DP-Chochołowy-Dwór.. - ALMA SPEI Hospicjum dla Dzieci
Transkrypt
DP-Chochołowy-Dwór.. - ALMA SPEI Hospicjum dla Dzieci
B 05 SOBOTA–NIEDZIELA, 20–21 LIPCA 2013 Kronika Krakowska Lektura na weekend 1100 kilometrów na rowerach z pomocą dla polskich hospicjów REPORTAŻ. Piknik w Chochołowym Dworze udał się nadzwyczajnie. Kolarze, uczestnicy IV Rowerowego Rajdu „Przez Polskę dla polskich hospicjów”, przywieźli sprzęt medyczny. Dzieci były zachwycone, a królewny nie bały się smoków, które były potulne i uprzejme. Jakie zresztą miały być, gdy tuż obok z mieczami przy boku paradowali rycerze... MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ W zbrojach jak z bitwy pod Grunwaldem Ledwie kolarze odstawili rowery, ledwie wypili kilka łyków wody dla ochłody, a już do zabawy zaprosiła wszystkich Ewa Stadtmuller i hospicyjni wolontariusze. Zielono-żółty Smok Wawelski prezentował się na scenie okazale. Rowerzyści z Fundacji Babci Aliny przyjechali do Chochołowego Dworu Smok jaki jest, każdy widzi, smok się swej paszczy nie wstydzi, bo smok to nie żadna ozdoba, Smok się nie musi podobać (…) I nie odczuwa przykrości Na myśl o swojej przyszłości, bo dobrze wie, że bez niego, bajki są do… niczego. Gdy się smocza piosenka skończyła, ogłoszono konkurs. Z nagrodami. W szranki stanęli tatusiowiezsynkami(czylismoki) oraz mamusie i córusie (czyli królewny). Sala drżała w posadach, gdy męskaczęśćwidowniskandowała:„Jakświatdługiiszerokizawszegórąbędąsmoki”.Zawygraną nie dawały mamusie i córusie:„Towynikpewny–górąkrólewny”. A gdy dodały: „Strachy na lachy, rzecz to sprawdzona. Każdegosmokadasiępokonać” -–naodpowiedźniemusiałydługoczekać:„Wszystkobędzie,jak się patrzy, smok królewnę zje – raz, dwa, trzy”. Niktnikogo–rzeczjasna– nie zjadł,asmoki,którespotkaćmożnabyłowjerzmanowickimChochołowymDworze,byłypotulne imiłe.Akrólewnypiękneiłagodne. Wszystko dlatego, że na piknikuzjawilisięrycerze.Najprawdziwsiwświecie;członkowieNiepołomickiego Bractwa Rycerskiego. Gdy założyli zbroje, zupełnietakiesamejaktenoszone przez rycerstwo w czasie bitwy podGrunwaldem,chłopcomoczy się zaświeciły, a dziewczynki spojrzały na dwie damy dworu, które przybyły z rycerzami i pomyślały: „Fajne mają suknie, do samej ziemi”. Goście z Niepołomic rozpoczęlidziałalnośćwiosną2006roku. – Początkowo tylko się spotykaliśmy i poznawaliśmy tajniki ruchu rycerskiego oraz historię średniowiecza. Teraz stanowimygrupęrekonstrukcyjną, która odtwarza obyczaje i kulturę z końca XIV i początku XVwieku,chodziwięcotakzwany okres okołogrunwaldzki – opowiadaMichałSkóra,prezes stowarzyszenia Niepołomickie Bractwo Rycerskie. Spośród szesnastu tworzących je osób do Jerzmanowic przyjechało siedem. Każda ze lśniących zbroi ważyła prawie 40 kilogramów. – Oryginalna zbroja – jak się okazuje – była lżejsza, bo dawni płatnerze lepiej znali się naswoim fachu niż my dziś. Oni umiejętności przekazywali z pokolenia na pokolenie. My mamy doświadczenie kilkunastoletnie,bowtedyludzie wrócili do rekonstruowania zbroi po wiekach przerwy – opowiada Michał Skóra. Gdybyktośchciałsobiekupić kompletnystrójrycerza,musiałby wydać 10 tysięcy złotych. – Dlatego obniżamy koszty i sami staramy się wykonywać niektóreelementyrycerskiegoodzienia – dodaje. FOT. MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ Taka to już jest tradycja, że Hospicjum Domowe Alma Spei organizuje co roku piknik. I dla dzieci, i dla ich rodziców, i dla przyjaciół. Tym razem było jednak wyjątkowo. Przede wszystkim dlatego, że wszyscy niecierpliwie czekali na kolarzy – niezwykłych, którzy 13 lipca wyruszyli zBielska-BiałejdoGdańska, żeby pokonać 1100 kilometrów w ciągu dziewięciu dni. Jadą bez względu na pogodę, choć niczego dla siebie zdobywać nie będą.Pozasatysfakcją,żepomagają potrzebującym. Honorowym patronatem objęłarajdMajaWłoszczowska,wicemistrzyniolimpijskazPekinu. – Nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele osób wokół potrzebuje naszejpomocyijakniewielenasta pomoc może kosztować – powiedziała w wywiadzie dla FundacjiBabciAliny,którajestorganizatorem przedsięwzięcia. Dlatego właśnie, gdy pierwszy kolarz przeciął linię mety przed Chochołowym Dworem, wiwatom nie było końca. – W 2009 roku moja babcia Alina zachorowała na raka i dzięki pomocy Hospicjum św. Kamila w Bielsku-Białej mogła spędzić ostatnie dni swojego życiawdomu.Bezpomocydobrych ludziniebyłobytomożliwe–mówi Ewa Holender, która przyleciała aż z Kanady, by wziąć udział wrajdzie.