przeczytaj całość rozdziału

Transkrypt

przeczytaj całość rozdziału
Rozdział I
KILKA WSTĘPNYCH UWAG
TERMINOLOGICZNYCH
I METODOLOGICZNYCH
Refleksja nad kwestiami związanymi z rozwojem politycznym krajów obszaru Europy tzw.
Środkowej i Wschodniej stanowiła dla nauk społecznych, począwszy od końca lat 80. XX wieku,
niebywały i pod wieloma względami pożądany impuls. Wiele dotąd dominujących tematów
znienacka, w obliczu dynamizmu procesów rozkładu, a następnie rozpadu bloku
komunistycznego, utraciło swoją atrakcyjność. Mówiąc krótko, środowisko nauk społecznych,
zresztą w drugiej połowie XX wieku już przyzwyczajone do przerzucania swojego
zainteresowania („Trzeci Świat”, Ameryka Łacińska itd.), bez wahania zareagowało na zmianę
popytu.
Skupieniu się na świeżych i na swój sposób unikalnych danych towarzyszyło z początku
zrozumiałe metodologiczne uproszczenie nowej sytuacji. Uważano, że do zrozumienia procesów
zachodzących w krajach byłego obozu sowieckiego wystarczy przeniesienie i zaaplikowanie już
istniejących i często naprawdę klasycznych teorii i klasyfikacji politologicznych, czy ogólnie z
zakresu nauk społecznych (zob. przede wszystkim przykłady opracowań problematyki Ameryki
Łacińskiej
i prace Philippe’a C. Schmittera, Guillerma O’Donnella, Dietera Nohlena oraz naturalnie także
Juana
J.
Linza).
Przeświadczenie
o gnozeologicznej prawomocności takiego podejścia było w wielu przypadkach wręcz
bezkrytyczne czy automatyczne, a zatem nieraz sprzeniewierzające się surowym standardom
naukowym. Odbiciem krytyki tego stanu rzeczy stał się słynny już spór,
w którym nie brakowało uszczypliwych uwag, pomiędzy zwolennikami podejścia typu area
studies i komparatystycznego, wszczęty przez Valerię Bunce (1995).
Z dnia na dzień pojawił się nowy pakiet uprzywilejowanych tematów badawczych: począwszy
od retrospektywnego zainteresowania istotą reżimów komunistycznych (Leslie Holmes, Herbert
Kitschelt i inni), a skończywszy na perspektywicznym zainteresowaniu problematyką procesów
wewnętrznych w powstających kruchych demokracjach czy perypetiach ich stopniowej
stabilizacji (Klaus von Beyme, Geoffrey Pridham, Paul Lewis, Jadwiga Staniszkis i inni).
Naturalnie, od początku dużo uwagi poświęcano też budowaniu teorii upadku komunizmu - zob.
np. Ralf Dahrendorf (1991), John F. Brown (1991), Andrzej Antoszewski, Ryszard Herbut (1998:
17–19), Wolfgang Merkel (1999b: 397–441), Klaus von Beyme (1994), Claus Offe (1997) czy
też już wspomniana Leslie Holmes (1997).
Wkrótce stało się modne poszukiwanie specyfiki transformacji krajów tego regionu z
odesłaniem do wyżej wspomnianych metodologicznych niepewności. Zdefiniowany został m.in.
tzw. „dylemat równoczesności zmian” (Jon Elster, 1990), Claus Offe (1991) spopularyzował
pojęcie „potrójna transformacja” (triple transition), nawiasem mówiąc niemal tożsame
znaczeniowo z określeniem „szeroka transformacja”, autorstwa Paula Lewisa (2000: 17). Adam
Przeworski z kolei zwrócił uwagę na szczególne tło upadku komunizmu – rozpad świata
dwubiegunowego (1991: 5) itd.
Opracowania poświęcone poszczególnym parametrom rozwoju krajów byłego obozu
komunistycznego skupiały się zarówno na poziomie instytucjonalnym, w sensie obserwacji
stopniowego powstawania elementów strukturalnych systemu politycznego (poziom polity), jak i
ideologiczno-doktrynalnym. W tej sferze aż nazbyt długo wiodło prym, w dużym stopniu
sztucznie konstruowane, ale medialnie wdzięczne, straszenie odżywaniem nacjonalizmu, jako
„ostatnim stadium komunizmu”. Temat ten w swoim czasie dobrze spełniał potrzebę znalezienia
„dialektyczno-krytycznej” przeciwwagi wobec świetlanej perspektywy projektu budowania
„społeczeństwa obywatelskiego”. Ignorowano więc fakt, że konflikty etniczne
(nacjonalistyczne), które towarzyszyły rozkładowi komunizmu, były naturalnym odbiciem już
wcześniejszych zatargów, jedynie zakonserwowanych w erze komunizmu. Problem dziedzictwa
komunizmu, na przykład na poziomie pamięci historycznej czy rozliczenia tzw. totalitarnej
przeszłości był rozpatrywany raczej tylko przy okazji. Za to na nieboskłonie tematów badawczych
niebawem zaświeciła nowa gwiazda – wejście państw postkomunistycznych do struktur europejskich
(por. np. Beyme 1999: 295–304).
Stopniowo
dawała
też
o
sobie
znać
heterogeniczność
i sprzeczność obszaru/obszarów Europy Środkowo-Wschodniej, wynikająca ze zróżnicowania
nie tylko politycznego, ale i kulturowego, historycznego, gospodarczego, społecznego,
religijnego, demograficznego i językowego. Rozróżnienie regionów środkowoeuropejskiego,
bałkańskiego (południowoeuropejskiego) i postsowieckiego (wewnętrznie dzielącego się dalej na
obszar bałtycki, słowiański, kaukaski i środkowoazjatycki) odbywało się m.in. na podstawie
kryterium, jaki charakter miały pierwotne procesy transformacyjne. Upraszczając: kwestia
dotyczyła tego, czy miała miejsce: 1) demokratyczna konsolidacja, 2) budowanie
narodowej/państwowej niezawisłości (jako podtyp restytucja dawnych samodzielnych państw,
obecnie sukcesyjnych), bądź też 3) niedemokratyczna przebudowa.
Badania te w niemałym stopniu wpływały na debaty dotyczące stosowanych w naukach
politycznych metod. Konkretnie chodziło o preferowanie odejścia od rzekomo zdrętwiałych
instytucjonalnych badań społecznych, jako bezustannie zawodnych, bo niedających jakoby
zadowalających wyjaśnień fenomenu zmiany oraz wynikające z tego dążenie do skupienia się przede
wszystkim na kwestii procesualnego badania zjawisk politycznych.
