biuletyn prawny tpw - Kancelarii Tomasik, Pakosiewicz, Groele
Transkrypt
biuletyn prawny tpw - Kancelarii Tomasik, Pakosiewicz, Groele
BIULETYN PRAWNY TPW NR 1/2011 Szanowni Państwo, W ostatnim czasie nasza kancelaria przeszła szereg zmian organizacyjnych, czego symbolem jest zmiana nazwy na TOMASIK, PAKOSIEWICZ I WSPÓLNICY. Jest to związane z odejściem z kancelarii mecenasa Wojciecha Chabasiewicza, który wybrał inną drogę rozwoju zawodowego. W gronie wspólników witamy natomiast radcę prawnego Jana Pakosiewicza, którego część z Państwa miała okazję poznać podczas jego wieloletniej pracy w Kancelarii. W tym miejscu chciałbym podziękować mecenasowi Pakosiewiczowi za przyjęcie propozycji współpracy. Zmiany w naszej kancelarii sięgają jednak znacznie dalej. Wprowadzamy nowy informatyczny system zarządzania, który usprawni pracę kancelarii. Pozyskaliśmy nowych pracowników, dzięki którym wzmocnione zostaną zespoły zajmujące się prawem podatkowym oraz prawem własności intelektualnej. Jedną z nowości, którą chcemy Państwa zainteresować, jest niniejszy biuletyn, w którego treści chcielibyśmy połączyć nasze dotychczasowe doświadczenie z prezentacją nowych rozwiązań praw- nych. Artykuły będą poruszać różnorodną tematykę, poczynając od przedstawienia aktualnych problemów praktyki gospodarczej, przez komentarz do orzeczeń sądowych, a skończywszy na nowych regulacjach. Naszym celem jest nie tylko opisywanie aktualnego stanu prawnego, lecz także poddawanie go krytycznej analizie oraz poszukiwanie mocnych i słabych stron poszczególnych rozwiązań. Chcieliśmy już teraz zapowiedzieć, iż kolejne wydanie biuletynu poświęcone będzie w całości nowym regulacjom hipoteki, choć także niniejszy numer biuletynu zawiera artykuł dotyczący tej tematyki. Zapraszam zatem do lektury, a także do odwiedzenia naszej nowej strony pod adresem www.tpw.net.pl. Mariusz Tomasik Spis treści Nasi autorzy 1. Administrator hipoteki 2. Roszczenia reprywatyzacyjne na drodze administracyjnej 3. Poświadczenie dziedziczenia – teoria i praktyka 4. Zasady zatrudniania cudzoziemców na terytorium Polski 5. Problem właściwej reprezentacji przy zawarciu umowy pomiędzy członkiem jednoosobowego zarządu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, a spółką komandytową, w której ta spółka z ograniczoną odpowiedzialnością jest jedynym komplementariuszem 6. Odliczanie podatku VAT na paliwo po zmianach w ustawie o VAT 7. Indywidualne interpretacje przepisów prawa 8. Prawa autorskie w Internecie – nowe oblicze konfliktu • • • • • • • • Jan Pakosiewicz Mariusz Tomasik Zofia Majzerowicz -Kowalska Agata Nocuń Mieszko Kuźma Elżbieta Łączak Marta Ruła Marcin Belon radca prawny, wspólnik adwokat, wspólnik adwokat, współpracownik aplikant adwokacki prawnik aplikant adwokacki prawnik prawnik stażysta TOMASIK, PAKOSIEWICZ I WSPÓLNICY SPÓŁKA KOMANDYTOWA ul. Sobieskiego 3/5, 31-136 Kraków tel. +48 12 631 07 90, fax +48 12 633 15 98 www.tpw.net.pl TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y 1 Administrator hipoteki Jan Pakosiewicz [email protected] W lutym 2011 r. wchodzą w życie przepisy wprowadzające do polskiego prawa nową instytucję – administratora hipoteki. Konstrukcja administratora zabezpieczeń w prawie polskim jest znana na gruncie ustawy o zastawie rejestrowym (administrator zastawu; do tej konstrukcji odwołuje się także ustawa o obligacjach). Konstrukcja ta stosowana jest na rozwiniętych rynkach finansowych (w krajach anglojęzycznych używa się nieraz określenia „security agent” lub „security trustee” 1). Agent zabezpieczeń to podmiot, na rzecz którego formalnie ustanowione jest zabezpieczenie (np. zastaw), jednakże wykonuje je on w interesie innych podmiotów, które są rzeczywistymi wierzycielami. Zastosowanie konstrukcji agenta zabezpieczeń ma szereg zalet, w tym możliwość monitorowania przedmiotu zabezpieczenia, ułatwienie procesu ustanawiania zabezpieczenia i wpisywania go do rejestrów publicznych, ułatwienia w transferze wierzytelności (brak konieczności dokonywania transferu samego zabezpieczenia), a także ułatwienie prowadzenia egzekucji z przedmiotu zabezpieczenia.2 Sama idea wprowadzenia administratora hipoteki wydaje się zatem godna pochwały. Administrator ten będzie przydatny we wszystkich przypadkach, gdy finansowanie udzielone jest przez wielu wierzycieli (w praktyce zwłaszcza przy emisji obligacji oraz przy kredytach udzielanych przez konsorcja bankowe). Jednakże kwestią osobną jest to, czy nowa regulacja jest na tyle przejrzysta i przemyślana, by umożliwić wykorzystanie wszystkich potencjalnych korzyści płynących z tej instytucji. Niestety nie ma tu miejsca na szczegółową analizę przepisów, jednak warto poruszyć parę kwestii. Przede wszystkim instytucja ta uregulowana jest w dwóch aktach prawnych, tj. w ramach regulacji dotyczących hipoteki oraz w ramach regulacji dotyczących obligacji. Przez to można zadać pytanie, czy chodzi w istocie o jakieś dwie odrębne instytucje – tym bardziej że przepis ustawy o obligacjach wyłącza stosowanie przepisów dotyczących administratora hipoteki zawartych w ustawie o księgach wieczystych i hipotece (art. 7 ust. 1b ustawy o obligacjach). Rzeczywiście, istnieje szereg rozbieżności. Przepisy w ustawie o hipotece przewidują bowiem konieczność oznaczenia przedsięwzięcia, celem którego udzielone jest finansowanie (art. 682 ust. 1 ustawy o księgach wieczystych i hipotece). Wydaje się jednak, że taka konstrukcja niepotrzebnie zawęża możliwość stosowania tej instytucji. Przepisy ustawy o obligacjach wyłączają powyższy wymóg (w przypadku emisji obligacji celem pozyskania środków płynnych na pokrycie kosztów bieżącej działalności trudno byłoby oznaczyć konkretne „przedsięwzięcie”). Przy emisji obligacji do administratora hipoteki stosować się będzie natomiast przepisy o banku-reprezentancie. Nie oznacza to