Thomas Piketty a „Mentalność antykapitalistyczna” Ludwiga von

Transkrypt

Thomas Piketty a „Mentalność antykapitalistyczna” Ludwiga von
Thomas Piketty a „Mentalność
antykapitalistyczna” Ludwiga von Misesa
Autor: Andrew B. Wilson
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Jarosław Tarasiuk
Ludwig von Mises, mentor Friedricha Hayeka i jedna z głównych postaci w
historii ekonomii, przedstawia swoje spojrzenie na kapitalizm i nierówności
społeczne w cienkiej (zawierającej jedynie 113 stron) książeczce pod tytułem
Mentalność antykapitalistyczna1. Po raz pierwszy opublikowana w 1954 roku
(wydania polskie: wyd. ARCANA, 2000; PAFERE, 2012), jest nadal łatwo dostępna
w Internecie za mniej niż 10 dolarów. Jest lekturą szczególnie zasługującą na
uwagę w dzisiejszych czasach.
Rozprawa Misesa o tym, dlaczego kapitalizm znajduje się na ławie
oskarżonych i przypisuje się mu różne przestępstwa przeciw ludzkości, jest już
klasyką — mówi odważnie o tym, co należy w tym temacie powiedzieć.
Prezentuje
solidną
polemikę
z
tendencyjną
krytyką
kapitalizmu,
którą
odnajdujemy także w ostatnio rzucającej się w oczy książce Kapitał w XXI wieku
autorstwa Thomasa Piketty2.
W Mentalności antykapitalistycznej Mises pyta: dlaczego tak dużo ludzi
odczuwa nienawiść do kapitalizmu? Na tak postawione pytanie odpowiada w
trojaki sposób.
Pierwszym czynnikiem jest zwykła ignorancja. Nieliczni ludzie cenią
kapitalizm za fakt, że mogą „cieszyć się z udogodnień, które były niedostępne dla
większości zamożnych ludzi wcześniejszych pokoleń”3. Telefony, samochody,
hutnictwo i tysiące innych owoców rozwoju cywilizacyjnego są w całości
„osiągnięciami klasycznego liberalizmu, wolnego handlu, leseferyzmu i kapitału”
— a siłą napędową był zysk i użycie kapitału do rozwoju lepszych narzędzi i
maszyn oraz tworzenia nowych produktów. Jeśli pozbędziemy się kapitalizmu,
zniszczymy większość albo całość nadzwyczajnego postępu, który dokonał się w
L. von Mises, Mentalność Antykapitalistyczna, Polsko-Amerykańska Fundacja Edukacji i
Rozwoju Ekonomicznego PAFERE, Warszawa 2012.
2
T. Piketty, Kapitał w XXI wieku, tł. Jerzy Hausner, Wydawnictwo Krytyka Polityczna,
Warszawa 2015.
3
L. von Mises, Ibidem, s. 46.
1
kwestii poprawy standardu życia i redukcji ubóstwa od początku rewolucji
przemysłowej.
Drugim czynnikiem jest zazdrość, która powoduje, że wiele ludzi sądzi, iż
„otrzymali krótszy koniec kija”. Jak zauważa Mises: „Kapitalizm daje każdemu
możliwość osiągnięcia najbardziej pożądanych pozycji, które, oczywiście, mogą
zająć jedynie nieliczni [...] Cokolwiek człowiek może zyskać dla siebie, zawsze ma
przed oczami tych, którzy zyskali więcej [...] Taka jest postawa włóczęgi wobec
człowieka posiadającego stałą pracę, robotnika niewykwalifikowanego w stosunku
do kierownika, dyrektora wykonawczego wobec wiceprezesa, wiceprezesa wobec
prezesa, człowieka, którego majątek jest wart 300 000 USD wobec milionera itd ”4.
W końcu, trzecim czynnikiem jest nieustanne szkalowanie kapitalizmu
przez tych, którzy starają się go ograniczyć lub zniszczyć. Jak dodaje Mises,
krytycy i antykapitaliści opowiadają i powtarzają te same historyjki: mówią, że
„kapitalizm jest systemem, który doprowadza masy do strasznego cierpienia,
oraz że rozwój kapitalizmu, dążącego do swojej pełnej dojrzałości, prowadzi do
zubożenia ogromnej większości ludzi”.
