biuletyn prawny tpw - Kancelarii Tomasik, Pakosiewicz, Groele

Transkrypt

biuletyn prawny tpw - Kancelarii Tomasik, Pakosiewicz, Groele
BIULETYN PRAWNY TPW
NR 1/2011
Szanowni Państwo,
W ostatnim czasie nasza kancelaria przeszła szereg zmian organizacyjnych, czego symbolem jest zmiana nazwy na TOMASIK, PAKOSIEWICZ I WSPÓLNICY. Jest to związane z odejściem z kancelarii
mecenasa Wojciecha Chabasiewicza, który wybrał inną drogę rozwoju zawodowego. W gronie wspólników witamy natomiast radcę
prawnego Jana Pakosiewicza, którego część z Państwa miała okazję
poznać podczas jego wieloletniej pracy w Kancelarii. W tym miejscu
chciałbym podziękować mecenasowi Pakosiewiczowi za przyjęcie
propozycji współpracy.
Zmiany w naszej kancelarii sięgają jednak znacznie dalej. Wprowadzamy nowy informatyczny system zarządzania, który usprawni
pracę kancelarii. Pozyskaliśmy nowych pracowników, dzięki którym
wzmocnione zostaną zespoły zajmujące się prawem podatkowym
oraz prawem własności intelektualnej.
Jedną z nowości, którą chcemy Państwa zainteresować, jest niniejszy biuletyn, w którego treści chcielibyśmy połączyć nasze dotychczasowe doświadczenie z prezentacją nowych rozwiązań praw-
nych. Artykuły będą poruszać różnorodną tematykę, poczynając
od przedstawienia aktualnych problemów praktyki gospodarczej,
przez komentarz do orzeczeń sądowych, a skończywszy na nowych
regulacjach. Naszym celem jest nie tylko opisywanie aktualnego
stanu prawnego, lecz także poddawanie go krytycznej analizie oraz
poszukiwanie mocnych i słabych stron poszczególnych rozwiązań.
Chcieliśmy już teraz zapowiedzieć, iż kolejne wydanie biuletynu poświęcone będzie w całości nowym regulacjom hipoteki, choć
także niniejszy numer biuletynu zawiera artykuł dotyczący tej tematyki. Zapraszam zatem do lektury, a także do odwiedzenia naszej
nowej strony pod adresem www.tpw.net.pl.
Mariusz Tomasik
Spis treści
Nasi autorzy
1. Administrator hipoteki
2. Roszczenia reprywatyzacyjne na drodze administracyjnej
3. Poświadczenie dziedziczenia – teoria i praktyka
4. Zasady zatrudniania cudzoziemców na terytorium Polski
5. Problem właściwej reprezentacji przy zawarciu umowy pomiędzy
członkiem jednoosobowego zarządu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, a spółką komandytową, w której ta spółka z ograniczoną odpowiedzialnością jest jedynym komplementariuszem
6. Odliczanie podatku VAT na paliwo po zmianach w ustawie o VAT
7. Indywidualne interpretacje przepisów prawa
8. Prawa autorskie w Internecie – nowe oblicze konfliktu
•
•
•
•
•
•
•
•
Jan Pakosiewicz
Mariusz Tomasik
Zofia Majzerowicz
-Kowalska
Agata Nocuń
Mieszko Kuźma
Elżbieta Łączak
Marta Ruła Marcin Belon
radca prawny, wspólnik
adwokat, wspólnik
adwokat, współpracownik
aplikant adwokacki
prawnik
aplikant adwokacki
prawnik
prawnik stażysta
TOMASIK, PAKOSIEWICZ I WSPÓLNICY SPÓŁKA KOMANDYTOWA
ul. Sobieskiego 3/5, 31-136 Kraków
tel. +48 12 631 07 90, fax +48 12 633 15 98
www.tpw.net.pl
TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y
1
Administrator hipoteki
Jan Pakosiewicz
[email protected]
W lutym 2011 r. wchodzą w życie przepisy wprowadzające do polskiego prawa nową instytucję – administratora hipoteki. Konstrukcja
administratora zabezpieczeń w prawie polskim jest znana na gruncie
ustawy o zastawie rejestrowym (administrator zastawu; do tej konstrukcji
odwołuje się także ustawa o obligacjach). Konstrukcja ta stosowana jest
na rozwiniętych rynkach finansowych (w krajach anglojęzycznych używa
się nieraz określenia „security agent” lub „security trustee” 1). Agent zabezpieczeń to podmiot, na rzecz którego formalnie ustanowione jest zabezpieczenie (np. zastaw), jednakże wykonuje je on w interesie innych podmiotów, które są rzeczywistymi wierzycielami. Zastosowanie konstrukcji
agenta zabezpieczeń ma szereg zalet, w tym możliwość monitorowania
przedmiotu zabezpieczenia, ułatwienie procesu ustanawiania zabezpieczenia i wpisywania go do rejestrów publicznych, ułatwienia w transferze wierzytelności (brak konieczności dokonywania transferu samego
zabezpieczenia), a także ułatwienie prowadzenia egzekucji z przedmiotu zabezpieczenia.2 Sama idea wprowadzenia administratora hipoteki
wydaje się zatem godna pochwały. Administrator ten będzie przydatny
we wszystkich przypadkach, gdy finansowanie udzielone jest przez wielu
wierzycieli (w praktyce zwłaszcza przy emisji obligacji oraz przy kredytach
udzielanych przez konsorcja bankowe).
Jednakże kwestią osobną jest to, czy nowa regulacja jest na tyle
przejrzysta i przemyślana, by umożliwić wykorzystanie wszystkich potencjalnych korzyści płynących z tej instytucji. Niestety nie ma tu miejsca
na szczegółową analizę przepisów, jednak warto poruszyć parę kwestii.
Przede wszystkim instytucja ta uregulowana jest w dwóch aktach
prawnych, tj. w ramach regulacji dotyczących hipoteki oraz w ramach
regulacji dotyczących obligacji. Przez to można zadać pytanie, czy chodzi
w istocie o jakieś dwie odrębne instytucje – tym bardziej że przepis ustawy o obligacjach wyłącza stosowanie przepisów dotyczących administratora hipoteki zawartych w ustawie o księgach wieczystych i hipotece (art.
7 ust. 1b ustawy o obligacjach). Rzeczywiście, istnieje szereg rozbieżności.
Przepisy w ustawie o hipotece przewidują bowiem konieczność oznaczenia przedsięwzięcia, celem którego udzielone jest finansowanie (art. 682
ust. 1 ustawy o księgach wieczystych i hipotece). Wydaje się jednak, że
taka konstrukcja niepotrzebnie zawęża możliwość stosowania tej instytucji.
