama Bodnara, rzecznika praw obywatelskich, a wcześniej wiceprezesa fundacji. Nie dziwi więc, że osoby zaliczające się do kręgów zwolenników ideologii wyrażanej przez HFPC, poczytują spór rządzącej opcji z byłymi działaczami fundacji za atak na (subiektywnie rozumianą) demokrację, chociaż to jest przede wszystkim atak na wizję demokracji - fundacji - w której ta fundacja zajmowała centralne miejsce. W każdym bądź razie nie jest to sprawa, która by dotyczyła ogółu stołecznych adwokatów. Tak też chyba postrzegają to szeregowi członkowie palestry. W internecie pojawiła się niemal dwa tygodnie temu szeroko nagłośniona petycja popierająca wspomniany apel „dwudziestu sprawiedliwych”. Ile zebrała podpisów? W samej warszawskiej izbie adwokackiej jest przeszło 5 tys. adwokatów i aplikantów. Tymczasem pod petycją podpisało się 50 (pięćdziesiąt!) osób. Trudno o lepszy dowód, że stołeczni adwokaci nie uważają sporu wokół TK, rządzącej opcji z ustępującą, za realne zagrożenie dla demokracji. W tej sytuacji zaapelować pragnę do adw. Grzegorza Majewskiego o przemyślenie, czy da się pogodzić tego rodzaju antyrządową działalność polityczną na rzecz minionej opcji z urzędem dziekana, reprezentującego wszystkich adwokatów, w tym zwolenników PiS, wobec pisowskiego rządu? Czy w tej sytuacji wybór na dziekana adw. Majewskiego, poza spełnieniem jego ambicji, przyniesie jakiekolwiek pozytywne zmiany stołecznym adwokatom, czy jedynie będzie bazą do walki z rządzącymi, co w efekcie ściągnie nam na głowy ich niechybną zemstę? Zysk z tego odniesie zapewne adw. Majewski, pozyskując w kręgach fundacji glorię męczennika i bojownika o ich wpływy. Cenę zaś za jego ambicje zapłaci samorząd adwokacki i poszczególni adwokaci, nad którymi nikt (także z kręgu fundacji) specjalnie płakać nie będzie. Andrzej Nogal, adwokat | http://www.prawnik.pl/opinie/artykuly/916296,adw-andrzej-nogal-kandydat-na-dziekana-wciaga-stoleczna-palestre-w-wojne-z-rzadem.html Korporacja powinna móc decydować, kto będzie jej członkiem Samorząd komorniczy ma status strony w postępowaniu dotyczącym powołania na stanowisko komornika. Piecza nad wykonywaniem zawodu - przyznana konstytucyjnie -powinna bowiem obejmować także czynności związane z decydowaniem o dopuszczeniu do wykonywania zawodu. Minister sprawiedliwości powołał J.G. na stanowisko komornika sądowego. To jednak nie spodobało się korporacji komorniczej. Jak też to, że minister odmawia izbom komorniczym statusu strony w postępowaniu administracyjnym w sprawach powołania komornika, podczas gdy w analogicznym postępowaniu przyznaje ten status izbom notarialnym. Tak jak notariusze Strona I przytoczyła uchwałę Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 22 września 2014 r., (sygn. akt II GPS 1/14), w której sąd stwierdził, że izbie notarialnej przysługuje status strony w postępowaniu administracyjnym w przedmiocie powołania lub odwołania notariusza. Samorząd komorniczy wskazał, że skoro izba notarialna została uznana za stronę w takim postępowaniu, to izba komornicza także powinna zostać uznana za stronę w postępowaniu o powołanie lub odwołanie komornika sadowego, również wobec faktu, że uprawnienia izb komorniczych są analogiczne do uprawnień izb notarialnych w tym zakresie. Korporacja podała ponadto, że w decyzji ministra o powołaniu na komornika nie ma uzasadnienia faktycznego i prawnego, a to stanowi rażące uchybienie. Minister, działając na podstawie art. 11 ustawy o komornikach (Dz.U. 1997 nr 133 poz. 882 ze zm.) w zw. z art. 104 i 107 par. 1, 2, 3 k.p.a. powinien bowiem wydać decyzję po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego. A w toku takiego postępowania należało w sposób wyczerpujący zebrać i rozpatrzyć cały materiał dowodowy, pozwalający na ocenę spełniania przez kandydata na komornika przesłanek umożliwiających jego powołanie. W tej sprawie