Gruby portfel energetycznych zamówień
Transkrypt
Gruby portfel energetycznych zamówień
INWEST YCJE, PRZESTRZEŃ PUBLICZNA, BEZPIECZEŃSTWO, FINANSE Gruby portfel energetycznych zamówień s. 16 - 17 Drogie bariery linowe s. 8 - 9 5 lat na normę oznakowania s. 10 ITS sposobem na korek s. 18-19 About life Over 60 years of experience gained on the safest Nordic roads and fastest German highways let us take care of life and human health. We work for state-of-the-art infrastructure, where safety, functionality, durability and design are of vital importance. Vision Zero is our mission - zero killed and zero injured in traffic. spis treści FoT. ryszard waniek Ile nam zostało? Łukasz Zboralski Redaktor naczelny magazynu „Euroinfrastruktura XXI” Tuż przed zleceniami infrastrukturalnymi w ramach kolejnej perspektywy finansowej UE powinniśmy mieć już przygotowane wszystkie rozwiązania, które pozwolą prowadzić w Polsce inwestycje sprawniej, szybciej i lepiej. Idzie to nam jednak, jak budowa autostrady A2 (do dziś oficjalnie jest to plac budowy). Pojawiło się już co prawda rozwiązanie prawne, które pozwala sprawdzać potencjał wykonawców starających się o zlecenie. Ale nie dopracowaliśmy się np. kryterium rażąco niskiej ceny, które pozwoli wykluczyć z przetargów oferty zwiastujące kłopoty z realizacją. Nie wiadomo co z indeksacją cen materiałów używanych podczas budów – a to jeden z elementów, na które branża czeka najbardziej, bo zmniejszył by bardzo ryzyko (zwolennikiem takiego rozwiązania jest z resztą obecny minister gospodarki Janusz Piechociński). Nie słyszałem też jeszcze – może mam zbyt słaby słuch? – o żadnym bilansie inwestycji z poprzedniej perspektywy. Czy wiemy, ile pieniędzy z poprzednich zleceń trafiło do polskich firm, a ile zasiliło zyski zagranicznych przedsiębiorstw? Czy bez takiego bilansu rząd może myśleć nad tym, jak przy okazji wielkich inwestycji wzmacniać pozycję rodzimych firm? Na szczęście w najgorszym wypadku zostaną nam drogi, mosty, odnowione linie kolejowe i lotniska. Choć jak patrzę na Modlin, to nie wiem, jak długo będziemy się z nich cieszyć. Zdjęcie na okł adce: Instalacja ENEA Wytwarzanie SA w Kozienicach. Fot. Enea Wydawca: Freelancers Group Sp. z o. o. ul. Słomińskiego 5 lok. 31, 00-195 Warszawa, Prezes zarządu: Małgorzata Wyrwas, [email protected], Reklama: Arkadiusz Bagiński, +48 502 779 525, [email protected], Redakcja: [email protected], Redaktor naczelny: Łukasz Zboralski, [email protected], Zastępca redaktora naczelnego: Wojciech Romański, [email protected] 2 3 Marzec 2013 w tym numerze znajdziesz... 6 PRAWO 7 ROZMOWA 8-9 Wykonawco pokaż, co możesz Będziemy dzielić inwestycje na mniejsze odcinki BEZPIECZEŃSTWO Stalowa pętla w kieszeni zarządców 10 DROGI 11 TECHNOLOGIE Wypracowanie standardu oznakowania trwa nawet 5 lat Indukcją po dziurach 12-13 PRAKTYKA 14-15 RAPORT Utrzymanie dróg – tak to robią najlepsi na świecie Fotoradarowa Europa 16 BEZPIECZEŃSTWO 17 ENERGETYKA 18-19 20 22-23 W Szwecji budujemy drogi i zdejmujemy fotoradary Nieopłacalne energie odnawialne RAPORT Przed energetycznym skokiem BIZNES Rosja na Baltic Business Forum TECHNOLOGIE Systemy ITS pomagają rozładować zatłoczone miasta 24 OBIEKTY 25 OPINIE 26 FELIETON Water Discus – niesamowity projekt z Polski Port lotniczy lajkuje i twittuje Potrzebny jakiś znak 4 krótko Fot. PKM S.A. Naprawa pasa w Modlinie Polsko-hiszpańskie konsorcjum zbuduje PKM Budimex i Ferrovial Agrovial Agroman S.A. zostało zwycięzcą przetargu na budowę Pomorskiej Kolei Metropolitalnej. Konsorcjum zaproponowało najniższą cenę realizacji inwestycji – 716 mln 136 tys. zł brutto. Budowa Pomorskiej Kolei Metropolitalnej to największa inwestycja infrastrukturalna samorządu województwa. Nowa linia połączy GdańskWrzeszcz z Portem Lotniczym im. Lecha Wałęsy i dalej z istniejącą linią kolejową Gdynia-Kościerzyna. Dzięki PKM zarówno z Gdańska, jak i z Gdyni można będzie dojechać pociągiem do Portu Lotniczego w niecałe 25 minut. Oddanie do użytku całej nowej linii planowane jest w połowie 2015 roku. Samorządowe „Pendolino” Koleje Dolnośląskie od 1 kwietnia wypuszczą na trasy dwa z pięciu nowoczesnych szyno busów, które zakupiły od firmy Newag. Pojazdy 31WE Impuls kosztowały ponad 100 mln zł. Na zakup UE dołożyła prawie 70 mln zł. Pociągi, wyposażone w WiFi kursować będą z prędkością 160 km/h. Tak samo szybkie szyno busy chcą mieć kolejne cztery województwa: świętokrzyskie, małopolskie, śląskie i podkarpackie. Wspólnie ogłoszą przetarg na zakup 19 takich składów. Całkowita wartość projektu szacowana jest na ok. 400 mln zł. Pociągi mają być dostarczone do końca 2014 r. Do maja mają trwać prace związane z naprawą pasa startowego na lotnisku w Modlinie. Prowadzi je generalny wykonawca pasa – firma Erbud. Lotnisko od 22 grudnia 2012 r. nie przyjmuje dużych samolotów pasażerskich. Inspektor nadzoru budowlanego zdecydował o zamknięciu dwóch tzw. progów betonowych. W lutym Mazowiecki Port Lotniczy WarszawaModlin otrzymał ekspertyzę wykonaną przez Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych, z której wynika m.in., że przyczynami powstawania odprysków ma drodze startowej była obecność w zastosowanym w mieszkance betonowej kruszywie znaczącej liczby ziaren węglanowych i węglanowo-ilastych, które nie powinny się w nim znaleźć. Wzrosły mandatowe budżety miast Duże miasta planują zebrać więcej pieniędzy z mandatów w 2013 r. Najwięcej Warszawa – 25 mln zł, z tego 3,7 mln zł z fotoradarów. To w sumie o 3 mln zł więcej niż w budżecie 2012 r. O podobną kwotę wpływy zamierza zwiększyć też Łódź, która zaplanowała w tym roku 10 mln zł z mandatów. Łódź jest też miastem, w którym średnio mieszkaniec zapłaci najwięcej, bo 13,85 zł. W takim zestawieniu następne są Lublin – 10,9 zł oraz Bydgoszcz – 9,09 zł. Fundusz Kolejowy wyda 1,2 mld zł Rząd przyjął program wykorzystania środków Funduszu Kolejowego w 2013r. Według tego planu 265,28 mln zł wydane zostanie na przygotowanie inwestycji i budowę oraz przebudowę linii prowadzone przez PKP PLK. 257,9 mln zł zostanie przeznaczone na remonty i utrzymania linii realizowane przez PKP PLK. Samorządy województw mogą dostać w sumie 136,56 mln zł wsparcia na zakup taboru lub modernizacje pojazdów. Z kolei 60 mln zł pójdzie na wydatki bieżące PKP PLK związane z zarządzaniem infrastrukturą. Największa pozycja w budżecie to 500 mln zł przeznaczone na nabycie przez Skarb Państwa akcji PKP PLK. Fot. GrzegorzG/Wikipedia krótko Białoruś wprowadza e-myto Od 1 lipca elektroniczny system poboru opłat obejmie 824 km dróg. Docelowo ma objąć 2,743 km. Płacić będą zarówno kierowcy samochodów osobowych jak i ciężarowych. System buduje firma Kapsch TrafficCom AG, ta sama firma, która zbudowała i zarządza systemem elektronicznego poboru opłat na polskich drogach. Od 1 lipca zgodnie z rządowym planem płatna będzie droga M1/E30, przecinające Białoruś od Brześcia na granicy Polsko – Białoruskiej przez Baranowicze i Mińsk do Orszy na granicy rosyjsko – białoruskiej. Kolejne rozszerzenia systemu mają objąć drogą M4 Mińsk -Mohylew i M5 Mińsk - Homel. W kolejnych etapach elektroniczny system poboru opłat ma obowiązywać na wszystkich 478 km dróg łączących Mińsk z miastami obwodowymi. Docelowo e-myto ma objąć sieć ok. 2,7 tys. km dróg. 5 Kto opracuje estońską część Rail Baltica Trzy firmy starają się o zamówienie na wykonanie wstępnego projektu linii kolejowej Rail Baltica w Estonii. Przedstawiły projekty za kwoty 7,5 – 13 mln euro. Zwycięzca będzie musiał opracować tematyczny plan całej linii, oceny oddziaływania na środowisko i stworzyć wstępny projekt techniczny dla drogi i infrastruktury – podał portal err.ee Oferty w postępowaniu złożyły brytyjski Aecom Limited wspólnie z jej spółką zależną Systra Francja, drugą – Estonians Reaal Projekt wspólnie z Hendrikson & Ko, EA Reng i litewskim UAB Kelprojektas, a trzecią złożyły szwedzkie Sweco Energuide AB ze spółkami zależnymi z Estonii i Łotwy i Ineco z Hiszpanii. Fot. Kapsch Rail Baltica to projekt szybkiego kolejowego połączenia z Tallina do Berlina, będzie finansowany w 50 proc. z funduszy unijnych, wstępny projekt linii powinien być gotowy w 2015 roku. Litwa nie rezygnuje z atomu Chorwacki plan inwestycji Opóźnienie czeskiej D1? Jak zadeklarował premier Litwy Algirdas Butkevicius, kraj nie dołączy do projektów elektrowni atomowej w sąsiedniej Białorusi ani w obwodzie kaliningradzkim. - Póki co kontynuujemy kooperację z Polską i państwami skandynawskimi w celu połączenia systemu energetycznego – powiedział rosyjskiemu magazynowi RBK.będą elektrociepłownia Plomin C i hydroelektrownia Ombla. Chorwacja przez kryzys i brak pieniędzy musiała odłożyć kontynuację budowy szybkich tras. W 2013 r. chce jednak wydać na ich budowę prawie 2,5 mld HRK. Na inwestycje na kolei – 2,76 mld HRK, w portach – 1,07 mld HRK, w gospodarce wodnej – 2,03 mld HRK. Największe projekty inwestycyjne planowane są jednak w energetyce (3,77 mld HRK) Prawdopodobnie po raz kolejny proces modernizacji głównej czeskiej arterii zostanie opóźniony. Powodem jest oprotestowanie wyników przetargów przez konsorcjum Eurovia i Habau CZ. Modernizacja ma objąć pięć odcinków autostrady D1. Ogłoszone przez Zarząd Dróg i Autostrad (RMD) przetargi opiewały na łączną kwotę 4,4 mld koron czeskich (CZK). Rozstrzygnięte przez RMD zostały trzy z pięciu przetargów, ale oprotestowały je firmy. 