Platforma rezygnuje z elektrowni jądrowej?

Transkrypt

Platforma rezygnuje z elektrowni jądrowej?
Platforma rezygnuje z elektrowni jądrowej?
Wczorajsze słowa czołowych polityków PO o rezygnacji z planów budowy elektrowni atomowej to
kolejny nerwowy uśmiech w stronę części elektoratu. Podobny wykonują też PiS, PSL i Lewica. Kogo
chcą obłaskawić i jak to się ma do rzeczywistości?
Wczorajsze słowa czołowych polityków PO o rezygnacji z planów budowy elektrowni
atomowej to kolejny nerwowy uśmiech w stronę części elektoratu. Podobny wykonują też
PiS, PSL i Lewica. Kogo chcą obłaskawić i jak to się ma do rzeczywistości?
– W przeciwieństwie do moich oponentów politycznych nie mam w
tyle głowy po cichu budowania elektrowni atomowych – powiedziała w niedzielę mediom premier
Ewa Kopacz. – Bezpieczeństwo energetyczne Polski oparte jest na naszych naturalnych surowcach, a
więc i węglu brunatnym, i węglu kamiennym – dodała.
Partie podzielone
Nie ma zgody społecznej ani politycznej na uruchomienie budowy elektrowni atomowej - twierdzi
Jacek Protasiewicz
Zdecydowanie dalej poszedł Jacek Protasiewicz, członek zarządu i szef biura krajowego Platformy
Obywatelskiej. – Był rozważany wariant uruchomienia energetyki jądrowej. Jednak kontekst
zewnętrzny się zmienił, zwłaszcza po katastrofie w Japonii [w 2011 roku – red.] i program został
zarzucony. Nie ma zgody społecznej ani politycznej na uruchomienie budowy elektrowni atomowej –
powiedział w programie "Kawa na ławę" w TVN24. – Nie każdy program, który został wdrożony, na
który poszły nawet jakieś nakłady, musi zakończyć się finałem. Zwłaszcza, jeśli w tym przypadku jest
taki protest społeczności lokalnej – dodał eurodeputowany.
Zadowolenie z takiego obrotu spraw wyraził poseł Jarosław Kalinowski, przyznając jednocześnie, że
od trzech lat w koalicji toczył się spór o budowę elektrowni atomowej. – Jestem szefem Rady
Naczelnej PSL, która dwa lata temu podjęła jednoznaczną decyzję przeciwko energetyce jądrowej –
wyjaśnił w programie Bogdana Rymanowskiego.
Co ciekawe programu atomowego bronił szef SLD przekonując, że nie warto marnować kilkuset
milionów złotych, które zostały już wydane. – Znam gminy nadmorskie, np. Gniewino, które bardzo
chętnie wpisują się w program budowy elektrowni atomowej. Opinia publiczna jest w tej sprawie
podzielona – przekonywał Leszek Miller. Pomorskiej "jedynce" Zjednoczonej Lewicy w wyborach
parlamentarnych nie przeszkadzało nawet, że koalicyjny komitet, który reprezentuje, w swoim
programie wyborczym wprost sprzeciwił się budowie elektrowni jądrowej w Polsce.
Równie intrygująca była reakcja kandydatki Prawa i Sprawiedliwości na premiera. Pytana przez
PAP o plany PiS związane z energetyką jądrową odpowiedziała, że jasnym dla niej jest, iż podstawą
http://www.elektrownia-jadrowa.pl/
1
bezpieczeństwa energetycznego w Polsce jest i przez dług czas będzie węgiel. – Trzeba jednak
rozmawiać o alternatywnych źródłach energii, o miksie energetycznym, to jest zapisane w programie
PiS – zastrzegła Beata Szydło.
Nie tylko w wypowiedzi Beaty Szydło zabrakło jednoznacznego poparcia lub sprzeciwu wobec
elektrowni jądrowej. Także Andrzej Duda w trakcie swojej kampanii prezydenckiej nie mówił
atomowi "nie", ale stwierdził, że jej lokowanie na wybrzeżu to niedorzeczność ze względów
ekonomiczno-społecznych (chociaż lokowanie jej w głębi kraju to niedorzeczność ze względów
technicznych – braku wody). Jasnej deklaracji w tym obszarze nie ma także w programie wyborczym
PiS, chociaż do pomysłu budowy polskiej elektrowni atomowej po 16. latach jako pierwszy powrócił
w swoim expose z 2006 roku Jarosław Kaczyński (wcześnie rząd SLD-UP-PSL dopuszczał taką
możliwość w polityce energetycznej). W aktualnym programie wyborczym jego partii skrytykowano
tylko PO za brak "rozstrzygnięcia" kwestii budowy siłowni nuklearnej oraz zarzucenie rozmów nt.
współfinansowania takiej siłowni na Litwie (zaangażować się miała PGE).
