W Kamienicy Śląskiej trzy wiatraki kręcą prąd

Transkrypt

W Kamienicy Śląskiej trzy wiatraki kręcą prąd
Ekoportal.eu - ochrona środowiska ekologia ochrona przyrody recykling biopaliwa GMO odpady
W Kamienicy Śląskiej trzy wiatraki kręcą prąd
Łączną mocą 35 megawatów dysponują wiatraki, które stoją na polu w Kamienicy Śląskiej. Powstała tam największa w
regionie elektrownia wiatrowa. Do już stojącego wiatraka dołączono w piątek dwa kolejne. - Mój ojciec mówił mi, że z
luftu się nie wyżyje. A tu proszę! - śmieje się Henryk Klyta. Rok temu ustawił na działce pierwszy wiatrak: stalowy
maszt wysoki na 30 metrów i trójłopatkowe śmigło, które zakreśla koło o średnicy 27 metrów. W piątek dostawił drugi
- taki sam i trzeci - jeszcze większy: 40 metrów wysokości, 29 metrów średnicy śmigła.
- Trudno w to uwierzyć, ale przy dobrym wietrze punkt na końcu łopaty wirnika porusza się z szybkością dźwięku mówi Sebastian Byczkowski, właściciel firmy sprzedającej i montującej elektrownie wiatrowe. - Mimo to wiatraki są
całkowicie bezpieczne. Dawniej zdarzało się, że się przewracały. Teraz technologie są już doskonałe i mogą służyć po
30 lat.
Praca przy montażu zaczęła się około godz. 5 rano. Po południu oba wiatraki były już ustawione, a wieczorem gotowe
do produkcji prądu. Wcześniej trzeba było przez tydzień wylewać fundamenty pod wieżę i postawić stacje
transformatorowe.
Przyglądamy się montowaniu wirnika na wieży. Ogromy dźwig podnosi śmigło. Drugi stabilizuje je za pomocą liny
zaczepionej do jednej z łopatek. Łopatki bowiem od razu "łapią" mocniejszy wiatr. Po chwili, kiedy ogromna
trójpalczasta konstrukcja jest już w górze, za liny łapią robotnicy. Ustawiają wirnik we właściwej płaszczyźnie. Na
szczycie wieży krząta się dwóch pracowników. Mają wprawę. Zachowują się, jakby stali na twardym gruncie, choć
maszt przy silniejszych podmuchach odchyla się od pionu nawet 20 cm.
Każdy wiatrak ma na szczycie rodzaj budki. Tam jest generator. Wszystkie trzy wiatraki są połączone podziemnym
kablem. Ten biegnie do pobliskiej żwirowni, należącej do rodziny Klytów - właścicieli wiatraków, a właściwie
dzierżawców, bo urządzenia wzięte są w leasing. - Każda z elektrowni kosztowała kilkaset tysięcy złotych. Powinny się
zwrócić w ciągu dziesięciu lat - mówi pan Henryk.
Jego syn Zenon tłumaczy: - Na odbiór prądu z pierwszego wiatraka mamy podpisaną umowę z Polskimi Sieciami
Energetycznymi. Podobnie będzie z nowymi, ale musimy spełnić szereg wymogów, jak w innych krajach Unii
Europejskiej.
Zgodnie z ustawą energetycy mają obowiązek kupować prąd z elektrowni wodnych i wiatrowych, o ile te spełniają
standardy. Klytowie chcą wykorzystywać część energii także do własnych potrzeb - w gospodarstwie i żwirowni.
Kto z nich - ojciec czy syn - wpadł na pomysł wykorzystania wiatru, który hulał po polu, już nie pamiętają.
Zainspirowały ich obrazki w telewizorze. A że pole jest ogromne, więc dość na nim miejsca dla wiatraków.
Elektrownie nie przeszkadzają też sąsiadom. Mieszkańcy Kamienicy uważają wręcz, że wiatraki zdobią okolicę, a
dzięki nim wieś wyróżnia się wśród innych. - Chociaż ktoś powiedział, że jak wszystkie trzy będą się kręciły, to
zagonią chmury i ciągle będzie padał deszcz - śmieje się Zenon Klyta.
Klytów chwali władza. Na moment zakończenia montażu większego z wiatraków przyjechał nawet starosta lubliniecki
Joachim Smyła. - To pierwsze elektrownie w naszym powiecie - mówi. - Inicjatywa pochwały godna. Zalecenia unijne
nakazują wykorzystywanie energii odnawialnej w 7 proc. Niemcy robią to w 3 proc., a Polacy - niemal zero! Dlatego
wspieraliśmy inwestycję, na ile to możliwe.
Ksiądz Lucjan Kolosz, proboszcz z Lubszy, miał poświęcić elektrownię, ale przyszedł też z ciekawości. - Bo to
człowiek nowoczesny - mówią o nim Klytowie. Też myślał o postawieniu wiatraka, ale inwestycja okazała się za
droga. Za to na plebanii założył baterie słoneczne i ogrzewa nimi wodę czerpaną prosto z ziemi. - Ale jak ja mam
poświęcić tę wieżę, kiedy ona taka wielka - śmiał się proboszcz. - Chyba będziecie musieli mnie zwyżką podnieść,
żebym ją z góry pokropił.
I tak się stało. Kiedy w południe maszty już stały, ksiądz w koszu uniósł się nad ziemię i błogosławił nowoczesne
technologie.
Źródło: gazeta.pl
strona 1 / 1

Podobne dokumenty