Dusiciele w Bengal«.
Transkrypt
Dusiciele w Bengal«.
$r. 87. Baeih6rz, Czwartek dnia 28-p Marca 1181 r. Sprawy kościelne. — &*ym. Radosnym i błogim dniem dla Wiecznego Miasta i całego katolickiego świata był trzeci Marca. W dniu tym bowiem Ojciec święty Leon XIII, który przedtem obchodził 91 lat, obchodził 23-cią rocznicę swej koronacyi na Papieża. Z Włoch i wszystkich Katolickich krajów płynęły powinszowania i życzenia dla sędziwego Namiestnika Chrystusowego od bi skupów, panujących, rządów, wysokich dostoj ników, stowarzyszeń katolickich itp. Liczba tych życzeń przesłanych pocztą i telegrafem była wielka, bardzo wielka. W Sobotę zaś w południe 2 Marca na sali tronowej w Watykanie zebrało się święte kolegium kardynałów i innych dostojników, aby przez usta kardynała dziekana wyrazić radość i życzenia dla następ cy św. Piotra. Na nie Ojciec św. odpowiedział w następujące słowa: •Synowskie uczucia i serdeczne życzenia świętego kolegium są dla Nas bardzo miłe. I ®y razem z niem wznosimy wzrok i serce ku Bogu najmiłosierniejszemu, wielbiąc Go za to, tik w cudowny sposób opiekuje się Nami. Osobliwie uznajemy za wielkie dobrodziejstwo Jego dobroci, że Nasze słabe siły uginające się Pod ciężarem lat i trudów nie złamały się wśród trudności, jakie zewsząd i coraz bardziej rzu; cają się na urząd i na działalność Kościołowi właściwą. Nie wypada tego zakazywać, źe przeciw Kościołowi, który nie ma innego zamiaru jak dobrze czynić dla społeczeństwa ludzkiego, co dziennie bezkarnie i swobodnie występują bez wstyd, oszczerstwo i podobne haniebne sztuki. Głównemi w tej walce mistrzyniami są bezbo żne sekty, które, chociaż się różnią między sobą, wszystkie jednak jakby jedną ukrytą ręką kierowane, schodzą się jednomyślnie na punk cie prześladowania instytucyi katolickich,chcąc, jeśliby to było tnoźebnem, wymazać je z duszy narodów, aby potem osięgnąć inne bardzo nie godne cele. W ten sposób mnożą się przy czy- Dusiciele w Bengal«. (Ciąg dalszy.) Wszyscy czterej zeszli w podziemie i za częli grzebać dalej, choć im tchu brakło. — Jacy my jesteśmy głupi 3 — zawołał nagle Maryusz. — Przepraszam pana kapitana, ale to nie pan, tylko my dwaj. Johny i ja. — Dziękuję — mruknął Jankes. — Wytłónaacz, dla czego? — Bo przeeieź, zamiast sobie pałce kale czyć, moglibyśmy wziąć kości z tej trupiarni. Nieboszczykom to już nie zaszkodzi, a nam pomoże. Użyjemy ich szczątków zamiast łopat. Idę na górę po narzędzia. Chciał właśnie wsunąć się w przejście pod fciemia, gdy nagle rozległ się głuchy łoskot. — Do milion Krcćset piorunów — zaklął Maryusz — cóż tam nowego? Boczna ściana ścieku oderwała się od ca łości i zatkała zupełnie kanał długości trzech getrów, który przekopali w ciągu dwu godzin, trzeba było zacząć całą pracę na nowo. Nie dość na tern. Ziemia osuwając się za soliła dostęp do kostnicy. Zagrzebani żywcem mogli się cofnąć, ani postąpić naprzód. Za chwilę mogła im zabraknąć powietrza: uduszą 619- jeśli nie zdołają usunąć tej zapory. Piasek spadający obnażył nową warstwę *iemi i sprowadził obfitsze foaforescencye. ROK XIII. ny, dające powód do żalu i do ponurezo my śmy też przemówić w obronie rad doskonałości ślenia. Nie obawiamy się o Kościół, ten bowiem ewangi 'licznej, tern bardziej, źe my dzierżymy stojąc na obietnicach Bożych, a nie bacząc urząd tychże rad boskiego dawcy. I sądzimy, wcale na niewdzięczności, przeciwieństwa i ob. że z Nami zgadzają się wszyscy uczciwi ludzie razy, zwykł wyciągać z nich nową moc i w oddawaniu pochwały dla tych wielu, przez chwałę. Pociesza też Nas nie mało, patrząc się których wielkoduszną ofiarę spływają na epóna to, jak wszędzie na całym świacie katolic łeczeństwo wszelkiego rodzaju drogocenne owo kim duch dobrych, * pięknej zgodzie uległych ce, osobliwie szerzenie cywiiizacyi chrześeiańi pełnych szacunku dla Kościoła i jego Głowy, skiej między odległymi i barbarzyńskimi ludźmi. wśród tej walki wzmaga się coraz bardziej i W te zasługi ubogaciła się wielce i słusznie z rodzi dobre owoce. Ale bardzo Nas boli za nich chlubi się Francya katolicka; obecnie je ślepienie tak wielkiej liczby tych, którzy się dnak z tej strony grożą jej wielkie niebezpie | bantu ją albo sprzeciwiają tej Matce, która na czeństwa. Jakie nieszczęście w rzeczy samej i j ich czołach nakreśliła boskie znamię zbawienia, jak wielka klęska dla interesów religii i ojczy a jeszcze bardziej zasmuca Nas myśl, co się zny, jeśli nie przejdzie ta okrutna burza, która stanie z ich pokoleniami, które dziś już zanadto grozi rozpraszaniem w jednej chwili tak do dają o sobie bardzo smutne wskazówki. branej łączności dojrzałych trudów i kwitnących Oby nasz głos, który jest głosem ojca,do nadziei! Tymczasem udanie się wszystkich tarł do wszystkich warstw spółeeznych i poru Naszych troskliwości i spełnienie się najgoręt szył szczególnie tych, którzy mają obowiązek szych pragnień serca Naszego potrzebują szcze szerzyć czynem i przykładem tak uległość na gólniejszej pomocy Nieba, najbardziej dla usu leżącą się religii, jako też praktykę obyczajno nięcia przesądów i dla uśmierzenia namiętności, ści cbrześciańskiej, oby przekonał on ich nare które na nieszczęście stoją przeciw nim. Wszy szcie, że także dla pokoju doczesnego i dla scy przeto błagajmy o tę pomoc w pokerze i wszelkiego dobra publicznego i prywatnego jest z wszelką gorliwością przez zasługi Zbawiciela bardzo zgubną rzeczą nie starać się o powin Boskiego, najukochańszego Ojca dusz, pasterza ności religijne, najsmutniejszą zaś jest brać wiecznego Kościoła. rozbrat z rzeczami nadprzyrodzonemi i Bogiem. Święta kolegium niech przyjmie wyrazy Co zaś do ostatnich Naszych aktów, o któ wdzięczności i ojcowskiej Naszej miłości, a za rych łaskawie wspomniałeś księże kardynale, razem Błogosławieństwo Apostolskie, którego było Naszą zupełną powinnością przy sposobno udzielamy z całego serca jego członkom, jako ści zatwierdzić nieprzedawnione prawa tej Sto też biskupom, prałatom i wszystkim tu Nas licy Apostolskiej; tychże nie jesteśmy dowol otaczającym.