Wokół Odkupiciela 3(65)2004 - Parafia Rzymskokatolicka pw
Transkrypt
Wokół Odkupiciela 3(65)2004 - Parafia Rzymskokatolicka pw
WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 ISSN 1732–2286 Katolicki dwumiesiêcznik redagowany przez Akcjê Katolick¹ Parafii Chrystusa Odkupiciela w Poznaniu, Os. Warszawskie Nr 7(69) grudzień 2004 ukazuje siê od 23.10.1992 r. 2005 ROK EUCHARYSTII N owy rok 2005 jest Rokiem Eucharystii. Ojciec Święty zachęca nas, by był to czas pogłębiania duchowości eucharystycznej: “Niech Rok Eucharystii będzie dla wszystkich cenną okazją do rozbudzenia nowej świadomości niezrównanego skarbu, który Chrystus powierzył Swemu Kościołowi”. Uczestnicząc w pełni we Mszy świętej (a więc przyjmując Komunię świętą), doznajemy prawdziwej obecności Jezusa w nas. Podczas konsekracji dokonywanej przez kapłana mocą samego Chrystusa, jesteśmy świadkami uobecniania tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Jezusa, a poprzez przyjęcie Jego Ciała otrzymujemy pokarm na życie wieczne. I choć wielu we współczesnym świecie usiłuje z tą prawdą na różne sposoby walczyć, to i tak nie da się zmienić faktu, że dla człowieka nie ma nic ważniejszego, jak jego powołanie do życia wiecznego. Dlatego w obliczu nieuchronnej konsekwencji czekającej śmierci ciała każdego człowieka, naszą postawą powinno być przylgnięcie z miłością do Chrystusa. Ojciec Święty w “Encyklice o Eucharystii” pisze: “W Eucharystii mamy Jezusa, Jego odkupieńczą ofiarę, mamy Jego zmartwychwstanie, mamy dar Ducha Świętego, mamy adorację, posłuszeństwo i umiłowanie Ojca. Jeżeli zaniedbamy Eucharystię, jak będziemy mogli zaradzić naszej nędzy?”. Warto szczególnie w tym roku postarać się o głębszą indywidualną refleksję: “Czym jest dla mnie Eucharystia?”. Eucharystia bowiem to Bóg pośród nas. To Chrystus ze Swym Ciałem, Krwią, Duszą, Bóstwem obecny w tabernakulach naszych kościołów. To Jezus ukryty pod postaciami chleba, rzeczywiście, fizycznie obecny w konsekrowanych hostiach. Być może za mało jeszcze myślimy o wzniosłości każdej Komunii świętej. Przeżywajmy więc Jej każdorazowe przyjęcie jako radosne i bardzo osobiste spotkanie z osobą Zmartwychwstałego Jezusa. To On jest naszym pokarmem na życie wieczne, naszą miłością, naszą podporą. Pragnie zjednoczyć nas z Sobą, aby być naszym Odkupicielem i Zbawicielem. Tym, który prowadzi nas do Królestwa Niebieskiego, aby zanurzyć nas w wiecznej Miłości. Również poza Mszą Świętą powinniśmy odkryć w sobie (a może tylko odnowić) potrzebę zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie. Zatrzymania w postawie adoracji Boga, szczególnie podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu. Niech będzie to czas duchowej rozmowy, kształtowania umiejętności modlitwy w postawie pełnej miłości. A wtedy na pewno zawierzymy i ofiarujemy Jezusowi całe swoje życie osobiste, małżeńskie, rodzinne. Wzrastać będziemy ku powołaniu każdego z nas, ku powołaniu do świętości. –1– Jacek Jóźwiak WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 Tajemnica wiary O jciec Święty w “Encyklice o Eucharystii” pisze: “Jest to po raz kolejny przypomniane wciąż aktualne nauczanie Soboru Trydenckiego: Przez konsekrację chleba i wina dokonywa się przemiana całej substancji chleba w substancję Ciała Chrystusa, Pana naszego i całej substancji wina w substancję Jego Krwi. Tę przemianę trafnie i właściwie nazwał Święty i Katolicki Kościół przeistoczeniem. (...) Nie dostrzegaj – zachęca św. Cyryl Jerozolimski – w chlebie i winie prostych naturalnych elementów, ponieważ Pan sam wyraźnie powiedział, że są Jego Ciałem i Jego Krwią i potwierdza to wiara, chociaż zmysły sugerują coś innego. (...) Wobec tej tajemnicy miłości, rozum ludzki doświadcza całej swojej ograniczoności”. Ta świadomość powinna być zawsze w nas obecna i szczególnie towarzyszyć podczas uczestnictwa we Mszy świętej. Jakże pełniejsze będzie jej przeżywanie, gdy w naszej świadomości przywołamy ustanowienie Eucharystii w Wielki Czwartek, które w sposób sakramentalny poprzedziło wydarzenia Wielkiego Piątku, a więc mękę na krzyżu i przelanie Krwi przez Jezusa za nasze grzechy. Tej samej Krwi, którą ofiarował jako napój zbawienia w Sakramencie Eucharystii. Jezus daje nam siebie jako duchowy Pokarm. Zaprasza byśmy umacniali się Chlebem Życia. Na drogach naszego życia, czasem niełatwych, nie poradzimy sobie bez spożywania Chleba