Recenzja - GKK Adwokaci
Transkrypt
Recenzja - GKK Adwokaci
Recenzja Monitor Prawniczy • 12/2007 Recenzja Polemika do recenzji książki Bogusława Kosmusa Sprostowanie i odpowiedź prasowa, autorstwa Michała Zaremby adw. dr Bogusław Kosmus* W „Monitorze Prawniczym” Nr 12/2007 ukazała się recenzja książki mojego autorstwa, pt. „Sprostowanie i odpowiedź prasowa”, sformułowana przez Pana dra Michała Zarembę, adiunkta z Zakładu Prawa Prasowego Instytutu Dziennikarstwa UW. Z recenzją powyższą zapoznałem się z wielką przyjemnością, gdyż zawiera ona ciepłe słowa aprobaty dla mojej pracy, ale też wiele niezwykle rzeczowych i kompetentnych spostrzeżeń. Znaczną część wypowiedzi dr. M. Zaremby stanowi wnikliwa krytyka części tez zawartych w recenzowanej książce. Podzielając w pełni pogląd Autora, że nic tak bardzo nie rozwija debaty prawniczej, jak ścieranie się poglądów, pragnę podjąć próbę odparcia kilku tez recenzenta, odnosząc się do szczegółowego wywodu Jego autorstwa. Przyjmę jednak oczywiste założenie, że pełne odniesienie się przez Czytelnika do obu skonfrontowanych koncepcji wymagałoby w pierwszej kolejności lektury recenzowanej pracy. Nie chciałbym bowiem w tym miejscu powielać zawartych w niej argumentów, co by znacznie wydłużyło polemikę i przekroczyło ograniczone ramy tej formuły. Zwracam się zatem z apelem o nietraktowanie niniejszej wypowiedzi jako zamkniętego i skończonego wywodu, a jedynie jako odniesienie się do konkretnych polemicznych tez recenzji. 1. Opowiadając się po stronie tzw. obiektywistycznej teorii sprostowania, M. Zaremba, tak jak jej wszyscy reprezentanci, eksponuje treść art. 31 Prawa prasowego (dalej jako: PrPras), który powiada o sprostowaniu wiadomości nieprawdziwej lub nieścisłej, co ma wskazywać na immanentność wpisania prawdziwości w istotę sprostowania. Autor w innym miejscu recenzji (s. 692), sam jednak zauważa, że w doktrynie prawa istnieje zgoda co do tego, że zasada prawdy materialnej wcale nie ma charakteru absolutnego. Przyjęcie obiektywnego charakteru sprostowania paradoksalnie oznaczałoby więc podniesienie poprzeczki przed oceniającym treść sprostowania redaktorem naczelnym jeszcze wyżej, niż przed sądem, który wszak może poprzestać „tylko” na prawdzie materialnej. Niekwestionowane przez recenzenta twierdzenia o braku merytorycznych i organizacyjnych kwalifikacji redaktora naczelnego, a także braku jego obiektywizmu w zakresie dociekania prawdziwości materiału prasowego i sprostowania, uznaje on nie za argumenty za subiektywną koncepcją sprostowania, lecz za prawem zainteresowanego do sądu. W tym kontekście warto przywołać inne, słuszne w teorii, stwierdzenie autora (s. 691), że „postępowanie w sprawie publikacji sprostowania zostało pomyślane jako, co do zasady, pozasądowa procedura ochrony interesów bohaterów materiałów prasowych”. Skoro więc zasadą ma być (wiemy, że praktyka znacząco odbiega od teorii) nie sądowa, lecz redakcyjna kontrola poprawności sprostowania, to powinna ona być dostosowana właśnie do możliwości i predyspozycji redaktorów naczelnych. Z natury rzeczy skłonny do „obrony raz zajętej pozycji” redaktor naczelny zawsze będzie próbował wykazać rację redakcji, spychając zainteresowanego na drogę postę- powania sądowego. Taki stan rzeczy panuje prawie zawsze obecnie. Toteż honorowanie teorii