Wokół Odkupiciela 3(65)2004 - Parafia Rzymskokatolicka pw

Transkrypt

Wokół Odkupiciela 3(65)2004 - Parafia Rzymskokatolicka pw
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
ISSN 1732–2286
Katolicki dwumiesiêcznik redagowany przez
Akcjê Katolick¹ Parafii Chrystusa Odkupiciela
w Poznaniu, Os. Warszawskie
Nr 7(69) grudzień 2004
ukazuje siê od 23.10.1992 r.
2005
ROK EUCHARYSTII
N
owy rok 2005 jest Rokiem Eucharystii. Ojciec Święty zachęca nas, by był to czas pogłębiania duchowości eucharystycznej: “Niech Rok Eucharystii będzie dla wszystkich cenną okazją do rozbudzenia
nowej świadomości niezrównanego skarbu, który Chrystus powierzył Swemu Kościołowi”. Uczestnicząc w pełni we Mszy świętej (a więc przyjmując Komunię świętą), doznajemy prawdziwej obecności Jezusa w nas. Podczas konsekracji dokonywanej przez kapłana mocą samego Chrystusa, jesteśmy świadkami uobecniania tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Jezusa, a poprzez przyjęcie Jego Ciała otrzymujemy
pokarm na życie wieczne. I choć wielu we współczesnym świecie usiłuje z tą
prawdą na różne sposoby walczyć, to i tak nie da się zmienić faktu, że dla
człowieka nie ma nic ważniejszego, jak jego powołanie do życia wiecznego.
Dlatego w obliczu nieuchronnej konsekwencji czekającej śmierci ciała każdego człowieka, naszą postawą powinno być przylgnięcie z miłością do Chrystusa. Ojciec Święty w “Encyklice o Eucharystii” pisze: “W Eucharystii mamy
Jezusa, Jego odkupieńczą ofiarę, mamy Jego zmartwychwstanie, mamy dar
Ducha Świętego, mamy adorację, posłuszeństwo i umiłowanie Ojca. Jeżeli
zaniedbamy Eucharystię, jak będziemy mogli zaradzić naszej nędzy?”.
Warto szczególnie w tym roku postarać się o głębszą indywidualną refleksję:
“Czym jest dla mnie Eucharystia?”. Eucharystia bowiem to Bóg pośród nas.
To Chrystus ze Swym Ciałem, Krwią, Duszą, Bóstwem obecny w tabernakulach naszych kościołów. To Jezus ukryty pod postaciami chleba, rzeczywiście, fizycznie obecny w konsekrowanych hostiach. Być może za mało jeszcze
myślimy o wzniosłości każdej Komunii świętej. Przeżywajmy więc Jej każdorazowe przyjęcie jako radosne i bardzo osobiste spotkanie z osobą Zmartwychwstałego Jezusa. To On jest naszym pokarmem na życie wieczne, naszą miłością, naszą podporą. Pragnie zjednoczyć nas z Sobą, aby być naszym
Odkupicielem i Zbawicielem. Tym, który prowadzi nas do Królestwa Niebieskiego, aby zanurzyć nas w wiecznej Miłości.
Również poza Mszą Świętą powinniśmy odkryć w sobie (a może tylko odnowić) potrzebę zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym
Sakramencie. Zatrzymania w postawie adoracji Boga, szczególnie podczas
wystawienia Najświętszego Sakramentu. Niech będzie to czas duchowej rozmowy, kształtowania umiejętności modlitwy w postawie pełnej miłości. A
wtedy na pewno zawierzymy i ofiarujemy Jezusowi całe swoje życie osobiste, małżeńskie, rodzinne. Wzrastać będziemy ku powołaniu każdego z nas,
ku powołaniu do świętości.
–1–
Jacek Jóźwiak
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
Tajemnica wiary
O
jciec Święty w “Encyklice o Eucharystii” pisze: “Jest to po raz kolejny przypomniane wciąż aktualne nauczanie Soboru Trydenckiego: Przez konsekrację chleba i wina dokonywa się przemiana całej substancji chleba w substancję Ciała Chrystusa, Pana naszego i całej substancji wina w substancję Jego Krwi.
Tę przemianę trafnie i właściwie nazwał Święty i Katolicki Kościół przeistoczeniem. (...) Nie dostrzegaj – zachęca św. Cyryl Jerozolimski – w chlebie i winie prostych naturalnych elementów, ponieważ Pan sam wyraźnie powiedział, że są Jego Ciałem i Jego Krwią i potwierdza to wiara, chociaż zmysły sugerują coś innego. (...)
Wobec tej tajemnicy miłości, rozum ludzki doświadcza całej swojej ograniczoności”. Ta świadomość powinna
być zawsze w nas obecna i szczególnie towarzyszyć podczas uczestnictwa we Mszy świętej. Jakże pełniejsze
będzie jej przeżywanie, gdy w naszej świadomości przywołamy ustanowienie Eucharystii w Wielki Czwartek,
które w sposób sakramentalny poprzedziło wydarzenia Wielkiego Piątku, a więc mękę na krzyżu i przelanie
Krwi przez Jezusa za nasze grzechy. Tej samej Krwi, którą ofiarował jako napój zbawienia w Sakramencie Eucharystii. Jezus daje nam siebie jako duchowy Pokarm. Zaprasza byśmy umacniali się Chlebem Życia. Na drogach naszego życia, czasem niełatwych, nie poradzimy sobie bez spożywania Chleba Eucharystii, nie będziemy potrafili być zawsze wierni Bogu. Brak odczuwania potrzeby przyjmowania Komunii świętej to zły znak,
to znak duchowej choroby. Żeby to zmienić, trzeba osobistego ciągłego nawrócenia, a ono rodzi się z rozwoju miłości do Jezusa.
Ojciec Święty przypomina nam również o obowiązku godnego przyjmowania Komunii świętej: “Nie wystarczy wiara, ale trzeba trwać w łasce uświęcającej. (...) Pragnę zatem przypomnieć, że obowiązuje i zawsze będzie miała moc prawną w Kościele norma, jaką Sobór Trydencki skonkretyzował surowe napomnienie apostoła Pawła, że w celu godnego przyjęcia Eucharystii ci, którzy świadomi są ciężkiego grzechu, jakkolwiek sądziliby, że za niego żałują, o ile mogą mieć spowiednika, powinni najpierw odbyć sakramentalną spowiedź. Sakramenty Eucharystii i Pojednania są ze sobą ściśle związane. Jeżeli Eucharystia w sposób sakramentalny uobecnia odkupieńczą Ofiarę Krzyża, oznacza to, iż wynika z niej nieustanna potrzeba nawrócenia”.
Rozwijajmy więc osobistą postawę pobożności, dla własnego duchowego wzrastania, dla wsparcia wątpiących, bo i w ten sposób stajemy się autentycznymi świadkami naszego Zbawiciela.
Jako zespół redakcyjny “Wokół Odkupiciela”, jako bracia i siostry w jednej wierze, zapraszamy czytających te
słowa: przyjdźcie w każdą pierwszą sobotę miesiąca adorować Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Jezus zaprasza każdego z nas.