* nym sędzią, ale przechowawcą i stróżem, a do Jak widzimy z powyższych słów,to Ojciec strzeżenia ich zmuszają Nas najświętsze węzły. święty jeszcze raz przemówił do rządu francu Następnie uznaliśmy za stósowne wypowiedzieć skiego, który chce znieść w kraju zgromadze w sposób praktyczny Nasze zdanie, jak powin nia zakonne. A czy on posłucha Ojca powsze no się skutecznie starać o prawdziwe korzyści chnego? ludu, troszcząc się nade wszystko o one nieo W niedzielę przed południem,jako w samą cenione dobro, którem jest zgoda pomiędzy rocznicę koronacyi Ojciec św. udał się do ka wszystkiemi warstwami, a to ma nastąpić przy plicy sykatyńskiej dla udzielenia błogosławieńwzajemnem zachowaniu sprawiedliwości t mi I etwa apostolskiego. Pośród zebranych widziano łości, onych niezmiennych cnót samych w so ! bardzo dużo rodzin z wysokich rodów,a nawet bie, a które przybierają jednak poszczególne dwie księżne z domów panujących były obecne. formy stosownie do potrzeby czasów. Musieli- Po południu zaś w bazylice św. Piotra odśpie Ziemia przesiąknięta siarką, promieniowa ła tak, źe zasypani widzieli się wyraźnie jak w biały dzień. Ten blask złowrogi, zapożyczony u ludzkich szczątków, był jedyną jaśniejszą stroną ich po łożenia. Wydawało się ono rozpaezliwem, je dnak ci ludzie o żelaznej woli nie upadali na duchu: niebezpieczeństwa podniecały jeszcze ich energią. Jedno tylko słowo padło z ust dziel nego dowódzcy. — Pracujmy! — zawołał. Ale skoro tylko zaczęli grzebać palcami zakrwawionemi, ziemia osunęła się znowu i uj rzeli ogromny kufer. Musiał być z twardego, grubego drzewa, bo przy stukaniu wydawał dźwięk pełny. Ten kufer zagrodzł zupełnie drogę od równiny. Kapitan wydał okrzyk zdziwienia. Na wierz chu skrzyni przybita była blacha, mocno oksy dowana, zapewne srebrna, a na tej blasze, przy świetle fosforescencyi widać było wyraźne litery. — Spojrzyjno, Patrycy — zawołał „Bez Szeląga* — to wasze nazwisko: „Lennox, ksią żę Richmond*, a nad tern nazwiskiem herb. - Tak, to herb od naszej rodziny rzekł Patrycy, przyjrzawszy się blasze. III. Gdy Berar został zamknięty w tej tajem niczej komnacie, porwała go wściekłość. Na przód dla tego, źe został pokonany na wszyst: kich punktach, a gdy się jest Berarem, słyn| nym fakirem, wodzem groźnych wyznawców I Kali, bogini śmierci, gdy się jest pierwszym wa ród czarowników tajemniczych Iodyi, można uczuć tera boleśniej taką porażkę. Powtóre, widząc się zamkniętym w pułap ce, skazanym na śmierć głodową, myślał, źe już nie będzie mógł spełnić szczytnej mlsyi, powierzonej mu przez brahmanów. Chciał przedewszystkiem uwolnić kapitana „Bez Szeląga*, ochronić go wraz z towarzysza mi od wszelkich prześladowań i niebezpie czeństw, jakie im groziły ze strony agentów rządu angielskiego, zapewnić im schronienie, myśleć o ich potrzebach. Teraz nie będzie mógł spełnić tego zadania. Niemożność ta boleśnie dotykała jego miłość własną. Ów człowiek ponury, ów zlepek sprzeczno ści, będący jakby wcieleniem zła i dobra, jakby duchem zniszczenia i duchem ofiarności, ów Berar, lekceważący źyeio ludzkie, gotów po święcić życie swe własne, miał jednak pewne, choć oryginalne, poczucie obowiązku. Pozbawiony własnej woli 1 sądu, posłu szny ślepo wtajemniczonym pierwszego stopnia punditcm, stanowiącym umysłową arystokracyą Iodyi, był narzędziem wykonawczym w ich rę ku, ale narzędziem rozumnem, świadomem, ob darzone# inicyatywą, któremu owi genialni myśliciele dostarczyli środków potężnych i nie zawodnych. Tak jak i innych jeg@ braci, fakirów, na uczono i jego tajemnie, króre zabijają i takich, których przywracają do życia. Nauczono go wytrwałości na wszelkie trudy, obojętności na wszelki ból moralny l fizyczny, własny i cudzy i weno uroczyite „Te Deum* przy drzwiach otwartych. Mimo nieobecności Ojca św. na na bożeństwie wielka bazylika była napełniona wiernymi. Glos Niemca o Polakach. W Monachium, stolicy królestwa bawar skiego, należącego także do zjednoczonego ce sarstwa niemieckiego, wychodzi pismo ludowe „Das Bayerische Vaterland6. Pismo to od cza su do czasu zajmuje się sprawami polskiemi, ale nie w taki sposób, jak tu niejedne nasze pruskie gazety. W sobotnim swym numerze „Vaterland" zamieść1! bardzo ciekawy artykuł o Polakach. Niejedne ustępy tego artykułu war te są rzeczywiście szczególnej uwagi, to też podajemy je tutaj w dosłownem tłumaczeniu. Artykuł omawia ostatnie uzupełniające wy bory w Poznaniu, których wynik nasywa ciężką klęską rządu pruskiego, i takie do tej sprawy nawięauje uwagi: „Wiadomą jest rzeczą, jak Prusacy wszel kimi sposobami dążą do tego, aby wytępić pol skość w granicach pruskich, a nawet, o ile możności, po za temi granicami. W szkołach jest nauka polska zakazaną, (z małemi wyjąt kami. Red. „Nowin Rac."), nawet prywatnie nie wolno polskich dzieci szkólnych uczyć po pol sku, gazety polskie bywają prześladowane, a ich redaktorzy i wydawcy za najmniejsze prze winienia pakowani do kozy. Wreszcie, aby Po laków pozbawić ziemi w ich dzielnicach ojczy stych, ustanowił rząd pruski fundusz 200-milionowy. Ale to wszystko nie pomaga. „Liczba Polaków nie zmniejsza się, a ich uczucie narodowe nie słabnie....* „Że Polacy, im więcej są prześladowani i uciskani, tern sil niej się łączą ku wspólnej obronie, to jest rzeczą dowiedzioną, o której niema co gadać. Właśnie te wszystkie prześladowania, na które Polacy w Prusach i w Rosy i tak długo byli wystawie ni, a w Prusach do dziś dnia są wystawieni, wzmocniły ich uczucia narodowe. To Polakom przynosi chlubę. Trzebaby nimi pogardzać, gdy by narodowość swą oddali za łaskę rządu pru skiego. Polacy spełniają swe obowiązki jako poddani pruscy najsumienniej, nie agitują prze ciwko Prusom, ale chcą tylko, aby szanowano ich uczucia narodowe, ich polskość. Jaki wrzask urządzają „Wsaechniemcy“, jeżeli zkąd nadej dzie wieść, że tam narodoweść niemiecka cierpi ucisk. „Co jednak słusznie się należy Niemcom w Siedmiogrodzie pod rządem węgierskim, (który Niemców tamtejszych chce przerabiać na Wę grów —- Red. „Nowin Rac."), to także przyznać trzeba i Polakom. Polacy zbyt świetną mają ba, nawet na zadawane i znoszone tortury; po kazano mu sztukę, która pod nazwą magnety zmu obezwładnia wolę człowieka, poskramia tygrysy, ezaruje węże, roztacza swą władzę na wet na rzeczy martwe. Dzięki temu stał się niejako ramieniem tych istot wyższych, których myśl zawsze czujna, skierowana ku coraz nowym a nieuchwytnym abstrakcyem,szuka środka wyzwolenia się z materyalnyeh konieczności życia. Wtajemniczeni myślą fakirowie działają zawsze ślepo, a czasem okrutnie. Przedewsay atkiem muszą się zaprzeć s ebie samych. To pierwszy rozkaz z góry. Nagle udało się Berarowi nacisnąć przy padkowo na jakąś tajemniczą sprężynę, drzwi się rozwarły na oścież i Berar był wolny. Ludzie, należący do kast brabmanów, skut kiem ciągłego ze sobą obcowania, jednakowych poglądów i zajęć, nabierają z czasem, jakby podobieństwa rodzinnego, wszyscy mówią gło sem jednakim, posuwają się jednakowo, różniąc się zupełnie