6 prawo Urzędnicy GDDKiA uważają, że znowelizowane prawo zmniejszy ryzyko związane ze zrywaniem umów, wychodzeniem z placów budów i rozpisywaniem nowych przetargów. fot. ryszard waniek / euroinfrastruktura.pl Wykonawco – pokaż, co możesz P rzypadek z firm ą S alini P olska po raz pierwszy pokaza ł mo ż liwo ś ć nowego prawa . G DDKi A mog ł a spraw d zi ć potencja ł firmy Jeszcze nie rewolucja, ale już poważna zmiana – tak ocenić można to, co niedawno stało się z przetargiem na dokończenie autostrady A1. Nie rewolucja, bo Polska nie wypracowała najważniejszych rozwiązań prawnych, które mogłyby lepiej zabezpieczyć wykonanie inwestycji. Chodzi choćby o kryterium rażąco niskiej ceny. Jej zdefiniowanie umożliwiłoby odrzucanie skrajnie tanich ofert, które mogą później powodować kłopoty – upadki firm, brak wypłat dla podwykonawców i opóźnienia w budowach. A jednak wyrok Krajowej Izby Odwoławczej jest czymś, co pozowli z większym spokojem patrzeć na przetargi z przyszłej perspektywy finansowej UE. KIO zdecydowało bowiem, że wybrany przez Generalną Dyrekcję wykonawca A1, powinien udowodnić, iż posiada potencjał do zbudowania odcinków autostrady. Do tej pory prawo uniemożliwiało zamawiającemu sprawdzenie przyszłego wykonawcy pod tym względem. – Zgodnie z wyrokiem Krajowej Izby Odwoławczej wykonawca, który złożył oferty w dwóch postępowaniach na dokończenie budowy autostrady A1 musiał wykazać się odrębnym dla każdego postępowania potencjałem kadrowym i technicznym umożliwiającym realizację obu kontraktów w tym samym czasie i zadeklarować na którym z kontraktów będzie wykorzystywany przedstawiony przez niego potencjał – mówi Lech Witecki, szef GDDKiA. – Wyrok KIO prezentuje bardzo racjonalne podejście, które w mojej opinii powinno wyznaczać kierunek postępowania. Zgodnie z przepisami prawa w zakresie badania potencjału kadrowo-technicznego, GDDKiA mogła dotychczas bazować wyłącznie na oświadczeniach wykonawców. Wyrok KIO umożliwił Generalnej Dyrekcji weryfikację złożonych oświadczeń w aspekcie realnego wykorzystania wykazanego przez wykonawcę potencjału – dodaje. Wyrok KIO był możliwy dzięki nowelizacji Prawa zamówień publicznych, dzięki której w art. 22 ust. 5 pojawił się zapis pozwalający zamawiającemu na weryfikację rzeczywistej zdolności wykonawcy do realizacji zamówienia i rękojmi jego należytego wykonania. – Wprowadzenie tego zapisu jest w mojej ocenie odważnym posunięciem ustawodawcy tj. odejściem od jedynie formalnej weryfikacji potwierdzania spełniania warunków udziału w postępowaniu w kierunku uzyskania przez zamawiającego wiedzy o realnej kondycji wykonawcy, jego wiarygodności a tym samym zdolności do realizacji umowy – podkreśla Witecki. – Zamawiający otrzymali istotne narzędzie umożliwiające badanie rzetelności, kwalifikacji, efektywności i doświadczenia wykonawcy. Jak będzie naprawdę, okaże się w praktyce. W przypadku przetargu na dokończenia A1 dokonano ponownego wyboru wykonawcy. Kontrakt otrzymała Salini Polska. rozmowa fot. Ryszard Waniek/Euroinfrastruktura.pl wywiad 7 Będziemy dzielić inwestycje na mniejsze odcinki P rojekty licz ą ce po 1 0 , maksimum 1 5 kilometr ó w kończ ą si ę szybciej , s ą bardziej efektywne , a wykonawcy ł atwiej jest pracowa ć – m ó wi szef G DDKi A L ec h W itec k i Lech Witecki Generalny Dyrektor Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Jak będą wyglądały przetargi w przyszłej perspektywie finansowej UE. GDDKiA planuje jakieś zmiany? Staramy się zaprezentować taki portfel zamówień dla branży, żeby ułatwić jej działania. Zaplanowaliśmy, że odcinki będą dzielone na mniejsze, 10-15 kilometrowe, bo z badań nam wyszło, że takie nasze firmy budują znacznie sprawniej niż dłuższe, liczące 25 czy 30 kilometrów. Zrobimy to po to, żeby wszystkim pracowało się łatwiej, żeby potrzebna była mniejsza ilość gotówki, mniejsze zabezpieczenia. To jest coś, co się stanie. I nie powtórzy się raczej sytuacja 20 oferentów w jednym postępowaniu bo branża będzie wiedzieć, że będziemy sukcesywnie ogłaszać kolejne przetargi i firmy raczej będą aplikować do takich, w których będą się lepiej i pewniej czuć. Analizowaliśmy, w jaki sposób wzrastały ceny w ramach realizowanych przez nas inwestycji w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat. I wskaźniki GUS okazały się bardzo bliskie naszym wyliczeniom, bo wychodziło nam między 0,8 a 1,1 proc. wartości kontraktu. Ale żeby nie było, że ignorujemy postulaty branży, teraz rzeczywiście zastanawiamy nad waloryzacją czterech najbardziej kosztotwórczych elementów naszego projektu. Analizujemy obecnie doświadczenia niemieckie, musimy to przeliczyć na pieniądze, porównać do wskaźników Sekocenbudu czy GUS i zobaczyć, na ile jest to racjonalne. Tym bardziej, że mamy sygnały, ze strona niemiecka, na która powołują się polskie firmy, chce odchodzić od takie rozwiązania, że nie do końca im to się sprawdza. Branża, ale i politycy dostrzegali potrzebę zmniejszenia ryzyka związanego z wzrostem cen… A co z gwarancjami? Czas gwarancji udzielonej przez wykonawcę miał być jednym z nowych elementów wprowadzanych do przetargów, by nie kierować się wyłącznie ceną. Weryfikujemy to na jednym z odcinków A4, gdzie takie kryterium zostało wprowadzone. Tam wykonawca zaproponował nam 10-letnią gwarancję. I co się dzieje – firma, która odpowiada za projekt i wykonanie tej drogi zaczyna sama bardzo pilnie przyglądać się różnym rozwiązaniom, żeby droga wytrzymała tyle czasu bez większych problemów. Wykonawcy zależy na tym, żeby zrobić to jak najlepiej. Myślimy o tym kryterium. Co jest na liście priorytetów na lata 2014 - 2020? To już zostało dokładnie powiedziane – dokończenie autostrady A1, droga S7, S5, S17, S3, fragment S19. To zapowiedział już premier. A co do szczegółów, poczekamy na oficjalny, zatwierdzony budżet na przyszłą perspektywę finansową. Rozmawiał Wojciech Romański *wywiad nieautoryzowany 8 bezpieczeństwo Stalowa pętla w kieszeni zarządców I nwestowanie w bariery linowe si ę nie op ł aca . S zwedzi ju ż to sprawdzili . W i ę cej bezpieczeństwa i mniej napraw zapewniaj ą stalowe urz ą d zenia br d fot. saferoad B Bariery linowe – charakterystyczny element szwedzkich dróg – okazały się elementem infrastruktury, który mocno drenuje budżet szwedzkiej administracji drogowej – Trafikverket. Bariery tego typu m.in. rozdzielają pasy jezdni na drogach o przekroju 2+1. Szwecja ma dziś tych dróg więcej niż autostrad. – To są najbezpieczniejsze drogi, jakie można sobie wyobrazić. Powstają w naszym kraju od 12 lat – podkreśla Lars Ekman, ekspert ds. bezpieczeństwa szwedzkiej administracji drogowej. – Bariera jest bardzo ważnym składnikiem podnoszącym bezpieczeństwo tych tras. Ponieważ chroni ona przed zderzeniem czołowym z pojazdem jadącym z przeciwnej strony. Nasze statystyki pokazują, że ograniczyliśmy tym o 45 proc. liczbę osób ginących na drogach. Przerażająca liczba napraw Okazuje się jednak, że konstrukcje ze stalowych lin mają poważny mankament. Szwedzki Królewski Instytut Technologiczny KTH przy współpracy z Uniwersytetem Dalnara, Centrum Badań i Kształcenia w Zarządzaniu i Utrzymaniu Infrastruktury oraz Szwedzką Administracją Drogową przprowadził analizę cyklu życia barier drogowych. Zbadano 1625 kolizji z barierami drogowymi w Szwecji oraz ich koszty naprawy. Skupiono się na barierach rozdzielających pasy ruchu. Prześledzono także 1019 kolizji z barierami drogowymi w ciągu dwóch szwedzkich autostrad pod kątem skutków socjo-ekonomicznych takich jak stopień utraty zdrowia, koszty leczenia, etc. Z analiz jasno wynika, że średni koszt naprawy barier linowych jest dużo droższy od tych samych kosztów dla barier stalowych. – Wnioski z tego badania wyraźnie wskazują, że z perspektywy najbardziej interesującej dla zarządcy drogi, czyli kosztów naprawy, stosowanie barier o silniejszej konstrukcji np. stalowych, jest najbardziej efektywne – mówi Grzegorz Bagiński, prezes Saferoad Sp. z o. o. – Ilość napraw barier może być zmniejszona nawet o połowę przy zastosowaniu barier o prowadnicach wykonanych z profili stalowych. Zwłaszcza dotyczy to dróg 2+1. W szwedzkim opracowaniu (Hawzheen Karim, „Road Design for Future Maitenance – Life-cycle Cost Analyses for Road Barriers”, Sztokholm, 2011 r.) przytoczono dokładne dane dotyczące kosztów napraw. W zachodnik regionie Szwecji w tym samym czasie odnotowano 105 napraw barier linowych przy wskaźniku natężenia pojazdów 514 mln pojazdokilometrów/ rok oraz 207 napraw barier stalowych przy wiele wyższym wskaźniku – 2453 mln pojazdokilometrów/rok. I choć przez większy ruch częściej trzeba było naprawiać bariery stalowe, koszty ich rewitalizacji były mniejsze i wyniosły 900 koron szwedzkich (średni koszt naprawny na pojazdokilometr). Gdy tymczasem średni koszt napraw barier linowych wyniósł 2200 koron szwedzkich. bariery linowe bariery liniowe – Trzeba także dodać, że bariery w Polsce czy Niemczech muszą spełniać bardziej wyśrubowane normy niż urządzenia stosowane w Szwecji – mówi Bagiński. – Na szwedzkich autostradach poziom powstrzymywania dla barier to N2, w Polsce są to H1, H2. Mns opinia eksperta Grzegorz Bagiński Prezes Saferoad Sp. z o. o. „Z perspektywy