Przepisy ustawy o obligacjach wyłączają powyższy wymóg (w przypadku emisji obligacji celem pozyskania środków płynnych na pokrycie
kosztów bieżącej działalności trudno byłoby oznaczyć konkretne „przedsięwzięcie”). Przy emisji obligacji do administratora hipoteki stosować
się będzie natomiast przepisy o banku-reprezentancie. Nie oznacza
to wprawdzie, że administratorem hipoteki zabezpieczającej obligacje
musi być bank, jednakże administratora obowiązywać będą przepisy zakazujące istnienia szeregu rodzajów powiązań z emitentem (art. 31 ust. 2
w zw. z art. 7 ust. 1a ustawy o obligacjach). W szczególności administratora hipoteki nie może wiązać z emitentem obligacji umowa o oferowanie
papierów wartościowych. Ponadto w przypadku emisji obligacji, administrator hipoteki ustanowiony jest na mocy umowy z emitentem (dłużnikiem) (art. 7 ust. 1 a ustawy o obligacjach), a w pozostałych przypadkach
– powoływany jest przez wierzycieli (art. 682 ust. 1 ustawy o księgach
wieczystych i hipotece).
Podsumowując, stwierdzić można jedno. Instytucja administratora
hipoteki w założeniu ma odpowiadać na potrzeby życia gospodarczego
– i ostatecznie to praktyka gospodarcza pokaże, w jakim zakresie omawiana regulacja odpowiada tym potrzebom.
JAN PAKOSIEWICZ
Radca prawny, wspólnik. Specjalizuje się między innymi
w prawie spółek, prawie rynku kapitałowego, a także
postępowaniu sądowym.
1 Por. za wielu P. R. Wood, Comparative Law of Security Interests and Title Finance, Sweet & Maxwell, 2007, s. 75 i nast.
2 Idem, s. 76-77; przy czym szereg innych aspektów tej instytucji uzależnione będzie od prawa właściwego dla zabezpieczenia oraz dla
stosunku kredytowego, a także jurysdykcji, której podlega stosunek zabezpieczenia oraz stosunek kredytowy objęty zabezpieczeniem –
co ma znaczenie w międzynarodowych emisjach obligacji i kredytach konsorcjalnych udzielonych przez banki z różnych krajów.
Roszczenia reprywatyzacyjne na drodze administracyjnej
W dniu 10 stycznia 2011 roku Naczelny Sąd Administracyjny podjął
uchwałę (I OPS 3/10) w składzie siedmiu sędziów potwierdzającą, że § 5
rozporządzenia ministra rolnictwa i reform rolnych z 1 marca 1945 r. do dekretu PKWN z 6 września 1944 roku o przeprowadzeniu reformy rolnej może
być podstawą dla wydawania decyzji administracyjnych w przedmiocie
stwierdzenia czy dana nieruchomość podlegała reformie rolnej. Stanowisko
to zgodne jest z dotychczasową linią orzecznictwa sądów administracyjnych
potwierdzoną zresztą wcześniejszą uchwałą NSA z 5 czerwca 2006 roku.
Uchwała z 2011 roku wprost odpowiada na oczekiwania ogromnej rzeszy byłych właścicieli, którzy na takie rozstrzygnięcie oczekiwali od 1 marca
2010 roku, kiedy to Trybunał Konstytucyjny (P 107/08) wydanym przez siebie
2
TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y
Mariusz Tomasik
[email protected]
postanowieniem odmówił im prawa dochodzenia roszczeń w postępowaniu administracyjnym kierując do postępowań sądowych.
Trwający ostatnie 20 lat proces jednostkowych reprywatyzacji opierał
się głównie właśnie na występowaniu przez byłych właścicieli o wydanie
decyzji ustalającej czy dana nieruchomość podlegała przejęciu na cele reformy rolnej. Wielu byłym właścicielom lub ich spadkobiercom udało się
na drodze administracyjnej odzyskać rodzinne majątki albo precyzyjniej tą
ich część, która nie podlegała reformie rolnej jak np. zespoły dworsko – parkowe, zakłady rzemieślnicze, nieruchomości miejskie. Nie jest to oczywiście
reprywatyzacja sensu stricte, ale zawsze jakaś forma realizacji zasad sprawiedliwości i państwa prawnego. Wydając postanowienie w dniu 1 marca 2010
roku Trybunał Konstytucyjny zakwestionował tę drogę realizacji roszczeń
byłych właścicieli. Nie pozbawił ich oczywiście prawa dochodzenia praw,
ale skierował do postępowania sądowego, na drogę uzgodnienia ksiąg wieczystych, roszczeń windykacyjnych itp. Konsekwencje zastosowania drogi
sądowej mogłyby być niekorzystne nie tylko dla stron, ale także dla samego Skarbu Państwa. Po pierwsze, droga postępowania sądowego jest bez
porównania droższa, a wpis w tych sprawach z uwagi na wartość rynkową
nieruchomości najczęściej oscylowałby w granicach maksymalnej jego wysokości 100.000 zł. Biorąc pod uwagę status majątkowy byłych właścicieli,
którzy są podeszłego wieku i nierzadko osobami ubogimi (właśnie z uwagi
na pozbawienie majątku i PRLowskie represje) to koszty stanowiłyby blokadę nie do przeskoczenia. Oczywiście istnieje możliwość zwolnienia od kosztów na etapie wpisu, ale nie zawsze instytucja zwolnienia od kosztów działa
zgodnie ze swoim przeznaczeniem, a ponadto zwolnienie od kosztów nie
eliminuje ryzyka poniesienia kosztów po przegraniu sprawy. Te zwiększone
koszty dotknęłyby także Skarb Państwa. Po drugie, przeniesienie roszczeń reprywatyzacyjnych do sądu skutkowałoby koniecznością ustalenia na nowo
zasad interpretacyjnych i nowej linii orzecznictwa. Oczywiście różne można mieć zastrzeżenia do postępowań administracyjnych, ale nie można
odmówić tego, że przy pomocy Wojewódzkich Sądów Administracyjnych
i Naczelnego Sądu Administracyjnego wykształciło się w miarę konsekwentne rozumienie przepisów dekretu o reformie rolnej i jego przepisów wyko-
nawczych. Sądy mogłyby skorzystać z tych doświadczeń, jednakże założyć
można, sądy indywidualnie i na nowo kształtowałyby stanowisko w tym zakresie. Po trzecie, w bardzo licznie prowadzonych obecnie postępowaniach
cała praca byłaby stracona, gdyż wszystkie sprawy musiałby się rozpocząć
na nowo i to przed sądem. Zresztą po wydaniu postanowienia Trybunału
Konstytucyjnego wiele spraw zostało zawieszonych, a co gorsze wiele umorzonych i to nawet po złożeniu zapytania do Naczelnego Sądu Administracyjnego bez oczekiwania na odpowiedź.
