Wilno 2015 - Suwalki-wilno.salezjanie.pl
Transkrypt
Wilno 2015 - Suwalki-wilno.salezjanie.pl
Zobaczysz tutaj ślady Stwórcy w dawnych dziejach Polski i Litwy, w każdym człowieku spotkanym na szlaku pielgrzymim, w pięknie Wileńszczyzny. Wystartowaliśmy jak co roku 15 lipca w Jubileuszowej XXV Międzynarodowej Pieszej Pielgrzymce Suwałki – Wilno. Trasa właściwie dla każdego, porównywalna z innymi pielgrzymkami. W ciągu 10 dni do przejścia 270 km. Poniżej wspomnienia kilku pielgrzymów, którzy chcieli pomimo wielu trudów tam na trasie spisać, by dać swoje świadectwo Jeden z Braci poprosił mnie o podzielenie się swoimi przemyśleniami i przeżyciami z tegorocznej pielgrzymki do Wilna. Jak tylko usłyszałam od niego tę prośbę od razu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego prosi o to mnie, w grupie jest prawie 200 osób, nie mógłby podejść do kogoś innego, akurat ja musiałam się napatoszyć... I oczywiście ja, jak to ja, z wewnętrzną niechęcią, której nie ujawniłam, powiedziałam, że jasne nie ma sprawy, napiszę co nieco i Bratu przekażę. Chociaż tak naprawdę chciałam powiedzieć, że wolałabym nie i jakby Brat mógł, to niech Brat znajdzie bardziej odpowiednią osobę. Jest tydzień po pielgrzymce i ja przez cały tydzień zastanawiałam się czy coś pisać, czy nie... A może Brat już o tym zapomniał... Poza tym, ja nie jestem zbyt wymowna i sama z siebie to tu nic mądrego nie napiszę. Moje myślenie zmieniło się wczoraj. Wczoraj byłam na Mszy i usłyszałam czytanie z Księgi Wyjścia. Księga Wyjścia... Mojżesz! Przypomniało mi się, że w czasie pielgrzymki przez parę dni na Mszach świętych też czytaliśmy fragmenty Księgi Wyjścia. Tego fragmentu, akurat nie było w czytaniach, ale ja go bardzo lubię. W czwartym rozdziale, kiedy to Pan wyjaśnia Mojżeszowi, co ma czynić, aby Izraelici uwierzyli mu, że spotkał Boga, ten odpowiada wybacz Panie, ale ja nie jestem wymowny(...). Ociężały usta moje i język mój zesztywniał. (Wj 4, 10). Pan Bóg powiedział wtedy Mojżeszowi, że przecież to On dał człowiekowi usta, uczynił go słyszącym i widzącym. My mamy jedynie iść, a sam Pan Bóg zatroszczy się o to by być przy ustach naszych, aby pouczyć nas co mamy mówić. A Mojżesz uparcie obstawał przy swoim, nalegając by Pan posłał kogoś innego. Myślę, że mogę w tym momencie nieśmiało porównać się do Mojżesza. Ja, odkąd sen z powiek spędzała mi myśl, że muszę coś naskrobać, bo Brat mi kazał, tak samo jak Mojżesz mówiłam, Panie poślij kogoś innego, niech zrobi to ktoś lepszy. Ale nie, Pan Bóg jak zawsze wie co robi. Tak samo wiedział co robi, pozwalając mi uczestniczyć w pielgrzymce. Nie była to moja pierwsza w życiu piesza pielgrzymka, ale do Wilna szłam po raz pierwszy. Czas pielgrzymki jest dla mnie ogromnym darem od Pana Boga, jest to czas, którego wyczekuję już na parę miesięcy przed jego rozpoczęciem. Tak samo było i w tym roku. Bardzo, ale to bardzo nie mogłam doczekać się tegorocznej pielgrzymki, nie tylko dlatego, że jest to inna pielgrzymka, na której jeszcze nie byłam, ale głównie dlatego, że czułam jak bardzo brakuje mi sił do tego, aby wykrzesać z serca jeszcze odrobinę radości, do tego żeby spojrzeć na swoje odbicie w lustrze z uśmiechem, podziękować Panu Bogu za życie i wszystko co od Niego dostaję. Czułam się po prostu zmęczona codzienną, nie zawsze wygraną walką o to, żeby stawać w obronie dobra, bo czasami jest to trudne, szczególnie jeśli walczy się w pojedynkę. Pielgrzymka jest dla mnie czasem ładowania wewnętrznej baterii, czyli napełniania serca Miłością, którą jest sam Pan Bóg. Pielgrzymka nie jest rewolucją wywracającą moje życie do góry nogami, mimo że chwilami tego bym od niej oczekiwała. Dla mnie to powolny proces, w którym Pan Bóg przychodzi, ale się nie narzuca. Przychodzi na każdym kilometrze pielgrzymiego szlaku i pyta jak może mi pomóc. Wiedząc tak naprawdę czego mi potrzeba, czeka aż ja Go do tego zaproszę i oddam Mu to z czym sobie nie radzę. Nie zawsze łatwo mi zaufać Panu, często wręcz płaczę ze wstydu, bo nie potrafię przyjąć Jego bezwarunkowej miłości. Każdego dnia pielgrzymki staraliśmy się obejmować rozumem (a może bardziej sercem) Boże miłosierdzie. Dla mnie to nadal niepojęte, że Pan Bóg mnie tak bardzo kocha. Ksiądz Przewodnik mówił nam, że mamy nie tylko być miłosierni względem bliźnich, ale mamy też umieć przyjmować miłosierdzie, które ktoś nam okazuje. No właśnie. Tak się przydarzyło na tej pielgrzymce, że uległam małemu wypadkowi i przez parę kolejnych dni miałam problemy z samoobsługą. Byłam zdana na innych, bo jeśli ktoś mi nie pomoże, nie rozłoży namiotu, nie przyniesie wody, nie poda kubka zupy to ja sama z tym sobie nie poradzę. Było mi z tym bardzo źle