Cześć mam na imię Kaja

Transkrypt

Cześć mam na imię Kaja
Olga Hombesch
kl. III a
Cześć, mam na imię Kaja. Mam 10lat i mieszkam w Jaśle na ulicy Widokowej 5.
Mój wujek Władysław jest znanym wynalazcą w tych stronach. Ostatnio pracował
nad swoim największym i najważniejszym wynalazkiem. Po upływie długiego czasu
wujek skończył urządzenie, ale nikomu go nie pokazywał. Byłam bardzo ciekawa tego
wynalazku, więc tak na momencik zajrzałam do pracowni wujka. Przede mną stało
wielkie urządzenie przykryte kapą. Zdjęłam kapę i oczom nie wierzyłam. To był
wehikuł czasu!
-O rany jakie to ogromne i wspaniałe! Wysapałam. Piękne!
Nagle usłyszałam kroki. Przerażona postanowiłam się schować. Niestety niechcący
pchnęłam jakąś wajchę. Iiii… Jak jakieś czary znalazłam się w kompletnie innym
miejscu.
-Gdzie ja jestem?!-krzyknęłam.
Nagle usłyszałam szelest- odwróciłam się, a z krzaków wyskoczyła jakaś dziewczyna.
-Cześć! Jestem Ifigenia. A ty?
-Kaja jestem. Może powiesz mi gdzie się właśnie znajduję?
-Ty na ulicy Widokowej w Jaśle. Powiedziała. A co?
-Nie, nie nic, ale wiesz może znasz Władysława Oddarta?
-Co? Tego wynalazcę on żył chyba ze 100lat temu…
-100lat! Ale przecież on żył jeszcze dzisiaj popołudniu…
-To niemożliwe! Mamy XXII wiek, a on żył w XXI.
-Czyżby to ten wehikuł coś namieszał?! – krzyknęłam. To ma sens!
-Ile ty masz tak właściwie lat?
-Ja? Eee, no 10.
-Czyli mimo że jesteś w moim wieku żyłaś ponad 100lat temu?!- niedowierzała
Ifigenia
-Dokładnie- krzyknęłam.
-Skoro już tu jesteś, to może cię oprowadzę? - zapytała Ifigenia
-A wiesz co? Chętnie! - powiedziałam.
Ruszyłyśmy tam, gdzie kiedyś stał stary szpital, a teraz jego miejsce zajmował piękny,
nowoczesny, ogromniasty budynek. Rynek został również upiększony - kafelki były
granitowe, fontanna ze szczerego złota i srebra. Drzewa były niby takie same, ale rosły
na nich cukierki! W szkole do której uczęszczałam zmieniło się wszystko! Cała była
ze złota, okna były o wiele większe, a na czubku dachu widniała korona.
-To miasto jest takie piękne! Zupełnie inne niż to w którym ja mieszkam.
-Chodź przedstawię cię mojej przyjaciółce Kirze - powiedziała Ifigenia.
Pobiegłyśmy na ulicę Krasińskiego. Ifigenia podbiegła do ostatniej klatki i zadzwoniła
pod nazwisko Szywist.
-Halo? Usłyszałam głos.
-Dzień dobry proszę pani! Czy zastałam Kirę w domu? - zapytała Ifigenia.
-Kirę? Tak, zaraz zejdzie - powiedziała mama Kiry.
-Dobrze, dziękuję - odpowiedziała Ifigenia.
Po pięciu minutach na dół zeszła Kira.
-Cześć Ifigenia! Kto to?
-To jest Kaja. Przybyła z przeszłości.
-Ha – ta, na pewno, a ja jestem królową Anglii! - szydziła.
-Nie! Naprawdę! Ona zna Władysława Oddarta - przekonywała Ifigenia.
-Tak. Eeee , to jest mój wujek - odezwałam się.
-Serio!? Eh, no wiesz, nie wiedziałam. Ale jak się tu znalazłaś?
-To przez wehikuł czasu - powiedziałam.
-Wehikuł? Wehikuł czasu - ale, ale jak? Kira zasypywała Kaję pytaniami.
-Mój wujek go wynalazł, byłam go bardzo ciekawa i postanowiłam, że zerknę okiem
i się stało…- opowiadała Kaja.
-Wiecie co, może odwiedzimy park? Kaja chodź, pokażemy ci go! - zawołała Ifigenia.
-Dobra! - odpowiedziałam.
Ruszyłyśmy do parku. Okazało się, że i on się zmienił. Altanka była z drogiego
kamienia, alejki z bruku, fontanna ze złota, a woda w niej krystalicznie czysta. Na
drzewach rosły cukierki, czekolada, soki, batony, coca cola i inne rzeczy o których ja
w swoim Jaśle mogłam tylko pomarzyć…
-Wow! Ja nie mogę! - wykrzyknęłam.
I nagle poczułam mrowienie w nogach i dreszcz na plecach. Okazało się że znowu
byłam w innym miejscu. Ifigenia i Kira też ze mną były. Nagle podbiegł do nas
chłopak ,który widział całą sytuację.
-Rety kotlety! Co to było? Jak się tu znalazłyście?! Pytał.
-Eeeee no… No wiesz, to normalne… Jesteśmy tu i tam… Kłamałam, bo nie chciałam
by wyszło tak wcześnie na jaw, że to przez wehikuł czasu.
-Aha… To naprawdę dziwne… Ach, gdzie moje maniery - jestem Jarek.
-Cześć! Jestem Kaja, to jest Ifigenia ,a to Kira - powiedziałam.
-Witajcie w Jaśle - powiedział cicho.
-Dlaczego szepczesz? - zapytała Ifigenia.
-Mogą nas usłyszeć…- szepnął.
-Kto?
-Wrogowie… Mogą nas pojmać…- powiedział smutno.
-Co? Jacy wrogowie?! - krzyknęła przestraszona Kira.
-Ciii… Tak, burzą Jasło… Powiedział Jarek.
-Aaa…, żeby było jasne, jesteśmy tu przez wehikuł czasu, przyznała w końcu Ifigenia.
-O jacie! Naprawdę!?
-Tak.
Nagle usłyszeliśmy tupot.
-O nie, to ONI. Kryć się! - krzyknął Jarek.
Ale zanim ktoś zdołał się obejrzeć byłam znów w pracowni wujka. Nie było ze mną
już ani Ifigenii, ani Kiry… Ani nawet Jarka! Szkoda… Tęsknię za nimi, a zwłaszcza
za Ifigenią. Będę zawsze wspominała mile tą przygodę w wehikule czasu. Ale
zrozumiałam jedno, wszędzie dobrze ale w domu najlepiej! Czyli w Jaśle. W mieście
chodź niedużym, to za to bardzo wesołym. Gwarantuję, że nie zamieniłabym go na
żadne inne miasto. Bo ono jest NAJLEPSZE!

Podobne dokumenty