najbardziej interesującej dla zarządcy drogi, czyli kosztów naprawy, stosowanie barier o silniejszej konstrukcji np. stalowych, jest najbardziej efektywne.” fot. ryszard waniek / euroinfrastruktura. Parametry nie do utrzymania Bariery drogowe muszą spełniać określone wymagania, by spełniać swe zadanie – chronić użytkowników dróg. Ten rodzaj urządzeń BRD powinien mieć odpowiednie właściwości m.in. dotyczące powstrzymywania uderzenia. Tu ujawniają się kolejne kłopoty z barierami linowymi. Konstrukcje z napiętych stalowych lin pod wpływem temperatury rozciągają się latem, a kurczą zimą. W związku z tym trudno utrzymać ich stałe parametry. fot. Łukasz jóźwiak/gddia Dlaczego bariery linowe generują tak wysokie koszty? Bo nawet niewielkie otarcie samochodu często powoduje zniszczenie dość dużej liczby słupków podtrzymujących liny. A koszt odtworzenia zniszczonego odcinka jest wysoki. To ważna informacja także dla polskich zarządców dróg. Bowiem Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zamierza przebudowywać drogi krajowe, by po woli stworzyć system bezpieczniejszych tras 2+1.Badacze sprawdzili koszty utrzymania barier w analizie LCC ( jedna z metod oceny wielkości kosztów ponoszonych na stworzenie i użytkowanie instalacji technicznej), ale przyjrzeli się też ryzku dla użytkownika w przypadku zderzenia. Największe ryzyko ciężkości wypadku jest w zderzeniu z barierami betonowymi, ale bariery stalowe okazały się w tym kryterium lepsze od barier z lin stalowych. 9 Bariera liniiowa w Szwecji. 10 drogi Wypracowanie standardu oznakowania trwa nawet 5 lat fot. archiwum wywiad Emiliano Moreno Szef WG2 - grupy zajmującej się wypracowaniem standardów dotyczących oznakowania poziomego dróg. Jak pracuje się nad standardami oznakowania poziomego dróg, jak długo taki proces trwa? Zazwyczaj wprowadzenie nowego standardu zajmuje około trzy do pięciu lat. Czasami jest to bardziej złożone, w zależności od zagadnienia, ale teoretycznie planujemy kończyć takie działania maksymalnie w przeciągu trzech lat. Żądania odnośnie standardu pochodzą zazwyczaj od zarządców dróg, branży oraz ośrodków badawczych. Staramy się unifikować jakość oznakowania stosowanego na drogach. W tym przypadku potrzeby wypracowania standardów wynikają z oczekiwań Komisji Europejskie, krajów członkowskich i samej branży drogowej. Nad jakimi standardami grupa pracuje obecnie, jakie mogą zostać wypracowane w najbliższym czasie? Przez lata stworzyliśmy wiele standardów jakości oznakowania. Jego skuteczność oznacza dla kierowców odpowiednią widoczność zarówno w nocy jak i za dnia. Co jest szczególnie przydatne tutaj w Polsce, gdzie jeszcze wiosną zalega śnieg. Stosuje się mikrokule szklane, które zapewniają odpowiednią widoczność i spełniają standardy dotyczące odblaskowości. Nowe zadania, jakie podjęliśmy to zagadnienia dotyczące usuwania oznakowania. Będziemy również analizować wpływ oznakowania na bezpieczeństwo na drodze, w celu określenie i poprawienia szczegółowości oznakowania i innych elementów powiązanych z bezpieczeństwem i postrzeganiem oznakowania przez kierowców. Czy zapraszanie biznesu do grupy wypracowującej standardy nie jest zagrożeniem dla niezależności przyjętych rozwiązań? Z jednej strony można tak na to patrzeć. Ale to jest najlepszy sposób na przejrzystość takiego procesu. Dajemy szansę każdemu, by wyraził swoją opinię. Dzięki temu tworzy się zespół, w który zaangażowani są przedstawiciele różnych środowisk – administracji, ośrodków badawczych czy producentów. Tak długo, jak ten proces jest przejrzysty, nie ma żadnego ryzyka. Co może zrobić UE, by te same standardy jak np. w Niemczech, pojawiły się na drogach krajów Europy Wschodniej? W krajach CEE zarządcy dróg nie są zobligowani do wprowadzania takich standardów. Jednak z naszego doświadczenia wynika, że niektóre kraje – tak jak np. Czechy jeszcze zanim weszły do UE – adaptują nasze standardy, ponieważ gwarantuje to jakość, którą sprawdzono wcześniej w innych krajach. Te kraje były bardzo zadowolone z wdrażania nowych technologii. W wielu przypadkach takie kraje mogą być zapraszane na nasze spotkania jako słuchacze, którzy mogą uczestniczyć w dyskusji. Mam nadzieję, że dzięki takiemu zaangażowaniu nowoczesne rozwiązania będą stosowane również poza Unią Europejską. technologie 11 Indukcją po dziurach A utostrada to za ma ł o . H olendrzy zbudowali drog ę z samonaprawiaj ą cego si ę asfaltu . J ej trwa ł o ś ć ma by ć d wa razy d ł u ż sza ni ż wy k onanyc h T R A D Y C Y J N Y M I T E C H N O L O G I A M I Holendrzy w tym roku chcą rozpocząć budowę inteligentnej autostrady. Ma mieć oznakowanie poziome reagujące na temperaturę czy świecące w nocy, pas do ładowania aut elektrycznych. Będzie to niezwykły projekt. Ale jeszcze bardziej niezwykły testują już od dwóch lat. To nowy pomósł na budowę dróg z porowatego asfaltu. Dzięki odpowiedniej strukturze ten rodzaj asfaltu lepiej przepuszcza wodę z opadów, dzięki czemu ogranicza niebezpieczne zjawisko aquaplaningu. Taki materiał zapewnia też mniejszą emisję hałasu. Ale ma ograniczenia – niszczy się w nieprzyjemny dla właścicieli samochodów sposób. Dziury i pęknięcia powstają przez wykruszanie małych odłamów, które mogą bombardować karoserie samochodów. zainteresował się tą pracą. I zezwolił na zbudowanie 400 m autostrady A58 z nowego asfaltu. Naukowcy przeprowadzili na nim szereg testów. Pobierali wiele próbek, które w laboratoriach poddawali przyspieszonemu starzeniu. Potem naprawiali za pomocą indukcji. – Wnioski są takie, że jeśli co cztery lata wyjedziemy na drogę z dużą naprawiającą maszyną indukcyjną, to podwoimy żywotność nawierzchni – zaznaczał holenderski naukowiec. Efekty dla zarządców dróg są oczywiste – mniej zużywanego materiału na naprawę dróg, niższe koszty utrzymania dróg. Stosowanie takich maeriałów to także zysk dla kierowców, którzy nie tak często stawać będą w korkach. Bo zanim pojawią się dziury, pojedzie indukcyjna maszyna. W Holandii niebawem powstać ma kolejny odcinek drogi z użyciem samonaprawiającego się asfaltu. W Tilburgu przygotować ją ma firma Heijmans. kn fot. www.selfhealingasphalt.blogspot.com N – Wadą takiej nawierzchni jest to, że może dojść do jej rozluźnienia. A rozluźnienie prowadzi do poważniejszych uszkodzeń – tłumaczył na konferencji TED prof. Erik Schlangen z Delft Uniwersity of Technology. – Asfalt porowaty zawiera niewiele spoiwa między ziarnami. Wskutek promieniowania UV, utleniania ten bitumen, klej między ziarnami, zaczyna się degradować, pojawiają się mikropęknięcia. I właśnie rozwiązanie tego problemu znaleźli holenderscy naukowcy z Delf Uniwersity of Technology. Rozwiązaniem okazała się m.in. wełna stalowa. Rozdrobniona na niewielkie kawałki została zmieszana z bitumenem. Taki asfalt można regenerować dzięki płytom indukcyjnym, podobnym do tych stosowanych w kuchniach, ale dużo większych. – Podgrzane kawałki stali topią bitumen, który zalepia mikropęknięcia – tłumaczył zasadę samonaprawiającego się asfaltu prof. Schlangen. Holenderski rząd Budowa nowatorskiego odcinka autostrady A58 w Holandii 12 praktyka Utrzymanie dróg – tak to robią najlepsi na świecie fot. RYSZARD WANIEK/EUROINFRASTRUKTURA.PL D obry system utrzymania dr ó g to dobre trasy dla u ż ytkownik ó w i oszcz ę dno ś ci finansowe dla zarz ą dc ó w . O to sie d em z ł otyc h zasa d , k t ó re wypracowa ł y a d ministracje z wielu k raj ó w T Tego, że niewłaściwie utrzymana droga jest niebezpieczna, nie trzeba tłumaczyć nawet laikowi. Ale już nie wszyscy zdają sobie sprawę, iż podniesienie nakładów na ten cel w dłuższej perspektywie przynosi finansową oszczędność. Żeby ją jednak osiągnąć, trzeba stworzyć dobry system utrzymania dróg. Ekonomia i analiza w jednym Tradycyjny model odnowy nawierzchni dróg polega na tym, że remonty prowadzi się na tych odcinkach, gdzie stan dróg przekroczył krytyczne wskaźniki. Takie podejście wymusił niedobór pieniędzy w budżetach zarządców. Jest jednak lepszy sposób, choć udaje się on dziś nielicznym zarządcom na świecie. To zarządzanie cyklem życia nawierzchni w taki sposób, aby były w relatywnie dobrym stanie przez długi czas przy najniższych nakładach utrzymaniowych. Pomagają w tym wspomagane informatycznie systemy zarządzania odnowami nawierzchni, łączące w sobie analizę techniczną i ekonomiczną. Prekursorem systemów określanych jako PMS jest Federal Highway Administration (FHWA) z USA, która w ciągu ostatnich 20. lat wprowadzała je we wszystkich stanach. Tego rodzaju systemy opierają się na planowaniu utrzymania dla całego cyklu życia nawierzchni, a nie tylko skupiają się na doraźnych potrzebach. Pozwalają wówczas też na takie planowanie remontów, by móc łatwiej planować coroczne budżety. Podstawowym zadaniem jest system zbierania i zarządzania danymi technicznymi dla poszczególnych odcinków dróg (długość, szerokość, rodzaj nawierzchni itp.), danymi o czasie i zakresie wykonywanych robót, danymi o stanie technicznym oraz o wielkości i rodzaju pracy przewozowej. W Polsce systemem tej klasy jest system HDM-4, który stosuje GDDKiA. Ułatwione planowanie budżetu umożliwia zastosowanie nowych rozwiązań technologicznych – stosowania nawierzchni o przedłużonym cyklu życia (ang. long life pavements). Angielska HA, czy zarządcy szwajcarskich