Kpt. instr. pil. Władysław Wójcicki urodzony w dniu 28 listopada
Transkrypt
Kpt. instr. pil. Władysław Wójcicki urodzony w dniu 28 listopada
Kpt. instr. pil. Władysław Wójcicki urodzony w dniu 28 listopada 1932 w Krośnie, jako pierwszy w regionie został samolotowym mistrzem Polski, przecierając sportowy szlak nie tylko kolegom pilotom ze swojego aeroklubu, ale również z aeroklubów ościennych. Wraz z kolegami instruktorami pilotami z APdkp. Zbigniewem Kwiatkiem i Zygmuntem Szubrą, przetarł, jako pilot Polskich Linii Lotniczych LOT, szlak innym pilotom z ościennych aeroklubów z Rzeszowa i Stalowej Woli, do pracy w liniach lotniczych PLL LOT. Władysław Wójcicki z lotnictwem zetknął się już w dzieciństwie dwukrotnie. Za pierwszym razem doszło do tego, kiedy jako sześciolatek znalazł się przy okazji pokazów na lotnisku Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w zabronionym miejscu, za co oberwał pasem od jakiegoś sierżanta, czym się specjalnie nie przejął, traktując to, jako zapowiedź przyszłego wylaszowania. Za drugim miało to miejsce w okresie, gdy był już szkole podstawowej, a na krośnieńskim lotnisku w znajdowała się radziecka baza lotnicza, na której stacjonowały także maszyny typu Kukuruźnik. Kiedy któregoś razu jeden z nich wylądował poza bazą, rosyjski pilot pozwolił mu, już uczniowi podstawówki, wsiąść do kabiny i przelecieć się z nim nad Krosnem, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że musi zostać pilotem. Władysław Wójcicki zabrał się za realizację tych planów jeszcze wtedy, gdy uczęszczając do krośnieńskiego Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika, zrobił w APdkp. kurs pilotażu szybowcowego na najwyższą kategorię C. Po ukończeniu LO dostał się na naukę pilotażu samolotowego do Centrum Wyszkolenia Lotniczego we Wrocławiu. Szło mu od początku bardzo dobrze, ale był to okres, kiedy od dwóch lat trwała już weryfikacja pilotów i działaczy lotniczych pod kątem określenia ich tak zwanego stosunku do rodzimej rzeczywistości. Sprawa nie wyglądała dobrze. Nie był wprawdzie związany ani z polskim lotnictwem przedwojennym, ani z tym uczestniczącym na Zachodzie Europy w walce z Niemcami, ale miał tam wujka, więc napisano mu w stosownym protokole, że jego tak zwany stosunek do rzeczywistości jest niepewny, więc nie nadaje się na pilota. Jego sytuacja poprawiła się, gdy spotkał kolegę aktywistę członka Komisji weryfikacyjnej w Warszawie, który podmienił jego papiery, wkładając w miejsce starego nowy protokół z zapisem o pozytywnym stosunku do rzeczywistości. Ukończywszy już bez kłopotów naukę pilotażu z pierwszą lokatą, z takim samym wynikiem zaliczył kurs instruktorów samolotowych, dzięki czemu mógł wybrać aeroklub. Otrzymawszy oferty z kilku z nich, w tym warszawskiego, instr. pil. Władysław Wójcicki jesienią 1952 roku podjął pracę w Aeroklubie Podkarpackim, jako instruktor szybowcowy i samolotowy. Szybko dowiódł, że jest nie tylko bardzo solidnym w podejściu do obowiązków a zarazem oryginalnym instruktorem, stosującym związane z psychologią metody szkolenia, pozwalające młodym adeptom latania odrzucić tkwiące gdzieś w podświadomości obawy i nabrać wiary we własne siły. Ale Wójcickiemu tego było mało, więc szkoląc młodzież, sporo trenował wyczynowo, dzięki znalazł się obok dwu instruktorów pilotów z Aeroklubu Rzeszowskiego, w tym przedstawionego też w książce „Piloci Podkarpacia” Romana Przepióry, w składzie pierwszego na Rzeszowszczyźnie zespołu akrobacyjnego. Uczestniczył on później w pokazach lotniczych. Dzięki treningowi wyczynowemu osiągał sukcesy podczas różnych zawodów. Największy z nich odnotował w ostatnim roku pracy w APdkp. Wraz z mech. Michałem Dołżyckim zwyciężył wówczas w odbytych w Gliwicach II Samolotowych Mistrzostwach Polski. Zrobiwszy to, jako pierwszy pilot w historii regionu, instr. pil. Władysław Wójcicki przetarł w ten sposób ogólnopolski sportowy szlak kolegom tak ze swojego Aeroklubu Podkarpackiego, jak tym z ościennych Aeroklubu Rzeszowskiego i Aeroklubu Stalowo - wolskiego, którzy zdobywali po nim tytuły mistrzów kraju. W przypadku APdk. byli to pil. Julian Ziobro i pil. Jan Gruszecki, w przypadku ARz zaprezentowani też w książce „Piloci Podkarpacia” pil. Witold Świadek