Obawy powyższe wydają się być nieaktualne na gruncie uchwały
z dnia 10 stycznia 2011 roku, niemniej jednak należy poczekać do pisemnego uzasadnienia uchwały NSA, które mimo optymistycznej wymowy
odpowiedzi może skorygować sposób jej rozumienia. Ponadto nie można
także zapomnieć, że w dalszym ciągu istnieje postanowienie Trybunału
Konstytucyjnego z dnia 1 marca 2010 roku wyrażające określone stanowisko. Co prawda NSA odmówił mocy wiążącej postanowieniu, a to z uwagi
charakter orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w postaci postanowienia,
może się jednak okazać, że stanowisko to znajdzie uwzględnienie w jakimś
wyroku Trybunału Konstytucyjnego. W takim wypadku wątpliwości pojawią
się na nowo. Dopóki nie będzie ustawy reprywatyzacyjnej (na którą szanse
wydają się znikome) zawsze można spodziewać się kolejnego „zwrotu akcji”.
Smutne jest to, że to kolejny dowód na to, że nie tylko ustawodawcy,
ale także sądownictwu można zarzucić brak: konsekwencji w stosowaniu
prawa, stabilności orzekania, jednolitego podejścia do tego samego zagadnienia prawnego. I usprawiedliwieniem dla tego nie może być autonomiczność i suwerenność poszczególnych sądów.
MARIUSZ TOMASIK
Adwokat i wspólnik. Specjalizuje się w prawie spółek
i papierów wartościowych, prawie nieruchomości oraz
postępowaniu sądowym.
Poświadczenie dziedziczenia – teoria i praktyka
W dniu 2 października 2008 roku weszła w życie nowelizacja ustawy
prawo o notariacie oraz niektórych innych ustaw, w tym Kodeksu cywilnego i Kodeksu postępowania cywilnego. Ustawa ta wprowadziła do polskiego systemu prawa nową instytucję – alternatywę dla postępowania
o stwierdzenie nabycia spadku – notarialne poświadczenie dziedziczenia.
Założeniem projektu było uproszczenie i odformalizowanie postępowania
spadkowego oraz odciążenie sądów. W czasach, gdy jesteśmy coraz bardziej mobilni, możliwość sporządzenia przez notariusza poświadczenia
dziedziczenia staje się bardzo wygodne, zwłaszcza, że o ile sądowe stwierdzenia nabycia spadku może być dokonane wyłącznie w siedzibie sądu
spadku (ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy), o tyle notarialne
poświadczenie dziedziczenia może być dokonane przez dowolnie wybranego notariusza, w dowolnej miejscowości. Notariusz może sporządzić akt
poświadczenia dziedziczenia zarówno w przypadku dziedziczenia ustawowego, jak i testamentowego (z wyłączeniem testamentów szczególnych).
Nie obyło się jednak bez komplikacji – o ile nowelizacja ustawy weszła
w życie 2 października 2008 roku, to prace nad utworzeniem ogólnopolskiego, elektronicznego rejestru aktów poświadczenia dziedziczenia trwały
kilka miesięcy. Dlatego też faktyczna możliwość uzyskania notarialnego poświadczenia dziedziczenia możliwa jest od 1 marca 2009 roku.
Notarialne poświadczenie dziedziczenia można uzyskać pod kilkoma
warunkami:
1. Spadkobiercy nie mogą toczyć sporu co do spadku. Jeżeli pomiędzy
spadkobiercami istnieje spór w tym przedmiocie, notariusz odmówi
Zofia Majzerowicz-Kowalska
[email protected]
sporządzenia poświadczenia dziedziczenia, a wyłącznie właściwym w tej
sprawie będzie sąd spadku.
2. Notariusz może sporządzić akt poświadczenia dziedziczenia wyłącznie
na zgodne żądanie wszystkich osób, które mogą być brane pod uwagę
jako spadkobiercy ustawowi i testamentowi.
3. Spadek musi być otwarty po 1 lipca 1984 roku (otwarcie następuje
z chwilą śmierci spadkodawcy).
Postępowanie przez notariuszem można podzielić na trzy etapy.
Wszystkie trzy mają miejsce przed tym samym notariuszem, w tym samym
dniu, po wcześniejszym ustaleniu dogodnego dla stron terminu.
I tak pierwszy etap to sporządzenie protokołu dziedziczenia – konieczny jest udział wszystkich osób które mogą być brane pod uwagę jako
spadkobiercy ustawowi i testamentowi. W protokole dziedziczenia notariusz zamieszcza zgodne żądanie tych osób poświadczenia dziedziczenia.
Jeżeli spadkodawca pozostawił testament, notariusz odrębną czynnością
TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y
3
dokona jego otwarcia i ogłoszenia.
Drugim etapem jest sporządzenie aktu poświadczenia dziedziczenia
– o ile oczywiście notariusz nie ma wątpliwości co do osób będących spadkobiercami i wysokości ich udziałów w spadku. Uzyskanie aktu poświadczenia dziedziczenia wymaga od nas uzyskania tych samych dokumentów,
których wymagać będzie sąd spadku (odpis aktu zgonu spadkodawcy,
odpisy aktów stanu cywilnego osób powołanych do spadku z ustawy oraz
inne dokumenty mogące mieć wpływ na ustalenie praw do spadku).
Trzecim etapem jest zarejestrowanie aktu poświadczenia dziedziczenia w elektronicznym rejestrze prowadzonym przez Krajową Radę Notarialną. Rejestr ma charakter publiczny i wszyscy mają do niego dostęp, ale
będzie zawierał jedynie informacje o spadkodawcy, dacie i miejscu jego
zgonu, a także o sporządzeniu aktu poświadczenia dziedziczenia przez
określonego notariusza.
Spadkobierca od notariusza otrzyma wypis aktu poświadczenia dziedziczenia, który jest podstawą do wykazywania jego praw do spadku,
na równi z sądowym postanowieniem o stwierdzeniu nabycia spadku.
Opisana powyżej procedura jest bardzo prosta i ma wiele zalet. Notariusz przygotuje dokumenty w ciągu kilku dni, ustali dogodny dla nas
termin spotkania, podczas gdy postępowanie sądowe jest długotrwałe
i na samo wyznaczenie terminu posiedzenia często czeka się kilka miesięcy.
Warto pamiętać, że akt poświadczenia dziedziczenia może być sporządzony przez dowolnie wybranego notariusza, natomiast w przypadku
postępowania sądowego – sądem właściwym dla postępowania spadkowego jest sąd ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy, co nierzadko
wiąże się z podróżami na posiedzenia do innego miasta.