Mamy nadzieję, że powyższa rekapitulacja pierwszych kroków „tranzytologicznej” części
środowiska politologicznego, przynajmniej częściowo wskazała na nowe ambicje i nadzieje,
które wiązano z badaniami nad upadkiem komunizmu i rozpadem reżimów sowieckich. Popaść
w zapomnienie miała przede wszystkim kompromitacja w jeszcze świeżej sprawie sowietologii.
Blamaż
dotyczył
tu
nie
tylko
zwyczajnej
nieudolności
w kwestii przewidzenia perspektyw świata dwubiegunowego pod koniec lat 80. XX wieku, ale
samego stanowiska (jesteśmy przekonani, przesadnie pewnego siebie), że prognozowanie
powinno stanowić oczywiste, czy wręcz uprzywilejowane zadanie nauk politycznych. Niemała
część środowiska tranzytologicznego zbyt szybko dała się ponieść pociągającej nadziei
osiągnięcia satysfakcji zawodowej: przedstawienia słusznej metody badań nowo intronizowanego i
odpowiadającego marketingowym zapotrzebowaniom supertematu „zwycięstwo demokracji i jej
rozprzestrzeniania się w świecie”. Zgoda, mówili, może nie jesteśmy w stanie przewidzieć upadku
niedemokracji, ale za to potrafimy doradzić, jak budować demokrację. I właśnie na tym to
przekonaniu (jak było do przewidzenia – historyczno-dialektycznie optymistycznym) w dużym
stopniu oparła swoją legitymizację dyscyplina tzw. „studiów postkomunistycznych”,
w pewnym sensie nowa subdyscyplina nauk politycznych. Dopiero, jakby w następstwie, wtórnie
powstawał (został zdefiniowany) także przedmiot ich badania – tzw. postkomunizm.
***
Mając świadomość konsekwencji powyższych spostrzeżeń, można teraz przejść do pierwszego
zasadniczego w porządku terminologicznym i metodologicznym problemu niniejszego
opracowania. Problemu, który rzeczywiście zasługuje na debatę, a jednocześnie nie należy do
zanadto dyskutowanych, mianowicie do stosowania przymiotnika „postkomunistyczny” w
dyskursie politologicznym. Oczywistość, z jaką nieomalże automatycznie przydziela się etykietkę
„postkomunistyczne” reżimom, którym jest poświęcony niniejszy tekst, powinna bowiem
wzbudzać zakłopotanie; podobne zastrzeżenie winno dotyczyć także tzw. kontekstu
postkomunistycznego omawianego tematu.
Problem tkwi w tym, że niezmiernie trudno jest interpretować przedrostek post- inaczej niż jako,
upraszczając, zwycięstwo wpływu komunizmu na tożsamość badanych wspólnot politycznych.
Innymi słowy, naukowcy, stosując (w naszym przekonaniu na skutek inflacji tego słowa)
przymiotnik „postkomunistyczny” lub rzeczownik „postkomunizm” są właściwie zakotwiczeni
w specyficznej przesłance normatywnej. Komunizm mianowicie (i to nie tylko jako idea czy
ideologia, ale jako całościowa praktyka rządów w danym czasie) zupełnie przesłonił wszelkie
pierwotne (przedkomunistyczne) cechy i całościowo zdefiniował właściwie statyczną,
socjopolityczną charakterystykę poszczególnych wspólnot politycznych, które jakimś
zrządzeniem losu znalazły się w obozie sowieckim. Właśnie komunizm ma być tym wszystko
wyjaśniającym kluczem do zrozumienia wszelkich procesów wewnętrznych również po 1989 r.
Na ten algorytm argumentacyjny trzeba zareagować neutralnym spostrzeżeniem, że istnieje
mnóstwo innych doświadczeń, które historycznie znacząco współtworzyły wizerunki tych
społeczeństw. Czyż nie reformowały się one na bazie również innych niż komunistyczne
konstrukcji
i projektów polityczno-ideowych? Czy naprawdę pojawienie się komunizmu i doświadczeń z nim
związanych we wszystkich tych społeczeństwach można określić jako czynnik ważniejszy od
wszelkich innych charakterystyk?
Pytanie to jest szczególnie ważne dla niniejszego opracowania. Wydaje się bowiem oczywiste,
że rola komunizmu w rozwoju historycznym wspólnot politycznych, które w XX wieku
(obojętne, przed, czy po II wojnie światowej) stały się częścią bloku sowieckiego, była bardzo
zmienna. W tym znaczeniu ważną rolę zdają się odgrywać przede wszystkim dwie zmienne. Po
pierwsze, czy dana wspólnota polityczna powstała jeszcze przed, czy też dopiero po systemowym
ataku komunizmu na nią. Po drugie zaś, czy komunizm był dla danej wspólnoty politycznej
zjawiskiem obcym, czy też wcześniej obecnym, co należy rozumieć w tym sensie, że istniała tam
istotna partia komunistyczna lub socjaldemokratyczna z wpływowym skrzydłem rewolucyjnym.
W ramach krzyżowego zastosowania tych zmiennych teoretycznie powstają cztery warianty, choć
należy podkreślić, że nie jest konieczne, by realnie istniał praktyczny przykład każdego z nich.
Chodzi zatem o cztery modelowe na poziomie teoretycznym przykłady krajów.
1. Kraje z uformowaną już przed atakiem systemowym międzynarodowego ruchu
komunistycznego wspólnotą polityczną i równocześnie bez mocnego rodzimego aktora
komunistycznego, a w konsekwencji z mniej lub bardziej przymusowym importem władzy
komunistycznej; przykłady: Polska, kraje bałtyckie, ale w pewnym sensie też Słowacja.
2. Kraje z uformowaną już przed atakiem systemowym międzynarodowego ruchu
komunistycznego wspólnotą polityczną i równocześnie z obecnością mocnego rodzimego aktora
komunistycznego, który sam zainicjował nadejście władzy komunistycznej, a okoliczności
zewnętrzne odgrywały raczej rolę pomocniczą; przykłady: przede wszystkim Czechy, ale też,
upraszając znacznie, Jugosławia.