obiektywistycznej w praktyce oznacza przełamanie zasady pozasądowej procedury, zasadą sądowego sporu. Dualizm instytucji prawnych sprostowania i odpowiedzi wedle M. Zaremby także przemawia za koncepcją obiektywistyczną, skoro w art. 31 PrPras przy „sprostowaniu” pojawiają się przymiotniki „nieprawdziwej lub nieścisłej”, których to brak przy słowie „odpowiedź”. Nie podzielam tego zapatrywania, albowiem obie instytucje mają znacząco odmienny cel. Sprostowanie służy przedstawieniu alternatywnej wobec materiału prasowego wersji wydarzeń lub faktów, odpowiedź w ogóle nie musi żadnych wypowiedzi o faktach podważać. Upraszczając nieco sprawę, odpowiedź zmierza do zakwestionowania zasadności zarzutu z materiału prasowego, niekoniecznie poprzez negowanie konkretnych wiadomości. 2. W swej książce starałem się wykazać, że sprostowanie według koncepcji obiektywistycznej nie miałoby żadnego praktycznego sensu, albowiem zainteresowany, który dochodząc jego przymusowej publikacji przed sądem, musiałby przeprowadzić dowód prawdy, mógłby już wówczas sięgnąć po dalece bardziej satysfakcjonujące środki ochrony dóbr osobistych (przeprosiny i zadośćuczynienie). Autor recenzji powyższej argumentacji przeciwstawił cztery zarzuty: „Po pierwsze, prawo do sprostowania przysługuje również w sytuacji, gdy nie doszło do naruszenia dobra osobi* Autor jest partnerem kancelarii prawniczej „Gotkowicz, Kosmus, Kuczyński i Partnerzy – Adwokaci” w Gdańsku, [email protected] Monitor Prawniczy • 18/2007 stego. Po drugie, zgodnie z przeważającym w doktrynie poglądem, przesłanką zasądzenia zadośćuczynienia nie jest stwierdzenie nieprawdziwości rozpowszechnianej treści tylko ustalenie winy sprawcy. Po trzecie, roszczenie materialne przewidziane w art. 24 § KC zostaje zazwyczaj skonkretyzowane co do treści oraz miejsca i czasu rozpowszechnienia dopiero w wyroku sądowym, natomiast postępowanie w sprawie publikacji sprostowania zostało pomyślane jako, co do zasady, pozasądowa procedura ochrony interesów bohaterów materiałów prasowych (...). Po czwarte (...) nie w każdym procesie o naruszenie dóbr osobistych (...) konieczne będzie badanie prawdziwości stawianych zarzutów (...)”. Zachowam dalej kolejność zaproponowaną powyżej. Po pierwsze, recenzent ma rację, lecz w praktyce po sprostowanie sięgają jednak tylko ci zainteresowani, którzy postrzegają opublikowaną wiadomość jako niekorzystną dla ich dobrego imienia. Po drugie, rzeczywiście zasądzenie zadośćuczynienia wymaga wykazania winy. W praktyce jednak podanie informacji nieprawdziwej zazwyczaj jest wynikiem niedbalstwa dziennikarza, co wypełnia znamiona winy nieumyślnej. Natomiast przeprosiny zgodnie z art. 24 KC nie są konsekwencją zawinienia, lecz tylko bezprawności. Po trzecie, na temat realności pozasądowej procedury wypowiedziałem się powyżej. Na marginesie należy zakwestionować pogląd, że treść, czas, miejsce i forma przeprosin jest konkretyzowana dopiero w wyroku sądowym. Popieram utrwalony pogląd orzecznictwa wyrażony w wyroku Sądu Najwyższego z 22.12.1997 r. (II CKN 546/97, OSNC Nr 708/1998, poz. 119): „Żądanie dopełnienia czynności potrzebnych do usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych przez złożenie oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie (art. 24 § 1 KC) powinno być skonkretyzowane