Walka o słupki wyborcze
Słowa polityków PO i PiS to wyraźny ukłon w stronę górników. Z informacji portalu
WysokieNapiecie.pl wynika, że w nieoficjalnych rozmowach z urzędnikami kancelarii b. premiera
Tuska i obecnej premier Kopacz przeciwko programowi atomowemu opowiadali się górniczy
związkowcy, którzy wierzą, że dzięki temu dłużej będą mogli wydobywać węgiel.
W dodatku po odejściu Donalda Tuska dotychczasowe wpływy w partii stracił Aleksander Grad –
jeden z największych orędowników energetyki jądrowej w PO, były minister skarbu (to za jego
kadencji powstał program atomowy), a także b. szef atomowej spółki PGE, a następnie wiceprezes
Taurona (odwołany w czwartek ze stanowiska).
Także w przypadku Prawa i Sprawiedliwości zniknięcie wyraźnego poparcia dla elektrowni jądrowej
z programu wyborczego partii ("tak" dla atomu było tam jeszcze w 2011 roku), można wiązać z próbą
zdobycia głosów górników.
Z kolei swoista schizofrenia po stronie Zjednoczonej Lewicy to z jednej strony puszczanie oka do –
przeciwnych atomowi – "zielonych" wyborców (elektoratu Twojego Ruchu). Z drugiej natomiast
próba pozyskania przez Leszka Millera przychylności wyborców na Pomorzu. Nie bez przyczyny w
szef SLD wymienił gminę Gniewino (jedna z dwóch lokalizacji dla elektrowni), bo to część Polski
najbardziej przychylna atomowi, a w dodatku jej wójt to dobrze znana Millerowi "piątka" na
pomorskiej liście Zjednoczonej Lewicy do parlamentu.
Interes PSL-u w krytykowaniu programu atomowego także leży w wyborczych słupkach. Najgorzej
nastawioną do tej technologii grupą społeczną są rolnicy. "Zielona" frakcja PSL – z Pawlakiem i
Kalinowskim na czele – liczy ponadto na większy rozwój odnawialnych źródeł energii w miejsce
atomu. W tym temacie u Ludowców także nie ma jednak pełnej zgody – Janusz Piechociński, szef
partii, ale też minister gospodarki, odpowiedzialny za politykę energetyczną kraju, jest
umiarkowanym zwolennikiem tej technologii.
Studzony zapał
W stanowiskach wszystkich partii – obok bieżącej gry politycznej – widać wyraźny trend w stosunku
do programu atomowego – słabnące poparcie.
PO przeszła drogę od pełnego poparcia (2009-2014) i sprzeciwu wobec referendum w tej sprawie (w
2011 wobec projektu SLD i w 2013 wobec projektu PiS), przez umiarkowany optymizm (2014) po
http://www.elektrownia-jadrowa.pl/
2
wyrażoną wczoraj niechęć (2015). PSL przeszło od poparcia referendum (2011) po wyraźny sprzeciw
wobec budowy (2014). PiS od wyraźnego poparcia (2009-2013), przez chęć zorganizowania
referendum (2013), po sceptycyzm (2015). Z kolei SLD przeszło od umiarkowanego poparcia, przez
chęć zorganizowania referendum (2011) po stanowczy sprzeciw Zjednoczonej Lewicy (2015).
Za zmianą postaw, oprócz słupków poparcia, kryją się jeszcze dwie kwestie. Po pierwsze bardzo
wysokie koszty inwestycji i potrzeba uzyskania pomocy publicznej, co będzie wymagać od polskiego
rządu żmudnej procedury notyfikacji w Brukseli, bez gwarancji sukcesu. Po drugie projekt z
perspektywy 2020 roku oddala się już nawet o dekadę. Z politycznego punktu widzenia to już tak
odległa przyszłość, że nie warto w nią inwestować zbyt wiele wysiłku. W końcu nie tylko przecięcie
wstęgi, ale nawet położenia kamienia węgielnego przypadłoby już następcom.
PGE EJ1 planuje, że w 2019 roku projekt będzie na takim etapie, że będzie już możliwe podjęcie
ostatecznej decyzji inwestycyjnej. Do tego czasu zainteresowanie polityków tym projektem – nie
licząc kosztów funkcjonowania atomowej spółki, wyciąganych przy każdych wyborach – będzie
niewielkie.
Postawa polityków to powód do zaniepokojenia, bo realnie rzecz biorąc hasła o renegocjacji pakietu
klimatycznego UE, zwłaszcza po spodziewanym zawarciu globalnego porozumienia w Paryżu, można
schować między bajki. To oznacza, że Polska będzie musiała nadal ograniczać wykorzystanie węgla,
a nadal nie wiadomo, czy w zamian rozwijać miałaby się tylko energetyka odnawialna, czy także
atomowa, co istotnie zmienia kierunek potrzebnych inwestycji.
źródło: wysokienapiecie.pl
http://www.elektrownia-jadrowa.pl/
3