Czytaj więcej
Transkrypt
Czytaj więcej
GAZETA WYBORCZA - KATOWICE 2014-01-21 Zapłaćcie mi to, co mieli dostać mój maż i matka Marta Ligocka w wypadku samo chodowym straciła syna. Wspólnie z mężem i matką wystąpiła o wy płatę zadośćuczynienia. Ale bliscy pani Marty zmarli, nie doczekawszy wyroku. Sąd Najwyższy uznał właś nie, że roszczenia po nich mogą dziedziczyć pozostali członkowie rodziny. Do wypadku samochodowego do szło trzy lata temu w Mikołowie-Śmiłowicach. - Auto prowadziła synowa mojego brata. Obok niej siedział mój syn. Ja, drugi syn i mo ja mama z tyłu. W pewnym mo mencie usłyszałam huk i dalej ni czego nie pamiętam - wspomina pani Marta. Dopiero w szpitalu do wie działa się, że zderzyli się z au tem jadącym z naprzeciwka. W wypadku ucierpiały dwie oso by: pani Marta i jej syn. Pozostali uczestnicy wyszli bez szwanku. - Razem z synem zostaliśmy prze wiezieni do szpitala. Byłam kom pletnie pogruchotana. Ale prze żyłam. Mój syn już nie. Miał 20 lat. Po maturze znalazł pracę, ale my ślał o studiach. Miał tyle planów - pła cze pani Marta. Ona sama w szpitalu spędziła siedem miesięcy. Miała zła maną miednicę, kość łonową, kulszową, szczękę. Liczne rany brzucha i klatki piersiowej. Lekarze musieli zszywać jej głowę i czoło. - To dla ca łej mojej rodziny był koszmar. Nie wiem.jakprzez to wszystko przeszliś my - p rzyznaje pani Marta. Kobieta, która wówczas kierowa ła samochodem, została uznana za winną spowodowania wypadku. Zo stała skazana na dwa lata w zawiesze niu. Jej ubezpieczyciel - Liberty Di rect - dobrowolnie wypłacił Ligockim odszkodowanie za śmierć syna. Czwo ro poszkodowanych - pani Marta, jej mąż, syn oraz matka - otrzymało pra wie 46 tys. zł. Rodzinajednak uznała, że to za mało, i oddała sprawę do są du. W pozwie skierowanym przeciw ko ubezpieczycielowi Ligoccy wystą pili o prawie 200 tys. zl. - Wiedzieliś my, że sami nie damy sobie rady. Zna leźliśmy firmę odszkodowawczą Au xilia, której prawnicy zgodzili się po móc - mówi Ligocka. Tego typu sprawy w sądach długo trwają. Najdłuższa, jaką prowadziła firma Auxilia, aż sześć lat W trakcie procesu zmarł mąż pani Marty. Niedługo później jej matka. - Z czterech osób ubiegających się o zadośćuczynienie zostały więc tyl ko dwie. Pojawiła się wówczas wątpli wość, czy odszkodowanie mogą dzie dziczyć pozostali bliscy - mówi me cenas Barbara Gawlikowska-Gierko, pełnomocniczka rodziny. Firma ubez pieczeniowa taką możliwość odrzu ciła i wniosła o umorzenie postępo wania. Sąd Rejonowy w Rudzie Ślą skiej przyznał rację Liberty Direct. - Ale Sąd Najwyższy po naszym za żaleniu niedawno uznał, że tego typu roszczenia są dziedziczne - dodaje Gawlikowska-Gierko. Oznacza to,że sprawa wraca na wo kandę. O 200 tys. zl - w ramach włas nego i odziedziczonego zadośćuczy nienia - dalej ubiegać się będzie pani Marta z synem. - W zdecydowanej większości przypadków, które prowadzimy, ubezpieczyciel odrzuca żądania po szkodowanych lub wypłaca symbo liczne odszkodowanie. Sprawy w są dach z kolei długo trwają. Najdłuższa, jaką prowadziliśmy- aż sześć lat - mó wi Bartosz Boberski, prezes firmy Auxilia. Dlatego prawnicy są zgodni, że de cyzja Sądu Najwyższego w sprawie Ligockich może być wskazówką dla podobnych przypadków. - Przepisy nie określają, żeby tego rodzaju rosz czenia przechodziły na spadkobier ców. Sądy więc dziedziczenia nie przyznawały. Po raz pierwszy stało się inaczej - dodaje pełnomocniczka Ligockich, o ANNA MALINOWSKA * Nazwisko rodziny na jej prośbę zostało zmienione