wprawdzie, że administratorem hipoteki zabezpieczającej obligacje musi być bank, jednakże administratora obowiązywać będą przepisy zakazujące istnienia szeregu rodzajów powiązań z emitentem (art. 31 ust. 2 w zw. z art. 7 ust. 1a ustawy o obligacjach). W szczególności administratora hipoteki nie może wiązać z emitentem obligacji umowa o oferowanie papierów wartościowych. Ponadto w przypadku emisji obligacji, administrator hipoteki ustanowiony jest na mocy umowy z emitentem (dłużnikiem) (art. 7 ust. 1 a ustawy o obligacjach), a w pozostałych przypadkach – powoływany jest przez wierzycieli (art. 682 ust. 1 ustawy o księgach wieczystych i hipotece). Podsumowując, stwierdzić można jedno. Instytucja administratora hipoteki w założeniu ma odpowiadać na potrzeby życia gospodarczego – i ostatecznie to praktyka gospodarcza pokaże, w jakim zakresie omawiana regulacja odpowiada tym potrzebom. JAN PAKOSIEWICZ Radca prawny, wspólnik. Specjalizuje się między innymi w prawie spółek, prawie rynku kapitałowego, a także postępowaniu sądowym. 1 Por. za wielu P. R. Wood, Comparative Law of Security Interests and Title Finance, Sweet & Maxwell, 2007, s. 75 i nast. 2 Idem, s. 76-77; przy czym szereg innych aspektów tej instytucji uzależnione będzie od prawa właściwego dla zabezpieczenia oraz dla stosunku kredytowego, a także jurysdykcji, której podlega stosunek zabezpieczenia oraz stosunek kredytowy objęty zabezpieczeniem – co ma znaczenie w międzynarodowych emisjach obligacji i kredytach konsorcjalnych udzielonych przez banki z różnych krajów. Roszczenia reprywatyzacyjne na drodze administracyjnej W dniu 10 stycznia 2011 roku Naczelny Sąd Administracyjny podjął uchwałę (I OPS 3/10) w składzie siedmiu sędziów potwierdzającą, że § 5 rozporządzenia ministra rolnictwa i reform rolnych z 1 marca 1945 r. do dekretu PKWN z 6 września 1944 roku o przeprowadzeniu reformy rolnej może być podstawą dla wydawania decyzji administracyjnych w przedmiocie stwierdzenia czy dana nieruchomość podlegała reformie rolnej. Stanowisko to zgodne jest z dotychczasową linią orzecznictwa sądów administracyjnych potwierdzoną zresztą wcześniejszą uchwałą NSA z 5 czerwca 2006 roku. Uchwała z 2011 roku wprost odpowiada na oczekiwania ogromnej rzeszy byłych właścicieli, którzy na takie rozstrzygnięcie oczekiwali od 1 marca 2010 roku, kiedy to Trybunał Konstytucyjny (P 107/08) wydanym przez siebie 2 TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y Mariusz Tomasik [email protected] postanowieniem odmówił im prawa dochodzenia roszczeń w postępowaniu administracyjnym kierując do postępowań sądowych. Trwający ostatnie 20 lat proces jednostkowych reprywatyzacji opierał się głównie właśnie na występowaniu przez byłych właścicieli o wydanie decyzji ustalającej czy dana nieruchomość podlegała przejęciu na cele reformy rolnej. Wielu byłym właścicielom lub ich spadkobiercom udało się na drodze administracyjnej odzyskać rodzinne majątki albo precyzyjniej tą ich część, która nie podlegała reformie rolnej jak np. zespoły dworsko – parkowe, zakłady rzemieślnicze, nieruchomości miejskie. Nie jest to oczywiście reprywatyzacja sensu stricte, ale zawsze jakaś forma realizacji zasad sprawiedliwości i państwa prawnego. Wydając postanowienie w dniu 1 marca 2010 roku Trybunał Konstytucyjny zakwestionował tę drogę realizacji roszczeń byłych właścicieli. Nie pozbawił ich oczywiście prawa dochodzenia praw, ale skierował do postępowania sądowego, na drogę uzgodnienia ksiąg wieczystych, roszczeń windykacyjnych itp. Konsekwencje zastosowania drogi sądowej mogłyby być niekorzystne nie tylko dla stron, ale także dla samego Skarbu Państwa. Po pierwsze, droga postępowania sądowego jest bez porównania droższa, a wpis w tych sprawach z uwagi na wartość rynkową nieruchomości najczęściej oscylowałby w granicach maksymalnej jego wysokości 100.000 zł. Biorąc pod uwagę status majątkowy byłych właścicieli, którzy są podeszłego wieku i nierzadko osobami ubogimi (właśnie z uwagi na pozbawienie majątku i PRLowskie represje) to koszty stanowiłyby blokadę nie do przeskoczenia. Oczywiście istnieje możliwość zwolnienia od kosztów na etapie wpisu, ale nie zawsze instytucja zwolnienia od kosztów działa zgodnie ze swoim przeznaczeniem, a ponadto zwolnienie od kosztów nie eliminuje ryzyka poniesienia kosztów po przegraniu sprawy. Te zwiększone koszty dotknęłyby także Skarb Państwa. Po drugie, przeniesienie roszczeń reprywatyzacyjnych do sądu skutkowałoby koniecznością ustalenia na nowo zasad interpretacyjnych i nowej linii orzecznictwa. Oczywiście różne można mieć zastrzeżenia do postępowań administracyjnych, ale nie można odmówić tego, że przy pomocy Wojewódzkich Sądów Administracyjnych i Naczelnego Sądu Administracyjnego wykształciło się w miarę konsekwentne rozumienie przepisów dekretu o reformie rolnej i jego przepisów wyko- nawczych. Sądy mogłyby skorzystać z tych doświadczeń, jednakże założyć można, sądy indywidualnie i na nowo kształtowałyby stanowisko w tym zakresie. Po trzecie, w bardzo licznie prowadzonych obecnie postępowaniach cała praca byłaby stracona, gdyż wszystkie sprawy musiałby się rozpocząć na nowo i to przed sądem. Zresztą po wydaniu postanowienia Trybunału Konstytucyjnego wiele spraw zostało zawieszonych, a co gorsze wiele umorzonych i to nawet po złożeniu zapytania do Naczelnego Sądu Administracyjnego bez oczekiwania na odpowiedź. Obawy powyższe wydają się być nieaktualne na gruncie uchwały z dnia 10 stycznia 2011 roku, niemniej jednak należy poczekać do pisemnego uzasadnienia uchwały NSA, które mimo optymistycznej wymowy odpowiedzi może skorygować sposób jej rozumienia. Ponadto nie można także zapomnieć, że w dalszym ciągu istnieje postanowienie Trybunału Konstytucyjnego z dnia 1 marca 2010 roku wyrażające określone stanowisko. Co prawda NSA odmówił mocy wiążącej postanowieniu, a