3. Kraje, w których formowanie wspólnoty politycznej zakończyło się dopiero po ataku
systemowym międzynarodowego ruchu komunistycznego, i to bez udziału mocnego rodzimego
aktora komunistycznego. Doszło zatem do mniej lub bardziej gwałtownego importu władzy
komunistycznej; np. Ukraina, Białoruś, a także kraje Zakaukazia oraz w pewnym stopniu Azji
Środkowej.
4. Kraje, w których formowanie wspólnoty politycznej zakończyło się po ataku systemowym
międzynarodowego ruchu komunistycznego, ale obecny był mocny rodzimy aktor komunistyczny,
który sam zainicjował wejście władzy komunistycznej. Okoliczności zewnętrzne odgrywały więc
raczej rolę pomocniczą. Typu tego nie można zobrazować przykładem, ponieważ obecność
uformowanego i wyposażonego przynajmniej w podstawową zdolność do akcji nurtu
komunistycznego zakłada koniecznie pewną określoność, swojego rodzaju dojrzałość (nowoczesność)
danej wspólnoty politycznej.
Ze zbudowanego w ten sposób schematu wynika, że modele zarówno „spotkania” danego kraju z
komunizmem,
jak
i jego wchłonięcia przez blok komunistyczny były najwyraźniej różnorodne. Oznacza to również, iż
można śmiało zakładać, że rozmaite były także metody działania władzy komunistycznej. Połączone
były wprawdzie sumą wspólnych cech ideowych, ale zróżnicowane na płaszczyźnie ich praktycznej
aplikacji do danej rzeczywistości, w sensie intensywności, kierunku i narzędzi stosowanych dla
realizacji poszczególnych posunięć. Zresztą, z tego powodu, analizując okres 1945–1989, trzeba
raczej mówić w liczbie mnogiej o komunizmach, a nie o jednym komunizmie, choć nie może to
oznaczać rezygnacji z posługiwania się tym pojęciem jako narzędziem wyjaśniania również w liczbie
pojedynczej.
Jeżeli więc założymy wspomniane wyżej a naszym zdaniem udowodnione bogactwo ról i
form komunizmu z punktu widzenia budowania tożsamości (mentalności) wspólnot
socjopolitycznych w interesujących nas krajach, wówczas staje się oczywistym fakt, że ogólne
ich określanie jako postkomunistycznych, w sensie przeważającej tożsamości komunistycznej
także
po
upadku
bloku
sowieckiego,
nie
znajduje
oparcia
w realiach i nie jest podejściem dobrze metodologicznie uzasadnionym. Możliwe do
zaakceptowania są właściwie tylko dwa stanowiska, w ramach których można zaakceptować
wyżej wspomnianą argumentację, a pomimo tego nie lekceważyć określenia
„postkomunistyczny”.
Po pierwsze, przymiotnik ten można stosować w sensie terytorialnym jako wszechogarniające
określenie konkretnego obszaru, odróżniającego się od pozostałych historycznym
doświadczeniem komunizmu jako zjawiska systemowego, czy praktyki rządów. W tym
znaczeniu,
czysto
dystynkcyjnym
i świadomie interpretującym, wyraz „postkomunistyczny” został użyty w tytule naszej książki i
będzie przytaczany dla określenia całego badanego zbioru reżimów niedemokratycznych.
Po drugie, określenie „postkomunistyczny” można powiązać (ba, nawet utożsamić) z
poprzedzającym konsolidację stadium transformacji. W tym przypadku termin ów obdarzony jest
zdolnością konkretnego charakteryzowania czy wyrażania rzeczywistej wyjątkowej jakości. Tą
specyfiką, której nie sposób porównywać z reżimami politycznymi żadnego innego obszaru jest
odejście od komunizmu jako osobliwego modelu legitymizacji władzy. Mówić w tym rozumieniu
o kraju postkomunistycznym oznacza więc dążyć do wyrażenia, że chodzi o kraj, który jest do tej
pory zakotwiczony w rzeczywistości transformacyjnej, w „międzyczasie” zdefiniowanym przez
opuszczenie starego modelu władzy i moment dojścia do nowego przez większość aktorów
akceptowanego modelu władzy. Wedle innej definicji w takim rozumieniu „postkomunizmu”
chodzi o kraj ciągle zakotwiczony w czasie pomiędzy reżimem niedemokratycznym
a konsolidacją demokracji (Linz, Stepan 1996: 3). W ten sposób udaje się neutralnie połączyć
pojęcia „postkomunistyczny” i „postkomunizm” w ramach procesualnych transformacyjnych
kategorii pojęciowych.
Logicznym przejawem obu wymienionych podejść jest często pojawiające się w tekście
połączenie „niedemokracje postkomunistyczne”, gdzie „postkomunistyczny” oznacza określenie
obszaru krajów mających doświadczenie komunizmu a „niedemokracja” oznacza, że chodzi o
przypadek potransformacyjny.
Nie idzie przy tym jedynie o banalne spostrzeżenie, o słowną żonglerkę. Na pierwszy rzut oka
przesadzone i pozornie czysto akademickie zmaganie się z terminologią daje nam bowiem,
o ile jest konsekwentne, w rzeczywistości możliwość praktycznej oceny, a następnie interpretacji
konkretnego wydarzenia politycznego. Konsekwentnie zdefiniowana kategoria postkomunizmu
pomaga w naszym przypadku dokonać wyboru reżimów, które należy uwzględnić. Badanie
rozmaitych form niedemokracji w świecie postkomunistycznym (w sensie terytorialnym) zakłada
bowiem, że mają one już za sobą fazę transformacji. Tak więc chodzi o reżimy, które albo po
transformacji dojrzały do jakiegoś kształtu ładu demokratycznego i który
z jakichś przyczyn następnie porzuciły, lub takie, w których przypadku bezpośrednim efektem
transformacji stała się jakaś specyficzna forma niedemokracji.
Oznacza to również, że zagadnieniu wyjścia z ery transformacji, czy okolicznościom, w
których doszło do konsolidacji nowego ładu i w których widać wpływ tożsamości obalanego
reżimu i wyjścia z niego, poświęca się tu uwagę przede wszystkim w wymiarze możliwego
(zakładanego) wpływu na wybór kształtu nowej niedemokracji. Podobnie potraktowany został
temat
upadku
kruchych,
nieskonsolidowanych
demokracji
i powrotu form niedemokratycznych, o ile, należy zaraz uściślić, w ogóle dana materia przypadki
tego typu proponuje, raczej bowiem nie proponuje, przynajmniej jak dotąd.