Jacek Jóźwiak
Z Jezusem w Nowy Rok
„Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie” (1 Tes 16-17)
28
grudnia 2004 r. udaliśmy się do położonej w sercu Puszczy Noteckiej osady Maciejewo. Miejsce
to od zawsze kojarzy nam się ze szczególną atmosferą otwarcia na Boga. Postanowiliśmy więc
wykorzystać ciszę i harmonię otoczenia, aby móc jeszcze głębiej pochylić się nad Pismem Świętym. Okazją ku temu były rekolekcje, których myślą przewodnią uczyniliśmy słowa piosenki: „Liczy się każdy
dzień...”. Najważniejszym wydarzeniem była modlitwa wstawiennicza i zawierzenie się Chrystusowi. Nie zabrakło też dyskusji, świadectw i rozmów. Staraliśmy się otworzyć na potrzeby drugiego człowieka.
- Kiedy przygotowywałem spotkania, nie sądziłem, że wyniesiemy z nich tak wiele. To wspaniałe czuć jak razem zbliżamy się do Pana - mówi Michał, rekolekcyjny animator.
Nowy Rok powitaliśmy przy blasku świec i kominka, w otoczeniu przyjaciół. O północy, trzymając się za ręce,
modliliśmy się o pokój. Wróciliśmy do domów pełni radości - serdecznie dziękujemy ks. Markowi za pomoc
i okazane nam zaufanie!!!
Młodzież Ruchu Światło-Życie
–2–
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
„Czy warto czytać Biblię?”
P
rawie w każdym domu jest Pismo Święte.
Często jednak stoi na półce i rzadko bywa
czytane. Łatwiej włączyć komputer, wejść do
internetu, włączyć gry. Żyjąc w ten sposób, łatwo zapomnieć o celu naszego życia. Kiedy weźmiemy Biblię do ręki, zaczniemy czytać i rozważać Słowo Boże
tam zapisane, zrozumiemy, co jest w naszym życiu najważniejsze. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu
jest słowem samego Boga skierowanym do człowieka.
W Starym Testamencie Bóg przemawiał przez proroków, pouczając ludzi aby, żyli według przykazań Bożych. W Nowym Testamencie sam Pan Jezus przemawia do nas, ucząc jak mamy żyć. Czytając Biblię, poznajemy historię naszego zbawienia. Dowiadujemy
się o tym, jak Bóg Ojciec zesłał na świat swego Syna,
aby wybawił ludzi od ich grzechów. Każdy więc, kto
otrzymał dar wiary i kto szczerze pragnie, aby Jezus
był jego Zbawicielem, powinien zadbać o to, aby Pismo Święte odgrywało ważną rolę w jego życiu. W ten
sposób stajemy się świadomymi chrześcijanami. Warto
więc czytać Pismo Święte i w ten sposób poznawać
Słowo Boże. Ten kto zabiega o jego poznanie, przyjmuje je do swego serca i realizuje w codziennym życiu, umacnia swoją wiarę i zyskuje motywację do bycia dobrym: w myśli, słowie i uczynku. Dlatego warto umacniać się Słowem Bożym, które staje się wówczas pokarmem dla naszej duszy. A przecież zbawienie
duszy jest głównym celem naszego ziemskiego życia.
Mówi nam o tym sam Jezus: “...Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: Jeżeli jesteś Synem Bożym, powiedz żeby te kamienie stały się chlebem. Lecz On mu
odparł: Napisane jest: nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych...” Te słowa jednoznacznie kierują nas do Boga.
Tylko żywa wiara może prowadzić do pełni szczęścia
i życia w wieczności. Ten prawdziwy pokarm dla duszy znajdujemy właśnie w Piśmie Świętym. Tak więc w
naszym życiu lektura Pisma Świętego, wraz z modlitwą i przyjmowaniem sakramentów świętych, ma kluczową rolę.
Kiedy znajdujemy czas na czytanie Słowa Bożego i
rozważanie jego treści, wtedy możemy w różnych
sytuacjach zastosować je w praktyce. Dobrze jest poznawać Pismo Święte według czytań przypadających
zgodnie z kalendarzem liturgicznym. Odkryć można
wtedy, jak ściśle złączone są znaczeniem i treścią fragmenty Starego i Nowego Testamentu. Myślę, że każdy
stawiając sobie pytanie: co mam czynić, abym był zbawiony? - znajduje odpowiedź w Ewangelii. Pismo Święte uczy nas, jak odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa
“Pójdź za mną”. Odpowiadając na to wezwanie, mo-
żemy odrzucić grzech i starać się naśladować naszego
Zbawiciela. Stajemy się wtedy otwarci na innych ludzi,
wyrzekamy się egoizmu i chcemy kierować się miłością.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną bardzo ważną korzyść płynącą z poznawania Pisma Świętego.
Dzięki bowiem jego obecności w naszym życiu możemy dokonać właściwego wyboru wartości. Nawet w
sytuacjach, w których trudno znaleźć odpowiedź na
pytania dotyczące współczesnego życia, mamy w Piśmie Świętym jasny drogowskaz: “Poznacie ich po owocach. Czy zbiera się winogrono z ciernia albo z ostu figi?
Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe
drzewo wydaje złe owoce”. W takich sytuacjach możemy więc rozważyć, czy dana rzecz służy złemu czy
dobremu.
Uważam, że dzięki obecności Słowa Bożego, poznanego przez czytanie Pisma Świętego, dążymy do postawienia Boga w centrum naszego życia. A gdy tak się staje,
wówczas wszystko znajduje się we właściwym miejscu.
Jest to zadanie nieraz trudne, ale staje się łatwiejsze
i możliwe do osiągnięcia, gdy umacniamy się Prawdą
objawioną w Piśmie Świętym. Pan Jezus dając ostatni nakaz swoim apostołom powiedział: “ Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto jestem z
wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
Apostołowie w pełni na to odpowiedzieli. Powstały
Ewangelie, a życie ich głosicieli stało się widocznym
–3–
ciąg dalszy na stronie 4
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
NON POSSUMUS
Ż
Czyli sprzeciw konieczny
yjąc w dzisiejszym świecie każdy z nas spotyka
na swojej drodze wyzwania. Jednym z nich jest
obecnie problem tzw . homoseksualistów zwanych z dawna w kościele sodomitami ( od Sodoma i
Gomora). W mediach słyszymy często, że należy zrozumieć wybaczyć zaakceptować bo takie są czasy itp.
Sodomici argumentują, że są dyskryminowani należy
się wszystkim równość. Tak naprawdę chodzi o promocję zboczeń zachowań sprzecznych z moralnością
katolicką i chrześcijańską. Jest to nie walka z dyskryminacją lecz próba faworyzowania siebie w społeczeństwie.
