DODATKOWE ŚWIADECTWA O NIEPOKALANEJ Pociąga nas jej
Transkrypt
DODATKOWE ŚWIADECTWA O NIEPOKALANEJ Pociąga nas jej
DODATKOWE ŚWIADECTWA O NIEPOKALANEJ Pociąga nas jej gotowość do służby Aby odkryć, ile w moim życiu jest naśladowania Maryi, musiałam ją po raz kolejny poznać. Wiedziałam już, że była posłuszna Bożemu wezwaniu, aby zostać matką Syna Bożego, ale takie prawdziwe poznanie Maryi i towarzyszenie w jej życiu, a zarazem towarzyszenie Maryi w moim życiu przyszło wraz z podjęciem modlitwy pompejańskiej. Jako że miała to być nie tyle modlitwa błagalna zanoszona w pewnej intencji, ale przede wszystkim ćwiczenie hartu ducha i pewne wyrzeczenie, wyzwanie, jakie sobie postawiłam na Bożą chwałę, chciałam, by to była modlitwa szczególna, jak najbardziej skupiona na jej istocie. Wybrałam więc sposób „oazowy”. Dzięki „oazowej” metodzie odmawiania różaniec staje się naprawdę tym, czym ma być ze swojej istoty, to jest modlitwą medytacyjną. Metoda ta zmusza do wysiłku wnikania w rzeczywistość zbawczą. 40 dni codziennej medytacji razem z Maryją nad życiem jej i jej Syna pozwoliło mi odkryć, co tak naprawdę nas łączy i na ile korzystam z wzoru jej życia, przenosząc go w moją codzienność. Kilka miesięcy później razem z mężem zgłosiliśmy chęć przygotowania na spotkanie kręgu omówienia II drogowskazu Nowego Człowieka, co pozwoliło nam wspólnie przedyskutować, jak jako małżonkowie i członkowie Domowego Kościoła wcielamy w nasze życie wzorce pozostawione nam przez Maryję. Wówczas uświadomiłam sobie, jak wielką rolę odegrał w tym czas modlitwy pompejańskiej. Niesamowicie pociąga nas w Maryi jej gotowość do służby - w pierwszym trymestrze ciąży, kiedy często kobiety bardzo źle się czują, podąża do swojej krewnej Elżbiety, by jej pomagać. Nie zważa na swój stan, ale podejmuje trud drogi, czyni siebie bezinteresownym darem dla drugiej osoby. My też staramy się być darem dla innych, zawsze gotowi (w dzień i w nocy) nieść pomoc swoją obecnością, modlitwą, zasobami materialnymi - dla osób ze wspólnoty i spoza niej. Poczuwając się do odpowiedzialności za wypełnianie charyzmatu Ruchu inicjujemy osobiście lub realizujemy zaproponowane przez innych przedsięwzięcia - przede wszystkim w odpowiedzi na wielką miłość, którą ukochał nas Bóg poświęcając życie swojego Syna dla naszego zbawienia. Czymże wobec tego poświęcenia są nasze drobne dary z czasu czy innych zasobów? Wychodzenie z własną inicjatywą też jest podyktowane postawą Maryi, która na weselu w Kanie Galilejskiej pokonując konwenanse i zakazy (kobiety wszak nie ucztowały wówczas z mężczyznami) przychodzi do Jezusa i prosi o pomoc, gdy zabrakło wina. Dostrzega ludzką potrzebę i wychodzi jej naprzeciw - co sami staramy się realizować w codzienności. Maryja jest też wzorem radości, zaufania Bogu i dyspozycyjności - uczymy się mówić za Nią: „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa” - a jednocześnie zgłębiamy to słowo, by wiedzieć, jaka jest wola Boża wobec nas, by w pełni to słowo wcielać w życie, również tak bezkompromisowo, jak zrobiła to Ona. Nasze doświadczenia pokazują przy tym, że słowo to jest żywe i Pan realizuje swe obietnice, a wraz z wiarą przychodzi Jego błogosławieństwo: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane przez Pana”. Im więcej wiary w naszym życiu, tym więcej błogosławieństwa - również pod postacią duchowych i cielesnych uzdrowień - obydwoje zostaliśmy uzdrowieni fizycznie z pewnych dolegliwości, a nasz 8-letni wówczas syn został uzdrowiony z nasilonego atopowego