od innych ludzi, choć w ich po wierzchowności i zachowaniu niema nic uderza jącego. Przeciwnie, twarze ich są jakby przy; pruszone kurzem, jakby zasnute pajęczyną. Ci starcy podobni są raczej do cieni, niż do ludzi. Nie troszczą się wcale o powierzchowność, za szaty wspaniałe starczy im ród dostojny i nie pospolita wiedza. Mogą ubiegać się o wszelkie dostojeństwa, mogą sobie pozwolić na wszelkie zbytki, dla tego o nic nie dbają. (Ciąg dalszy nastąpi.) historyę, zbyt bogate piśmiennictwo, aby słu sznie można im zakazywać i zabraniać, czuć się także narodem. „A już przedewszystkiem Prusy, jak to już częściej podnosiliśmy, powinny rzeczywiście sprawiedliwie obchodzić się z Polakami i nie potrzebnie ich nie drażnić. W Berlinie nie po winni nigdy spuścić z oka, że kiedyś odbudo wanie królestwa polskiego mogłoby się stać polityczną koniecznością. Z upadkiem Polski upadła przegroda, która dotąd oddz elała „bar barzyńską" Rosyę od cywilizowanej zachodniej Europy. Od owego czasu „niebezpiecz-ństwo rosyjskie* stało się groź jem. Chwilowo ma je szcze Rosya pełno ręce roboty na wschodzie. Cóż jednak nastąpi potem, gdy się tam nasyci i dostanie ochoty uderzyć na zachód. Napole on I miał mądrą myśl, kiedy chciał naród pol ski z jego świetną i chwalebną przeszłością zgromadzić i oddać mu jako urząd honorowy posterunek nad ostatniemi granicami kultury europejskiej, tizkoda tylko, źe owa myśl wów czas nie została urzeczywistnioną 1" Wszakże to bardzo ciekawy głos gazety niemieckiej w dzisiejszych czasach. Ze sejmu pruskiego. Na większe szerzenie niemczyzny w prowincyach z ludnością polską przeznaczył rząd 630 tysięcy marek na rok następny. Ks. prałat Jażdżewski zabrał w tych dniach w tej sprawie głos i powiedział, że rząd zmierza do tego,aże by z tego funduszu popierać niemieckich prze mysłowców. Dalej pobierają z niego pieniądze urzędnicy na naukę dzieci i lekarze na wypie ranie lekarzy Polaków. Jeżeli ma być sprawie dliwość, natenczas rząd winien wszystkie te fundusze pokasować. Min ster M quel: Państwo pruskie od dzie siątek lat starało się załagodzić walkę narodo wościową. Było to jednak nadaremne. Rząd musi wydawać rozporządzenia, ażeby Polacy Niemców nie przerabiali na Polaków. Polacy chcą tworzyć państwo w państwie, a na to my pozwolić nie możemy. Czemu to Polacy nie chodzą naprzykład na niemieckie przedstawie nia teatralne, toć tam poznać mogą kulturę niemiecką. (Niech Niemcy tę kulturę niemiec ką pokażą najpierw w urzędach,szkołach,niech przywrócą język ojczysty. Im więcej swobody ukazuje naród drugiemu narodowi, tern większa jego kultura. Red.) Tajny fundusz na wzma cnianie niemczyzny jest tern potrzebniejszy, bo polska agitacya nie zna granic. Spodziewać się należy, źe Niemcy przetrwają tę agitacyę. Jeżeli Polacy zaniechają swej wrogiej postawy w obec Niemców, jeżeli będą się uważali za wiernych poddanych pruskich, to wtedy i rząd zmieni swą politykę. (Dziwna to mowa! Prze cież Polacy płacą podatki, dają rekruta do woj ska, bili się na wojnach za Niemcy, czyż to nie wystarcza za dowód, że Polacy są wierny mi poddanymi państwa pruskiego ? Czego się więc właściwie więcej od nas wymaga ? Oto tego, żebyśmy Niemcami zostali. To jest nasz największy grzech, żeśmy się Polakami rodzili i Polakami jesteśmy i że Niemcami nazywać się nie chcemy. Choćbyśmy więc Bóg wie co czynili, to podług zapatrywania pana ministra M quela dobrymi pruskimi poddanymi nie będzie my dopóty, dopóki n!e powiemy: panie mini strze, meldujemy się Jako Prusacy. Red.) Ks. prałat Jażdżewski: Taka mowa pana ministra nie przyczyni się po tego, ażeby Po lacy byli takimi, jakimi pan minister pragnął by ich widzieć. Owszem, będą tern większy mieli żal do niego, źe ich tak niesprawiedliwie traktuje. Królowie pruscy przyrzekli Polakom, że nauka w szkołach będzie polska. A mimo to tę naukę zniesiono. Jeżeli Polacy muszą te same ciężary ponosić, co obywatele niemieccy, to czyż można się gazetom polskim dziwić, że ostro piszą, jeżeli nietylko tej nauki polskiej nie mają, jeżeli tych samych praw nie mają, co Niemcy, ale jeżeli pruski minister dowodzi, że na Polaków trzeba ostrzejszych środków ! Co \m słychać w świecie. Z okazyi zamachu, dokonanego na cesarzu w Bremenie, przyjmował cesarz dnia 22 marca prezydentów i wiceprezydentów parlamentu niemieckiego i sejmu pruskiego. Obaj prezyden ci wyrazili głębokie ubolewanie z powodu tego niecnego postępku i radość, śe rana cesarza nie była niebezpieczniejszą i że się dość szybko zagoiła. Prezydent ssjmu wspomniał prsy tej sposobności o zamachu, który w r. 1878 doko nano na zmarłym cesarzu Wilhelmie i porównał teraźniejszy zamach, na cesarzu dokonany z zamachem, dokonanym w tym właśnie roku, zowiąc go nieszczęsnym czynem. Prezydent parlamentu mówił jedynie o pozalewania go dnym czynie. Jeden z nich więc upatruje w tym poetę oku wielką zbrodnię polityczną, drugi zbrodnię nieletniego gołowąsa, który winien tylko sam za siebie odpowiadać. Prezydentowi parlamentu podziękował ce sarz jak najłaakawiej, rozmawiając następnie a każdym z prezydentów z osobna, do prezyden" ta sejmu zaś, który upatrywał w zamachu zbrodnię poliytczną, miał bardzo ważne prze mówienie. Powiedział mniej więcej tak: „Ubo lewam nad smutnem zajściem, które mnie spot kało. Winne temu znaki czasu, winna temu młodzież zdemoralizowana, a tej demoralizacyi winne wszystkie stany bez różnicy. Zanadto krytykuje się wszelkie przedsięwzięcia rządu, od chwili śmierci cesarza Wilhelma ucierpiała nadzwyczaj powaga korony." Po tych słowach rozstał się cesarz z prezydentem bardzo łaskawie. — Niemieckie gazety biorą prezydentowi sejmu bardzo za złe, że to, co cesarz tak je mu jak i wiceprezydentowi powiedział, opowie dział przed całym sejmem. Gazety te dowo dzą, źe cesarza nie powinno się wciągać do dyskusyi parlamentarnej i sejmowej, bo tam siedzą posłowie, którzy rozmaicie myślą i gdy by ci posłowie wszczęli rozprawy nad mową cesarza, to na tern tylko powaga korony mo głaby ucierpieć. Prezydenci powinni mowy cesarza zachować w miłej pamięci, ale ani w sejmie ani w parlamencie o nich nie wspomi nać, jeśli cesarz mówił o sprawach ogólnych. — Przeciwko cłom ogromnie mię ruszają. W ubiegłym tygodniu urządzono 50 podobnych zebrań w 49 rozmaitych miejscowościach. 