Eucharystii, nie będziemy potrafili być zawsze wierni Bogu. Brak odczuwania potrzeby przyjmowania Komunii świętej to zły znak, to znak duchowej choroby. Żeby to zmienić, trzeba osobistego ciągłego nawrócenia, a ono rodzi się z rozwoju miłości do Jezusa. Ojciec Święty przypomina nam również o obowiązku godnego przyjmowania Komunii świętej: “Nie wystarczy wiara, ale trzeba trwać w łasce uświęcającej. (...) Pragnę zatem przypomnieć, że obowiązuje i zawsze będzie miała moc prawną w Kościele norma, jaką Sobór Trydencki skonkretyzował surowe napomnienie apostoła Pawła, że w celu godnego przyjęcia Eucharystii ci, którzy świadomi są ciężkiego grzechu, jakkolwiek sądziliby, że za niego żałują, o ile mogą mieć spowiednika, powinni najpierw odbyć sakramentalną spowiedź. Sakramenty Eucharystii i Pojednania są ze sobą ściśle związane. Jeżeli Eucharystia w sposób sakramentalny uobecnia odkupieńczą Ofiarę Krzyża, oznacza to, iż wynika z niej nieustanna potrzeba nawrócenia”. Rozwijajmy więc osobistą postawę pobożności, dla własnego duchowego wzrastania, dla wsparcia wątpiących, bo i w ten sposób stajemy się autentycznymi świadkami naszego Zbawiciela. Jako zespół redakcyjny “Wokół Odkupiciela”, jako bracia i siostry w jednej wierze, zapraszamy czytających te słowa: przyjdźcie w każdą pierwszą sobotę miesiąca adorować Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Jezus zaprasza każdego z nas. Jacek Jóźwiak Z Jezusem w Nowy Rok „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie” (1 Tes 16-17) 28 grudnia 2004 r. udaliśmy się do położonej w sercu Puszczy Noteckiej osady Maciejewo. Miejsce to od zawsze kojarzy nam się ze szczególną atmosferą otwarcia na Boga. Postanowiliśmy więc wykorzystać ciszę i harmonię otoczenia, aby móc jeszcze głębiej pochylić się nad Pismem Świętym. Okazją ku temu były rekolekcje, których myślą przewodnią uczyniliśmy słowa piosenki: „Liczy się każdy dzień...”. Najważniejszym wydarzeniem była modlitwa wstawiennicza i zawierzenie się Chrystusowi. Nie zabrakło też dyskusji, świadectw i rozmów. Staraliśmy się otworzyć na potrzeby drugiego człowieka. - Kiedy przygotowywałem spotkania, nie sądziłem, że wyniesiemy z nich tak wiele. To wspaniałe czuć jak razem zbliżamy się do Pana - mówi Michał, rekolekcyjny animator. Nowy Rok powitaliśmy przy blasku świec i kominka, w otoczeniu przyjaciół. O północy, trzymając się za ręce, modliliśmy się o pokój. Wróciliśmy do domów pełni radości - serdecznie dziękujemy ks. Markowi za pomoc i okazane nam zaufanie!!! Młodzież Ruchu Światło-Życie –2– WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 „Czy warto czytać Biblię?” P rawie w każdym domu jest Pismo Święte. Często jednak stoi na półce i rzadko bywa czytane. Łatwiej włączyć komputer, wejść do internetu, włączyć gry. Żyjąc w ten sposób, łatwo zapomnieć o celu naszego życia. Kiedy weźmiemy Biblię do ręki, zaczniemy czytać i rozważać Słowo Boże tam zapisane, zrozumiemy, co jest w naszym życiu najważniejsze. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu jest słowem samego Boga skierowanym do człowieka. W Starym Testamencie Bóg przemawiał przez proroków, pouczając ludzi aby, żyli według przykazań Bożych. W Nowym Testamencie sam Pan Jezus przemawia do nas, ucząc jak mamy żyć. Czytając Biblię, poznajemy historię naszego zbawienia. Dowiadujemy się o tym, jak Bóg Ojciec zesłał na świat swego Syna, aby wybawił ludzi od ich grzechów. Każdy więc, kto otrzymał dar wiary i kto szczerze pragnie, aby Jezus był jego Zbawicielem, powinien zadbać o to, aby Pismo Święte odgrywało ważną rolę w jego życiu. W ten sposób stajemy się świadomymi chrześcijanami. Warto więc czytać Pismo Święte i w ten sposób poznawać Słowo Boże. Ten kto zabiega o jego poznanie, przyjmuje je do swego serca i realizuje w codziennym życiu, umacnia swoją wiarę i zyskuje motywację do bycia dobrym: w myśli, słowie i uczynku. Dlatego warto umacniać się Słowem Bożym, które staje się wówczas pokarmem dla naszej duszy. A przecież zbawienie duszy jest głównym celem naszego ziemskiego życia. Mówi nam o tym sam Jezus: “...Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: Jeżeli jesteś Synem Bożym, powiedz żeby te kamienie stały się chlebem. Lecz On mu odparł: Napisane jest: nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych...” Te słowa jednoznacznie kierują nas do Boga. Tylko żywa wiara może prowadzić do pełni szczęścia i życia w wieczności. Ten prawdziwy pokarm dla duszy znajdujemy właśnie w Piśmie Świętym. Tak więc w naszym życiu lektura Pisma Świętego, wraz z modlitwą i przyjmowaniem sakramentów świętych, ma kluczową rolę. Kiedy znajdujemy czas na czytanie Słowa Bożego i rozważanie jego treści, wtedy możemy w różnych sytuacjach zastosować je w praktyce. Dobrze jest poznawać Pismo Święte według czytań przypadających zgodnie z kalendarzem liturgicznym. Odkryć można wtedy, jak ściśle złączone są znaczeniem i treścią fragmenty Starego i Nowego Testamentu. Myślę, że każdy stawiając sobie pytanie: co mam czynić, abym był zbawiony? - znajduje odpowiedź w Ewangelii. Pismo Święte uczy nas, jak odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa “Pójdź za mną”. Odpowiadając na to wezwanie, mo- żemy odrzucić grzech i starać się naśladować naszego Zbawiciela. Stajemy się wtedy otwarci na innych ludzi, wyrzekamy się egoizmu i chcemy kierować się miłością. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną bardzo ważną korzyść płynącą z poznawania Pisma Świętego. Dzięki bowiem jego obecności w naszym życiu możemy dokonać właściwego wyboru wartości. Nawet w sytuacjach, w których trudno znaleźć odpowiedź na pytania dotyczące współczesnego życia, mamy w Piśmie Świętym jasny drogowskaz: “Poznacie ich po owocach. Czy zbiera się winogrono z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce”. W takich sytuacjach możemy więc rozważyć, czy dana rzecz służy złemu czy dobremu. Uważam, że dzięki obecności Słowa Bożego, poznanego przez czytanie Pisma Świętego, dążymy do postawienia Boga w centrum naszego życia. A gdy tak się staje, wówczas wszystko znajduje się we właściwym miejscu. Jest to zadanie nieraz trudne, ale staje się łatwiejsze i możliwe do osiągnięcia, gdy umacniamy się Prawdą objawioną w Piśmie Świętym. Pan Jezus dając ostatni nakaz swoim apostołom powiedział: “ Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Apostołowie w pełni na to odpowiedzieli. Powstały Ewangelie, a życie ich głosicieli stało się widocznym –3– ciąg dalszy na stronie 4 WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 NON POSSUMUS Ż Czyli sprzeciw konieczny yjąc w dzisiejszym świecie każdy z nas spotyka na swojej drodze wyzwania. Jednym z nich jest obecnie problem tzw . homoseksualistów zwanych z dawna w kościele sodomitami ( od Sodoma i Gomora). W mediach słyszymy często, że należy zrozumieć wybaczyć zaakceptować bo takie są czasy itp. Sodomici argumentują, że są dyskryminowani należy się wszystkim równość. Tak naprawdę chodzi o promocję zboczeń zachowań sprzecznych z moralnością katolicką i chrześcijańską. Jest to nie walka z dyskryminacją lecz próba faworyzowania siebie w społeczeństwie. Kościół wzywa do szacunku dla każdego człowieka czemu daje wyraz katechizm Kościoła Katolickiego : “Skłonność taka obiektywnie nieuporządkowana dla większości z nich stanowi trudne doświadczenie . Powinno się traktować te osoby z szacunkiem współczuciem i delikatnością .Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji ‘’ (Katechizm KK,2358) Czy oznacza to aprobatę dla takich zachowań ? Nie. Mieliśmy tego przykład podczas ostatniego tzw. marszu równości w Poznaniu. Rzecznik prasowy Kurii ks. Maciej Szczepaniak w wydanym oświadczeniu stwierdził między innymi : “Marsze tolerancji mają zazwyczaj za zadanie nie tyle troskę o osobę ludzką ile raczej wywarcie presji na opinię publiczną w celu zyskania akceptacji społecznej i poparcia politycznego dla praktyk homoseksualnych . Szczególnie bulwersujące jest włączenie do marszu problematyki ludzi dyskryminowanych ze względu na niepełnosprawność pochodzenie etniczne światopogląd. Postawienie znaku równości między tak różnymi grupami społecznymi stara się wprowadzić zamęt i błędne przekonanie że czyny homoseksualne nie mają żadnego negatywnego wydźwięku moralnego . Tym samym sytuacja życiowa osób niepełnosprawnych i innych grup niesłusznie dyskryminowanych ma stać się usprawiedliwieniem dla promocji homoseksualizmu . Stąd właśnie nasz kategoryczny sprzeciw wobec planów realizacji tego rodzaju marszu” . Św. Paweł w Liście do Rzymian (1,24-32) pisze:“Dlatego Bóg wydał ich poprzez pożądanie ich serc na łup nieczystości tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał (...) Dlatego wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności : kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciw naturze . Podobnież i mężczyźni porzuciwszy normalne poży- cie z kobietą zapałali żądzą ku sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie (...)” Pozostaje nam jeszcze pytanie jak się zachować ? Modlić się ? Tak. Może milczeć? Odpowiedź daje nam Prefekt Kongregacji Do Spraw Wiary kard. Ratzinger w swojej książce - Sól ziemi : “(...) Można już wskazać sfery życia i to całkiem liczne w których znów trzeba mieć odwagę by przyznać się do swojej religii. Przede wszystkim rośnie groźba chrześcijaństwa zaadoptowanego które zostaje z radością podchwycone przez społeczeństwo jako przyjazny człowiekowi sposób bycia chrześcijaninem i przeciwstawiony rzekomemu fundamentalizmowi ludzi którzy nie potrafią mieć tak opływowych kształtów. Narasta groźba dyktatury opinii - kto nie trzyma z innymi zostaje odizolowany dlatego nawet zacni ludzie nie śmią się przyznać do takich nonkonformistów. (...)” To czy nastąpi poprawa zależy od naszej wiary i wytrwania . Przyświecać powinna nam jak zawsze zasada : Kochaj bliźniego - nienawidź jego grzechu . Maciej Olszański, [email protected] ciąg dalszy ze strony 3 znakiem Boga. Każdy również i dziś może i powinien na miarę swych możliwości apostołować. Aby to robić, trzeba czytać i rozważać Pismo Święte, a wtedy będziemy trwać w nauce Chrystusa. Znajdziemy też odwagę, aby publicznie przyznawać się do wiary w Boga. Jest to bardzo ważne, a mówi nam o tym sam Jezus: “Kto się przyzna do mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych”. Niech więc Pismo Święte zawsze zajmuje w naszych domach, w naszym życiu, ważne miejsce i chciejmy świadczyć wszystkim, że naprawdę warto je czytać. Piotr Jóźwiak Od Redakcji: W dniu 19 lutego br. w Katedrze Poznańskiej, grupa ministrantów z naszej parafii zostanie ustanowiona lektorami i otrzyma upoważnienie do czytania Słowa Bożego podczas Mszy świętej. Od kilku miesięcy uczestniczą oni w specjalnym kursie przygotowującym do tej posługi. Przedstawiony w naszej gazecie powyższy teks jest pracą napisaną przez uczestnika tego kursu. Zapraszamy młodzież do włączenia się w redagowanie “Wokół Odkupiciela”. –4– WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 P FAJNA MAMA o urodzeniu pierwszego dziecka postanowiłam, że będę idealną mamą. Ponieważ nie bardzo wiedziałam, jak się za to zabrać, podpowiedzi szukałam w pismach skierowanych do młodych rodziców, których nie brak teraz na rynku. Jedyny wniosek, jaki mi się nasuwał z tej lektury, brzmiał następująco: Powinnam być wyłącznie do dyspozycji mojego dziecka. Czuwać, żeby miało zaspokojone wszystkie potrzeby, z potrzebami emocjonalnymi na czele, pilnować się, żeby nie podnieść głosu (bo jak wyczytałam, to już jest przemoc emocjonalna), szanować jego prywatność – broń Boże nie łamać jego praw. Bo a nuż się poskarży (są przecież specjalne linie telefoniczne, gdzie dziecko może zgłosić przemoc w rodzinie) i będę miała za swoje… Może poda mnie do sądu, bo prawo już mu to umożliwia. Przyjmowałam to wszystko ze spokojem, ba w poczuciu, że dzieje się rzecz dobra! Tyle przecież przemocy, tyle zła zamkniętego w czterech ścianach czasami z pozoru sielankowo wyglądającego domu. I trzeba stwarzać warunki do walki z tym. Ale wciąż w głębi duszy kołatało mi pytanie: A co z moimi prawami i potrzebami? A ja nie mam prawa do odrobiny ciszy na przykład? Ale jako dobra mama nie mogłam być przecież egoistką! Aż w końcu przyszedł ten upragniony czas, że wyszłam z pieluch i nie byłam na tyle zmęczona, że znowu mogłam zacząć myśleć. A z tą chwilą przyszła też refleksja... A może jednak warto czasami pomyśleć o sobie? Może to będzie dobre dla wszystkich? Także dla dziecka? Czy wychowywanie takiego dziecka–króla, które ma rodziców na swoje usługi jest dobre? Dziecko musi się wykrzyczeć, bo to naturalne prawo dzieciństwa. To prawda, ale co z moim prawem do spokoju? Czy nie wychowam przypadkiem egoisty, jeśli nie będę mu komunikować, że ja też czegoś potrzebuję? Czy nie wychowam człowieka, któremu będzie się wydawało, że to on zawsze musi być w centrum i że to on musi w pierwszym rzędzie zaspokajać swoje potrzeby, a ja nie będę mogła zaspokajać swoich potrzeb, zanim nie zaspokoję jego? Im dłużej myślałam, tym byłam coraz bardziej przekonana, że warto pozwolić sobie na odrobinę troski o siebie i swoje potrzeby. Dla dziecka będzie to sygnał, ze inni obok niego też