tutaj
Transkrypt
tutaj
MIECZYSŁAW HŁAWICZKA Co, w pierwszym momencie, przychodzi panu na myśl, gdy słyszy pan słowo: żubr? Spokój. Przede wszystkim spokój, potęga żubra. A także jego wzrok, sposób, w jaki patrzy człowiekowi w oczy. Pana związki z żubrami to tradycja rodzinna. Pierwszy kontakt z żubrami miałem jako 9-letni chłopak, gdy mój ojciec, leśniczy, dostał po wojnie nakaz pracy w Nadleśnictwie Pszczyna, w leśnictwie Jankowice, gdzie były żubry. Nigdy wcześniej żubrów nie widziałem i zrobiły one na mnie ogromne wrażenie. Nie było przecież wtedy powszechnie dostępnych zdjęć, nie miałem pojęcia, że to tak wielkie zwierzęta. Idąc na studia weterynaryjne nie planowałem jeszcze, że będę się nimi zajmował, ale zostałem w Pszczynie i już jako lekarz weterynarii dorywczo byłem proszony o pomoc przy żubrach, a od ponad 25 lat jestem już na stałe związany z rezerwatem. Czy trudna jest praca z żubrami? Bardzo pomaga mi to, że cała moja rodzina żyła żubrami, z ojcem często bywałem przy nich, podczas wakacji szkolnych pracowałem w rezerwacie i to że przez ponad 40 lat pracuję jako lekarz weterynarii. także z bydłem domowym. Różnica w opiece nad żubrami polega przede wszystkim na tym, że tu podstawą jest profilaktyka, bo leczenie jest możliwe tylko w wyjątkowych losowych wypadkach. Najważniejsze są: obserwacja stanu zdrowotnego, dobór właściwego żywienia, stworzenie im dobrych warunków, ewentualnie – jeśli jest to możliwe – zapobieganie walkom o prym w stadzie, niedopuszczanie do chowu wsobnego, regularne odrobaczania itp. Nie jestem sam w tych poczynaniach, pracuję wspólnie ze wspaniałymi ludźmi, całkowicie oddanymi temu pięknemu zwierzakowi. Lubię z żubrami przebywać, rozmawiać z nimi, wiem że mnie rozpoznają. Jeżeli spotkam całe stado poza paśnikami, w pierwszym momencie – pełna z ich strony mobilizacja do obrony, ale kiedy kilka razy się odezwę uspokajają się i przestają na mnie zwracać uwagę. Prawie do wszystkich mogę podejść, podrapać je (naturalnie przez ogrodzenie), niektóre się nawet o to dopominają. Ale trzeba umieć się zachować i czuć do nich respekt. Ma pan oprócz pracy ciekawe hobby – jest pan cenionym autorem wielu wspaniałych zdjęć przyrodniczych, oczywiście również żubrów. Fotografia zajmuje w pana życiu ważne miejsce? Bardzo lubię chodzić po lesie, w ciszy. To uspokaja. Robię zdjęcia tylko zwierzętom. Kiedyś fotografowałem także ludzi, ale zawsze ktoś miał jakieś zastrzeżenia: a to, że nieładnie wyszedł, albo staro, albo jeszcze coś... A zwierzyna takich zastrzeżeń nie ma. W chwili robienia zdjęcia nie zawsze wszystko się zauważa, dopiero podczas przeglądania i obróbki można dostrzec drobne ciekawe szczegóły, np. siedzące na zwierzaku ptaki żywiące się jego pasożytami bądź drut na rogach jelenia, pozostałość po wnyku, zwiastuny zbliżającego się porodu u krowy itp. Zdjęcia uważam za moje trofea ze spotkań ze zwierzętami. Ale nic nie dzieje się przypadkiem, udane zdjęcie wymaga cierpliwości. No cóż, bywa, że czekam wiele godzin w specjalnej „czatowni” i nic nie przychodzi... Jeśli na pięć–sześć „zasiadek” wyjdzie jedno zdjęcie, to już jest sukces! Najlepsze są zdjęcia zrobione okazyjnie, kiedy trafi się na jakąś niespodziewaną sytuację. Np. gdy podczas obserwacji byka – jelenia podczas rykowiska zobaczy się na jednej polanie pasące się zgodnie daniele, jelenie, dziki, żubry. To są wspaniałe przeżycia. Nie przetwarzam swoich zdjęć, nie zmieniam obrazu, nie robię fotomontaży, staram się pokazać życie w lesie tak jak ono naprawę wygląda. Przepiękne są również stare drzewa, no i najpiękniejsza pora roku w lesie – jesień.