Wniosek z wyżej przytoczonych rozważań jest więc następujący: Czytelnik nie otrzymuje
opracowania „tranzytologicznego” o postkomunizmie. Niniejsza praca jest poświęcona
rozwojowi niektórych wspólnot politycznych na obszarze postkomunistycznym, w sensie
terytorialnym w ich fazie potransformacyjnej, to znaczy w fazie, która następowała/następuje po
zakończeniu wąsko rozumianej fazy transformacji (transition), a zatem po zniknięciu
przeważającej większości cech procesów transformacyjnych, o których była mowa wyżej w
odniesieniu do pojęcia „postkomunizm”. Książka jest więc po prostu poświęcona wyłącznie
reżimom
niedemokratycznym
w ich skonsolidowanych kształtach.
Nie oznacza to, że nasze wnioski nie mogą implicite dotyczyć, szczególnie na poziomie
metodologicznym, również kwestii formułowanych pierwotnie podczas debat na temat istoty
paradygmatu „tranzytologicznego”. Tak samo bowiem jak nie było powodu ulegać nadmiernemu
zachwytowi z powodu rzekomych historycznych obowiązków „tranzytologii”, tak również
autorzy nie podzielają drugiego skrajnego poglądu, który pojawił się w tej debacie: sceptycyzmu
wobec jej „zdobyczy”.
Większość tekstów tranzytologicznych po prostu tylko próbuje uchwycić logikę procesów
typowych dla okresu przejścia od jednego ładu (jednych reguł gry) do innego ładu (innych reguł
gry) (O’Donnell, Schmitter 1986: 6). Poza tym ambicja konstruowania z klasycznie uzyskanych
danych (w badaniach porównawczych czy area studies) czegoś w rodzaju „idealnego” modelu
transformacji pojawiła się dopiero w drugiej fazie rozkwitu studiów tranzytologicznych i od razu
stała się celem zasłużonej krytyki. Podobne ambicje nie są w ramach politologii niczym
wyjątkowym, po prostu tranzytologia w ostatniej dekadzie XX wieku „spotkała się” z
politycznym zamówieniem tych czasów. Jednak obowiązkiem politologów jest nieuleganie takim
pokusom,
co
dotyczy
również
badań
niedemokracji
w świecie postkomunistycznym, bo i one, podobnie jak studia tranzytologiczne, ulegają całemu
szeregowi zmieniających się trendów i kaprysów mody.
***
Drugą po pytaniu o „postkomunizm” terminologiczną dominantą niniejszego tekstu jest siłą
rzeczy dychotomia demokracja contra niedemokracja (demokratyczny v. niedemokratyczny).
Zauważmy bez zbędnego ociągania, iż nasze pojmowanie tej wzorcowej diady pozostaje w
„niewoli” klasycznej (Schumpeteriańskiej, Linzowskiej, Sartoriańskiej) metodologii i
terminologii. Na przekór temu, iż oś określona przez te pojęcia od połowy lat 90. XX wieku
raczej (dosyć) się wiła i że zainteresowanie przede wszystkim badaniem tzw. reżimów
hybrydalnych, czyli rzekomo nowych i specyficznych form gdzieś pomiędzy skonsolidowaną
demokracją a „nowymi autorytaryzmami”, doprowadziło niektórych badaczy do podziwu
godnych eksperymentów terminologicznych.
Tyle że argumentacja, jakoby korzystanie, ba, poszukiwanie nowych pojęć (terminów) w
naukach społecznych było automatycznie zjawiskiem pozytywnym, rzekomo z powodu tego, że
bezustannie jesteśmy konfrontowani z rzekomo zupełnie nowymi zjawiskami socjopolitycznymi,
częstokroć (chociaż nie zawsze i niekoniecznie) jest fałszywa. Bardziej aniżeli ignorowanie
nowinek – zjawisk współczesnych jakoby ponadstandardowo dynamicznych, które zazwyczaj nie
są tak naprawdę niczym innym niż „wariacją na stare dobrze znane tematy”, zagraża nam
amatorskie inflacyjne terminotwórstwo, czy nawet babilońskie pomieszanie języka fachowego,
destabilizacja podstawowych narzędzi pracy politologa, na których nadużycie nauki społeczne są
szczególnie narażone.
W każdym razie granicom terminologicznym i metodologicznym badania niedemokracji jest
poświęcona spora część tego opracowania, nie ma więc sensu w tej chwili proponować
Czytelnikowi całej argumentacji. Powinno w zupełności wystarczyć, jak już wspomniano,
odesłanie do klasycznego Sartoriańskiego dualnego postrzegania pojęć, które operacjonalizuje
demokrację i niedemokrację w ramach napięcia pomiędzy stanem idealnym
a realnym, czyli ciągłe przybliżenie stanu realnego w stosunku do form idealnych (Sartori 1994:
16–30; Čermák 1992: 52–53).
Obok ogólnego rozumienia tych pojęć trzeba jednak odsłonić także podstawową logikę ich
badania, a więc właściwie zdefiniować pierwotny zamiar badawczy niniejszego tekstu, wskazać
w ten sposób sam przedmiot dążeń autorów. Nie wystarczy zapewne tylko stwierdzenie, iż
autorzy
przy
analizie
demokracji
i niedemokracji nie pominą poziomu polity (państwo, instytucje, relacje), ale co najmniej taką
samą uwagę skierują też na wymiar politics, czyli na takie pojęcia jak konflikt czy władza.
Inaczej, może bardziej zrozumiale, mówiąc, poprzednia uwaga otwiera pytanie, w jaki sposób
w niniejszym tekście łączą się (o ile w ogóle) przymiotniki „demokratyczny/niedemokratyczny” z
(często używanymi zamiennie) rzeczownikami „system”, czy „system polityczny” (political
system) i „reżim” czy „reżim polityczny” (political regime). Właśnie ten aspekt wskazujący, jaki
wymiar funkcjonowania społeczeństwa rozpatruje książka, jest zasadniczą kwestią
metodologiczno-terminologiczną.
Zauważmy coś z pozoru banalnego: w literaturze przedmiotu często termin „system”
(mimochodem? automatycznie? koniecznie?) odnosi się do modeli, które autorzy uważają za
demokratyczne, a termin „reżim” jest z kolei często stosowany przy analizie modeli, które były/są
definiowane przez autorów jako niedemokratyczne. Stoimy więc przed dylematem
metodologicznym: czy mamy tu do czynienia z pomyleniem terminów, którego trudno bronić,
czy też jest to zupełnie sensowne postępowanie? Jakie wyjaśnienia tego stanu rzeczy są
właściwie możliwe?