to z uwagi charakter orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w postaci postanowienia, może się jednak okazać, że stanowisko to znajdzie uwzględnienie w jakimś wyroku Trybunału Konstytucyjnego. W takim wypadku wątpliwości pojawią się na nowo. Dopóki nie będzie ustawy reprywatyzacyjnej (na którą szanse wydają się znikome) zawsze można spodziewać się kolejnego „zwrotu akcji”. Smutne jest to, że to kolejny dowód na to, że nie tylko ustawodawcy, ale także sądownictwu można zarzucić brak: konsekwencji w stosowaniu prawa, stabilności orzekania, jednolitego podejścia do tego samego zagadnienia prawnego. I usprawiedliwieniem dla tego nie może być autonomiczność i suwerenność poszczególnych sądów. MARIUSZ TOMASIK Adwokat i wspólnik. Specjalizuje się w prawie spółek i papierów wartościowych, prawie nieruchomości oraz postępowaniu sądowym. Poświadczenie dziedziczenia – teoria i praktyka W dniu 2 października 2008 roku weszła w życie nowelizacja ustawy prawo o notariacie oraz niektórych innych ustaw, w tym Kodeksu cywilnego i Kodeksu postępowania cywilnego. Ustawa ta wprowadziła do polskiego systemu prawa nową instytucję – alternatywę dla postępowania o stwierdzenie nabycia spadku – notarialne poświadczenie dziedziczenia. Założeniem projektu było uproszczenie i odformalizowanie postępowania spadkowego oraz odciążenie sądów. W czasach, gdy jesteśmy coraz bardziej mobilni, możliwość sporządzenia przez notariusza poświadczenia dziedziczenia staje się bardzo wygodne, zwłaszcza, że o ile sądowe stwierdzenia nabycia spadku może być dokonane wyłącznie w siedzibie sądu spadku (ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy), o tyle notarialne poświadczenie dziedziczenia może być dokonane przez dowolnie wybranego notariusza, w dowolnej miejscowości. Notariusz może sporządzić akt poświadczenia dziedziczenia zarówno w przypadku dziedziczenia ustawowego, jak i testamentowego (z wyłączeniem testamentów szczególnych). Nie obyło się jednak bez komplikacji – o ile nowelizacja ustawy weszła w życie 2 października 2008 roku, to prace nad utworzeniem ogólnopolskiego, elektronicznego rejestru aktów poświadczenia dziedziczenia trwały kilka miesięcy. Dlatego też faktyczna możliwość uzyskania notarialnego poświadczenia dziedziczenia możliwa jest od 1 marca 2009 roku. Notarialne poświadczenie dziedziczenia można uzyskać pod kilkoma warunkami: 1. Spadkobiercy nie mogą toczyć sporu co do spadku. Jeżeli pomiędzy spadkobiercami istnieje spór w tym przedmiocie, notariusz odmówi Zofia Majzerowicz-Kowalska [email protected] sporządzenia poświadczenia dziedziczenia, a wyłącznie właściwym w tej sprawie będzie sąd spadku. 2. Notariusz może sporządzić akt poświadczenia dziedziczenia wyłącznie na zgodne żądanie wszystkich osób, które mogą być brane pod uwagę jako spadkobiercy ustawowi i testamentowi. 3. Spadek musi być otwarty po 1 lipca 1984 roku (otwarcie następuje z chwilą śmierci spadkodawcy). Postępowanie przez notariuszem można podzielić na trzy etapy. Wszystkie trzy mają miejsce przed tym samym notariuszem, w tym samym dniu, po wcześniejszym ustaleniu dogodnego dla stron terminu. I tak pierwszy etap to sporządzenie protokołu dziedziczenia – konieczny jest udział wszystkich osób które mogą być brane pod uwagę jako spadkobiercy ustawowi i testamentowi. W protokole dziedziczenia notariusz zamieszcza zgodne żądanie tych osób poświadczenia dziedziczenia. Jeżeli spadkodawca pozostawił testament, notariusz odrębną czynnością TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y 3 dokona jego otwarcia i ogłoszenia. Drugim etapem jest sporządzenie aktu poświadczenia dziedziczenia – o ile oczywiście notariusz nie ma wątpliwości co do osób będących spadkobiercami i wysokości ich udziałów w spadku. Uzyskanie aktu poświadczenia dziedziczenia wymaga od nas uzyskania tych samych dokumentów, których wymagać będzie sąd spadku (odpis aktu zgonu spadkodawcy, odpisy aktów stanu cywilnego osób powołanych do spadku z ustawy oraz inne dokumenty mogące mieć wpływ na ustalenie praw do spadku). Trzecim etapem jest zarejestrowanie aktu poświadczenia dziedziczenia w elektronicznym rejestrze prowadzonym przez Krajową Radę Notarialną. Rejestr ma charakter publiczny i wszyscy mają do niego dostęp, ale będzie zawierał jedynie informacje o spadkodawcy, dacie i miejscu jego zgonu, a także o sporządzeniu aktu poświadczenia dziedziczenia przez określonego notariusza. Spadkobierca od notariusza otrzyma wypis aktu poświadczenia dziedziczenia, który jest podstawą do wykazywania jego praw do spadku, na równi z sądowym postanowieniem o stwierdzeniu nabycia spadku. Opisana powyżej procedura jest bardzo prosta i ma wiele zalet. Notariusz przygotuje dokumenty w ciągu kilku dni, ustali dogodny dla nas termin spotkania, podczas gdy postępowanie sądowe jest długotrwałe i na samo wyznaczenie terminu posiedzenia często czeka się kilka miesięcy. Warto pamiętać, że akt poświadczenia dziedziczenia może być sporządzony przez dowolnie wybranego notariusza, natomiast w przypadku postępowania sądowego – sądem właściwym dla postępowania spadkowego jest sąd ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy, co nierzadko wiąże się z podróżami na posiedzenia do innego miasta. Koszty uzyskania aktu poświadczenia dziedziczenia nie są również wygórowane, choć trochę wyższe niż 50 złotych opłaty sądowej od wniosku o stwierdzenie nabycia spadku (zgodnie z rozporządzeniem Ministra Sprawiedliwości w sprawie maksymalnych stawek taksy notarialnej, za sporządzenie aktu poświadczenia dziedziczenia ustawowego lub testamentowego, uzupełniającego aktu poświadczenia dziedziczenia w zakresie spadkobierców dziedziczących gospodarstwo rolne maksymalna stawka wynosi 50 złotych, za sporządzenie protokołu dziedziczenia maksymalna stawka wynosi 100 złotych, za sporządzenie protokołu