czegoś chcą, oczekują i to niekoniecznie tego samego, co ono. Jeśli nie myślimy o sobie i nie szanujemy swoich potrzeb, to jak dzieci mają się nauczyć myślenia o innych i nie stawiania siebie w centrum? Jak mają dostrzegać potrzeby innych, jeśli my zachowujemy się tak, jakbyśmy niczego dla siebie nie potrzebowali, a stworzeni jesteśmy tylko po to, żeby służyć naszym dzieciom. Miłość do dziecka musi od niego wymagać, musi pokazywać, co jest dobre, co złe. A ja nie muszę być w jego oczach fajna, za wszelką cenę – taka “kumpela”, co to nawet pójdzie z nastoletnią córką do lekarza, żeby dobrał jej odpowiednie środki antykoncepcyjne. Co więcej, nawet nie powinnam, bo to będzie świadczyło tylko o tym, że ulegam, żeby zyskać aprobatę, a przecież naturalną koleją rzeczy w wychowywaniu jest mówienie nie, stawianie granic i równie naturalne jest także niezadowolenie dziecka jako pierwsza reakcja na zakaz. A więc zdawałoby się konflikt. Ale taka właśnie konfrontacja jest nieodzowna w wychowywaniu. A że to walka i trud… Cóż… Czyż nie taka jest właśnie rola rodzica? Małgorzata Tadrzak–Mazurek –5– WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 Rowerem do Ojca Pio I część II W drodze do San Giovanni Rotondo znowu jestem sam. Zdany tylko na siebie. Sam jeden na starej drodze prowadzącej z Rzymu do Neapolu i dalej na koniec włoskiego buta. Obok, równolegle biegnie nowoczesna autostrada. Trzy lata temu pokonałem tę trasę. Jadę więc przetartym już szlakiem. Pogoda, chociaż to listopad, wspaniała. Jadę w koszulce z krótkim rękawem, jedynym mankamentem są krótkie dnie, o szóstej zaczyna się ściemniać, ale dla mnie to jeszcze nie pora, aby stawać na nocleg. Jadę więc w ciemną noc, na szczęście ruch jest niewielki, tylko z oddali, z pobliskiej autostrady dobiega szum pędzących aut. Kiedy jednak dostrzegam stary oliwkowy gaj, bez chwili wahania zjeżdżam z trasy i parę metrów od drogi rozbijam swój namiot. Jest spokojny wieczór. Pierwsza moja samotna noc na trasie mojej pielgrzymki. Jestem niby to sam, ale nie całkiem, jeszcze słyszę dobiegające mnie z Rzymu odgłosy, jeszcze żyję wrażeniami , wspomnieniami. I jeszcze telefon do Ani, która w wygodnym autokarze pędzi teraz do Polski, do domu. Takie “dzikie” biwaki mają swój niepowtarzalny urok. Zawsze wtedy budzi się we mnie ta lepsza cząstka mojej natury. Minęła już północ, a ja ciągle siedzę przed namiotem, wpatrzony w migocące światło gwiazd, zasłuchany w nadchodzącą cichą noc. Żal zasypiać. Okrutny dźwięk budzika przerywa moje senne marzenia. Pobudka. Postanowiłem zmienić mój styl podróżowania. Wcześniej wstawać, szybciej wyruszać. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Tak trudno się poderwać, tak przyjemnie, cieplutko... jeszcze minutkę... . Zwijam majdan. Łyk herbaty, kanapka, ciasteczko, i w drogę. Taki system przyjąłem w czasie mojej ostatniej wyprawy. Rano jak najszybciej wyruszyć w trasę, po kilku godzinach zatrzymać się, zjeść coś konkretnego, rozłożyć materac, rozprostować stare kości. W tym celu wożę specjalny pokrowiec, uszyty w kształcie koperty, na którym można się położyć, a który służy również do przykrycia roweru wraz z całym bagażem. Zabezpiecza to rower, bagaż przed deszczem, ale również ma chronić przed złodziejem. Czas sjesty mija szybko i po takim śniadanko-obiadku, kiedy słoneczko przypieka jeszcze równo, trochę trudno wstać, ale trzeba. Przede mną daleka droga, wspaniałe zjazdy, trudne podjazdy, a często i piesze podejścia. Taki rytm, raz z górki, raz pod górkę towarzyszyć mi będzie przez wszystkie prawie dni mojej wędrówki. Może to i męczące, ale widoki, które podziwiam wynagradzają mi cały ten trud, a cisza, spokój przenoszą mnie do innego świata i tylko mijane miasta przypominają, że jednak nie całkiem uciekłem od tego świata. Opactwo Monte Cassino Wieczorem na horyzoncie ukazuje się wzgórze Monte Cassino. Jeszcze kilka kilometrów i jestem w mie- ście Cassino. Słońce już wprawdzie zaszło, ale jesze jest młoda godzina. Postanawiam rozpocząć wspinaczkę na klasztorne wzgórze. Mam nadzieję, że uda mi się przenocować w klasztorze, a może czynny jest kemping. Z miasta droga ostro pnie się do góry. Piesza wycieczka z obładowanym rowerem do łatwych nie należy. Całą trasę, przeszło 10 kilometrów pokonuję pieszo. Powoli wspinam się wyżej i wyżej. Jedyną nagrodą jest wspaniały widok leżącego u moich stóp miasta i dopiero