Może się tak dziać na przykład ze względu na mniej więcej automatyczne postrzeganie
demokracji jako instytucjonalnie złożonych jakby struktur socjopolitycznych tworzących
„prawdziwy system”, umożliwiających rzeczywiście ogólny opis wszystkich spodziewanych
części,
ich
wzajemnych
stosunków
i zależności. Z drugiej strony, przy analizie i opisie niedemokracji, autorzy skłaniający się do
pojęcia „reżim”, właściwie zmierzają ku poglądowi, że w tych przypadkach chodzi o systemowo
niezłożone, niedoskonałe, „niedorosłe” struktury.
Jeżeli rzeczywiście takie wyjaśnienie obowiązuje, wówczas mamy do czynienia z podejściem,
które można łatwo zakwestionować. Zastosowanie pojęcia „system” do analizy politycznej było
przecież związane z dążeniem do znalezienia narzędzia metodologicznego neutralnego i jak
najbardziej odpowiedniego dla „komunikacji pomiędzy poszczególnymi dyscyplinami
naukowymi” (Říchová 2000: 48), służącego do opisu i analizy politycznej strefy społeczeństwa,
pokonującego ograniczenia badawcze dominujących wówczas paradygmatów normatywnoontologicznego
i
krytyczno-dialektycznego.
Połączona
z teorią systemową metoda empiryczno-analityczna, którą tu stosujemy, nie miała / nie ma przy
tym żadnego powodu, by rezygnować z analizy również modeli przednowoczesnych czy, a z
naszego punktu widzenia przede wszystkim, niedemokratycznych (Berg-Schlosser, Stammen
2000: 163). I one dysponują bowiem przecież pewną konkretną kompozycją podsystemu
instytucjonalnego. Innymi słowy, nie istnieje nic takiego jak „niewykończony” system
polityczny, którego systemowa „niegotowość” implikowałaby też jego „niewykończoność”
z punktu widzenia demokratycznego ideału. Mamy do czynienia tylko z różnymi postaciami
(sub)systemów politycznych. Różnice pomiędzy demokracją a niedemokracją nie tkwią po prostu
w stopniu systemowej „(nie)kompletności”.
Nie zaszkodzi dodać, że w ten sposób uargumentowane uprzywilejowanie terminu „system”
przed terminem „reżim” sugerowałoby określoną cechę opisywanego zjawiska. Byłoby to więc
już na wstępie obciążone i normatywnie uwarunkowane, wyrażone w terminologii założenie. Tak
motywowane preferowanie terminu „system”, obciążone sumą niewypowiedzianych założeń,
musiałoby prowadzić do niebanalnego spostrzeżenia, iż fundamentem zbudowanej w ten sposób
argumentacji jest pojmowanie demokracji jako jakiegoś koniecznego (prawowitego) zakończenia
procesów dziejowych. W ich ramach niedemokracja to tylko stadium przejściowe, pewne zło, co
prawda historycznie konieczne, ale skazane na klęskę. To oczywiście nie ma nic wspólnego z
rzeczywistością.
Zdecydowanie większą uwagę, z punktu widzenia rozróżnienia użycia pojęć „system” i reżim,
trzeba poświęcić wyjaśnieniu, że termin system odwołuje się wyłącznie do przypadków
spełniających przesłankę otwartości i pluralizmu działających aktorów. Te parametry są
rzeczywiście typowe przede wszystkim dla demokracji, niedemokracje na Linzowskiej osi
pluralizmu politycznego charakteryzują się zaś organizacją monistyczną albo co najwyżej
pluralistyczną w ograniczonym zakresie. Podczas gdy w zakresie opisu i analizy demokracji
wszyscy aktorzy są rzeczywiście pełnowartościowymi graczami, można powiedzieć, iż są
częściami systemu, zatem użycie tego terminu ma sens. Za to podczas opisu i analizy
niedemokracji aktor, który jest adresatem określonej decyzji władzy, nie mieści się w logice
podejścia systemowego, nie jest częścią systemu, bo nie ma prawa do swobodnego działania,
innymi słowy, nie jest aktorem w sensie rzeczywistym.
Nawet jednak ta okoliczność, naszym zdaniem, nie wyklucza zastosowania pojęcia „system”
również w przypadku niedemokracji, nie wyklucza pomimo tego, że monizm i ograniczony
pluralizm są przykładami półotwartego czy nawet zamkniętego modelu sprawowania władzy. Nie
oznacza to jednak, iż nie reprodukują struktur, które można systemowo opisać; co więcej,
struktury te są w realnej swej postaci dalekie od modelowej doskonałości i właśnie opis i analiza
dynamiki
i kierunku ich odchyleń od postulowanego ideału są ważnymi parametrami przy ich klasyfikacji i
rozumieniu codziennego funkcjonowania.
Fakt, że dla tego opracowania kluczowa wzajemna nieprzenikalność terminów „demokracja” i
„niedemokracja” nie ma, jak się wydaje, pierwotnego źródła i sensu na poziomie analizy
systemowej, nie oznacza jednak, że zastosowanie pojęcia „system” w połączeniu z nimi jest
bezprzedmiotowe. Można oczywiście prowadzić spór, czy istnieje, czy też nie istnieje
demokratyczny lub niedemokratyczny system polityczny i czy można do takiej konstatacji dojść
przy pomocy terminologii i metodologicznego zaplecza analizy systemowej. Jest jednak faktem, że
taką terminologią posługuje się bez wahania bardzo wiele autorytetów, nawet tych, do których
często odwołuje się niniejsze opracowanie, jak na przykład Giovanni Sartori lub Juan J. Linz. Nie
ma też powodu ukrywać, że istnieje cały szereg prób, bardziej lub mniej ambitnych, bardziej lub
mniej udanych, określenia podstawowej charakterystyki systemu politycznego za pomocą
parametrów głównie demokratycznych. Zresztą, również i autorzy tej pracy skłaniają się ku
poglądowi, że istnieją przynajmniej konstrukcje systemowe bardziej typowe dla demokracji i z
drugiej strony konstrukcje systemowe bardziej typowe dla niedemokracji.
