Ekwipunek: test XTR M980/M985
Transkrypt
Ekwipunek: test XTR M980/M985
Ekwipunek: test XTR M980/M985 40 bikeBoar d #5 maj 2011 Ósme życie kota Po numerze #9/2010, w którym przedstawiliśmy raport wykonany po dwóch dniach ostrego jeżdżenia, obiecaliśmy Wam kolejny test - tym razem „w Polskim błocie”. P rzykręciliśmy zatem części XTR-a do dwóch rowerów: wyczynowego HT i delikatnego enduraka i zaczęliśmy jazdę. W sumie komponenty pokonały niewiele więcej niż 3 może 3,5 tysiąca km. Warunki były idealne - błoto śnieg i syf po kostki. Mimo wszystko jak zwykle byliśmy zdziwieni, że nic się nie zużyło na tyle, żeby można tę deteriorację poczuć. Ale dziś mamy przynajmniej wszystko dokładnie pomierzone i poważone na naszych urządzeniach pomiarowych i wiemy, co sądzą o nowym wcieleniu XTR polscy maratończycy. Do testu wytypowaliśmy użytkowników siódmej wersji XTR, czyli M970. Postanowiliśmy sprawdzić, jak wyglądają usprawnienia w nowej grupie. Natrętnym pytaniem, jakie wysyłali namiętnie nasi testerzy, było: „ale czy dycha będzie choć porównywalnie tak trwała jak dziewiątka?” Dziś, po kilku miesiącach testowania, ostrożnie możemy powiedzieć, że nowa grupa wytrzyma nieco więcej kilometrów. Wymaga jednak dbałości i większej kultury technicznej, jak wszystkie co bardziej zaawansowane mechanizmy. Dla chamów i prostaków pozostają single, w których nawet łańcucha nie trzeba oliwić, a napęd wystarcza na około 10 sezonów. Hamulce Próbowaliśmy w przypadku każdego elementu odnieść się do „970”, jednak w przypadku hamulców lepiej sobie to darować. Nawet błysk polerki nowych zacisków i cylindrów w porównaniu do matowej powierzchni dźwigni „970” wypada tak ze dwie klasy lepiej. Ale żeby było sprawiedliwie, „970” królowały na trasach wielu wyścigów i były jednocześnie jednymi z moich ulubionych. Były dobrymi, ale tylko dobrymi, hamulcami. Bez rewelacji, choć klamki dobrze leżały pod palcem, hamulce były proste w obsłudze i w miarę niezawodne. Ich siła dawała poczucie względnie dobrej kontroli na sporej części tras. Znam jednak przynajmniej jednego zawodnika z najwyższej półki polskich maratonów, który właśnie za taki charakter wystawiłby im pomnik – „…mogę cisnąć z każdą siłą w klamki, ale zawsze czuję, że do zblokowania koła daleka droga. Kontrola pozostaje…”. Na atakowanych z grawitacyjnym nastawieniem, ryzykownych zjazdach, do zachowania pozorów kontroli nad sytuacją koniecznym okazywało się użycie nie tylko dwóch palców, ale i sporej w nich siły. Dreszczyk emocji zawsze pozostawał. „988” są zaklęciem bestialskiej siły w finezyjnym opakowaniu. Testowanie Trailów w przynajmniej kilku konfiguracjach, w dwóch różnych rowerach o zgoła odmiennym zastosowaniu, obnażyło cały ich charakter. Z początku, z racji niemożności zamontowania do mojego amortyzatora kół na sztywne ośki 15 mm, mogłem sprawdzić, jak Traile sprawują się z klasycznymi tarczami bez systemu ICE TEC. Siła tych hamulców po prostu powala. Jestem przekonany, że w maratonach i XC 90% zawodników będzie wniebowziętych przy użyciu z tyłu małego, 140 mm, rotora. Klasyczne „160” bez ICE TEC wystarczały aż zanadto. Klamka porusza się wyczuwalnie bardziej twardo niż w 970, lepiej zdefiniowany jest także punkt zarówno uruchamiania klamki, jak i moment styku z tarczami. Mechanizm uruchamiania tłoka jest tu zdecydowanie inny. Tłok nie jest zaosiowany na stałe w klamce, ale jest popychany po zmiennej krzywiźnie wycięcia Sąsiednia strona: Nowe „trójkowe” korby są ładniejsze, a ponieważ mają większe powierzchnie polerowane, wydają się lżejsze. Tak jest w istocie. FC-M970 ważyły 699 g, o osiem gramów