Czytaj więcej
Transkrypt
Czytaj więcej
www.katowice.gazeta.pl 2014-02-02 PO ŚMIERCI SYNA: ZAPŁAĆCIE MI TO, CO MIELI DOSTAĆ MÓJ MĄŻ I MATKA ANNA MALINOWSKA,WWW.KATOWICE.GAZETA.PL (2014-02-02 00:00:00) katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,15386847,Po_smierci_syna__Zaplaccie_mi_to__co_mieli_dostac.html Marta Ligocka w wypadku samochodowym straciła syna. Wspólnie z mężem i matką wystąpiła o wypłatę zadośćuczynienia. Ale bliscy pani Marty zmarli, nie doczekawszy wyroku. Sąd Najwyższy uznał właśnie, że roszczenia po nich mogą dziedziczyć pozostali członkowie rodziny. Do wypadku samochodowego doszło trzy lata temu w Mikołowie-Śmiłowicach. - Auto prowadziła synowa mojego brata. Obok niej siedział mój syn. Ja, drugi syn i moja mama z tyłu. W pewnym momencie usłyszałam huk i dalej niczego nie pamiętam - wspomina pani Marta. Dopiero w szpitalu dowiedziała się, że zderzyli się z autem jadącym z naprzeciwka. W wypadku ucierpiały dwie osoby: pani Marta i jej syn. Pozostali uczestnicy wyszli bez szwanku. - Razem z synem zostaliśmy przewiezieni do szpitala. Byłam kompletnie pogruchotana. Ale przeżyłam. Mój syn już nie. Miał 20 lat. Po maturze znalazł pracę, ale myślał o studiach. Miał tyle planów - płacze pani Marta. Ona sama w szpitalu spędziła siedem miesięcy. Miała złamaną miednicę, kość łonową, kulszową, szczękę. Liczne rany brzucha i klatki piersiowej. Lekarze musieli zszywać jej głowę i czoło. - To dla całej mojej rodziny był koszmar. Nie wiem, jak przez to wszystko przeszliśmy - przyznaje pani Marta. "Pomogli nam prawnicy" Kobieta, która wówczas kierowała samochodem , została uznana za winną spowodowania wypadku. Została skazana na dwa lata w zawieszeniu. Jej ubezpieczyciel - Liberty Direct - dobrowolnie wypłacił Ligockim odszkodowanie za śmierć syna. Czworo poszkodowanych - pani Marta, jej mąż, syn oraz matka - otrzymali prawie 46 tys. zł. Rodzina jednak uznała, że to za mało, i oddała sprawę do sądu. W pozwie skierowanym przeciwko ubezpieczycielowi Ligoccy wystąpili o prawie 200 tys. zł. - Wiedzieliśmy, że sami nie damy sobie rady. Znaleźliśmy firmę odszkodowawczą Auxilia, której prawnicy zgodzili się pomóc mówi Ligocka. W trakcie procesu zmarł mąż pani Marty. Niedługo później jej matka. - Z czterech osób ubiegających się o zadośćuczynienie zostały więc tylko dwie. Pojawiła się wówczas wątpliwość, czy odszkodowanie mogą dziedziczyć pozostali bliscy - mówi mecenas Barbara Gawlikowska-Gierko, pełnomocniczka rodziny. Firma ubezpieczeniowa taką możliwość odrzuciła i wniosła o umorzenie postępowania. Sąd Rejonowy w Rudzie Śląskiej przyznał rację Liberty Direct. - Ale Sąd Najwyższy po naszym zażaleniu niedawno uznał, że tego typu roszczenia są dziedziczne - dodaje Gawlikowska-Gierko. Sprawa wraca na wokandę Oznacza to, że sprawa wraca na wokandę. O 200 tys. zł - w ramach własnego i odziedziczonego zadośćuczynienia - dalej ubiegać się będzie pani Marta z synem. - W zdecydowanej większości przypadków, które prowadzimy, ubezpieczyciel odrzuca żądania poszkodowanych lub wypłaca symboliczne odszkodowanie. Sprawy w sądach z kolei długo trwają. www.katowice.gazeta.pl 2014-02-02 Najdłuższa, jaką prowadziliśmy - aż sześć lat - mówi Bartosz Boberski, prezes firmy Auxilia. Dlatego prawnicy są zgodni, że decyzja Sądu Najwyższego w sprawie Ligockich może być wskazówką dla podobnych przypadków. - Przepisy nie określają, żeby tego rodzaju roszczenia przechodziły na spadkobierców. Sądy więc dziedziczenia nie przyznawały. Po raz pierwszy stało się inaczej - dodaje pełnomocniczka Ligockich. Nazwisko rodziny na jej prośbę zostało zmienione