otwarcia i ogłoszenia testamentu maksymalna stawka wynosi 50 złotych, a za sporządzenie zaświadczenia o powołaniu wykonawcy testamentu maksymalna stawka wynosi 30 złotych – plus koszt sporządzenia wypisów). Zyskujemy jednak swobodę wyboru notariusza, czasu i miejsca sporządzenia aktu poświadczenia dziedziczenia, co w dzisiejszych czasach dla wiecznie zapracowanych ludzi jest bezcenne. Znaczne przyspieszenie terminu uzyskania dokumentu poświadczającego nasze prawa do spadku może mieć ogromne znaczenie dla należytego zarządzania składnikami majątkowymi należącymi do spadku oraz ewentualnie do dokonywania planowanych transakcji obejmujących ten majątek. Skoro więc ustawodawca idzie nam na rękę, to warto ułatwić sobie życie i skorzystać z tej instytucji. ZOFIA MAJZEROWICZ-KOWALSKA Adwokat, współpracownik kancelarii Tomasik Pakosiewicz i Wspólnicy. Specjalizuje się w prawie spadkowym, prawie nieruchomości, a także postępowaniu sądowym. Zasady zatrudniania cudzoziemców na terytorium Polski Szereg zmian politycznych i gospodarczych przeprowadzonych w ostatnich latach doprowadziło do liberalizacji zasad zatrudniania cudzoziemców na polskim rynku pracy. Część z nich była wywołana koniecznością dostosowania przepisów do jednolitych norm obowiązujących kraje członkowskie Unii Europejskiej, pozostałe natomiast są wynikiem reakcji ustawodawcy na sytuację ekonomiczną w kraju i próby spełnienia oczekiwań polskich przedsiębiorców. Czy udało się jednak osiągnąć zamierzony cel? Cudzoziemcem, w myśl przepisów ustawy z dnia 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, jest każdy, kto nie posiada obywatelstwa polskiego. Co do zasady podstawą wykonywania pracy przez obcokrajowców na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej jest zezwolenie na pracę wydawane przez wojewodę. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na zakres pojęcia „wykonywanie pracy”, do którego ustawodawca zalicza nie tylko świadczenie pracy na podstawie stosunku pracy, stosunku służbowego, umowy o pracę nakładczą, innej pracy zarobkowej (wykonywanie pracy lub świadczenie usług na podstawie umów cywilnoprawnych, w tym umowy agencyjnej, umowy zlecenia, umowy o dzieło), ale również pełnienie funkcji w zarządach osób prawnych, które uzyskały wpis do rejestru przedsiębiorców (spółka z o.o. oraz spółka akcyjna) lub są spółkami kapitałowymi w organizacji. To ostatnie może mieć szczególne znaczenie przy ustalaniu składu zarządów spółek krajowych, które należą do międzynarodowych grup kapitałowych. W związku z wspomnianą powyżej tendencją do łagodzenia warunków przy zatrudnianiu cudzoziemców w Polsce, należy wskazać, że szereg kategorii obcokrajowców zostało zwolnionych z obowiązku posiadania zezwolenia na pracę. Dotyczy to przede wszystkim obywateli państw Unii Europejskiej i to bez względu na długość członkostwa w UE ich państw 4 TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y Agata Nocuń [email protected] macierzystych (warto podkreślić, że Polska nie zdecydowała się na wprowadzenie okresów przejściowych dla nowych członków UE tj. Rumunii i Bułgarii), obywateli Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Szwajcarii. Wśród zwolnionych z obowiązku posiadania zezwolenia na pracę są również osoby posiadające zezwolenie na osiedlenie się, status rezydenta długoterminowego WE, status uchodźcy, ochronę uzupełniającą, zgodę na pobyt tolerowany a także osoby zwolnione na podstawie odrębnych przepisów. Do tej ostatniej grupy, zaliczają się przede wszystkim obywateli Białorusi, Mołdowy, Gruzji, Federacji Rosyjskiej i Ukrainy. Zgodnie z przepisami rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 30 sierpnia 2006 r. i jego zmianami w sprawie wykonywania pracy przez cudzoziemców bez konieczności uzyskania zezwolenia na pracę, wskazani powyżej cudzoziemcy mogą podejmować krótkoterminową pracę (do sześciu miesięcy w ciągu kolejnych dwunastu miesięcy licząc od dnia pierwszego wjazdu do Polski) bez konieczności uzyskania pozwolenia. Jednak pracodawca, który zamierza zatrudnić cudzoziemców ze wskazanych powyżej krajów obowiązany jest wypełnić oświadczenie identyfikujące pracodawcę, pracownika, czas przewidywanego zatrudnienia oraz charakter wykonywanej pracy, a następnie złożyć je we właściwym dla siebie miejscowo Powiatowym Urzędzie Pracy. Takie oświadczenie stanowi podstawę do uzyskania w polskim konsulacie miejsca zamieszkania cudzoziemca wizy pobytowej uprawniającej do wykonywania pracy na terytorium RP. Należy jednak podkreślić, że przepisy ułatwiające zatrudnianie pracowników ze Wschodu zostały wprowadzone w ramach programu pilotażowego i początkowo miały obowiązywać jedynie do końca grudnia 2010 roku, jednak nowelizacja rozporządzenia z dnia 14 grudnia 2010 r. dopuszcza możliwość powierzenia wykonywania pracy cudzoziemcowi z ww. krajów w okresie nie przekraczającym 6 miesięcy w ciągu kolejnych 12 miesięcy licząc od pierwszego wjazdu do Polski. Zasadą jednak jest, jak już zostało to zasygnalizowane, wykonywanie pracy przez cudzoziemców na podstawie uzyskanego zezwolenia. Decyzję w tej sprawie wydaje właściwy miejscowo dla siedziby pracodawcy wojewoda. Istotne jest to, że z wnioskiem o wydanie takiego dokumentu występuje pracodawca, a nie cudzoziemiec. Procedura wydawania zezwolenia na pracę jest obecnie jednoetapowa, gdyż zrezygnowano z instytucji przyrzeczenie zezwolenia na pracę. Pracodawca ubiegający się o wydanie zezwolenia zobowiązany jest zapewnić cudzoziemcowi wynagrodzenie nie niższe od wynagrodzenia pracownika wykonującego pracę porównywalnego rodzaju lub na porównywalnym stanowisku. Przed wydaniem decyzji wojewoda zwraca się do starosty właściwego ze względu na siedzibę lub miejsce zamieszkania pracodawcy o informację o braku możliwości zaspokojenia potrzeb kadrowych w oparciu o rejestry bezrobotnych i