więcej niż nowe. Wielkość koronek nie miała większego znaczenia, co prawda duża tarcza nowej jest o dwa zęby mniejsza, za to „młynek” ma o dwa zęby więcej. Widzimy jednak pewne różnice w wysokości i kształcie zębów oraz skupieniu pinów zaciągających łańcuch. Nowa korba ma też znacznie bardziej wypukłą, i tym samym sztywniejszą, największą koronkę. Biegi z przodu zmienia się znacznie lepiej a pogrupowane przełożenia są bardziej wszechstronne i odciążają lewy kciuk. Obok: Kaseta nadal oparta jest na trzech pająkach grupujących tryby po dwa. Pięć spośród największych jest z tytanu (w poprzedniej cztery). Takie zestawienie daje najsztywniejsze zestawy, z którymi konkurować może tylko monolityczna kaseta XX. Konstrukcja ma kolosalny wpływ na precyzję zmiany biegów pod obciążeniem. Warto zwrócić uwagę na to, że kaseta jest nieco mniej tłoczona, a tryby prostsze. Więcej roboty frezarki miały przy wykonywaniu nowych zębów suportu. Aha, jest jeszcze jedna różnica: w nowej jest o jeden tryb więcej! Porównując je na wadze okazuje się, że nowa (11-34) jest cięższa zaledwie o 8 g, a kaseta 11-36 waży 271 g. bikeBoar d #5 maj 2011 41 w dźwigni. Znamy to od lat jako Servo-Wave. Dozowanie siły, bez względu na sytuację w terenie, jest świetne - wyhamowanie bez poślizgu koła na oblodzonym i pokrytym liśćmi zjeździe z kostki granitowej jest możliwe nawet na oponach wytartych do charakterystycznego szlaczku na środku. Mechanizm wpierw bardzo szybko zbliża klocki do tarczy, a później z mniejszym przełożeniem pozwala precyzyjnie ją rozgniatać. By dopełnić zakresu regulacji, oprócz regulacji odległości dźwigni od kierownicy, możemy według upodobań ustawić martwy ruch klamki. Skok ze świetności do perfekcji poczułem dopiero, gdy między klocki trafiły właściwe tarcze. Chwilowy spadek mocy, praktycznie symboliczny, występował jedynie w krótkim czasie po rozpoczęciu dłuższego hamowania. Towarzyszyło mu też mikroskopijne puchnięcie. Potem, bez względu na intensywność hamowania, ceramiczne tłoki nie reagowały najmniejszym fadeingiem na długotrwałe tarcie. Shimano zleciło niezależnemu instytutowi Velotech.de badania. Skrupulatni Niemcy wykazali, że Ice Tech redukuje temperaturę układu o 100ºC (trójwarstwowe tarcze z uwagi na większą bezwładność temperaturową wewnętrznej warstwy aluminiowej) i kolejne 50ºC (klocki zaopatrzone w charakterystyczne radiatory). W praktyce oznacza to, że obie wersje we wszystkich możliwych konfiguracjach tarczy wytrzymały ponad 90 minut testu pod obciążeniem 1050W, generując w tym czasie ponad 500Wh i były gotowe na więcej. W tym samym czasie rekomendowane do zastosowań grawitacyjnych Saint zdołały przejść jedynie tzw. podwójny test DIN+, czyli sprostać 700W w 60 min. Porównawcze modele marek, których Shimano nie ujawniło w niektórych wypadkach, nie przebrnęły nawet tego etapu. W wypadku Saint należy dodać, że wygenerowana przez nie moc całkowita w teście była 5 (!) razy niższa niż ta, którą wygenerowało tarcie 988, ale i przeznaczonych do XC 985! Te ostatnie są nieznacznie lżejsze, cylindry pozbawiono ServoWave, a klocki nie mają radiatorów. Wymagają większej siły nacisku i troszeczkę szybciej zaczynają się grzać. Ale na przekór załadowaliśmy je do enduraka i... nie ma na nie bola. Praktycznie wystarczyło posłużyć się tarczą 180 mm, żeby zmieść każdą konkurencję, w tym referencyjnego Sainta, którym na dowolnym stoku potrafimy zatrzymać tandem z dwoma osobami na pokładzie. Kałasznikow - czyli bezbłędne cyngle Zaryzykuję stwierdzenie, że poprzednia edycja manetek M970 jeszcze długo nie zejdzie z czołówki listy popularności