Dusiciele w Bengal«.

Transkrypt

Dusiciele w Bengal«.
$r. 87.
Baeih6rz, Czwartek dnia 28-p Marca 1181 r.
Sprawy kościelne.
— &*ym. Radosnym i błogim dniem dla
Wiecznego Miasta i całego katolickiego świata
był trzeci Marca. W dniu tym bowiem Ojciec
święty Leon XIII, który przedtem obchodził 91
lat, obchodził 23-cią rocznicę swej koronacyi na
Papieża. Z Włoch i wszystkich Katolickich
krajów płynęły powinszowania i życzenia dla
sędziwego Namiestnika Chrystusowego od bi­
skupów, panujących, rządów, wysokich dostoj­
ników, stowarzyszeń katolickich itp. Liczba
tych życzeń przesłanych pocztą i telegrafem
była wielka, bardzo wielka. W Sobotę zaś w
południe 2 Marca na sali tronowej w Watykanie zebrało się święte kolegium kardynałów i
innych dostojników, aby przez usta kardynała
dziekana wyrazić radość i życzenia dla następ­
cy św. Piotra. Na nie Ojciec św. odpowiedział
w następujące słowa:
•Synowskie uczucia i serdeczne życzenia
świętego kolegium są dla Nas bardzo miłe. I
®y razem z niem wznosimy wzrok i serce ku
Bogu najmiłosierniejszemu, wielbiąc Go za to,
tik w cudowny sposób opiekuje się Nami.
Osobliwie uznajemy za wielkie dobrodziejstwo
Jego dobroci, że Nasze słabe siły uginające się
Pod ciężarem lat i trudów nie złamały się wśród
trudności, jakie zewsząd i coraz bardziej rzu;
cają się na urząd i na działalność Kościołowi
właściwą.
Nie wypada tego zakazywać, źe przeciw
Kościołowi, który nie ma innego zamiaru jak
dobrze czynić dla społeczeństwa ludzkiego, co­
dziennie bezkarnie i swobodnie występują bez­
wstyd, oszczerstwo i podobne haniebne sztuki.
Głównemi w tej walce mistrzyniami są bezbo­
żne sekty, które, chociaż się różnią między
sobą, wszystkie jednak jakby jedną ukrytą ręką
kierowane, schodzą się jednomyślnie na punk­
cie prześladowania instytucyi katolickich,chcąc,
jeśliby to było tnoźebnem, wymazać je z duszy
narodów, aby potem osięgnąć inne bardzo nie­
godne cele. W ten sposób mnożą się przy czy-
Dusiciele w Bengal«.
(Ciąg dalszy.)
Wszyscy czterej zeszli w podziemie i za­
częli grzebać dalej, choć im tchu brakło.
— Jacy my jesteśmy głupi 3 — zawołał
nagle Maryusz. — Przepraszam pana kapitana,
ale to nie pan, tylko my dwaj. Johny i ja.
— Dziękuję — mruknął Jankes. — Wytłónaacz, dla czego?
— Bo przeeieź, zamiast sobie pałce kale­
czyć, moglibyśmy wziąć kości z tej trupiarni.
Nieboszczykom to już nie zaszkodzi, a nam
pomoże. Użyjemy ich szczątków zamiast łopat.
Idę na górę po narzędzia.
Chciał właśnie wsunąć się w przejście pod
fciemia, gdy nagle rozległ się głuchy łoskot.
— Do milion Krcćset piorunów — zaklął
Maryusz — cóż tam nowego?
Boczna ściana ścieku oderwała się od ca­
łości i zatkała zupełnie kanał długości trzech
getrów, który przekopali w ciągu dwu godzin,
trzeba było zacząć całą pracę na nowo.
Nie dość na tern. Ziemia osuwając się za­
soliła dostęp do kostnicy. Zagrzebani żywcem
mogli się cofnąć, ani postąpić naprzód. Za
chwilę mogła im zabraknąć powietrza: uduszą
619- jeśli nie zdołają usunąć tej zapory.
Piasek spadający obnażył nową warstwę
*iemi i sprowadził obfitsze foaforescencye.
ROK XIII.
ny, dające powód do żalu i do ponurezo my­ śmy też przemówić w obronie rad doskonałości
ślenia. Nie obawiamy się o Kościół, ten bowiem ewangi 'licznej, tern bardziej, źe my dzierżymy
stojąc na obietnicach Bożych, a nie bacząc urząd tychże rad boskiego dawcy. I sądzimy,
wcale na niewdzięczności, przeciwieństwa i ob. że z Nami zgadzają się wszyscy uczciwi ludzie
razy, zwykł wyciągać z nich nową moc i
w oddawaniu pochwały dla tych wielu, przez
chwałę. Pociesza też Nas nie mało, patrząc się których wielkoduszną ofiarę spływają na epóna to, jak wszędzie na całym świacie katolic­ łeczeństwo wszelkiego rodzaju drogocenne owo­
kim duch dobrych, * pięknej zgodzie uległych ce, osobliwie szerzenie cywiiizacyi chrześeiańi pełnych szacunku dla Kościoła i jego Głowy, skiej między odległymi i barbarzyńskimi ludźmi.
wśród tej walki wzmaga się coraz bardziej i W te zasługi ubogaciła się wielce i słusznie z
rodzi dobre owoce. Ale bardzo Nas boli za­ nich chlubi się Francya katolicka; obecnie je­
ślepienie tak wielkiej liczby tych, którzy się dnak z tej strony grożą jej wielkie niebezpie­
| bantu ją albo sprzeciwiają tej Matce, która na czeństwa. Jakie nieszczęście w rzeczy samej i
j ich czołach nakreśliła boskie znamię zbawienia, jak wielka klęska dla interesów religii i ojczy­
a jeszcze bardziej zasmuca Nas myśl, co się zny, jeśli nie przejdzie ta okrutna burza, która
stanie z ich pokoleniami, które dziś już zanadto grozi rozpraszaniem w jednej chwili tak do­
dają o sobie bardzo smutne wskazówki.
branej łączności dojrzałych trudów i kwitnących
Oby nasz głos, który jest głosem ojca,do­ nadziei! Tymczasem udanie się wszystkich
tarł do wszystkich warstw spółeeznych i poru­ Naszych troskliwości i spełnienie się najgoręt­
szył szczególnie tych, którzy mają obowiązek szych pragnień serca Naszego potrzebują szcze­
szerzyć czynem i przykładem tak uległość na­ gólniejszej pomocy Nieba, najbardziej dla usu­
leżącą się religii, jako też praktykę obyczajno­ nięcia przesądów i dla uśmierzenia namiętności,
ści cbrześciańskiej, oby przekonał on ich nare­ które na nieszczęście stoją przeciw nim. Wszy­
szcie, że także dla pokoju doczesnego i dla scy przeto błagajmy o tę pomoc w pokerze i
wszelkiego dobra publicznego i prywatnego jest z wszelką gorliwością przez zasługi Zbawiciela
bardzo zgubną rzeczą nie starać się o powin­ Boskiego, najukochańszego Ojca dusz, pasterza
ności religijne, najsmutniejszą zaś jest brać wiecznego Kościoła.
rozbrat z rzeczami nadprzyrodzonemi i Bogiem.
Święta kolegium niech przyjmie wyrazy
Co zaś do ostatnich Naszych aktów, o któ­ wdzięczności i ojcowskiej Naszej miłości, a za­
rych łaskawie wspomniałeś księże kardynale, razem Błogosławieństwo Apostolskie, którego
było Naszą zupełną powinnością przy sposobno­ udzielamy z całego serca jego członkom, jako
ści zatwierdzić nieprzedawnione prawa tej Sto­ też biskupom, prałatom i wszystkim tu Nas
licy Apostolskiej; tychże nie jesteśmy dowol­ otaczającym.*
nym sędzią, ale przechowawcą i stróżem, a do
Jak widzimy z powyższych słów,to Ojciec
strzeżenia ich zmuszają Nas najświętsze węzły. święty jeszcze raz przemówił do rządu francu­
Następnie uznaliśmy za stósowne wypowiedzieć skiego, który chce znieść w kraju zgromadze­
w sposób praktyczny Nasze zdanie, jak powin­ nia zakonne. A czy on posłucha Ojca powsze­
no się skutecznie starać o prawdziwe korzyści chnego?
ludu, troszcząc się nade wszystko o one nieo­
W niedzielę przed południem,jako w samą
cenione dobro, którem jest zgoda pomiędzy rocznicę koronacyi Ojciec św. udał się do ka­
wszystkiemi warstwami, a to ma nastąpić przy plicy sykatyńskiej dla udzielenia błogosławieńwzajemnem zachowaniu sprawiedliwości t mi­ I etwa apostolskiego. Pośród zebranych widziano
łości, onych niezmiennych cnót samych w so­ ! bardzo dużo rodzin z wysokich rodów,a nawet
bie, a które przybierają jednak poszczególne dwie księżne z domów panujących były obecne.
formy stosownie do potrzeby czasów. Musieli- Po południu zaś w bazylice św. Piotra odśpie­
Ziemia przesiąknięta siarką, promieniowa­
ła tak, źe zasypani widzieli się wyraźnie jak w
biały dzień.