zapalenia skóry. On naprawdę wierzył w to, że Pan wysłucha naszej modlitwy w tej intencji. Niepokalana jest też wzorem prawdziwej pokory - prawdy o samej sobie. Nie boi się powiedzieć wprost: „Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia”. Wie, że jest „pełna łaski” i z radością przyjmuje ten zaszczyt. „Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny" - wie, że łaska, którą jest wypełniona, to moc Boża; wie, że jest wyjątkowa, bo taką uczynił ją Bóg i nie pomniejsza swojej roli pod pozorem fałszywej pokory. My też staramy się stawać w prawdzie o sobie, dziękując Bogu za wszelkie dobre cechy, umiejętności, które nam dał, za to, że nas tak wspaniale stworzył i powołał na służbę Jemu, do szerzenia Królestwa Bożego. Jednocześnie wiemy, jak wiele pracy nad sobą przed nami, ale we współpracy z Bożą łaską walczymy o świętość. Słowa „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” uczą nas, jak rozeznawać nasze życiowe wybory - jak brać pod uwagę (rozważać w sercu) to, co się dookoła nas dzieje i łączyć w całość, by wyciągać wnioski na przyszłość. Naśladujemy też Maryję w uwielbieniu Pana, wyśpiewując na Jego chwałę Magnificat, bo wielbią nasze dusze Pana i nie mogą wyjść z podziwu, jak misternie stworzył świat i nas, dając nam jednocześnie tak wielkie wyzwanie, jakim jest wolna wola i obdarzając nas zaufaniem, że tę wolność wykorzystamy na chwałę królestwa Bożego. Zgłębiając słowo Boże - na wzór Maryi - jesteśmy tego słowa coraz bardziej głodni. Lektura Pisma Świętego to fascynujące odkrywanie pięknego zamysłu Bożego na ludzkie życie, jakby odczytywanie testamentu, który Bóg zostawił nam, dziedzicom królestwa Bożego. Testament ten czeka na wypełnienie, a my mamy być narzędziami w rękach Boga, dyspozycyjnymi jak Maryja, by słowo Boże wcielać w życie i z oddaniem je realizować - w mocy Ducha Świętego, którego świątynią jesteśmy. Nie marzymy o wniebowzięciu, ale nie mielibyśmy nic przeciwko temu :) Ewelina i Mateusz Naśladuję ją Moje naśladowanie Maryi. Na początku był podszept pychy. Ja? Jak ja mogę naśladować Maryję, kobietę, Matkę Zbawiciela, bez skazy? Ale dzisiaj jest 6 listopada, godzina 22:05 i Ktoś przypomniał mi, że była prośba, aby do dzisiaj wysłać świadectwo… Jako mężczyźnie trudno mi powiedzieć, jak naśladuję Maryję. Nawet jak odnajdę w swoim życiu i postępowaniu coś, co uznam za naśladowanie Maryi, trudno powiedzieć, że robiłem tak dlatego, że byłem zapatrzony w Matkę Jezusa. Ale może to świadectwo ma nadać temu czemuś głębszy sens? Od trzech lat modlę się w męskiej róży różańcowej. Modlitwą obejmuję naszą parafię, codziennie polecam Bogu przez ręce Maryi naszego księdza proboszcza i wikariusza, ich dobre dzieła, proszę też za osoby chore i cierpiące z naszej parafii. Parafia to Kościół; tych piętnastu facetów z róży to Kościół; myślę, że przez moją modlitwę jestem z Kościołem, tak jak Maryja w wieczerniku trwała z apostołami (a więc z Kościołem) na modlitwie. Zdarza się, niestety, że brakuje mojej dziesiątki w tym codziennym różańcu… Maryja nigdy nikogo nie zawiodła i nie zawiedzie. Matko Najświętsza, proszę, dopomóż mi, aby moja modlitwa stała się naśladowaniem Ciebie; proszę, nadaj mojej modlitwie nowe światło, wyproś łaskę wytrwałości, przez Chrystusa, Pana naszego. Piotr Cierniak DK diecezja sosnowiecka W różańcu jest ukojenie Mam cudowną żonę Alicję, dwie córki: Amelkę i Różę oraz synka Michałka, który opiekuje się nami z nieba. W Domowym Kościele jesteśmy od niespełna 3 lat, a już widzimy, ile