przez osobę domagającą się ochrony, czyli powinna ona ściśle określić (sformułować) treść oświadczenia, którego złożenia domaga się”. Fakt, że sąd może częściowo oddalić żądanie ograniczając treść dochodzonych przeprosin, nie zmienia postaci rzeczy co do tego, kto i kiedy powinien skonkretyzować parametry odpowiedniego oświadczenia w rozumieniu art. 24 KC. Po czwarte, należy przyznać rację M. Zarembie, że wykazanie szczególnej staranności i rzetelności przez dziennikarza może eliminować konieczność wykazania prawdziwości informacji przez dziennikarza w procesie o ochronę dóbr osobistych. Niemniej jednak dotyczy to tylko dziennikarzy, nie zaś innych podmiotów (np. informatorów dziennikarzy, których wypowiedzi zawarte w publikacji także podlegają zarówno sprostowaniu jak i środkom prawnym z art. 24 KC). Ponadto, w praktyce zazwyczaj zamieszczenie informacji nieprawdziwej w materiale prasowym jest konsekwencją niedochowania szczególnej staranności i rzetelności dziennikarskiej. Sytuacja, gdy dziennikarz jest szczególnie (ponadprzeciętnie, niezwykle) staranny oraz rzetelny i do prawdy nie dociera, należy ze zrozumiałych względów do rzadkości. 3. Mój argument o „niepasowaniu” dopuszczalności komentowania sprostowania przez redakcję do koncepcji sprostowania obiektywnie prawdziwego recenzent odpiera twierdząc, że w istocie ustawodawca ma na myśli jedynie odniesienie się do kategorii wiadomości nieścisłej. Ten argument wydaje się być dowolny, albowiem art. 32 ust. 6 PrPras ma zastosowanie do każdego sprostowania, także wiadomości nieprawdziwej, nie tylko nieścisłej. Racjonalny ustawodawca, gdyby zamie- Recenzja rzał ograniczyć komentarz redakcyjny do pewnej tylko kategorii sprostowań, zastrzegłby to wyraźnie. 4. M. Zaremba nie podzielił zapatrywania, aby tylko w ramach koncepcji subiektywistycznej jakikolwiek sens miał zakaz podważania w treści sprostowania prawomocnych orzeczeń sądów. Wskazałem bowiem w swej pracy, że przy dopuszczalności tylko obiektywnie prawdziwych sprostowań przepis statuujący zakaz polemiki z wyrokami byłby zbędny. Recenzent stwierdza w tym zakresie, że przecież co innego prawda materialna stanowiąca podstawę wyroków, a co innego prawda obiektywna (absolutna, jak zdaje się stwierdzać M. Zaremba). Jednakże miejmy świadomość, że przepisy o wyrokowaniu przez sądy i o publikowaniu sprostowań tworzy ten sam racjonalny ustawodawca. A zatem gdyby uznać, że sprostowanie musi być prawdziwe, to powinno odpowiadać tej samej prawdzie, której zgodnie z przepisami prawa formalnego poszukują sądy. Gdyby zanegować to zapatrywanie, to doszlibyśmy do zaskakującego wniosku, że ustawodawca więcej żąda od redaktora naczelnego (nieprawnika) niż od prokuratora i sądów co najmniej dwóch instancji razem wziętych! Taki wniosek byłby nie do zaakceptowania. 5. Na koniec rozważań o teorii subiektywistycznej recenzent odwołał się do ogólnego spostrzeżenia, że instytucja sprostowania stanowi wyjątek od zasady, że to wydawcy przysługuje wyłączna kompetencja decydowania o publikacji danych treści. Teza ta, choć z pozoru oczywista, abstrahuje od usytuowania prasy w systemie prawnym demokratycznego społeczeństwa. Prasa stanowi bowiem forum komunikowania społecznego, wymiany myśli, poglądów i informacji, jej celem jest nie „uprawianie handlu informacją”, tak