kiedy mija trzecia godzina mojej wspinaczki, wysoko w górze ukazują się oczekiwane mury klasztorne. Wtedy jak gdyby na moje powitanie, na powitanie polskiego samotnego pielgrzyma odzywają się klasztorne dzwony. Staję i wzrok mój biegnie w górę, ogarnia spojrzeniem tysiąc gwiazd. Co za widok, jakie przeżycie ! Kiedy dzwony umilkły i echo ucichło, ruszam powoli, aby nie zakłócić powracającej ciszy. Mijam pusty parking, podchodzę pod mury klasztoru, staję przy klasztornej furcie, zamknięta. Zadzwonić ? spoglądam na zegarek, minęła dziesiąta – nie wypada. Zjeżdżam na parking, rozbijam namiot. Telefonicznie melduję swoją pozycję i jeszcze tylko kolacyjka, herbatka, i już można, dopóki sen nie nadejdzie, upajać się widokiem rozgwieżdżonego nieba, panującą ciszą, spokojem. Minął wprawdzie dopiero drugi dzień mojej samotnej wędrówki, ale ta cisza , ten panujący spokój przenikają zwolna moją duszę. Jestem Pielgrzymem. Prawdziwie średniowiecznym pielgrzymem, który kiedyś pieszo, samotnie wyruszał na szlak w poszukiwaniu drogi do Boga, do drugiego człowieka. Ta samotność daje mi siłę, radość, jest czasem wspomnień, przemyśleń, czasem modlitwy, czasem pojednania. Tradycyjnie już z rana moje myśli, wspomnienia, poświęcam moim bliskim oraz tym wszystkim, których spotkałem na drodze mojego życia, im też poświęcam mój trud i moje modlitwy. Godzina 12, jest zawsze godziną poświęconą Ojcu Świętemu. Wieczorna natomiast pora przywołuje wspomnienia –6– WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 tych, co odeszli, a jestem w tym wieku, że wielu moich bliskich zakończyło już swoją ziemską pielgrzymkę. Teraz mogę poświęcić im dużo mojego czasu i tylko żal, że kiedy żyli, jakże często nie miałem dla nich ani czasu, ani cierpliwości. Jestem pierwszym pielgrzymem, który rano przekracza klasztorną bramę. Dla zwiedzających udostępniono tylko niewielką część klasztoru, wewnętrzny kościół, którego barokowy wystrój przytłacza swoim bogactwem, oraz muzeum z obszerną dokumentacją fotograficzną związaną z walkami o klasztor. Dużo większe wrażenie robią jednak potężne mury klasztoru, usytuowane na szczycie, z których można podziwiać okoliczne wzgórza oraz polski cmentarz, główny cel mojego tutaj pobytu. Polski cmentarz na Monte Cassino Zjeżdżam na dół, na parking. Rower zostawiam przy bramie i szeroką aleją podążam na cmentarz. I tutaj jestem pierwszym , jedynym pielgrzymem, i tylko dwa wykute w skale orły stoją na posterunku, strzegąc spokoju śpiących snem wiecznym polskich żołnierzy. Zapalam przywieziony z Polski znicz. Chwila ciszy, zadumy, wzruszenia. Takie samotne wyprawy mają tę specyficzną atmosferę, są nagrodą za poniesiony trud, pozwalają na indywidualne przeżycie, zapamiętanie takich miejsc, takich chwil. Dają czas na wzruszenie, zobaczenie. Mogę dowoli dysponować swoim czasem, nikt mnie nie pogania, za nikim nie czekam. Spędzam na cmentarzu trzy godziny, kto wytrzymałby tyle czasu ze mną ? 1052 groby poległych polskich żołnierzy, a wśród nich ich dowódca gen. Władysław Anders. Wspinam się w górę, gdzie półkolem na dziewięciu tarasach tysiąc grobów, a na każdej szaro-kremowej płycie wykute : nazwisko, stopień, data urodzenia i śmierci, i krzyże: katolickie, prawosławne, i groby oznaczone gwiazdą Dawida ( i nikomu to nie przeszkadzało ). Szli przecież razem z dalekiej Syberii, przez Irak, Palestynę, szli do Polski i za nią oddali swoje życie. Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni jej służbie – głosi napis na murze cmentarza. Przez czterdzieści lat komunistyczne władze Polski robiły wszystko, aby pomniejszyć, wymazać z pamięci ofiarę krwi polskich żołnierzy walczących na zachodnim froncie. Legenda Monte Cassino żyła jednak w polskim społeczeństwie własnym życiem, a pieśń “Czerwone maki” stała się drugim narodowym hymnem. Dopiero jednak po upadku PRL-u miejsce to zaczęło odwiedzać tysiące Polaków, którzy nie zapomnieli o swoich synach; świadczą o tym dziesiątki zniczy, wiązanek, wieńców złożonych przez polskich pielgrzymów. Kiedy już opuszczam bramy cmentarza i zmierzam w kierunku parkingu, mijam dużą grupę polskich harcerzy. Maszerują na cmentarz. Widzę ich jeszcze później ze szczytu wzgórza, jak zebrani wokół ołtarza na górnym tarasie uczestniczą we Mszy św. Na parkingu oprócz dwóch polskich autokarów, dostrzegam autokar niemiecki. Przechodzę koło nich w pozycji “baczność, na