należało więc uwzględnić to, że na stanowisko komornika może zostać powołana osoba, która posiada nieposzlakowaną opinię, oraz to, że minister powinien ocenić, czy liczba komorników działających w danym rewirze jest wystarczająca, biorąc przy tym pod uwagę potrzeby prawidłowego i sprawnego 11 Dlatego też Rada Izby Komorniczej złożyła wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP 7 stycznia 2016 wykonywania czynności, wpływ i stan zaległości spraw o egzekucję i wykonanie postanowień o udzieleniu zabezpieczenia, stopień opanowania wpływu w tych sprawach, ilość przedsiębiorców mających siedzibę lub oddziały w obszarze rewiru oraz liczbę i strukturę ludności w rewirze. W szczególności szef resortu zaniechał zbadania tego, czy kandydat spełnia przesłanki powołania na komornika, choć korporacja podnosiła, że nie ma praktycznego przygotowania do wykonywania zawodu. Takie postępowanie ministra doprowadziło do wydania decyzji naruszającej m.in. art. 17 ust. 1 konstytucji, poprzez dopuszczenie do zawodu osoby, która nie gwarantuje prawidłowości jego wykonywania. Minister sprawiedliwości umorzył postępowanie stwierdzając, że Izba Komornicza nie jest stroną w tym postępowaniu. I uznał, że powoływanie się na tę uchwałę NSA nie było trafne. Pomimo zbliżonych uregulowań prawnych dotyczących uprawnień samorządów notarialnego i komorniczego, istnieje bowiem zasadnicza różnica w statusie prawnym notariusza i komornika. Różnice te wynikają z odmiennych funkcji i zadań powierzonych notariuszom i komornikom. I tak, komornik jest funkcjonariuszem publicznym działającym przy sądzie rejonowym, natomiast notariusz jest osobą zaufania publicznego, powołaną do dokonywania czynności, którym strony są zobowiązane lub pragną nadać formę notarialną. Rejent przy wykonywaniu czynności korzysta z ochrony przysługującej funkcjonariuszom publicznym. Przymiot funkcjonariusza publicznego nadany komornikowi przez ustawodawcę pozostaje zaś w ścisłym związku z wykonywaniem władzy publicznej. Fakt przekazania przez państwo komornikowi części swojej władzy z zakresu imperium powoduje zatem, że pozycja ustrojowa komornika jest silniejsza niż notariusza. Korporacja wniosła skargę. Upragniony status Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił zaskarżoną decyzję. Podzielił racje samorządu komorniczego. Uznał bowiem, że argumentacją NSA zawartą w tej uchwale można posłużyć się także w tej sprawie i w konsekwencji przyjąć, że samorząd komorniczy ma status strony w postępowaniu dotyczącym powołania na stanowisko komornika. Sąd sięgnął też do orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego. TK podkreślał, że konstytucyjnie zagwarantowana piecza nad wykonywaniem zawodu powinna obejmować także dokonywanie czynności związanych z władczym decydowaniem lub współdecydowaniem o dopuszczeniu do wykonywania tego zawodu (wyrok TK z 30 listopada 2011 r., sygn. akt K 1/10). Sprawowanie pieczy nad należytym wykonywaniem zawodu zaufania publicznego odbywa się zatem na dwóch płaszczyznach. Obejmuje pieczę nad działalnością członków samorządu oraz nad procesem naboru osób do tego samorządu (wyrok TK z 12 lutego 2013 r., sygn. akt K 6/12). W wyroku z 16 lutego 1994 r., (sygn. akt II SA 1297/93) NSA stwierdził m.in., że "W państwie prawa nie powinna być akceptowana taka interpretacja obowiązujących przepisów, która dopuszcza nałożenie na organizację samorządu zawodowego obowiązków w zakresie zapewnienia przez jej członków poszanowania prawa i rzetelności wykonywanych zadań, a równocześnie pozbawia ją realnego wpływu na to, kto będzie jej członkiem.” Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 6 listopada 2015 r., sygn. akt VI SA/Wa 1022/15 Strona 12 Autor: Ewa Maria Radlińska | http://www.prawnik.pl/prawo/orzeczenia/artykuly/916354,korporacja-powinna-moc-decydowac-kto-bedzie-jej-czlonkiem.html