Koszty uzyskania aktu poświadczenia dziedziczenia nie są również
wygórowane, choć trochę wyższe niż 50 złotych opłaty sądowej od wniosku o stwierdzenie nabycia spadku (zgodnie z rozporządzeniem Ministra
Sprawiedliwości w sprawie maksymalnych stawek taksy notarialnej, za sporządzenie aktu poświadczenia dziedziczenia ustawowego lub testamentowego, uzupełniającego aktu poświadczenia dziedziczenia w zakresie
spadkobierców dziedziczących gospodarstwo rolne maksymalna stawka
wynosi 50 złotych, za sporządzenie protokołu dziedziczenia maksymalna
stawka wynosi 100 złotych, za sporządzenie protokołu otwarcia i ogłoszenia testamentu maksymalna stawka wynosi 50 złotych, a za sporządzenie
zaświadczenia o powołaniu wykonawcy testamentu maksymalna stawka
wynosi 30 złotych – plus koszt sporządzenia wypisów). Zyskujemy jednak
swobodę wyboru notariusza, czasu i miejsca sporządzenia aktu poświadczenia dziedziczenia, co w dzisiejszych czasach dla wiecznie zapracowanych ludzi jest bezcenne. Znaczne przyspieszenie terminu uzyskania dokumentu poświadczającego nasze prawa do spadku może mieć ogromne
znaczenie dla należytego zarządzania składnikami majątkowymi należącymi do spadku oraz ewentualnie do dokonywania planowanych transakcji
obejmujących ten majątek. Skoro więc ustawodawca idzie nam na rękę,
to warto ułatwić sobie życie i skorzystać z tej instytucji.
ZOFIA MAJZEROWICZ-KOWALSKA
Adwokat, współpracownik kancelarii Tomasik Pakosiewicz
i Wspólnicy. Specjalizuje się w prawie spadkowym, prawie
nieruchomości, a także postępowaniu sądowym.
Zasady zatrudniania cudzoziemców na terytorium Polski
Szereg zmian politycznych i gospodarczych przeprowadzonych
w ostatnich latach doprowadziło do liberalizacji zasad zatrudniania
cudzoziemców na polskim rynku pracy. Część z nich była wywołana
koniecznością dostosowania przepisów do jednolitych norm obowiązujących kraje członkowskie Unii Europejskiej, pozostałe natomiast są
wynikiem reakcji ustawodawcy na sytuację ekonomiczną w kraju i próby spełnienia oczekiwań polskich przedsiębiorców. Czy udało się jednak
osiągnąć zamierzony cel?
Cudzoziemcem, w myśl przepisów ustawy z dnia 20 kwietnia 2004 r.
o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, jest każdy, kto nie posiada obywatelstwa polskiego. Co do zasady podstawą wykonywania
pracy przez obcokrajowców na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej jest
zezwolenie na pracę wydawane przez wojewodę. Warto w tym miejscu
zwrócić uwagę na zakres pojęcia „wykonywanie pracy”, do którego ustawodawca zalicza nie tylko świadczenie pracy na podstawie stosunku pracy, stosunku służbowego, umowy o pracę nakładczą, innej pracy zarobkowej (wykonywanie pracy lub świadczenie usług na podstawie umów
cywilnoprawnych, w tym umowy agencyjnej, umowy zlecenia, umowy
o dzieło), ale również pełnienie funkcji w zarządach osób prawnych, które
uzyskały wpis do rejestru przedsiębiorców (spółka z o.o. oraz spółka akcyjna) lub są spółkami kapitałowymi w organizacji. To ostatnie może mieć
szczególne znaczenie przy ustalaniu składu zarządów spółek krajowych,
które należą do międzynarodowych grup kapitałowych.
W związku z wspomnianą powyżej tendencją do łagodzenia warunków przy zatrudnianiu cudzoziemców w Polsce, należy wskazać, że szereg
kategorii obcokrajowców zostało zwolnionych z obowiązku posiadania
zezwolenia na pracę. Dotyczy to przede wszystkim obywateli państw Unii
Europejskiej i to bez względu na długość członkostwa w UE ich państw
4
TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y
Agata Nocuń
[email protected]
macierzystych (warto podkreślić, że Polska nie zdecydowała się na wprowadzenie okresów przejściowych dla nowych członków UE tj. Rumunii
i Bułgarii), obywateli Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Szwajcarii. Wśród zwolnionych z obowiązku posiadania zezwolenia na pracę są
również osoby posiadające zezwolenie na osiedlenie się, status rezydenta
długoterminowego WE, status uchodźcy, ochronę uzupełniającą, zgodę
na pobyt tolerowany a także osoby zwolnione na podstawie odrębnych
przepisów. Do tej ostatniej grupy, zaliczają się przede wszystkim obywateli Białorusi, Mołdowy, Gruzji, Federacji Rosyjskiej i Ukrainy. Zgodnie
z przepisami rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia
30 sierpnia 2006 r. i jego zmianami w sprawie wykonywania pracy przez
cudzoziemców bez konieczności uzyskania zezwolenia na pracę, wskazani powyżej cudzoziemcy mogą podejmować krótkoterminową pracę
(do sześciu miesięcy w ciągu kolejnych dwunastu miesięcy licząc od dnia
pierwszego wjazdu do Polski) bez konieczności uzyskania pozwolenia.
Jednak pracodawca, który zamierza zatrudnić cudzoziemców ze wskazanych powyżej krajów obowiązany jest wypełnić oświadczenie identyfikujące pracodawcę, pracownika, czas przewidywanego zatrudnienia
oraz charakter wykonywanej pracy, a następnie złożyć je we właściwym
dla siebie miejscowo Powiatowym Urzędzie Pracy. Takie oświadczenie
stanowi podstawę do uzyskania w polskim konsulacie miejsca zamieszkania cudzoziemca wizy pobytowej uprawniającej do wykonywania
pracy na terytorium RP. Należy jednak podkreślić, że przepisy ułatwiające zatrudnianie pracowników ze Wschodu zostały wprowadzone w ramach programu pilotażowego i początkowo miały obowiązywać jedynie
do końca grudnia 2010 roku, jednak nowelizacja rozporządzenia z dnia 14
grudnia 2010 r. dopuszcza możliwość powierzenia wykonywania pracy
cudzoziemcowi z ww. krajów w okresie nie przekraczającym 6 miesięcy
w ciągu kolejnych 12 miesięcy licząc od pierwszego wjazdu do Polski.
Zasadą jednak jest, jak już zostało to zasygnalizowane, wykonywanie
pracy przez cudzoziemców na podstawie uzyskanego zezwolenia. Decyzję w tej sprawie wydaje właściwy miejscowo dla siedziby pracodawcy
wojewoda. Istotne jest to, że z wnioskiem o wydanie takiego dokumentu występuje pracodawca, a nie cudzoziemiec. Procedura wydawania
zezwolenia na pracę jest obecnie jednoetapowa, gdyż zrezygnowano
z instytucji przyrzeczenie zezwolenia na pracę. Pracodawca ubiegający
się o wydanie zezwolenia zobowiązany jest zapewnić cudzoziemcowi
wynagrodzenie nie niższe od wynagrodzenia pracownika wykonującego pracę porównywalnego rodzaju lub na porównywalnym stanowisku.
