Wysiłkowe nietrzymanie PR-u

Transkrypt

Wysiłkowe nietrzymanie PR-u
FORUM
Wysiłkowe nietrzymanie PR-u
R
ewolucja ministra środowiska, polegająca na wywłaszczeniu
właścicieli nieruchomości (z prawa do zawierania umów cywilnoprawnych z firmami odbierającymi odpady) i uwłaszczeniu
na tym prawie gmin, miała swoją drugą, PR-owską stronę.
Zrozumiała awersja do akceptacji
monopoli i praw do ustalania podatków,
których jest się beneficjentem, łagodzona była zapewnieniami, że – co prawda
– gmina rzeczywiście stanie się na gruzach wolnego rynku monopolistą, ale w ramach praw wyłącznych będzie zmuszona organizować przetargi. Sam zaś minister brawurowo ironizował, że przecież
burmistrz nie weźmie przyczepki z maluchem i nie będzie własnoręcznie zbierał
śmieci. Nie mógł, oczywiście, nie wiedzieć, że „własnoręcznie” gmina może
to robić nie tylko przez burmistrza z maluchem, ale też poprzez swoje jednostki organizacyjne, tj. zakłady budżetowe
i jednoosobowe spółki skarbu gminy
– i to… bez organizowania przetargów
(powtarzaliśmy to wielokrotnie w rozmaitych enuncjacjach).
Bilet w stępu na operę
Ale Ministerstwo szło w zaparte w warstwie PR-u, choć powoli w słowie pisanym wycofywało się z powszechnego i obligatoryjnego outsourcingu w obsłudze
praw wyłącznych. Okazywało się bowiem,
że przetarg w stosunku do zakładów budżetowych jest niewykonalny (nie można
zawierać umowy cywilnoprawnej z samym sobą, tu: w ramach tej samej osobowości prawnej). A zatem PR zmieniał się
w kolejnych wersjach Założeń: od gminy
zmuszonej do organizowania przetargów
(nierealne) do gminy, która będzie organizować przetargi. Można by zapytać, dlaczego miałaby nie organizować? Ba, dlaczego teraz dość powszechnie organizuje
przetargi i nie zleca (w odpadach komunalnych) tych usług swoim jednostkom? Dlatego, że obecnie ma niewiele śmieci (jako
właściciel nieruchomości w tzw. mieszkalnictwie komunalnym). Jakby uzyskała
prawa wyłączne do obsługi mieszkańców
w tym zakresie, otrzymałaby na własność
olbrzymi kawał tortu, który mogłaby dystrybuować, organizując przetargi (outsourcingując) albo wykonując to chałupniczo,
czyli in-house (przez własne jednostki).
Skoro gminy tak bardzo chcą organizować przetargi, to dlaczego domagają się,
aby z tego obowiązku zostały zwolnione?
(por. Deklaracja Kongresu XX-lecia Sa-
100
aastr100.indd 100
morządu Terytorialnego). A Ministerstwo
Środowiska nadal brnęło – zresztą trudno się dziwić. Bo co miało mówić opinii
publicznej: „tak, chcemy spegeeryzować gospodarkę odpadami komunalnymi”? Wszak wciskanie idei obowiązku
przetargów jako substytucji rynku i zachowania szans przedsiębiorców było biletem
wstępu na operę pt. „Koniec świata wolnej
konkurencji”. Może chodziło tylko o grę
wstępną, ale musimy być w tej sprawie
pryncypialni: nie ma obowiązku przetargów, nie ma praw wyłącznych!
K r ó l j e st n a g i !