poszukujących pracy lub o negatywnym wyni- ku rekrutacji organizowanej dla pracodawcy. Złożenie wniosku wiąże się z koniecznością uiszczenia przez pracodawcę odpowiedniej opłaty, która w zależności od charakteru i długości przewidywanej pracy wynosi od 50 do 200 zł. Wnioskodawca musi liczyć się również z tym, że wojewodzie przysługuje uprawnienie do wydania decyzji negatywnej, to jest odmawiającej wydania zezwolenia na pracę dla cudzoziemca, jeżeli zaistnieje jakakolwiek negatywna przesłanka do wydania zezwolenia. Zezwolenie wydawane jest na czas określony, nie dłuższy niż trzy lata i może być przedłużane. Pomimo iż celem ustawodawcy było niewątpliwie zliberalizowanie rynku pracy w zakresie zatrudniania cudzoziemców, wielość przepisów regulujących to zagadnienie oraz umiejscowienie ich w rozlicznych, często nie powiązanych ze sobą ustawach powoduje, że przedsiębiorcy rezygnują z tej formy zatrudnienia, nawet jeśli miałaby ona przynieść określone korzyści. Wskazuje to jednoznacznie na potrzebę reformy systemu zatrudniania cudzoziemców poprzez uproszczenie i odformalizowanie procedury. Przyczyni się to nie tylko do ożywienia gospodarki ale również do uelastycznienia rynku pracy. AGATA NOCUŃ Aplikant adwokacki. Specjalizuje się w prawie spółek i postępowaniu sądowym oraz prawach człowieka, w tym w szczególności prawie uchodźczym w Polsce. Problem właściwej reprezentacji przy zawarciu umowy pomiędzy członkiem jednoosobowego zarządu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, a spółką komandytową, w której ta spółka z ograniczoną odpowiedzialnością jest jedynym komplementariuszem. Celem niniejszego artykułu jest zwięzłe omówienie problemu, który często występuje w praktyce gospodarczej w związku z zastosowaniem bardziej złożonych struktur, takich jak połączenie spółki komandytowej ze spółką z ograniczoną odpowiedzialnością. Spółka komandytowa jest reprezentowana przez komplementariuszy (art. 117 KSH). W przypadku, gdy jedynym komplementariuszem w spółce komandytowej jest spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, mogą powstać wątpliwości co do właściwej reprezentacji w przypadku umów zawieranych przez członka jednoosobowego zarządu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością ze spółką komandytową, w której ta spółka z ograniczoną odpowiedzialnością jest jedynym komplementariuszem. W omawianej sytuacji spółka komandytowa będzie faktycznie reprezentowana przez zarząd spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.1 Jednak nasuwa się wątpliwość co do skuteczności zawarcia umowy przez członka jednoosobowego zarządu, bowiem za podmioty będące stronami takiej umowy będzie działała de facto ta sama osoba, a taka sytuacja nasuwa poważne wątpliwości na gruncie Kodeksu Cywilnego (art. 108 KC). Co prawda art. 108 KC wprost dotyczy działania pełnomocnika, jednakże od dawna istnieje pogląd, iż przepis ten co do zasady wyklucza wszelkie czynności zawarte „z samym sobą” przez każdego reprezentanta, a nie tylko pełnomocnika. Niezależnie od wszystkiego, w przypadku czynności „z samym sobą” może w zależności od stanu faktycznego pojawić się zarzut nadużycia uprawnień i działania sprzecznego z interesem podmiotu reprezentowanego. Wydaje się, że Kodeks Spółek Handlowych przewiduje dwie możliwości rozwiązania tego problemu. Mieszko Kuźma [email protected] Po pierwsze art. 210 § 1 KSH przewiduje możliwość reprezentowania spółki z ograniczoną odpowiedzialnością przy zawarciu umowy z członkiem jej zarządu przez radę nadzorczą lub przez pełnomocnika powołanego uchwałą zgromadzenia wspólników. Przy zastosowaniu wskazanego przepisu przez analogię, możliwe są dwie sytuacje: 1) w umowie z członkiem zarządu, spółkę z o.o. działającą w imieniu spółki komandytowej reprezentuje rada nadzorcza tej spółki z o.o.; lub 2) w umowie z członkiem zarządu, spółkę z o.o. działającą w imieniu spółki komandytowej reprezentuje pełnomocnik powołany uchwałą zgromadzenia wspólników spółki z o.o. Druga możliwość rozwiązania omawianego problemu jest następująca: komplementariuszowi będącemu spółką z o.o., przysługuje prawo ustanowienia pełnomocnika, który będzie reprezentował spółkę komandytową, w zakresie określonym w pełnomocnictwie. 2 Takie rozwiązanie daje możliwość członkowi jednoosobowego zarządu spółki z o.o., będącej jedynym komplementariuszem spółki komandytowej i działającej w imieniu tej spółki, do ustanowienia pełnomocnika dla spółki komandytowej, upoważ- TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y 5 nionego do zawierania w jej imieniu stosownych umów. Pozwoli to pełnomocnikowi działającemu w imieniu spółki komandytowej, zawrzeć umowę z członkiem jednoosobowego zarządu spółki z o.o., będącej jedynym komplementariuszem tej spółki komandytowej. Takie rozwiązanie ma ponadto tę zaletę, że komplementariusz działający w imieniu spółki komandytowej zawsze może ustanowić pełnomocnika na ogólnym zasadach, przez co nie jest konieczne sięganie przez analogię do przepisy art. 210 KSH, który mimo wszystko bezpośrednio reguluje inną sytuację. Na koniec warto zaznaczyć, że omawiany problem skłania do dyskusji nad potrzebą systemowego uregulowania kwestii „czynności z samym sobą” zdziałanych przez reprezentantów wszelkich podmiotów. MIESZKO KUŹMA Prawnik. Specjalizuje się w prawie spółek i prawie nieruchomości. 1 P. Pinior (w:) J.A. Strzępka (red.), Kodeks Spółek Handlowych. Komentarz. Orzecznictwo. Tom I, Warszawa 2005, str. 305. 