Rozwiązaniem tego terminologicznego napięcia jest naszym zdaniem właśnie wskazanie na
Sartoriego i jego wyjaśnienia możliwych celów i ambicji metody empirycznej (Sartori 1994: 27–
34).
Sartori
wskazuje
bowiem
na
to,
że
nie
wszystkie
metody empiryczne są tożsame. Różnica ma tkwić w kontekście badawczego zainteresowania
teorią: czy jest nim badanie (tzn. możliwość testowania danej teorii), czy też praktyka (czyli
możliwość aplikacji danej teorii). Dodajmy, że Sartori otwarcie opowiada się za funkcjonalną
teorią demokracji.
Niniejsze studium zajmuje się bardziej badawczo-testującym (a w perspektywie również
typologizacyjnym) oraz deskryptywnym (więc nie preskryptywnym) poziomem analizy. Właśnie
w tym kontekście oderwanie pojęcia „system” od pojęcia „demokracja” i „niedemokracja”
wydaje się korzystnym zabiegiem, ze względu na fakt, że w ten sposób oddziela się normatywnie
obciążone przymiotniki „demokratyczny/niedemokratyczny” od neutralnego rzeczownika
„system”. Jest to zresztą zgodne z Sartoriańską interpretacją tego zagadnienia, wskazującą, iż
„makroteoria” demokracji jest niewątpliwie normatywnie obciążona, innymi słowy, że podczas
jej analizy należy pracować z takimi terminami czy pojęciami jak: „projekt”, „cel”, „zamiar” itp.
Gdzie więc szukać przestrzeni, w której można się zdecydować na odróżnienie demokracji i
niedemokracji?
Otóż owym wymarzonym poziomem analizy politologicznej w niniejszej pracy jest
wspomniane pojęcie reżimu. Oczywiście nie w sensie wyżej zakwestionowanego podejścia, które
limituje zastosowanie tego terminu wyłącznie do opisu niedemokracji jako struktur
socjopolitycznych rzekomo systemowo niedoskonałych. Kategorię reżimu można bowiem
zastosować ogólnie, a zatem również do opisu i analizy demokracji. Naturalnie po spełnieniu
pewnych
przesłanek
w
odniesieniu
do
definicji
i ograniczeń, które nie są aż tak bardzo oczywiste.
W literaturze przedmiotu termin „reżim” można spotkać bardzo często. Szereg autorów posługuje
się nim właściwie automatycznie jako synonimem wyrazu „system” (tzn. stosuje zamiennie
określenia:
„reżim
polityczny”
i
„system
polityczny”).
O tym, że nie jest to metodologicznie przemyślane i zbyt szczęśliwe, świadczy fakt, iż w takich
tekstach często pojawiają się obok siebie połączenia w rodzaju reżim / system parlamentarny, reżim /
system socjalistyczny, reżim / system autorytarny. Poziom typu rządów, mający niewątpliwie stricte
systemowy charakter, jest tu pomieszany zarówno z orientacją ideologiczną, jak i z poziomem
sposobu legitymizacji władzy, które są wyraźnie niesystemowymi elementami funkcjonowania
polityki. Takiej sytuacji nie sposób zaakceptować, szczególnie gdy mamy klasyfikacyjne ambicje.
Inaczej mówiąc, jeżeli celem tego opracowania jest zdefiniowanie i uporządkowanie typów
badanych modeli, przede wszystkim niedemokratycznych, nie sposób poprzestać na klasycznych
konceptach teorii systemowej w pierwotnym Eastonowskim znaczeniu. Trzeba pracować z
Linzowskimi terminami (również odnoszącymi się do kryteriów), takimi jak: „ideologia” i
„mentalność” (oś ideologiczności), czy „mobilizacja” i „depolityzacja” (oś partycypacji).
Musimy więc zająć się normotwórczą bazą studiowanych modeli, która nie jest neutralna nie
tylko
w niedemokracjach, ale bez wątpienia również w demokracjach, a także badać technologię
komunikacji pomiędzy sprawującymi władzę i wspólnotą polityczną.
Właśnie termin „reżim” zmierza ku takiemu jakościowemu opisowi i analizie wejść i wyjść,
które w teorii systemowej mają przede wszystkim charakter ilościowy. Wyraża bowiem zbiór
istniejących zasad, norm, reguł i procedur decyzyjnych (formalnych i nieformalnych),
określających
działania
władzy
i jej interakcje ze sferą społeczną i ekonomiczną, wokół których powstają oczekiwania i
motywacje poszczególnych aktorów politycznych. Dokładniej mówiąc, chodzi o wyrażenie tego,
jak władczo uprzywilejowany aktor rozumie wykonywanie władzy państwowej i jej legitymizację
w oczach wspólnoty politycznej. Do tego rozumienia aktor odwołuje się podczas komunikacji ze
wspólnotą polityczną, czy to chcąc ją mobilizować czy depolityzować, czy też interpretować
fundament jej jedności.
Termin „reżim” przynosi zatem przede wszystkim wykluczający wymiar źródła i modelu
legitymizacji
władzy.
Chodzi
o zagadnienie, do którego odnoszą się przykładowo niektóre teksty zebrane przez Andreasa
Schedlera w opracowaniu zbiorowym Electoral Authoritarianism (2006). Pod tym względem
najwięcej inspiracji daje Lucan A. Way (Way 2006: 169–171) zwracający uwagę na różnice między
państwem a reżimem. Zdaniem Waya termin „reżim” wskazuje na procedury regulujące dostęp do
władzy państwowej i jej rozumienie, podczas gdy państwo należałoby rozumieć jako aparat
administracyjny przeznaczony do wykonywania władzy publicznej. Way dodaje, że właśnie dla
niedemokracji typowe jest przenikanie się państwa i reżimu.
Mając w pamięci tę uwagę, można wrócić do owego „banalnego” spostrzeżenia o preferowaniu
stosowania terminu „system” w odniesieniu do modeli demokratycznych i terminu „reżim” do analizy
modeli niedemokratycznych. Jeśli bowiem w warunkach demokratycznych jest tak, że poszczególni
aktorzy zachowują się rzeczywiście jak swobodne elementy systemu, to wówczas termin „reżim” jawi
się nam jako podporządkowany terminowi „system”. Dzieje się tak dlatego, że sprawujący władzę,
jako realizator danego modelu reżimowego urzeczywistnia co prawda swoją strategię, ale nie
definiuje
całej
konstrukcji
politycznej,
w
ramach
której
przecież
wielu
aktorów
zachowuje
autonomię.