Rzeczywiście, to właśnie tego typu opowieść snuje Piketty w swojej
książce, która wspięła się na szczyty list bestsellerów Amazona i „New York
Timesa”. Czy nierówności społeczne można nazwać największym, definiującym
swoje czasy problemem dwudziestego pierwszego wieku? Jeśli zgadzacie się z
Pikettym, to przyznajecie, że rzeczywiście tak jest. Piketty twierdzi, że poziom
zróżnicowania w dochodach i bogactwie wymknął się spod kontroli, stawiając
przeciwko
sobie
bogatych
i
biednych.
Bez
„konfiskacyjnego”
poziomu
opodatkowania w celu stworzenia nowego, społecznego i ekonomicznego
equilibrium — ostrzega Piketty — dzisiejsze demokracje mogą się ostatecznie
zawalić, pociągając za sobą kapitalizm i kapitalistów.
Piketty posługuje się niby poprawnym zestawieniem danych (niektórzy
kwestionują jego statystyki5), według których w ciągu trzech lub czterech
minionych dekad ludzie osiągający najwyższy poziom dochodów w Stanach
Zjednoczonych odnotowali gwałtowny wzrost udziału w całkowitym dochodzie
narodowym USA. Stąd przeskakuje on do konkluzji, że znaczna różnica w
uzyskiwanych
dochodach
pomiędzy
najbogatszym
1%
i
dolnymi
90%
zarabiających doprowadzi stopniowo do wyłonienia się nowego „patrymonialnego
kapitalizmu”. Nie martwiąc się niczym (być może z wyjątkiem brutalnej
Ibidem, s. 22.
Zob. recenzję książki, którą napisał dr Robert P. Murphy pod adresem:
http://mises.pl/blog/2014/07/02/murphy-recenzja-ksiazki-thomasa-pikettyego-kapital-xxiwieku/
4
5
rewolucji), spadkobiercy wielkich fortun przekształcą się w nową klasę rentierów,
żyjących z renty od udostępnianej przez nich ziemi i innych form kapitału.
Piketty w swojej analizie twardo zakłada, że zwrot z kapitału (r) wyprzedza
wzrost gospodarczy (g), co oznacza, że spadkobiercy wielkich fortun znajdują się
na
szybkiej
drodze
do
jeszcze
większego
bogactwa,
bez
wykonywania
jakiejkolwiek pracy. Podczas gdy przedstawiciele klasy robotniczej i średniej są
skazani na ekonomiczną stagnację lub zupełną beznadzieję, jego prosta formuła
r>g ma rzekomo być jednym z najważniejszych punktów książki, lecz podkreśla
jedynie jeden z problemów związanych z przedstawianiem zdecydowanie zbyt
statycznego obrazu tego, jak zachowują się ludzie na konkurencyjnym rynku.
To nie mogłoby umknąć uwadze Misesa.
Mises zakwestionowałby
założenie Piketty'ego, że spadkobiercy wielkich fortun będą mądrze zarządzać
swoimi pieniędzmi albo że osiągną ten sam sukces co inni (albo i większy) w
wyszukiwaniu najlepszych możliwości inwestycyjnych. Mises utrzymywał, że
„nudne i flegmatyczne” potomstwo ludzi, którzy zbudowali wielkie imperia,
prawdopodobnie
roztrwoni
swoje
dziedzictwo,
stopniowo
popadając
w
zapomnienie.
W systemie kapitalistycznym godnym swojej nazwy (dla Misesa oznacza
to system oparty na konkurencyjnej gospodarce, wolnej od paraliżującego
państwowego planowania i kontroli), to nie wszechwładny przemysłowiec, ani
bogaty inwestor, a zwykli ludzie, działając w charakterze konsumentów, dyktują
warunki.
Poprzez
ich
wybory
„kupuję
albo
nie
kupuję”,
konsumenci
przeprowadzają „codzienne głosowanie dotyczące tego, co ma być produkowane i
kto będzie producentem”. To oni zajmują kluczową pozycję — mogą „uczynić
ubogich dostawców bogatymi, a bogatych dostawców ubogimi”6.
Trudno nie czuć litości dla biednego kapitalisty przedstawianego przez
Misesa. Jak ciężko by nie pracował, lub jak szybko nie biegał, prawdopodobnie
ktoś go w końcu wyprzedzi. Przez cały czas inni dostawcy starają się zająć
miejsce aktualnych liderów na rynku, poprzez odkrywanie nowych i lepszych
sposobów zaspokajania potrzeb konsumentów. Wal–Mart czy Target zajmują na
rynku miejsce bankrutującego Searsa czy K-Martu. Jest to walka tocząca się z
udziałem niekończącej się liczby nowych rekrutów — nigdy nie mamy do
czynienia (jak twierdzi Piketty) z sytuacją, w której „przeszłość (czyli bogactwo
zakumulowane dzięki poprzednim sukcesom) pochłania przyszłość”. Jest raczej
tak, że to przyszłość (nieważne jakiego rodzaju postęp przyniesie), zastępuje stan
obecny czymś lepszym.
