Duchy przodków tutaj są
Transkrypt
Duchy przodków tutaj są
Dziady w osadzie średniowiecznej Duchy przodków tutaj są Kiedy nasi przodkowie zapraszali zmarłych do swoich domów w dniu obrzędu, przed zajęciem miejsca dmuchali na pień, bo mógł tam siedzieć duch przodka. Nie używali też ostrych narzędzi, aby przypadkiem nie pociąć zmarłego. A dodatkowe miejsce przy stole, to nie nakrycie dla niespodziewanego gościa, tylko dla tych co odeszli w zaświaty. Mimo że to nie początek listopada ani lekcja języka polskiego, w Biskupinie odbywa się rekonstrukcja starosłowiańskich obrzędów zwanych dziadami. W przeszłości było to święto przodków, w trakcie którego zmarli zapraszani byli do świata żywych. Słowianie, zanim dotarli do nich pierwsi mnisi ze Słowem Bożym i wodą święconą, wierzyli w wiele bóstw i demonów. Wierzyli, że światy zmarłych i żywych przenikają się nawzajem. U dawnych Słowian więź z przodkami była mocna, więc wierzono, że nie odchodzą w nieznane i można ich przywołać, poprosić o pomoc, opiekę, można z nimi pobyć, a nawet ich ugościć. Dziady były obrzędem, podczas którego przywoływano ich dusze i oddawano im cześć. To, jak wyglądały dziady, można zobaczyć w osadzie wczesnośredniowiecznej. A o samym obrzędzie opowiedzieli nam: Jakub Stadtmüller oraz Tamara Lewek z Krakowa. Po śmierci zmarli, dopóki o nich żyła pamięć, byli w Nawii, krainie zmarłych. Stamtąd przychodzili, kiedy ich wzywali żywi. Jak długo żyła o nich pamięć wśród żywych, tak długo mogli im pomagać, wspierać, przychodzić. Wierzono, że dusze przychodzą w postaci proszalnych dziadów. Dlatego też ofiarowywano im pożywienie. Na rozstajach dróg palono ogień, aby zmarli nie pomylili drogi do miejsc, w których mieli się zjawić. Duchom przodków nie tylko zostawiono część pożywienia, aby się mogli posilić, ale uważano, aby nie zrobić im przykrości dodatkowych. Dlatego w trakcie dziadów dmuchano na ławy, pieńki, krzesła, bo mogły na nich wcześniej usiąść zmarli. Nie używano noży, nie wykonywano prac przy użyciu ostrych narzędzi, aby przypadkiem nie uciąć niewidocznego dla ludzkich oczu zmarłego. Obrzęd dziadów prowadził żerca, w którego rolę wciela się Jakub Stadtmüller. żerca w wierzeniach starosłowiańskich (określenie pochodzi od słowa żertwa, czyli ofiary składanej bogom) był pośrednikiem między ludź- mi a duchami. Musiał wykazać się krasomówstwem, bo nie było z góry ustalonej formuły tego co należy podczas dziadów mówić. Jakub, czyli biskupiński żerca założył drewnianą maskę, mającą chronić go przed złymi mocami, przywołał Welesa (boga m.in. zaświatów), by pozwolił zmarłym wejść do świata ludzi. Potem tworzył krąg z soli po to, by nikomu z uczestników dziadów nie stała się krzywda. Wierzono, że sól miała moc oczyszczającą, nie przechodziło przez nią żadne zło i nie miało mocy, by zrobić ludziom wewnątrz kręgu krzywdę. Po wykonaniu kręgu żerca przywołał przodków i każdy z rodów złożył ofiary i prosił ich o wsparcie oraz o spokój w zaświatach. Potem przywołał demony, dusze ludzi, którzy za życia popełnili złe uczynki lub zeszli z tego świata tragicznie. Demonom żywi mogli pomóc lub nie, jeśli ich kara za zło jakie wyrządzili jest słuszna. Dla dawnych Słowian światy zmarłych i żywych stanowiły jedno, przenikały się. Niektóre z tamtych zwy- Jakub Stadtmüller jako „żerca” prosi Welesa, by pozwolił zmarłym przyjść do świata żywych fot. Remigiusz Konieczka czajów i wierzeń przetrwały do dziś. Dziady odprawiano jeszcze do XIX wieku wieku, a pokłosiem tych obrzędów jest zwyczaj zapalania 1 listopada zniczy na grobach przodków. Kiedyś wierzono, że kraina zmarłych jest ciemna i zimna, aby ogrzać bliskich w zaświatach, zapalano im na grobach znicze. Minęło tysiąc lat, a w nas cały czas żyją tamci Słowianie, nasi przodkowie. Lepiej dmuchnę w krzesło, bo oni nadal tu są. REMIGIUSZ KONIECZKA Biżuteria na życzenie U pałuckiego brązownika (kraal, stanowisko 48) - Zbigniewa Dolskiego - dwie sympatyczne dziewczyny z Grudziądza samodzielnie dokonały odlewu pięknych brązowych zapinek. Zapinki tuż po odlaniu fot. Marta Raczyńska Już wcześniej 16-latki z pomocą pana Zbigniewa stworzyły modele zapinek, które wedle pomysłu pokryte zostały symbolami z okresu wczesnego średniowiecza, tożsamymi zatem z tematyką te- gorocznego festynu. Biżuteria wykonana została techniką odlewniczą przy użyciu formy dwudzielnej - muszlowatej. W tak przygotowaną formę dziewczęta wlały płynny metal, aby ich oczom ukazać się mogły dwie misternie ornamentowane fibule, stanowiące oczywiście ich własność. Nie każda kobieta może pochwalić się własnoręcznie wykonaną ozdobą. MARTA RACZYŃSKA