Ten blask złowrogi, zapożyczony u ludzkich
szczątków, był jedyną jaśniejszą stroną ich po­
łożenia. Wydawało się ono rozpaezliwem, je­
dnak ci ludzie o żelaznej woli nie upadali na
duchu: niebezpieczeństwa podniecały jeszcze ich
energią. Jedno tylko słowo padło z ust dziel­
nego dowódzcy.
— Pracujmy! — zawołał.
Ale skoro tylko zaczęli grzebać palcami
zakrwawionemi, ziemia osunęła się znowu i uj­
rzeli ogromny kufer. Musiał być z twardego,
grubego drzewa, bo przy stukaniu wydawał
dźwięk pełny. Ten kufer zagrodzł zupełnie
drogę od równiny.
Kapitan wydał okrzyk zdziwienia. Na wierz­
chu skrzyni przybita była blacha, mocno oksy­
dowana, zapewne srebrna, a na tej blasze, przy
świetle fosforescencyi widać było wyraźne litery.
— Spojrzyjno, Patrycy — zawołał „Bez
Szeląga* — to wasze nazwisko: „Lennox, ksią­
żę Richmond*, a nad tern nazwiskiem herb.
- Tak, to herb od naszej rodziny
rzekł
Patrycy, przyjrzawszy się blasze.
III.
Gdy Berar został zamknięty w tej tajem­
niczej komnacie, porwała go wściekłość. Na­
przód dla tego, źe został pokonany na wszyst: kich punktach, a gdy się jest Berarem, słyn| nym fakirem, wodzem groźnych wyznawców
I Kali, bogini śmierci, gdy się jest pierwszym
wa ród czarowników tajemniczych Iodyi, można
uczuć tera boleśniej taką porażkę.
Powtóre, widząc się zamkniętym w pułap­
ce, skazanym na śmierć głodową, myślał, źe
już nie będzie mógł spełnić szczytnej mlsyi,
powierzonej mu przez brahmanów.
Chciał przedewszystkiem uwolnić kapitana
„Bez Szeląga*, ochronić go wraz z towarzysza­
mi od wszelkich prześladowań i niebezpie­
czeństw, jakie im groziły ze strony agentów
rządu angielskiego, zapewnić im schronienie,
myśleć o ich potrzebach. Teraz nie będzie mógł
spełnić tego zadania. Niemożność ta boleśnie
dotykała jego miłość własną.
Ów człowiek ponury, ów zlepek sprzeczno­
ści, będący jakby wcieleniem zła i dobra, jakby
duchem zniszczenia i duchem ofiarności, ów
Berar, lekceważący źyeio ludzkie, gotów po­
święcić życie swe własne, miał jednak pewne,
choć oryginalne, poczucie obowiązku.
Pozbawiony własnej woli 1 sądu, posłu­
szny ślepo wtajemniczonym pierwszego stopnia
punditcm, stanowiącym umysłową arystokracyą
Iodyi, był narzędziem wykonawczym w ich rę­
ku, ale narzędziem rozumnem, świadomem, ob­
darzone# inicyatywą, któremu owi genialni
myśliciele dostarczyli środków potężnych i nie­
zawodnych.
Tak jak i innych jeg@ braci, fakirów, na­
uczono i jego tajemnie, króre zabijają i takich,
których przywracają do życia. Nauczono go
wytrwałości na wszelkie trudy, obojętności na
wszelki ból moralny l fizyczny, własny i cudzy
i
weno uroczyite „Te Deum* przy drzwiach
otwartych. Mimo nieobecności Ojca św. na na­
bożeństwie wielka bazylika była napełniona
wiernymi.
Glos Niemca o Polakach.
W Monachium, stolicy królestwa bawar­
skiego, należącego także do zjednoczonego ce­
sarstwa niemieckiego, wychodzi pismo ludowe
„Das Bayerische Vaterland6. Pismo to od cza­
su do czasu zajmuje się sprawami polskiemi,
ale nie w taki sposób, jak tu niejedne nasze
pruskie gazety. W sobotnim swym numerze
„Vaterland" zamieść1! bardzo ciekawy artykuł
o Polakach. Niejedne ustępy tego artykułu war
te są rzeczywiście szczególnej uwagi, to też
podajemy je tutaj w dosłownem tłumaczeniu.
Artykuł omawia ostatnie uzupełniające wy­
bory w Poznaniu, których wynik nasywa ciężką
klęską rządu pruskiego, i takie do tej sprawy
nawięauje uwagi:
„Wiadomą jest rzeczą, jak Prusacy wszel­
kimi sposobami dążą do tego, aby wytępić pol­
skość w granicach pruskich, a nawet, o ile
możności, po za temi granicami. W szkołach
jest nauka polska zakazaną, (z małemi wyjąt­
kami. Red. „Nowin Rac."), nawet prywatnie nie
wolno polskich dzieci szkólnych uczyć po pol­
sku, gazety polskie bywają prześladowane, a
ich redaktorzy i wydawcy za najmniejsze prze­
winienia pakowani do kozy. Wreszcie, aby Po­
laków pozbawić ziemi w ich dzielnicach ojczy­
stych, ustanowił rząd pruski fundusz 200-milionowy. Ale to wszystko nie pomaga.
„Liczba Polaków nie zmniejsza się, a ich
uczucie narodowe nie słabnie....* „Że Polacy,
im więcej są prześladowani i uciskani, tern sil­
niej się łączą ku wspólnej obronie, to jest rzeczą
dowiedzioną, o której niema co gadać. Właśnie
te wszystkie prześladowania, na które Polacy
w Prusach i w Rosy i tak długo byli wystawie­
ni, a w Prusach do dziś dnia są wystawieni,
wzmocniły ich uczucia narodowe. To Polakom
przynosi chlubę. Trzebaby nimi pogardzać, gdy­
by narodowość swą oddali za łaskę rządu pru­
skiego. Polacy spełniają swe obowiązki jako
poddani pruscy najsumienniej, nie agitują prze­
ciwko Prusom, ale chcą tylko, aby szanowano
ich uczucia narodowe, ich polskość. Jaki wrzask
urządzają „Wsaechniemcy“, jeżeli zkąd nadej­
dzie wieść, że tam narodoweść niemiecka cierpi
ucisk.
„Co jednak słusznie się należy Niemcom w
Siedmiogrodzie pod rządem węgierskim, (który
Niemców tamtejszych chce przerabiać na Wę­
grów —- Red. „Nowin Rac."), to także przyznać
trzeba i Polakom. Polacy zbyt świetną mają
ba, nawet na zadawane i znoszone tortury; po­
kazano mu sztukę, która pod nazwą magnety­
zmu obezwładnia wolę człowieka, poskramia
tygrysy, ezaruje węże, roztacza swą władzę na­
wet na rzeczy martwe.
Dzięki temu stał się niejako ramieniem tych
istot wyższych, których myśl zawsze czujna,
skierowana ku coraz nowym a nieuchwytnym
abstrakcyem,szuka środka wyzwolenia się z materyalnyeh konieczności życia.
Wtajemniczeni myślą fakirowie działają
zawsze ślepo, a czasem okrutnie. Przedewsay
atkiem muszą się zaprzeć s ebie samych. To
pierwszy rozkaz z góry.
Nagle udało się Berarowi nacisnąć przy­
padkowo na jakąś tajemniczą sprężynę, drzwi
się rozwarły na oścież i Berar był wolny.
Ludzie, należący do kast brabmanów, skut­
kiem ciągłego ze sobą obcowania, jednakowych
poglądów i zajęć, nabierają z czasem, jakby
podobieństwa rodzinnego, wszyscy mówią gło­
sem jednakim, posuwają się jednakowo, różniąc
się zupełnie od innych ludzi, choć w ich po­
wierzchowności i zachowaniu niema nic uderza­
jącego. Przeciwnie, twarze ich są jakby przy;
pruszone kurzem, jakby zasnute pajęczyną. Ci
starcy podobni są raczej do cieni, niż do ludzi.
Nie troszczą się wcale o powierzchowność, za
szaty wspaniałe starczy im ród dostojny i nie­
pospolita wiedza. Mogą ubiegać się o wszelkie
dostojeństwa, mogą sobie pozwolić na wszelkie
zbytki, dla tego o nic nie dbają.
(Ciąg dalszy nastąpi.)
historyę, zbyt bogate piśmiennictwo, aby słu­
sznie można im zakazywać i zabraniać, czuć
się także narodem.