Kościół wzywa do szacunku dla każdego człowieka
czemu daje wyraz katechizm Kościoła Katolickiego :
“Skłonność taka obiektywnie nieuporządkowana dla
większości z nich stanowi trudne doświadczenie . Powinno się traktować te osoby z szacunkiem współczuciem i delikatnością .Powinno się unikać wobec nich
jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji ‘’ (Katechizm KK,2358)
Czy oznacza to aprobatę dla takich zachowań
? Nie. Mieliśmy tego przykład podczas ostatniego
tzw. marszu równości w Poznaniu. Rzecznik prasowy
Kurii ks. Maciej Szczepaniak w wydanym oświadczeniu stwierdził między innymi :
“Marsze tolerancji mają zazwyczaj za zadanie nie tyle
troskę o osobę ludzką ile raczej wywarcie presji na
opinię publiczną w celu zyskania akceptacji społecznej i poparcia politycznego dla praktyk homoseksualnych . Szczególnie bulwersujące jest włączenie do
marszu problematyki ludzi dyskryminowanych ze
względu na niepełnosprawność pochodzenie etniczne światopogląd. Postawienie znaku równości między tak różnymi grupami społecznymi stara się wprowadzić zamęt i błędne przekonanie że czyny homoseksualne nie mają żadnego negatywnego wydźwięku moralnego . Tym samym sytuacja życiowa osób
niepełnosprawnych i innych grup niesłusznie dyskryminowanych ma stać się usprawiedliwieniem dla
promocji homoseksualizmu . Stąd właśnie nasz kategoryczny sprzeciw wobec planów realizacji tego rodzaju marszu” .
Św. Paweł w Liście do Rzymian (1,24-32) pisze:“Dlatego Bóg wydał ich poprzez pożądanie ich
serc na łup nieczystości tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał (...) Dlatego wydał ich Bóg
na pastwę bezecnych namiętności : kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciw naturze
. Podobnież i mężczyźni porzuciwszy normalne poży-
cie z kobietą zapałali żądzą ku sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie (...)”
Pozostaje nam jeszcze pytanie jak się zachować ? Modlić się ? Tak. Może milczeć? Odpowiedź daje nam
Prefekt Kongregacji Do Spraw Wiary kard. Ratzinger
w swojej książce - Sól ziemi : “(...) Można już wskazać sfery życia i to całkiem liczne w których znów
trzeba mieć odwagę by przyznać się do swojej religii. Przede wszystkim rośnie groźba chrześcijaństwa
zaadoptowanego które zostaje z radością podchwycone przez społeczeństwo jako przyjazny człowiekowi sposób bycia chrześcijaninem i przeciwstawiony
rzekomemu fundamentalizmowi ludzi którzy nie potrafią mieć tak opływowych kształtów. Narasta groźba dyktatury opinii - kto nie trzyma z innymi zostaje
odizolowany dlatego nawet zacni ludzie nie śmią się
przyznać do takich nonkonformistów. (...)”
To czy nastąpi poprawa zależy od naszej wiary i wytrwania . Przyświecać powinna nam jak zawsze zasada : Kochaj bliźniego - nienawidź jego grzechu .
Maciej Olszański, [email protected]
ciąg dalszy ze strony 3
znakiem Boga. Każdy również i dziś może i powinien
na miarę swych możliwości apostołować. Aby to robić, trzeba czytać i rozważać Pismo Święte, a wtedy będziemy trwać w nauce Chrystusa. Znajdziemy też odwagę, aby publicznie przyznawać się do wiary w Boga.
Jest to bardzo ważne, a mówi nam o tym sam Jezus:
“Kto się przyzna do mnie wobec ludzi, przyzna się i
Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych”.
Niech więc Pismo Święte zawsze zajmuje w
naszych domach, w naszym życiu, ważne miejsce i
chciejmy świadczyć wszystkim, że naprawdę warto je
czytać.
Piotr Jóźwiak
Od Redakcji: W dniu 19 lutego br. w Katedrze Poznańskiej, grupa ministrantów z naszej parafii zostanie ustanowiona lektorami i otrzyma upoważnienie do czytania Słowa Bożego podczas Mszy świętej. Od kilku miesięcy uczestniczą oni w specjalnym
kursie przygotowującym do tej posługi. Przedstawiony w naszej gazecie powyższy teks jest pracą napisaną
przez uczestnika tego kursu. Zapraszamy młodzież do
włączenia się w redagowanie “Wokół Odkupiciela”.
–4–
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
P
FAJNA MAMA
o urodzeniu pierwszego dziecka postanowiłam, że będę idealną mamą. Ponieważ nie bardzo wiedziałam, jak się za to zabrać, podpowiedzi szukałam w pismach skierowanych do młodych rodziców, których nie brak teraz na rynku. Jedyny wniosek, jaki mi się nasuwał z tej lektury, brzmiał
następująco: Powinnam być wyłącznie do dyspozycji mojego dziecka. Czuwać, żeby miało zaspokojone
wszystkie potrzeby, z potrzebami emocjonalnymi na
czele, pilnować się, żeby nie podnieść głosu (bo jak
wyczytałam, to już jest przemoc emocjonalna), szanować jego prywatność – broń Boże nie łamać jego
praw. Bo a nuż się poskarży (są przecież specjalne
linie telefoniczne, gdzie dziecko może zgłosić przemoc w rodzinie) i będę miała za swoje… Może poda
mnie do sądu, bo prawo już mu to umożliwia.
Przyjmowałam to wszystko ze spokojem, ba
w poczuciu, że dzieje się rzecz dobra! Tyle przecież
przemocy, tyle zła zamkniętego w czterech ścianach
czasami z pozoru sielankowo wyglądającego domu. I
trzeba stwarzać warunki do walki z tym. Ale wciąż w
głębi duszy kołatało mi pytanie: A co z moimi prawami i potrzebami? A ja nie mam prawa do odrobiny
ciszy na przykład? Ale jako dobra mama nie mogłam
być przecież egoistką!
Aż w końcu przyszedł ten upragniony czas, że
wyszłam z pieluch i nie byłam na tyle zmęczona, że
znowu mogłam zacząć myśleć. A z tą chwilą przyszła
też refleksja... A może jednak warto czasami pomyśleć o sobie? Może to będzie dobre dla wszystkich?
Także dla dziecka? Czy wychowywanie takiego dziecka–króla, które ma rodziców na swoje usługi jest dobre? Dziecko musi się wykrzyczeć, bo to naturalne
prawo dzieciństwa. To prawda, ale co z moim prawem do spokoju? Czy nie wychowam przypadkiem
egoisty, jeśli nie będę mu komunikować, że ja też czegoś potrzebuję? Czy nie wychowam człowieka, któremu będzie się wydawało, że to on zawsze musi być w
centrum i że to on musi w pierwszym rzędzie zaspokajać swoje potrzeby, a ja nie będę mogła zaspokajać
swoich potrzeb, zanim nie zaspokoję jego?
Im dłużej myślałam, tym byłam coraz bardziej przekonana, że warto pozwolić sobie na odrobinę troski o siebie i swoje potrzeby. Dla dziecka będzie to sygnał, ze inni obok niego też czegoś chcą,
oczekują i to niekoniecznie tego samego, co ono. Jeśli
nie myślimy o sobie i nie szanujemy swoich potrzeb,
to jak dzieci mają się nauczyć myślenia o innych i nie
stawiania siebie w centrum? Jak mają dostrzegać potrzeby innych, jeśli my zachowujemy się tak, jakbyśmy niczego dla siebie nie potrzebowali, a stworzeni
jesteśmy tylko po to, żeby służyć naszym dzieciom.
