Inny siedzi w Ciemni. Dosłowne i metaforyczne
Transkrypt
Inny siedzi w Ciemni. Dosłowne i metaforyczne
Inny siedzi w Ciemni. Dosłowne i metaforyczne funkcjonowanie „ciemności” w dyskursie o nieheteronormatywnych seksualnościach Bartek Lis, Muzeum Współczesne Wrocław Na fotografii Herberta Tobiasa Muskel-Träume częściowo widać dwie postacie. Są to nadzy mężczyźni schowani w nocy. Mrok szczelnie okrywa ich ciała i tylko szczątki światła pozwalają odgadnąć wyraźną muskulaturę bohaterów oraz łączące ich erotyczne napięcie. Sportretowana ciemność bardzo tu pasuje; nie oburza seksualnych innowierców, nie zastanawia prawomyślnych obywateli – a przynajmniej nie było tak w 1960 roku, kiedy wykonano to zdjęcie. Język i współtworzona za jego pomocą zbiorowa wyobraźnia zaanektowały „ciemność” na potrzeby pedagogicznej (anty)opowieści. Za jej sprawą powstaje aksjologicznie jednoznaczna narracja na temat gorszych, niebezpiecznych, trudnych do pomyślenia i niemożliwych do zrealizowania aktów, życiowych scenariuszy, cielesnych układów. Urodzony pod ciemną gwiazdą, ciemny typek mający czarne myśli, wychodzi tylko ciemną nocą. Choć Inny jest w nas, widać go najlepiej tylko wśród Obcych – paradoksalnie nawet wtedy, gdy ów zamieszkuje bezkresną ciemność. Wśród najczęściej wykluczanych i wyrzucanych na margines społecznej wyobraźni wstydliwych ludzkich zachowań są te, które dotyczą aktywności seksualnej. Schowani przez naszych ojców i nasze babki głęboko pod puchową kołdrę, przy zgaszonym świetle odważamy się pomyśleć o cielesności nie tylko jako o czymś, co służy jedynie za szkielet, dźwignię, niezbędne narzędzie naszej codziennej motoryki. Ciało pragnące kontaktu – spocone, drżące, marzące – jest ciągle niebezpieczne, nadal wymaga wytłumaczenia, wyciszenia, najlepiej schowania. I choć w ostatnich czasach bardzo wiele w tej materii się zmienia – nasza korporalność się wyswobadza, uwalnia z kajdan, wychodzi na światło – to jednak nie dotyczy to w takiej samej mierze wszystkich ciał, wszystkich aktów i myśli. Są seksualności bardziej zakazane, ocenzurowane, wygnane z królestwa prawomyślności. 138 GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE Bartek Lis Gej, prostytutka, pornograf, voyeur, lubiąca seks kobieta – oto dysydenci, odstępcy od poprawnej moralności. Gayle Rubin (2004) w swoim słynnym tekście dowodzi, że o miano „czystych” moralnie seksualnych aktów mogły ubiegać się wyłącznie te, które były realizowane przez przedstawicieli odmiennych płci połączonych świętym węzłem małżeńskim oraz służyły rozmnażaniu. Sama ujmuje to tymi słowami: W zachodnich kulturach postrzega się seks […] jako niebezpieczny, destruktywny […]. Ta kultura zawsze traktowała sprawy seksu z podejrzliwością. Interpretuje i ocenia prawie każdą seksualną praktykę w najbardziej negatywnych kategoriach. Zakłada się winę seksu, dopóki nie udowodni się jego niewinności. Właściwie każde erotyczne zachowanie uznaje się za złe, dopóki nie wynajdzie się specyficznego powodu dla jego przyjęcia. Najbardziej akceptowalnymi wymówkami są małżeństwo, reprodukcja lub miłość (Rubin, 2004). Zatem seks jest czymś aprobowanym tylko wtedy, gdy znajduje uzasadnienie. Trzeba go usprawiedliwiać koniecznością rozmnażania się pokoleń. Myśląc w ten sposób, próżno szukać jakiegokolwiek uzasadnienia dla homoseksualizmu, prostytucji, niemonogamicznego i niesłużącego prokreacji seksu czy pornografii. W ramach tej etyki rozkosz seksualna sama w sobie zasługuje na bycie uznaną za