Przed wydaniem decyzji wojewoda zwraca się do starosty właściwego
ze względu na siedzibę lub miejsce zamieszkania pracodawcy o informację o braku możliwości zaspokojenia potrzeb kadrowych w oparciu
o rejestry bezrobotnych i poszukujących pracy lub o negatywnym wyni-
ku rekrutacji organizowanej dla pracodawcy. Złożenie wniosku wiąże się
z koniecznością uiszczenia przez pracodawcę odpowiedniej opłaty, która
w zależności od charakteru i długości przewidywanej pracy wynosi od 50
do 200 zł. Wnioskodawca musi liczyć się również z tym, że wojewodzie
przysługuje uprawnienie do wydania decyzji negatywnej, to jest odmawiającej wydania zezwolenia na pracę dla cudzoziemca, jeżeli zaistnieje
jakakolwiek negatywna przesłanka do wydania zezwolenia. Zezwolenie
wydawane jest na czas określony, nie dłuższy niż trzy lata i może być przedłużane.
Pomimo iż celem ustawodawcy było niewątpliwie zliberalizowanie
rynku pracy w zakresie zatrudniania cudzoziemców, wielość przepisów
regulujących to zagadnienie oraz umiejscowienie ich w rozlicznych, często nie powiązanych ze sobą ustawach powoduje, że przedsiębiorcy rezygnują z tej formy zatrudnienia, nawet jeśli miałaby ona przynieść określone korzyści. Wskazuje to jednoznacznie na potrzebę reformy systemu
zatrudniania cudzoziemców poprzez uproszczenie i odformalizowanie
procedury. Przyczyni się to nie tylko do ożywienia gospodarki ale również
do uelastycznienia rynku pracy.
AGATA NOCUŃ
Aplikant adwokacki. Specjalizuje się w prawie spółek
i postępowaniu sądowym oraz prawach człowieka, w tym
w szczególności prawie uchodźczym w Polsce.
Problem właściwej reprezentacji przy zawarciu umowy pomiędzy członkiem jednoosobowego zarządu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, a spółką komandytową, w której ta spółka z ograniczoną odpowiedzialnością jest jedynym komplementariuszem.
Celem niniejszego artykułu jest zwięzłe omówienie problemu, który
często występuje w praktyce gospodarczej w związku z zastosowaniem
bardziej złożonych struktur, takich jak połączenie spółki komandytowej
ze spółką z ograniczoną odpowiedzialnością.
Spółka komandytowa jest reprezentowana przez komplementariuszy
(art. 117 KSH). W przypadku, gdy jedynym komplementariuszem w spółce komandytowej jest spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, mogą
powstać wątpliwości co do właściwej reprezentacji w przypadku umów
zawieranych przez członka jednoosobowego zarządu spółki z ograniczoną
odpowiedzialnością ze spółką komandytową, w której ta spółka z ograniczoną odpowiedzialnością jest jedynym komplementariuszem.
W omawianej sytuacji spółka komandytowa będzie faktycznie reprezentowana przez zarząd spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.1 Jednak
nasuwa się wątpliwość co do skuteczności zawarcia umowy przez członka
jednoosobowego zarządu, bowiem za podmioty będące stronami takiej
umowy będzie działała de facto ta sama osoba, a taka sytuacja nasuwa poważne wątpliwości na gruncie Kodeksu Cywilnego (art. 108 KC). Co prawda
art. 108 KC wprost dotyczy działania pełnomocnika, jednakże od dawna
istnieje pogląd, iż przepis ten co do zasady wyklucza wszelkie czynności
zawarte „z samym sobą” przez każdego reprezentanta, a nie tylko pełnomocnika. Niezależnie od wszystkiego, w przypadku czynności „z samym
sobą” może w zależności od stanu faktycznego pojawić się zarzut nadużycia uprawnień i działania sprzecznego z interesem podmiotu reprezentowanego.
Wydaje się, że Kodeks Spółek Handlowych przewiduje dwie możliwości rozwiązania tego problemu.
Mieszko Kuźma
[email protected]
Po pierwsze art. 210 § 1 KSH przewiduje możliwość reprezentowania
spółki z ograniczoną odpowiedzialnością przy zawarciu umowy z członkiem jej zarządu przez radę nadzorczą lub przez pełnomocnika powołanego uchwałą zgromadzenia wspólników.
Przy zastosowaniu wskazanego przepisu przez analogię, możliwe są
dwie sytuacje:
1) w umowie z członkiem zarządu, spółkę z o.o. działającą w imieniu spółki
komandytowej reprezentuje rada nadzorcza tej spółki z o.o.; lub
2) w umowie z członkiem zarządu, spółkę z o.o. działającą w imieniu spółki
komandytowej reprezentuje pełnomocnik powołany uchwałą zgromadzenia wspólników spółki z o.o.
Druga możliwość rozwiązania omawianego problemu jest następująca: komplementariuszowi będącemu spółką z o.o., przysługuje prawo
ustanowienia pełnomocnika, który będzie reprezentował spółkę komandytową, w zakresie określonym w pełnomocnictwie. 2 Takie rozwiązanie daje
możliwość członkowi jednoosobowego zarządu spółki z o.o., będącej jedynym komplementariuszem spółki komandytowej i działającej w imieniu tej
spółki, do ustanowienia pełnomocnika dla spółki komandytowej, upoważ-
TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y
5
nionego do zawierania w jej imieniu stosownych umów. Pozwoli to pełnomocnikowi działającemu w imieniu spółki komandytowej, zawrzeć umowę
z członkiem jednoosobowego zarządu spółki z o.o., będącej jedynym komplementariuszem tej spółki komandytowej. Takie rozwiązanie ma ponadto
tę zaletę, że komplementariusz działający w imieniu spółki komandytowej
zawsze może ustanowić pełnomocnika na ogólnym zasadach, przez co nie
jest konieczne sięganie przez analogię do przepisy art. 210 KSH, który mimo
wszystko bezpośrednio reguluje inną sytuację.
Na koniec warto zaznaczyć, że omawiany problem skłania do dyskusji nad potrzebą systemowego uregulowania kwestii „czynności z samym
sobą” zdziałanych przez reprezentantów wszelkich podmiotów.
MIESZKO KUŹMA
Prawnik. Specjalizuje się w prawie spółek i prawie
nieruchomości.
1 P. Pinior (w:) J.A. Strzępka (red.), Kodeks Spółek Handlowych. Komentarz. Orzecznictwo. Tom I, Warszawa 2005, str. 305.
2 M.R. Podświadek, „Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością jako komplementariusz w spółce komandytowej”, Przegląd Prawa Handlowego 2001, nr 10, str. 10.