10 zebrań przeciw cłom urządziła partya centrum. — W mieście Kilonii, dokąd cesarz ma zjechać, tak się obawiają ponowienia zamachu, źe magistrat i rada miejska postanowili jędzogłośnie wezwać publiczność, ażeby każdy dawał baczność na swe otoczenie. — We Franeyi przeszły już niektóre pa ragrafy prawa, które ma Francyę pozbawić zakonów. Widać z tego, jak daleko sięgają wpływy masoeeryi w nawskroś katolickiej, ale zepsutej Fraacyi. Otóż pewien kapłan obliczył, że gdy to nieszczęsne pruwo przejdzie, naten czas straci Franeya: 38 tysięcy mężczyzn i 128 tysięcy niewiast, które połączywszy się w kon gregacje, były prawdziwymi dobrodziejami ubó stwa. Teotokangregaeye utrzymywały własnym kosztem 107 tys. dzieci,starców,kałeków,zbłąka nych i innych chorych. Wszyscy ci nieszczęśliwi stracą swych dobrodziejów. Inzi podają ileść tych nieszczęśliwych na 200000. Księży zakonników z wyłączeniem Trapistów liczy Franeya 8509, zakonników braciszków jsit 10500. Za kony utrzymują 4758 szkół z 172000 wychowańeów, 103 zakłady chorych. Wszyitko to zniknie, skoro kongregacje i zakony zniesione zostaną prawem, które oburzać mcii de żywego każdego, który ma w sobie chęć iskierkę po czucia religijnego. — W Marsylii w Frarcyi wybuchł wielki strejk robotników portowych. Obecnie straj kuje 18 tysięcy osób. Rozmaite fabryki będą musiały wkrótce zaprzestać pracy, jeżeli strejk się wkrótce nie zakończy. Brak bowiem suro wego materyału do przerabiania. — W Brazylii od chwili, gdy takowa z cesarstwa została republiką,panują masoni. Obe cnie odkryto tam wielkie spreysiężenie, które zmierzało do przywrócenia cesarstwa. Na esele sprzysięźenia stał admirał Mello, ten sam,który pragnął wywołić rewolucją już w roku 1893. Tak jego jak i Portugalczyka Berlido wtrąco no do więzienia. Sprzysięźenie zdradził miejski baron Burgal, który popełaił następnie samobójstwo. Za mierzano wpierw zamordować prezydenta brazyliańskiego, a następnie wśród samięszania, któreby morderstwo wywołało,wziąść przy po mocy wojaka i marynarki miasto. W celu za pobieżenia rozruchom wydał rząd nazwyczajne środki ostrożności. Oficerów marynarki zaś, którym nie dowierza, kazał pilnie śledzić. — W Nowym Jorku wyrządziła nawałnica olbrzymie szkody. Zabitych zostały setki osób. * ■ — Q naczelniku wojak Barów, generale Bocie piszą teraz, że nie myśli poddać się An glikom. Wstyd Anglików przed całym światem jest teraz bardzo wielki, bo już z wielką pychą Przechwalali się, że upokorzyli niedźwiedzia burskiego, to jest, śe Botha Jest jakby schwy tany, tymczasem ten niedźwiedź był w lesie supełnie swobodny. W ogóle rzeczy się wcale tak nie miały, jak to przedstawiały gazety an gielskie. Botha wcale się poddać nie zamyślał, jeno lord Kitszener pragnął go do tego namó wić. Ażeby się przed światem ze swego wsty du jakoś obmyć, prawią gazaty angielskie, że lord Kitszener nie zgodził się na to, ażeby prze baczyć winy generałom Dewotowi i Steinowi. Przedstawiają wiąc rzecz tak, jakoby Anglikom na zgodzie z Burami niewiele zależało. Tym czasem Anglicy zaczynają w rzeczywiatoś i ogromnie się niepokoić. Wojna trwa już dobra półtora roku, kosztowała tysiące milionów mk. i życie tysięcy żołnierzy,a pomimo to końca jej nietylko nie widać, ale Barowie wciąż jeszcze Anglików biją, i mają w posiadaniu cały prawie Transwaal i rzeczpospolitą Oranje. Koszta utrzy mania zaś tej masy wojsk, jakie znajdują się w Transwalu, dochodzą obecnie tygodniowo do 40 milionów marek. Kto wie jeszcze, jakie upo korzenia czekają dumnych Anglików, i czy ta chciwość złota, dla której pragnęli podbić ko chający wolność lud Barów, strasznie się na nich nie pomści! Podług najświeższych wiadomości zniszczy ło 400 Burów pociąg z żywnością, którą za brali ze sobą. Pod miejscowością Waartefeestfontain odbyła się również krwawa potyczka. Jaki był jej wynik, tego gazety nie piszą. Widocznie Anglicy dostali po skórze, inaczej byl by się przechwalali pod niebiosa. Za to pizzą angielskie gazety, źe nawiązano na nowo wa runki z Bothą o zawarcie pokoju. Pragną go widocznie, jak spragniony kropli świeżej wody. Londyńska gazeta „Daily Mail** donosi a Brukseli: Tymczasowy prezydent Transwalu Szalk Burger postawił następujące warunki pokoju: usunięcie Milnera z gubernatorstwa obu Kolonii; uznanie prze* Anglię niezawisłości re publik w sprawach wewnętrznych; uznanie zwierzchnictwa angielskiego w zarządzie spraw ^granicznych; odstąpienie okręgów z kopalniazłota Anglii. Amsterdamska gazeta „Metropole* zapisuje nieprawdopodobną pogłoskę, jakoby Burowierozstrzelali angielskiego generała Frencha. French *niał niedawno dostać się do niewoli Barów i nbowiązał s'ę słowem honoru nie uczestniczyć nalej w wojnie, poczem go wypuszczono. French «łamał jednak słowo, skutkiem czego Buro wie, postawszy go ponownie w swoje ręce, rozstrze li go. Racibórz, dnia 26 Marca 19)1 —* „Młodzież jest bardzo zdemoralizowa na* powiedział cesarz Wilhelm, przyjmując *yczenia szczęśliwego wyleczenia się po zama"***• Cesarz więc potwierdza to, co tylu posłów T ,fejmie a zwłaszcza centrowych dowodziło i p s jeszcze dowodzi. Moralność zaś wypływa , Wychowania religijnego, z wychowania w °Ja*ai Bożej. Dziecko, które niema Boga w nerc», to, jak widzimy, nie tylko socyalistą zdolnö zostać, ono podniesie nawet rękę na głowę Ukoronowaną. Jeżeli ta młodzież ma się napra li to należy jej prawdy wiary przyswajać w ojczystym języku. Oby rząd pruski wziął sobie oo serca słowa monarchy i postępując za nimi, aaPr°wadził na Górnym ftiązku naukę języka Polskiego, abyśmy i tu na Górnym Slązku nie ociekali się podobnych wyrzutków spółeezeńwa ludzkiego, ażebyśmy więc nie doczekali ę tego,ażeby ten dziś tak do Kościoła świętego Górny Slązk nie ściągnął na siebie "by, Jak inne kraje i miasta niemieckie. h_ " mc Nie było jeszcze w Raciborzu tak dojak wtorkowy. Ko *Ud Ta“ b,d‘° 1 kenie’ Szcza 'Xi ł.a" luż nie było W takiej obfitości, mied w 0 wyborne okazy znajdowały się ponos^on mi roboczymi. Najniższe ceny wy wabił«0, najwyższe 700 marek. Bydła spro„„„„ ,Qo również znakomite okazy. Bydło tuJS®/ .mł°dociane miało bardzo dobry zbyt. ii ^ kuPowano bydło do chowu, a to głównie dobry kU pa8ay* Jarmark kramny był rówiieź —* Dozdrca Folwarczny, którego w tutajszym cuchthauzie poranił straszliwie zbrodniarz Kleinert, nie przyszedł jeszcze tak dalece do siebie, ażeby można przypuszczać, źe wyzdro wieje. Ale i Kleinert odniósł ranę na ręku. Przeciął sobie dość głęboko rękę przy wyrywa niu Folwarcznemu pałasza z pochwy. Zbrodnia rzowi obandażowano rękę i okuto go następu e w kajdany. —* Zbójca Kleinert, ten sam, który tak poranił dozórcę Folwarcznego, zamierzał na no wo wyłamać się z domu karnego. Skazano go na 30 batów i tych się widocznie obawiał. W nocy około 12 