i płakałam z powodu tego, że muszę żebrać o pomoc w najbardziej prozaicznych czynnościach. Nie chciałam nikogo denerwować swoją nieudolnością i prosić o litość. Tak mnie życie nauczyło, że nie należy liczyć na zbyt wiele od ludzi. I o ile nie mam większego problemu z udzieleniem pomocy osobie, która mnie o nią prosi, tak nie potrafię sama prosić o pomoc i oczekiwać, że ktoś zrobi to bezinteresownie. Na szczęście miałam obok siebie bliskie mi osoby, które pomagały wstać, kiedy nie mogłam zrobić tego o własnych siłach. Nie zmienia to jednak faktu, że wstyd mi było, że ktoś musiał dla mnie tyle robić, bo ja sama nie byłam w stanie. Mimo że tak nie było, to ja wmawiałam sobie, że ktoś robi to z łaski, a nie z miłości. I to chyba nazywa się nieumiejętność przyjmowania miłosierdzia, którym obdarza mnie druga osoba. Nie umiem przyjąć dobra od bliźniego, nic więc zatem dziwnego, że często nie potrafię przyjąć miłości, którą obdarowuje mnie Pan Bóg. Przykre, ale prawdziwe. Ta pielgrzymka była dla mnie lekcją nie tylko dawania siebie innym, ale chyba nawet bardziej lekcją akceptowania tego, że mi też ktoś chce dać kawałek siebie. Pięknym dla mnie darem na tej pielgrzymce była wyciągnięta w moją stronę ręka mojej siostry, która po prostu była gotowa mi służyć. Jest to bezcenna wartość każdego z nas, którzy potrafimy tak czynić. W tych momentach uświadamiałam sobie, że Pan Bóg nieustannie przychodzi mi z pomocą i prosi, żebym ją przyjęła, tak jak przyjmowałam ją od sióstr i braci, którzy mnie otaczali. Na pielgrzymce spotyka się cudownych ludzi. Uśmiechamy się do siebie nawzajem mimo tego, że jeszcze prawie nic o sobie nie wiemy. Łączy nas cel, idziemy do Mamy. Dzielimy się radościami, wspieramy się w trudniejszych chwilach i nie ma mowy o tym, żeby ktoś był zdany na samego siebie i nie otrzymał wsparcia od brata lub siostry! Dla mnie pielgrzymka to jedno wielkie świętowanie i czynienie wszystkiego na chwałę Pana! W ciągu roku nie doświadczam od ludzi tyle dobra, miłości i bezinteresowności, co przez te 10 dni pielgrzymki. Tylko na pielgrzymce ludzie potrafią powiedzieć sobie z niekłamaną miłością i uśmiechem w oczach: dobrze, że jesteś. A mi od razu cisną się na oczy łzy, bo te słowa to tak niewiele i aż tak wiele. Z racji tego, że grupa w której szłam, była grupą misyjną, każdego dnia mieliśmy przyjemność słuchać misyjnych opowieści. Niektóre z nich były zabawnymi doświadczeniami przywiezionymi z krajów misyjnych, pozostałe były pięknymi świadectwami wiary. Właśnie dzięki słuchaniu takich świadectw, umacnia się nasza wiara, a serca na nowo napełniają się nadzieją. Z ciekawością wyczekiwałam każdej konferencji, w której to nie raz ksiądz czy siostra zakonna zawstydzali mnie swoją prostą i głęboką wiarą. Radość w moje serce wlewa uwielbianie Pana poprzez śpiew, a dzięki naszym muzycznym i Siostrom od Aniołów mogliśmy to robić w jeszcze piękniejszy sposób. Cudowną modlitwą jest Koronka do Aniołów Stróżów, której nauczyły nas Siostry, w której to uwielbiamy Pana w Aniołach Stróżach wszystkich ludzi świata. Do głębi wzruszający jest widok Polaków, którzy witają nas jak swoich najbliższych, dają nam część siebie, częstują tym co posiadają, sypią nam kwiaty pod nogi i płaczą z radości, że nas widzą. Że widzą pielgrzymów. Że widzą Polaków... Apele patriotyczne pozwalają przeżyć piękną lekcję historii i uświadomić sobie jak wielką wartością jest to, że jesteśmy wolnymi ludźmi, a przede wszystkim, że jesteśmy Polakami. Pielgrzymka z Suwałk do Wilna to droga, którą przemierza jedna, wielka rodzina. To wspólnota, która jest do tańca i do różańca! Wielu ludzi spotkałam po raz pierwszy i być może już nigdy ich nie spotkam. Ale to dzięki temu, że Pan Bóg przez nich działa, ja byłam w stanie z nadzieją i wiarą w sercu wrócić do domu po to, aby każdego dnia na nowo szukać i zapraszać do swego serca Miłość, która ma na imię Pan Bóg. Nie jest to świadectwo dla tych, którzy oczekują że jak pójdą na pielgrzymkę to dokona się szalony przewrót w ich życiu. Jest to świadectwo o tym, że trzeba wiele pracy nad sobą, aby nauczyć się kochać Boga, który jest w każdym człowieku. O tym, że należy być cierpliwym i pokornym, bo pielgrzymka nawet jeśli nie jest rewolucją, to na bank przyniesie błogosławione owoce, bo Pan Bóg słucha swoich dzieci i daje nam to co najlepsze, w najlepszym dla nas czasie. O tym, jak trudne jest oddanie wszystkiego Panu Bogu i świadome odpowiedzenie na Jego miłość. Pielgrzymka nie wywraca mojego życia do góry nogami, ale powoli i z wyczuciem sprawia, że Pan Bóg rozgaszcza się w moim życiu i nawet nie zauważam kiedy, a już jesteśmy przyjaciółmi. Z naładowaną wewnętrzną baterią i