prawo patrz”, ale niemieccy turyści zachowują się sympatycznie, spoglądają na mój białoczerwony proporczyk i pozdrawiają mnie. Ogromne zaskoczenie, dopiero po chwili uświadamiam sobie, że nie tylko Polacy uznają Monte Cassino za symbol bohaterstwa, ale i Niemcy. Propaganda Goebbelsowska ukuła nawet dla tej bitwy termin “niemieckie Termopile”. Przecież przez pół roku doborowe jednostki niemieckie broniły wzgórza i dopiero polskie natarcie zadało im klęskę, tym większy to zaszczyt dla polskiego żołnierza. Wskakuję na rower i pędzę w zawrotnym tempie, po kilku minutach jestem na dole. Przejeżdżam przez miasto i kilka kilometrów za Cassino opuszczam drogę prowadzącą na południe, skręcam w lewo, na wschód. Przede mną Apeniny. Muszę przejechać cały półwysep, wprawdzie to tylko 200 km , ale droga do łatwych nie należały – góry chociaż piękne, każą jednak za swoją urodę drogo płacić. Z górki szybko i znowu pod górę, wolno, i tak w kółko przez całe dwa dni. Dopiero trzeciego dnia droga staje się bardziej przyjazna, ale jak na złość psuje się pogoda. Ciemne chmury płyną po niebie i od czasu do czasu deszcz przerywa moją jazdę. Czasami udaje mi się schować pod jakimś dachem, czasami pod drzewem, często jednak nie ma się gdzie schować i wtedy przydaje się peleryna. Na szczęście nie są intensywne i nie trwają długo, odbierają jednak radość podróżowania. Taka jest jednak pora, trochę spóźniony jest ten wyjazd, wolę już tropikalne upały. Mam jednak nadzieję, że nie będzie tak źle, chociaż mój SMS wysłany wieczorem do żony optymizmem nie napawa – Dotarłem do San Severo, mokro, tęskno i do domu daleko. Będę chyba musiał skrócić moją trasę. Następnego dnia na szczęście znów zaświeciło słoneczko, a droga już teraz prowadzi prosto do San Giovanni Rotondo. Jerzy Ludwik Olszewski –7– WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 Z ŻYCIA PARAFII Adwent – przygotowujemy się na przeżycie Świąt Bożego Narodzenia. To też czas rozpoczęcia nowego roku Liturgicznego. Ks. Proboszcz przedstawił program duszpasterski na rok 2005. Jest on ukierunkowany na Eucharystię (Papież ogłosił bieżący rok Rokiem Eucharystii). W swej treści odnosi się także do działań w ramach Synodu Diecezjalnego, przygotowania młodzieży do Sakramentu Bierzmowania, a także organizowania wielu innych działań formacyjnych. Msze św., roratnie – sprawował ks. Marek w Kaplicy Matki Boskiej Fatimskiej. Uczestniczące w nich dzieci mogły siedzieć tuż przy ołtarzu. Taki bliski kontakt dobrze wpływał na zaangażowany udział dzieci w modlitwie i śpiewie. Parafialny Oddział Caritas – rozprowadzał opłatki i świece w ramach akcji “Wigilijnej Pomocy Dzieciom”. 3 grudnia – uroczysta Msza św. dla uczestników Ogólnopolskiego Pokazu Regionalnych Stołów Wigilijnych – Gwiazdka 2004. (więcej str. 9). 14 grudnia – odbyło się spotkanie opłatkowe dla grup duszpasterskich działających w naszej parafii. Betlejemskie Światło Pokoju - przyniesione przez harcerzy z Groty Narodzenia, zabłysło w naszym Kościele. 18 grudnia – Parafialna spowiedź adwentowa z udziałem zaproszonych księży z dekanatu. 24 grudnia – o północy rozpoczęła się uroczysta Eucharystia – “Pasterka”. Jubilatom Helenie i Józefowi Wichłaczom z okazji 50 rocznicy ślubu życzymy wszelkiej pomyślości. Niech dobry Bóg szczodrze Wam błogosławi. Redakcja KSIĘGI METRYKALNE Odeszli do Pana: 64. Władysław Mocek 6.12. lat 83 65. Aleksandra Bąk 4.12. lat 70 66. Andrzej Warzycha 17.12. lat 65 67. Aleksandra Maria Gadziemska 14.12. lat 51 68. Stefania Aniela Chmielowiec 23.12. lat 83 69. Władysław Pisarek 25.12. lat 64 70. Zofia Sawykowska 27.12. lat 95 Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a światłość wiekuuista niechaj im świeci. Opracowała: Maria Dworczak Chrzest św.przyjeli: 41. Nina Anna Kujanek 42. Jan Hanelik Niech Bóg ma ich w swej opiece. 11.12. 