Magiczna jarzębina Czyżby nowe plemię? Ratunek w balii

Transkrypt

Magiczna jarzębina Czyżby nowe plemię? Ratunek w balii
Podsły−
szane
Ratunek
w balii
Z rana to jest tak: Bisku−
pin śpi, spokój cisza, jest
gorąca kawa, gazetka w rę−
ce ... relaks. A później za−
czyna się kocioł. Chcę się
ubrać w szaty sprzed kilku
wieków, namalować tatuaż,
ufryzować włosy, obwiesić
amuletami i ozdobami pra−
dziejowymi,
posłuchać
wróżb, a tu czasem to na−
wet jeszcze jakimś mieczem
pogrożą. A jeśli jest się je−
szcze szczęśliwcem, który
chce coś napisać o życiu na
Festynie do Gazety Bisku−
pińskiej, to czas ucieka jesz−
cze szybciej. Zagoniona i
zdyszana znalazłam jednak
ratunek w ... balii. Zapropo−
nowano mi kąpiel z dodat−
kiem ziół ( wcześniej odpo−
wiednio naparzonych). Ła−
ziebny poleca napar z kory
dębu, lawendy, lebiodki i
szyszek sosnowych. Obie−
cuje, że kąpiele w balii po−
magają na stres, nerwobóle
i reumatyzm, a nawet na
świąd skórny i egzemy. Przy−
kład dał mi wódz Bursche
Bursche,
który korzystał z kąpieli na
oczach licznych widzów,
zdecydowanym głosem wy−
dając dyspozycje łaziebne−
mu.
Więc idę się kąpać, tym
bardziej, że łaziebny nicze−
go sobie. I nic już więcej
dzisiaj nie napiszę. No mo−
że jeszcze tylko tyle, że nasi
przodkowie nam dobrze
znanych stresów z pewnoś−
cią nie przeżywali. Ich wios−
ki tchnęły spokojem, a balię
i zioła pewnie i tak mieli,
szczęśliwcy.
Zielarka radzi
PAULINA
SZMYT
Magiczna
jarzębina
Jarzębina uważana była za
drzewo ochronne. W Szko−
cji sadzono ją dawniej przy
domostwach, aby zabezpie−
czyć je przed piorunami i
innymi nieszczęściami. Na
bałtyckich Wyspach Bursz−
tynowych znajdowały się
wielkie skupiska jarzębiny, a
w nich miejsca przeznaczone
do wróżenia i siedziby wy−
roczni.
Być może wykorzystywa−
no jarzębinę do barwienia
tkanin na szaro.
Owoce tego drzewa mają
szerokie zastosowanie lecz−
nicze np. sok z jarzębiny dzia−
ła przeczyszczająco lub przy
chrypce − do płukania gardła.
Suszone owoce mogą stano−
wić natomiast namiastkę ka−
wy.
ZIELARKA
20 września, poniedziałek
Wróżby na dziś
Powiało chłodem. Wiatr
zburzył spokój biskupińskie−
go jeziora. Fale rozbijają się
o burty łodzi Welet. Otacza
nas wszystkich tajemnicza at−
mosfera ... Niektórzy mogą
być poirytowani i zaniepo−
kojeni. Lepiglinie będą tłuk−
ły się garnki, kowalom mo−
że gasnąć ogień, a łucznicy
nie będą trafiać do celu. To
dlatego, że wszyscy przygo−
towują się do jutrzejszej ce−
remonii ciałopalenia. Bóst−
wa śmierci; na drugim brze−
gu, oczekują ducha wielkie−
go wojownika.
WIEDŹMA
***
− Proszę pani, proszę pa−
ni, dlaczego ważą sól, a warzą
piwo?
− Bo sól jest na kilogra−
my, a piwo na litry.
(jm)
***
− Mamo, mamo, chcę się
wykąpać w balii!
− Przecież mówiłam, że−
byś zabrała strój kąpielowy.
(jm)
***
− Proszę pani, proszę pa−
ni, czy Biskupin jest na Ku−
jawach czy Pomorzu?
− Jest na Pałukach.
− A ten pan mówi, że...
− Ten pan jest z Torunia.
(jm)
***
Do grupy Comhlan sto−
jącej pod chatami w strojach
szkockich podchodzi ksiądz
i pyta:
− Z jakiej części Polski są
te stroje?
(es)
***
Na widok garów z solan−
ką:
− Kamilku, z tych garów
wytapia się sól.
(ms)
***
Nie, osy nie robią miodu.
(ps)
***
W czasie pokazu wyko−
nywania papieru czerpanego:
− I co w tej wodzie jest?
− Jakaś tam celuloza.
(ps)
***
Idą dwie dziewczyny i
rozmawiają o Biskupinie:
− Tu jest lepiej niż w ma−
kro − mówi jedna.
− No − potwierdza druga.
(ad)
***
Rodzina z dwójką doros−
łych dzieci zwiedza muzeum.
Matka wyczytała na tablicy
i mówi:
− Wiecie, że tu średnia
wieku wynosiła 30 − 35 lat?
Córka: − No widzisz jaka
jesteś szczęściara, że jeszcze
żyjesz.
(ad)
Czyżby
nowe plemię?
Godzina 11.36. Przedzieram
się na półwysep raz po raz
obijając się o przechodzących
turystów. W zeszłym roku by−
ło to samo. Ruch prawostronny
czy lewostronny, kogo to ob−
chodzi. Byleby dotrzeć do wy−
znaczonego celu. Ale co tam,
już się uodporniłem. Pędzę tre−
nując slalom gigant na biskupiń−
skiej drodze od czasu do czasu
bliski zderzenia czołowego. Pot
występuje mi na czoło, ale nie
uginam się. Jestem twardy.
Nagle pewność z mojej
twarzy znika, za to pojawia się
zdecydowanie większa ilość po−
tu. Naprzeciwko mnie pojawia
się kolumna. Lecz bynajmniej
nie koryncka czy jońska. To
kolumna... chyba wojowni−
ków... Średnia wieku nie prze−
kraczająca 13 lat, ale to odwa−
żni chłopcy. Prą naprzód śro−
dkiem traktu, rozbijając grup−
ki idących na przeciw ludzi.
Oni się nie boją. Zmiatają z
powierzchni ziemi wszystko co
napotykają. Na plecach wojo−
wników plecaki, w których za−
pewne mają przerażającą broń
w postaci np. wiedzy zawartej
w książkach. Z ich zachowa−
nia i groźnych, acz zatuma−
nionych min wynika, że jed−
nak te książki mają powyry−
wane kartki.
Ich nie uda mi się wymi−
nąć. Jedyne, co mi pozostaje
to stawić im czoło. Będę miał
szczęście, jeśli moja śmierć
przez stratowanie będzie szy−
bka i bezbolesna.
Kolumna prze naprzód. Ja
także. Nogi mam jak z gala−
rety. Jesteśmy coraz bliżej sie−
bie. 15, 10, 5 metrów. Nagle
wojownicy się rozstępują. Nie
mogę w to uwierzyć. Oszczę−
dzili mnie dzięki Ci Trygła−
wie! Nie spodziewałem się te−
go. Tym bardziej, że w chwilę
potem słyszę groźne:
− Dobrze, ale teraz jak
pójdzie jakaś grupka, idziemy
prosto na nich!
To zapewne ich przywód−
ca. Może na przyszły rok po−
winien się on zgłosić na Fes−
tyn Archeologiczny w Bisku−
pinie i stworzyć własną wios−
kę najgroźniejszego plemienia
w tym grodzie.
MACIEK DŁUGI