– Jedzie ze mną mój tata Janusz i siostra Anita. Chcemy się odwdzięczyć za dobre serce, które nam okazano. Do zeszłego roku udało się zebrać ponad 250 tysięcy złotych. W tym mamy nadzieję obdarować sprzętem kolejnych potrzebujących. Podopieczni Hospicjum Domowego dla dzieci „Alma Spei” dostali właśnie m.in. podnośniki, pulsoksymetr, materac przeciwodleżynowy, pompę strzykawkową. Fundacja Babci Aliny przeznaczyła także 5 tys. złotych na sfinansowanie pikniku. FOT. MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ [email protected] Niepołomickie Bractwo Rycerskie (w kolczudze Wojciech Skóra) FUNDACJA BABCI ALINY The Alina Foundation to instytucja charytatywna zarejestrowana w Wielkiej Brytanii w 2009 roku (nr 1137887). W 2011 roku Fundacja Babci Aliny została zarejestrowana w Polsce (KRS 0000398781). Jej celem jest zakup niezbędnego sprzętu medycznego dla hospicjów domowych i stacjonarnych w Polsce, aby wszyscy chorzy na nieuleczalne choroby i ich rodziny mieli łatwiejszy dostęp do niezbędnej pomocy. – Żeby poczuć się jak rycerz spod Grunwaldu, nie wystarczy zbroja – opowiadał zgromadzonymprezesNiepołomickiejBraciRycerskiej.– Trzebamiećbogatyekwipunek–odśredniowiecznychnaczyńpocząwszy,ananamiotach, w których wojowie mieszkali,skończywszy.Podczas turniejów, takich jak ten dzisiejszy,przenosimysięwczasie.Nie tylko historycznie wyglądamy, ale też jadamy historyczną łyżką, z historycznej miski. Rzut sakwą i armatnie kule Niepołomiccy rycerze stoczyli na jerzmanowickiej ziemi najprawdziwszy pojedynek. Słychać było chrzęst metalu, spod mieczy leciały skry, a widow- nia nie szczędziła wojom gromkich braw. A potem każdy mógł sprawdzić, czy na rycerza się nadaje. Tata małego Maciusia rzucał włócznią do celu i prawie mu się udało trafić. Synek jednak tego nie widział. Zasnął z głową pełną wrażeń. Zaprzyjaźniony z hospicjum Alma Spei ksiądz Grzegorz Godawaokazałsięutalentowanym łucznikiem,amamaMikołajanamiętniefotografowałasynka,który – choć przecież nie mówi, nie siedzi i nie chodzi – śmiał się od ucha do ucha, gdy jego tata naciągał cięciwę i wypuszczał strzały, które ze świstem dopadały słomianej tarczy. Wielu było chętnych, żeby poćwiczyć rzut sakwą do okręgu.Ktowierzył,żemakrzepęatlety, próbował noszenia kul armatnich,aci,którzyliczyli,żezadawanie mieczem pchnięć albo cięć to dziecinna igraszka, mieli sięzpyszna. Tekturowy„rycerz bujany”,awięcruchomy,nieułatwiał śmiałkom zadania, gdy ci chcieli wepchnąć miecz w specjalne otwory na brzuchu i klatcepiersiowej.Dlategowiększym powodzeniem cieszył się drewniany krzyżak, na którym można było sprawdzić, czy ma się siłęoraztechnikę,byzadawaćskuteczne cięcia. Mniejzainteresowanawalkamiidemonstrowaniemfizycznej sprawnościbyłaMajeczka,która coprawdaniemówi,alewlotro- zumiekażdewypowiedzianesłowo. Uczesana w modny koczek iwystrojonawamarantowysweterek z wdziękiem pozowała fotoreporterom.Mazadatkinamodelkę,botremyuniejniezauważyłam, a jej zniewalający uśmiech rzuca na kolana i starszych, i młodszych wielbicieli. CzaspłynąłwChochołowym Dworze szybko, świeciło słońce, choć deszczowy poranek wcale tegoniezwiastował.Humorydopisywały, więc nastrój panował wyjątkowy. Doktor Małgorzata Musiałowicz,prezesFundacjiAlmaSpei, promieniała, bo tradycyjny hospicyjny piknik udał się nadzwyczajnie. A zależało jej na tym bardzo, tak samo zresztą jak Annie Niedbale, hospicyjnej księgowej, która tym razem odpowiadałazałącznośćzrowerzystami,iKatarzynieSchiff(dopieszczałaniepołomickichrycerzy,atakżegospodarskimokiem ogarniała całość) i Ewie Stadtmuller, nadwornej hospicyjnej poetce i bajkopisarce, która dostała chrypki od śpiewania i deklamowania, oraz licznym wolontariuszom. To oni wyręczali rodziców chorych dzieci w opiece, by ci mogli choć przez chwilę odpocząć, spokojnie porozmawiać,nacieszyćsięfantastycznymi widokami. A wieczorem i gospodarze spotkania, i zaproszeni goście spotkali się przy ognisku i obiecali sobie piknik za rok.