Miłość do dziecka musi od niego wymagać,
musi pokazywać, co jest dobre, co złe. A ja nie muszę być w jego oczach fajna, za wszelką cenę – taka
“kumpela”, co to nawet pójdzie z nastoletnią córką
do lekarza, żeby dobrał jej odpowiednie środki antykoncepcyjne. Co więcej, nawet nie powinnam, bo to
będzie świadczyło tylko o tym, że ulegam, żeby zyskać aprobatę, a przecież naturalną koleją rzeczy w
wychowywaniu jest mówienie nie, stawianie granic
i równie naturalne jest także niezadowolenie dziecka
jako pierwsza reakcja na zakaz. A więc zdawałoby się
konflikt. Ale taka właśnie konfrontacja jest nieodzowna w wychowywaniu. A że to walka i trud… Cóż…
Czyż nie taka jest właśnie rola rodzica?
Małgorzata Tadrzak–Mazurek
–5–
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
Rowerem do Ojca Pio
I
część II
W drodze do San Giovanni Rotondo
znowu jestem sam. Zdany tylko na siebie. Sam
jeden na starej drodze prowadzącej z Rzymu do
Neapolu i dalej na koniec włoskiego buta. Obok,
równolegle biegnie nowoczesna autostrada. Trzy
lata temu pokonałem tę trasę. Jadę więc przetartym już szlakiem. Pogoda, chociaż to listopad, wspaniała. Jadę w koszulce z krótkim rękawem, jedynym
mankamentem są krótkie dnie, o szóstej zaczyna się
ściemniać, ale dla mnie to jeszcze nie pora, aby stawać na nocleg. Jadę więc w ciemną noc, na szczęście
ruch jest niewielki, tylko z oddali, z pobliskiej autostrady dobiega szum pędzących aut. Kiedy jednak
dostrzegam stary oliwkowy gaj, bez chwili wahania
zjeżdżam z trasy i parę metrów od drogi rozbijam
swój namiot.
Jest spokojny wieczór. Pierwsza moja samotna noc
na trasie mojej pielgrzymki. Jestem niby to sam, ale
nie całkiem, jeszcze słyszę dobiegające mnie z Rzymu
odgłosy, jeszcze żyję wrażeniami , wspomnieniami. I
jeszcze telefon do Ani, która w wygodnym autokarze
pędzi teraz do Polski, do domu.
Takie “dzikie” biwaki mają swój niepowtarzalny
urok. Zawsze wtedy budzi się we mnie ta lepsza
cząstka mojej natury. Minęła już północ, a ja ciągle siedzę przed namiotem, wpatrzony w migocące światło gwiazd, zasłuchany w nadchodzącą cichą
noc. Żal zasypiać.
Okrutny dźwięk budzika przerywa moje senne marzenia. Pobudka. Postanowiłem zmienić mój styl podróżowania. Wcześniej wstawać, szybciej wyruszać.
Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Tak trudno się
poderwać, tak przyjemnie, cieplutko... jeszcze minutkę... .
Zwijam majdan. Łyk herbaty, kanapka, ciasteczko, i
w drogę. Taki system przyjąłem w czasie mojej ostatniej wyprawy. Rano jak najszybciej wyruszyć w trasę, po kilku godzinach zatrzymać się, zjeść coś konkretnego, rozłożyć materac, rozprostować stare kości. W tym celu wożę specjalny pokrowiec, uszyty w
kształcie koperty, na którym można się położyć, a
który służy również do przykrycia roweru wraz z
całym bagażem. Zabezpiecza to rower, bagaż przed
deszczem, ale również ma chronić przed złodziejem.
Czas sjesty mija szybko i po takim śniadanko-obiadku, kiedy słoneczko przypieka jeszcze równo, trochę
trudno wstać, ale trzeba. Przede mną daleka droga,
wspaniałe zjazdy, trudne podjazdy, a często i piesze
podejścia. Taki rytm, raz z górki, raz pod górkę towarzyszyć mi będzie przez wszystkie prawie dni mojej
wędrówki. Może to i męczące, ale widoki, które podziwiam wynagradzają mi cały ten trud, a cisza, spokój przenoszą mnie do innego świata i tylko mijane
miasta przypominają, że jednak nie całkiem uciekłem
od tego świata.
Opactwo Monte Cassino
Wieczorem na horyzoncie ukazuje się wzgórze Monte Cassino. Jeszcze kilka kilometrów i jestem w mie-
ście Cassino. Słońce już wprawdzie zaszło, ale jesze
jest młoda godzina. Postanawiam rozpocząć wspinaczkę na klasztorne wzgórze. Mam nadzieję, że uda
mi się przenocować w klasztorze, a może czynny jest
kemping. Z miasta droga ostro pnie się do góry. Piesza wycieczka z obładowanym rowerem do łatwych
nie należy. Całą trasę, przeszło 10 kilometrów pokonuję pieszo. Powoli wspinam się wyżej i wyżej. Jedyną nagrodą jest wspaniały widok leżącego u moich
stóp miasta i dopiero kiedy mija trzecia godzina mojej wspinaczki, wysoko w górze ukazują się oczekiwane mury klasztorne. Wtedy jak gdyby na moje powitanie, na powitanie polskiego samotnego pielgrzyma
odzywają się klasztorne dzwony. Staję i wzrok mój
biegnie w górę, ogarnia spojrzeniem tysiąc gwiazd.
Co za widok, jakie przeżycie !
Kiedy dzwony umilkły i echo ucichło, ruszam powoli, aby nie zakłócić powracającej ciszy. Mijam pusty
parking, podchodzę pod mury klasztoru, staję przy
klasztornej furcie, zamknięta. Zadzwonić ? spoglądam na zegarek, minęła dziesiąta – nie wypada.
Zjeżdżam na parking, rozbijam namiot. Telefonicznie
melduję swoją pozycję i jeszcze tylko kolacyjka, herbatka, i już można, dopóki sen nie nadejdzie, upajać się widokiem rozgwieżdżonego nieba, panującą
ciszą, spokojem.
Minął wprawdzie dopiero drugi dzień mojej samotnej
wędrówki, ale ta cisza , ten panujący spokój przenikają zwolna moją duszę. Jestem Pielgrzymem. Prawdziwie średniowiecznym pielgrzymem, który kiedyś
pieszo, samotnie wyruszał na szlak w poszukiwaniu
drogi do Boga, do drugiego człowieka.
Ta samotność daje mi siłę, radość, jest czasem wspomnień, przemyśleń, czasem modlitwy, czasem pojednania. Tradycyjnie już z rana moje myśli, wspomnienia, poświęcam moim bliskim oraz tym wszystkim, których spotkałem na drodze mojego życia, im
też poświęcam mój trud i moje modlitwy. Godzina
12, jest zawsze godziną poświęconą Ojcu Świętemu.
Wieczorna natomiast pora przywołuje wspomnienia
–6–
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
tych, co odeszli, a jestem w tym wieku, że wielu moich bliskich zakończyło już swoją ziemską pielgrzymkę. Teraz mogę poświęcić im dużo mojego czasu i tylko żal, że kiedy żyli, jakże często nie miałem dla nich
ani czasu, ani cierpliwości.