Z tego, badając demokrację, sensownie jest mówić przede wszystkim o systemie politycznym, a
termin „reżim” należy postrzegać jako pomocniczy i podporządkowany. Spostrzeżenie to nie neguje
jednak rozumienia kategorii „reżim” jako odpowiadającej poziomowi rozróżnienia demokracja v.
niedemokracja, ale wyjaśnia, dlaczego wielu autorów bez namysłu stosuje tę kategorię również dla
wyrażenia wewnątrzsystemowych parametrów badanego modelu (np. w sensie model parlamentarny).
W niedemokracjach sytuacja jest poniekąd inna: ze względu na brak aktorów
charakteryzujących się swobodą rzeczywistych elementów systemu, termin „reżim” jest
nadrzędny wobec terminu „system”. Reprezentanci danego reżimu pochłaniają właściwie
państwo i wspólnotę polityczną (w demokracji „jedynie” elementy systemu), przez co definiują,
określają cały system. Nikt nie może stać poza, wszyscy muszą być w środku. Różnice pomiędzy
poszczególnymi typami reżimów niedemokratycznych kryją się w stopniu i charakterze swobody
poszczególnych elementów, czy – posługując się terminologią Linzowską
– w stopniu i charakterze przejawów lojalności „aktorów” wobec reżimu. Tak więc badanie
systemu w niedemokracji ma naturalnie swoją politologiczną ważkość, ale sens badania idzie w
kierunku pojęcia „reżim”.
Reasumując, to właśnie są ograniczenia i konteksty, w których Czytelnik będzie w niniejszej pracy
spotykał
terminy
„system”
i „reżim”, ewentualnie terminy „demokracja” i „niedemokracja”.
***
Ostatnie już uwagi w tym wstępnym rozdziale należy poświęcić wyjaśnieniu, w jaki sposób
opracowanie poradzi sobie z klasycznym metodologicznym napięciem pomiędzy podejściem
typu area studies i komparatystyką. Żarliwe spory prowadzone na ten temat to już raczej
przeszłość, dylemat ten już dawno nie ma tak ostrej postaci (zawsze poniekąd zwodniczej, o ile
nie wręcz sztucznej: albo – albo) jak kiedyś. Dlatego prawdopodobnie nie będzie żadnym
zaskoczeniem, że nasza praca uparcie nawiązuje do przesłanki, że należy stosować kombinację
modelowych konstrukcji teoretyków reżimów niedemokratycznych i tranzytologów z danymi
dostarczanymi przez zwolenników area studies. Inaczej mówiąc, naszym dążeniem jest
udowodnienie, że ma sens stosowanie danych empirycznych do weryfikacji, modyfikacji czy
rewizji już istniejących konstrukcji teoretycznych.
Tak więc, chociaż nie należy wątpić w klasyczne już spostrzeżenia Valerii Bunce na temat
potencjalnych zagrożeń noetycznych, które wynikają z bezkrytycznej wiary w metodę
porównawczą (Bunce 1995: 109–127), zasadniczo niniejsza praca zbudowana jest właśnie na
przekonaniu o jej skuteczności. Oczywiście, o ile są dotrzymane znane nie od dziś warunki: 1)
adekwatne wyszczególnienie rozwiązywanych zagadnień, 2) wybór przypadku z punktu
widzenia kluczowości któregoś z rozwiązywanych zagadnień, 3) ograniczenie liczby
przypadków z punktu widzenia wartości interpretacyjnej oraz 4) łączenie podejść przy doborze
badanych danych (Bunce 1999).
Przyjęte tu ramy, w których dokonujemy porównań, wyrażone są przede wszystkim
(właściwie wyłącznie) za pomocą terminu „obszar” (Bunce preferowałaby termin „region”), czy
dokładniej „obszar postkomunistyczny”. Jak już wyjaśniono powyżej, chodzi o oznaczenie
konkretnego
zbioru
krajów
z historycznym doświadczeniem komunizmu. Jednakże samo to doświadczenie nie wystarcza do
zdefiniowania „naszego” zbioru, nasze opracowanie zupełnie i świadomie ignoruje bowiem wiele
państw (czy też reżimów) mających owo „doświadczenie”. Interesowały nas bowiem tylko te
kraje, w których doszło do 1) rozejścia się z sowieckim modelem komunizmu jako konkretną
praktyką reżimową oraz 2) do zapoczątkowania epoki transformacji, w której elity (lub
przynajmniej ich część) w jakiś sposób przejawiały ambicję wewnętrznej demokratyzacji (albo w
jakimś stopniu z nią flirtowały). Wreszcie ostatni warunek konieczny: 3) doszło do rewizji
reżimu w postaci urzeczywistnienia jakiegoś projektu niedemokratycznego.
Oczywiście można zapytać, czy w ten sposób opisane kryteria naprawdę w sposób
jednoznaczny eliminują cały wachlarz przykładów modeli (post-, eks-) komunistycznych, które
nasuwają się same, począwszy od Kuby, a na państwach azjatyckich z Chinami na czele kończąc.
Obiekt zainteresowania tego opracowania nie sięga poza obszary postsowiecki i
postjugosłowiański (ich konwencjonalne określenie Europa Środkowa i Wschodnia, rodem z
czasów zimnej wojny, jest ze względu na obecność danych z krajów Zakaukazia i Azji
Środkowej niewystarczające). Konkretnie badamy tu reżimy Albanii Salego Berishy,
Azerbejdżanu Hajdara Alijewa, Białorusi Aleksandra Łukaszenki, Rosji Borysa Jelcyna, Serbii
Slobodana Miloševicia, Turkmenistanu Saparmurata Nijazowa i Uzbekistanu Islama Karimowa.
Wszystkie one w badanym okresie 1989–2006 osiągnęły stan, który umożliwia zdefiniowanie
wystarczająco już stabilnego modelu legitymizacji władzy politycznej. Wszystkie były w
literaturze fachowej określane jako niedemokratyczne lub (co najmniej) hybrydalne (termin ten
zamierzamy tu zweryfikować).
Względne odchylenie od takiego podejścia reprezentowały realia ukraińskie. Właśnie Ukrainę
traktujemy jako przykład „transformacji permanentnej“, jako kraj zakotwiczony w owym
zdefiniowanym wyżej postkomunistycznym paradygmacie transformacji, przynajmniej do
Pomarańczowej Rewolucji. Trwała płynność cech systemowych wykonywania władzy
politycznej
w
badanym
przedziale
czasowym
i
związane
z tym niespełnianie kryterium określoności ram transformacji to argumenty przemawiające za
tym, by nie włączać Ukrainy do komparatystycznego schematu niniejszego opracowania.