„A już przedewszystkiem Prusy, jak to już
częściej podnosiliśmy, powinny rzeczywiście
sprawiedliwie obchodzić się z Polakami i nie­
potrzebnie ich nie drażnić. W Berlinie nie po­
winni nigdy spuścić z oka, że kiedyś odbudo­
wanie królestwa polskiego mogłoby się stać
polityczną koniecznością. Z upadkiem Polski
upadła przegroda, która dotąd oddz elała „bar­
barzyńską" Rosyę od cywilizowanej zachodniej
Europy. Od owego czasu „niebezpiecz-ństwo
rosyjskie* stało się groź jem. Chwilowo ma je­
szcze Rosya pełno ręce roboty na wschodzie.
Cóż jednak nastąpi potem, gdy się tam nasyci
i dostanie ochoty uderzyć na zachód. Napole­
on I miał mądrą myśl, kiedy chciał naród pol­
ski z jego świetną i chwalebną przeszłością
zgromadzić i oddać mu jako urząd honorowy
posterunek nad ostatniemi granicami kultury
europejskiej, tizkoda tylko, źe owa myśl wów­
czas nie została urzeczywistnioną 1"
Wszakże to bardzo ciekawy głos gazety
niemieckiej w dzisiejszych czasach.
Ze sejmu pruskiego.
Na większe szerzenie niemczyzny w prowincyach z ludnością polską przeznaczył rząd
630 tysięcy marek na rok następny. Ks. prałat
Jażdżewski zabrał w tych dniach w tej sprawie
głos i powiedział, że rząd zmierza do tego,aże­
by z tego funduszu popierać niemieckich prze­
mysłowców. Dalej pobierają z niego pieniądze
urzędnicy na naukę dzieci i lekarze na wypie­
ranie lekarzy Polaków. Jeżeli ma być sprawie­
dliwość, natenczas rząd winien wszystkie te
fundusze pokasować.
Min ster M quel: Państwo pruskie od dzie­
siątek lat starało się załagodzić walkę narodo­
wościową. Było to jednak nadaremne. Rząd
musi wydawać rozporządzenia, ażeby Polacy
Niemców nie przerabiali na Polaków. Polacy
chcą tworzyć państwo w państwie, a na to my
pozwolić nie możemy. Czemu to Polacy nie
chodzą naprzykład na niemieckie przedstawie­
nia teatralne, toć tam poznać mogą kulturę
niemiecką. (Niech Niemcy tę kulturę niemiec­
ką pokażą najpierw w urzędach,szkołach,niech
przywrócą język ojczysty. Im więcej swobody
ukazuje naród drugiemu narodowi, tern większa
jego kultura. Red.) Tajny fundusz na wzma­
cnianie niemczyzny jest tern potrzebniejszy, bo
polska agitacya nie zna granic. Spodziewać
się należy, źe Niemcy przetrwają tę agitacyę.
Jeżeli Polacy zaniechają swej wrogiej postawy
w obec Niemców, jeżeli będą się uważali za
wiernych poddanych pruskich, to wtedy i rząd
zmieni swą politykę. (Dziwna to mowa! Prze­
cież Polacy płacą podatki, dają rekruta do woj­
ska, bili się na wojnach za Niemcy, czyż to
nie wystarcza za dowód, że Polacy są wierny
mi poddanymi państwa pruskiego ? Czego się
więc właściwie więcej od nas wymaga ? Oto
tego, żebyśmy Niemcami zostali. To jest nasz
największy grzech, żeśmy się Polakami rodzili
i Polakami jesteśmy i że Niemcami nazywać
się nie chcemy. Choćbyśmy więc Bóg wie co
czynili, to podług zapatrywania pana ministra
M quela dobrymi pruskimi poddanymi nie będzie­
my dopóty, dopóki n!e powiemy: panie mini­
strze, meldujemy się Jako Prusacy. Red.)
Ks. prałat Jażdżewski: Taka mowa pana
ministra nie przyczyni się po tego, ażeby Po­
lacy byli takimi, jakimi pan minister pragnął­
by ich widzieć. Owszem, będą tern większy
mieli żal do niego, źe ich tak niesprawiedliwie
traktuje. Królowie pruscy przyrzekli Polakom,
że nauka w szkołach będzie polska. A mimo to
tę naukę zniesiono. Jeżeli Polacy muszą te same
ciężary ponosić, co obywatele niemieccy, to
czyż można się gazetom polskim dziwić, że
ostro piszą, jeżeli nietylko tej nauki polskiej
nie mają, jeżeli tych samych praw nie mają,
co Niemcy, ale jeżeli pruski minister dowodzi,
że na Polaków trzeba ostrzejszych środków !
Co \m słychać w świecie.
Z okazyi zamachu, dokonanego na cesarzu
w Bremenie, przyjmował cesarz dnia 22 marca
prezydentów i wiceprezydentów parlamentu
niemieckiego i sejmu pruskiego. Obaj prezyden­
ci wyrazili głębokie ubolewanie z powodu tego
niecnego postępku i radość, śe rana cesarza nie
była niebezpieczniejszą i że się dość szybko
zagoiła. Prezydent ssjmu wspomniał prsy tej
sposobności o zamachu, który w r. 1878 doko­
nano na zmarłym cesarzu Wilhelmie i porównał
teraźniejszy zamach, na cesarzu dokonany z
zamachem, dokonanym w tym właśnie roku,
zowiąc go nieszczęsnym czynem. Prezydent
parlamentu mówił jedynie o pozalewania go­
dnym czynie. Jeden z nich więc upatruje w
tym poetę oku wielką zbrodnię polityczną, drugi
zbrodnię nieletniego gołowąsa, który winien
tylko sam za siebie odpowiadać.
Prezydentowi parlamentu podziękował ce­
sarz jak najłaakawiej, rozmawiając następnie a
każdym z prezydentów z osobna, do prezyden"
ta sejmu zaś, który upatrywał w zamachu
zbrodnię poliytczną, miał bardzo ważne prze­
mówienie. Powiedział mniej więcej tak: „Ubo­
lewam nad smutnem zajściem, które mnie spot­
kało. Winne temu znaki czasu, winna temu
młodzież zdemoralizowana, a tej demoralizacyi
winne wszystkie stany bez różnicy. Zanadto
krytykuje się wszelkie przedsięwzięcia rządu,
od chwili śmierci cesarza Wilhelma ucierpiała
nadzwyczaj powaga korony." Po tych słowach
rozstał się cesarz z prezydentem bardzo łaskawie.
— Niemieckie gazety biorą prezydentowi
sejmu bardzo za złe, że to, co cesarz tak je­
mu jak i wiceprezydentowi powiedział, opowie­
dział przed całym sejmem. Gazety te dowo­
dzą, źe cesarza nie powinno się wciągać do
dyskusyi parlamentarnej i sejmowej, bo tam
siedzą posłowie, którzy rozmaicie myślą i gdy­
by ci posłowie wszczęli rozprawy nad mową
cesarza, to na tern tylko powaga korony mo­
głaby ucierpieć. Prezydenci powinni mowy
cesarza zachować w miłej pamięci, ale ani w
sejmie ani w parlamencie o nich nie wspomi­
nać, jeśli cesarz mówił o sprawach ogólnych.
— Przeciwko cłom ogromnie mię ruszają.
W ubiegłym tygodniu urządzono 50 podobnych
zebrań w 49 rozmaitych miejscowościach. 10
zebrań przeciw cłom urządziła partya centrum.
— W mieście Kilonii, dokąd cesarz ma
zjechać, tak się obawiają ponowienia zamachu,
źe magistrat i rada miejska postanowili jędzogłośnie wezwać publiczność, ażeby każdy dawał
baczność na swe otoczenie.
— We Franeyi przeszły już niektóre pa­
ragrafy prawa, które ma Francyę pozbawić
zakonów. Widać z tego, jak daleko sięgają
wpływy masoeeryi w nawskroś katolickiej, ale
zepsutej Fraacyi. Otóż pewien kapłan obliczył,
że gdy to nieszczęsne pruwo przejdzie, naten­
czas straci Franeya: 38 tysięcy mężczyzn i 128
tysięcy niewiast, które połączywszy się w kon­
gregacje, były prawdziwymi dobrodziejami ubó­
stwa. Teotokangregaeye utrzymywały własnym
kosztem 107 tys. dzieci,starców,kałeków,zbłąka­
nych i innych chorych. Wszyscy ci nieszczęśliwi
stracą swych dobrodziejów. Inzi podają ileść
tych nieszczęśliwych na 200000. Księży zakonników z wyłączeniem Trapistów liczy Franeya
8509, zakonników braciszków jsit 10500. Za­
kony utrzymują 4758 szkół z 172000 wychowańeów, 103 zakłady chorych. Wszyitko to
zniknie, skoro kongregacje i zakony zniesione
zostaną prawem, które oburzać mcii de żywego
każdego, który ma w sobie chęć iskierkę po­
czucia religijnego.