Jestem pierwszym pielgrzymem, który rano przekracza klasztorną bramę. Dla zwiedzających udostępniono tylko niewielką część klasztoru, wewnętrzny
kościół, którego barokowy wystrój przytłacza swoim bogactwem, oraz muzeum z obszerną dokumentacją fotograficzną związaną z walkami o klasztor.
Dużo większe wrażenie robią jednak potężne mury
klasztoru, usytuowane na szczycie, z których można
podziwiać okoliczne wzgórza oraz polski cmentarz,
główny cel mojego tutaj pobytu.
Polski cmentarz na Monte Cassino
Zjeżdżam na dół, na parking. Rower zostawiam przy
bramie i szeroką aleją podążam na cmentarz. I tutaj jestem pierwszym , jedynym pielgrzymem, i tylko
dwa wykute w skale orły stoją na posterunku, strzegąc spokoju śpiących snem wiecznym polskich żołnierzy. Zapalam przywieziony z Polski znicz. Chwila ciszy, zadumy, wzruszenia. Takie samotne wyprawy mają tę specyficzną atmosferę, są nagrodą za poniesiony trud, pozwalają na indywidualne przeżycie,
zapamiętanie takich miejsc, takich chwil. Dają czas
na wzruszenie, zobaczenie. Mogę dowoli dysponować swoim czasem, nikt mnie nie pogania, za nikim
nie czekam. Spędzam na cmentarzu trzy godziny, kto
wytrzymałby tyle czasu ze mną ?
1052 groby poległych polskich żołnierzy, a wśród
nich ich dowódca gen. Władysław Anders. Wspinam
się w górę, gdzie półkolem na dziewięciu tarasach
tysiąc grobów, a na każdej szaro-kremowej płycie
wykute : nazwisko, stopień, data urodzenia i śmierci,
i krzyże: katolickie, prawosławne, i groby oznaczone gwiazdą Dawida ( i nikomu to nie przeszkadzało ).
Szli przecież razem z dalekiej Syberii, przez Irak, Palestynę, szli do Polski i za nią oddali swoje życie.
Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni jej
służbie – głosi napis na murze cmentarza.
Przez czterdzieści lat komunistyczne władze Polski robiły wszystko, aby pomniejszyć, wymazać z pamięci ofiarę krwi polskich żołnierzy walczących na zachodnim froncie. Legenda Monte Cassino żyła jednak w polskim społeczeństwie własnym życiem, a
pieśń “Czerwone maki” stała się drugim narodowym
hymnem. Dopiero jednak po upadku PRL-u miejsce
to zaczęło odwiedzać tysiące Polaków, którzy nie zapomnieli o swoich synach; świadczą o tym dziesiątki
zniczy, wiązanek, wieńców złożonych przez polskich
pielgrzymów.
Kiedy już opuszczam bramy cmentarza i zmierzam w
kierunku parkingu, mijam dużą grupę polskich harcerzy. Maszerują na cmentarz. Widzę ich jeszcze później ze szczytu wzgórza, jak zebrani wokół ołtarza na
górnym tarasie uczestniczą we Mszy św. Na parkingu oprócz dwóch polskich autokarów, dostrzegam
autokar niemiecki. Przechodzę koło nich w pozycji
“baczność, na prawo patrz”, ale niemieccy turyści zachowują się sympatycznie, spoglądają na mój białoczerwony proporczyk i pozdrawiają mnie. Ogromne
zaskoczenie, dopiero po chwili uświadamiam sobie,
że nie tylko Polacy uznają Monte Cassino za symbol
bohaterstwa, ale i Niemcy. Propaganda Goebbelsowska ukuła nawet dla tej bitwy termin “niemieckie Termopile”. Przecież przez pół roku doborowe jednostki
niemieckie broniły wzgórza i dopiero polskie natarcie zadało im klęskę, tym większy to zaszczyt dla polskiego żołnierza.
Wskakuję na rower i pędzę w zawrotnym tempie,
po kilku minutach jestem na dole. Przejeżdżam przez
miasto i kilka kilometrów za Cassino opuszczam drogę prowadzącą na południe, skręcam w lewo, na
wschód. Przede mną Apeniny. Muszę przejechać cały
półwysep, wprawdzie to tylko 200 km , ale droga
do łatwych nie należały – góry chociaż piękne, każą
jednak za swoją urodę drogo płacić. Z górki szybko i
znowu pod górę, wolno, i tak w kółko przez całe dwa
dni. Dopiero trzeciego dnia droga staje się bardziej
przyjazna, ale jak na złość psuje się pogoda. Ciemne
chmury płyną po niebie i od czasu do czasu deszcz
przerywa moją jazdę. Czasami udaje mi się schować
pod jakimś dachem, czasami pod drzewem, często
jednak nie ma się gdzie schować i wtedy przydaje się
peleryna. Na szczęście nie są intensywne i nie trwają
długo, odbierają jednak radość podróżowania. Taka
jest jednak pora, trochę spóźniony jest ten wyjazd,
wolę już tropikalne upały. Mam jednak nadzieję, że
nie będzie tak źle, chociaż mój SMS wysłany wieczorem do żony optymizmem nie napawa – Dotarłem
do San Severo, mokro, tęskno i do domu daleko. Będę
chyba musiał skrócić moją trasę. Następnego dnia na
szczęście znów zaświeciło słoneczko, a droga już teraz prowadzi prosto do San Giovanni Rotondo.
Jerzy Ludwik Olszewski
–7–
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
Z ŻYCIA PARAFII
Adwent – przygotowujemy się na przeżycie Świąt
Bożego Narodzenia. To też czas rozpoczęcia nowego roku Liturgicznego. Ks. Proboszcz przedstawił program duszpasterski na rok 2005. Jest on ukierunkowany na Eucharystię (Papież ogłosił bieżący rok Rokiem Eucharystii). W swej treści odnosi się także do
działań w ramach Synodu Diecezjalnego, przygotowania młodzieży do Sakramentu Bierzmowania, a
także organizowania wielu innych działań formacyjnych.
Msze św., roratnie – sprawował ks. Marek w Kaplicy Matki Boskiej Fatimskiej. Uczestniczące w nich
dzieci mogły siedzieć tuż przy ołtarzu. Taki bliski kontakt dobrze wpływał na zaangażowany udział dzieci
w modlitwie i śpiewie.
Parafialny Oddział Caritas – rozprowadzał opłatki i świece w ramach akcji “Wigilijnej Pomocy Dzieciom”.
3 grudnia – uroczysta Msza św. dla uczestników
Ogólnopolskiego Pokazu Regionalnych Stołów Wigilijnych – Gwiazdka 2004. (więcej str. 9).
14 grudnia – odbyło się spotkanie opłatkowe dla
grup duszpasterskich działających w naszej parafii.
Betlejemskie Światło Pokoju - przyniesione przez
harcerzy z Groty Narodzenia, zabłysło w naszym Kościele.
18 grudnia – Parafialna spowiedź adwentowa z
udziałem zaproszonych księży z dekanatu.
24 grudnia – o północy rozpoczęła się uroczysta Eucharystia – “Pasterka”.
Jubilatom Helenie i Józefowi Wichłaczom
z okazji 50 rocznicy ślubu życzymy wszelkiej
pomyślości.