jak towarem, a wszechstronne przedstawianie opinii publicznej ważnych dla niej zjawisk, tworzenie płaszczyzny obywatelskiej debaty. Prasa pełni służebną względem czytelnika i społeczeństwa funkcję i to owa funkcja determinuje kierunek interpretacji poszczególnych przepisów. Wreszcie, prasa służy realizacji szeroko rozumianej wolności wypowiedzi, która przysługuje nie tylko dziennikarzom, ale każdej jednostce. Instytucja sprostowania jest prawnie reglamentowanym instrumentem gwarantującym stosowne forum i audytorium dla wolnej i nieskrępowanej wypowiedzi zainteresowanego. Będę się upierał, że prasa najpierw przedstawiająca swoje własne – a więc subiektywne - stanowisko w materiale prasowym, a następnie „cenzurująca” sprostowanie według kryterium prawdy (ściślej: własnej wizji prawdy), nie urzeczywistnia demokratycznego pluralizmu wypowiedzi i poglądów. 6. W tym świetle nie można zaakceptować kolejnego zarzutu pod adresem koncepcji subiektywistycznej, sprowadzającego się do stwierdzenia, że jej aprobata prowadzić będzie do utraty dla debaty publicznej informacji, które niejako będą „wypchnięte” przez subiektywne sprostowania poza łamy prasy. Nikt nie limituje objętości np. czasopism, czy czasu antenowego mediów elektronicznych. Natomiast fakt, że publikacja sprostowania może się łączyć z pewnym dodatkowym nakładem finansowym jest oczywistą konsekwencją szczególnego, publicznego charakteru prasy. Prasa jest Recenzja wyposażona w szczególne prawa i udogodnienia, nie można więc się dziwić, że łączą się one ze szczególnymi obowiązkami, także limitującymi swobodę gospodarowania. Ważne jest tylko, by ograniczenie konstytucyjnej wolności gospodarczej następowało na rzecz innej – relatywnie ważniejszej wartości prawnej. W demokratycznym ustroju swobodna wymiana poglądów i pluralizm wypowiedzi jest wartością konstytucyjną i nader ważką, co wszak tak często i z naciskiem podkreślają dziennikarze, gdy rozprawiają o własnych uprawnieniach. Żałować wypada, że równie mocno potrafią zwierać szyki, gdy idzie o ograniczenie swobody wypowiedzi zainteresowanych. 7. Autor recenzji powiada, że opowiedziałem się za możliwością odmowy publikacji sprostowania oczywiście nieprawdziwego, gdyż sam dostrzegam ponoć niedostatki koncepcji subiektywnej. Nadto autor wytyka, że pojęcie „oczywistej nieprawdziwości” jest bardzo nieostre i jako takie może tworzyć margines niepewności. Uważam, że owo pojęcie jest dość czytelne i nie nastręcza problemów interpretacyjnych. „Oczywiście nieprawdziwa” jest taka wypowiedź, której fałsz dostrzeże każdy, bez trudu, na pierwszy rzut oka, nie analizując sprawy, w oparciu o powszechnie obowiązującą, uważaną za niepodważalną, wiedzę. Wszystko, co wymaga zbadania, weryfikacji, konfrontacji z innymi źródłami, konsultacji z kimkolwiek, oczywiście nieprawdziwe być nie może już z definicji. Można pokusić się o stwierdzenie, że oczywistość nieprawdziwości danej informacji należy do notoryjności powszechnej, do której odwołują się przepisy procedury cywilnej (art. 228 § 1 KPC). Natomiast dopuszczenie odmowy publikacji sprostowania oczywiście nieprawdziwego nie ma nic wspólnego z dostrzeganiem ewentualnej słabości koncepcji subiektywistycznej. Nieprzekraczalną granicą domagania się realizacji każdego bez wyjątku roszczenia jest granica sprzeczności żądania z zasadami współżycia społecznego. Ten, kto domaga się publikacji w trybie sprostowania, kolokwialnie ujmując, „bzdur”, nie działa w granicach dozwolonych zasadami współżycia społecznego, chociaż formalnie wykonuje swe prawo podmiotowe do subiektywnego sprostowania. 