Miłością w sercu dziękuję wszystkim, których spotkałam na pielgrzymce i wszystkim którzy dotrwali do końca mego wywodu. Napisałam na początku, że nie jestem zbyt wymowna i sama z siebie nic nie napiszę, a więc proszę w tej kwestii rozliczać się z Duchem Świętym! Każdemu polecam wyruszyć na szlak pielgrzymki do Wilna i mam nadzieję, że do zobaczenia za rok! Co daj Boże. Amen! - jakby to ujął ksiądz Andrzej, Przewodnik grupy zielonej :) Chwała Panu! No cóż tutaj komentować, najprawdopodobniej to Duch Święty mnie nakierował do tej właśnie siostry, której trudno było nie zauważyć, górowała zdecydowanie nad innymi . On wiedział, że pomimo złego jej zdania o sobie, potrafi napisać taakie piękne świadectwo i Chwała Jemu. Można by pozostać na tym jednym opisie, który daje pełny obraz tego co każdy doświadcza w czasie drogi. Oczywiście nie wszyscy tak samo. Pomimo że idziemy co roku w zasadzie tą samą trasą, noclegi i postoje są też jak rok temu, jednak dużo nowych twarzy i są inne wspomnienia. Należy też dodać, że frekwencja coraz mniejsza. Zdecydowana większość, nie chce się podzielić swoimi przeżyciami, ale czytać to są chętni. Ile to ja musiałem się prosić, dożerać się, by ktoś coś napisał. Wiem o tym dobrze, gdyż kiedyś Duch Święty tak mnie ustawił, bym pisał wspomnienia, podobnie wyżej jak siostrę. Mnie któremu pisanie wybitnie nie szło, a i forma też była zdecydowanie poniżej. Ale, ale wszystko się zaczęło odmieniać i forma coraz wyższa. Nawet pewna siostra po studiach filologicznych, posądziła mnie, że muszę być po takich samych, gdyż mam „lekkie pióro”. A ja po technikum budowy dróg, pracujący w zawodzie 21 lat (dzięki temu mam już w miarę emeryturę). Można powiedzieć udokumentowałem ostatnich osiem pielgrzymek. Ta o której piszę jest dziewiąta. I tutaj CHWAŁA DUCHOWI I MATCE OSTROBRAMSKIEJ. W moich stronach (Kraków) ta pielgrzymka całkowicie nieznana. Przez wszystkie te lata usiłowałem tu i tam opowiadać o niej raczej z miernym skutkiem. Pewnie że kilka osób przekonałem i poszli. Zapracowałem na to, że jeśli gdzieś coś o Wilnie, Matce Ostrobramskiej to Jacek, jakbym był ambasadorem tamtejszych klimatów. Trudno się dziwić gdy tutaj wychodzi Krakowska do Częstochowy i na start wszyscy mają rzut beretem, a tam trzeba przejechać całą Polskę, po drodze się przesiadając. Nie są to jednak trudności, jeśli tylko ktoś pragnie przeżyć coś niepowtarzalnego, czegoś co pozostanie w sercu na całe życie. Właśnie pozostaje miesiąc, aby się zapisać. Matko, Tyś naród polski przed wiekami już wybrała Matko Tyś naród polski całym sercem ukochała Wdzięczni za Twoje dobro, przemierzamy wiele dróg. Drodzy Rodacy! Spłatało się, zmierzchło, przeminęło tyle chwil, tyle dni, tyle lat – 25 lat od chwili, gdy po raz pierwszy wyruszyła Międzynarodowa Piesza Pielgrzymka Suwałki – Wilno. I dziś przyszliśmy Do tych pól malowanych zbożem rozmaitym, Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych. Drodzy Rodacy, strażnicy narodowych pamiątek, strażnicy dziedzictwa narodowego, obrońcy najwyższych wartości: Bóg Honor Ojczyzna. Z całego serca dziękujemy Wam za wzruszające powitanie, za królewskie przyjęcie, lawinę życzliwości. Ze łzami w oczach wędrujemy drogami, na które rzucacie polskie kwiaty i zielone gałązki. Przemierzając Wileńszczyznę, czujemy się jak w ziemi obiecanej – wokół szlachetni ludzie, wyznawcy Chrystusa, artyści. Prymas tysiąclecia apelował: „Jak trawy trzymają lotne piaski, by ich burze nie przewiały, tak każdy naród musi całym sercem, całą duszą trwać na ziemi ojczystej, nie dać się wydziedziczyć, zabezpieczać swe miejsce na mapie świata”. Kochani Polacy, Wy to czynicie. Nasza Ojczyzna uwikłana w historię przechodziła tragiczne momenty, ale naród zawsze ratował swoją tożsamość, ocalał wiarę i kulturę. Jan Paweł II wołał: „Ta ziemia ojczysta - to moja matka”. Wierni chwalebnej przeszłości przyszliśmy do Was, do ziemi królewicza świętego Kazimierza, do ziemi Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Józefa Piłsudskiego, Melchiora Wańkowicza, Elizy Orzeszkowej, Czesława Niemena etc, etc. Wiemy jak wielu Polaków opuściło Wileńszczyznę, Tułaczy los ich gna hen gdzieś po świecie. Śpiewa im obcy wiatr, zachwyca piękny świat Lecz serce tęskni, Bo gdzieś daleko stąd Został rodzinny dom, tam jest najpiękniej Tam właśnie teraz rozkwitły kwiaty Stokrotki fiołki, kaczeńce i maki. Ojczyste kwiaty, W ich zapachu, urodzie jest Polska. „Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie”. Panno Niepokalana, „Tyś naszą Hetmanką, Polski Tyś Królową i najmilszą Matką Spójrz na polskie miasta i na polskie wioski, Niech z miłości Twojej słynie naród polski”. Z ufnością powtarzamy