Niech dobry Bóg szczodrze Wam błogosławi.
Redakcja
KSIĘGI METRYKALNE
Odeszli do Pana:
64. Władysław Mocek
6.12. lat 83
65. Aleksandra Bąk
4.12. lat 70
66. Andrzej Warzycha
17.12. lat 65
67. Aleksandra Maria Gadziemska
14.12. lat 51
68. Stefania Aniela Chmielowiec
23.12. lat 83
69. Władysław Pisarek
25.12. lat 64
70. Zofia Sawykowska
27.12. lat 95
Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a światłość
wiekuuista niechaj im świeci.
Opracowała: Maria Dworczak
Chrzest św.przyjeli:
41. Nina Anna Kujanek
42. Jan Hanelik
Niech Bóg ma ich w swej opiece.
11.12.
12.12.
ZAKŁAD GASTRONOMICZNY
WIEDEŃSKA
Organizujemy: przyjęcia okolicznościowe,
komunijne, jubileusze, śluby.
Pn–Pt: 10.oo-18.oo, Sob: 10.oo-16.oo
Poznań, ul. Warszawska 133
Zakład Przetwórstwa Mięsnego
Wiesława Piotr Biegun
Sklep firmowy:
Poznań, ul. Mogileńska 4 (o. Malta)
Pn–Pt: 9.oo-18.oo, Sob: 9.oo-13.oo
Oferujemy tanie, dobre, wędliny
z własnej masarni
PPH „PUSZEK”
Producent pościeli poleca: pościele, prześcieradła,
koce, kołdry. Realizujemy nietypowe zamówienia.
Poznań, ul. Inowroclawska 13
tel. 61 879 46 89
KWIACIARNIA M2
PRZY PLANTACH
Poznań, ul. Kutnowska 14 • czynne 9.oo - 18.oo
Bukiety œlubne • Wi¹zanki pogrzebowe
tel. 61 879 48 00
PALOVERDA
KWIACIARNIA
Pn–Pt: 9.oo-17.oo, Sob: 9.oo-15.oo
Poznañ, ul. Warszawska 98
tel. 61 876 88 60 • kom. 607 172 568
Poznañ, ul. Toruñska 23, tel. 61 879 26 99
ZAPRASZAMY:
Pn–Pt: 8.oo - 20.oo, Sob: 8.oo - 14.oo,
Niedz: 9.3o - 13.3o
GABINET KOSMETYCZNY
Sylwia Czarnecka
zaprasza
od wtorku do pi¹tku w godz. od 12.oo do 19.oo
w soboty w godz. od 10.oo do 13.oo
Poznañ, ul. Kruszwicka 3 b • tel. 61 879 47 84
SKLEP WRZYWA-OWOCE
Anna Kołdyka
Poznań, ul. Kostrzyńska15/2
Pn–Pt: 9.oo - 17.oo, Sob: 9.oo - 13.oo
WULKANIZACJA
OPONY NOWE i UŻYWANE SPRZEDAŻ, SERWIS
Poznań, ul. Swarzędzka 2
Pn–Pt: 9.oo - 17.oo, Sob: 9.oo - 13.oo
tel. 61 879 27 00
„SAMIK”
Poznań, ul. S³upecka 8
zaprasza
Pn – Pt: 6.oo - 18.oo, Sob: 6.oo - 14.oo
–8–
61-044 Poznañ, ul. Mogileñska 42
tel. 61 879 49 86, tel. kom. 606 944 490
Pn–Pt: 10.oo-17.oo, Sob–Niedz: 10.oo-14.oo
OFERUJE NAGROBKI
W SIEDEMDZIESIÊCIU GOTOWYCH WZORACH
GRANITOWE, LASTRIKOWE
ORAZ
£AWECZKI i AKCESORIA NAGROBKOWE
SKLEP ZOO-WĘDKARSKI
Radosław Klonowski
Poznań, ul. Słupecka 14
Pn–Pt: 9.oo - 17.oo, Sob: 9.oo - 14.oo
tel. 61 876 88 60
GABINET STOMATOLOGICZNY
DENT
Poznañ, ul. Czerniejewska 26, vis a vis koœcio³a
Czynny codziennie godz. 10.oo-20.oo,
Sob. 10.oo-14.oo
tel. 61 870 91 55
WIEÑCE i WI¥ZANKI POGRZEBOWE
NA ŒWIERKU, RÓWNIE¯ Z POWIERZONYCH KWIATÓW
Mo¿liwoœæ dowozu na cmentarz
Poznañ, ul. Pusta 24 b • tel. 61 876 88 25
FARBY, KLEJE, NARZĘDZIA
ROBERT WĘCŁAWSKI
Pn–Pt: 9.oo-17.oo, Sob: 9.oo-13.oo
61-048 Poznañ, ul. Łomżyńska 20
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
„GWIAZDKA 2004”
Opłatek
w Wyższej Szkole Hotelarstwa
i Gastronomii
Harcerskiego Kręgu Seniorów
W
dniach od 2 do 5 grudnia Wyższa Szkoła
Hotelarstwa i Gastronomi gościła w swoich murach przy ul. Nieszawskiej po raz już
czwarty przdstawicieli ze wszystkich polskich szkół
gastronomicznych, którzy uczestniczyli w uroczystości - IV Ogólnopolskiego Pokazu Regionalnych Stołów Wigilijnych “Gwiazdka 2004”. W dniach 3 i 4
grudnia można było podziwiać Wigilijne Stoły prezentowane przez różne regiony polski, jak również
wigilijne stoły ukraińskie, czy też egzotyczne meksykańskie.
„OWAR”
FOTO - 2
Foto: Damian Kupczyk
W
dniu 8 stycznia 2005 r. członkowie “OWARU” zorganizowali w swojej świątecznie
udekorowanej harcówce, mieszczącej się w
podziemiach Kaplicy Bażego Miłosierdzia przy ulicy
Toruńskiej na Osiedlu Warszawskim – kolejną, tradycyjną, opłatkową uroczystość.
Zaproszenie – ku wielkiej radości Seniorów – przyjął Kapelan Chorągwi Wielkopolskiej ZHP, ksiądz Paweł Kujawa.
Opłatek jak zwykle rozpoczęło śpiewanie kolęd, a po
nim jeden z członków Kręgu – druh Zygmunt Borowiak, przedstawił program związany ze Świętami Bożego Narodzenia. Po pobłogosławieniu opłatków
przez księdza Kapelana – wszyscy obecni na uroczystości (tym razem wyjątkowo z powodu braku miejsc
nie zostali zaproszeni goście z innych okręgów) podzielili się opłatkiem, życząc sobie głownie dobrego zdrowia i pogody ducha. Ksiadz Kapelan przypomniał miłe chwile spędzone w dzieciństwie na naszym osiedlu.
Zmówiliśmy modlitwę za zmarłych członków
Kręgu (w roku 2004 odeszły na wieczną wartę dwie
harcerki), a następnie przy wtórze kolęd zasiedliśmy
doświątecznie nakrytych stołów.