2 M.R. Podświadek, „Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością jako komplementariusz w spółce komandytowej”, Przegląd Prawa Handlowego 2001, nr 10, str. 10. Odliczanie podatku VAT na paliwo po zmianach w ustawie o VAT Elżbieta Łączak [email protected] Przepisy ustawy o podatku od towarów i usług (VAT) nie nasuwają wątpliwości co do o możliwość pełnego odliczanie podatku VAT na zakup paliwa dla samochodów o masie całkowitej przekraczającej 3,5 tony. Do 31 grudnia 2010 roku odliczenie takie stosowało się również do samochodów o masie poniżej 3,5 tony, zarejestrowanych jako samochody ciężarowe ze względu na posiadanie tzw. kratki (miało to związek z orzeczeniem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie Magoora). Po zamianie przepisów ustawy, od dnia 1 stycznia 2011 roku posiadanie tzw. samochodu z kratką nie daje już automatycznie możliwości odliczenia VAT na paliwo. Z drugiej strony, ustawodawca pozostawił nam możliwość odliczenia VAT od samochodów o masie nieprzekraczającej 3,5 tony, jednakże po spełnieniu określonych przesłanek. Możliwość taką otwiera nam art. 4 ustawy z dnia 16 grudnia 2010 roku o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz ustawy o transporcie drogowym w związku z art. 3 ust. 1 i ust. 2 tej ustawy. Na wstępie trzeba też zaznaczyć, że omawiane przepisy mają charakter przejściowy i obowiązują do końca 2012 r. Po tej dacie wejdą w życie nowe zasady odliczania VAT na paliwo, uregulowane w samej ustawie o VAT (nowy art. 88a, który wejdzie w życie z dniem 1 stycznia 2013 r.). Niniejszy artykuł skupi się na przepisach obowiązujących w okresie przejściowym. Art. 4 noweli odsyła nas do art. 3 ust. 1 tejże ustawy, stanowiąc, że w odniesieniu do nabycia paliwa dla samochodów tam wskazanych nie będzie się stosowało odliczenie VAT. Warto jednak wskazać, że art. 3 ust. 2 noweli wymienia siedem kategorii pojazdów, których nabycie upoważnia nas do odliczenia pełnej kwoty VAT naliczonego. Są to m.in. wszystkie samochody typu van, typu pick-up1, ale również minibusy czy tzw. pojazdy specjalne. Zastanawiając się nad kupnem samochodu do firmy warto przeanalizować wszystkie parametry techniczne samochodu, rozpatrując je pod kątem spełniania warunków określonych w art. 3 ust.2 ustawy z dnia 16 grudnia 2010 r. Spełnienie wymagań dla pojazdów samochodowych określonych w art. 3 ust. 2 stwierdza się na podstawie dodatkowego badania technicznego przeprowadzonego przez okręgową stację kontroli pojazdów, potwierdzonego zaświadczeniem wydanym przez tę stację oraz dowodu rejestracyjnego pojazdu, zawierającego właściwą adnotację o spełnieniu tych wymagań. ELŻBIETA ŁĄCZAK Aplikant adwokacki. Specjalizuje się w prawie spółek, postępowaniu sądowym i prawie podatkowym. 1 S egment pick-upów jest jednym z najdynamiczniej rozwijających się w Polsce. Na rynku dostępnych jest obecnie 6 modeli: Mitsubishi L200, Ford Ranger, Nissan Navara, Ssangyong Actyon Sports, Toyota Hilux i Fiat Strada Indywidualne interpretacje przepisów prawa Artykuł niniejszy porusza kwestię niezwykle istotną z uwagi na ciągle zmieniające się, skomplikowane prawo oraz rozbieżności w stosowaniu prawa przez organy administracji. Konstrukcja indywidualnych interpretacji przepisów prawa ma chociaż po części wzmocnić pewność obrotu i ułatwić obywatelom (w tym zwłaszcza przedsiębiorcom) funkcjonowanie w gąszczu regulacji. W polskim systemie prawnym istnieją dwie autonomiczne regula- 6 TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y Marta Ruła [email protected] cje dotyczące procedury wydawania indywidualnych interpretacji przepisów prawa. Pierwsza z nich, będąca regulacją generalną, zawarta jest w art. 10 i 10a ustawy z 2 lipca 2004 r. o swobodzie działalności gospodarczej („u.s.d.g.”). Druga możliwość wynika z rozdziału 1a, działu II ustawy z 29 sierpnia 1997 r. – Ordynacja podatkowa („Ordynacja”) i ma charakter szczególny. Na gruncie u.s.d.g. wniosek o wydanie interpretacji może złożyć wyłącznie przedsiębiorca. Z kolei rozdział 1a Ordynacji nie wymienia bezpośrednio podmiotów legitymowanych do złożenia wniosku o wydanie indywidualnej interpretacji. Ustawodawca przyjął, iż dokonać tego może każdy zainteresowany. Zgodnie z doktryną zainteresowany to „osoba, która chce uzyskać interpretację przepisów prawa podatkowego w celu ułożenia swoich interesów w sferze prawa podatkowego”.1 Zarówno w u.s.d.g., jak i w Ordynacji pojawia się wymóg, aby osoba występująca o wydanie indywidualnej interpretacji działała w swojej indywidualnej sprawie. Powyższe sformułowanie oznacza, że uprawnionym jest wyłącznie ten, u którego ziścił się stan faktyczny przedstawiony we wniosku lub dopiero może się ziścić, wywołując tym samym skutki w sferze prawa. Ustawy odmiennie regulują właściwości organów uprawnionych do wydawania interpretacji. Art. 10 u.s.d.g. stanowi, iż przedsiębiorca składa wniosek do właściwego organu administracji publicznej lub państwowej jednostki organizacyjnej. W związku z brakiem precyzyjnego wskazania organu kompetentnego do rozpatrzenia sprawy, w literaturze domniemuje się właściwość organu pierwszej instancji uprawnionego do realizacji należności, której dotyczy wniosek.2 W zakresie zastosowania Ordynacji kompetencję do wydania interpretacji posiada co do zasady minister właściwy do spraw finansów publicznych, zaś w zakresie podatków i opłat lokalnych- samorządowe organy podatkowe pierwszej instancji. Właściwość miejscową ustala się według miejsca zamieszkania osoby fizycznej lub siedziby przedsiębiorcy w rozumieniu Kodeksu Cywilnego. Na gruncie u.s.d.g. interpretacje wydawane są w zakresie prawa daninowego oraz składek na ubezpieczenia społeczne lub zdrowotne. Z kolei w oparciu o ustawę- Ordynacja Podatkowa istnieje możliwość uzyskania interpretacji w zakresie przepisów prawa podatkowego. Postępowanie w sprawie wydania indywidualnej interpretacji wszczynane jest wyłącznie na wniosek. W przypadku interpretacji przepisów prawa podatkowego, wszelkie niezbędne informacje zamieszcza się w specjalnym formularzu. Nie ma on jednak zastosowania do indywidualnych interpretacji wydawanych, stosownie do swej właściwości, przez wójtów, burmistrzów, prezydentów miast oraz interpretacji w