— W Marsylii w Frarcyi wybuchł wielki
strejk robotników portowych. Obecnie straj­
kuje 18 tysięcy osób. Rozmaite fabryki będą
musiały wkrótce zaprzestać pracy, jeżeli strejk
się wkrótce nie zakończy. Brak bowiem suro­
wego materyału do przerabiania.
— W Brazylii od chwili, gdy takowa z
cesarstwa została republiką,panują masoni. Obe­
cnie odkryto tam wielkie spreysiężenie, które
zmierzało do przywrócenia cesarstwa. Na esele
sprzysięźenia stał admirał Mello, ten sam,który
pragnął wywołić rewolucją już w roku 1893.
Tak jego jak i Portugalczyka Berlido wtrąco­
no do więzienia.
Sprzysięźenie zdradził miejski baron Burgal, który popełaił następnie samobójstwo. Za­
mierzano wpierw zamordować prezydenta brazyliańskiego, a następnie wśród samięszania,
któreby morderstwo wywołało,wziąść przy po­
mocy wojaka i marynarki miasto. W celu za­
pobieżenia rozruchom wydał rząd nazwyczajne
środki ostrożności. Oficerów marynarki zaś,
którym nie dowierza, kazał pilnie śledzić.
— W Nowym Jorku wyrządziła nawałnica
olbrzymie szkody. Zabitych zostały setki osób.
* ■ — Q naczelniku wojak Barów, generale
Bocie piszą teraz, że nie myśli poddać się An­
glikom. Wstyd Anglików przed całym światem
jest teraz bardzo wielki, bo już z wielką pychą
Przechwalali się, że upokorzyli niedźwiedzia
burskiego, to jest, śe Botha Jest jakby schwy­
tany, tymczasem ten niedźwiedź był w lesie
supełnie swobodny. W ogóle rzeczy się wcale
tak nie miały, jak to przedstawiały gazety an­
gielskie. Botha wcale się poddać nie zamyślał,
jeno lord Kitszener pragnął go do tego namó
wić. Ażeby się przed światem ze swego wsty­
du jakoś obmyć, prawią gazaty angielskie, że
lord Kitszener nie zgodził się na to, ażeby prze­
baczyć winy generałom Dewotowi i Steinowi.
Przedstawiają wiąc rzecz tak, jakoby Anglikom
na zgodzie z Burami niewiele zależało. Tym­
czasem Anglicy zaczynają w rzeczywiatoś i
ogromnie się niepokoić. Wojna trwa już dobra
półtora roku, kosztowała tysiące milionów mk.
i życie tysięcy żołnierzy,a pomimo to końca jej
nietylko nie widać, ale Barowie wciąż jeszcze
Anglików biją, i mają w posiadaniu cały prawie
Transwaal i rzeczpospolitą Oranje. Koszta utrzy­
mania zaś tej masy wojsk, jakie znajdują się
w Transwalu, dochodzą obecnie tygodniowo do
40 milionów marek. Kto wie jeszcze, jakie upo­
korzenia czekają dumnych Anglików, i czy ta
chciwość złota, dla której pragnęli podbić ko­
chający wolność lud Barów, strasznie się na
nich nie pomści!
Podług najświeższych wiadomości zniszczy­
ło 400 Burów pociąg z żywnością, którą za­
brali ze sobą. Pod miejscowością Waartefeestfontain odbyła się również krwawa potyczka.
Jaki był jej wynik, tego gazety nie piszą.
Widocznie Anglicy dostali po skórze, inaczej
byl by się przechwalali pod niebiosa. Za to pizzą
angielskie gazety, źe nawiązano na nowo wa­
runki z Bothą o zawarcie pokoju. Pragną go
widocznie, jak spragniony kropli świeżej wody.
Londyńska gazeta „Daily Mail** donosi a
Brukseli: Tymczasowy prezydent Transwalu
Szalk Burger postawił następujące warunki pokoju: usunięcie Milnera z gubernatorstwa obu
Kolonii; uznanie prze* Anglię niezawisłości re­
publik w sprawach wewnętrznych; uznanie
zwierzchnictwa angielskiego w zarządzie spraw
^granicznych; odstąpienie okręgów z kopalniazłota Anglii.
Amsterdamska gazeta „Metropole* zapisuje
nieprawdopodobną pogłoskę, jakoby Burowierozstrzelali angielskiego generała Frencha. French
*niał niedawno dostać się do niewoli Barów i
nbowiązał s'ę słowem honoru nie uczestniczyć
nalej w wojnie, poczem go wypuszczono. French
«łamał jednak słowo, skutkiem czego Buro wie,
postawszy go ponownie w swoje ręce, rozstrze­
li go.
Racibórz, dnia 26 Marca 19)1
—* „Młodzież jest bardzo zdemoralizowa­
na* powiedział cesarz Wilhelm, przyjmując
*yczenia szczęśliwego wyleczenia się po zama"***• Cesarz więc potwierdza to, co tylu posłów
T ,fejmie a zwłaszcza centrowych dowodziło i
p s jeszcze dowodzi. Moralność zaś wypływa
, Wychowania religijnego, z wychowania w
°Ja*ai Bożej. Dziecko, które niema Boga w
nerc», to, jak widzimy, nie tylko socyalistą zdolnö zostać, ono podniesie nawet rękę na głowę
Ukoronowaną. Jeżeli ta młodzież ma się napra­
li to należy jej prawdy wiary przyswajać w
ojczystym języku. Oby rząd pruski wziął sobie
oo serca słowa monarchy i postępując za nimi,
aaPr°wadził na Górnym ftiązku naukę języka
Polskiego, abyśmy i tu na Górnym Slązku nie
ociekali się podobnych wyrzutków spółeezeńwa ludzkiego, ażebyśmy więc nie doczekali
ę tego,ażeby ten dziś tak do Kościoła świętego
Górny Slązk nie ściągnął na siebie
"by, Jak inne kraje i miasta niemieckie.
h_
" mc
Nie było jeszcze w Raciborzu tak dojak wtorkowy.
Ko *Ud Ta“
b,d‘° 1 kenie’
Szcza 'Xi ł.a" luż nie było W takiej obfitości,
mied
w 0 wyborne okazy znajdowały się ponos^on mi roboczymi. Najniższe ceny wy­
wabił«0, najwyższe 700 marek. Bydła spro„„„„ ,Qo również znakomite okazy. Bydło tuJS®/ .mł°dociane miało bardzo dobry zbyt.
ii ^ kuPowano bydło do chowu, a to głównie
dobry kU pa8ay* Jarmark kramny był rówiieź
—* Dozdrca Folwarczny, którego w tutajszym cuchthauzie poranił straszliwie zbrodniarz
Kleinert, nie przyszedł jeszcze tak dalece do
siebie, ażeby można przypuszczać, źe wyzdro­
wieje. Ale i Kleinert odniósł ranę na ręku.
Przeciął sobie dość głęboko rękę przy wyrywa­
niu Folwarcznemu pałasza z pochwy. Zbrodnia­
rzowi obandażowano rękę i okuto go następu e
w kajdany.
—* Zbójca Kleinert, ten sam, który tak
poranił dozórcę Folwarcznego, zamierzał na no­
wo wyłamać się z domu karnego. Skazano go
na 30 batów i tych się widocznie obawiał. W
nocy około 12 posłyszał dozórca Rasch od czasu
do czasu ciężkie uderzenia. Poszedł natychmiast
po swego kolegę i obaj podeszli pod drzwi
Kleinerta z przygotowanym do wystrzału re­
wolwerem. Zauważyli, źe Kleinert gorączkowo
pracował. Widocznie posłyszał jednak urzędni­
ków, bo naraz się uciszyło. Rano, gdy celę
otworzono, ujrzano kajdany, w które Kleinerta
okuto, porzucone na ziemię, u drzwi zaś oder­
wane było jedno z ciężkich okuć. Z tego można
się przekonać, jakie zbrodniarz siły posiada.
Gdyby się bjło Kleinerte w! powiodło wydobyć
się z celi, to urzędników byłby z pewnością
ten sam los spotkał, co Folwarcznego. Władze
miejskie powinny ustanowić czterech dozórców
nocnych, ażeby zawsze po dwóch razem mogło
rewizyę odbywać. Łatwiej przecież dwom sobie
dać radę% jak jednemu.
—* Żołnierzom utrudniono teraz jazdę po­
ciągami pospiesznymi. Wolno im odtąd używać
trzecią klasę pociągów pospiesznych tylko w
tym razie, jeśli jadą dalej jak 300 kilometrów
i nie podczas świąt uroczystych. Nie wolno im
używać naprzykład pociągów pospiesznych w
czasie od 6 do 9 kwietnia.