za Marią Konopnicką: Nigdy jam Ciebie, ludu, nie rzuciła. Nigdym od Ciebie nie odjęła lica. Jam po dawnemu moc Twoja i siła. Bogurodzica. Koleszniki, 20 lipca, po Mszy świętej 2015 Tekst poświęcony Bratu Sylwkowi Życie człowieka jest jak trawa, kwitnie jak kwiat na polu, lecz ledwie wiatr go muśnie i znika bezpowrotnie z Księgi Psalmów Drogie Siostry, Drodzy Bracia! Dane mi jest po raz czwarty wędrować w Międzynarodowej Pieszej Pielgrzymce do Matki Bożej Miłosierdzia. Ostatni raz na pielgrzymi szlak wyruszyłam w 2006 roku. Ciągle tęskniłam za tym szlakiem z Suwałk do Wilna, ale jakoś nie wychodziło. W tym roku cieszyłam się, że grupie Zielonej brat Sylwek będzie umilał wędrówkę grą na akordeonie. I oto w Białymstoku na dworcu dowiaduję się o Jego pogrzebie, na którym pożegnała go rzesza pielgrzymów i artystyczny świat muzyczny. Nigdy nie wiemy, kiedy jest to nasze ostatnie spotkanie z drugą osobą. A poeta apeluje: Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą. Drogi Bracie Sylwku! Głębokim bólem napełniła nas smutna wieść, że Twe szlachetne serce umilkło na zawsze, a karty historii Twego pięknego życia zamknęły się jesienią 2014 roku, bo jak głosi kaznodzieja Kohelet: Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem . Z każdym człowiekiem odchodzi w przeszłość niepowtarzalna cząstka świata, której nie da się wypełnić. Bezradni wobec tajemnicy ludzkiego losu z pokorą słuchamy słów Pana: Bo jak niebiosa górują nad ziemią tak drogi moje nad waszymi drogami. Myśli moje nad waszymi myślami. Drogi nasz Bracie! Dziś pełni wdzięczności za Twą służbę przy akordeonie, ze wzruszeniem wspominamy z jaką żarliwością, entuzjazmem śpiewałeś i grałeś na akordeonie. To nie jest łatwe dzierżyć ciężki instrument i grać w drodze. Pamiętam jak w 2006 niosłam go przez chwilę. Ty byłeś tytanem, artystą oddanym w służbie Maryi. Dziś, Drogi Przyjacielu Sylwku, z całego serca dziękujemy za muzyczną, ofiarną służbę. Obecnie patrząc na sztandar z napisem: „Matko idziemy do Ciebie”, patrząc na sztandar przedstawiający naszego Harmoniusza, czujemy Twoją obecność, Twe wsparcie na szlaku jak niegdyś, gdy idąc grałeś i śpiewałeś. Z głębokości wołam do Ciebie Panie, przyjmij pełne naręcza dobrych czynów od świętej pamięci Pielgrzyma Sylwka. Matko Miłosierdzia wspomnij jak Twój wierny Czciciel sławił Cię pieśnią i grą na akordeonie, jak wspierał pątników w drodze do Twego tronu. Gdy my ledwo powłóczyliśmy nogami, niestrudzony Harmoniusz Sylwek rytmiczną muzyką podrywał nas do marszu, ożywiał ducha pątników. Nigdy nam nieodżałowany, Drogi Przyjacielu! Pozostaniesz w naszej serdecznej pamięci i modlitwie. Wędruj teraz po niebieskich szlakach, śpiewaj w anielskich chórach, przygrywaj chórom archaniołów, serafinów, cherubinów, tronów, mocarstw. A kiedy Bóg nas zawoła, wyjdź nam na spotkanie ze swym akordeonem, bo to idzie misyjna, niezwyciężona, umuzykalniona, rozmodlona i za Tobą stęskniona Twoja Grupa Zielona. Dobry Jezu, a nasz Panie, daj mu wieczne spoczywanie. Na pątniczym szlaku do Wareny – 19 lipca 2015 rok Kochani Bracia, kochane Siostry! Kimkolwiek jesteś, na jakiejkolwiek spotykam Cię drodze,Świat byłby taki ubogi, gdybyśmy się nie poznali. Już za kilka godzin - 25 Międzynarodowa Piesza Pielgrzymka Suwałki – Wilno przechodzi do historii. Rozmodlona, roztańczona, niezwyciężona nasza Grupa Zielona to armia Pana, to wojownicy Pana. Nie zabijają. Oni walczą miłością, duchową amunicją. Do tronu Matki Bożej Ostrobramskiej, do Jezusa Miłosiernego wiedzie nas jak żołnierz, nasz przewodnik ojciec Andrzej. Ten gorący patriota uczy nas miłości do ziemi ojczystej, którą polski naród czcił jak relikwię. Nasz pielgrzymkowy proboszcz przywoływał chwalebne karty polskich dziejów. Pomni na słowa Cypriana Norwida: Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów Nieba – Tęskno mi, Panie. apelował, by szanować chleb powszedni. Przewodnik utwierdzał nas w potędze Miłosierdzia Bożego, przekonywał, że godzina 15,00 to niewyczerpane źródło Miłosierdzia, wtedy Pan Jezus spełnia wszystkie prośby, ale trzeba tę chwilę przeżyć z konającym, osamotnionym Chrystusem. W Grupie Zielonej strumieniami leje się życzliwość, dobroć, empatia, wszak w tej grupie wędrują Siostry od Aniołów: Kasia, Lena, Beti, Maria, Magdalena, Kasia, Mirka, Aneta, Ola, Martyna.To one nauczyły nas sławić Boga Wszechmogącego słowami: „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu w Aniołach Stróżach wszystkich ludzi świata” i apelować do Aniołów o wszelaką pomoc. Cieszy nas obecność siostry Magdaleny benedyktynki, która snuła zajmującą opowieść o ofiarnej pracy na misjach w Ekwadorze. Siostra Magdalena, chociaż „blada