posłyszał dozórca Rasch od czasu do czasu ciężkie uderzenia. Poszedł natychmiast po swego kolegę i obaj podeszli pod drzwi Kleinerta z przygotowanym do wystrzału re wolwerem. Zauważyli, źe Kleinert gorączkowo pracował. Widocznie posłyszał jednak urzędni ków, bo naraz się uciszyło. Rano, gdy celę otworzono, ujrzano kajdany, w które Kleinerta okuto, porzucone na ziemię, u drzwi zaś oder wane było jedno z ciężkich okuć. Z tego można się przekonać, jakie zbrodniarz siły posiada. Gdyby się bjło Kleinerte w! powiodło wydobyć się z celi, to urzędników byłby z pewnością ten sam los spotkał, co Folwarcznego. Władze miejskie powinny ustanowić czterech dozórców nocnych, ażeby zawsze po dwóch razem mogło rewizyę odbywać. Łatwiej przecież dwom sobie dać radę% jak jednemu. —* Żołnierzom utrudniono teraz jazdę po ciągami pospiesznymi. Wolno im odtąd używać trzecią klasę pociągów pospiesznych tylko w tym razie, jeśli jadą dalej jak 300 kilometrów i nie podczas świąt uroczystych. Nie wolno im używać naprzykład pociągów pospiesznych w czasie od 6 do 9 kwietnia. —* Z niewiadomej dotąd przyczyny zastrzelił się foryś kapitana von Lieres, nazwiskiem Landschek. —* Pietrzkowiee. Tutaj \ w okolicy da wało się uczuć również silne wstrząśnienie zie mi w poniedziałek dnia 18 b. m. około 9 godz. wieczorem. Równocześnie usłyszano głuchy a potężny podziemny łoskot. Z początku zda wało się wszystkim, źe w sąsiedniej Austryi pękł ogromny kocioł i ten wywołał eksplozyą. Do tej chwili nic jednak o podobnej eksplozyi nie słychać. —* Gliwice. Poseł katolicki Dr. Reisig do magał się w tutejszej radzie miejskiej usunięcia szkoły symultannej. Przeciwko temu powstał postępowiec adwokat Pohl i oświadczył, źe system obecny jest bardzo dobry, który należy koniecznie zachować. Nadburmistra Mentzel oświadczył się przeciw zamianie szkoły symul tannej w wyznaniową, a to dla tego, źe budowa dwóch osobnych budynków srkólnych byłaby za kosztowną, a następnie, źe pokazało się, iż szkoła symultanna wydała bardzo dobre owoce i bynajmniej nauce religii nb szkodziła. Tak mówi katolicki burmistrz kato lickiego miasta, jakiem są Gliwice. Myśleli śmy, że niema smutniejszych stósunków w ka tolickich gminach nad nasz Racibórz, tymczasem przekonujemy się, źe i w innych miastach Gór nego Górnego tańcują władze miejskie tak, jak im zagra źydostwo, możne w kapitały, kilku nastu lub kilkudziesięciu większych kupców protestanckich i urzędnicy, którzy po najwięk szej części głównie z protestantów się składają. Smutne zaiste stósunki. —* Opole. Jakiś wesoły dowcipniś rozpu ścił wieść, źe do Opola prześlą 500 dzieci chiń skich na wychowanie. Wiadomość ta wydawała się tak pewną, że nieoledwie miasto całe jej wierzyło. Bióro policyjne i inne urzędj miej skie były prawdziwie oblężone przez kobiety, które prosiły, ażeby mogły takiego Chińczyka otrzymać na wychowanie. Wszystkie pociągi, które nad wieczorem przybywały do Opola, były prawdziwie oblężone. Mucha by się me bj h przecisnęła przez tłumy, tyle się ludu na gromadziło,ażeby oglądać i zabierać sobiaChińczyków. Na drugi dopiero dzień, gdy Chińczy ków nie było, poczęto trzeźwiej myśleć i prze konano się, źe ktoś, którego dotąd nie wyśle dzono, wymyślił wcale niezły, choć trochę nie smaczny żart. —Opole. W miejscowości Vorwerk zabił z zazdrości syn gospodarski Nieszpor syna soł tysa Kur pierza. Mordercę przy aresztowano. Koło obrotowe w miejscowej fabryce ce mentu portlandzkiego pochwyciło maszynistę Hem mela i zmiażdżyło go na śmierć. ■—* Poznań, kłóry dslś jeszcze jest jedną z pierwszorzędnych fortec niemieckich,pozbawio ny będzie wkrótce wałów fcrtecznych. W tej sprawie udali się do Berlina naczelny prezes regency! poznańskiej Bitter i nadburmistrz Wit ting. —* W Kastropie zamierzał tłum ludzi w święto Zwiastowania Najśw. Panny zburzyć karusel. Z policji, która zamierzała ludzi roz pędzić, poczęto się wyśmiewać, tak, źe takowa dla zachowania powagi uderzyła z pałaszami. Wiele osób zostało ranionych, kilka uwięziono. Ruch w Towarzystwach. —§ Boyer. W niedzielę 31 marca odbędzie się zebranie miesięczne Towarzystwa św. Stan. Kostki. Jest to 2. zebranie w marcu, ale to z tej przyczyny, ponieważ w Kwietniu nie ma my sposobności zebrania zwołać. Będzie pła cenie miesięcznych składek i wpis newych członków. O jak najliczniejszy udział i punk tualność uprasza Zarząd. Poczta Redakcyi. Sprawa z Zawadą ubita i korespondencji w tej materyi zamieszczać nie możemy więcej. Agentury „Nowin Raciborskich". W Raciborze Kupiec p. P o 1 i £ k a ul. Odrzańska » p. W a r z c c h a ul. Długa , p. H o p f c Wielkie Przedmieście. Na Nowych Zagrodach: Kupiec p. W i t t e k ulica Opawska Podróżujący p. Krybus, „ Kupiec p. Snchotta „ „ Na Starej wsi: Kupiec p. Bialucha „ p. K i c 6 , p Klossek „ p. Dobroschkc Robotnik fabryczny F r a n o s *. NaProszowcu: mistrz piekarski p. Pyttlik Kupiec p. H o s c h e k. Na Płoni Kupiec p. Fabrowski » p. Jurczyk „ p. Breitkopf. Na Ostrogu Kupiec p. W a w c r 1 a. W M i e d o n i Gospodarz p. L e ś n i o k. W Markowi each Kupiec p. Kottlorz , p. Hennek , p. Wieczorek. W Ligocie książęcej Gospodarz Jan T o m u 1 k a. W Studziennej p Jan Grzegorczyk. W Wojnowicach Kupiec p. Libowski. W Gamowie p. Nikodem Wilczek. W Pawłowie p. Antoni D z i w o k p. Nikodem K u r o c i k W Raciborskiej Kużai Kupiec p. Fr. Kocu r. W Budziskach p. W. Grzesik. W Bieńkowicach p. Andrzej Elias. W Pegrzebieniu p. J Wieczorek p. Fr. K o z u b W Kornowacu p. Paweł Sikora. WPszowie piekarz p. E. G 1 e n z W Rogach p. Wal. Klon. W Rydułtowach mistrz krawiecki p. T ho m a s. W Birtułtowaeh p. J. Adamczyk p. J. Szafarczyk. WRadoszowach górnik p. Marscholik. W Gliwicach p. Ant. Nieradzik p. Teof. Salich p. Jakób T k o c z p. Karól W e r n e r. WLabętach p. Wilh. Grabowski. WGogolinic p. M Florek. W Z a ł ę ż u pod Katowicami p. R Jochimski. WBytomiu (Beuthen ©.-Schl.) p. Józ. Z i o b. W We s t f a1 i i wBottropie p. L. Protz ek „Dclwig p. J. Szlosarek „Batenbrokp. J. Wieczorek „Alstaden 134/1 p. Jan Łupszczy fc Unterzeichneter bestellt hiermit bei der K.Postanstalt (Podpisany zamawia niniejszem w urzędzie ces. poczty) Moje biorą SrOEWEt’sQnEIF ------- Expl. .Nowiny Raciborskie6 mit der Beilage .Ognisko Domowe* aus Ratibor, Zeitungspreisliste t 90. („Nowiny Raciborskie“ z „Ogniskiem domowem“) pro 2-tes Quartal 1901 — na drugi kwartał 1901 1 Mark ist bezahlt. znajdują się od dnia dzisiejszego w domu, da e wniej Kraicziczka, obecnie Glusy przy ul. Tumskiej num. 6 I pigtref nr naprzeciw * katolickiego kościoła farnega. "sm i Racibórz, dnia 27 marca 1901. Hildebrand, adwokat. Ktopragine tanio budować? Süafl żelaza JözefffiilBiida w Raciborzu, rynek 2, obok ratusza SIND TADELLOS QEBAUT. poleca w celach budowlowych Greif 31a = około 11 kg. Najświetniejszy obecnie półwyscigowiec. Greil36, wiel. eleg. koło dę makie zbytkowne. Greif 23, nadzwyczaj sil ne koło wycieczkowe* Stoewera maszyny do szycia walczą co do znakomitej konstrukcyi o lepsze ze Sfoewera kolowcami „Greif* Prodokcya roczna około 52000 maszyn do szycia. Zastępca: C. Jordan, R%c'hór*. Tregry gotowe rznięte za centnar 7 marek albo Nr: 10 12 14 16 18 20 22 24_________ metr 125 1 60 2,10 2,55 3,10 3,90 4,30 5,10 marek. Zawsze świeży opolski cement portlandzki za tonę 6 mk. gips, papy na dachy najlepszej dobroci, żelazo walcowane, dreciaki i wszelkie gatunki okuć do hodowli po tych samych podpadające nizkich cenach. Expl. Nowiny Raciborskie mit den Beilagen Ognisko domowe und ROLNIK aus Ratibor, Zeitungspreis liste t 91. „Nowiny Raciborskie" z .Ogniskiem domowem” i .Rolnikiem") pro 2tes Quartal 1901 — na drugi kwartał 1901 1 Mark 25 Pf. ist bezahlt. Expl. „Nowiny Raciborskie* mit den Beilagen „Ognisko domowe* und „Praca6 aus Ratibor, Zeitungspreis liste t 92. („Nowiny Raciborskie* z „Ogniskiem domowem" i „Pracą") pro 2tea Quartal 1901 — na drugi kwartał 1901 1 Mk. 25 Pf. ist bezahlt. Expl. „Kowiny Raciborskie* mit den Beilagen Ognisko domowe, Rolnik und Praca aus Ratibor, Zeitungspreis liste t 93. (,,Nowiny Raciborskie z Ogniskiem domowem, Rolnikiem i Pracą pro 2^ Quartal 1901 — na drugi kwartał 1901 1 Mark 50 Pf. ist bezahlt. Kaiserliches Post-Amt. iar Zamówienie powyższe trzeba wypełnić wedle ży czenia i na pocztę oddać. 4 Na zasiew polecam w najlepszym towarze, dobrze kiełkującym UCZNIA wszelkie gatunki ćwikły poszukuje Franc. Mohr, mistrz piekarski, Racibórz ulica prezydenta 4. na paszę i ćwikłę do cukrowni. Polecam jako szczególną speeyalność białą ćwikłę na paszę, nazwaną „głową tytusa“, dalej grochy koński ząb (majs), tymotki, rajgras, trawę polną, śłązką koniczynę czerwoną i rozmaite inne towary po najtańszych cenach. Ą ćwikły w 3 gatunkach, marchwi, ogörkdw N marzliwi. 4 UCZNIA 4 Józef Schindler, DO SIEWU ► polecam świeże nasiona markusu, W długich zielonych, W Konstanty Szmieszek, w RACIBORZU. poszukuje zaraz lub od 1 Kwietnia Racibórz, Nowa ubca 23. Jan Jasny, Listy kupieckie, rachunki, koperty, karty wizytowe itd. wykonuje tanio i jak najprędzej. drukarnia „Nowin Raciborskich“. mistrz stolarski, RACIBÓRZ, ulica Solna (Salzatr. 12). Listy chrzestne z polakiem! napisami, począ wszy od 20 fen. do najozdobniejszych, poleca CYBARY "”jÄes# pełne, o białym popiele, odleżałe, 100 sztuk mar. 3,00 3,50, 4.00, 4.50, 5.00. gjy Przy odbiorze 500 sztuk franko i 6% taniej. G. Gagel, Coblenz 7. Dom wysyłkowy cygar. Wyi „Kiwin Raciborsltich“. e I i Nowo otwarty. Nowo otwarty. Szanownej Publiczności Raciborza i okolicy do noszę uprzejmie, że z dniem dzisiejszym otworzyłem HUGO BROCK ul Tumska num. 6. RACIBÓRZ. wielki warsztat mebli ul. Tumska num. 6 naprzeciw kościoła farnego. przy ulicy Solnej (Salzstr.) pod nr. 12, zarazem proszę szacownych rodaków o łaskawe poparcie mego przed siębiorstwa. Z szacunkiem Towary galanteryjne skórzane, sprzęty domowe i gospodarcze, wózki dla dzieci, zabawki i wózki sportowe i dla lalek. Racibórz, w marcu 1901. P. P. Szan. Publiczności Raciborza i okolicy donoszę nioiejszem uprzejmie, że z dniem 1 kwietnia b. r. otwieram w miejscu pcd powyższa firmą Dom kupiecki i i $ Jan Jasny, i mistrz stolarski. O. 2. na towary galanteryjne, zbytkowe i skórzane sprzęty domowe i kuchenne, zabawki, wozy dziecięce, wózki sportowe i dla lalek. ■S i Będę miał na składzie — począwszy od przedmiotu najmniejszego do najkosz towniejszego — tylko towar bez najmniejszej nagany i staraniem mojem będzie ob sługiwać mych szanownych odbiorców zawsze rzetelnie i jak najtaniej. Na patriątkę otwarcia mego interesu otrzyma pierwszych 10 kupu jących po wspaniałym podarku, wszyscy inni zaś inne podarki. Będę się zawsze starał o dobrą usługę i zapraszam niniejszem jak najuprzejmiej Ec każdego, aby przekonał się o prawdziwości mych twierdzeń. u ii Z wysokim szacunkiem Wugo cBrocR c ul. Tumska 6, naprzeciw kościoła farnego. ©< |s ji ii$ illf I I ojao « « •—•At — M w os I ■_ ca * I ►d E sS* PSS © 0 .S?a(N o -S * Is'lsi llaJ 1 «• e tui00 i Redaktor odpowiedzialny: Dyoniiy Kowaliki w Raciborzu. — Nakładem i czcionkami „Nowin Raciborskich* w Rac i bonu. Dodatek da numeru 37 „NOWIN RACIBORSKICH" Racibórz, Czwartek dnia 88-go Marca 1901 r. O dzielnym Maćku, co to z chłopa szlachcicem został. Kto zna cokolwiek dzieje kraju ojczyste go, ten z pewnością coś wie o naszym dziel nym królu Władysławie Łokietku, który to nieraz Krzyżakom wyłatał skórę. Za jego cza sów żył dzielny chłopek, któremu na imię było Maciek. Już to poznać po Mazurach, co Maciek to zuch od stu katów; ale ten nasz Maciek Zerwikaptur, o którym tu będzie opowiadanie to Maciek nad Maćkami! Musząć nam przyznać i najwięksi nasi nieprzyjaciele, ie ongi przed la ty, kiedyśmy mieli własnych królów, a siłą i znaczeniem byli mocniejsi od najmocniejszych narodów, to nigdy a nigdy nie dybaliśmy na cudzą własność i nie szarpali się na słabszych od siebie. Ale wara! aby nam kto pluł w kaszę, lub wory wal się w miedzę! O miły Chryste, w potrzebie to umieliśmy zakasać rękawy i wy garbować skórę wrogom, że aż miło. A kto raz oberwał potężnego guza na naszej ziemi, ten aię na drugi raz dobrze poskrobał za ucho, nim znowu puścił się w taniec z Polakami. Poznał ci to nas niejednokrotnie i Tatar i Turek po ganin, poznał Niemiec i Czech sąsiedni i Szwed nieraz okrutny i Moskal chytry i Niemiec Krzy żak łapczywy. O już to Bogiem a prawdą tych Krzyżaków biliśmy, jak w bęben, co się zmie ściło, bo ustawicznie naród ten nałaził nam w drogę i wyciągał szpony po naszą pracę. I wła śnie wówczas, kiedy żył nasz Maciek, zwany później Zerwikaptur, to z tymi Krzyżak .mi była sprawa. Król Władysław Loki? tek, co to nie wiele nad łokieć wyrósł ciałem, ale za to sążniście wielki był duszą i sercem, zebrał wielkie woj sko aby od swoich granic odpędzić wroga. Mnóstwo tam było panów i szlachty około króla i żołnierzy dzielnych kupa, a z* panami, jak zwyczajnie, ciągnęło z tyłu na wszelkie usługi wielu chłopów, co mieli jeno pilnować koni i wozów pańskich i zwali się po dawnemu ciu rami. Owóż i nasz Maciek był sobie tylko prostym chłopkiem, także niby taki c ura, co szedł na wojnę tylko na usługi swego pana a nie do żadnej bijatyki. Chłop że to był jednak należyty, jak się patrzy. Nie był onci tak rosły wysoko, ale siarczyście krępy, podsadkowaty, żeby sam na sam i z niedźwiedziem nie bał się pójść w obertasy. Szedł sobie z tyłu za wojskiem, a zawsze przyśpiewywał, bo jako sprawiedliwy Mazur lubił metyl ko jaglaną ka szę i szperkę smaczną, ale też tańce i śpiewki wesołe. Pewnego dnia stanęło wojsko w polu, a król Władysław Łokietek każe trąbie na bitwę. Led wie jeno człowiek zmówił parę razy Zdrowaś Marya, a jużci okrutny powstał krzyk i hałas. Nadciągnęli Krzyżacy niecnoty, a nasi dalej na nich i rżnij, bij, wal co się zmieści. Ale Krzy żaków siła wielka, nie dają się od razu i patrzaj! nie źle się wzięli w zapasy z naszymi. A nasz Maciek stoi z tyłu pomiędzy ciurami i słucha, jak tam jedni krzyczą, drudzy piszczą, inni jęczą, a klną, a wyzywają, a wszędzie brzęczą szable i dzidy i okrutny jakiś rozlega aię hałas. Sprzykrzyło się Maćkowi stać tak z tyłu za plecami i nie widzieć nawet, jak nasi tam kroją kurtę wrogowi. Więc też odezwie się do jednego z swoich towarzyszów: \ _ ,Hej Marcinie, potrzymajcie tu mego konia, a ja pójdę się przypatrzeć trochę, jak tam nasi t°ją skórę tym Krzyżakom.“ Nie czekając długo, magi rkę zasadził na b°k, wąs pokręcił na ostro, i z gęstą miną, 8zttmno i zamaszysto posunął się iiaprzód. A ze. to, jak mówią, strzeżonego Bóg strzeże, więc też po drodze chwycił jakiś setny bar - yssf» to jest topór z szerokiem ostrzem, który snąc jeden z zabitych zostawił na ziemi. Z tym iwy bardyazem wysunął się Maciek naprzód} a tak trochę na boku stanął sobie pod drze wem, aby s!ę rozglądać do koła, Ledwieć jednak rzucił okiem po swoich, aż tu jakiś sążnisty Krzyżak w żelaznej zbroi, z ogromną dzidą, bieży ku niemu, a z boku dwóch innych z jeszcze większemi dzidami wali się także w tę stronę. Maciek wzruszył ramionami i zawołał z daleka: „Wróć się, wróć panie Niemcze, bo ja nie żaden szlachcic, ja jeno wyszedłem się przypatrywać, jak wam tu nasi wygrzraocą skórę !* Ba, patrzy, Krzyżak nie słucha, tylko tam tych dwóch do siebie przyzywa i w trójkę su nie na niego jak w dym. Czy mnie nie po słyszał Niemczysko, myśli sobie Maciek i jął co siła machać ręką i wrzeszczeć z całego gardła. „Wróćcie się, panie Niemcze, z swoimi kam ratami ; mówię ci że ja prosty ciura, a na wasze skóry to szlacheckiej trzeba ręki“. 1 widzisz ich, słyszą psubraty, widzą, że Maciek ręką macha, a oni dalej na niego, bo nawet dzidami szturchają mu wprost do gardła Zasłania się Maciek bardys?em jak może i już mu zaczyna krew kipieć w żyłach. Zachmu rzył czoło i mówi groźno: „ Ejźem, panie Niemcze, nie zaczepiaj mnie, bo dalibóg, że cię palnę!* A oni suną naprzód i szturchają dzidami. Było już tego za wiele Maćkowi; wpadł w gniew okrutny i jak nie splunie w ręce, a nie huknie z całego gardła, a potem jak nie zawinie młyńca bardyszem! o Matko Boska i owe trzy Krzyżaki stoją jeszcze chwilkę na no gach, ale ich głowy leżą już na ziemi. Raz tylko machnął Maciek ale tęgo co się zowie!" „A widzicie, samiście chcieli“, rzekł, „pa miętajcie sobie na drugi raz jak to zaczynać ze mną. A kiedyście mnie już raz rozzłościli, to wam pokażę gdzie raki zimują!* I dalej pędem naciera na szeregi krzyża ckie. Ale nie było już po co. Już im nasi tym czasem skroił, kurtę bez Maćka. Uciekali Krzy żacy, aż się kurzyło, a nasi pędzili, jak trzodę baranów i bili po grzbiecie, co się zmieściło. Nabił się też i Maciek uciekających, ale jak się zmęczył i zasapał to pomyślał sobie: Niech ich już tam wszyscy d.... b!orą! i wolnym kro kiem powrócił do swoich koni. Zmocował się bardzo w tej potrzebie i chciał się przedrzymać trochę, więc też wygodnie rozł żył się na ziemi i magierką zakrył twarz od słońca. Ledwie oczy zmrużył i zaczął chrapać należycie, aż tu budzą go raptownie i wołają w ten moment do króla. Przestraszył się Ma iek na razie i myśli sobie: Może król jegomość sierdzi się, żem trochę po turbował tych Krzyżaków, no, ale Bóg świad kiem, żem ich nie zaczepiał, jeno jeszcze prze strzegą! z daleka. Pokręcił więc wąsa. poprawił rzemyków i sunie śmiało do króla. A król Ło kietek w świecącej zbroi stoi na drodze, na około niego panów gromada, a mnóztwo cho rągwi krzyżackich leży mu pod nogami i kupa starszyzny krzyża-kiej w pokornej postaw e czeka na boku. Przyszedł Maciek między to państwo,a król przypadłszy do niego, rzecze: „A toś ty zuchu, coś za jednym zama ch'm trzem Krzyżakom uciął głowy?“ Widzi Maciek, że król radosny i bardzo łaskawy w twarzy, więc też pokręcił wąsa i rzecze śmiało: „A czegóż, proszę króla Jegomości nie słu cbali, kiedym ich przestrzegał z daleka, hę ? niech sobie pamiętają na drugi raz!* A król zaśmiał się łaskawie i panowie za śmiali się w głos, a Maciek widząc taką łaskę, rośnie jak na drożdżach. „Nakułci ja i innym jeszcze karku*, rzek nie „ale to się nie rachuje proszę króla Je gomości, bo już wtedy uciekali*-. A król na to przychodzi blizko do Maćka i ręką głasnął go po brodzie. „A tyś Mazur?“ pyta. „A Mazur, Maciek się nazywam, proszę króla Jegomości*. „A gdzieżeś się tak rąbać nauczył?" pyta król dalej, „trzy głowy ściąć za jednym zama chem, to rzecz nielada". „Ej, co mi to za głowy*, powiadaMaciek, „siedziały tak lekko na barku, jakoby przyle pione, jenom machnął ręką, a odpadły jak kap tur od opończy*. A król znowu w śmiech, potem rzecze z powagą i łagodnością: „Kto tak walnie umie kropić wrogów oj czyzny, ten nie może być prostym ciurą. Qd tej chwili jesteś szlachcicem na wieczne czasy, a na pamiątkę będziesz miał trzy głowy ba ranie na swej pieczęci i będziesz się zwał Zerwikapturein“. Padł Maciek królowi do nóg, aby podzię kować za tę łaskę, a miłościwy król nasz,prócz szlachectwa, udarowa! g@ jeszcze i ziemią sze • roką. Nasz Maciek Zerwikaptur nie wracał do pańskich koni, ale poszedł na wielką ucztę do pańskiego stołu, bo odtąd był już tak równy panu, jak chłop chłopu. Po skończonej wojnie Maciek Zerwikaptur osiadł we dworze i na dwie wsie był dziedzi cem, ale nie wypierał się swych krewnych i dawnych znajomych, i ciągle prosił Boga, aby się rychło trafiła jaka okazya, żeby mógł wy wdzięczyć się królowi i ojczyźnie za te łaski wielkie i mnogie. I kilkakroć był jeszcze na wojnie i zasłużył się dobrze swej matce Pol sce. Umarł w późnym wieku, a jego potomko wie są po dziś dzień szlachtą i piszą się Zer wikapturami. Rozmaitości. — Ożyła! W fatalny sposób przekonał się o możliwości „ożycia* p. Schemel, stolarz, Al zatczyk, mieszkający w Paryżu. Oto żona jego, osoba tęga i korpulentna zachorowała nagle. Schemel zaproponował jej udanie się do szpi tala, na co też Scherne’owa się zgodziła. Od wiózłszy żonę do szpitala, stolarz poczuł się samotnym i nieszczęśliwym. Naturalnie - pró bował się pocieszyć, i przez cały tydzień pił. jak gąbka, pił i płakał — płakał i pił. Wrzeszcie pewnego dnia przyszedł do jakiej takiej równowagi i przypomniał sobie, że ma żonę w szpitalu. Niepewnym krokiem udał się więc do szwajcara. — Czy pani Schemel zdrowa? — zapytał. Ale widocznie język mu się plątał, bo wy mówił — Cernel. Dziwnym zbiegiem okoliczno ści właśnie z bramy szpitala wyjeżdżał kara wan, a na nim trumna ze zwłokami jakiejś zmarłej Cernel. — Oto jej pogrzeb 1 — odparł szwajcar. Za trumną nie było nikogo. Natychmiast Schemel, rzewnie płicząc, staje za karawanem, idzie na cmentarz, kupu je kwiaty, zasadza krzyż na mogile, oblewa go łzami i pomodliwszy się za umarłą żonę, wraca do domu. Po drodze wszakże wstępuje do szynku, w którym jest stałym gościem, opowia da o śmierci swej żony i naturalnie pije i płacze. Tak minęło dni kilka. Schemel już wcale nie wracał ani do domu, ani do przytomności. Jadł, pł, spal w szynku. Nagle, pewnego po ranku, siedząc za stołem spłakany i pijany, dostaje porządnie w kark. Odwraca się i wy daje przeraźliwy wrzask. Przed nim stoi... jego żona; żywa zdrowa i... bardzo rozgniewana. — Wszak umarłaś 1 — krzyczy Schemel. Lecz ona nowem uderzeniem w kark udo wadnia mu, że żyje Nastąpiła gorąca rozpra wa. rezultatem której jest rozstanie się owych małżonków. Obecnie Scheme! znów siedzi w szynku i zalewa się gorzałką. Fraszki i żarty. Jaka jest różnica między krawcem a adwo katem? Że krawiec ludzi ubiera, adwokat gdzie może zdziera. D U DU 0 ES ■•jrzeszłf* 500 fili i Przez urządzenie i wprowadzenie w ruch mych własnych, Wszędzie praw. dozwoloual Przyszłe ciągnienie 31 Marca Corocznie I4 ciagnieä, E tego dwa ciągnienia bezpłatne. Zmienne główne wygrane w markach : zaopatrzonych w najdo skonalsze tegoczesne maszyny, kierowanych przez pierwszorzędnych zawodowców fabryk czekolady i cukru @ 180000, 105000, 102000. 90000, 45000, 30000, 25000, 17000, 12000 ltd. Każdy los 1 wygrana jestem w możności dostarczać najlepsze i najdelikatniejsze polecają złożone z łoo człon ków stowarzyszenia losów, wy dawane seryami. CZEKOLADY i CUKRY a 40000 losów i 40000 wy granych! Miesięczne składki 4 marki po zadziwiająco nizkich cenach Kto pragnie używać rzeczy wiście delikatnie smakujących, łatwo strawnych, a zatem dobrze oddziaływających czekolad i cukrów s' 5 ten niechaj kupuje takowe tylbo s w 3 a 3 DM3 13 r Kaisera składzie kawy, I s za udział i ciągnienie. Zgło szenia przyjmuje : Ph. KLOTZ, Frankfurt n/M. Nr. 157. Dm 31 Marca następna wielkie ciągnienie mie 1 I największego interesu importowego kawy w Niemczech, stojącego w bezpośrednim związku z konsumentami. w RACIBORZU tylko EBSTi' ~—smmsmmmmmmsmsw Pr*ei®ł« SOD lilii I 12 ciągnień w roku bezpłatne. I ciągnienia Cią Wśród takowych naprzemian główne wygrane w mnrkar-h : 180000 Każdy log pew- w wygraną 105000 gwarantują sto I 102000 warzysz enia lo 90000 sów udziałowych, 3 45000 złożone z stu Ł udziałów. $0000 46000 losów i 25000 40000 wygran i 17000 .Gotówką" 12000 wpłaty 4 mrk. itd. od ciągnienia i i udziału. i* 1Przystąpić . - można każdego L Breitbarth, Racibórz, Na p„rę wio eaną i latową ł W w ® poleca z rt» nadeszły wszelkie nowości w materyach na B suknie, czarne ) kolorowe, gładkie i mustroM wane, prześliczne jedwabie do przepasek, suknj Z i jak, zachwycające chusty na szyję, chusty tybe- Berlin SO, 36. nadchodzących prawie co tydzień najlepsze, słodkie czerwone pomarań -ze. Dla ot'sprz da ącyeh w ca łych klatach HBHMBeee po bardzo nizkich cenach ■■■■■■ Polecam również mój wielki skład wszelkich towarów kolonialnych, i«ujvu cenach. * vui-vii. znanych tanich jsuauytu Zi Henryk Hen Cohn & Spł., Racibórz, delikatesów, świeże ryby możne i morskie, ryby wędzsns, # najlepsze marynowane gatunki ryb, 0 narożnik ulicy Nowej i rynku maślanego. (Ecke Neuestrasse und Buttermarkt). wszystko codz ennie świeże, dobre palone i surowe kawy. Herbatę, kakao, czekolady. L. Likiery, koniaki i rozmaite wina. THEORY tiompson's feifsnpulver sprawia zupełnie bielą bieliznę. Niezrównany środek do prania i mączkowauia. Należy nważać dokładnie na nazwisko ,,Dr. Toiup ‘Son“ i na znak ochronny .Łabędź“ . Baczność przed naśladownictwem. Do nabycia we wszelkich lepszych handlach kolo nialnych, drogeryach i mydła. Fabryka proszku mydlanego Dr Thempson w Dusseldorfie WT 154100 is ą biednych współbraci, a między nimi znaczna część rod a ków twoich proszą cię, kochany czytelniku, w tym czasie pcstnym o jałmużnę I» J Osucie ranne i pszenne, centnar 4,6» jak» Ui maluchy lniane, wyki i groch aa wysiew, wyki da siewu jak najtaniej Zyga. Bielschiwsky Stirawieś—Ricihórz. Ghirzy ną płuca i nagardłi Astmatycy i chsrzy hi cha rily krtani. Kto się chce pozbyć raz ma zawsze swych cierpień płucnych i krtaniowych, nawet najkrnąbrnajwiększy skład w miejscu, kaw*! przykrawa się niejszych, jak astmę, nawet nie natychmiast maszyną nic s'ę za to nie liczy — wiedzieć jak przestarzałą, i za nie pomimo mych nizkich cen. H uleczalną uważaną, niech się zgłosi do A. Welffsky’ge w Berlinie "Cement pjrlhndzli ziwsze świeży. ■ Wyśmienite tektury (papy) na dachy i MF" wszelkie artykuły bndowlowe. « N-kt długo czekać nie potrzebuje. Wszelkie me jwow H s łidy są poaot lu, z łatwia się więc wszystka ® ™ szybko i dobrze. ■ Saul Cohn, tZŁ RACIBÓRZ. N- Weissenburgeratrasie 7f. Tysiące podziękowań daje gwa rancję wielkiej sity uzdrawiającej jego kuracji Broszurę darmo. Śledzie opiekane BYDLINKI śledzie maryiowaae sztuka 5 fen. śledzie wędzoae sztuka i fea. śledzie słeee na budowę kościoła Panny Maryi w Beri nie. Spiesz im w pomoc, a Matka najśw. stokrotnie ci na grodzi! —- Za każdy dar przyjmij już naprzód serdeczne ,Bóg zapłać I* chcącego się wyuczyć ple karatwa, przyjmie natych miast Berlin SO. Wrangelatr. 84. łóz Mandrysz mistrz piekarski Płoń a—-Rjcibórz. CHŁOPCA Ks. Jeder, n'Sff' wmmaa ładunków dubeltowych, Ä « tańskie, chusty atłasowe i chusty jedwabne, katuny, satyny, drukule, gładkie i mustrowane plusze 5 o w wielkim wyborze. Sprzedaję takowe i o W -o {■ czasu bez deplaty. sztuka 5 fan. UCZNIA do piekarni garaż łub Wielkiej nocy przyjmie Em. Pyttlik, Starawieś. migdały (maidle) 60 fen. poleca E. Schlesinger, Racibórz, ul. Odrzańska 31.