—* Z niewiadomej dotąd przyczyny zastrzelił
się foryś kapitana von Lieres, nazwiskiem Landschek.
—* Pietrzkowiee. Tutaj \ w okolicy da­
wało się uczuć również silne wstrząśnienie zie­
mi w poniedziałek dnia 18 b. m. około 9 godz.
wieczorem. Równocześnie usłyszano głuchy a
potężny podziemny łoskot. Z początku zda­
wało się wszystkim, źe w sąsiedniej Austryi
pękł ogromny kocioł i ten wywołał eksplozyą.
Do tej chwili nic jednak o podobnej eksplozyi
nie słychać.
—* Gliwice. Poseł katolicki Dr. Reisig do­
magał się w tutejszej radzie miejskiej usunięcia
szkoły symultannej. Przeciwko temu powstał
postępowiec adwokat Pohl i oświadczył, źe
system obecny jest bardzo dobry, który należy
koniecznie zachować. Nadburmistra Mentzel
oświadczył się przeciw zamianie szkoły symul­
tannej w wyznaniową, a to dla tego, źe budowa
dwóch osobnych budynków srkólnych byłaby
za kosztowną, a następnie, źe pokazało się, iż
szkoła symultanna wydała bardzo dobre owoce
i bynajmniej nauce religii nb szkodziła.
Tak mówi katolicki burmistrz kato­
lickiego miasta, jakiem są Gliwice. Myśleli­
śmy, że niema smutniejszych stósunków w ka­
tolickich gminach nad nasz Racibórz, tymczasem
przekonujemy się, źe i w innych miastach Gór­
nego Górnego tańcują władze miejskie tak, jak
im zagra źydostwo, możne w kapitały, kilku­
nastu lub kilkudziesięciu większych kupców
protestanckich i urzędnicy, którzy po najwięk­
szej części głównie z protestantów się składają.
Smutne zaiste stósunki.
—* Opole. Jakiś wesoły dowcipniś rozpu­
ścił wieść, źe do Opola prześlą 500 dzieci chiń­
skich na wychowanie. Wiadomość ta wydawała
się tak pewną, że nieoledwie miasto całe jej
wierzyło. Bióro policyjne i inne urzędj miej­
skie były prawdziwie oblężone przez kobiety,
które prosiły, ażeby mogły takiego Chińczyka
otrzymać na wychowanie. Wszystkie pociągi,
które nad wieczorem przybywały do Opola,
były prawdziwie oblężone. Mucha by się me
bj h przecisnęła przez tłumy, tyle się ludu na­
gromadziło,ażeby oglądać i zabierać sobiaChińczyków. Na drugi dopiero dzień, gdy Chińczy­
ków nie było, poczęto trzeźwiej myśleć i prze­
konano się, źe ktoś, którego dotąd nie wyśle­
dzono, wymyślił wcale niezły, choć trochę nie­
smaczny żart.
—Opole. W miejscowości Vorwerk zabił
z zazdrości syn gospodarski Nieszpor syna soł­
tysa Kur pierza. Mordercę przy aresztowano.
Koło obrotowe w miejscowej fabryce ce­
mentu portlandzkiego pochwyciło maszynistę
Hem mela i zmiażdżyło go na śmierć.
■—* Poznań, kłóry dslś jeszcze jest jedną z
pierwszorzędnych fortec niemieckich,pozbawio­
ny będzie wkrótce wałów fcrtecznych. W tej
sprawie udali się do Berlina naczelny prezes
regency! poznańskiej Bitter i nadburmistrz Wit­
ting.
—* W Kastropie zamierzał tłum ludzi w
święto Zwiastowania Najśw. Panny zburzyć
karusel. Z policji, która zamierzała ludzi roz­
pędzić, poczęto się wyśmiewać, tak, źe takowa
dla zachowania powagi uderzyła z pałaszami.
Wiele osób zostało ranionych, kilka uwięziono.
Ruch w Towarzystwach.
—§ Boyer. W niedzielę 31 marca odbędzie
się zebranie miesięczne Towarzystwa św. Stan.
Kostki. Jest to 2. zebranie w marcu, ale to
z tej przyczyny, ponieważ w Kwietniu nie ma­
my sposobności zebrania zwołać. Będzie pła­
cenie miesięcznych składek i wpis newych
członków. O jak najliczniejszy udział i punk­
tualność uprasza
Zarząd.
Poczta Redakcyi.
Sprawa z Zawadą ubita i korespondencji
w tej materyi zamieszczać nie możemy więcej.
Agentury „Nowin Raciborskich".
W Raciborze
Kupiec p. P o 1 i £ k a ul. Odrzańska
»
p. W a r z c c h a ul. Długa
,
p. H o p f c Wielkie Przedmieście.
Na Nowych Zagrodach:
Kupiec p. W i t t e k ulica Opawska
Podróżujący p. Krybus,
„
Kupiec p. Snchotta
„
„
Na Starej wsi:
Kupiec p. Bialucha
„
p. K i c 6
, p Klossek
„ p. Dobroschkc
Robotnik fabryczny F r a n o s *.
NaProszowcu:
mistrz piekarski p. Pyttlik
Kupiec p. H o s c h e k.
Na Płoni
Kupiec p. Fabrowski
»
p. Jurczyk
„ p. Breitkopf.
Na Ostrogu
Kupiec p. W a w c r 1 a.
W M i e d o n i
Gospodarz p. L e ś n i o k.
W Markowi each
Kupiec p. Kottlorz
,
p. Hennek
,
p. Wieczorek.
W Ligocie książęcej
Gospodarz Jan T o m u 1 k a.
W Studziennej
p Jan Grzegorczyk.
W Wojnowicach
Kupiec p. Libowski.
W Gamowie
p. Nikodem Wilczek.
W Pawłowie
p. Antoni D z i w o k
p. Nikodem K u r o c i k
W Raciborskiej Kużai
Kupiec p. Fr. Kocu r.
W Budziskach
p. W. Grzesik.
W Bieńkowicach
p. Andrzej Elias.
W Pegrzebieniu
p. J Wieczorek
p. Fr. K o z u b
W Kornowacu
p. Paweł Sikora.
WPszowie
piekarz p. E. G 1 e n z
W Rogach
p. Wal. Klon.
W Rydułtowach
mistrz krawiecki p. T ho m a s.
W Birtułtowaeh
p. J. Adamczyk
p. J. Szafarczyk.
WRadoszowach
górnik p. Marscholik.
W Gliwicach
p. Ant. Nieradzik
p. Teof. Salich
p. Jakób T k o c z
p. Karól W e r n e r.
WLabętach
p. Wilh. Grabowski.
WGogolinic
p. M Florek.
W Z a ł ę ż u pod Katowicami
p. R Jochimski.
WBytomiu (Beuthen ©.-Schl.)
p. Józ. Z i o b.
W We s t f a1 i i
wBottropie p. L. Protz ek
„Dclwig p. J. Szlosarek
„Batenbrokp. J. Wieczorek
„Alstaden 134/1 p. Jan Łupszczy fc
Unterzeichneter bestellt hiermit bei der K.Postanstalt
(Podpisany zamawia niniejszem w urzędzie ces. poczty)
Moje biorą
SrOEWEt’sQnEIF
------- Expl. .Nowiny Raciborskie6 mit der Beilage .Ognisko
Domowe* aus Ratibor, Zeitungspreisliste t 90.
(„Nowiny Raciborskie“ z „Ogniskiem domowem“)
pro 2-tes Quartal 1901 — na drugi kwartał 1901
1 Mark ist bezahlt.
znajdują się od dnia dzisiejszego w domu, da­
e
wniej Kraicziczka, obecnie Glusy
przy ul. Tumskiej num. 6 I pigtref
nr naprzeciw
*
katolickiego kościoła farnega.
"sm i
Racibórz, dnia 27 marca 1901.
Hildebrand, adwokat.
Ktopragine tanio budować?
Süafl żelaza JözefffiilBiida
w Raciborzu, rynek 2, obok ratusza
SIND TADELLOS QEBAUT.
poleca w celach budowlowych
Greif 31a = około 11 kg.
Najświetniejszy obecnie
półwyscigowiec.
Greil36, wiel. eleg. koło
dę makie zbytkowne.
Greif 23, nadzwyczaj sil­
ne koło wycieczkowe*
Stoewera maszyny do szycia
walczą co do znakomitej
konstrukcyi o lepsze ze
Sfoewera kolowcami „Greif*
Prodokcya roczna około
52000 maszyn do szycia.
Zastępca: C. Jordan,
R%c'hór*.
Tregry gotowe rznięte
za centnar 7 marek
albo Nr: 10 12 14 16 18 20 22 24_________
metr
125 1 60 2,10 2,55 3,10 3,90 4,30 5,10 marek.