twarz”, świetnie dogadywała się z Indianami. Dzielna, choć delikatna Siostra walczyła nawet z jadowitym wężem, a nawet potem spożywała go ze smakiem. Słowa uznania kierujemy pod adresem zespołu muzycznego, dzięki za dyrygowanie marszem, doping na szlaku, za apel: „Wypłyń na głębię”, chociaż Na bajorze srogo haja Jezus ze mną w łajbie jest. On za reka trzymo mnie Łajba nie kolebie się Nasi artyści muzyczni to Dominika, Marysia, Martyna, Janek i Dawid. To godni następcy Sylwka Harmoniusza. Słowa wdzięczności kierujemy do wszystkich kapłanów, szafarzy sakramentów. Pielgrzymka to rekolekcje w drodze. Dzięki za sprawowanie Eucharystii, za homilie.. Kapłanom, klerykom, siostrom i braciom dziękujemy za świadectwa, które utwierdzają naszą wiarę i pozwalają dostrzec cuda w codziennym życiu. Szczególną modlitwą otaczamy kleryków, polecając ich powołanie najwyższemu kapłanowiJezusowi. Szczególnym darem dla Grupy Zielonej jest czciciel Matki Bożej z Kibeho – ojciec Roman, autor książek o objawieniach, tragedii ludzi w Rwandzie. Kaznodzieja Roman z żarliwością, piękną polszczyzną sławił Matkę Słowa, Miłosierdzie Boże i krzewił ideę adopcji osieroconych dzieci z Afryki, apelował, aby homo domini camus est. Wręczył też pątnikom figurę Matki Bożej, aby każdy mógł Ją przytulić, nauczył nas również Koronki do siedmiu boleści Matki Najświętszej. Słowa wdzięczności kierujemy do sióstr i braci porządkowych za poczucie bezpieczeństwa. Weronika. Marcelina, Marta, Krzysztof z gracją, profesjonalnie wedle prawa drogowego kierowali ruchem. Ich trasa była dłuższa, albowiem przebiegali szosę, cofali się, podbiegali, wykonując nagłe zwroty, wymachy rąk. To były istne akrobacje. Tytanami są siostry i bracia Tubusie, dźwigający nagłośnienie, dla wielu pątników kabelek to był przyjacielek. Bóg zapłać siostrom i braciom śpiewającym anielskim głosem „Godzinki”, prowadzącym modlitwę różańcową w różnych językach, jak przystało na międzynarodową pielgrzymkę. Kiedy szturmowaliśmy niebo oceanem próśb, falowało też morze dziękcznienia. Bóg zapłać za wzruszającą Drogę Krzyżową. Dane nam było uczestniczyć w uroczystościach patriotycznych na cmentarzu w Warenie i pod pomnikiem w Koniuchach. Jakże piękna jest młodzież mocnym głosem śpiewająca: „Boże, coś Polskę”, „Mazurka Dąbrowskiego”. „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród” i wznosząca okrzyki: Chwała bohaterom, Bóg Honor Ojczyzna. Na czele rozśpiewanej pielgrzymki szli chorąży, dzierżąc krzyż, flagi, znak grupy. Miło było włączyć w tańce na postojach: begijkę, ruski kat, pingwinem… Kochani, wszystkim i każdemu z osobna dzięki za każdy ludzki gest, życzliwe słowo, promienny uśmiech. Pamiętamy w modlitwie o tych, którzy wędrują z nami duchem i sercem, bo choroba uniemożliwiła wyjazd na szlak pątniczy. Miłosierdziu Bożemu polecamy Harmoniusza Sylwka i innych pielgrzymów, którzy odbyli ostatnią ziemską drogę do domu Ojca. Kochani będzie dobrze, bo „Ci co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez zmęczenia”. „Pozdrawiam Ciebie Matko, Mistrzyni moich dróg!” Ty, która nas wiedziesz do Jezusa Miłosiernego, „W swe dłonie weź nasz los”, bo „Nasze plany i nadzieje coś niweczy raz po raz, tylko Boże Miłosierdzie nie zawiedzie nigdy nas”. (Marianna Parlicka - Słowik ) Pielgrzymka. Wielu ją ma za coś nie dla siebie, ponieważ myślą, że jest ona dla ludzi bardzo głęboko wierzących. Także tak uważałem, dopóki dwa lata temu nie wybrałem się na takie ,,rekolekcje" . Wędrowałem razem z innymi ludźmi z Suwałk do Wilna. Skupię się jednak na tegorocznej pielgrzymce. Gdy wyruszyliśmy bałem się, że nie wywrze na mnie takiego samego wrażenia jak rok temu. Że będzie inaczej. Że wrócę z niej bez żadnych przemyśleń, postanowień. Dzięki Bogu myliłem się i to bardzo. Podczas wędrówki obrałem sobie cele i ustawiłem wstępne plany na ten rok. Spotkałem także wielu wspaniałych ludzi. Wystarczyło tylko na nich popatrzeć i od razu szło się lepiej, Chciałbym zwrócić uwagę na życzliwość, którą mnie a także moją rodzinę otaczano. Szliśmy grupą 14 osób w tym 3 małych dzieci, które jechały w wózku. Osoby z którymi w życiu nie zamieniłem słowa, podchodziły i pytały się: ,,Mogę pomóc? Mogę popchać wózek?". Piękna rzecz, gdy ludzie się jednoczą, pomagają sobie, choć nie znają nawet imienia drugiej osoby. Czasami wiele spraw, wydarzeń, słów uznajemy jako przypadki. ,,Przypadki są tylko w gramatyce"- słowa przewodnika grupy żółtej Jarosława Wąsowicza. Ksiądz z powołania. Mądry, miły, zabawny, wielki patriota. Rozumie młodych ludzi, sprowadza ich na dobre drogi. Wracając do myśli przewodniej, idąc myślę sobie: ,,Czy to, że ja jestem tu, w tej chwili to nie jest przypadek? Czy