Odliczanie podatku VAT na paliwo po zmianach w ustawie o VAT
Elżbieta Łączak
[email protected]
Przepisy ustawy o podatku od towarów i usług (VAT) nie nasuwają
wątpliwości co do o możliwość pełnego odliczanie podatku VAT na zakup
paliwa dla samochodów o masie całkowitej przekraczającej 3,5 tony. Do 31
grudnia 2010 roku odliczenie takie stosowało się również do samochodów
o masie poniżej 3,5 tony, zarejestrowanych jako samochody ciężarowe
ze względu na posiadanie tzw. kratki (miało to związek z orzeczeniem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie Magoora).
Po zamianie przepisów ustawy, od dnia 1 stycznia 2011 roku posiadanie tzw. samochodu z kratką nie daje już automatycznie możliwości
odliczenia VAT na paliwo. Z drugiej strony, ustawodawca pozostawił nam
możliwość odliczenia VAT od samochodów o masie nieprzekraczającej 3,5
tony, jednakże po spełnieniu określonych przesłanek.
Możliwość taką otwiera nam art. 4 ustawy z dnia 16 grudnia 2010
roku o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz ustawy o transporcie drogowym w związku z art. 3 ust. 1 i ust. 2 tej ustawy. Na wstępie
trzeba też zaznaczyć, że omawiane przepisy mają charakter przejściowy
i obowiązują do końca 2012 r. Po tej dacie wejdą w życie nowe zasady odliczania VAT na paliwo, uregulowane w samej ustawie o VAT (nowy art. 88a,
który wejdzie w życie z dniem 1 stycznia 2013 r.). Niniejszy artykuł skupi
się na przepisach obowiązujących w okresie przejściowym. Art. 4 noweli
odsyła nas do art. 3 ust. 1 tejże ustawy, stanowiąc, że w odniesieniu do nabycia paliwa dla samochodów tam wskazanych nie będzie się stosowało
odliczenie VAT. Warto jednak wskazać, że art. 3 ust. 2 noweli wymienia
siedem kategorii pojazdów, których nabycie upoważnia nas do odliczenia pełnej kwoty VAT naliczonego. Są to m.in. wszystkie samochody typu
van, typu pick-up1, ale również minibusy czy tzw. pojazdy specjalne. Zastanawiając się nad kupnem samochodu do firmy warto przeanalizować
wszystkie parametry techniczne samochodu, rozpatrując je pod kątem
spełniania warunków określonych w art. 3 ust.2 ustawy z dnia 16 grudnia
2010 r. Spełnienie wymagań dla pojazdów samochodowych określonych
w art. 3 ust. 2 stwierdza się na podstawie dodatkowego badania technicznego przeprowadzonego przez okręgową stację kontroli pojazdów,
potwierdzonego zaświadczeniem wydanym przez tę stację oraz dowodu
rejestracyjnego pojazdu, zawierającego właściwą adnotację o spełnieniu
tych wymagań.
ELŻBIETA ŁĄCZAK
Aplikant adwokacki. Specjalizuje się w prawie spółek,
postępowaniu sądowym i prawie podatkowym.
1 S egment pick-upów jest jednym z najdynamiczniej rozwijających się w Polsce. Na rynku dostępnych jest obecnie 6 modeli: Mitsubishi
L200, Ford Ranger, Nissan Navara, Ssangyong Actyon Sports, Toyota Hilux i Fiat Strada
Indywidualne interpretacje przepisów prawa
Artykuł niniejszy porusza kwestię niezwykle istotną z uwagi na ciągle zmieniające się, skomplikowane prawo oraz rozbieżności w stosowaniu prawa przez organy administracji. Konstrukcja indywidualnych
interpretacji przepisów prawa ma chociaż po części wzmocnić pewność
obrotu i ułatwić obywatelom (w tym zwłaszcza przedsiębiorcom) funkcjonowanie w gąszczu regulacji.
W polskim systemie prawnym istnieją dwie autonomiczne regula-
6
TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y
Marta Ruła
[email protected]
cje dotyczące procedury wydawania indywidualnych interpretacji przepisów prawa. Pierwsza z nich, będąca regulacją generalną, zawarta jest
w art. 10 i 10a ustawy z 2 lipca 2004 r. o swobodzie działalności gospodarczej („u.s.d.g.”). Druga możliwość wynika z rozdziału 1a, działu II ustawy
z 29 sierpnia 1997 r. – Ordynacja podatkowa („Ordynacja”) i ma charakter
szczególny. Na gruncie u.s.d.g. wniosek o wydanie interpretacji może
złożyć wyłącznie przedsiębiorca. Z kolei rozdział 1a Ordynacji nie wymienia bezpośrednio podmiotów legitymowanych do złożenia wniosku
o wydanie indywidualnej interpretacji. Ustawodawca przyjął, iż dokonać
tego może każdy zainteresowany. Zgodnie z doktryną zainteresowany
to „osoba, która chce uzyskać interpretację przepisów prawa podatkowego w celu ułożenia swoich interesów w sferze prawa podatkowego”.1
Zarówno w u.s.d.g., jak i w Ordynacji pojawia się wymóg, aby osoba
występująca o wydanie indywidualnej interpretacji działała w swojej
indywidualnej sprawie. Powyższe sformułowanie oznacza, że uprawnionym jest wyłącznie ten, u którego ziścił się stan faktyczny przedstawiony
we wniosku lub dopiero może się ziścić, wywołując tym samym skutki
w sferze prawa.
Ustawy odmiennie regulują właściwości organów uprawnionych
do wydawania interpretacji. Art. 10 u.s.d.g. stanowi, iż przedsiębiorca
składa wniosek do właściwego organu administracji publicznej lub państwowej jednostki organizacyjnej. W związku z brakiem precyzyjnego
wskazania organu kompetentnego do rozpatrzenia sprawy, w literaturze
domniemuje się właściwość organu pierwszej instancji uprawnionego
do realizacji należności, której dotyczy wniosek.2 W zakresie zastosowania Ordynacji kompetencję do wydania interpretacji posiada co do zasady minister właściwy do spraw finansów publicznych, zaś w zakresie
podatków i opłat lokalnych- samorządowe organy podatkowe pierwszej
instancji. Właściwość miejscową ustala się według miejsca zamieszkania
osoby fizycznej lub siedziby przedsiębiorcy w rozumieniu Kodeksu Cywilnego. Na gruncie u.s.d.g. interpretacje wydawane są w zakresie prawa
daninowego oraz składek na ubezpieczenia społeczne lub zdrowotne.
Z kolei w oparciu o ustawę- Ordynacja Podatkowa istnieje możliwość
uzyskania interpretacji w zakresie przepisów prawa podatkowego. Postępowanie w sprawie wydania indywidualnej interpretacji wszczynane
jest wyłącznie na wniosek.
W przypadku interpretacji przepisów prawa podatkowego, wszelkie niezbędne informacje zamieszcza się w specjalnym formularzu. Nie
ma on jednak zastosowania do indywidualnych interpretacji wydawanych, stosownie do swej właściwości, przez wójtów, burmistrzów,
prezydentów miast oraz interpretacji w zakresie prawa daninowego.