Zawsze świeży opolski cement portlandzki za tonę 6 mk.
gips, papy na dachy najlepszej dobroci, żelazo walcowane,
dreciaki i wszelkie gatunki okuć do hodowli
po tych samych podpadające nizkich cenach.
Expl. Nowiny Raciborskie mit den Beilagen Ognisko
domowe und ROLNIK aus Ratibor, Zeitungspreis­
liste t 91.
„Nowiny Raciborskie" z .Ogniskiem domowem” i .Rolnikiem")
pro 2tes Quartal 1901 — na drugi kwartał 1901
1 Mark 25 Pf. ist bezahlt.
Expl. „Nowiny Raciborskie* mit den Beilagen „Ognisko
domowe* und „Praca6 aus Ratibor, Zeitungspreis­
liste t 92.
(„Nowiny Raciborskie* z „Ogniskiem domowem" i „Pracą")
pro 2tea Quartal 1901 — na drugi kwartał 1901
1 Mk. 25 Pf. ist bezahlt.
Expl. „Kowiny Raciborskie* mit den Beilagen Ognisko
domowe, Rolnik und Praca aus Ratibor, Zeitungspreis­
liste t 93.
(,,Nowiny Raciborskie z Ogniskiem domowem, Rolnikiem i Pracą
pro 2^ Quartal 1901 — na drugi kwartał 1901
1 Mark 50 Pf. ist bezahlt.
Kaiserliches Post-Amt.
iar Zamówienie powyższe trzeba wypełnić wedle ży­
czenia i na pocztę oddać.
4
Na zasiew
polecam w najlepszym towarze, dobrze kiełkującym
UCZNIA
wszelkie gatunki ćwikły
poszukuje
Franc. Mohr,
mistrz piekarski,
Racibórz ulica prezydenta 4.
na paszę i ćwikłę do cukrowni.
Polecam jako szczególną speeyalność
białą ćwikłę na paszę, nazwaną „głową tytusa“, dalej
grochy koński ząb (majs), tymotki, rajgras, trawę polną,
śłązką koniczynę czerwoną i rozmaite inne towary po
najtańszych cenach.
Ą ćwikły w 3 gatunkach,
marchwi, ogörkdw
N marzliwi.
4
UCZNIA 4
Józef Schindler,
DO SIEWU
►
polecam świeże nasiona
markusu, W
długich zielonych,
W
Konstanty Szmieszek,
w RACIBORZU.
poszukuje zaraz lub od
1 Kwietnia
Racibórz, Nowa ubca 23.
Jan Jasny,
Listy kupieckie, rachunki,
koperty, karty wizytowe itd.
wykonuje tanio i jak najprędzej.
drukarnia „Nowin Raciborskich“.
mistrz stolarski,
RACIBÓRZ, ulica Solna
(Salzatr. 12).
Listy chrzestne
z polakiem! napisami, począ­
wszy od 20 fen. do najozdobniejszych, poleca
CYBARY "”jÄes#
pełne, o białym popiele, odleżałe, 100 sztuk mar. 3,00
3,50, 4.00, 4.50, 5.00.
gjy Przy odbiorze 500 sztuk franko i 6% taniej.
G. Gagel, Coblenz 7.
Dom wysyłkowy cygar.
Wyi „Kiwin Raciborsltich“.
e
I
i
Nowo otwarty.
Nowo otwarty.
Szanownej Publiczności Raciborza i okolicy do­
noszę uprzejmie, że z dniem dzisiejszym otworzyłem
HUGO BROCK
ul Tumska num. 6.
RACIBÓRZ.
wielki warsztat mebli
ul. Tumska num. 6
naprzeciw kościoła farnego.
przy ulicy Solnej (Salzstr.) pod nr. 12, zarazem proszę
szacownych rodaków o łaskawe poparcie mego przed­
siębiorstwa.
Z szacunkiem
Towary galanteryjne skórzane, sprzęty domowe i gospodarcze, wózki dla dzieci,
zabawki i wózki sportowe i dla lalek.
Racibórz, w marcu 1901.
P. P.
Szan. Publiczności Raciborza i okolicy donoszę nioiejszem uprzejmie,
że z dniem 1 kwietnia b. r. otwieram w miejscu pcd powyższa firmą
Dom kupiecki
i
i
$
Jan Jasny,
i
mistrz stolarski.
O.
2.
na towary galanteryjne, zbytkowe i skórzane sprzęty domowe
i kuchenne, zabawki, wozy dziecięce, wózki sportowe i dla lalek. ■S
i
Będę miał na składzie — począwszy od przedmiotu najmniejszego do najkosz­
towniejszego — tylko towar bez najmniejszej nagany i staraniem mojem będzie ob­
sługiwać mych szanownych odbiorców zawsze rzetelnie i jak najtaniej.
Na patriątkę otwarcia mego interesu otrzyma pierwszych 10 kupu­
jących po wspaniałym podarku, wszyscy inni zaś inne podarki.
Będę się zawsze starał o dobrą usługę i zapraszam niniejszem jak najuprzejmiej
Ec każdego, aby przekonał się o prawdziwości mych twierdzeń.
u
ii
Z wysokim szacunkiem
Wugo cBrocR
c
ul. Tumska 6, naprzeciw kościoła farnego.
©<
|s
ji
ii$ illf
I
I
ojao
« «
•—•At —
M w os
I
■_
ca *
I
►d
E
sS*
PSS
©
0
.S?a(N
o -S * Is'lsi
llaJ
1 «•
e
tui00 i
Redaktor odpowiedzialny: Dyoniiy Kowaliki w Raciborzu. — Nakładem i czcionkami „Nowin Raciborskich* w Rac i bonu.
Dodatek da numeru 37 „NOWIN RACIBORSKICH"
Racibórz, Czwartek dnia 88-go Marca 1901 r.
O dzielnym Maćku, co to z
chłopa szlachcicem został.
Kto zna cokolwiek dzieje kraju ojczyste­
go, ten z pewnością coś wie o naszym dziel­
nym królu Władysławie Łokietku, który to
nieraz Krzyżakom wyłatał skórę. Za jego cza­
sów żył dzielny chłopek, któremu na imię było
Maciek.
Już to poznać po Mazurach, co Maciek to
zuch od stu katów; ale ten nasz Maciek Zerwikaptur, o którym tu będzie opowiadanie to
Maciek nad Maćkami! Musząć nam przyznać i
najwięksi nasi nieprzyjaciele, ie ongi przed la­
ty, kiedyśmy mieli własnych królów, a siłą i
znaczeniem byli mocniejsi od najmocniejszych
narodów, to nigdy a nigdy nie dybaliśmy na
cudzą własność i nie szarpali się na słabszych
od siebie. Ale wara! aby nam kto pluł w kaszę,
lub wory wal się w miedzę! O miły Chryste, w
potrzebie to umieliśmy zakasać rękawy i wy­
garbować skórę wrogom, że aż miło. A kto raz
oberwał potężnego guza na naszej ziemi, ten
aię na drugi raz dobrze poskrobał za ucho, nim
znowu puścił się w taniec z Polakami. Poznał
ci to nas niejednokrotnie i Tatar i Turek po
ganin, poznał Niemiec i Czech sąsiedni i Szwed
nieraz okrutny i Moskal chytry i Niemiec Krzy­
żak łapczywy. O już to Bogiem a prawdą tych
Krzyżaków biliśmy, jak w bęben, co się zmie­
ściło, bo ustawicznie naród ten nałaził nam w
drogę i wyciągał szpony po naszą pracę. I wła­
śnie wówczas, kiedy żył nasz Maciek, zwany
później Zerwikaptur, to z tymi Krzyżak .mi
była sprawa.
Król Władysław Loki? tek, co to nie wiele
nad łokieć wyrósł ciałem, ale za to sążniście
wielki był duszą i sercem, zebrał wielkie woj­
sko aby od swoich granic odpędzić wroga.
Mnóstwo tam było panów i szlachty około króla
i żołnierzy dzielnych kupa, a z* panami, jak
zwyczajnie, ciągnęło z tyłu na wszelkie usługi
wielu chłopów, co mieli jeno pilnować koni i
wozów pańskich i zwali się po dawnemu ciu­
rami. Owóż i nasz Maciek był sobie tylko
prostym chłopkiem, także niby taki c ura, co
szedł na wojnę tylko na usługi swego pana a
nie do żadnej bijatyki. Chłop że to był jednak
należyty, jak się patrzy. Nie był onci tak rosły
wysoko, ale siarczyście krępy, podsadkowaty,
żeby sam na sam i z niedźwiedziem nie bał
się pójść w obertasy. Szedł sobie z tyłu za
wojskiem, a zawsze przyśpiewywał, bo jako
sprawiedliwy Mazur lubił metyl ko jaglaną ka
szę i szperkę smaczną, ale też tańce i śpiewki
wesołe.