to, że słucham konferencji, świadectw, to nie jest przypadek? Czy to, że mnie bolą nogi i jestem zmęczony to nie jest próba, na którą mnie wystawia sam Bóg?". Odpowiadam sobie: ,,Ktoś tam na górze chce, abym był tu z tymi ludźmi i szedł do Ostrej Bramy. To nie przypadek. To dar, którego nie dostali pewni ludzie, a ja tak!". Wielkim wymiarem tej pielgrzymki jest wymiar patiotyczny. Wędrujemy przez polskie ziemie. Ziemie, o które walczyli nasi przodkowie. My mamy obowiązek o tym pamiętać i czcić ich za ich bohaterstwo. Podczas tej pielgrzymki mieliśmy 2 apele w Varenie i w Koniuchach. Piękne doświadczenie! Krzyczysz ,,Bóg, Honor i Ojczyzna!" ,,Cześć i Chwała Bohaterom!", śpiewasz hymn, Rote. Widzisz jak młodzież, kibice, którzy przez media są nazywane ,,nazistami", tak na prawdę mogą nazywać się patriotami i to nie dlatego, że wykrzykują hasła, tylko dlatego że czują miłość do kraju nad Wisłą i szanują bohaterów narodowych. Jeżeli ktoś ci zamyka usta to krzyczysz. Oni krzyczą, ja krzyczę, bo nie dzieje się dobrze, a milcząc nic się nie zmieni! Reasumując. Zachęcam wszystkich do wzięcia udziału w pielgrzymce! Jeżeli nie pójdziesz będziesz bardzo żałował. W gruncie rzeczy z pielgrzymką jest tak samo jak z pisaniem wspomnień o niej. Bardzo trudno zacząć, człowiek nie wie jak się za to zabrać, ale jak już podejmie decyzję i zrobi ten pierwszy krok, wówczas idzie już łatwo, właściwie „z górki”. Ja decyzję o pójściu na pieszą pielgrzymkę Suwałki-Wilno podjęłam już rok wcześniej, po zakończeniu poprzedniej do Santiago de Compostela. Wcześniej byłam już na kilkunastu pielgrzymkach, ale dopiero po „samotnym” przejściu właśnie tych 800 km pojawiła się myśl, by przeżyć kolejną drogę we wspólnocie grupy zmierzającej do Wilna. To był ten mój pierwszy krok i od tamtej pory nie miałam wątpliwości, że to moja droga. Nie dopuszczałam też do siebie myśli, że coś mogłoby mi przeszkodzić. Owszem było kilka „trudności” do pokonania, ale dzięki Bogu, żadna z nich nie zatrzymała mnie w domu i dnia 15 lipca stawiłam się wraz z koleżanką w miejscu startu pielgrzymki. Pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne, choć już na pierwszym etapie musiałam gonić swoją grupę. Bardzo się wtedy zdziwiłam, że tak sprawnie odbył się wymarsz 7 grup, bo to przecież było ok. 900 osób, które nie tak łatwo „ogarnąć”. Od tamtej chwili moje pielgrzymowanie potoczyło się „samo”, zgodnie z rytmem dnia, wyznaczoną trasą i tym, co zaplanował ks. Przewodnik. Co dzień rano: pobudka, pakowanie, msza św., wymarsz, godzinki, konferencja, postój, różaniec, posiłek… wszystko to nie wymagało ode mnie zbyt wiele, wystarczyło poddać się temu co mnie spotykało. Jednocześnie był to nie lada wysiłek, bo tak ciężko wstać o 5 rano, gdy każdy mięsień woła o pomoc, wręcz niemożliwe wydaje się podniesienie do marszu po króciutkim postoju w strugach deszczu, jakże trudno wypowiedzieć każde „Zdrowaś Maryjo”, gdy w gardle pali, a żar leje się z nieba… Było to niewątpliwie 10 dni ciężkiej pracy, która paradoksalnie dała wytchnienie od życia codziennego, pozwoliła wypocząć i nabrać dystansu do spraw nurtujących nas na co dzień. Pamięć o tym trudzie znikła w chwili, gdy do Matki Bożej Ostrobramskiej pozostało zaledwie kilkadziesiąt kroków. Gdy z wszystkich gardeł sióstr i braci wokół mnie dał się słyszeć głośny śpiew, radość przepełniła serca, nogi w cudowny sposób przestały boleć, a twarze promieniowały niesamowitym szczęściem, wtedy odczułam bardzo wyraźnie, że stanowimy jedną, wielką wspólnotę i że odtąd zawsze możemy na siebie liczyć. Warto byłoby wybrać się na pątniczy szlak jedynie dla tego jednego odczucia, a przecież nie to jest najważniejsze w pielgrzymce. Na pierwszym miejscu są oczywiście te wszystkie intencje, które niesiemy w swoich sercach: podziękowania za otrzymane łaski, prośby o opiekę Matki Bożej oraz zadośćuczynienie wyrządzonych krzywd i grzechów. Pielgrzymka piesza jest dla mnie też bardzo ważną szkołą modlitwy, na którą często w codziennym zabieganym życiu brak czasu, o której się zapomina lub spycha na dalszy plan. Tu, podczas rekolekcji w drodze, jest ona stałym, najważniejszym punktem dnia. To coś o czym się nie zapomina, a co staje się tak naturalne jak oddychanie, czy potrzeba snu. Mam szczerą nadzieję i proszę o to Boga, aby ten sposób traktowania modlitwy stał się również moim i to nie tylko podczas pielgrzymki, ale na każdy zwyczajny dzień roku. Na zakończenie chciałabym dodać, że dla mnie każda pielgrzymka ma w sobie coś z wyzwania i jest dowodem na to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Człowiek jeśli tylko zechce, może wszystko. Nie ma granic dla Boga, więc człowiek również