zmieniarek. Były ładne, śmiem powiedzieć, że nadal są to najładniejsze manetki rowerowe świata. M970 pracowały znacznie wyraźniej, niż wcześniejsze wersje „szarych eminencji”, a przede wszystkim w odróżnieniu od konkurencji miały dźwignię multiplikacyjną działającą w obie strony. Dla mnie najważniejsze było to, że trzy sezony w potwornym błocie nie miały większego wpływu na ich działanie i trwałość. Co prawda lewa po dwóch latach zaczęła się zacinać przy zrzucaniu ze środka na młynek (tylko przy pociąganiu dźwigni, nigdy przy jej pchaniu). Wyjęcie mechanizmu z obudowy i gruntowne czyszczenie całkowicie eliminowało ten problem, zaś ponowne włożenie w obudowę wywoływało kłopoty w obsłudze. Na szczęście wolałem pchać dźwignię kciukiem niż ciągnąć wskazującym. Najprawdopodobniej wytarły się tuleje, powstał większy boczny luz dźwigni, co powodowało blokowanie jej ruchu o korpus manetki. No a potem przesiadłem się na dwutarcz, więc używałem wyłącznie „górne” ustawienie, zatem problem zniknął. Nowe dźwignie są wygodniejsze, choć stare były szersze, płaskie, a przy tym matowe, więc teoretycznie powinny lepiej leżeć niż obłe z 980. A tu niespodzianka - „piłeczka golfowa” jest wygodniejsza, choć się nie wydaje. Nowe dźwignie multiplikacyjne są dłuższe i większe, mają więcej krzywizn i zagłębień, które włażą pod palce i można pociągać je i pchać w dziwaczny sposób - w sam raz na długie monotonne podjazdy, można z nudów kombinować. Z nudów też sprawdziliśmy, czy biorą więcej linki niż poprzednio i wyszło nam, że nieznaczna różnica jest, ale to tylko 12%. To eliminuje wprawdzie kompatybilność nowej przerzutki ze starymi manetkami, ale w twierdzeniu, że Shimano wydłuża skok linki przybliżając się do standardu 1:1, jest przesada. Jeśli chodzi o ergonomię cyngli, warto wspomnieć o tym, że kosztem nieco większego skoku jałowego (4° w M980 do 2,5° w M970) nowa dźwignia znacznie szybciej dokonuje redukcji w tylnej przerzutce. Nam ten trend odpowiada. Stare były błyskawiczne, ale nowe są jak katana w ręku Umy Thurman. Tylko że zamiast świstu opadającej głowni, stawy palców bardziej wyczuwają, niż uszy słyszą stuk. Jak przełącznik audiofilskiego wzmaka. Zmiana jest natychmiastowa i na dźwigni czuć, jak łańcuch przesuwa się po rampach, wspina na mikrowyżłobienia zębatek... no po prostu erozmysłowe wrażenia. Najnowsze cyngle wykazują większą wyrazistość niż poprzednie edycje, ale chodzą delikatniej. Przeskoki są lepiej wyczuwalne, szczególnie wrzucanie na większe tryby i blaty. Shimano coś tam wciska na temat technologii Vivid, jednak testerzy nie do końca wyczuwają różnice. Ponoć siła potrzebna do każdego kliknięcia w 970 różniła się, a teraz ma ona być identyczna przy każdym biegu. Jesteśmy chyba za mało wyrobieni i delikatni, żeby to poczuć. Dźwignie zrzucające są z racji większej powierzchni wygodniejsze w obsłudze. Bardzo spodobał mi się krótszy skok tylnej manetki w kierunku redukcji. Aby wykorzystać dostępny na raz zakres zmiany nie trzeba całkowicie nadwyrężać kciuka. I-Spec przyjęliśmy chłodno. Z perspektywy dłuższego testu można się przyzwyczaić, a dość szeroki zakres regulacji uchwytu pozwala dobrać pozytywne położenie. Jednak nie ma to jak niezależne uchwyty w połączeniu z regulacjami XTR-a, które nie są tylko 42 bikeBoar d #5 maj 2011 Nowa manetka jest brzydsza, ale mimo wydłużenia i powiększenia dźwigni multiplikującej schudła o 18 g. Nieznacznie i raczej niewyczuwalnie powiększono jałowy skok dźwigni redukującej. Natomiast kapitalnie skrócił się pierwszy skok dźwigni do redukcji (było 17,5º, jest 14,5º). Każde kolejne kliknięcie z