Pewnego dnia stanęło wojsko w polu, a król
Władysław Łokietek każe trąbie na bitwę. Led­
wie jeno człowiek zmówił parę razy Zdrowaś
Marya, a jużci okrutny powstał krzyk i hałas.
Nadciągnęli Krzyżacy niecnoty, a nasi dalej na
nich i rżnij, bij, wal co się zmieści. Ale Krzy­
żaków siła wielka, nie dają się od razu i patrzaj! nie źle się wzięli w zapasy z naszymi. A
nasz Maciek stoi z tyłu pomiędzy ciurami i
słucha, jak tam jedni krzyczą, drudzy piszczą,
inni jęczą, a klną, a wyzywają, a wszędzie
brzęczą szable i dzidy i okrutny jakiś rozlega
aię hałas. Sprzykrzyło się Maćkowi stać tak z
tyłu za plecami i nie widzieć nawet, jak nasi
tam kroją kurtę wrogowi. Więc też odezwie się
do jednego z swoich towarzyszów:
\ _ ,Hej Marcinie, potrzymajcie tu mego konia,
a ja pójdę się przypatrzeć trochę, jak tam nasi
t°ją skórę tym Krzyżakom.“
Nie czekając długo, magi rkę zasadził na
b°k, wąs pokręcił na ostro, i z gęstą miną,
8zttmno i zamaszysto posunął się iiaprzód. A
ze. to, jak mówią, strzeżonego Bóg strzeże,
więc też po drodze chwycił jakiś setny bar
- yssf» to jest topór z szerokiem ostrzem, który
snąc jeden z zabitych zostawił na ziemi. Z tym
iwy bardyazem wysunął się Maciek naprzód}
a tak trochę na boku stanął sobie pod drze­
wem, aby s!ę rozglądać do koła, Ledwieć jednak
rzucił okiem po swoich, aż tu jakiś sążnisty
Krzyżak w żelaznej zbroi, z ogromną dzidą,
bieży ku niemu, a z boku dwóch innych z
jeszcze większemi dzidami wali się także w tę
stronę. Maciek wzruszył ramionami i zawołał z
daleka:
„Wróć się, wróć panie Niemcze, bo ja
nie żaden szlachcic, ja jeno wyszedłem się
przypatrywać, jak wam tu nasi wygrzraocą
skórę !*
Ba, patrzy, Krzyżak nie słucha, tylko tam
tych dwóch do siebie przyzywa i w trójkę su­
nie na niego jak w dym. Czy mnie nie po­
słyszał Niemczysko, myśli sobie Maciek i jął
co siła machać ręką i wrzeszczeć z całego
gardła.
„Wróćcie się, panie Niemcze, z swoimi kam­
ratami ; mówię ci że ja prosty ciura, a na
wasze skóry to szlacheckiej trzeba ręki“.
1 widzisz ich, słyszą psubraty, widzą, że
Maciek ręką macha, a oni dalej na niego, bo
nawet dzidami szturchają mu wprost do gardła
Zasłania się Maciek bardys?em jak może i już
mu zaczyna krew kipieć w żyłach. Zachmu­
rzył czoło i mówi groźno:
„ Ejźem, panie Niemcze, nie zaczepiaj mnie,
bo dalibóg, że cię palnę!*
A oni suną naprzód i szturchają dzidami.
Było już tego za wiele Maćkowi; wpadł
w gniew okrutny i jak nie splunie w ręce, a
nie huknie z całego gardła, a potem jak nie
zawinie młyńca bardyszem! o Matko Boska i
owe trzy Krzyżaki stoją jeszcze chwilkę na no
gach, ale ich głowy leżą już na ziemi. Raz
tylko machnął Maciek ale tęgo co się zowie!"
„A widzicie, samiście chcieli“, rzekł, „pa­
miętajcie sobie na drugi raz jak to zaczynać
ze mną. A kiedyście mnie już raz rozzłościli,
to wam pokażę gdzie raki zimują!*
I dalej pędem naciera na szeregi krzyża
ckie. Ale nie było już po co. Już im nasi tym­
czasem skroił, kurtę bez Maćka. Uciekali Krzy­
żacy, aż się kurzyło, a nasi pędzili, jak trzodę
baranów i bili po grzbiecie, co się zmieściło.
Nabił się też i Maciek uciekających, ale jak się
zmęczył i zasapał to pomyślał sobie: Niech ich
już tam wszyscy d.... b!orą! i wolnym kro­
kiem powrócił do swoich koni. Zmocował się
bardzo w tej potrzebie i chciał się przedrzymać
trochę, więc też wygodnie rozł żył się na ziemi
i magierką zakrył twarz od słońca. Ledwie oczy
zmrużył i zaczął chrapać należycie, aż tu budzą
go raptownie i wołają w ten moment do króla.
Przestraszył się Ma iek na razie i myśli sobie:
Może król jegomość sierdzi się, żem trochę po­
turbował tych Krzyżaków, no, ale Bóg świad
kiem, żem ich nie zaczepiał, jeno jeszcze prze
strzegą! z daleka. Pokręcił więc wąsa. poprawił
rzemyków i sunie śmiało do króla. A król Ło­
kietek w świecącej zbroi stoi na drodze, na
około niego panów gromada, a mnóztwo cho­
rągwi krzyżackich leży mu pod nogami i kupa
starszyzny krzyża-kiej w pokornej postaw e
czeka na boku.
Przyszedł Maciek między to państwo,a król
przypadłszy do niego, rzecze:
„A toś ty zuchu, coś za jednym zama­
ch'm trzem Krzyżakom uciął głowy?“
Widzi Maciek, że król radosny i bardzo
łaskawy w twarzy, więc też pokręcił wąsa i
rzecze śmiało:
„A czegóż, proszę króla Jegomości nie słu
cbali, kiedym ich przestrzegał z daleka, hę ?
niech sobie pamiętają na drugi raz!*
A król zaśmiał się łaskawie i panowie za­
śmiali się w głos, a Maciek widząc taką łaskę,
rośnie jak na drożdżach.
„Nakułci ja i innym jeszcze karku*, rzek­
nie „ale to się nie rachuje proszę króla Je­
gomości, bo już wtedy uciekali*-.
A król na to przychodzi blizko do Maćka
i ręką głasnął go po brodzie.
„A tyś Mazur?“ pyta.
„A Mazur, Maciek się nazywam, proszę
króla Jegomości*.
„A gdzieżeś się tak rąbać nauczył?" pyta
król dalej, „trzy głowy ściąć za jednym zama­
chem, to rzecz nielada".
„Ej, co mi to za głowy*, powiadaMaciek,
„siedziały tak lekko na barku, jakoby przyle­
pione, jenom machnął ręką, a odpadły jak kap­
tur od opończy*.
A król znowu w śmiech, potem rzecze z
powagą i łagodnością:
„Kto tak walnie umie kropić wrogów oj
czyzny, ten nie może być prostym ciurą. Qd
tej chwili jesteś szlachcicem na wieczne czasy,
a na pamiątkę będziesz miał trzy głowy ba­
ranie na swej pieczęci i będziesz się zwał Zerwikapturein“.
Padł Maciek królowi do nóg, aby podzię­
kować za tę łaskę, a miłościwy król nasz,prócz
szlachectwa, udarowa! g@ jeszcze i ziemią sze •
roką. Nasz Maciek Zerwikaptur nie wracał do
pańskich koni, ale poszedł na wielką ucztę do
pańskiego stołu, bo odtąd był już tak równy
panu, jak chłop chłopu.
Po skończonej wojnie Maciek Zerwikaptur
osiadł we dworze i na dwie wsie był dziedzi­
cem, ale nie wypierał się swych krewnych i
dawnych znajomych, i ciągle prosił Boga, aby
się rychło trafiła jaka okazya, żeby mógł wy­
wdzięczyć się królowi i ojczyźnie za te łaski
wielkie i mnogie. I kilkakroć był jeszcze na
wojnie i zasłużył się dobrze swej matce Pol­
sce. Umarł w późnym wieku, a jego potomko­
wie są po dziś dzień szlachtą i piszą się Zer
wikapturami.
Rozmaitości.
— Ożyła! W fatalny sposób przekonał się
o możliwości „ożycia* p. Schemel, stolarz, Al­
zatczyk, mieszkający w Paryżu. Oto żona jego,
osoba tęga i korpulentna zachorowała nagle.
Schemel zaproponował jej udanie się do szpi­
tala, na co też Scherne’owa się zgodziła. Od­
wiózłszy żonę do szpitala, stolarz poczuł się
samotnym i nieszczęśliwym. Naturalnie - pró­
bował się pocieszyć, i przez cały tydzień pił.
jak gąbka, pił i płakał — płakał i pił. Wrzeszcie pewnego dnia przyszedł do jakiej takiej
równowagi i przypomniał sobie, że ma żonę
w szpitalu. Niepewnym krokiem udał się więc
do szwajcara.