nie powinien ich tworzyć mówiąc: ”Nie dam rady.”, „To za trudne.”, „Rezygnuję.” Tak więc i ja nie rezygnuję i mam nadzieję, że za rok spotkamy się na pątniczym szlaku. Pozdrawiam, z Panem Bogiem! (Monika) Pielgrzymka rozpoczęła się pięknym błogosławieństwem Biskupa Diecezji Ełckiej, oraz księdza Przewodnika. Wyruszyliśmy oczywiście z intencjami w sercu jak co roku licząc na piękną pogodę w całej pielgrzymce. Spotkaliśmy wielu wspaniałych i wartościowych ludzi. Rekolekcje w drodze były czasem w którym zyskaliśmy nowe spojrzenie na sprawy duchowe. Wielu z nas podążało po raz kolejny, ale były też nowicjusze. Opisuję ten czas jako niezapomniany wzrost duchowy. Wrażeń wiele, zachwyceni wszyscy. Owoce naszego trudu pielgrzymkowego są widoczne już dziś. Z rozmów z pielgrzymami wynika, że wiele osób podjęło wysiłek pracy nad własnymi wadami, charakterem i niedociągnięciami. Ogólnie, część pielgrzymów zaangażowała się w akcje charytatywne (pomoc Dominice z Ejszyszek). Spotkaliśmy wiele osób otwartych, wrażliwych i wyrażających intencje pomocy innym ludziom. Uważam pielgrzymkę za bardzo udaną. (siostra Marysia) Była to moja druga Pielgrzymka do Ostrej Bramy, a wszystko zaczęło się od moich przyjaciółek, które namówiły mnie do uczestnictwa. W tym roku, w przeciwieństwie do roku ubiegłego, było w moim odczuciu trochę gorzej. W oczy najbardziej rzucała się mała ilość młodzieży, której poprzednio było dużo więcej. Niestety tym razem nie mogłyśmy zobaczyć znajomych twarzy, ale za to nawiązałyśmy wiele nowych znajomości, niekoniecznie z naszymi rówieśnikami. Radosnego ducha i ochoty do śpiewania odejmował żar lejący się z nieba, ale teraz już wiem, że lepszy upał niż ulewy. Pomimo, że 24. Pielgrzymka różniła się od 23. to i tak zostawiła w nas wiele wspaniałych wspomnień, które starałyśmy się uwieczniać na zdjęciach, a które przez następnych kilka miesięcy będą regularnie oglądane i komentowane. To będzie dla nas ciężki rok, ale wizja kolejnego wymarszu zawsze i wszędzie pozytywnie nas nastraja, szczególnie w czasie wymęczających sesji egzaminacyjnych. Teraz zostaje nam oczekiwanie na Jubileuszową Pielgrzymkę, gdzie mamy nadzieję się pojawić i kto wie, może tym razem wyruszymy w innych barwach? E.M. Pięknie pozdrawiacie, cieszycie się z tych przeżytych dni, jesteście w euforii. Było fajnie.Bo właśnie dopiero kilka dni, ale pamięć ludzka ... Pamiętacie na zakończenie etapu w Berżnikach moją prośbę by pisać o tym wszystkim, dając swoje świadectwa, by ich później w formie wspomnień opublikować na stronie pielgrzymki. Czy ktoś się tym przejął. Do mnie nikt się nie zgłosił. Jeszcze raz proszę napiszcie Oj, Bracie Jacku, Bracie Jacku... Chodziło się do szkoły, to i słowa przy pomocy liter zapisywać się potrafi. Zasadniczym pytaniem jest jednak: do kogo słowa te mają być skierowane? Bo często bywa tak, że w istocie do samego siebie. Spostrzegawczy ludzie zauważają, że często w jednym miejscu bywają dwie (lub więcej) osoby - i obie mówią... lecz dialogiem to bynajmniej nie jest. Bo przecież trzeba jeszcze słuchać - a żeby słuchać, trzeba być tym, co się słyszy, zainteresowanym! Tak więc napisać - to ja owszem, potrafię, ale zainteresować czytającego (czytających)... Nie czas tu i nie miejsce na wywody dokumentujące, na jakiej podstawie mam powód tak twierdzić o sobie; poprzestanę więc na tym, że potrafię głównie malkontencić, zrzędzić i opowiadać o tym, jak ja bym to, czy tamto zorganizował. A tego rodzaju "opowieści" powinienem pozostawić wyłącznie dla siebie :) Nie jestem też zdolny do egzaltacji; jako wieczny sceptyk, ulegam jej niezmiernie rzadko (trudno więc byłoby doszukać się we mnie euforii podczas trwania Pielgrzymki, czy tuż po Niej). Ale przecież nie po to piszę ten e-mail, żeby napisać to, co napisałem powyżej! Niech już będzie, że coś tam od siebie "zeznam", pod czym nie wahałbym się złożyć własnego podpisu. A są to przede wszystkim dwie kwestie, o których jestem głęboko i wystarczająco przekonany. Pierwszą najlepiej ilustrują słowa jednej z pielgrzymkowych pieśni: "Ci, co zaufali Panu (...) otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez zmęczenia." Bo tak właśnie jest: ci, co naprawdę potrafili zaufać Bogu, potrafią na codzień emanować jakąś taką wewnętrzną radością i są zdolni znosić codzienne trudności i troski z takim spokojem ducha, że naprawdę jest im czego zazdrościć. I nie mam tu bynajmniej na myśli jakiegoś wyobrażonego ideału człowieka, tylko konkretnych ludzi, znanych mi osobiście z imienia i nazwiska! Ale to nie jest tak, że chodzę w Pielgrzymce, by się z nimi częściej spotykać. Bo w Pielgrzymce to ja chcę przede wszystkim spotykać Boga - i mam nadzieję, że