serii ma taką samą wartość kątową. przechwałką katalogową, ale zapewniają realne możliwości. Można na kierownicy osiągnąć nirwanę. Dla jakości pracy niemałą zasługę mają doskonałe pancerze i linki. W teście zastosowaliśmy też wyroby innej marki, sprzęt działał, ale z oporami i bez tej magicznej miękkości połączonej z nadsensorycznym odczuciem połączenia linki z synapsami w rdzeniu kręgowym. Poprzednio zestaw SP 41 firmowany XTR przetrwał dwa sezony praktycznie nietknięty. Następnie trafił do zimówki, wytrwał 3 okresy pluchy i do tej pory działa o stokroć lepiej niż zamienniki! Polecamy gorąco. „Korba” na punkcie korby Choć na wadze ustępowały biżuteryjnym wynalazkom, cena z reguły wywołała grymas. Mimo to znawcy wybierali korby z serii M970 za działanie zębatek. Pod względem zmiany biegów trudno było konkurować z XTR, od zawsze. Nowe korby mają przeróżne konfiguracje zębatek i są pierwszymi w historii Shimano korbami MTB z dwutarczem. I rzuciliśmy się na nie, nie jak na ekskluzywne łakocie. Pierwsze, co poczuliśmy, to mniejsza odległość między pedałami, czyli mityczny czynnik Q zmalał! Pierwszy raz zmieniając szosówkę, zimówkę na węższych korbach Ritchey i górala praktycznie nie odczuwałem jakiejkolwiek różnicy w szerokości pedałów. W przypadku XT 770 bikeBoar d #5 maj 2011 43 RD-M985-GS ‘ 2012 - to jest aktywator ciernego hamulca stabilizującego najnowszą przerzutkę w wersji Trail. Dzięki niemu przerzutka praktycznie w ogóle nie podskakuje na nierównościach. Odblokowanie go pozwala wyjąć koło. zawsze miałem wrażenie, że stworzono je dla gatunku o połowę szerszego w biodrach. Straty na efektywności przy użyciu szerszych suportów potwierdzi każdy kolarz. A potem wzięliśmy do ręki suwmiarkę. Istotnie, suport 985 (nowy, szybki podwójny) jest najwęższy i ma średnio 162,5 mm szerokości między pedałami. Suporty 980 w wersji dwu i trójtarczowej nie różnią się szerokością od poprzedniej wersji 970 mierząc 169,5 mm. Dla porównania dodajmy, że najnowszy dziesiątkowy suport XT M770-10 ma korby rozstawione na 174,5 mm. Koronki dwutarczów różnią się od klasycznej „trójki” tym, że mała jest cała z aluminium. Tytan wespół z kompozytowym usztywnieniem waży jednak więcej i pewnie między innymi dlatego nowe korby FC M985 są najlżejszym zestawem - w wersji 44-30 ważą realne 663 g, a trójtarcz praktycznie zachował masę poprzedniej generacji 691 g. Miałem okazję testować trzy poprzednie generacje korb XTR i trudno było mi przyjąć, że nowe mogą być odczuwalnie szybsze przy multiplikacji i redukcji. Okazało się to faktem. Duże koronki w zestawach FC M985 i trójtarczowym FC M980 koronki mają bardzo głębokie przetłoczenia i są głęboko wycinane, dużo mocniej niż 970. Ich tarcze są o niebo sztywniejsze, co przekłada się na precyzję i szybkość zmian w obie strony. W „szybkim dwutarczu”, w którym wielkość tarcz różni się o 12 zębów, blat wchodzi z miejsca - łańcuch znajduje się na górze nim jeszcze do końca dopchamy dźwignię zmieniarki. Niesamowite. To samo przy okazji redukcji. „Silny dwutarcz” ma większą koronkę prostą jak kant w spodniach, żadnych przetłoczeń czy głębokiego frezowania i działa identycznie. W 2x9 zawsze denerwowało mnie charakterystyczne terkotanie łańcucha na blacie przy największych trybach kasety. W FC M985 połączenie większych koronek i węższej osi wycisza je praktycznie całkowicie. W wersji FC M980 jest nadal wyczuwalne. Kultura pracy trójtarczu jest wyższa niż FC M985, nowe korby chodzą bardziej gładko i lepiej zmieniają biegi. To efekt całkiem innego ukształtowania zębów środkowej koronki i znacznie bardziej zaawansowanego