to przyniosło dobra dla nas i całego środowiska, w którym żyjemy. Wszystko zaczęło się w 2014 r., na oazie pierwszego stopnia w Uhercach Mineralnych, zaraz po wstąpieniu do DK. Właśnie tam Pan Bóg postawił na naszej drodze małżeństwo rozkochane w Maryi, które znacząco wywarło wpływ na nasze życie. Nie potrafiliśmy się modlić na różańcu, więc otrzymaliśmy od nich wskazówki, jak należy go odmawiać. Zakupiliśmy na rekolekcjach różańce, po czym dowiedzieliśmy się, że mąż ze wspomnianego małżeństwa modlił się o to. W taki sposób powolutku rozpoczynaliśmy naszą przyjaźń z Maryją. Od października 2014 roku zacząłem odmawiać nowennę pompejańską, podczas której między innymi prosiłem Maryję o to, aby pozwoliła mi żyć różańcem na co dzień. Od wspomnianego małżeństwa dowiedzieliśmy się też o wydarzeniach w Medjugorie, które pchnęły nas do wyjazdu i przemiany naszych serc w jeszcze gorętsze względem Niepokalanej. Kolejnym etapem w rozwoju naszej miłości do Niepokalanej było przygotowanie się do aktu zawierzenia Jezusowi przez ręce Maryi w oparciu o duchowe wskazówki św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, po wcześniejszej lekturze „Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”. Następnie, 31 maja 2015 r., dokonaliśmy w Krakowie zawierzenia Jezusowi przez Maryję. Są to niesamowite ćwiczenia duchowe, podczas których nieprzyjaciel szaleje, aby nie doszło do tego cudownego oddania się w niewolę Maryi. Dodatkowo, w czerwcu tego roku, otrzymaliśmy z żoną i najstarszą córeczką Amelką (5 lat), szkaplerz Niepokalanej, który pogłębił naszą więź z Maryją. Obecnie nie wyobrażam sobie dnia bez różańca, ponieważ w nim jest ukojenie, spokój i siła Boża, która dodaje mi sił na co dzień w walce z wieloma trudnościami. Odmawiam po raz siódmy nowennę pompejańską, dostrzegając w niej wiele łask zsyłanych przez Maryję. Jestem przekonany, że Maryja pomaga mi każdego dnia, a zwłaszcza przyciąga mnie codziennie na Eucharystię, którą rozpoczynam dany dzień. Naszym pragnieniem wraz z żoną jest założenie wspólnoty opierającej się głównie na różańcu, a przede wszystkim na odmawianiu nowenny pompejańskiej, dzięki której od naszego kochanego Ojca z nieba otrzymujemy tak wiele łask. Modląc się podczas nowenny w danej intencji przez 54 dni, staram się przyjmować Komunię Świętą w tej samej intencji. Dostrzegam wiele zmian u siebie i głęboko wierzę w skuteczność tej modlitwy dla osób, za które się modlę. Pozdrawiamy cały Domowy Kościół! Tomek Zawierzając jej wszystko nie możemy się bać Mam na imię Ewa, jestem w Domowym Kościele od 7 lat. Od dziecka czuję opiekę Matki Bożej w moim życiu. Kiedy miałam 8 lat, wypłakałam u mojej mamy, aby zabrała mnie na jubileusz 600-lecia na Jasnej Górze. Było to wielkie przeżycie dla dziecka – liczba osób uczestniczących w obchodach oraz wota w kaplicy Matki Jasnogórskiej wywarły na mnie wielkie wrażenie. Już wtedy wiedziałam, że ona jest przy mnie i mogę o wszystko ją prosić. Moim dzieciom opowiadam, że męża wymodliłam sobie na pielgrzymkach na Jasną Górę, dokąd szłam pieszo cztery razy, modląc się o dobrego, kochającego, odpowiedzialnego męża bez nałogów – i takiego otrzymałam. Trochę musiałam popracować nad jego wiarą, ale za wstawiennictwem Matki Bożej należymy do DK i on jest bardziej wierny w zachowywaniu charyzmatu. Wielokrotnie doświadczyłam wstawiennictwa i opieki Niepokalanej w trudnych życiowych sytuacjach; dzięki temu lżej przyjęłam diagnozę o stwardnieniu rozsianym mojego męża, o toczniu mojej córki, o czwartej ciąży, z której urodziła się zdrowa i piękna córka Maria. Uspokajam moje dzieci, że jeżeli zawierzą swoje życie Panu Bogu i Matce Przenajświętszej, to nigdy nie będą same i wszystko, co spotka ich w życiu, będą mogły przejść lżej. Do niej codziennie modlę się o opiekę dla całej rodziny. Życiem dziękuję za wszystkich i wszystko, co mnie spotyka. Maryja to Matka – rozumie nas bez słów. Jeśli z pokorą oddała swoje życie i jedynego Syna Bogu, to my zawierzając jej wszystko nie możemy się bać i wątpić, gdyż ona jest przy nas jak przy swoim Synu i nazywa nas swoimi dziećmi. Ewa z Bysławia DK diecezja pelplińska Naśladuję Maryję w roli ufnej żony Naśladowanie Niepokalanej z początku wydaje się bardzo górnolotne i takie trochę teoretyczne, a jednak widzę, że moje życie przeplata się z życiem Maryi zadziwiająco często. Kiedy burzyły się moje plany (konieczność przerwania ciekawych studiów, rezygnacja z wymarzonej pracy na uczelni) – jeszcze nie całkiem świadomie naśladowałam Maryję przy Zwiastowaniu. Nie do końca wszystko rozumiałam, jednak czułam, że tak będzie lepiej dla męża, dla rodziny. Teraz wiem, że był w tych decyzjach obecny Duch Święty, że taki był Boży plan. On wiedział wcześniej niż ja, co uczyni mnie szczęśliwą, a nie tylko zawodowo zrealizowaną. Przyjmując kolejne, powierzane nam przez Boga dziecko, zanim zdołało zaistnieć w naszych planach, naśladowaliśmy Maryję, dziesięciokrotnie odpowiadając „Fiat”. Doświadczając bliskości Boga w spotkaniu z drugim człowiekiem, Jego wyraźnej ingerencji w nasze codzienne życie, jak Maryja wielbię Boga, śpiewając w duszy „Magnificat”. Kiedy doświadczaliśmy niedostatku materialnego, problemów mieszkaniowych, jak Maryja w Betlejem dotykałam bezradności męża w decydującej dla niego sprawie zapewnienia podstawowych potrzeb rodziny, a Ona uczyła mnie ufności Bogu (tak do końca, żeby jeszcze zarazić nią męża). Usłyszane kiedyś, często początkowo niejasne zdanie z ust doświadczonych, „Bożych” ludzi, lub słowo przeczytane w Piśmie Świętym, zachowane wzorem Maryi w sercu, czasem po wielu latach wybrzmiewa swoją mocą w odpowiedniej chwili, jak Symeonowa kwestia: „A Twoją duszę miecz przeniknie”. Kiedy potrafię przyjąć niezrozumiałą decyzję męża (np. podczas dialogu) – naśladuję Maryję w roli ufnej żony. Może to Pan Bóg szepnął coś we śnie mojemu mężowi, jak Józefowi w obliczu zagrożenia? („Wstań i weź swoje dziecię i Maryję, i uciekajcie do Egiptu...”). Kiedy utrudzona wieloletnią opieką nad małymi dziećmi kolejny dzień i noc podejmowałam dla moich bliskich te same nużące obowiązki, naśladowałam Maryję w jej codziennych kobiecych zajęciach (raczej nie oczekiwała, że Józef ją zastąpi, wszak miał swoje męskie obowiązki). Kiedy widzę człowieka w potrzebie, której nie mogę zaradzić, mówię o tym dorosłym synom, mężowi, na wzór Maryi w Kanie Galilejskiej i choć pierwsza reakcja nie zawsze jest obiecująca („czyż to moja lub twoja sprawa, niewiasto…” ), ufam, że pomogą. Od Maryi uczę się „stania pod krzyżem” podczas przeżywania trudności, cierpienia bliskich - w chwilach, w których po ludzku nie mogę nic zrobić, jedynie błagać Boga, by jako kochający Ojciec wziął pod szczególną opiekę umierającą mamę, dorosłą córkę, syna cierpiących z powodu głębokich zranień doznanych od najbliższych osób... I wreszcie obecność Maryi pośród Apostołów i trwanie z nimi jednomyślnie na modlitwie w Wieczerniku pokazuje mi perspektywę dalszej drogi w wierze, zaangażowania we wspólnocie Kościoła. Ewa Merynda DK archidiecezja krakowska