zakresie prawa daninowego. Wniosek o interpretację przepisów prawa podatkowego musi zawierać wyczerpujące przedstawienie zaistniałego stanu faktycznego lub zdarzenia przyszłego. Postępowanie w sprawie wydania interpretacji toczy się w oparciu o informacje zawarte przez zainteresowanego we wniosku. Organ podatkowy nie może prowadzić w tym zakresie postępowania dowodowego. Do przestawionego stanu faktycznego (zdarzenia przyszłego) wnioskodawca przyporządkowuje pytanie. Kolejnym obligatoryjnym elementem jest przedstawienie przez wnioskodawcę własnego stanowiska w sprawie oceny prawnej stanu faktycznego lub zdarzenia przyszłego. Wskazuje on, które przepisy prawne mają według niego zastosowanie i jak na ich podstawie ocenia sprawę. Wnioskodawca oświadcza również, iż elementy stanu faktycznego, które są objęte wnioskiem, w dniu jego złożenia, nie są przedmiotem toczącego się postępowania podatkowego, kontroli podatkowej lub postępowania kontrolnego organu kontroli skarbowej oraz że sprawa nie została w tym zakresie rozstrzygnięta, co do jej istoty, w decyzji lub w postanowieniu organu podatkowego lub organu kontroli skarbowej. Podobnie, jak w przypadku regulacji dotyczącej przepisów prawa podatkowego, wniosek przedsiębiorcy o interpretację wydawaną na gruncie u.s.d.g. może dotyczyć zaistniałego stanu faktycznego lub zdarzenia przyszłego. Wnioskodawca nie musi przedstawiać go jednak w sposób wyczerpujący. Istotne jest również zawarcie własnego stanowiska w sprawie. Ponadto we wniosku należy zawrzeć firmę przedsiębiorcy, oznaczenie siedziby i adresu albo miejsca zamieszkania i adresu przedsiębiorcy, NIP, numer w rejestrze przedsiębiorców KRS albo w Ewidencji Działalności Gospodarczej oraz adres do korespondencji w przypadku, gdy jest on inny niż adres siedziby albo adres zamieszkania przedsiębiorcy. Wniosek o wydanie indywidualnej interpretacji podlega opłacie administracyjnej w wysokości 40 złotych. Kwotę należy wpłacić w terminie 7 dnia od dnia złożenia wniosku. Interpretacja wydawana jest bez zbędnej zwłoki, nie później jednak niż w terminie 3 miesięcy (Ordynacja) lub 30 dni (u.s.d.g.) od otrzymania przez organ wniosku. W przypadku niewydania indywidualnej interpretacji w ciągu 3 miesięcy (30 dni), przyjmuje się fikcję prawną, iż w dniu następującym po dniu, w którym upłynął termin, wydano interpretację stwierdzającą prawidłowość stanowiska wnioskodawcy w pełnym zakresie. Jest to tzw. „milcząca interpretacja”. Brak jednoznacznego stanowiska dotyczącego charakteru prawnego indywidualnych interpretacji przepisów prawa podatkowego. Przyjmuje się, iż jest to czynność z zakresu administracji publicznej, niebędąca ani czynnością materialno- techniczną ani indywidualnym aktem administracyjnym. Należy zatem przyjąć, iż organ podatkowy wydaje zwykłe pismo, które nie można zakwalifikować ani jako decyzję ani postanowienie. Wydawanie indywidualnych interpretacji w oparciu o przepisy u.s.d.g. następuje w drodze decyzji administracyjnej od której przysługuje odwołanie a w konsekwencji skarga do sądu administracyjnego. Interpretacja zawiera wskazanie prawidłowego stanowiska w sprawie wraz z uzasadnieniem prawnym oraz pouczeniem o prawie wniesienia środka zaskarżenia. Ustawy odmiennie regulują kwestię mocy wiążącej wydanej interpretacji. W przypadku u.s.d.g. decyzja wiąże tylko organy administracji publicznej lub państwowe jednostki organizacyjne, nie jest natomiast wiążąca dla przedsiębiorcy. Wyłącznie od jego woli zależy czy zastosuje się do interpretacji. W sytuacji postąpienia zgodnie z treścią interpretacji, sprzecznie zaś z obowiązującym prawem, przedsiębiorca nie zostaje obciążony daninami publicznymi, sankcjami administracyjnymi, finansowymi lub karnymi. Z kolei interpretacja wydana w oparciu o przepisy Ordynacji nie wiąże ani wnioskodawcę ani organ podatkowy, który ją wydał. Nie oznacza to jednak, iż wydana przez Ministra Finansów interpretacja nie posiada praktycznego znaczenia. Wnioskodawca, który otrzymał indywidualną interpretację przepisów prawa podatkowego i postąpił zgodnie z jej treścią, podlega ochronie, o której mowa w art. 14k- 14m Ordynacji. Z uwagi na ramy niniejszego artykułu nie sposób omówić w tym miejscu poszczególnych aspektów ochrony, której podlega podatnik działający w zaufaniu do takiej interpretacji. Warto jednak wskazać, że najdalej idącą formą ochrony podatnika jest zwolnienie z obowiązku zapłaty podatku. MARTA RUŁA Prawnik, doktorantka w Katedrze Postępowania Administracyjnego Wydziału Prawa i Administracji UJ. Specjalizuje się w postępowaniu administracyjnym i sądowoadministracyjnym oraz prawie podatkowym. 1 B. Brzeziński, M. Kalinowski, A. Olesińska, M. Masternak, J. Orłowski, Ordynacja Podatkowa komentarz, Toruń 2007, s. 78. 2 Etel L., PUG 2009/11/21. TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y 7 Prawa autorskie w Internecie – nowe oblicze konfliktu Od chwili powstania Internetu problem naruszania praw własności intelektualnej, a w szczególności praw autorskich, nabrał rozmachu. Możliwość anonimowej (choćby pozornie) i nieograniczonej geograficznie wymiany plików, otworzyła swoistą puszkę Pandory, wyłączając rozpowszechnianie utworów, w szczególności muzycznych i filmowych, spod kontroli podmiotów uprawnionych. Sztandarowym przykładem tej nieskrępowanej wymiany były programy działające na zasadzie P2P (peer to peer, czyli w wolnym tłumaczeniu komputer do komputera), takie jak Kazaa, eMule czy też wspomagający taką wymianę serwis Napster. Po okresie chaosu i bezkrólewia nadszedł czas na odpowiedź tych, których prawa były naruszane. Stowarzyszenia autorów, organizacje zbiorowego zarządzania i ich konfederacje uruchomiły aparat prawny dążąc do powstrzymania fali naruszeń. Szerokim echem odbił się proces wytoczony przez amerykańskie firmy fonograficzne, zjednoczone pod