Przy kawie, herbacie i “słodkościach” przygotowanych przez druhny zastał nas Gwiazdor (druhna Bożena Borowska), który obdarował wszystkich podarkami. Wspólnym śpiewem i kręgiem harcerskim zakończyła się kolejna opłatkowa uroczystość Harcerskiego Kręgu Senioró ZHP “OWAR”
Do tradycji wigilijnych spotkań zaliczyć należy również Msze św. odprawiane w naszym parafialnym Kościele. Dnia 3 grudnia w obecności Rektora uczelni,
Senatu, Profesorów, pocztów sztandarowych wszystkich uczestników, które zajęły miejsca wokół ołtarza,
ks. proboszcz Wojciech Ławniczak odprawił uroczysta
Msze św, a homilię wygłosił ks. prałat Jan Stanisławski. Uroczystość uświetnił nasz parafialny chór “Semen Dei” oraz orkiestra dęta z Szamocina.
FOTO - 3
Po zakończonej Mszy św. wszyscy uczestnicy w barwnym pochodzie, prowadzeni przez historyczny oddział Wielkopolskich Strzelców Konnnych i dętą orkiestrę, z zapalonymi pochodniami przemaszerowali
ulicami Osiedla Warszawskiego
Dh Barbara Król
–9–
JOL
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
MOJE “SPOTKANIE” Z KARDYNAŁEM
Ks.
WSPOMNIENIE
Prymas Józef Glemp w dniu 9 stycznia
1992 r. rozpoczął w katedrze warszawskiej proces kanonizacyjny Sługi Bożego
kardynała Augusta Hlonda. W moim życiu miałem
szczęście dwukrotnie “spotkać się” z kard. Hlondem.
Za pierwszym razem było to w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Kard. Hlond, wówczas
arcybiskup gnieźnieńsko-poznański, wizytował parafię lwówecką. Mieszkałem wtedy we Lwówku i jako
ośmioletni chłopiec dostąpiłem zaszczytu powitania
Dostojnego Gościa wierszykiem i kwiatami. Na zdjęciu, które zachowałem do dzisiaj, recytuję wierszyk,
pod czujnym okiem proboszcza parafii – ks. Laskowskiego. Na pamiątkę otrzymałem obrazek od Księdza
Kardynała.
Drugie moje “spotkanie” z Kardynałem miało miejsce w Warszawie, a był to rok 1948. 26 października odbył się w Katedrze Warszawskiej pogrzeb
Kardynała. Byłem w delegacji Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej z Poznania.
Na zdjęciu nasza delegacja z Sekretarzem Generalnym Stowarzyszenia, druhem Janem Pałka (też
z naszej parafii) oraz członkiem Zarządu Stowarzyszenia, druhem Stanisławem Kondratowiczem. Wieniec niosą członkowie Zarządu Okręgu Poznań-Miasto: dh.dh.Baranowski i Adaszewski. Pogrzeb Kardynała był wtedy wielką manifestacją religijną i patriotyczną.
DWUMIESIÊCZNIK „Wokó³ Odkupiciela”, PISMO NALEŻY DO OGÓLNOPOLSKIEGO STOWARZYSZENIA PRASY PARAFIALNEJ
Wydawca: Parafialny Oddzia³ Akcji Katolickiej przy Parafii pw. Chrystusa Odkupiciela w Poznaniu
Redaktor naczelny: Jerzy Olszewski, Zespó³: Jacek JóŸwiak, Maria Dworczak, Maciej Olszański. Asystent koœcielny: Ks. Wojciech £awniczak
Adres Redakcji: „Wokó³ Odkupiciela”, ul. Trzemeszeñska 20, 61–038 Poznañ, tel. +48 61 879–48–81, fax +48 61 870–94–23
Redakcja nie odpowiada za treœæ og³oszeñ oraz zastrzega sobie prawo do skracania i opracowywania tekstów.
Sk³ad i opracowanie graficzne: jtd, +48 501498737; Druk: Zak³ad Poligraficzny w Poznaniu, ul. Miñska 37a
– 10 –
Dik
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
KS. PRAŁAT
Ks.
STEFAN SCHUDY
Prałat Stefan Schudy od dwóch lat jest mieszkańcem Osiedla Warszawskiego. Powrócił tutaj po 30 latach, jako że od 1960 do 1962
był wikariuszem w naszej parafii. Obecnie mieszka w
Domu Opieki Społecznej, prowadzonym przez Zgromadzenie Sióstr Św. Wincentego á Paulo przy ul. Czekalskie,
gdzie pełni funkcję kapelana. Całej naszej wspólnocie, a
szczególnie tym, którzy uczestniczą we Mszach św. odprawianych w kaplicy Sióstr przy ul. Czekalskie, chciałbym
przybliżyć sylwetkę ks. Prałata.
Chciałbym zacząć naszą rozmowę od Księdza “korzeni”. Proszę opowiedzieć o swojej rodzinie, o
dzieciństwie i latach młodości...
Urodziłem się w dniach berlińskiej Olimpiady, dokładnie 2 sierpnia 1936 w wiosce Bralin, leżącej na pograniczu dawnych województw poznańskiego, opolskiego i
wrocławskiego, a historycznie na styku Śląska i Wielkopolski. Jestem bardzo przywiązany do moich korzeni, cenię je
bardzo, a takim uczuciowym skojarzeniem z moją rodzinną ziemią jest pieśń pątnicza, którą się śpiewało w moim
kościele - “Miasteczko Bralin przy śląskiej granicy, śpieście
do niego czym prędzej pątnicy”. Moja wioska za czasów
zaborów miała przywilej miasta. Rodzice moi byli rolnikami. Przyszedłem na świat jako siódme, najmłodsze dziecko.
Rodzice moi zmarli bardzo wcześnie. W dniu moich siódmych urodzin zmarł ojciec, a dziewięć dni wcześniej zmarła mama. Była to dla nas rodzeństwa wielka tragedia. Na
szczęście zaopiekowała się nami pani, która pracowała u
moich rodziców. Pani ta ma dzisiaj 94 lata, niedawno odwiedziłem ją, żyje w naszej wiosce. Dzieciństwo moje nie
było łatwe, było trochę jak z powieści. Była wojna. Chowałem się to tu, to tam. Trochę u ciotek, trochę u wujków.
Dopiero po wojnie, kiedy ożenił się mój najstarszy brat,
powróciłem do rodzinnego domu, do Bralina. Tam też
ukończyłem podstawówkę i rozpocząłem naukę w liceum
w Kępnie, gdzie w 1953 r. zdałem maturę.
l od razu postanowił Ksiądz wstąpić do seminarium duchownego ?
Tak, zdecydowałem o tym już w liceum i po maturze razem z moim przyjacielem szkolnym złożyłem podanie. Niestety nie przyjęto mnie, nie miałem skończonych pełnych 17 lat. Kazano mi przemyśleć decyzję. Jeden
z moich braci ściągnął mnie do Wrocławia, załatwił pracę.
W 1954r. rozpocząłem studia w seminarium. Święcenia kapłańskie otrzymałem 11 września 1960 r.
Posługę kapłańską rozpoczął Ksiądz w naszej parafii?