— Czy pani Schemel zdrowa? — zapytał.
Ale widocznie język mu się plątał, bo wy­
mówił — Cernel. Dziwnym zbiegiem okoliczno­
ści właśnie z bramy szpitala wyjeżdżał kara­
wan, a na nim trumna ze zwłokami jakiejś
zmarłej Cernel.
— Oto jej pogrzeb 1 — odparł szwajcar.
Za trumną nie było nikogo.
Natychmiast Schemel, rzewnie płicząc,
staje za karawanem, idzie na cmentarz, kupu­
je kwiaty, zasadza krzyż na mogile, oblewa go
łzami i pomodliwszy się za umarłą żonę, wraca
do domu. Po drodze wszakże wstępuje do
szynku, w którym jest stałym gościem, opowia­
da o śmierci swej żony i naturalnie pije i płacze.
Tak minęło dni kilka. Schemel już wcale
nie wracał ani do domu, ani do przytomności.
Jadł, pł, spal w szynku. Nagle, pewnego po­
ranku, siedząc za stołem spłakany i pijany,
dostaje porządnie w kark. Odwraca się i wy­
daje przeraźliwy wrzask. Przed nim stoi... jego
żona; żywa zdrowa i... bardzo rozgniewana.
— Wszak umarłaś 1 — krzyczy Schemel.
Lecz ona nowem uderzeniem w kark udo
wadnia mu, że żyje Nastąpiła gorąca rozpra­
wa. rezultatem której jest rozstanie się owych
małżonków. Obecnie Scheme! znów siedzi w
szynku i zalewa się gorzałką.
Fraszki i żarty.
Jaka jest różnica między krawcem a adwo
katem?
Że krawiec ludzi ubiera, adwokat gdzie
może zdziera.
D U DU 0 ES
■•jrzeszłf* 500 fili i
Przez urządzenie i wprowadzenie w ruch mych
własnych,
Wszędzie praw. dozwoloual
Przyszłe ciągnienie 31 Marca
Corocznie I4 ciagnieä, E tego
dwa ciągnienia bezpłatne.
Zmienne główne wygrane w
markach :
zaopatrzonych w najdo­
skonalsze tegoczesne maszyny, kierowanych przez pierwszorzędnych zawodowców
fabryk czekolady i cukru @
180000, 105000, 102000.
90000, 45000, 30000,
25000, 17000, 12000 ltd.
Każdy los 1 wygrana
jestem w możności dostarczać najlepsze i najdelikatniejsze
polecają złożone z łoo człon­
ków stowarzyszenia losów, wy­
dawane seryami.
CZEKOLADY i CUKRY
a
40000 losów i 40000 wy
granych! Miesięczne składki
4 marki
po zadziwiająco nizkich cenach Kto pragnie używać rzeczy­
wiście delikatnie smakujących, łatwo strawnych, a zatem
dobrze oddziaływających czekolad i cukrów
s'
5
ten niechaj kupuje takowe
tylbo
s
w
3 a 3 DM3 13
r
Kaisera składzie kawy,
I
s
za udział i ciągnienie. Zgło­
szenia przyjmuje :
Ph. KLOTZ, Frankfurt n/M.
Nr. 157.
Dm 31 Marca
następna wielkie ciągnienie
mie 1
I
największego interesu importowego kawy w Niemczech,
stojącego w bezpośrednim związku z konsumentami.
w RACIBORZU tylko EBSTi'
~—smmsmmmmmmsmsw
Pr*ei®ł« SOD lilii
I
12 ciągnień w roku
bezpłatne.
I ciągnienia
Cią
Wśród takowych naprzemian główne wygrane w
mnrkar-h :
180000 Każdy log pew- w
wygraną
105000
gwarantują sto­ I
102000 warzysz enia lo­
90000 sów udziałowych, 3
45000 złożone z stu Ł
udziałów.
$0000
46000 losów i
25000 40000 wygran i
17000
.Gotówką"
12000 wpłaty 4 mrk.
itd. od ciągnienia i
i
udziału.
i* 1Przystąpić
. - można każdego
L Breitbarth, Racibórz,
Na p„rę wio eaną i latową
ł
W
w
®
poleca z
rt» nadeszły wszelkie nowości w materyach na
B suknie, czarne ) kolorowe, gładkie i mustroM wane, prześliczne jedwabie do przepasek, suknj
Z i jak, zachwycające chusty na szyję, chusty tybe-
Berlin SO, 36.
nadchodzących prawie co tydzień najlepsze, słodkie
czerwone pomarań -ze. Dla ot'sprz da ącyeh w ca­
łych klatach
HBHMBeee po bardzo nizkich cenach ■■■■■■
Polecam również mój wielki skład wszelkich
towarów kolonialnych,
i«ujvu cenach.
* vui-vii.
znanych tanich
jsuauytu
Zi Henryk
Hen Cohn & Spł., Racibórz,
delikatesów, świeże ryby możne i morskie, ryby wędzsns,
# najlepsze marynowane gatunki ryb, 0
narożnik ulicy Nowej i rynku maślanego.
(Ecke Neuestrasse und Buttermarkt).
wszystko codz ennie świeże,
dobre palone i surowe kawy.
Herbatę, kakao, czekolady.
L.
Likiery, koniaki i rozmaite wina.
THEORY
tiompson's
feifsnpulver
sprawia zupełnie bielą bieliznę.
Niezrównany środek do prania i mączkowauia.
Należy nważać dokładnie na nazwisko ,,Dr. Toiup
‘Son“ i na znak ochronny .Łabędź“ .
Baczność przed naśladownictwem.
Do nabycia we wszelkich lepszych handlach kolo­
nialnych, drogeryach i mydła.
Fabryka proszku mydlanego
Dr Thempson
w Dusseldorfie
WT 154100 is
ą
biednych współbraci, a między nimi znaczna część rod a
ków twoich proszą cię, kochany czytelniku, w tym czasie
pcstnym o jałmużnę
I»
J
Osucie
ranne i pszenne,
centnar 4,6» jak» Ui
maluchy lniane,
wyki i groch
aa wysiew, wyki da siewu
jak najtaniej
Zyga. Bielschiwsky
Stirawieś—Ricihórz.
Ghirzy ną płuca i nagardłi
Astmatycy i chsrzy hi cha­
rily krtani.
Kto się chce pozbyć raz ma
zawsze swych cierpień płucnych
i krtaniowych, nawet najkrnąbrnajwiększy skład w miejscu, kaw*! przykrawa się
niejszych, jak astmę, nawet nie
natychmiast maszyną nic s'ę za to nie liczy
— wiedzieć jak przestarzałą, i za nie­
pomimo mych nizkich cen.
H uleczalną uważaną, niech się zgłosi
do A. Welffsky’ge w Berlinie
"Cement pjrlhndzli ziwsze świeży. ■
Wyśmienite tektury (papy) na
dachy i MF" wszelkie artykuły
bndowlowe.
« N-kt długo czekać nie potrzebuje. Wszelkie me jwow
H s łidy są poaot lu, z łatwia się więc wszystka ®
™ szybko i dobrze.
■
Saul
Cohn,
tZŁ
RACIBÓRZ.
N- Weissenburgeratrasie
7f.
Tysiące podziękowań daje gwa­
rancję wielkiej sity uzdrawiającej
jego kuracji Broszurę darmo.
Śledzie opiekane
BYDLINKI
śledzie maryiowaae
sztuka 5 fen.
śledzie wędzoae
sztuka i fea.
śledzie słeee
na budowę kościoła Panny Maryi w Beri nie.
Spiesz im w pomoc, a Matka najśw. stokrotnie ci na
grodzi! —- Za każdy dar przyjmij już naprzód serdeczne
,Bóg zapłać I*
chcącego się wyuczyć ple
karatwa, przyjmie natych­
miast
Berlin SO. Wrangelatr. 84.
łóz Mandrysz mistrz piekarski
Płoń a—-Rjcibórz.
CHŁOPCA
Ks. Jeder,
n'Sff'
wmmaa ładunków dubeltowych,
Ä « tańskie, chusty atłasowe i chusty jedwabne, katuny,
satyny, drukule, gładkie i mustrowane plusze
5 o w wielkim wyborze. Sprzedaję takowe i o
W -o
{■ czasu bez deplaty.
sztuka 5 fan.
UCZNIA
do piekarni garaż łub
Wielkiej nocy przyjmie
Em. Pyttlik,
Starawieś.
migdały (maidle)
60 fen.
poleca
E. Schlesinger,
Racibórz, ul. Odrzańska 31.

Podobne dokumenty