aktywność nieczystą i grzeszną, przypisaną ciemności. Zgodnie z tą strategią postrzegania ludzkiej nienormatywnej seksualności podjęto trud odpowiedniej segregacji przestrzeni – w sensie zarówno dosłownym, jak i metaforycznym. Przestrzeń pojmowaną dosłownie można zakreślić na mapie miasta (Hubbard, 2000; Hubbard, 2001); wyznaczającymi ją ścieżkami i zaułkami może się przespacerować każdy, kto jest odważny, spragniony wrażeń albo na tyle nierozważny, by zapędzić się w jej okolice. Przestrzeń metaforyczna to z kolei obszar w naszej wyobraźni, w naszym spojrzeniu; wyznaczamy tej przestrzeni granice za każdym razem, kiedy patrzymy na niecodzienne zjawisko, zdarzenie, postawę, spełnienie. Strażnikami tej przestrzeni są wzrok, niepokorna myśl, zapędy inkwizytorskie. Metaforycznie umieszczamy Innego Inny siedzi w Ciemni. Dosłowne i metaforyczne... NOWA PERSPEKTYWA 139 w zamkniętej przestrzeni, w miejscu odległym, spowitym ciemnościami. Chowamy geja i lesbijkę w szafie i strasznie się złościmy, gdy ci chcą z niej wyjść na światło dzienne, gdy krzyczą swoimi wizerunkami uchwyconymi na ulicznych plakatach: niech nas zobaczą, niech nas w końcu zobaczą! W mieście dzielnicą czerwonych latarni (latarni, w których czerwonym świetle próżno szukać szczegółów ludzkiej twarzy, bo barwa ta raczej chowa, aniżeli odsłania) spacerują prostytutki, alfonsi, niewierni małżonkowie, ciekawskie heroiny, (nie)obywatele – czyli ci wszyscy, którzy złamali dominującą wykładnię dozwolonej moralności (Lis, 2009). Określone rejony stają się centrami deprawacji. Ta koncesjonowana wolność z jasno określonymi granicami, z dala od cnotliwych, drobnomieszczańskich gustów, preferencji, potencjalności, tapla się w swoim ciemnym niebycie. Moralna geografia, jak ją nazywa Philip Hubbard (2000), powstała, by porządkować publiczną przestrzeń, zapala i gasi światło tam, gdzie wspólne sądy – mające jednak swoich przywódców, władców dyskursu – piętnują określone zachowania i osoby (Hubbard, 2000). Źli obywatele, seksualni dewianci zamknięci w gejowskim getcie, podziemnym klubie, pubie skrytym w zaułku, mrocznym parku, przyciemnionej sypialni, przestają przeszkadzać. Rób to w domu, po kryjomu, a będzie okej – wydają się myśleć strażnicy dobrych obyczajów. Skoro ich nie widać, znaczy, że ich nie ma. Zdegradowani, pozbawieni wielu obywatelskich praw w wybranych rzeczywistościach (mających swoje wyraźne polityczne, społeczne, ideologiczne i geograficzne ramy) rzadko ośmielają się odzywać, zabierać głos, walczyć o swój równoprawny status. Zazwyczaj po cichu zamieszkują swoje metaforyczne groty. Oni – dewianci, nie-obywatele (Hubbard, 2001). Dematerializują się jak „ludzkie odpady” zamiatane pod dywan i choć fizycznie istnieją, nie są już tak niebezpieczni (Lis, 2010). Pozamykani w szafach, lochach wyobraźni, siedzą Inni w ciemności, ciemność tę oswajając, internalizując, przyzwyczajając się do niej. Bardzo dobrą ilustracją tej praktyki są pierwsze gejowskie filmy pornograficzne – kiepsko oświetlone, niewiele pokazujące, skrywające aktorów w cieniu. Taki, a nie inny efekt był oczywiście także kwestią wykorzystania słabego, mało profesjonalnego światła podyktowanego niskim budżetem produkcji, amatorskim planem. Jednak głębsza analiza erotycznych filmów, której dokonał Daniel Harris (1999, s. 116–118), pozwala sformułować tezę, 140 GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE Bartek Lis że ciemność ówczesnej pornografii miała również głęboko metaforyczny