sztandarem RIAA (Recording Industry of America), serwisowi internetowemu Napster, jako umożliwiającemu wyszukiwanie plików i ich pobieranie od innych internautów, a tym samym przyczyniającemu się do naruszania praw autorskich. Napster próbował bronić się, twierdząc, że on sam nie dopuszcza się łamania tychże praw, nie może też mieć świadomości co robią korzystający z niego internauci. Sąd nie przychylił się do tej argumentacji, uznając oczywistość charakteru serwisu i nakazał mu zmienić formę działalności. Obecnie Napster zajmuje się sprzedażą plików muzycznych. Wyrok ten pokazał, że internetowe piractwo nie jest bezkarne. Fala procesów wstrząsnęła siecią, a policyjne naloty akademikami. Jedno z nowszych, głośnych postępowań dotyczyło serwisu o wdzięcznej nazwie The Pirate Bay (zatoka piratów). Jest to wyrok o tyle znaczący, że orzeczono na jego mocy karę pozbawienia wolności dla twórców serwisu. Ostateczny wynik tego postępowania nie jest jeszcze znany, gdyż szwedzki sąd jest w trakcie rozpatrywania apelacji. Pasmo zwycięstw podmiotów, którym przysługiwały prawa autorskie, zdawało się nie mieć końca; zaczęto pozywać nawet osoby fizyczne. Działo się tak, dopóki antypiracka krucjata nie obrała sobie za cel naprawdę poważnych graczy. Pierwszym z nich był serwis Google Books, prowadzony przez informatycznego potentata, korporację, która stworzyła najpopularniejszą wyszukiwarkę w sieci. Serwis ten opierał się na skanowaniu i udostępnianiu tekstu książek za darmo. Stojąc na, zdawałoby się, straconej pozycji, Google postanowiło walczyć, wskazując na zmieniające się oblicze Internetu. Powołując się bowiem na jego rolę jako skarbnicy kultury, narzędzie służące nie tylko, jak dotąd, zaspokajaniu egoistycznych potrzeb poszczególnych jednostek, dążących do zaoszczędzenia pieniędzy na kupnie płyt czy kaset, lecz także zachowaniu dorobku kulturalnego ludzkości, korporacja swoją działalność postawiła na równi z biblioteką Aleksandryjską i biblioteką Kongresu. O ile twierdzenia te pewnie po części są nadmiernie pompatyczne i zbyt daleko idące, należy przyznać, że rzeczywiście w charakterze sieci coś drgnęło. Rozwinęły się portale społecznościowe, czy też projekt darmowej encyklopedii- Wikipedii. Sprawa Google zakończyła się remisem, bowiem podpisano ugodę. Na jej podstawie autorzy, których dzieła prezentowane były w serwisie, mogli zgłaszać się po wypłatę wynagrodzenia. Dotyczyło to twórców na całym świecie. Jednocześnie Google Books może kontynuować swoją działalność, choć z pewnymi ograniczeniami co do wielkości prezentowanych treści. Marcin Belon [email protected] Drugim olbrzymem, który stawił czoła roszczeniom dysponentów praw autorskich było YouTube, oferujące darmowy dostęp do plików wideo, umieszczanych na jego łamach przez internautów. Oczywiście dość szybko przerodził się on w przekaźnik pirackich treści. Po serii roszczeń podnoszonych w związku z tym stanem rzeczy, YouTube’owi narzucono współpracę z firmami wydawniczymi, doprowadzając go do zawierania umów licencyjnych oraz blokowanie wskazywanych filmów. Taki sposób zwalczania nielegalnych treści nie był wielkim wyrzeczeniem ze strony serwisu. Blokowane klipy umieszczane były za chwilę z innych kont. Kiedy jednak YouTube zorientował się, jak mocna jest jego pozycja, to on zaczął rozdawać karty. Pierwszą ofiarą była brytyjska organizacja Performing Rights Society. Wskazując na możliwość blokowania teledysków artystów w niej stowarzyszonych, YT zażądał zmiany warunków finansowych, na jakich oparta była współpraca tych dwóch podmiotów, w tym zmniejszenia należności z tytułu praw autorskich. Mając przed oczami wizję wykluczenia z jednego z bardziej znanych źródeł promocji, PRS zostało zmuszone do współpracy i z pozycji jednego z hegemonów spadło do pozycji niemalże petenta. Doszło do bezprecedensowej sytuacji – organizacja zarządzająca prawami autorskimi, musiała błagać serwis rozpowszechniający utwory do niej należące o łagodne traktowanie. Po powstrzymaniu pierwszej fali naporu, użytkownicy Internetu przeszli do kontrataku. Szwedzcy zwolennicy nieskrępowanego dostępu do dóbr kultury rozpoczęli ruch poparcia założycieli wyżej wspomnianego serwisu The Pirate Bay. Wkrótce przerodził się on w Partię Piratów, która obecnie liczy 40 tys. członków i odniosła sukces w postaci wprowadzenia dwóch posłów do Parlamentu Europejskiego, opowiadających się – co było do przewidzenia – za ograniczeniem praw autorskich. Nie poprzestając na metodach cywilizowanego oporu, bardziej krewcy internauci rozpoczęli walkę partyzancką, czego przykładem jest niedawny atak hackerów na serwery RIAA, w ramach operacji „Payback” (Odpłata). Rola i sposób wykonywania praw autorskich w społeczeństwie informacyjnym podlega coraz większej dyskusji. Wyżej opisany konflikt jest wyrazem niedostosowania regulacji prawnych do zmieniających się potrzeb. Jesteśmy świadkami ciekawych czasów, w których to dotychczasowy kształt niektórych instytucji społecznych zmienia się, co rzutuje chociażby na dziedzinę praw własności intelektualnej. Polecam Państwa uwadze i refleksji ten dotyczący nas wszystkich problem. MARCIN BELON Prawnik stażysta. Specjalizuje się w zagadnieniach prawa własności intelektualnej. ZASTRZEŻENIE: Treści zawarte w niniejszym biuletynie nie stanowią opinii prawnej ani podatkowej ani porady prawnej ani podatkowej, a wyłącznie bardzo ogólne omówienie wybranych zagadnień. W związku z tym kancelaria Tomasik, Pakosiewicz i Wspólnicy nie ponosi odpowiedzialności za żadne negatywne skutki wynikające z wykorzystania treści, poglądów i informacji zawartych w niniejszym biuletynie przez osoby trzecie. W przypadku zaistnienia potrzeby uzyskania opinii prawnej lub podatkowej lub porady prawnej lub podatkowej, prosimy o kontakt z kancelarią. 8 TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y