8. Kończąc roztrząsanie sporu subiektywistów i obiektywistów, wypada dodać, że od daty ukazania się mojej książki zostało wydanych wiele orzeczeń sądów okręgowych i apelacyjnych, które jednolicie akceptują teorię subiektywistyczną. Oto niektóre z nich: − wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 30.11.2006 r. (I ACa 598/06), − wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z 24.06.2005 r. (XXXVI C 398/05), − wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, z 21.03.2007 r. (XXIV C 1778/05), − wyrok Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, z 16.5.2007 r., (I C 83/07), − wyrok S‘ądu Okręgowego Warszawa-Praga z 28.3.2007 r. (II C 682/06), − wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 5.6.2007 r. (I ACa 95/07) . Prowadzę osobiście, jako adwokat, wiele sporów sądowych o publikację sprostowań i nie zdarzyło mi się spotkać wyroku prezentującego odmienne zapatrywanie. Nie przece- Monitor Prawniczy • 18/2007 niając „argumentu ilościowego”, nie sposób powyższego faktu nie przywołać. 9. Jeszcze kilka odrębnych uwag M. Zaremby skłania mnie do repliki. Za wewnętrzną niekonsekwencję uważa mój polemista generalny sprzeciw z jednej strony przeciwko odredakcyjnym zmianom w sprostowaniach, z jednoczesnym opowiedzeniem się za uprawnieniem i obowiązkiem redaktora naczelnego zmiany mylnego oznaczenia nadesłanego tekstu zainteresowanego ze „sprostowania” na „odpowiedź” lub odwrotnie. Otóż niekonsekwencja jest pozorna, bowiem „widoczny tytuł” o jakim traktuje art. 32 ust 5 PrPras, pod jakim ma się ukazać sprostowanie, nie jest częścią samego sprostowania, lecz odrębną jednostką redakcyjną. Zakaz ingerencji z art. 32 ust. 6 PrPras dotyczy jedynie „tekstu sprostowania”, a obowiązek opublikowania sprostowania „pod widocznym tytułem” jest niewątpliwie adresowany do redaktora naczelnego, a nie zainteresowanego. Nie można uznać, by ustawodawca nakładał na zobowiązanego obowiązek zamieszczania dowolnego tytułu. Należy przyjąć, że przedmiotowy obowiązek dotyczy takiego tytułu, który jest uzasadniony treścią nadesłanego tekstu zainteresowanego. Na takim stanowisku stanął Sąd Apelacyjny w Poznaniu w wyroku z 26.5.1992 r. (I ACr 69/92, OSA Nr 12/1992, poz. 89): „O charakterze pisma decyduje nie jego nazwa, ale jego treść i cel wniesienia” oraz Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z 13.6.2001 r. (I ACa 1397/00, „Wokanda” Nr 11/2002, s. 39). Sądy w tych sprawach uznały zasadność żądania publikacji odpowiedzi, mylnie mianowanych przez zainteresowanych „sprostowaniami”. Skoro takie mylnie denominowane teksty podlegają obligatoryjnej publikacji, to na pewno nie bez „widocznego tytułu”, lecz z poprawionym przez redaktora naczelnego (sąd) tytułem. Artykuł 32 ust 1 pkt 5 PrPras wskazuje: „Sprostowanie w drukach periodycznych powinno być opublikowane lub przynajmniej zasygnalizowane w tym samym dziale równorzędną czcionką oraz pod widocznym tytułem; w pozostałych publikacjach powinno być nadane w zbliżonym czasie i w analogicznym