dróg, wprowadziły systematyczne rozwiązania – opracowały wskaźnik, który określa jaką część remontowanych nawierzchni wykonać w nowej technologii, by nie przekroczyć budżetu i nie spowodować opóźnień w remontach innych odcinków. Nawierzchnia pod lupą Dobry system utrzymaniowy musi opierać się na analizie wypracowanych wskaźników. Jednym z najważniejszych jest wskaźnik oceny stanu technicznego nawierzchni. W wielu krajach sieć drogową ocenia się w zbyt szerokich ujęciach: bardzo dobra, zła czy krytyczna. Wielka Brytania wypracowała własny wskaźnik oparty na wielu technicznych aspektach (m.in. koleiny, równość oraz szorstkość nawierzchni). Dzięki planowaniu remontów przy określonym poziomie tego wskaźnika Highway Agency (HA) zapobiega przekraczaniu stanu technicznego, wywołującego przyśpieszoną degradację nawierzchni. Podobną politykę prowadzą władze drogowe Australii (Austroroads) i Nowej Zelandii (NZTA). Stosuje się tam wskaźniki oceny komfortu jazdy. Wskaźniki te oparte są również na parametrach technicznych. Określa się jednak widełki każdego praktyka z parametrów, w których użytkownik drogi nie odczuje dyskomfortu podczas jazdy. Kontrakt dla firmy, ale dobry Zarządcy dróg coraz częściej wybierają sprawdzający się model kompleksowego utrzymania zlecanego prywatnym firmom. Jednym z rodzajów takich umów są kontrakty PBC. Stosowane są m.in. w USA, Kanadzie, Australii, Anglii i w Niderlandach. Pierwsze takie kontrakty zawarto także w Polsce i – jak przyznaje GDDKiA – przynoszą bardzo dobre efekty. Takie umowy definiują obowiązki firmy odpowiedzialnej za utrzymanie. Określa się np. czas reakcji na wydarzenie, ilość objazdów kontrolnych trasy w ciągu doby czy wysokość trawy, po której przekroczeniu musi zostać skoszona. Tylko usługi spełniające te ścisłe kryteria są wyceniane na poziomie maksymalnym i tylko wówczas zleceniobiorca otrzymuje pełną zapłatę. Są też ustalone kary pieniężne za każde odstępstwa od norm. Pomocnym w wypracowaniu założeń kontraktu PBC może być wzorzec dokumentu, który w 2002 r. opublikował Bank Światowy. Dokument ten jest dostępny nieodpłatnie w internecie. Standard znany kierowcom Wewnętrzne zasady dotyczące utrzymania stanu dróg, prowadzenia robót itp. często nie bywają rygorystycznie przestrzegane. Zdecydowanie zmienia to fakt ich upublicznienia. Niektóre zarządy dróg publikują dokument tzw. kartę praw użytkowników dróg. Może ona zawierać ogólne deklaracje tak jak dokument European Road Users’ Charter opublikowany przez European Union Road Federation (ERF, 2005). Może to być jednak dokument z bardziej szczegółowymi zapisami. Taką kartę publikuje od lat angielska HA. Zawiera m.in. precyzyjne wskaźniki, które w kolejnych latach są publicznie rozliczane. Zarządca ujawnia do jakiego stopnia wskaźnika udało mu się dotrzymać standardu. Podobną kartę opracowano we Włoszech. Tam jednak zarządca publicznie nie rozlicza się z zadań, które zdeklarował się realizować. Niewidzialni robotnicy Dobrym pomysłem jest też wypracowanie standardów, które poprawią komfort kierowców podróżujących remontowanymi drogami. Określają one np. pory prowadzenia prac oraz odległości pomiędzy realizowanymi przedsięwzięciami drogowymi wymagającymi zamknięć całej jezdni lub pasów ruchu. Zarządzanie pracami remontowymi może polegać na ich przyspieszaniu, prowadzeniu w dniach i godzinach pozaszczytowych oraz takiej organizacji pracy, aby tam gdzie to tylko możliwe eliminować utrudnienia w ruchu, w tym przede wszystkim zajętość pasów ruchu. W USA i Kanadzie w analizach ekonomicznych prac na drogach bierze się też pod uwagę koszty, które z powodu trwających prac, wydłużających dojazd, ponoszą użytkownicy dróg (analiza CBA). Przyspieszenie robót, czyli często zwiększenie budżetu, jest w tym ujęciu równoważne z minimalizowaniem strat. Celem analizy CBA jest bowiem znalezienie takiego wariantu realizacji przedsięwzięcia, który powodowałby zmniejszenie całkowitych kosztów przedsięwzięcia (czyli łącznie kosztów realizacji robót i kosztów strat czasu użytkowników dróg). Najlepszymi praktykami w tym zakresie poszczycić mogą się angielska HA, szwajcarski zarządca dróg krajowych Astra oraz austriacka spółka ASFINAG. HA w corocznym sprawozdaniu z działalności podaje, do jakiego stopnia wyznaczone przez nią standardy zostały zachowane. Podaje się np. jaki procent pasów ruchu na sieci krajowej był dostępny dla użytkowników ruchu w godzinach szczytu. Astra deklaruje natomiast, że maksymalna długość robót drogowych na odcinku autostrady to 15 km. A odstęp czasu pomiędzy robotami wymagającymi zamknięć pasów ruchu określono go na nie częściej niż raz na 15 lat. Austriacki ASFINAG deklaruje, że nie będzie prowadzić robót więcej niż w 3 miejscach na odcinku dróg o długości 100 km, a jeden odcinek robót nie może być dłuższy niż 10 km. Przyjęto zasadę, że opóźnienia w czasie jazdy, wywołane przez roboty drogowe nie powinny przekraczać 5 min. W przewidywaniu i zmniejszaniu opóźnień na drogach wykorzystuje się ITS (inteligentne systemy transportowe). Porządek w bazie Do analiz i zarządzania niezbędne jest gromadzenie danych, które pozwalają na 13 monitorowanie oraz oceny i prognozy. Samo ich zbieranie, dzięki nowoczesnym systemom komputerowym nie stanowi większego problemu. Problem stanowi ich przechowywanie i udostępnianie. Dane pierwotne powinny być tak przechowywane, aby możliwe było wywołanie szeregów czasowych w dowolnym układzie i z jednej bazy. Wśród zarządów dróg objętych analizą, do najlepszych praktyk w tym zakresie można zaliczyć bazę danych utrzymania bieżącego, stworzoną w czeskim zarządzie dróg krajowych RSDCR. Bezpośrednią przesłanką stworzenia takiej bazy była potrzeba lepszej kontroli kosztów utrzymania dróg krajowych. Baza danych została podzielona na 9 grup działalności utrzymaniowej, w tym osobno wyodrębniono nie tylko rodzaje zadań utrzymaniowych (8 grup), ale również administrację (ostatnia 9. grupa). Każdą grupę podzielono na podgrupy i zadania utrzymaniowe (wszystkie oznaczone kodem cyfrowym). Dla każdego zadania zdefiniowano jedną jednostkę wykonania (km drogi/jezdni, m², mb lub kmb, tony, szt.), w której podaje się nie tylko wykonanie rzeczowe, ale i jego koszty. Zbieranie danych opiera się na tzw. kartach kosztowych, w których wpisuje się nie tylko ilość wykonanych jednostek danego zadania utrzymaniowego, ale również jego koszty bezpośrednie w podziale na koszty materiałowe, koszty płac i inne poniesione koszty bezpośrednie. Publiczne sprawozdania Zdecydowana większość zarządców dróg musi przedstawiać raporty z prowadzonej działalności. Wzorem może być tu sprawozdania, które dotyczą dróg federalnych w Niemczech. Raport z budowy dróg jest przedkładany co roku Bundestagowi, a także dostępny publicznie. W internetowym archiwum Bundestagu dostępny jest komplet tych opracowań. Opisane są wszystkie większe przedsięwzięcia drogowe zrealizowane w danym roku. W zakresie wydatków utrzymaniowych podane są zarówno dane w zakresie utrzymania bieżącego, jak i strukturalnego oraz wydatki poniesione na służby utrzymaniowe. lm źródło: Raport Ernst&Young „Efektywność zarządzania utrzymaniem dróg krajowych w Polsce” 14 N raport Na polskich drogach stoi dziś 315 fotoradarów, którymi zarządza Generalna Inspekcja Transportu Drogowego. – Do końca marca chcemy zainstalować jeszcze 60 urządzeń – mówi Łukasz Majchrzak z GITD. – W 2013 r. planujemy rozpisać przetarg na 100 kolejnych fotoradarów. Jeśli chodzi o te urządzenia, to nie ma jakiegoś odgórnego limitu. Rozwój tego systemu musi być po prostu dopasowany do stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego, więc jest możliwe, że będziemy jeszcze jakieś urządzenia kupować – zaznacza. Arsenał GITD zdecydowanie wzmacniają gminne fotoradary. Według szacunków samorządy dysponują dziś ok. 250 urządzeniami. Razem jest więc obecnie w Polsce ok. 550 fotoradarów (policja nie dysponuje ani jednym). Zachodnia część Europy wyposażyła drogi w zdecydowanie więcej urządzeń. Przoduje Wielka Brytania (5462). Drugie są Włochy (4612), a trzecie Niemcy (3831). Mniej fotoradarów niż w Polsce jest tylko w mniejszych krajach i raczej na Wschód – Grecji (409), Norwegii (356), Czechach (240), Litwie (236) czy Łotwie (154). fot. Annisi/Wikipedia W czołówce na 100 km Jednak samo zestawienie liczb Fotoradarowa Europa N ajwi ę cej urz ą dzeń wy ł apuj ą cych przekroczenia pr ę dko ś ci jest w wielkiej brytanii . ale po d wzgl ę d em liczby fotora d ar ó w na 1 0 0 k m d rogi , pols k a jest ta k ż e w czo ł ó wce zainstalowanych fotoradarów nie oddaje całej prawdy. Nie wszystkie kraje maja jednakowo rozwiniętą sieć dróg. Jak wypada Polska, gdy porówna się liczbę fotoradarów przypadających średnio na 100 km drogi (drogi krajowe i autostrady)? Okazuje się, że polski kierowca jest jednym z tych, który trafia na największą liczbę fotoradarów podczas 100 km trasy. We Francji i Wielkiej Brytanii na taki odcinek drogi przypada średnio ponad 10 urządzeń, w Andorze blisko 4. A w Polsce średnio prawie 3. Stawia nas to na miejscu czwartym. W wyprzedzających nad pod względem liczby urządzeń Włochach, Niemczech, Belgii, Hiszpanii czy Holandii, kierowcy spotykają takie urządzenia rzadziej. Szwedzi nie liczą, Niemcy kasują Jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów sprawy polskich fotoradarów jest zapis w budżecie. Rząd zaplanował bowiem, że wpływ z takich mandatów w 2013 r. sięgnie 1,5 mld zł. Ta sprawa planom poprawy bezpieczeństwa drogowego tylko zaszkodziła. Inne kraje potrafią to kierowcom wytłumaczyć zdecydowanie lepiej. W Szwecji, z której wszyscy w Europie (a nawet na świecie) biorą wzór, administracja podkreśla, że urządzenia te są tylko jednym z elementów prowadzących do ograniczenie śmierci i rannych na drogach. Jak wypada 1,5 mld zł zaplanowane w polskim budżecie na tle Europy? Z prostego porównania (nieuwzględniającego zarobków, PKB raport kraj liczba fotoradarów kraj liczba fotoradarów Cypr Armenia Księstwo Lichtensteinu Dania Chorwacja Słowacja Andora Maroko Irlandia Islandia Malta Ukraina Portugalia Estonia Słowenia Bośnia i Hercegowina Serbia Węgry Bułgaria 1 2 7 10 10 11 12 14 15 16 21 22 40 40 47 52 55 62 109 Łotwa Rumunia Litwa Czechy Norwegia Grecja Szwajcaria Finlandia Szwecja Austria Holandia Hiszpania Belgia Polska Rosja Francja Niemcy Włochy Wielka Brytania 154 227 236 240 356 409 792 893 1093 1115 1231 1380 1855 1982 2301 3185 3831 4612 5462 i wielu czynników ekonomicznych) wynika, że nie jest to raczej suma zawrotna. Tylko w Brandenburgii fotoradary przynoszą rocznie 900 000 euro dochodu (dane za 2009 r.). To w tym okręgu jest najbardziej naszpikowana fotoradarami droga – na trasie B158 stoi w sumie 12 fotoradarów. Z kolei sam region Hanover spodziewa się w tym roku wpływu blisko 10 mln euro z fotoradarów – podaje „Hannoversche Allgemeine”. W 2011 r. w tym regionie wypłynęło do budżetu 7,3 mln euro. Obsługa jednego fotoradaru w Niemczech to koszt ok. 1000 euro rocznie. Na naszych zachodnich sąsiadów czyha dodatkowo blisko 14 tys. mobilnych rejestratorów (szacunek firmy POICON z 2009 r.). Surowi Skandynawowie Do norweskiego budżetu wpływa dużo mniej pieniędzy z fotoradarów niż zasilić ma polski budżet. Z dostępnych danych z 2011 r. wynika, że Norwegowie zapłacili za wykroczenia w sumie ok. 130 mln zł. A fotoradarów maja na drogach niewiele mniej niż w Polsce. Pod uwagę brać trzeba jednak inną kulturę jazdy no i dużo droższe mandaty oraz surowsze kary, co z pewnością wpływa na liczbę zarejestrowanych wykroczeń. W Norwegii przekroczenie prędkości o 25 km/h na ograniczeniu do 60 km/h oraz o 35 km/h na ograniczeniu do 70 km/h i wyżej skutkuje od razu utratą prawa jazdy. Przejazd z prędkością 70 km/h na ograniczeniu do 60 km/h to mandat na ponad 3,5 tys. zł. Pojechanie „setką” na ograniczeniu do 70 km/h, grozi mandatem na 4,4 tys. zł. Podobnie surowo jest w Szwecji. – Jeśli przekroczysz prędkość o 25 km/h na ograniczeniu do 70 km/h poza mandatem otrzymujesz również ostrzeżenie – mówi Lars Holmström, szwedzki dziennikarz, jurror konkursu „Car of the Year”. – Gdy otrzymasz dwa ostrzeżenia w ciągu dwóch lat, tracisz prawo jazdy. Polska awantura… Polska ma jeszcze niewielką sieć autostrad, dlatego średnia liczba fotoradarów przypadających na 100 km drogi jest dość wysoka. Biorąc jednak pod uwagę liczbę mieszkańców, na 100 tys. osób przypadają u nas blisko 2 fotoradary. To już – w porównaniu z innymi krajami – niewiele. W Wielkiej Brytanii na tyle osób 15 przypada 9 urządzeń, we Włoszech – 8, w Niemczech i Francji – 5. Nie mówiąc o Szwecji (12) czy Finlandii (17). Dlaczego więc ta sprawa wywołuje u nas aż tak mocny sprzeciw społeczny? Zapewne dlatego, że np. Skandynawowie o wiele lepiej widzą, jak państwo dba o ich bezpieczeństwo nie tylko penalizując złe zachowania, ale także inwestując w bezpieczną infrastrukturę. – Działania związane z infrastrukturą drogową są równie ważne i są podejmowane, chociaż na ten temat znacznie mniej się mówi w Polsce – zauważa prof. Stanisław Gaca z Politechniki Krakowskiej, który kierował pracami naukowców opracowujących analizy dotyczące lokalizacji fotoradarów w Polsce. – Działania restrykcyjne będą zawsze surowo oceniane i nie należy się temu dziwić. Na krytyczne głosy należy odpowiadać merytorycznie a nie emocjonalnie. Być może zrobiono jakieś błędy w fazie wyboru lokalizacji fotoradarów w ostatnich latach i należy je poprawić. Nie może to być powodem generalnego odrzucenia idei wdrożenia automatycznego nadzoru prędkości. luz, mw, pł, rom 16 bezpieczeństwo wywiad W Szwecji budujemy drogi i zdejmujemy fotoradary fot. archiwum LICZBA FOTORADARÓW NA SZWEDZKICH DROGACH O S C Y L U J E W O K ÓŁ 1 1 0 0 K A M E R . M A M Y D O KŁ A D N E KRYTERIA WYBORU MIEJSC N A I C H I N STA L AC J E Eva Lundberg Menadżer projektu zajmująca się fotoradarami w szwedzkiej administracji drogowej - Trafikverket Ile fotoradarów znajduje sie dziś na szwedzkich drogach? Eva Lundberg: Liczba fotoradarów na drogach jest zmienna, ale obecnie oscyluje wokół 1100 kamer. Powodem tego, że liczba fotoradarów się zmienia jest to, że zdejmujemy je z dróg, na których podejmujemy inne działania poprawiające bezpieczeństwo – takie jak zmiana na przekrój 2+1 z zamontowanymi barierami linowymi, które oddzielają pasy ruchu w przeciwnych kierunkach. U nas to jednak temat fotoradarów stał się głównym przekazem dotyczącym tego, jak rząd chce chronić kierowców. Czy w Szwecji fotoradary są też najważniejszym elementem działań poprawiających bezpieczeństwo ruchu drogowego? Fotoradary są tylko jednym ze sposobów na poprawę bezpieczeństwa drogowego w Szwecji. Innymi są m.in. już wspomniana budowa dróg w systemie 2+1, dostosowywanie limitów prędkości, instalacja znaków zmiennej treści itp. Pracujemy nad infrastruktura drogową, by uczynić ja jak najbardziej „wybaczającą”, gdy dojdzie do wypadku. Podejmujemy też działania uświadamiające użytkowników dróg np. by nie jeździli pod wpływem alkoholu. W te działania włączamy też cały przemysł, by np. konstruować coraz bezpieczniejsze samochody. Jak w Szwecji wybiera się miejsca, w których są instalowane na drogach fotoradary? Umiejscowienie fotoradarów sugerują lokalni zarządcy dróg, a wybierane są przez zarządce dróg krajowych. Mamy ustalone kryteria wyboru takich miejsc. Po pierwsze średnia prędkość pojazdów na takim odcinku musi być wyższa o 5 proc. od prędkości na nim dopuszczalnej. Dysponujemy określoną liczbą urządzeń, więc spośród sugerowanych miejsc ustawienia fotoradarów wybieramy takie lokalizacje, w których według naszych kalkulacji pomogą ocalić najwięcej ludzkich istnień i jak najbardziej zmniejszyć liczbę ciężko rannych w wypadkach. Jak przez ostatnie pięć lat zmieniała się szwedzka sieć fotoradarów? W przeciągu ostatnich pięciu lat dokonaliśmy około 350 nowych instalacji na drogach. W 2007 r. fotoradarów w Szwecji było ok. 700. Ile pieniędzy z mandatów przynoszą rocznie fotoradary? Nie zliczamy pieniędzy, które pochodzą z mandatów wystawionych dzięki fotoradarom. Rocznie fotoradary rejestrują ok. 230 tys. wykroczeń. To okazuje się wystarczające dla osiągnięcia celu – dostosowania ruchu do limitu prędkości. rozmawiał Łukasz Zboralski energetyka U nia europejska planuje do 2 0 2 0 r . zwi ę kszy ć udzia ł ekologicznej energii do 2 0 % . T o d la wielu k raj ó w mo ż e by ć k ł opot nie tyl k o tec h niczny . N iemcy ju ż B oj ą si ę ta k ic h wy d at k ó w N fot. enea Niemcy, których energetyka w znacznej części bazuje na elektrowniach jądrowych do 2022 roku planują z nich zupełnie zrezygnować. Lukę w produkcji energii miałyby zastąpić „zielone” elektrownie wspomagane elektrowniami konwencjonalnymi na węgiel i gaz. A to będzie słono kosztować. Niemiecki minister środowiska Peter Altmaier ostrzegł, że w ciągu 17 lat reforma energetyczna może pochłonąć nawet bilion euro. Wszystko przez subwencje dla elektrowni wiatrowych i słonecznych, które kosztować będą coraz więcej. Koszt ten poniosą odbiorcy energii, których rachunki poszybują w górę. Dlatego Niemcy zapowiedziały zamrożenie dopłat do energii odnawialnej na poziomie 5,28 eurocentów za kilowatogodzinę. Biomasa rozsadza certyfikaty W Polsce pozyskiwanie energii z odnawialnych źródeł energii także napotyka problemy. Właściciele elektrowni wodnych, słonecznych oraz wiatrowych nie mogą się czuć tak pewnie jak miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. Dofinansowanie do budowy tego typu elektrowni jest na dobrym poziomie, ale opłacalność inwestycji w kolejnych latach jest problematyczna.- Budowę ukończę, bo już dużo zainwestowałem, ale nie wchodziłbym w ten biznes ponowie – przyznaje Grzegorz Bartol, prezes firmy Istra budującej dwa największe w Europie wiatraki. Trudny stał się bowiem rynek zielonych certyfikatów (stanowią one – oprócz wpływów za sprzedaną energię sięgających ok. 200 zł za MWh, – istotny składnich przychodu elektrowni produkujących energie odnawialne). Certyfikatami, które otrzymuje właściciel elektrowni, handluje się na Towarowej Giełdzie Energii. Obowiązek ich skupowania spoczywa na dystrybutorach energii. Zgodnie Elektrownia wiatrowa Bardy. 