wycinania wyższych zębów. W starszych wersjach XTR znajomi narzekali na trwałość zębatek w przeliczeniu na złotówki. Po dotychczasowym przebiegu testu, dystansie i widocznym zużyciu (a raczej jego ledwie widocznym objawom) należy przewidywać przynajmniej kilkanaście zmian łańcucha gwarantujących bezbłędną robotę przez kilka sezonów regularnego ścigania. O konfiguracjach koronek trójtarczu nie będziemy już dłużej pisać, jest bowiem analogiczny do przedstawionego w bB#4/2011. Diagram pokazujący przełożenia „silnego dwutarczu” (26-39) też tam znajdziecie. Dwutarcz 44-30 jest stworzony na najszybsze trasy, np. w centralnej Polsce. Mając do dyspozycji zestawy - „miękki” 28/40 i „pośredni” 30/42 - pokusiłem się o pewien eksperyment. Stworzyłem 28/42 odpowiadający 90% populacji suportów dwutarczowych z XX na czele, by porównać szybkość zmian blatów, ale i przedniej przerzutki. Różnica 2 ząbków przy aptekarskich próbach dała lekkie złudzenie, że skok na blat zajmuje kilka stopni obrotu korby więcej, ale jest to na tyle słabo wyczuwalne, że można umieścić w sferze błędu pomiarowego. Konia z rzędem temu, kto w terenie i zapieku zawodów wychwyciłby różnicę. Tym silniej próbuję sobie wytłumaczyć, dlaczego i taki zestaw się nie znalazł w ofercie „S”? 28/40 są zbyt wolne, choć 40 pozwala zapomnieć o młynku na trasie XC. Z kolei 30-tka pozostałych zestawów może na większości polskich maratonów górskich utrudniać utrzymanie dostatecznego rytmu. W każdym razie z 34 z tyłu raczej na pewno. Tasujemy Przerzutka tylna nie jest rewolucyjna. Jest za to dużo ładniejsza, niż poprzednia wersja, i zauważalnie lżejsza (o 22 g). Odmienionym detalem jest kształt uchwytu pancerza znacznie oddalony od korpusu. Ponadto wprowadzono skrócony, względem genera- Po lewej niezwykle efektowny, najszybszy dwutarcz FC-M985 44-30. Wymaga żelaznej nogi i kompozytowego płuca, chociaż jest w pełni aluminiowy. Najsilniejszy dwutarcz ma dużą koronkę o całkiem prostej budowie, tłoczone i frezowane są praktycznie tylko zęby. Pająki mają różny kształt, koronki nie są zamienne. Zamiast łbów śrub w FC-M980 wystają nakładki pełniące rolę nakrętek, co ma poprawić estetykę dość brzydkiego w tej wersji wyrobu z najwyższej półki. 44 bikeBoar d #5 maj 2011 cji 970, wózek w wersji SGS. Shimano po raz kolejny forsuje też rozwiązanie cokolwiek dyskusyjne. RD M985 ma tak zwany „stabilizator”. Kiedy pojawiły się przerzutki SRAM, a potem Shadow, okazało się, że sprężyna B nie jest niezbędna. Shimano uznało teraz, że kolejna sprężyna jest potrzebna li tylko do wyjmowania koła! Wspomniany model przerzutek XTR będzie miał specjalny przełącznik, pozwalający ją praktycznie zablokować, eliminując całkowicie wahanie pantografu przerzutki wywołane jazdą po nierównościach. Świadczy to o samurajskim przeświadczeniu o doskonałości przerzutki. Krótkie jazdy testowe, jakie przeprowadziliśmy (informację upuliczniono dopiero w połowie kwietnia), przekonały nas, że łańcuch praktycznie w ogóle nie podskakuje na nierównościach. Ma to przekładać się na precyzję zmiany biegów. Jedno co wiemy na pewno to to, że skończy się era zdjęć, na których jedynym znakiem dowodzącym szybkiej jazdy jest powiewający na dziurach łańcuch. Twardość nad twardościami, gdzie nie spojrzeć to twardość Często z racji oszczędności w napędach prawie w całości opartych na XTR spotykało się niższą w hierarchii kasetę. Mając do dyspozycji komplet można dopiero ocenić ile tak zubożony napęd tracił. Kasety XTR, nie tylko poprzedniej wersji, zawsze wybiegały o kilka kroków. W nowej jest o jedną tytanową zębatkę więcej na trzech podwójnych