programie”. Po pierwsze widać, że wymóg „wyraźnego tytułu” został sformułowany z zastosowaniem przyimka „pod” co wskazuje na pożądaną przez ustawodawcę sekwencję publikacji: najpierw tytuł, potem sprostowanie (tekst). Wskazuje to na odrębność obu jednostek. W kolejnym ustępie mówi się natomiast o sprostowaniu, czyli tekście - substracie sprostowania: „W tekście nadesłanego sprostowania lub odpowiedzi nie wolno bez zgody wnioskodawcy dokonać skrótów ani innych zmian, które by osłabiały jego znaczenie lub zniekształcały intencję autora sprostowania”. Widać zatem wyraźne rozróżnienie na „tytuł” i „tekst”, nie tylko w zakresie gramatycznym, ale i w zakresie poddania różnemu reżimowi prawnemu (co do dozwolonej ingerencji redaktora). Ostatnią refleksją z lektury art. 32 ust. 1 pkt 5 PrPras jest to, że tylko w periodykach drukowanych sprostowanie (tekst) ma być opatrzone „widocznym tytułem”; nie ma już takiego wymogu co do innych form prasy. Podkreśla to dodatkowo Monitor Prawniczy • 18/2007 odrębność i autonomiczność bytu prawnego „tytułu” od „tekstu sprostowania”. Stanowisko takie zaaprobował także Sąd Okręgowy w Warszawie w orzeczeniu z 21.3.2007 r. (II C 655/06). 10. M. Zaremba generalnie krytycznie zapatruje się na te fragmenty proponowanej przeze mnie nowelizacji prawa prasowego, które zawierają elementy represyjne. Pierwszym takim elementem jest zadośćuczynienie za niezasadną odmowę publikacji sprostowania lub odpowiedzi w kwocie od 1000 do 10 000 złotych. Otóż sam recenzent dostrzega nieakceptowalność aktualnego stanu rzeczy, w którym wnioski o publikację sprostowań są bojkotowane przez redakcje prasowe. Taka sytuacja rzeczy utrzymuje się od wielu lat. Perswazja płynąca między innymi ze strony doktryny prawa prasowego, zawierająca rozmaite apele o honorowanie tej formy prawnej komunikacji w społeczeństwie, nie przynosi żadnego rezultatu. Pozostaje więc udzielić sobie odpowiedzi, czy należy liczyć dalej na dobrowolny wzrost świadomości i dobrej woli redaktorów naczelnych, czy też wmontować w przepisy prawa prasowego element skutecznego nacisku finansowego. Analizując stopień restrykcyjności mojego projektu nowelizacji nie sposób pominąć, że w istocie postuluje on złagodzenie represyjności ustawy. Zgodzie z obowiązującym przepisem art. 46 PrPras bezprawne uchylenie się od publikacji sprostowania jest przestępstwem zagrożonym karą grzywny lub ograniczenia wolności. W moim projekcie natomiast postuluję zastąpienie tej surowej, lecz w praktyce bardzo nieefektywnej odpowiedzialności, instrumentem dolegliwości finansowej, urzeczywistnianym sprawnie, w toku szybkiego postępowania cywilnego – nieprocesowego. Mianem pomysłu pochodzącego z zupełnie innej epoki określa recenzent postulat projektu nowelizacji, aby wobec osoby ukaranej dziesięciokrotnie za bezprawną odmowę publikacji sprostowań orzekać czasowy zakaz pełnienia funkcji redaktora naczelnego lub wydawcy. Tymczasem ponownie M. Zaremba, wypowiadający się z pozycji liberalnych, nie dostrzega faktu, że i ta propozycja fundamentalnie łagodzi obecny stan prawny. Aktualnie, jak wspomniano, bezprawna odmowa publikacji sprostowania jest przestępstwem. Zgodnie zaś z art. 25 ust 3 PrPras redaktorem naczelnym dziennika lub czasopisma nie może być osoba, która co najmniej trzykrotnie była karana za