17 Nieopłacalne energie odnawialne z aktualnym prawem, 12 proc. dostarczanego przez nich prądu musi pochodzić z OZE. A już w 2021 roku ma to być 20 proc. W grudniu 2012 roku przychód z zielonych certyfikatów wynosił 200 PLN za jedną MWh. Aktualnie ich cena waha się w okolicach 100 PLN. Jak twierdzi Michał Ćwil, dyrektor generalny Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej odpowiedzialne za taki stan rzeczy są duże elektrownie węglowe, które korzystają spalania w nowoczesnych kotłach węglowych biomasy np. słomy lub drewna. To do nich trafia połowa emitowanych w Polsce zielonych certyfikatów. Miesiąc temu została wystawiona do sprzedaży ich rekordowa liczba, tym samym zwiększyła się podaż, a cena obniżyła. Widmo bankructw? Jeżeli cena zielonych certyfikatów się nie zwiększy, może to skutkować bankructwami firm będących właścicielami ekologicznych elektrowni. Ich kondycja nie jest najlepsza. Przejęciami takich firm w ostatnim czasie zainteresowała się spółka TAURON, która liczy na tani zakup tej części biznesu energetycznego. Nadzieją dla polskiej energii odnawialnej jest nowe prawo, nad którym pracuje Ministerstwo Gospodarki. Nowe rozwiązania zakładają trzykrotne zmniejszenie ilości aktualnie otrzymywanych zielonych certyfikatów przez elektrownie węglowe. W planach jest także wprowadzenie stałych cen zielonych certyfikatów dla najmniejszych producentów zielonej energii. Przemysław Ławrowski 18 raport Przed energetycznym skokiem P rzy mniejszych pieni ą dzach na budow ę dr ó g , inwestycje w sektorze energetycznym zyskaj ą na znaczeniu . W 2 0 1 3 r . przyb ę d zie nowyc h proje k t ó w P Polska uzyskała potwierdzenie z Komisji Europejskiej dotyczące wsparcia finansowego dla 28 inwestycji w sektorze energetycznym, na które przeznaczono 2,43 mld euro (ok. 10 mld zł) z Funduszy Europejskich. Specjalnie powołana spółka rządowa spółka Inwestycje Polskie będzie wspierała m.in. budowę elektrowni węglowych i gazowych, gazociągów, magazynów gazu. A jak zainwestują firmy? Gętsza sieć PSE Polskie Sieci Enegetyczne (PSE) Operator rok 2013 rozpoczynają nowym Planem Zamierzeń Inwestycyjnych. Obejmuje lata 2013 – 2017 i dotyczy 287 zadań. Łączne nakłady planowane na inwestycje w tym okresie wynoszą około 9,9 mld zł. Efektem realizacji wszystkich zamierzeń inwestycyjnych będzie: 4 687 km nowych torów prądowych 400 kV, 806 km modernizowanych torów prądowych 400 kV, 267 km nowych torów prądowych 220 kV oraz 1 188 km modernizowanych torów prądowych 220 kV. W tym roku zaplanowano budowę linii przesyłowej pomiędzy Ostrołęką a Olsztynem, której realizacją zajmie się spółka Aldesa Nowa Energia (dwutorowa linia 400 kV Ostrołęka - Olsztyn Mątki z czasową pracą jednego toru na napięciu 220 kV w relacji Ostrołęka - Olsztyn). Wartość inwestycji - ponad 425,73 mln zł netto. W 2013 r. rozbudowana ma zostać też stacja stacji 400/110 kV Płock. Wykonanie projektu zostało powierzone konsorcjum Lider - Zakład Wykonawstwa Sieci Elektrycznych Rzeszów, Budownictwo Elektroenergetyczne Selpol z Łodzi, Pile Elbud Kraków. Koszt inwestycji - 109,03 mln zł brutto. Trwa już postępowanie przetargowe na budowę linii przesyłowej pomiędzy Kozienicami a Ołtarzewem. Ich wartość wynosi od 662 do 842 mln zł brutto. W roku 2013 będzie również kontynuowany projekt połączenia elektroenergetycznego Polska – Litwa. PSE ogłosiły już przetarg na budowę linii 400 kV Ełk Bis - granica Polski z Litwą. Zadanie przewiduje m.in. budowę linii wraz z traktami światłowodowymi, wykonanie przęsła granicznego pomiędzy polskim a litewskim odcinkiem linii Ełk Bis – Alytus. Kulczyk idzie w morze i do Pelplina Szeroko zakrojone plany ma też prywatna grupa energetyczna Polenergia. – W 2013 r. planuje rozszerzenie portfolio o kolejne projekty. Strategia firmy zakłada uruchomienie lądowych projektów wiatrowych o łącznej mocy 134 MW oraz elektrowni biomasowej o mocy 31 MW – mówi Marta Wysocka-Antonsen, zastępca dyrektora ds. komunikacji korporacyjnej, rzecznik prasowy Kulczyk Holding part of Kulczyk Investments są. - Równolegle postępuje rozwój projektu morskich farm wiatrowych. Obecnie Polenergia dysponuje pozwoleniami na budowę dwóch sztucznych wysp, ma tez warunki przyłączenia do sieci przesyłowej dla jednej z nich. Najbliższy rok zostanie poświęcony badaniom środowiskowym, a 2014 uzyskaniu pozwoleń: środowiskowego i budowlanego. Polenergia inwestuje też w projekty na lądzie. W Pelplinie na Pomorzu zamierza raport spalające w 100 proc. biomasę – 50 MW blok na terenie Elektrowni Jaworzno III oraz jednostka 20 MW na terenie Elekrowni Stalowej Woli. Gotowa w tym roku ma być również farma wiatrowa – Wicko, o mocy 40 MWe. Generalnym Wykonawcą tej inwestycji jest Konsorcjum Aldesa Nowa Energia z Krakowa i Aldesa Construcciones z Madrytu. fot. TAURON wybudować elektrownię konwencjonalną o mocy do 2000 MW TAURON rozbuduje elektrownie - W styczniu 2013 r. w ramach prowadzonego postępowania przetargowego wybrano ofertę na budowę bloku o mocy 910 MW na parametry nadkrytyczne w Elektrowni Jaworzno III – mówi Magdalena Rusinek, szef biura prasowego Departamentu Komunikacji Rynkowej i PR spółki TAURON Polska Energia S.A.- Generalnym wykonawcą zostało konsorcjum RAFAKO S.A. – Mostostal Warszawa SA .Wartość wybranej oferty wynosi 4 399 mln zł netto (5 411 mln zł brutto). Podpisanie kontraktu, jeśli dalsze kroki będą przebiegać zgodnie z harmonogramem, zaplanowane jest na drugi kwartał 2013 r. Rozstrzygnięty został także przetarg na budową bloku gazowo-parowy 449 MW w Elektrociepłowni Stalowa Wola (Tauron/ PGNiG). Budową zajmie się hiszpańska spółka Abener Energia. Wartość inwestycji wynosi 1,5 mld zł netto. Na połowę 2013 roku zaplanowano oddanie do eksploatacji nowego bloku ciepłowniczego w Zespole Elektrociepłowni w Bielsko-Białej o mocy 50 MWe/182 MWt. Generalnym wykonawcą inwestycji jest Polimex-Mostostal. Oddane do eksploatacji mają zostać także dwie jednostki Odnawialnych Źródeł Energii, 45 mld zł wyda PGE Polska Grupa Energetyczna zaplanowała wydatki na inwestycje w okresie 2012 – 2016 na poziomie ok. 40-45 mld. zł. W roku 2013 powinna ruszyć budowa dwóch bloków węglowych o łącznej mocy 1800 MW w Elektrowni Opole (PGE). Realizacją inwestycji zajmie się konsorcjum Rafako, Polimeksu-Mostostalu i Mostostalu Warszawa. Wartość inwestycji - 9,4 mld zł netto. Rozpoczęcie budowy jest opóźniane przez problemy z decyzją środowiskowa. Grupa PGE będzie kontynuowała w tym roku duży projekt modernizacji prowadzony w Elektrowni Bełchatów. W Elektrowni Dolna Odra kontynuowana będzie rozpoczęte w 2012 roku modernizacja bloków 5 – 8 w zakresie dostosowania do emisji NOx < 200 mg/ Nm³. Modernizacja te zostanie zakończona w roku 2015. Enea i PKN Orlen Grupa Enea zakończyła przetarg na budowę bloku na węgiel kamienny 1000 MW w Kozienicach (Enea), Wykonawcą zostało konsorcjum Hitachi Power Europe oraz Polimeksu-Mostostalu. Wartość inwestycji – 4,8 mld zł netto Polski Koncern Naftowy (PKN) Orlen w 2013 r. zamierza przeznaczyć na inwestycje energetyczne 200 mln zł. Analizowana jest budowa elektrowni w Płocku. W latach 2013 - 2017 spółka planuje wydać na inwestycje energetyczne 4,2 mld zł. W roku 2013 rozpocznie się budowa bloku gazowo-parowego o mocy 463 MW we Włocławku (PKN Orlen). Realizacją zajmie się konsorcjum SNCLavalin Polska oraz General Electric. Wartość kontraktu – 1,1 mld zł. Agnieszka Różalska-Kusza 19 komentarz Dr inż. Andrzej Sikora, prezes zarządu Instytutu Studiów Energetycznych Najistotniejszym kierunkiem rozwoju dla polskiej energetyki jest eksport energii. Polska musi umieć korzystać ze swoich zasobów naturalnych. Dzięki temu nasz kraj może stać się gwarantem bezpieczeństwa energetycznego w tej części Europy. Dlatego też najważniejszymi zadaniami energetycznymi dla Polski jest budowa połączeń transgranicznych oraz stworzenie warunków dla wolnego rynku energii (gaz/ee). Korzystnymi działaniami dla rynku energetycznego byłaby także prywatyzacja sektora (ENERGA, ENEA). Ciekawym rozwiązaniem mógłby też być alians strategiczny TAURON PE, ale może także PGE. Dla bezpieczeństwa polskiej energetyki dobrze byłoby, aby wyklarowała się w końcu sytuacja co do przyszłości programu nuklearnego naszego kraju. Należałoby także poprawić i zintensyfikować działania ekoefektywnościowe. Do największych wyzwań polskiej energetyki zaliczyłbym: implementację pakietu energetyczno-klimatycznego UE w Polsce; aktualizację/napisanie nowej wielowariantowej polityki Energetycznej Polski do 2035 (a może do 2050?); uwolnienie cen gazu ziemnego w Polsce; wprowadzenie jednolitego rynku gazu ziemnego i energii elektrycznej na terenie UE (implementacja trzeciej dyrektywy eneregtycznej); aby rok 2013 nie był rokiem straconych nadziei dla polskiego gazu z łupków; decyzje o budowaniu nowych jednostek wytwórczych w Polsce. 