Wniosek o interpretację przepisów prawa podatkowego musi zawierać
wyczerpujące przedstawienie zaistniałego stanu faktycznego lub zdarzenia przyszłego. Postępowanie w sprawie wydania interpretacji toczy się
w oparciu o informacje zawarte przez zainteresowanego we wniosku.
Organ podatkowy nie może prowadzić w tym zakresie postępowania
dowodowego. Do przestawionego stanu faktycznego (zdarzenia przyszłego) wnioskodawca przyporządkowuje pytanie. Kolejnym obligatoryjnym elementem jest przedstawienie przez wnioskodawcę własnego
stanowiska w sprawie oceny prawnej stanu faktycznego lub zdarzenia
przyszłego. Wskazuje on, które przepisy prawne mają według niego
zastosowanie i jak na ich podstawie ocenia sprawę. Wnioskodawca
oświadcza również, iż elementy stanu faktycznego, które są objęte wnioskiem, w dniu jego złożenia, nie są przedmiotem toczącego się postępowania podatkowego, kontroli podatkowej lub postępowania kontrolnego organu kontroli skarbowej oraz że sprawa nie została w tym zakresie
rozstrzygnięta, co do jej istoty, w decyzji lub w postanowieniu organu
podatkowego lub organu kontroli skarbowej.
Podobnie, jak w przypadku regulacji dotyczącej przepisów prawa podatkowego, wniosek przedsiębiorcy o interpretację wydawaną
na gruncie u.s.d.g. może dotyczyć zaistniałego stanu faktycznego lub
zdarzenia przyszłego. Wnioskodawca nie musi przedstawiać go jednak
w sposób wyczerpujący. Istotne jest również zawarcie własnego stanowiska w sprawie. Ponadto we wniosku należy zawrzeć firmę przedsiębiorcy, oznaczenie siedziby i adresu albo miejsca zamieszkania i adresu przedsiębiorcy, NIP, numer w rejestrze przedsiębiorców KRS albo
w Ewidencji Działalności Gospodarczej oraz adres do korespondencji
w przypadku, gdy jest on inny niż adres siedziby albo adres zamieszkania
przedsiębiorcy.
Wniosek o wydanie indywidualnej interpretacji podlega opłacie administracyjnej w wysokości 40 złotych. Kwotę należy wpłacić w terminie
7 dnia od dnia złożenia wniosku. Interpretacja wydawana jest bez zbędnej zwłoki, nie później jednak niż w terminie 3 miesięcy (Ordynacja) lub
30 dni (u.s.d.g.) od otrzymania przez organ wniosku. W przypadku niewydania indywidualnej interpretacji w ciągu 3 miesięcy (30 dni), przyjmuje
się fikcję prawną, iż w dniu następującym po dniu, w którym upłynął
termin, wydano interpretację stwierdzającą prawidłowość stanowiska
wnioskodawcy w pełnym zakresie. Jest to tzw. „milcząca interpretacja”.
Brak jednoznacznego stanowiska dotyczącego charakteru prawnego indywidualnych interpretacji przepisów prawa podatkowego. Przyjmuje się, iż jest to czynność z zakresu administracji publicznej, niebędąca
ani czynnością materialno- techniczną ani indywidualnym aktem administracyjnym. Należy zatem przyjąć, iż organ podatkowy wydaje zwykłe
pismo, które nie można zakwalifikować ani jako decyzję ani postanowienie. Wydawanie indywidualnych interpretacji w oparciu o przepisy
u.s.d.g. następuje w drodze decyzji administracyjnej od której przysługuje odwołanie a w konsekwencji skarga do sądu administracyjnego.
Interpretacja zawiera wskazanie prawidłowego stanowiska w sprawie
wraz z uzasadnieniem prawnym oraz pouczeniem o prawie wniesienia
środka zaskarżenia. Ustawy odmiennie regulują kwestię mocy wiążącej
wydanej interpretacji. W przypadku u.s.d.g. decyzja wiąże tylko organy
administracji publicznej lub państwowe jednostki organizacyjne, nie jest
natomiast wiążąca dla przedsiębiorcy. Wyłącznie od jego woli zależy czy
zastosuje się do interpretacji. W sytuacji postąpienia zgodnie z treścią interpretacji, sprzecznie zaś z obowiązującym prawem, przedsiębiorca nie
zostaje obciążony daninami publicznymi, sankcjami administracyjnymi,
finansowymi lub karnymi.
Z kolei interpretacja wydana w oparciu o przepisy Ordynacji nie wiąże ani wnioskodawcę ani organ podatkowy, który ją wydał. Nie oznacza
to jednak, iż wydana przez Ministra Finansów interpretacja nie posiada
praktycznego znaczenia. Wnioskodawca, który otrzymał indywidualną
interpretację przepisów prawa podatkowego i postąpił zgodnie z jej
treścią, podlega ochronie, o której mowa w art. 14k- 14m Ordynacji.
Z uwagi na ramy niniejszego artykułu nie sposób omówić w tym miejscu
poszczególnych aspektów ochrony, której podlega podatnik działający
w zaufaniu do takiej interpretacji. Warto jednak wskazać, że najdalej idącą
formą ochrony podatnika jest zwolnienie z obowiązku zapłaty podatku.
MARTA RUŁA
Prawnik, doktorantka w Katedrze Postępowania Administracyjnego Wydziału Prawa i Administracji UJ. Specjalizuje się w postępowaniu administracyjnym i sądowoadministracyjnym oraz prawie podatkowym.
1 B. Brzeziński, M. Kalinowski, A. Olesińska, M. Masternak, J. Orłowski, Ordynacja Podatkowa komentarz, Toruń 2007, s. 78.
2 Etel L., PUG 2009/11/21.
TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y
7
Prawa autorskie w Internecie – nowe oblicze konfliktu
Od chwili powstania Internetu problem naruszania praw własności intelektualnej, a w szczególności praw autorskich, nabrał rozmachu. Możliwość
anonimowej (choćby pozornie) i nieograniczonej geograficznie wymiany
plików, otworzyła swoistą puszkę Pandory, wyłączając rozpowszechnianie
utworów, w szczególności muzycznych i filmowych, spod kontroli podmiotów uprawnionych. Sztandarowym przykładem tej nieskrępowanej wymiany były programy działające na zasadzie P2P (peer to peer, czyli w wolnym
tłumaczeniu komputer do komputera), takie jak Kazaa, eMule czy też wspomagający taką wymianę serwis Napster.
Po okresie chaosu i bezkrólewia nadszedł czas na odpowiedź tych,
których prawa były naruszane. Stowarzyszenia autorów, organizacje zbiorowego zarządzania i ich konfederacje uruchomiły aparat prawny dążąc
do powstrzymania fali naruszeń. Szerokim echem odbił się proces wytoczony przez amerykańskie firmy fonograficzne, zjednoczone pod sztandarem
RIAA (Recording Industry of America), serwisowi internetowemu Napster,
jako umożliwiającemu wyszukiwanie plików i ich pobieranie od innych internautów, a tym samym przyczyniającemu się do naruszania praw autorskich.