wymiar. Cień opadający na uprawiających seks mężczyzn komponował się z powszechnym poglądem na temat sodomickich stosunków. Charakter ich korporalnego układu zasługiwał zdaniem dominującej większości na wstyd, mrok, ciemnię. Zstępuje zatem posłusznie do piekieł cała ekipa filmu pornograficznego, nie burząc tego przekonania, lecz je wzmacniając, akceptując. Taka jest prawda o homoseksualności – zmienić jej niepodobna, a skoro już trzeba pokazać, to tylko wykorzystując środki wyrazu współgrające z wiarą w grzeszne, nieczyste, ciemne aspekty tego procederu. Seks fotografowany w latach siedemdziesiątych minionego wieku często ukazywany był w demonicznej scenerii – w dziwnych, zamglonych pomieszczeniach oświetlanych czerwonymi żarówkami, gdzie postaci grały ze swoimi cieniami, a obfite owłosienie aktorów było naturalną kurtyną, nie tylko zasłaniającą detale ich anatomii, z trudem wyłapywane przez spragnionych cielesności widzów, ale też uwalniającą od wstydu, który mógł towarzyszyć performerom – wstydu, który przynieśli ze sobą na plan z domu, ulicy, szkoły. „Ciemna” strona ich jestestwa musiała być przedstawiona na planie filmowym w taki sposób, w jaki namalowało ją społeczeństwo. Ciemność pierwszych gejowskich produkcji porno komponowała się z publicznym wyobrażeniem o zdegenerowanej, zdeprawowanej, dekadenckiej naturze seksu łączącego dwóch mężczyzn. Dante, który umieścił sodomitów w dziewiątym kręgu piekieł obok największych zbrodniarzy – Kaina i Judasza, z pewnością uznałby niejedną filmową scenografię za wierną ilustrację opisanych czeluści. Potrzeba było kilku lat i wielu przemian w życiu społecznym, aby na fali obyczajowej i seksualnej rewolucji, której symbolem są uliczne walki nowojorskiej policji z bywalcami gejowskiego baru Stonewall w 1969 roku, powoli zaczęła się zmieniać ludzka mentalność, w tym przede wszystkim samoświadomość osób homoseksualnych. Wyswobodzenie myśli z kajdan purytańskiej obyczajowości, zgoda na siebie pisanego inaczej, pod prąd dominującej wykładni, skutkowały i nadal skutkują coraz częstszym opuszczaniem metaforycznej szafy, której huk zatrzaskiwanych drzwi ma przypominać o podmiotowości wychodzących z niej osób. Dzisiejsze produkcje gejowskiej pornografii są więc obdarte ze wstydu i doskonale oświetlone, świecą każdym centymetrem nagiego ciała, głoszą wolność ludzkich wyborów, śmieją się z wieków ciemnych… Inny siedzi w Ciemni. Dosłowne i metaforyczne... NOWA PERSPEKTYWA 141 Są jednak nadal miejsca, które nie śniły się Dulskim naszych czasów. Miejsca powstałe z myślą o celebracji ciemności, o wykorzystaniu każdej potencjalności nieoświetlonego miejsca. Permanentny mrok śmieje się w oczy gości mających odwagę przekroczyć progi darkroomu. Przestrzeń wydzielona w podziemiach klubu, na zapleczu sex shopu, w piwnicy seksualnego parku rozrywki ma pełnić tylko jedną funkcję – przynosić erotyczne spełnienie, wprowadzać w bezpruderyjny ruch cielesne rekwizyty, zaspokajać i dawać uciechę wszystkim, także tym, którzy wystraszeni swych fizycznych niedoskonałości nie potrafią się seksualnie zrealizować nigdzie indziej poza wieczną nocą. Darkroom to miejsce seksualnej materializacji pragnień: gdy nie możesz zobaczyć twarzy swojego partnera, przestają się liczyć wygląd i atrakcyjność, istotne są tylko cielesne funkcje, takie same niezależnie od aparycji właściciela. Ten sam repertuar ruchów, uruchomionych na potrzeby przedstawienia dźwięków, zapachów i korporalnych wydzielin. Orgazm w ciemności