20 biznes Rosja na Baltic Business Forum fot. archiwum wywiad Jacek Piechota, były minister gospodarki, prezes Stowarzyszenia Europa-Północ-Wschód, współorganizatora Forum Dlaczego na gościa honorowego Baltic Business Forum 2013 wybrano Federację Rosyjską? Federacja Rosyjska przewodniczy obecnie Radzie Państw Morza Bałtyckiego. Baltic Business Forum staje się więc naturalnie wydarzeniem, podczas którego możemy podyskutować o realizacji priorytetów tej prezydencji, zwłaszcza w wymiarze współpracy gospodarczej. Przypomnę, że Rosja obejmując przewodnictwo miała ambitny plan tworzenia sieci inkubatorów przedsiębiorczości, wspierania innowacji, rozwijania nowych technologii. Wspólnie chcemy przyjrzeć się, czy podołaliśmy tym wyzwaniom. Podczas forum chcemy też podjąć temat roli kapitału rosyjskiego w rozwoju gospodarczym całego regionu. Rosyjski kapitał nie jest w Polsce mile widziany. W Polsce faktycznie mamy do czynienia z niesamowitą ideologizacją podejścia do rosyjskiego kapitału. W każdej potencjalnej inwestycji rodem z Moskwy czy Petersburga dopatrujemy się spisków i podstępów. Minister skarbu państwa z dumą mówi, że nie przeprowadził żadnej D ostawy ropy i gazu s ą niemal jedynym obszarem gospodarczej wsp ó ł pracy polsko – rosyjskiej . B rakuje nam kontakt ó w na poziomie ma ł ych i ś rednich przedsi ę biorstw . P o d czas B altic B usiness F orum w Świnouj ś ciu c h cemy si ę zastanowi ć , ja k d ynamizowa ć te relacje , ja k usuwa ć bariery prywatyzacji przy udziale rosyjskich inwestorów. Takie podejście powoduje, że potężne strumienie kapitału omijają naszą gospodarkę i trafiają do krajów Europy Zachodniej. Podczas, gdy w naszym kraju Rosjanie zainwestowali do tej pory może kilkadziesiąt milionów euro, ich interesy prowadzone z innymi krajami eurolandu liczone są w miliardach euro. Rosjanie myślą o gospodarce bardziej pragmatycznie niż my? Po stronie rosyjskiej następuje normalizacja, rachunek ekonomiczny staje się najważniejszym. Moskwa liczy się z tym, że Polska jest członkiem Unii Europejskiej i w naszym kraju bezwzględnie wdrażamy unijna politykę konkurencji, budujemy konkurencyjne rynki energii i gazu, z prawem dostępu trzeciej strony do sieci czy likwidacją zakazu reeksportu. Rosjanie, czasem z trudem, ale starają się dostosowywać do tych realiów. Przykładem tego jest zmniejszenie cen gazu sprzedawanego Polsce czy zgoda na podpisanie umowy dostaw ropy naftowej do PKN Orlen z pominięciem pośredników. Szkoda, że przemysł dostawy ropy i gazu są niemal jedynym obszarem gospodarczej współpracy polsko-rosyjskiej. Brakuje nam kontaktów na poziomie małych i średnich przedsiębiorstw. Podczas Baltic Business Forum chcemy się zastanowić, jak dynamizować te relacje. Obwód kaliningradzki to okno Rosji na Europę Zachodnią. Czy doktryna gospodarczej obecności Moskwy nad Bałtykiem zastąpiła doktrynę militarną? Basen Morza Bałtyckiego wyróżnia współcześnie pokojowe współistnienie wielu narodów, choć pamięć o zbrodniach wojennych jest tu niezwykle żywa. W tych warunkach obwód kaliningradzki nie musi być już bazą wojskową, ma natomiast naturalne predyspozycje, by stać się ważnym centrum gospodarczobiznesowym. W Świnoujściu analizować będziemy miedzy innymi doświadczenia fińsko-rosyjskie w budowaniu relacji gospodarczych. Ich też dzieliła skomplikowana historia, dziś potrafią doskonale współpracować. Mamy więc od kogo się uczyć! www.bbf2013.pl REKLAMA 22 technologie fot. archiwum prywatne wywiad Wojciech Suchorzewski Prof. Politechniki Warszawskiej Niektóre europejskie miasta poradziły sobie z nadmiarem samochodów w centrach. Jakimi sposobami? Sposoby są różne, ale to przede wszystkim opłaty za wjazd do centrum. Podam trzy przykłady. Pierwszy to Londyn, który wprowadził opłaty w 2002 r. Była to decyzja burmistrza miasta, przy której zapowiadano z resztą, że będzie to koniec jego politycznej kariery. Pierwszego dnia, w którym zaczął obowiązywać nowy system – opłata 5 funtów za wjazd do centrum (wówczas ok. 40 zł), helikopter z reporterem BBC latał nad miastem. Chcieli poszukać miejsc, w których nadal będą tworzyć się korki. Ale nie mogli ich znaleźć. Efekt ograniczenia wjazdu do centrum był taki, że ze średnia prędkość poruszania się samochodów w Systemy ITS pomagają rozładowac zatłoczone miasta ograniczanie ruchu , prognozowanie warunk ó w ruchu w najbli ż szych kwadransach i sugerowanie kierowcom alternatywnych tras , zarz ą dzanie transportem publicznym – inwestycje w takie systemy sa tańsze ni ż budowa betonowej infrastruktury i skuteczniejsze dla roz ł adowania ulicznych kork ó w – m ó wi prof . W ojciec h S uc h orzews k i z P olitec h ni k i W arszaws k iej obszarze śródmiejskim wzrosła z 12 km/h do 17 km/h. Część kierowców przesiadła się do transportu miejskiego, a część w ogóle zrezygnowała z jazdy w tym kierunku. Wystarczyło, że liczba pojazdów wjeżdżających do centrum spadła o 15%. Drugim przykładem miasta, które inaczej podeszło do ograniczenia wjazdy pojazdów do centrum to Edynburg. Tam jednak zaproponowano mieszkańcom referendum w tej sprawie. I mieszkańcy na wprowadzenie opłat się nie zgodzili. A trzeci przykład? To Sztokholm, w którym wybrano trzecią metodę. Kilka lat po zmianach w Londynie, w roku2006, w tym szwedzkim mieście wprowadzono opłatę za wjazd do śródmieścia, ale na próbę. Po kilku miesiącach system zamknięto. Rozpoczęły się wówczas protesty mieszkańców, którzy… zażądali przywrócenia opłat! Wówczas rozpisano referendum i większość głosujących była za przywróceniem systemu. Efekt: zmniejszenie liczby pojazdów wjeżdżających do śródmieścia o 30%, ale wzrost prędkości średniej (skrócenie czasu) o 50%. Czy na świecie testuje się jakieś nowe rozwiązania? Bardzo eksperymentują Amerykanie. W Los Angeles pasy ruchu na autostradzie podzielone są na cześć ogólnodostępną i pasy HOV lane (High-Occupancy Vehicle lane). Po nich mogą poruszać się autobusy, ale także samochody osobowe, jeśli mają kierowcę i pasażera. Nieraz na te pasy mogą technologie Polskie miasta też inwestują w ITS. Prowadzimy obecnie jakieś ciekawe projekty? Mamy w Polsce coraz więcej przypadków wdrożenia bardziej zaawansowanych systemów. To jeden z projektów, które powstają ze środków UE w Szczecinie. Na wybranych arteriach miasta jest monitoring warunków ruchu, prognozowanie czasów przejazdu alternatywnymi trasami i wyświetlanie tych informacji na tablicach zmiennej treści. Działa 15 takich tablic, które podają kierowcom, którędy dojadą w jak najkrótszym czasie. Takie systemy to wyzwanie dla projektantów. Trzeba bowiem przewidzieć, co będzie działo się na drogach za 10 – 15 min. Wykorzystuje się w tym celu symulacyjne modele matematyczne. Muszą one oprócz zgromadzenia danych o aktualnej sytuacji, uwzględniać zmianę zachowań kierowców i na dodatek założyć, jaki procent z nich wybierze zalecaną trasę. Trzeba też wspomnieć o projekcie zarządzania ruchem dla Trójmiasta – Tristar. Jest on w tej chwili także mocno wsparty środkami z UE. Pas typu HOV lane na autostradzie 404 w USA. To najwyższy budżet z projektów sterowania ruchem, wynosi ponad 150 mln zł. System, który jest w trakcie realizacji, obejmuje ponad 150 skrzyżowań. Są dwa centra zarządzania ruchem w Gdyni, w Gdańsku i trzecie, mniejsze w Sopocie. To te najważniejsze projekty, a reszta miast? Jest wiele mniejszych projektów wspieranych środkami unijnymi. Patrząc najpierw na duże miasta, to Poznań realizuje projekt powyżej 100 mln zł dotyczący kompleksowego zarządzanie ruchem. Wrocław też jest w tym bardzo dobry. Kraków też ma system, który jest bardzo mocno zorientowany na transport publiczny. Bydgoszcz wdraża projekt, obejmie zarówno sterowanie ruchem, czyli sygnalizacje, zarządzanie transportem publicznym oraz parkowanie i naprowadzanie pojazdów na drogi alternatywne. Są też i mniejsze miasta realizujące projekty ITS: Koszalin, Rzeszów czy Kalisz, który ma system zarządzania ruchem z nadzorem, łącznie z wykrywaniem przejazdu na czerwonym świetle. Na liście realizowanych projektów są także Gliwice czy duży Komunalny Związek Komunikacyjny GOP. Patrząc na powstające w kraju systemy można mieć wrażenie, że świat nam znów trochę ucieka. Za granicą już bardzo często rozwiązania ITS są tak projektowane, by użytkownicy korzystali z nich przez Internet za pomocą smartfonów. Takiego myślenia u nas jeszcze nie widać… Bo z czym to się wiąże? Trzeba na to wykładać pieniądze. Tymczasem w Polsce ważniejsze wciąż jest niestety otwarcie 500 m nowej ulicy, na którym pojawi się tam prezydent miasta czy nawet minister, niż dodanie nowej funkcji do systemów zarządzania ruchem. To trochę nasza wina – specjalistów. Efektywność tych systemów nie jest też dobrze prezentowana społeczeństwu. Nie pokazuje się i nie tłumaczy ludziom, że od wprowadzenia buspasów na Trasie Łazienkowskiej wielu podróżnych dociera na miejsce szybciej dzięki szybciej jadącym autobusom, a reszta kierowców jedzie tym samym tempem co przedtem. Inny przykład mało widocznych dla ludzi rozwiązań to zwiększanie przepustowości poszczególnych skrzyżowań. Bo takie działania mają sens w przypadku zatłoczonych ulic. Tymczasem kierowcy żądają ustanowienia w takich obszarach „zielonej fali”, która kompletnie nic by im nie dała. Bo co z tego, że stojąc w korku będą patrzeć na zielone światło? W Polsce są tysiące skrzyżowań ze sterownikami, które dają możliwość dość inteligentnego sterowania ruchem. Nawet te sprzed lat stwarzają możliwość wykorzystania kilka programów nastawianych zegarowo (inne działanie w różnych porach doby). Ale znów – brakuje pieniędzy na systematyczną weryfikację działania takich sterowników. Z każdym rokiem sytuacja ruchu się zmienia. Powinno się to sprawdzać i zrobić aktualizację. Ale zarządcy dróg nie mają wystarczającego personelu ani środków na takie operacje. Bo priorytet mają inwestowanie w kosztowne obiekty drogowe, mosty i tunele. rozmawiał Łukasz Zboralski fot. floydian / wikipedia wjechać także single, ale za opłatą. To HOT lane (High-Occupancy Toll lane). Co ciekawe, opłata ta jest zmienna i uzależniona od natężenia ruchu. Kierowca jest o niej odpowiednio wcześnie informowany, by mógł wybrać, czy płaci i jedzie szybciej, czy stoi w korkach. Absolutnie najnowszy pomysł, to HOT lane z taryfą opłaty uzależnioną od liczby osób w samochodzie. Najwięcej płaci jadący sam kierowca, taniej jest gdy jedzie jeszcze jeden pasażer, a jeszcze mniej trzeba zapłacić, gdy wiezie się dwóch albo trzech pasażerów. 