Napster próbował bronić się, twierdząc, że on sam nie dopuszcza się łamania
tychże praw, nie może też mieć świadomości co robią korzystający z niego
internauci. Sąd nie przychylił się do tej argumentacji, uznając oczywistość
charakteru serwisu i nakazał mu zmienić formę działalności. Obecnie Napster
zajmuje się sprzedażą plików muzycznych.
Wyrok ten pokazał, że internetowe piractwo nie jest bezkarne. Fala
procesów wstrząsnęła siecią, a policyjne naloty akademikami. Jedno z nowszych, głośnych postępowań dotyczyło serwisu o wdzięcznej nazwie The Pirate Bay (zatoka piratów). Jest to wyrok o tyle znaczący, że orzeczono na jego
mocy karę pozbawienia wolności dla twórców serwisu. Ostateczny wynik
tego postępowania nie jest jeszcze znany, gdyż szwedzki sąd jest w trakcie
rozpatrywania apelacji.
Pasmo zwycięstw podmiotów, którym przysługiwały prawa autorskie,
zdawało się nie mieć końca; zaczęto pozywać nawet osoby fizyczne. Działo
się tak, dopóki antypiracka krucjata nie obrała sobie za cel naprawdę poważnych graczy. Pierwszym z nich był serwis Google Books, prowadzony przez
informatycznego potentata, korporację, która stworzyła najpopularniejszą
wyszukiwarkę w sieci. Serwis ten opierał się na skanowaniu i udostępnianiu
tekstu książek za darmo. Stojąc na, zdawałoby się, straconej pozycji, Google
postanowiło walczyć, wskazując na zmieniające się oblicze Internetu. Powołując się bowiem na jego rolę jako skarbnicy kultury, narzędzie służące nie tylko,
jak dotąd, zaspokajaniu egoistycznych potrzeb poszczególnych jednostek,
dążących do zaoszczędzenia pieniędzy na kupnie płyt czy kaset, lecz także
zachowaniu dorobku kulturalnego ludzkości, korporacja swoją działalność
postawiła na równi z biblioteką Aleksandryjską i biblioteką Kongresu. O ile
twierdzenia te pewnie po części są nadmiernie pompatyczne i zbyt daleko
idące, należy przyznać, że rzeczywiście w charakterze sieci coś drgnęło. Rozwinęły się portale społecznościowe, czy też projekt darmowej encyklopedii- Wikipedii. Sprawa Google zakończyła się remisem, bowiem podpisano ugodę.
Na jej podstawie autorzy, których dzieła prezentowane były w serwisie, mogli zgłaszać się po wypłatę wynagrodzenia. Dotyczyło to twórców na całym
świecie. Jednocześnie Google Books może kontynuować swoją działalność,
choć z pewnymi ograniczeniami co do wielkości prezentowanych treści.
Marcin Belon
[email protected]
Drugim olbrzymem, który stawił czoła roszczeniom dysponentów
praw autorskich było YouTube, oferujące darmowy dostęp do plików wideo, umieszczanych na jego łamach przez internautów. Oczywiście dość
szybko przerodził się on w przekaźnik pirackich treści. Po serii roszczeń podnoszonych w związku z tym stanem rzeczy, YouTube’owi narzucono współpracę z firmami wydawniczymi, doprowadzając go do zawierania umów
licencyjnych oraz blokowanie wskazywanych filmów. Taki sposób zwalczania nielegalnych treści nie był wielkim wyrzeczeniem ze strony serwisu.
Blokowane klipy umieszczane były za chwilę z innych kont. Kiedy jednak
YouTube zorientował się, jak mocna jest jego pozycja, to on zaczął rozdawać
karty. Pierwszą ofiarą była brytyjska organizacja Performing Rights Society.
Wskazując na możliwość blokowania teledysków artystów w niej stowarzyszonych, YT zażądał zmiany warunków finansowych, na jakich oparta
była współpraca tych dwóch podmiotów, w tym zmniejszenia należności
z tytułu praw autorskich. Mając przed oczami wizję wykluczenia z jednego
z bardziej znanych źródeł promocji, PRS zostało zmuszone do współpracy
i z pozycji jednego z hegemonów spadło do pozycji niemalże petenta.
Doszło do bezprecedensowej sytuacji – organizacja zarządzająca prawami
autorskimi, musiała błagać serwis rozpowszechniający utwory do niej należące o łagodne traktowanie.
Po powstrzymaniu pierwszej fali naporu, użytkownicy Internetu
przeszli do kontrataku. Szwedzcy zwolennicy nieskrępowanego dostępu
do dóbr kultury rozpoczęli ruch poparcia założycieli wyżej wspomnianego serwisu The Pirate Bay. Wkrótce przerodził się on w Partię Piratów, która
obecnie liczy 40 tys. członków i odniosła sukces w postaci wprowadzenia
dwóch posłów do Parlamentu Europejskiego, opowiadających się – co było
do przewidzenia – za ograniczeniem praw autorskich. Nie poprzestając
na metodach cywilizowanego oporu, bardziej krewcy internauci rozpoczęli
walkę partyzancką, czego przykładem jest niedawny atak hackerów na serwery RIAA, w ramach operacji „Payback” (Odpłata).
Rola i sposób wykonywania praw autorskich w społeczeństwie informacyjnym podlega coraz większej dyskusji. Wyżej opisany konflikt jest wyrazem niedostosowania regulacji prawnych do zmieniających się potrzeb.
Jesteśmy świadkami ciekawych czasów, w których to dotychczasowy kształt
niektórych instytucji społecznych zmienia się, co rzutuje chociażby na dziedzinę praw własności intelektualnej. Polecam Państwa uwadze i refleksji ten
dotyczący nas wszystkich problem.
MARCIN BELON
Prawnik stażysta. Specjalizuje się w zagadnieniach prawa
własności intelektualnej.
ZASTRZEŻENIE:
Treści zawarte w niniejszym biuletynie nie stanowią opinii prawnej ani podatkowej ani porady prawnej ani podatkowej, a wyłącznie bardzo ogólne omówienie wybranych zagadnień. W związku z tym kancelaria Tomasik, Pakosiewicz i Wspólnicy nie ponosi odpowiedzialności za żadne negatywne skutki wynikające z wykorzystania treści, poglądów i informacji zawartych w niniejszym biuletynie przez osoby trzecie. W przypadku zaistnienia potrzeby uzyskania opinii prawnej lub podatkowej
lub porady prawnej lub podatkowej, prosimy o kontakt z kancelarią.
8
TO M A S I K PA KO S I E W I C Z I W S P Ó L N I C Y