przestępstwa określone w PrPras. Biorąc zaś pod uwagę, że zatarcie skazania karą grzywny lub ograniczenia wolności wedle art. 107 § 4 KK następuje po 5 latach od wykonania kary, rzeczywisty okres aktualnie grożącego zakazu wynosi nie mniej niż 5 lat. Postuluję orzekanie zakazu w wymiarze począwszy od 1 roku i to dopiero po aż dziesięciokrotnym (a więc w praktyce nieustannym) sprzeniewierzeniu się obowiązkom redaktora naczelnego lub wydawcy! Trudno uznać to za powrót do czasów represyjnego tłumienia wolności słowa. Opowiadam się jednak wyraźnie przeciwko zupełnej pasywności systemu prawnego w obliczu permanentnych nadużyć prawa ze strony redakcji prasowych. Recenzja 12. Kończąc swą polemikę, pragnę jeszcze raz podziękować, M. Zarembie za wnikliwe i bardzo precyzyjne ustosunkowanie się do moich koncepcji oraz postulatów. Konfrontacja różnych, nawet skrajnie odmiennych filozofii i punktów widzenia jest koniecznym elementem debaty naukowej. Jestem rad, że moja praca stała się przyczynkiem tego rodzaju dyskursu. *** Odpowiedź dr. Michała Zaremby Stopień zniuansowania mojej dyskusji prowadzonej z dr B. Kosmusem osiągnął już taki poziom, że odbiorcom nieobeznanym z Prawem prasowym może sprawiać pewną trudność uchwycenie jej istoty. Tak naprawdę jednak spór ten koncentruje się wokół trzech podstawowych pytań: Po pierwsze, czy przyjęcie koncepcji „subiektywnego” sprostowania (rozumianej jako prawa osoby prostującej do przedstawienia w sprostowaniu własnej subiektywnej wersji wydarzeń bez możliwości odmowy publikacji tego oświadczenia z powodu jego niezgodności z prawdą) jest dopuszczalne w obecnym stanie prawnym? - Moim zdaniem nie jest, bo, jak przyznaje to sam polemista, podstawą dla niej jest wykładnia korygująca przepisów PrPras. Tymczasem naruszenie tych przepisów jest równoznaczne z popełnieniem przestępstwa z art. 46 PrPras (mającego blankietowy charakter). Zaakceptowanie tej wykładni prowadzi zatem do poszerzenia zakresu kryminalizacji, co jest sprzeczne z Konstytucją i konwencją europejską. Nie można bowiem traktować jak przestępcy redaktora naczelnego, który przeczytał w PrPras, że jest zobowiązany do odrzucenia sprostowania zawierającego twierdzenia nieprawdziwe. Okoliczność jakoby koncepcja „subiektywna” miałaby mieć większą użyteczność społeczną (o czym niżej), jest bez znaczenia bo sądy nie mogą wchodzić w rolę ustawodawcy karnego. Argument ten ma, moim zdaniem, charakter rozstrzygający, można wszakże dodać, że również na gruncie prawa cywilnego aprobowana przez Autora „Sprostowania ...” i sądy wykładnia jest kontrowersyjna, ponieważ argumentom na jej rzecz (na przykład, jakoby konstrukcja sprostowania „obiektywnego” miała dublować roszczenia z art. 24 § 1 KC) można przeciwstawić argumenty przemawiające na rzecz interpretacji alternatywnej (na przykład, że sprostowanie „subiektywne” dubluje z kolei instytucje odpowiedzi). Nie jest w szczególności niczym nieracjonalnym. nałożenie na redaktora naczelnego obowiązku zbadania zgodności sprostowania z prawdą. Taki system ustalania stanu faktycznego został po prostu uznany przez ustawodawcę za najbardziej efektywny przy równoczesnym zminimalizowaniu ryzyka wprowadzenia opinii publicznej w błąd. Oczywistym jest bowiem, że ze względu na ograniczone możliwości poznawcze prasy, konieczne