Z przytoczonej argumentacji wynika również, dlaczego nasze opracowanie nie uwzględnia
Putinowskiej Rosji, być może najbardziej atrakcyjnego tematu postkomunistycznych studiów
politologicznych. Analiza rosyjskich procesów politycznych badanego okresu znalazła się w
opracowaniu, ale reprezentuje ją faza Jelcynowska. Tylko ona bowiem odpowiada ambicji
badania niedemokratycznych reżimów postkomunistycznych, które pierwotnie powstały z
pokonywania procesów przejściowych oraz spełniają wymóg potransformacyjności. Rosja w erze
prezydentury Władimira Putina jest już bowiem przykładem reżimu, który nie powstał z
transformacji, ale z innego skonsolidowanego modelu wykonywania władzy politycznej. Tak
więc nie mieści się ona w metodologicznych ramach stosowanych przez autorów.
Uwzględniając powyższe spostrzeżenia, trzeba stwierdzić, że nasze wnioski w postaci
propozycji pewnej zmiany klasyfikacji nowoczesnych reżimów niedemokratycznych będą miały
ograniczoną ważność, bądź też będą uzależnione od pewnych przesłanek. Z punktu widzenia
refleksji nad ważnością wniosków trzeba będzie bowiem poddać je procesom weryfikacji,
a przede wszystkim skonfrontować je z danymi pochodzącymi z innych obszarów (potencjalnie
też postkomunistycznych).
Nie uprzedzając możliwych konkluzji, nie ma powodu, by ukrywać fakt, iż podstawową
hipotezą tej książki jest przekonanie o wpływie 1) niedemokratycznego modelu
komunistycznego (totalitarnego, czy posttotalitarnego) i 2) stopnia dojrzałości wspólnoty
politycznej na kształt realizowanych projektów niedemokratycznych w okresie
potransformacyjnym. Jeżeli więc nasze opracowanie ma pomóc też w pokazaniu, jak specyfika
badanego obszaru odbija się na rozważaniach o relewancji stosowanych metod, pojęć i
klasyfikacji, nie powinien zaskoczyć fakt, iż wykraczamy poza ramy „zwykłego” horyzontu
rzeczywistości socjopolitycznej i poświęcamy również uwagę aspektom ekonomicznym i
kulturowym, jak też kwestii wpływu systemu międzynarodowego. Hierarchizacja wagi
poszczególnych czynników dla sukcesu „nowych” niedemokracji, to jeden z najistotniejszych
wniosków wynikających z tej pracy.
Innymi słowy, naszym zdaniem, wystarczająco czytelne terytorialne kontury naszego
zainteresowania badawczego wynikają z obecności w danych krajach konkretnego znaku
rozpoznawczego (czy konstelacji znaków), ze względu na które można mówić o wyraźnej
odrębności od innych obszarów.
***
Można by, a może nawet i należałoby, utrzymać dotychczasowy rytm i jak najdokładniej
definiować kolejne terminy, którymi operuje to opracowanie, skoro cele autorów są ściśle
związane z aspektami metodologicznymi i terminologicznymi badanego zagadnienia.
Czytelnikowi zapewne nie trzeba przypominać, iż wyjątkowo częste występowanie takich
terminów jak: „państwo”, „aktor polityczny” i – zupełnie fundamentalny – „polityka”, wcale nie
dowodzi tego, że ich treść jest bezdyskusyjnie jednoznaczna. Mimo to autorzy oczekują, że
ewentualna krytyka zaprezentowanych w tym tekście rozważań i spojrzeń będzie ukierunkowana
na wyżej wskazane elementy aparatu terminologicznego, wobec czego inne zastosowane terminy
wystarczy już tylko zwięźle skomentować.
Zrekapitulujmy więc spostrzeżenia tego wstępnego rozdziału. Powinno z niego wynikać, że
celem tego studium nie jest normatywna ocena niepowodzeń demokracji na zdefiniowanym
obszarze ani przepowiadanie perspektyw reżimów niedemokratycznych w przyszłości. Celem jest
trzeźwe, ba, na swój sposób może nawet skromne poszukiwanie odpowiedniego dla naszych
czasów klasyfikacyjnego i terminologicznego instrumentarium dla badania reżimów
niedemokratycznych. Powinno ono w najwyższym możliwym stopniu być zbudowane na
możliwościach, które politologom daje paradygmat empiryczno-analityczny. Autorzy przy tym
nie podzielają poglądu, że wskazana preferencja podejścia realistycznego
i nienormatywnego jest posunięciem cynicznym. Wręcz przeciwnie, uważamy ją za warunek
sukcesu
badawczego
w tej sferze nauk społecznych.
Zapewne nasz temat ma wiele warstw i różne wymiary polityczno-instytucjonalne,
socjoekonomiczne czy historyczno-kulturowe. Nie oznacza to jednak, że studium częściowe, jakiegoś
tylko wycinka zagadnienia, skupiające się na jednym z aspektów, nie ma sensu. Jest nam zupełnie
obca ambicja, by próbować „wyjaśnić wszystko”, jeśli istnieją wątpliwości co do samych narzędzi, za
pomocą których właściwy proces oceny ma się odbywać.
Chociaż autorzy szanują fakt, że w obecnych badaniach procesów transformacyjnych i
potransformacyjnych na obszarze postkomunistycznym dominują takie problemy jak związek
między kulturą polityczną czy społeczeństwem obywatelskim a zjawiskiem demokracji oraz
uwarunkowanie sukcesu demokracji dotychczasowym rozwojem historyczno-kulturowym
danego kraju (path-dependence), to ich nieskrywany akcent normatywny raczej komplikuje,
zdaniem autorów, zrozumienie istoty tych zjawisk. Książka ta, co wynika z jej skupienia się na
aspektach metodologicznych, terminologicznych i klasyfikacyjnych występowania demokracji na
obszarze postkomunistycznym, jest głównie przyczynkiem do politologicznych debat nad tym
tematem. Innymi słowy, powinien być wyczuwalny respekt autorów wobec zagadnienia, które
bardziej niż inne spełnia definicję klasycznego Schmittowskiego „niezmiernego problemu”.