23 24 obiekty Water Discus - niesamowity projekt z Polski P odwodny hotel W ater D iscus stanie w G dyni . J ego bu d owa ma si ę rozpocz ą ć ju ż latem Spółka Deep Ocean Technology, w zespole której pracuje jeden z najlepszych na świecie specjalistów w dziedzinie okrętownictwa i technik głębinowych – dr hab. inż. Lech Rowiński, dostała na realizację prototypu konstrukcji 33 mln zł dofinansowania z Unii Europejskiej. – Dofinansowanie z UE dotyczy prototypu Water Discus, będzie to obiekt niekomercyjny posadowiony w Gdyni przeznaczony do badan i testów – informuje Marta Pomykała z Deep Ocean Technology. – Nie będzie to stricte Hotel podwodny, a bardziej obiekt badawczy. Budowę nad prototypem rozpoczynamy w połowie tego roku, prace rozpoczną się w stoczni, w końcowej fazie obiekt zostanie przetransportowany na miejsce posadowienia i odpowiednio przymocowany. Obiekty, które będą mogły powstawać dzięki projektowi Water Disscus, będą składać się z modułowych dysków. Minimalna powierzchnia to 2000 m kw. Będzie ją można powiększać dokładając kolejne moduły (1000 – 1500 m kw. każdy). Konstrukcja ma posiadać jeszcze jedną zaletę – łatwość przeniesienia w kolejne dowolne miejsce. zawieszone są ekrany, pozwalające na bieżąco śledzić otoczenie podwodne kompleksu i aktywność nurkową. Tę część kompleksu, połączono z satelitami w niezwykle atrakcyjny sposób – za pomocą przeszklonych tuneli, przecinających przestrzeń nurkowego basenu treningowego. Na dachu konstrukcji znajdują się baseny kąpielowe wypełnione morską wodą (zintegrowane z treningowym basenem nurkowym). Taki hotel będzie rajem dla nurkujących. Będzie w nim luza pozwalająca na opuszczenie dysku bez konieczności wychodzenia na powierzchnię oraz komora dekompresyjna, umożliwiająca treningi, a dodatkowo zabezpieczająca wyprawy nurkowe prowadzone na dużych głębokościach. fot. Deep Ocean Technology s Prototyp składał będzie się z dwóch dysków. Całość stanie na pięciu wytrzymałych nogach, solidnie osadzonych na dnie. W dysku zanurzonym na głębokość do 10 m znajduje się 21 pokoi sąsiadujących z podwodnym centrum nurkowym i barem. Z wnętrza pokoju można sterować oświetleniem najbliższego otoczenia i działaniem miniaturowych pojazdów podwodnych, pozwalających na oglądanie nawet mikroskopijnych mieszkańców głębin dzięki technice makrofotografii. W dysku nadwodnym i związanych z nim satelitach, znajdujących się 5-7 m nad lustrem wody, przewidziano miejsce na restaurację, centrum SPA a także specjalistyczną część rekreacyjną. Centrum dysku wyznacza wielofunkcyjne lobby zbudowane wewnątrz gigantycznego basenu. Na jego ścianach opinie 25 Coraz częśćciej szybka komunikacja za pośrednictwem mediów społecznościowych pozwala zarządzać strumieniami pasażerów Port lotniczy lajkuje i twittuje P rzez d ł ugi czas mog ł o wydawa ć si ę , ż e media spo ł eczno ś ciowe to zabawka dla dzieci , m ł odzie ż y i niekt ó rych znudzonych swoj ą prac ą doros ł ych . N ic je d na k bar d ziej mylnego , s ą to bowiem niezwy k le istotne wsp ó ł cze ś nie narz ę d zia k omuni k acji z naszymi obecnymi i przysz ł ymi k lientami W Właśnie dzięki takim narzędziom jak Twitter czy Facebook (choć są to tylko przykłady z całego wachlarza możliwych rozwiązań) porty lotnicze starają się poprawić sumę doświadczeń klienta w zetknięciu z lotniskiem. A obszar do poprawy na pewno jest. Jak powiedział mi niedawno członek zarządu jednego z największych europejskich portów lotniczych „niekoniecznie musimy być miejscem gdzie ludzie lubią przebywać, ale na pewno nie chcemy by cierpieli, że muszą tu być”. Jak więc media społecznościowe mogą pomóc zarządzającym portom lotniczym? Komunikacja i wizerunek Po pierwsze, komunikując się sprawniej z pasażerami, lokalnymi społecznościami, decydentami kreuje się pozytywny wizerunek portu lotniczego. Ten może okazać się przydatny w wielu sytuacjach, takich jak rozmowy z udziałowcami, czy konsultacje społeczne projektów związanych z rozwojem infrastruktury. Po drugie, kreując wizerunek lotniska jako miejsca nowoczesnego, przyjaznego dla pasażerów, sprawnie działającego, pokazujemy najemcom, reklamodawcom, że warto tu być. To może przełożyć się na wzrost przychodów pozalotniczych portu lotniczego. I wreszcie, po trzecie, coraz więcej portów lotniczych wykorzystuje takie narzędzia jak Twitter do bieżącego zarządzania swoją działalnością operacyjną. Coraz częściej szybka komunikacja z pasażerami właśnie za pośrednictwem Twittera, pomaga zarządzać strumieniami pasażerów, którzy informowani są nie tylko o tym gdzie znaleźć najlepsze piwo na lotnisku, ale i najkrótsze kolejki do stanowisk kontroli bezpieczeństwa. Jak wykorzystać narzędzia Media społecznościowe to narzędzia czysto biznesowe, których wykorzystanie musi być przemyślane. Dają możliwość prowadzenia rozmowy z ludźmi – uczestnikami rynku, klientami, współpracownikami i wszystkimi innymi, którzy włączą się do rozmowy. Tak pojmowane – przyczyniają się do budowania pozytywnego doświadczenia klienta portu lotniczego, które przekłada się z kolei na większe wpływy. Przekłada się, jeżeli się nimi umiejętnie i konsekwentnie zarządza … Wygląda na to, że jeżeli zarządzający polskimi portami lotniczymi chcą budować pozytywne doświadczenie swoich klientów, powinni zacząć z nimi rozmawiać. Nie tylko przez ankiety, foldery i newslettery. Pora, aby jak najszybciej oswoili się z „twittowaniem” i „lajkowaniem.” Ich klienci już to zrobili. Sebastian Gościniarek i Bartosz Baca, autorzy bloga „Wniebowzięci” na portalu Euroinfrastruktura.pl 26 felieton Potrzebny jakiś znak G Gdzieś w Koninie, w połowie drogi z Kruszwicy do Kalisza, ustawiono pierwszy w Polsce znak drogowy. Było to dość dawno temu, bo jeszcze w 1151 roku. Dzisiaj, kiedy minęło prawie 900 lat, polski kierowca nadal nie potrafi zrozumieć, że znak drogowy to jednak potrzebny i niezwykle przydatny wynalazek. Jeździmy na pamięć i widać to na każdym kroku. Przecież podczas jazdy jest wiele ciekawszych zajęć niż rozglądanie się na boki i czytanie przydrożnych tablic, a dojazd do pracy czy supermarketu znamy doskonale. Znak drogowy jest dzisiaj nieodłącznym elementem drogowego krajobrazu. Inżynierowie dwoją się i troją nad poprawą czytelności, odblaskowości i jakości zastosowanych materiałów. I w tym momencie pojawia się ogniwo zwane zarządcą drogi. Ogniwo, które w tym łańcuchu jest zdecydowanie najsłabsze. W tym miejscu zaczyna się Polska. Podobno zarządcy wspólnie z policją dokonują weryfikacji oznakowania, usuwają zbędne znaki i w razie potrzeby stawiają nowe. Może i tak jest, ale poprawa jest niezauważalna, szczególnie na drogach niższej rangi. Ograniczenia prędkości „na wyrost”, czasami pozostawione po dawno skończonym remoncie i wreszcie upchnięte tak ciasno, że dopiero zatrzymanie na chwilę pozwoli rozszyfrować „co autor miał na myśli”. Gdy dodamy do tego białe tabliczki z adnotacjami, gdzie drobnym maczkiem napisane są wszystkie uwagi i wyłączenia, otrzymujemy obraz polskiej prowizorki. Takich znaków dobrze odczytać się nie da. To jednak nie koniec łańcucha. Dochodzimy bowiem do kolejnego i najważniejszego ogniwa, jakim jest kierowca, który zawsze ma tylko pretensje, potrafi jedynie marudzić i wszystko wie najlepiej. Przy tym bardzo często nie przemęcza się procesem myślowym. Efektów nie trzeba szukać daleko, wystarczy pierwsze z brzegu miasto i oznakowane bus pasy. Nie wszystkie zakazy obowiązują przez całą dobę, ale żeby o tym wiedzieć, trzeba zobaczyć znak i umieć go odczytać. Pierwszeństwo przejazdu? Tuta również bywa różnie i zazwyczaj kończy się niepewnym wjazdem na skrzyżowanie z duszą na ramieniu. Kto jest winny? Po części każdy, ale żadna ze stron nie przejawia wyraźniej chęci, wiary i zapału do poprawy obecnej sytuacji. Fotoradary, ceny paliw, nowe zasady egzaminowania kierowców to w tej chwili najbardziej gorące tematy. A znaki jak stały, tak stoją. Może w całym tym zamieszaniu warto zastanowić się, jak wyglądałyby drogowe realia, gdyby znaków nie było wcale. I potem w tej pustce postawić tylko to, co najważniejsze. Może to jest sposób... Kacper Wyrwas, autor jest dziennikarzem TVN Turbo euroinfrastruktura.pl Informacje cenne dla branży Trzymamy rękę na pulsie europejskich inwestycji Dostarczamy cennych wskazówek światowej klasy ekspertów Na euroinfrastruktura.pl znajdziesz to, co dla Ciebie ważne Raporty Technologie dane nauka i praktyka Zestawienia budżetów największych inwestycji w Polsce, opracowania dotyczące fotoradarów w Europie, plany zamówień w infrastrukturze w 2013 r. Najnowsze trendy w bezpieczeństwie ruchu drogowego, nowe standardy oznakowania dróg, testy urządzeń BRD Eksperci Europa Środkowo-Wschodnia opinie zagranica Czy powinniśmy inwestować w ITS, jak w Szwecji dba się o kierowców, co trzeba zmienić w Prawie zamówień publicznych W co zainwestuje Chorwacja w 2013 r., litewskie plany energetyczne, czeskie kłopoty z budową autostrad www.euroinfrastruktura.pl