zlepiony. Na początku darkroomy były przybytkami właściwymi wyłącznie dla subkultury gejowskiej, miały zapewniać bezpieczne miejsce, gdzie wszyscy Odmieńcy mogli kultywować swoją odszczepieńczą wiarę w alternatywne, cielesne szczęście. Dzisiaj coraz częściej spotyka się także heteroseksualne wersje darkroomów, intrygujące możliwością oddania się niezobowiązującemu seksowi z człowiekiem, którego nigdy nie widzieliśmy, którego nigdy nie zobaczymy. Pozostajemy anonimowi, schowani w ciemności, nieznający wstydu. Ciemnia będąca kiedyś strefą zarezerwowaną dla dewianta, przez niego umoszczoną, wymyśloną, oswojoną, powoli staje się tylko i wyłącznie kolejną atrakcją w seksualnym parku rozrywki, do którego wchodzi się na chwilę w sobotni wieczór. Rezerwat z dala od spojrzenia innych, schowany w nocy, na początku był bardzo użyteczny dla odwiedzających go homoseksualnych mężczyzn. Chronił przed stygmatem sodomity: byli oni homoseksualistami tylko w tym miejscu i tylko przez kilka godzin w tygodniu (Richters, 2007). Opuszczając mury darkroomu, zostawiali w nim swoje erotyczne pragnienia, fantazje i emocjonalne potrzeby, niemożliwe do zrealizowania nigdzie indziej. Seks ślepców jest bezpieczny – męska tożsamość pozostaje nietknięta, nawet gdy na chwilę o niej zapominamy, zajmując podczas zbliżenia receptywną, „kobiecą” 142 GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE Bartek Lis pozycję. Nasza męskość tylko w mrokach lochów może się uwolnić od kulturowych nakazów. Tam u góry, w świetle dnia, pozostajemy mężczyznami. Ciemność funkcjonuje w dyskursie o nie(hetero)normatywnych seksualnościach jako środek narracyjny nacechowany negatywnie. Ma zwracać uwagę na nienaturalny, niebezpieczny, groźny charakter praktyk, które zostały ulokowane przez zbiorową wyobraźnię w niejasnej strefie. Ciemność jest obszarem zamieszkiwanym przez wszelkiej maści seksualnych „odmieńców”, ludzi niepokornych, niechcących się podporządkować dominującej poprawności cielesnej. Ciemnia jest przestrzenią zarówno w sensie dosłownym, gdy mówimy o określonych fragmentach miasta, czarnych plamach drobnomieszczańskiej obyczajowości czy tworzonych z premedytacją klubach beztroskiej rozpusty, jak i w sensie metaforycznym. Szafa (closet) kryje niewygodną tożsamość, niewypowiadalne myśli i pragnienia, uciszone głosy, które tylko nieśmiało szepczą o utęsknionym wyjściu z cienia. Inny jeszcze w niej siedzi, ale coraz odważniej uchyla drzwiczki i patrzy na świat w blasku dnia. Bibliografia • Harris, D. (1999). The Rise and Fall of Gay Culture. New York: Ballantine Books. • Hubbard, P. (2000). Desire/Disgust: Mapping the Moral Contours of Heterosexuality. Progress in Human Geography, 24, 2, s. 191–217. • Hubbard, P. (2001). Sex Zones: Intimacy, Citizenship and Public Space. Sexualities, 4, 1, s. 51–71. • Lis, B. (2009). Seksualne obywatelstwo i nieheteronormatywne doś wiadczanie przestrzeni. Kultura Popularna, 2, s. 104–112. • Lis, B. (2010). rozdz. 7: Inny seks – brudny seks, [w:] red. E. Banaszak, P. Czajkowski, Corpus delicti – rozkoszne ciało. Szkice nie tylko z socjologii ciała (s. 160–170), Warszawa: Difin. • Richters, J. (2007). Through a Hole In a Wall: Setting and Interaction In Sex-on-Premises Venues. Sexualities, 10, 3, s. 280. • Rubin, G. (2004). Rozmyślając o seksie: zapiski w sprawie radykalnej teorii polityki seksualności, tłum. J. Mizielińska. Lewą Nogą, 16, s. 164–224. Inny siedzi w Ciemni. Dosłowne i metaforyczne... NOWA PERSPEKTYWA 143