wojciech jaruzelski w paryżu (ii)

Transkrypt

wojciech jaruzelski w paryżu (ii)
G³os Weterana i Rezerwisty
www.gwir.pl
forum
WOJCIECH JARUZELSKI W PARYŻU (II)
Od redakcji. Publikujemy kolejny
odcinek wystąpienia gen. Wojciecha
Jaruzelskiego wygłoszonego w Paryżu 21 września 2009 roku podczas
międzynarodowej konferencji.
***
Potrzebny był czas. Wystudzenie emocji,
dojrzewanie warunków wewnętrznych i zewnętrznych. Wewnętrzne oznaczały odsiew
ze strony władzy, kręgów zachowawczych
– ze strony „Solidarności” kręgów radykalnych.
Mówiąc obrazowo – troglodytów i piromanów.
Był to bardzo trudny proces, przełamywanie
obustronnych niechęci, obaw, nieufności. Ale
mimo przeszkód obiektywnych i oporów subiektywnych, zmierzał we właściwym kierunku. Jego uwieńczenie stanowił Okrągły Stół,
wybory, wreszcie rząd Premiera Tadeusza
Mazowieckiego i zrealizowane wówczas
ustrojowe przemiany. Możemy z dumą powiedzieć, iż Polska była w awangardzie tego
procesu, stanowiła impuls i wzorzec dla innych
krajów regionu. Pozwolę sobie zilustrować to
charakterystycznym przykładem. W czasie
oraz po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu,
złożyłem wizyty w Pradze, Berlinie, Moskwie.
Trzeba było wyjaśnić, uspokoić, uzyskać
zrozumienie dla jak mówiłem naszego historycznego eksperymentu. Z Gorbaczowem
pozostawałem w stałym kontakcie. Uważał on
polskie ograniczone reformy lat 80. – będące
w istocie substytutami demokracji i gospodarki
rynkowej – za swego rodzaju laboratorium dla
pierestrojki. Natomiast Honecker i Husak
wyrażali niepokój i dezaprobatę, stali zdecydowanie na gruncie systemowego status
quo. O ile ich wyprzedzaliśmy, niech świadczy
następujący fakt. Wizytę w Pradze składałem
w czasie, kiedy rozpoczynał obrady Okrągły
Stół, przy którym „Solidarność”, Lech Wałęsa
byli partnerami władzy. A tam właśnie wtedy
rozpoczynał się proces doprowadzonego z
więzienia Vaclava Havla. O zburzeniu muru
jeszcze się nie śniło – wręcz przeciwnie, nie
tylko w Polsce, ale i na Zachodzie obawiano
się zjednoczenia Niemiec. Np. Premier Margaret Thatcher oświadczyła mi to dobitnie w
Londynie w czerwcu 1989 roku. Kiedy wspólnie z Premierem Tadeuszem Mazowieckim w
marcu 1990 roku składałem wizytę w Paryżu,
uzyskaliśmy zrozumienie i obietnicę poparcia
ze strony Prezydenta Francois Mitteranda,
dla naszych starań, ażeby zachodnia granica
Polski została ostatecznie potwierdzona, jako
warunek zjednoczenia Niemiec. W przełamywaniu oporów Kanclerza Helmuta Kohla
odegrało to niewątpliwie istotną rolę. W tym
kontekście pragnę zauważyć, iż owa wizyta
w Paryżu była jednym z wielu przykładów
konstruktywnej współpracy, coohabitacji
Prezydenta z Premierem. W przełomowych
latach 1989-90 miało to i wewnątrz i na zewnątrz istotne znaczenie. Wówczas było to
doceniane. Teraz jest zapomniane.
Tu dygresja. Oceniając 45 lat istnienia
Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej należy
10 ~ Grudzień 2009 ~
mieć świadomość, iż gdyby w latach 194445 — jakimś niewyobrażalnym cudem
Polska stała się w pełni demokratyczna i w pełni suwerenna, to byłaby
nieodwracalnie państwem terytorialnie
okrojonym, kadłubowym, karłowatym.
Nie odzyskalibyśmy Lwowa i Wilna. Nie
uzyskalibyśmy Wrocławia, Szczecina,
szerokiego dostępu do morza. Przez
cały powojenny okres jedynym realnym
gwarantem zachodniej granicy był
Związek Radziecki. W latach 1980-81
przypominano nam, że nie jest to gwarancja bezwarunkowa i dotyczy jedynie
wiarygodnie sojuszniczej, socjalistycznej
Polski. Z tą brutalną prawdą musieliśmy
się liczyć.
Wracam do zasadniczego tematu. Historyczne, przełomowe w y d a r z e n i a i
zmiany – to mówiąc obrazowo wielka
rzeka z szeregiem dopływów. Ulegamy
często pokusie policentryzmu. A przecież
w ostatecznym rachunku, głównym, podstawowym stał się nurt polityki Gorbaczowa. Oczywiście nasz polski udział był
znaczący w sposób szczególny. Tu
chcę podkreślić rolę „Solidarności”*, jako
źródło, inspirację i bodziec w tym procesie.
Cenne było wsparcie ze strony Kościoła,
osobiście Papieża-Polaka Jana Pawła II.