będzie, w niektórych przypadkach, przeniesienie sporu na salę sądową. Równocześnie jednak istnienie sankcji karnej z art. 46 PrPras. zapewnić ma dołożenie przez tego redaktora koniecznego minimum rzetelności. Reasumując, stwierdzenie pewnych niekonsekwencji ustawodawcy we wcieleniu koncepcji obiektywnej to jeszcze za mało by zignorować jednoznaczną treść art. 31 pkt 1 PrPras.. Recenzja Po drugie, czy koncepcja subiektywistyczna przynosi więcej korzyści społecznych niż koncepcja obiektywistyczna? – Odmiennie niż mój polemista uważam, że nie. Jej przyjęcie oznacza bowiem, że bohater materiału prasowego traci ostatni instrument prawny, zapewniający mu możliwość zbadania przez sądy prawdziwości rozpowszechnianych na jego temat twierdzeń. Skoro bowiem pozwany dziennikarz może (nieważne czy skutecznie czy nie) bronić się tym, iż przygotowując sporny materiał prasowy dochował wymaganej staranności, kwestia zgodności z prawdą zarzutów staje się nieistotna. Tak naprawdę zatem może się okazać, że koncepcja subiektywistyczna przyniesie osobom zainteresowanym więcej szkody niż pożytku, ponieważ własną wersję wydarzeń mogą oni swobodnie przedstawić za pomocą odpowiedzi, natomiast zostaną pozbawieni jedynego środka pomocnego dla potwierdzenia nieprawdziwości zarzutów. B. Kosmus wskazuje wprawdzie, że możliwe jest w takich przypadkach pozwanie informatorów dziennikarzy (jeśli są oczywiście znani i żyją), należy wszakże zauważyć, że ich odpowiedzialność już jest (funkcjonariusze publiczni) albo pewnie zostanie wkrótce oparta na podobnych zasadach jak odpowiedzialność dziennikarzy. Jeszcze bardziej dyskusyjna jest teza autora „Sprostowania ...”, że dochowanie przez dziennikarza szczególnej staranności jest gwarancją prawdziwości podanych przez niego informacji. Gdyby tak rzeczywiście było, to należałoby praktycznie wykluczyć możliwość pomyłek sądowych, Monitor Prawniczy • 18/2007 ponieważ organy wymiaru sprawiedliwości dysponują przecież znacznie lepszymi instrumentami dotarcia do prawdy niż media. Po trzecie, czy rozwiązaniem problemu bojkotowania przez wiele mediów instytucji sprostowań i odpowiedzi są kary? Abstrahując już nawet od kwestii ich surowości i trybu orzekania wypada znowu udzielić odpowiedzi negatywnej. Niewątpliwie, gdyby brać pod uwagę jedynie przypadek „Faktu” czy „Super Expressu” sankcja tak mogłaby okazać się celową. Jednakże nie można zapominać o prasie lokalnej, skonfliktowanej często z urzędami samorządowymi, lokalnymi prokuratorami i przedsiębiorcami. Tego typu media, w przeciwieństwie do ich oponentów, są najczęściej pozbawione profesjonalnej pomocy prawnej i, nierzadko, sama groźba ich pozwania, mimo dużych szans na wygranie procesu, stanowi czynnik zniechęcający do opublikowania jakiejś ważnej informacji. Wszelkie pomysły zmierzające do pogorszenia sytuacji takiej lokalnej prasy winny być więc oparte o solidne badania obrazujące skalę problemu. Tymczasem badań takich nikt nie przeprowadził, a sama obiegowa opinia, że media nie publikują sprostowań to jeszcze za mało. Dlatego właśnie należy preferować metody, które nie niosą ze sobą ryzyka „schłodzenia” debaty publicznej, jak chociażby, wskazane przeze mnie w recenzji, powiązanie publikacji wspomnianych oświadczeń z odpowiedzialnością majątkową z tytułu naruszenia dóbr osobistych.