mi się to choć trochę udaje. Bo zaufać Panu znaczy przecież to, co mówimy w Modlitwie Pańskiej - słowami: bądź wola Twoja. A właśnie wolą Pana, nie moją, jest to, że żyję, mam dość sił by iść i że w ogóle Pielgrzymka Suwałki-Wilno istnieje. Po przeżytej na trasie etapu z Ogrodnik do Seirijai, podczas XI Pielgrzymki, burzy - która na pozór zupełnie wyczerpała mnie z sił, solennie obiecywałem sobie, że więcej na pieszą pielgrzymkę nie pójdę. Wtedy poszedłem z ciekawości, jak tam na Wileńszczyźnie i w ogóle na postsowieckiej Litwie jest; powodów religijnych zbytnio we mnie nie było - bo i skąd miały się wziąć, skoro w ogóle nie wiedziałem, jak naprawdę będzie, a "piesza pielgrzymka" kojarzyła mi się głównie ze (zbyt) głośnym śpiewem i okazją do "wolności" od PRL-owskiego "ładu i porządku" - co przecież w 2001 roku należało już do przeszłości. Ale wtedy, na XI Pielgrzymce, były konferencje, których treść docierała do mnie dużo głębiej, niż większości rekolekcji głoszonych w mojej parafialnej świątyni. Bo tu, na Pielgrzymce był czas i nie było codziennych spraw, a w kościele zwyczajnie nie da się od nich uciec, a i "zegar" o sobie co i rusz przypomina. Poza tym, maszerowanie staje się "naturalnym stanem", który stopniowo przestaje absorbować uwagę, którą łatwiej dzięki temu skupić na tym, co się słyszy (odpada problem "walki z własnymi powiekami", który z całą bezwzględnością powraca dopiero podczas odpoczynków). Tak więc już na etapie: Ogrodniki - Seirijai, wiedziałem, jakie korzyści duchowe mogę wynieść z tej pielgrzymki, jednak wobec wszechogarniającego mnie braku sił nie mogłem oprzeć się myśleniu, że już nigdy więcej. Ale w nocy Pan przywrócił mi siły i rano, ku swojemu niemałemu zdziwieniu byłem w stanie iść dalej; nie, żeby aż biec bez zmęczenia, ale bez obaw o to, że nie dojdę. A u stóp Matki Ostrobramskiej już wiedziałem, że na pewno tu wrócę. Na tegorocznej, XXIV Pielgrzymce, byłem swój czwarty raz. Powinien być piąty ale z uwagi na chorobę nowotworową mojej Mamy, a następnie własne kłopoty zdrowotne, nie wyszło. W ostatnich latach bardzo tęskniłem, teraz nareszcie mogłem iść. Skoro Bóg chce, a najwyraźniej chce - co wynika z moich myśli i pragnień - bym odczytywał Jego wolę pielgrzymując do Matki Jego Miłosierdzia, to ja mogę wyłącznie to spełniać. Z przyczyn "codziennych" nie jestem w stanie czynić tego co rok - zbyt wielu bowiem rzeczy nie mogę zrobić, "tracąc" aż 10 dni tak cennego przecież urlopu, ale przynajmniej raz na 3 lata. A może uda się trochę częściej? Ja wiem, że miałem napisać o Pielgrzymce XXIV, nie o XI czy innych; jednak powody, dla których pielgrzymuję, pozostają przecież te same - a to właśnie one się liczą! Reszta jest już tylko pielgrzymkową codziennością - o której wprawdzie mógłbym długo... zanudzać, ale kto i po co miałby to potem czytać?! Pozdrawiam, licząc na ponowne spotkanie już we wrześniu, w Otwocku - a jak nie, to na kolejnym pielgrzymkowym szlaku. Fraszki pielgrzymkowe z Wileńszczyzny (z materiałów nadesłanych) Na Brata Kwatermistrza Nocą nie ma bezeceństwa Na szlaku obfitość bezpieczeństwa Za sprawą odpowiedzialnego mistrza Troskliwego kwatermistrza Aby komunikaty były sensownie zrozumiane Są mową wierszowaną podawane Na brata Przewodnika Nie boję się, gdy ciemno jest, Bo Brat Przewodnik prowadzi mnie Nie boję się, choć długi, trudny szlak Bo przewodnik Tomasz prowadzi mnie Nie na wertepy, nie na manowce Wiedzie odważnie swe baranki i owce Przez te pagórki leśne, przez te łąki zielone Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnione… A wszystko przepasane Eucharystią, modlitwą Konferencją z misjonarzem, piękną Polską i Litwą Pod przewodnictwem dzielnego brata Tomasza Wędruje jubileuszowa pielgrzymka nasza Drogi Przewodniku, Ty jesteś jak zdrowie Każdy pątnik Ci zawsze to powie Panno święta, co w Ostrej świecisz Bramie Wspieraj lud pielgrzymi i jego wodza ramię. Na szefa ministerstwa ulgi Dobrze, że jesteś, dobrze, że jesteś. Co by to było, gdyby Cię nie było! Od każdego biologa Otrzymujesz tytuł najwyższego ekologa Tobie Litwa zawdzięcza czyste lasy Nie wyrosną w nich papirzoki czy inne grzybowe asy Dysponujesz obficie papierem wartościowym W toi toi jest on towarem dewizowym O Toio toio, moja ukochana Z pragnienia biegnę do ciebie z rana A ty jesteś przez wielbicieli oblegana Spotkanie z tobą to słodycz niesłychana Rozstaję się z tobą A po kilku godzinach znów rodzi się ochota I przyzywa mnie do ciebie okrutna tęsknota Wszystko pozbierał, poskładał i przekazał do druku Jacek Wilk z Krakowa, z udziałem Przyjaciół, którzy stworzyli wspomnienia kolejny już raz. Można by powiedzieć – zapaleńcy, lecz na Chwałę Maryi.