6
L. von Mises, Ibidem, s. 12.
W Mentalności antykapitalistycznej Mises stwierdza jednoznacznie: „W
gospodarce rynkowej bogactwo jednego człowieka nigdy nie jest przyczyną
ubóstwa innego. Bogactwo zgromadzone przez bogatych nie jest przyczyną
niczyjego ubóstwa”7.
Spójrzmy na najszybciej rozwijające się kraje we współczesnym świecie.
Czy nie występuje naturalna zgodność — w przeciwieństwie do nieodłącznej
sprzeczności — pomiędzy wysokim wzrostem standardu życia w niektórych
krajach, a zdolnościami jej najbardziej przedsiębiorczych obywateli do osiągania
spektakularnych zysków? To właśnie nastąpiło w Chinach w rezultacie liberalizacji
gospodarki: liczba chińskich miliarderów gwałtownie wzrosła (i jest aktualnie
bliska liczbie miliarderów w Stanach Zjednoczonych), podczas gdy setki milionów
ludzi w Chinach dzięki własnej pracy wyszło z nędzy.
Czy jest prawdą (jak utrzymuje Piketty), że jesteśmy naocznymi
świadkami hiperkoncentracji bogactwa w Stanach Zjednoczonych?
Mogłoby tak być, gdyby ludzie osiągający najwyższe dochody utrzymywali
je przez dłuższy czas w każdym kolejnym roku kalendarzowym. Jednakże do
grupy tej nie należą te same osoby. Dokładnie tak, jak oczekiwał Mises, jest to
stale zmieniająca się paleta postaci. Najnowszy raport The Tax Foundation
prezentuje dane IRS (amerykańskiego urzędu skarbowego — przyp. tłum.)
dotyczące podatników uzyskujących dochody w przedziale miliona dolarów i
więcej w okresie obejmującym dziewięć kolejnych lat kalendarzowych. Co
najmniej połowa z nich pojawiła się na liście tylko jeden raz. Jedynie 15% z nich
uzyskało dochody w przedziale co najmniej miliona dolarów przez dwa z
dziewięciu lat, a jedynie 5,6% uzyskiwało je przez wszystkie dziewięć lat.
7
Ibidem, s. 51.
Nie
istnieje
wobec
tego zagrożenie
powstania
oligarchii
bogaczy,
podobnej w swojej sile i trwałości do arystokracji ziemskiej z przedkapitalistycznej
Francji czy Anglii8.
Jest jednak coś innego, czym powinniśmy się martwić — coś co spędzało
sen z powiek Misesa. Jest to myśl, że naturalna tendencja kapitalizmu
ukierunkowana na ciągły wzrost przeciętnego poziomu życia będzie utrudniana
przez wzrastającą „nieobecność kapitalizmu”, ze względu na „efekty polityki
sabotażu wymierzonej w działalność systemu kapitalistycznego”. Pośród tych
przewrotnych działań Mises wskazywał na ekspansję kredytu, wzrost podaży
pieniądza i podnoszenie płacy minimalnej. Jeszcze bardziej występował przeciwko
postępującej polityce zmierzającej do pomniejszenia znaczenia indywidualnych
wyborów i pozostawianiu w rękach państwa coraz większej ilości decyzji
Zakładamy, że rząd nie interweniuje, tak jak to czynił, w celu faworyzowania określonych
grup społecznych i przedsiębiorców. Po więcej informacji na temat tego jak rząd
przyczynia się do wzrostu nierówności dochodowych, odsyłam do artykułu Franka
Hollenbecka i prac Andreasa Marquarta w tym temacie.
8
ekonomicznych. Największą obawą Misesa było to, że ludzie mogą „wyrzec się
wolności i dobrowolne poddać się pod zwierzchnictwo wszechwładnego rządu ”9.
Jak
na
rozbudowanego
ironię,
rządu
najbardziej
są
ci,
zagorzałymi
których
zwolennikami
najbardziej
przejmuje
silnego
i
zagadnienie
nierówności. Czy nie chcą oni osiągnąć nic więcej poza (parafrazując Churchilla)
równym podziałem nędzy?
9
L. von Mises, Ibidem, s. 106.