Jako młody kapłan swoją posługę kapłańską rozpocząłem właśnie na Osiedlu Warszawskim. Zostałem tutaj
skierowany na wikariat, do ks. proboszcza Stanisława Bielskiego, a zamieszkałem u państwa Wichłaczów, gdzie tradycyjnie już mieszkali wikariusze. W 1962 r. zostałem skierowany na dalsze studia, na Katolicki Uniwersytet Lubelski,
który po trzech latach ukończyłem z tytułem magistra.
Dalsza Księdza kapłańska droga ?
W 1965 r. powróciłem do Poznania. Ks. Bielski,
który był teraz proboszczem w parafii pw. św. Rocha, ściągnął mnie na wikariat do siebie, gdzie otrzymałem zadanie stworzenia Duszpasterstwa Akademickiego. Pracowałem tam do 1974 r., w międzyczasie obroniłem na KUL-u
doktorat z teologii pastoralnej. Od 1974 do 1975 byłem
proboszczem w parafii pw. św. Andrzeja Boboli. W 1975 r.
powróciłem do św. Rocha, ale już jako proboszcz. Była to
ogromna parafia, z kościołem położonym na obrzeżu parafii, której granice sięgały aż po Starołękę, Żegrze - przeszło
35 tysięcy wiernych. Ogromna praca, na dodatek w trudnych czasach. Udało mi się stworzyć trzy parafialne ośrodki, w których zaczęto odprawiać Msze św. Z ośrodków tych
powstały następnie nowe parafie. Przepracowałem tutaj
17 lat. W 1992 r. poprosiłem o przeniesienie mnie do innej
parafii. Od 1992 do 1997 roku byłem proboszczem w parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Kobylem Polu. Przez ten cały
okres od 1972 do 1997 r. byłem również wykładowcą w Seminarium.
W 1997 r. abp. Juliusz Paetz zaproponował mi przeniesienie do Kurii na stanowisko asystenta kościelnego Diecezjalnego Instytutu, nowo powstałej, Akcji Katolickiej, które to
stanowisko nadal piastuję.
Jak to się stało, że zamieszkał Ksiądz w miejscu,
gdzie, 45 lat temu rozpoczynał swoją posługę kapłańską ?
W Poznaniu zamieszkałem początkowo przy ul.
Kramarskiej przy kościółku Pana Jezusa, a od 2003 roku
- kiedy u Sióstr Miłosierdzia, w Domu Opieki Społecznej zwolniło się wolne mieszkanie - powróciłem na Osiedle Warszawskie. Powróciłem do miejsca, z kórym wiązały mnie miłe wspomnienia, gdzie jeszcze starzy parafianie
mnie pamiętają. Po ruchliwej Kramarskiej, pełnej zgiełku,
tutaj znalazłem się blisko natury, pięknej przyrody. Cieszę
się , że mogłem tutaj zamieszkać.
Dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że znajdzie Ksiądz trochę czasu, aby czasami podzielić się z
naszymi czytelnikami swoimi refleksjami, wspomnieniami.
– 11 –
Rozmawiał: Jerzy L. Olszewski
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004
PRZYSZŁOŚĆ PEŁNA POKOJU
Młodzież z naszej parafii na Europejskim Spotkaniu Młodych TAIZÉ w Lizbonie
W
dniach 25 grudnia 2004 - 4 stycznia 2005
r. pielgrzymowaliśmy przez Europę na kolejne już Spotkanie Młodych, organizowane
przez braci ze wspólnoty TAIZÉ. Nasza grupa liczyła
30 osób. Modlitwy, śpiewy, rozmowy i nowe znajomości, a także możliwość zwiedzania i poznania nowych miejsc, zwyczajów, towarzyszyła naszemu spotkaniu. Mieszkaliśmy w portugalskich rodzinach. Poranne spotkania odbywały się w grupach międzynarodowych w parafiach zamieszkania. W południe
przemieszczaliśmy się do centrum Lizbony, aby przeżyć wraz z braćmi z TAIZÉ kolejne wspaniałe chwile.
Uroku wyprawie dodawała pogoda, gdzie odczuwalna temperatura sięgała 20 stopni, słońce codziennie
ogrzewało wszystkich uczestników Spotkania, a trawa
zieleniła się, zachęcając do chwilowych postojów.
List, jak co roku napisany do młodych przez
brata Rogera, wyznaczał nam kierunek naszych
wspólnych i indywidualnych rozmyślań. I Was, drodzy Czytelnicy, zachęcam do refleksji nad fragmentami Listu. Niech nam pomoże spojrzeć z większym
optymizmem, tak charakterystycznym dla chrześcijan, na to wszystko, co nas otacza i czego doświadczamy.
ks. Marek
Bóg przygotowuje dla was przyszłość pełną pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam jutro i natchnąć nadzieją.”
Wielu ludzi pragnie dziś przyszłości pełnej pokoju i chce, by ludzkość była wolna od groźby przemocy. Wprawdzie
są tacy, których paraliżuje lęk przed przyszłością, jednak wszędzie na świecie ludzie młodzi wykazują inwencję i
twórczy zapał.
To oni nie dają się wciągnąć w spiralę bezczynności i smutku. Wiedzą, że Bóg nie stworzył nas do bierności.
Żyjemy w czasie, kiedy wielu ludzi pyta samych siebie: czym jest wiara? Wiara jest najprostszym zaufaniem Bogu,
tym tak niezbędnym porywem ufności, do którego trzeba powracać w ciągu całego życia.
W każdym człowieku mogą pojawić się wątpliwości. Nie ma w nich niczego niepokojącego. Chciejmy tylko usłyszeć
Chrystusa, który szepcze w naszych sercach: “Przeżywasz rozterki? Nie lękaj się, Duch Święty jest zawsze z tobą.”
“Szczęśliwi, których serca są pełne prostoty!” – to jedne z pierwszych słów Chrystusa w Ewangelii. Tak, szczęśliwy
jest ten, kto podąża drogą prostoty, prostoty serca i prostoty życia.
Człowiek prostego serca stara się żyć chwilą obecną, przyjmować każdy dzień jak Boże dzisiaj.
Czyż niezmącona radość i pogodne usposobienie nie są przejawem ducha prostoty?
Człowiek prostego serca wie, że nie musi sam zrozumieć całej wiary. Mówi sobie: to, czego ja do końca nie
pojmuję, inni rozumieją lepiej i pomogą mi iść dalej.
Wybieranie prostoty w życiu pozwala dzielić się z najbiedniejszymi i łagodzić cierpienia spowodowane chorobami,
ubóstwem, głodem…
Nasza osobista modlitwa też może być prosta. Uważamy, że potrzeba wielu słów, by się modlić? Nie. Bywa, że
kilka słów, nawet niezdarnych, wystarczy, aby wszystko oddać Bogu, i nasze obawy, i nasze nadzieje.
Powierzając siebie Duchowi Świętemu, odnajdziemy drogę, która poprowadzi nas od niepokoju do zaufania.
I powiemy Mu:
“Duchu Święty, daj nam
w każdym momencie pamiętać o Tobie.
Tak często zapominamy, że w nas mieszkasz,
modlisz się, kochasz.
Twoja obecność w nas to zaufanie
i nieustanne przebaczenie.”
– 12 –

Podobne dokumenty