pająkach. Sztywność jest, a trwałość tych koronek będzie w perspektywie kilku lat eksploatacji ogromna. Podczas testu, po wyczyszczeniu, praktycznie trudno zauważyć jakiekolwiek ślady używania. Rysy na powłoce są minimalne. Brzdęk przy zmianie biegów, jest jak stary dobry Bach, można dostać gęsiej skórki. Konkurencja niech się chowa, porównywalną sztywnością koronek może się pochwalić tylko XX. Skoro przy tym elemencie jesteśmy, to weźcie pod uwagę koszt frezowanej z jednego bloku stali kasety Powerdoome. Przy niej nowy XTR wydaje się sprzedawany za bezcen. Wprawdzie za ten „bezcen” można mieć kompletny osprzęt, ale... Znajomy, jeden z czołowych zawodników w kraju na przestrzeni wielu lat, jeszcze do niedawna używał 8-rzędowej wersji. Odebrało mi mowę, gdy stwierdził, że używał jej nieprzerwanie od 5-6 lat. Biorąc pod uwagę fakt, że przeciętny XT z zachowaniem dbałości wytrzymuje może 1,5 sezonu, to rachunek jest prosty - XTR zwraca się nim jeszcze go oddasz złomiarzowi. Na podany wyżej okres trwałości należy wziąć jednak poprawkę w postaci większej ilości koronek, a tym samym ich mniejszej o 0,3 mm grubości. Choć na tym polu trwałość może ucierpieć, to obserwując w czasie 1500 km testu sposób, w jaki zęby o wyraźnie większej wysokości opierały się jakimkolwiek oznakom nadwyrężenia, śmiem podejrzewać, że bilans ten będzie korzystny dla nowego XTR. Delikatnie odmieniony kształt kluczowych i powiększona wysokość wszystkich zębów na 5 dolnych trybach narażonych na najmniej równomierny nacisk i zużycie, daje nieprawdopodobnie większą kulturę pracy tego napędu. Nacisk łańcucha równiej rozkłada się na koronkach, czego efektem jest nie tylko cichsza praca, ale zauważalnie mniejsze zużycie łańcucha i zębów. Długo wzbraniałem się - z racji spadku trwałości i odporności na błotko - przed zmianą z 8 na 9 rzędów, także dlatego, że z kasetami 8 można było uzyskać niemal identyczną rozpiętość, jak w przypadku dziewiątki. Dziewiątkowa kaseta 11-32 odróżniała się od „ósemkowej” 12-32 wyłącznie dodatkowym małym trybem, sporadycznie zresztą w górach używanym. Zanim na rynku pojawiły się komponenty dziesięciorzędowe, chcąc komfortowo wykorzystywać w górach dwutarcz koniecznością była kaseta 11-34, która w górnym i środkowym zakresie zawsze była za rzadko zestopniowana. W przypadku nowego XTR mamy ciastko w postaci 34 zębów, a do tego możemy się nim delektować, gdyż dodatkowa zębatka idealnie uzupełnia „dziurę”. Zamiast 17-20-23-26-30-34 otrzymujemy 17-19-21-23-26-3034. Czyli w najbardziej używanym zakresie przełożeń otrzymaliśmy dodatkowe 2 biegi zestopniowane ciaśniej, co przewyższa komfort jazdy na referencyjnej dotychczas dziewiątkowej kasecie 11-32. XTR jest od ośmiu wcieleń wyznacznikiem jakości działania, do której dążą inne komponenty MTB. I rzadko kiedy są dziedziny, w których udaje się pokonać Japończyków. Test wykazał jednak konieczność stosowania całości systemu. W pełnej kompletacji wykazuje legendarną jakość działania. Nie lubi być mieszany z innymi komponentami i wymaga mocnej determinacji w gromadzeniu na niego środków. Jest tańszy od konkurencji na podobnym poziomie zaawansowania i znacznie przewyższa jakość serwowaną przez XT. Wprawdzie w połowie ubiegłego miesiąca miała miejsce premiera nowego XT, które znakomicie wygląda (zobaczcie na str. 84), jest tańsze i stosuje większość technologii zawartych w XTRze. Jest opcją dla flagowej grupy, ale na pewno nie jest zamiennikiem. Bo XTR, tak jak pani Doda, jest niepowtarzalny. Tekst: Jarek Hałas Więcej materiałów o nowym XTRze znajdziecie na www.bikeBoard.pl bikeBoar d #5 maj 2011 45