Największa na świecie morska elektrownia wiatrowa

Transkrypt

Największa na świecie morska elektrownia wiatrowa
Ekoportal.eu - ochrona środowiska ekologia ochrona przyrody recykling biopaliwa GMO odpady
Największa na świecie morska elektrownia wiatrowa
U ujścia Tamizy powstanie największa na świecie elektrownia wiatrowa umiejscowiona na morzu. Będzie mogła
zaopatrzyć w prąd dwa miliony ludzi. Projekt budowy giganta zaakceptował tuż przed świętami brytyjski rząd.
Turbiny elektrowni London Array staną w odległości około 20 km od brzegu. Zaplanowano ich łącznie 271. Każda z
nich będzie miała wysokość około 100 metrów oraz moc od 3 do 7 megawatów.
Jeden taki olbrzym wystarczy, by zaspokoić potrzeby energetyczne kilkutysięcznego miasteczka. Razem będą
dysponowały mocą około 1000 MW - wielokrotnie większą niż obecnie działające na świecie morskie elektrownie
wiatrowe.
Z trzech co najmniej powodów zdecydowano się ustawić turbiny aż tak daleko od brzegu. Po pierwsze, na pełnym
morzu łatwiej jest o silny wiatr, co ma kluczowe znacznie dla ekonomicznego powodzenia przedsięwzięcia. Po drugie,
turbiny pracujące z dala od lądu stanowią mniejsze zagrożenie dla ptaków wędrownych, które wolą trzymać się bliżej
brzegu. Po trzecie wreszcie - wiatraki nie będą kłuły w oczy tych, którzy uważają, że tego typu budowle szpecą
krajobraz. Inwestycję wspierają Greenpeace, Friends of the Earth i inne organizacje ekologiczne. Pozytywnie
wypowiedzieli się na jej temat ornitolodzy z Królewskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Nawet wyspiarzom niełatwo jest znaleźć na morzu miejsca dogodne do budowy takich elektrowni. Powinny się one
znajdować w odległości nie mniejszej niż 10 km od brzegu, ale nie większej niż 20-25 km (z każdym kilometrem
rośnie koszt przesyłu energii na ląd). Do tego woda w tym miejscu nie powinna mieć głębokości większej niż 25
metrów, aby turbinę można było bez trudu ustawić na dnie. Wiatraki nie mogą też szkodzić przyrodzie. Pamiętajmy, że
są to duże obiekty - turbina wraz z wirującą łopatą ma wysokość 160-170 m, a więc tyle, ile Pałac Kultury i Nauki w
Warszawie bez iglicy. Dlatego ornitolodzy sprzeciwiają się wznoszeniu skupisk takich olbrzymów w sąsiedztwie
ptasich kolonii lub w pobliżu tras migracji ptaków wędrownych.
Brytyjczycy, którzy chcą, aby do 2020 r. jedna piąta ich energii pochodziła ze źródeł odnawialnych, w tym głównie z
wiatru, wyznaczyli kilka lat temu na swoich wodach terytorialnych trzy obszary, gdzie wznoszenie farm wiatrowych
będzie nie tylko dozwolone, ale wręcz silnie promowane. Jednym z takich wiatrowych eldorado ma być właśnie
estuarium Tamizy, czyli część Morza Północnego położona blisko ujścia tej rzeki. Znajdują się tu liczne piaszczyste
mielizny, gdzie głębokość wody nie przekracza 20 m. To idealne miejsca do stawiania wiatraków. Dwa pozostałe
obszary to: Morze Północne w pobliżu środkowej Anglii (tzw. Greater Wash) oraz Morze Irlandzkie w sąsiedztwie
północnej Walii i północno-zachodniej Anglii. Łączny potencjał energetyczny tych trzech obszarów oszacowano na
5000-7000 MW.
W kolejce na decyzję brytyjskich władz czeka kilkanaście kolejnych projektów, mimo że energia pozyskiwana z
wiatru, choć ostatnio staniała, wciąż jest droższa niż ta z tradycyjnych surowców. Na dodatek wiatr nie zawsze wieje,
co oznacza konieczność zbudowania na lądzie konwencjonalnej elektrowni, która w razie flauty uzupełniłaby
niedostatek mocy. Jednak wiatraki mają też swoje zalety - po pierwsze, nie emitują szkodliwych zanieczyszczeń, po
drugie, produkują prąd ze źródła odnawialnego. A co do ceny energii, to wszystkie analizy wskazują na to, że ta
wytwarzana z ropy, węgla i gazu będzie coraz droższa, ponieważ popyt na nią jest ogromny, a łatwo dostępne zasoby
tych surowców powoli się kończą.
Dlatego wiele firm energetycznych rozgląda się za nowymi, niestandardowymi źródłami energii, aby móc się
stopniowo uniezależniać od starych. Budowa London Array kosztować będzie około 2 mld funtów. Tę olbrzymią
kwotę wyłożą: holenderski Shell, niemiecki E.ON, duński Energie E2 oraz inicjator przedsięwzięcia - brytyjska firma
Farm Energy.
Budowa London Array powinna ruszyć za dwa, trzy lata. Pierwsze wiatraki mają zacząć pracować w 2011 r., ostatnie
- trzy lata później. Grudniowa zgoda rządu Jej Królewskiej Mości na ich wzniesienie oznacza, że można już
podpisywać umowy z bankami, dostawcami sprzętu, wykonawcami robót i właścicielami linii przesyłowych.
W tej chwili największą przeszkodę stanowi opór części mieszkańców miejscowości Cleve Hill w hrabstwie Kent,
gdzie na ląd ma wychodzić podmorski kabel transportujący energię wyprodukowaną przez wiatraki. Zaplanowano tam
budowę dużej stacji, w której energia wiatrowa byłaby podłączona do krajowej sieci energetycznej. Na to nie zgadzają
się obywatele Cleve Hill, twierdząc, że wielkie transformatory zniszczą sielski krajobraz tej okolicy, tak ceniony przez
weekendowych gości i letników. Spór ma być rozstrzygnięty w marcu.
Tymczasem gotowy jest szczegółowy projekt rozmieszczenia turbin na morzu.
Kolosy stać będą karnie w równych rzędach i szeregach oddalone od siebie o kilkaset metrów. Ustawiono je w taki
sposób, aby ich trzy ramiona o długości ok. 70 m mogły pochwycić jak najwięcej wiatru, który wieje tu najczęściej z
strona 1 / 2
Ekoportal.eu - ochrona środowiska ekologia ochrona przyrody recykling biopaliwa GMO odpady
Największa na świecie morska elektrownia wiatrowa
południowego zachodu. Wystarczy, że jego prędkość przekroczy 3 metry na sekundę, aby już zaczęły produkować
energię. Jednak najbardziej efektywne będą wtedy, gdy będzie dmuchał z prędkością 10-13 m/sek.
Stopy jednonogich olbrzymów będą zanurzone w wodzie o głębokości od 10 do 20 m. Każdy, komu widok smukłych
wież na wodzie nie spędza snu z powiek z powodów estetycznych, będzie mógł je obejrzeć z bliska. Inwestorzy,
spodziewając się sporego ruchu turystycznego, zaprojektowali wiatraki tak, aby w dobrą pogodę statki wycieczkowe
mogły pływać między nimi.
Źródło: Gazeta Wyborcza
strona 2 / 2