i instr. pil. Wacław Nycz, a w przypadku ASW przedstawiony też w niej instr. pil. Stanisław Kluk. W 1957 roku instr. pil. Władysław Wójcicki przeszedł do pracy w reaktywowanym przy APdkp Centrum Wyszkolenia Samolotowego. Zatrudniony ponownie w charakterze instruktora, który szkolił kandydatów do Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. Wykazując się, tak jak wcześniej, oryginalnymi i skutecznymi zarazem metodami szkolenia, nie zapominał przy tym o kontynowaniu treningu wyczynowego, dzięki czemu znalazł się w składzie złożonego z trzech instruktorów pilotów funkcjonującego już przy APdkp CWL zespołu akrobacyjnego, w którym był pilotem prowadzącym. Latając na maszynach typu Zlin – 26, Junak – 3, Jak – 4 i TS – 9 Bies, tworzący zespół akrobacyjni piloci uczestniczyli w różnych pokazach lotniczych. Największy, bo ogólnopolski rozgłos przyniósł im występ odbyty z okazji przeprowadzonych w Lesznie VII Szybowcowych Mistrzostw Świata, kiedy to na trybunie honorowej znajdowali się przedstawiciele najwyższych władz państwowych PRL z premierem Józefem Cyrankiewiczem. Piloci z zespołu akrobacyjnego krośnieńskiego CWL przelecieli tak nisko nad trybuną, że niektórzy siedzący na trybunie dygnitarze tak się wystraszyli, iż padli plackiem na ziemię! Sam premier nie pochylił się jednak zbyt nisko, a potem pochwalił pilotów za pokaz akrobacji, dzięki czemu uniknęli oni konsekwencji służbowych, bo władzom wojskowym ten brawurowy przelot nad trybuną bardzo się nie spodobał. Uczestnicząc w pokazach, Wójcicki brał nadal udział w różnych zawodach samolotowych. Największe sukcesy odnosił wówczas w odbywanych corocznie w Krakowie ogólnopolskich Lotach Południowo – Zachodniej Polski im. Franciszka Żwirki. Wraz z drugim członkiem załogi maszyny typu Jak – 18 uczestniczył w nich w charakterze pilota bądź nawigatora. Jako ten pierwszy zwyciężył raz, a jako ten drugi dwukrotnie, więc pozostawał ciągle liczącym się w kraju pilotem sportowym. Już w 1966 roku inst. pil. Władysław Wójcicki przeszedł do pracy w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Uzyskawszy uprawnienia do prowadzenia odrzutowych samolotów pasażerskich typu Ił – 14, Ił – 62 i Tu – 134, latał na nich, jako kapitan dowódca załogi na liniach krajowych a później zagranicznych, odwiedzając wszystkie kontynenty świata i lądując w najważniejszych portach lotniczych. Podczas tych lotów znajdował się nie raz i nie dwa w groźnych sytuacjach. Jedna z nich miała miejsce, kiedy lecąc wczesną wiosną samolotem typu Tu – 134 z Warszawy do Paryża z międzylądowaniem w pod berlińskim lotnisku w Schonefeld, zastał na nim oblodzony pas startowy, tak że wylądował szczęśliwie tylko dlatego, że wykazał się wysokim kunsztem pilotażu. Ten pokazany także w innych sytuacjach kunszt został doceniony, kiedy Wójcicki znalazł się w składzie dowodzonej przez kpt. pil. Zbigniewa Kwiatka załogi maszyny typu Ił – 62, która dokonała pierwszego w historii PLL LOT przelotu nad północnym biegunem magnetycznym. Później latał nad nim także, jako dowódca załogi samolotu. Mając później za sobą cztery lata pracy na stanowisku szefa pilotów PLL LOT, kpt. pil. Władysław Wójcicki przeszedł w 1988 roku na emeryturę, ale nie po to, żeby odpoczywać. Wtedy wszak rozpoczął najintensywniejszy okres w karierze lotniczej i to z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że objął wtedy funkcję inspektora Głównego Inspektoratu Lotnictwa Cywilnego, a po drugie stąd, iż po roku jej sprawowania najpierw przeszedł szkolenie w pilotażu na amerykańskich maszynach typu Boeing 767, po trzecie dlatego, iż zdobył na nie uprawnienia instruktorskie i jako pierwszy dowódca jej załogi przeprowadził tę maszynę z SEATTLE TAKOMA do WARSZAWY. (Miejscowość Seattle to jest siedziba koncernu Boeing wraz z fabryką i lotniskiem Takoma oraz szkołą pilotów komunikacyjnych, którą tam ukończył), wreszcie po czwarte dlatego, że uczył na niej pilotażu kolegów z PLL LOT. Wójcicki pracował do 2005 roku, w którym zakończył karierę lotniczą przechodząc na prawdziwą emeryturę, mając na koncie dwadzieścia pięć tysięcy przelatanych godzin i ustanawiając rekord, który nie został dotąd poprawiony. CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI