Polskiej armii zostanie jeden śmigłowiec Nasze

Transkrypt

Polskiej armii zostanie jeden śmigłowiec Nasze
Polskiej armii zostanie jeden śmigłowiec
DZIENNIK, sobota 4 lipca 2009 08:21
Nasze wojsko nie będzie miało na czym szkolić się do lotów bojowych w Afganistanie dowiedział się DZIENNIK. W kraju zostanie tylko jeden śmigłowiec, który się do tego nadaje.
Jeśli do Afganistanu polecą słabo wyszkolone załogi, życie dwóch tysięcy żołnierzy będzie
zagrożone.
Choć flota powietrzna Wojsk Lądowych liczy aż 145 śmigłowców, to większość z nich jest
przestarzała i nie nadaje się do współczesnych działań bojowych. Tylko 16 maszyn transportowych
Mi-17 i szturmowych Mi-24 jest przystosowanych do walki w Afganistanie. Mają one mocne
silniki, które pozwalają na loty w górach, pancerz chroniący przed ostrzałem oraz kabinę, której
urządzenia nie są podświetlane - wróg nie widzi maszyny w nocy, a pilot radzi sobie w niej dzięki
goglom noktowizyjnym.
Sześć tak wyposażonych śmigłowców Mi-24 i cztery Mi-17 są teraz w Afganistanie. Muszą jednak
wrócić do kraju na konieczne remonty. Na ich miejsce zostaną wysłane trzy Mi-24 i trzy Mi-17, na
których dotąd w kraju piloci przygotowywali się do misji. Oznacza to, że kraju do szkoleń
pozostanie tylko jedna maszyna: Mi-24, który właśnie zakończy remont. "Już teraz piloci czekają w
kolejkach, by polatać na <Afgańczykach>. To będzie masakra, jeśli od jesieni zabraknie maszyn" mówi DZIENNIKOWI jeden z wojskowych.
Śmigłowce to kluczowy oręż w walce z talibami. "Są niezbędne w rozpoznaniu, w zwalczaniu
przeciwnika z powietrza, w zabezpieczaniu działań polskich oddziałów na ziemi. Przydają się także
w logistyce, bo jeśli śmigłowiec na czas nie dowiezie wody, żywności czy amunicji, ludzie mogą
zginąć" - mówi kontradmirał Zbigniew Smolarek, były pilot Marynarki Wojennej, który trenował
loty bojowe z komandosami GROM-u.
Wielokrotnie w Afganistanie użycie śmigłowców decydowało o sukcesie. W sierpniu 2008 r. polski
patrol najechał na minę koło Ghazni: Mi-17 już 10 minut później wylądował i zabrał ciężko
rannego żołnierza do szpitala w Bagram.
W rozpoczętych ostatnio operacjach zaczepnych śmigłowce służą do desantu i osłony: 23 czerwca
w akcji "Pazur Pantery" wojska brytyjskie użyły 12 maszyn do przerzucenia 350 żołnierzy do ataku
na bastion talibów w Babadżi. Do takich lotów potrzebni są jednak odpowiednio wyszkoleni piloci.
"Na wojnie pilot działa sprawnie dzięki nawykom. Jeszcze w kraju musi więc doskonale poznać
sprzęt: przyzwyczaić się do kabiny, w której urządzenia nie są oświetlone, przećwiczyć latanie, gdy
pole widzenia ma ograniczone dodatkowymi pancerzami, które mają wyłapać odłamki rakiet
przeciwlotniczych" - mówi DZIENNIKOWI jeden z pilotów. "Jeśli pilot nie będzie miał takich
umiejętności, nie wolno go wysyłać do Afganistanu. Nie ma mowy, by lotnicy zapoznawali się z
nowym sprzętem dopiero na misji. Ryzyko uczenia się tam jest przeogromne. Tam niemal każdy
start i każde lądowanie odbywa się w warunkach ostrzału" - dodaje.
Problem byłby rozwiązany, gdyby MON kupił wcześniej nowoczesne śmigłowce. Nie udało to się
jednak ani poprzednim ministrom: Radosławowi Sikorskiemu i Aleksandrowi Szczygle, ani
obecnemu. Bogdan Klich miał tańszy plan B: chciał kupić kolejnych 15 używanych ale
zmodernizowanych śmigłowców: 3 Mi-17 i 12 Mi-24. Jednak jak informuje MON "z powodu
oszczędności ten program nie będzie realizowany".
Izabela Leszczyńska