Pozwolę sobie też zauważyć ostateczną
przewagę linii reformatorskiej wśród polskich
władz. Wreszcie Zachód, zwłaszcza Stany
Zjednoczone, prezydenci Reagan i Bush,
którzy przyspieszając technologiczny wyścig
zbrojeń, zaostrzyli gospodarcze trudności
Związku Radzieckiego. W tym miejscu warto
odnotować, iż głównie za sprawą Arabii Saudyjskiej nastąpiło zasadnicze zwiększenie
wydobycia ropy i tym samym gwałtowny
światowy spadek jej cen, z dotkliwymi dla
gospodarki radzieckiej skutkami. A więc
mówiąc żartobliwie – to „arcydemokratyczne” państwo wniosło swój wkład w budowę
demokracji w Europie Wschodniej. Cel
uświęca środki.
Chyba też dlatego tyran Rumunii Ceauceuscu był ulubieńcem Zachodu, obdarzanym różnymi honorami włącznie ze
szlachectwem Korony Brytyjskiej.
W czasach antagonistycznego podziału Europy i świata, geostrategiczne miejsce Polski w bloku wschodnim było newralgiczne,
w znacznym stopniu kluczowe. Zbigniew
Brzeziński pisał – „państwo osiowe”. Znałem
doktrynę i plany, brałem udział w różnych blokowych spotkaniach i naradach, kierowałem,
lub uczestniczyłem w wielkich ćwiczeniach
Układu Warszawskiego, wiedziałem więc
dobrze co znaczy międzyblokowa równowaga
sił, nazywana równowagą bezpieczeństwa.
Przypomnę, że próby jej naruszenia poprzez
zainstalowanie w 1962 roku radzieckich rakiet
na Kubie postawiły świat na krawędzi III wojny
światowej. Burzliwy rozwój sytuacji w Polsce
w 1981 roku, groził destabilizacją w regionie, oznaczając dla naszych ówczesnych
sojuszników niebezpieczne naruszenie owej
równowagi. Mówili o tym otwarcie. Czynili
widoczne gołym okiem przygotowania do
ewentualnej interwencji. W sytuacji ekstremalnej stałaby się realna. Jest na to mnóstwo
ewidentnych dowodów, konkretnych faktów,
a tylko one przede wszystkim się liczą. Żadne
bałamutne interpretacje zignorować ich nie
mogą.
Na przełomie listopada-grudnia 1981 roku
-- mówiąc językiem dialektyki ilość przeszła
w jakość. Znamienne zwłaszcza było
ostatnie posiedzenie Komisji Krajowej „Solidarności” 11-12 grudnia. Wbrew realistycznemu stanowisku Lecha Wałęsy, a także
oświadczeniu Tadeusza Mazowieckiego oraz
kilku innych działaczy dominowała radykalna,
konfrontacyjna tonacja. Co więcej –zapowiedziano wówczas na 17 grudnia ogólnokrajowy
dzień protestu oraz wielkie demonstracje w
Warszawie i innych miastach. W warunkach,
gdy „benzyna była rozlana” oznaczało to
sygnał alarmowy, nadchodziła właśnie sytuacja ekstremalna, wybuchowa. Wprowadzenie
stanu wojennego stało się więc działaniem
zapobiegawczym, prewencyjnym w obliczu
wielowymiarowej katastrofy.
Jak mówili średniowieczni teologowie, diabeł
jeśli nawet mówi prawdę to kłamie. Np. gdy
ja mówię o przyczynach załamania szansy na porozumienie. Dlatego też pozwolę
sobie zacytować świadka o niepodważalnej
wiarygodności. Otóż wieloletni Sekretarz
Episkopatu Polski, arcybiskup Bronisław
Dąbrowski w swych pamiętnikach opublikowanych w 1994 roku pod tytułem: „Rozmowy
watykańskie arcybiskupa Dąbrowskiego”,
opisuje relację złożoną 22 grudnia 1981 roku
– a więc 9 dni po wprowadzeniu stanu wojennego Papieżowi Janowi Pawłowi II, a w niej
m.in. następujące stwierdzenia: „Solidarność”
wbrew ostrzeżeniom Kościoła eskalowała
wystąpienia i dążenia do władzy. Odmówiła
wejścia do Rady Porozumienia Narodowego
mimo, że Wałęsa 4 listopada 1981 roku zgodził
się na wejście razem z Księdzem Prymasem,
u premiera. Po spotkaniu z premierem Komisja
Krajowa zdyskwalifikowała Wałęsę i oświadczyła, że „Solidarność” nie wejdzie do Rady
Porozumienia.... Zebranie „Mazowsza” w
Politechnice 5-6 grudnia i powzięte uchwały zaalarmowały władze, szczególnie wyznaczenie
manifestacji ulicznej na 17 grudnia 1981 roku.
Nasze rozmowy na wszystkich szczeblach
„Solidarności” nie dały wyników (szczególnie
9 grudnia spotkanie u ks. Prymasa). Komisja
Krajowa w Gdańsku 11-12 grudnia 1981 roku.
Opinia Wałęsy zbiorowa halucynacja, wielu
uległo prowokacji”. Przed zbliżającą się
katastrofą Kościół ostrzegał już wcześniej.
Komunikat opublikowany na zakończenie
181 Konferencji Episkopatu Polski w dniach
25-26 listopada 1981 roku, stwierdza: „Kraj
nasz znajduje się w obliczu wielu niebezpieczeństw, przemieszczają się nad nim ciemne
chmury, grożące bratobójczą walką”. Innymi
słowy – wojną domową.