Dlatego tak ważne było stanowisko ministra gospodarki w ramach procedur
KSRM, bo doprowadziło do kolejnej wersji Założeń (z 9 sierpnia br.). Mówiąc kolokwialnie – przycisnął on do ściany ministra środowiska i wymusił przyznanie się
do prawdy, iż (opisuje to wariant I – mi-
Im bardziej własność jest rozmyta, tym mniej jest własnością
– z nieodłącznymi jej emocjami.
nisterialny, por. s. 28 Założeń) gmina posiadająca zakład budżetowy lub jednoosobową spółkę nie organizuje przetargów (niejasne pozostaje, czy nie może,
czy nie musi). Minister gospodarki zmusił
do przyznania, że PR-owska strona nie istnieje, gdyż cały wariant II, który zaproponował (odnajdziemy go na tej samej stronie 28), jest nierealny. Odsunięcie
od robót zakładów budżetowych byłoby nie dość konstytucyjne (a ponadto trudno przypuścić, że samorząd by tu nie protestował), zaś likwidacja uprawnienia
do bezprzetargowego zlecania jednoosobowym spółkom wymagałaby zmiany
w zakresie prawa europejskiego, które
ma pierwszeństwo przed krajowym. Koncepcja Ministra Środowiska stanęła w całej swojej nagości, nie ma już PR-u, który osłaniałby skrojoną na PRL-owską
miarę biedę rozwiązań podstawowych,
tj. monopol i prawo „hulajgminy” do ustalania sobie podatków. Co dalej z zapewnieniami, że nie jest celem rugowa-
nie przedsiębiorców czy likwidacja konkurencji w obrębie branży? Odarcie z politycznego woalu fikcyjnego zadośćuczynienia w związku z brutalizmem wywłaszczenia jest nie do przecenienia.
Nie, nie ma tu nic do zaproponowania!
I to uważam za punkt zwrotny w dyskusji
o tej noweli.
Chyba że stałby się cud i ustawodawca
naprawiłby błąd braku egzekucji przepisów prywatyzacyjnych z I połowy lat 90.
ubiegłego wieku i zakazałby władzy publicznej w perspektywie kilku lat jakiejkolwiek działalności gospodarczej w jakiejkolwiej postaci (jak w Wielkiej Brytanii). Działalności gospodarczej – to nie
znaczy działalności dyscyplinującej podmioty gospodarcze i regulacyjnej w danym
obszarze, które nie tylko może, ale wręcz
powinna władza publiczna wykonywać!
Dlaczego władza publiczna nie powinna
wchodzić w sferę działalności gospodarczej? Odpowiedź daje nam codzienne życie, np. raport McCaina-Coburna, który
ocenia skutki państwowych dotacji Obamy. Efekt ekonomiczny, a także serio podjęta analiza ryzyk (ryzyko utraty cudzych
pieniędzy nie nakłania do zbyt skrupulatnej refleksji) możliwa jest na poważnie tylko w sytuacji prywatnej własności. Im bardziej własność jest rozmyta, tym mniej jest
własnością z nieodłącznymi jej emocjami.
Prywatny właściciel nie podjąłby np. decyzji, by wybudować 2 km torów kolei
miejskiej, łączącej centrum miasta z upadającym kasynem (chyba że byłoby to jego kasyno), tak jak to się stało w Pittsburghu z pieniędzy Obamy na ożywienie gospodarki.
Jeśli minister środowiska naprawdę
szuka rezerw dla realizacji programu
wykonania dyrektyw środowiskowych,
to wskazujemy na olbrzymi obszar delty
między brzegiem tego, co samorządy robią
obecnie (lub raczej: czego nie robią) a wysokim klifem tego, co winny robić (w realizacji jednoznacznych zapisów ustawowych). Mówi o tym raport NIK pt. „Informacja o wynikach kontroli gospodarowania w gminach wybranych województw
stałymi odpadami komunalnymi, w tym
zwłaszcza ulegającymi biodegradacji”.
A tymczasem pokrzywdzeni mieli być
przedsiębiorcy, nie ci, którzy tu zawinili.
No i dlaczego miałoby się tak dziać w państwie polskim?
Witold Zińczuk,
przewodniczący Rady Programowej ZPGO
Skróty i śródtytuły od redakcji
9(228)/2010 PRZEGL¥D KOMUNALNY
2010-09-07 08:16:40