12.12. ZAKŁAD GASTRONOMICZNY WIEDEŃSKA Organizujemy: przyjęcia okolicznościowe, komunijne, jubileusze, śluby. Pn–Pt: 10.oo-18.oo, Sob: 10.oo-16.oo Poznań, ul. Warszawska 133 Zakład Przetwórstwa Mięsnego Wiesława Piotr Biegun Sklep firmowy: Poznań, ul. Mogileńska 4 (o. Malta) Pn–Pt: 9.oo-18.oo, Sob: 9.oo-13.oo Oferujemy tanie, dobre, wędliny z własnej masarni PPH „PUSZEK” Producent pościeli poleca: pościele, prześcieradła, koce, kołdry. Realizujemy nietypowe zamówienia. Poznań, ul. Inowroclawska 13 tel. 61 879 46 89 KWIACIARNIA M2 PRZY PLANTACH Poznań, ul. Kutnowska 14 • czynne 9.oo - 18.oo Bukiety œlubne • Wi¹zanki pogrzebowe tel. 61 879 48 00 PALOVERDA KWIACIARNIA Pn–Pt: 9.oo-17.oo, Sob: 9.oo-15.oo Poznañ, ul. Warszawska 98 tel. 61 876 88 60 • kom. 607 172 568 Poznañ, ul. Toruñska 23, tel. 61 879 26 99 ZAPRASZAMY: Pn–Pt: 8.oo - 20.oo, Sob: 8.oo - 14.oo, Niedz: 9.3o - 13.3o GABINET KOSMETYCZNY Sylwia Czarnecka zaprasza od wtorku do pi¹tku w godz. od 12.oo do 19.oo w soboty w godz. od 10.oo do 13.oo Poznañ, ul. Kruszwicka 3 b • tel. 61 879 47 84 SKLEP WRZYWA-OWOCE Anna Kołdyka Poznań, ul. Kostrzyńska15/2 Pn–Pt: 9.oo - 17.oo, Sob: 9.oo - 13.oo WULKANIZACJA OPONY NOWE i UŻYWANE SPRZEDAŻ, SERWIS Poznań, ul. Swarzędzka 2 Pn–Pt: 9.oo - 17.oo, Sob: 9.oo - 13.oo tel. 61 879 27 00 „SAMIK” Poznań, ul. S³upecka 8 zaprasza Pn – Pt: 6.oo - 18.oo, Sob: 6.oo - 14.oo –8– 61-044 Poznañ, ul. Mogileñska 42 tel. 61 879 49 86, tel. kom. 606 944 490 Pn–Pt: 10.oo-17.oo, Sob–Niedz: 10.oo-14.oo OFERUJE NAGROBKI W SIEDEMDZIESIÊCIU GOTOWYCH WZORACH GRANITOWE, LASTRIKOWE ORAZ £AWECZKI i AKCESORIA NAGROBKOWE SKLEP ZOO-WĘDKARSKI Radosław Klonowski Poznań, ul. Słupecka 14 Pn–Pt: 9.oo - 17.oo, Sob: 9.oo - 14.oo tel. 61 876 88 60 GABINET STOMATOLOGICZNY DENT Poznañ, ul. Czerniejewska 26, vis a vis koœcio³a Czynny codziennie godz. 10.oo-20.oo, Sob. 10.oo-14.oo tel. 61 870 91 55 WIEÑCE i WI¥ZANKI POGRZEBOWE NA ŒWIERKU, RÓWNIE¯ Z POWIERZONYCH KWIATÓW Mo¿liwoœæ dowozu na cmentarz Poznañ, ul. Pusta 24 b • tel. 61 876 88 25 FARBY, KLEJE, NARZĘDZIA ROBERT WĘCŁAWSKI Pn–Pt: 9.oo-17.oo, Sob: 9.oo-13.oo 61-048 Poznañ, ul. Łomżyńska 20 WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 „GWIAZDKA 2004” Opłatek w Wyższej Szkole Hotelarstwa i Gastronomii Harcerskiego Kręgu Seniorów W dniach od 2 do 5 grudnia Wyższa Szkoła Hotelarstwa i Gastronomi gościła w swoich murach przy ul. Nieszawskiej po raz już czwarty przdstawicieli ze wszystkich polskich szkół gastronomicznych, którzy uczestniczyli w uroczystości - IV Ogólnopolskiego Pokazu Regionalnych Stołów Wigilijnych “Gwiazdka 2004”. W dniach 3 i 4 grudnia można było podziwiać Wigilijne Stoły prezentowane przez różne regiony polski, jak również wigilijne stoły ukraińskie, czy też egzotyczne meksykańskie. „OWAR” FOTO - 2 Foto: Damian Kupczyk W dniu 8 stycznia 2005 r. członkowie “OWARU” zorganizowali w swojej świątecznie udekorowanej harcówce, mieszczącej się w podziemiach Kaplicy Bażego Miłosierdzia przy ulicy Toruńskiej na Osiedlu Warszawskim – kolejną, tradycyjną, opłatkową uroczystość. Zaproszenie – ku wielkiej radości Seniorów – przyjął Kapelan Chorągwi Wielkopolskiej ZHP, ksiądz Paweł Kujawa. Opłatek jak zwykle rozpoczęło śpiewanie kolęd, a po nim jeden z członków Kręgu – druh Zygmunt Borowiak, przedstawił program związany ze Świętami Bożego Narodzenia. Po pobłogosławieniu opłatków przez księdza Kapelana – wszyscy obecni na uroczystości (tym razem wyjątkowo z powodu braku miejsc nie zostali zaproszeni goście z innych okręgów) podzielili się opłatkiem, życząc sobie głownie dobrego zdrowia i pogody ducha. Ksiadz Kapelan przypomniał miłe chwile spędzone w dzieciństwie na naszym osiedlu. Zmówiliśmy modlitwę za zmarłych członków Kręgu (w roku 2004 odeszły na wieczną wartę dwie harcerki), a następnie przy wtórze kolęd zasiedliśmy doświątecznie nakrytych stołów. Przy kawie, herbacie i “słodkościach” przygotowanych przez druhny zastał nas Gwiazdor (druhna Bożena Borowska), który obdarował wszystkich podarkami. Wspólnym śpiewem i kręgiem harcerskim zakończyła się kolejna opłatkowa uroczystość Harcerskiego Kręgu Senioró ZHP “OWAR” Do tradycji wigilijnych spotkań zaliczyć należy również Msze św. odprawiane w naszym parafialnym Kościele. Dnia 3 grudnia w obecności Rektora uczelni, Senatu, Profesorów, pocztów sztandarowych wszystkich uczestników, które zajęły miejsca wokół ołtarza, ks. proboszcz Wojciech Ławniczak odprawił uroczysta Msze św, a homilię wygłosił ks. prałat Jan Stanisławski. Uroczystość uświetnił nasz parafialny chór “Semen Dei” oraz orkiestra dęta z Szamocina. FOTO - 3 Po zakończonej Mszy św. wszyscy uczestnicy w barwnym pochodzie, prowadzeni przez historyczny oddział Wielkopolskich Strzelców Konnnych i dętą orkiestrę, z zapalonymi pochodniami przemaszerowali ulicami Osiedla Warszawskiego Dh Barbara Król –9– JOL WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 MOJE “SPOTKANIE” Z KARDYNAŁEM Ks. WSPOMNIENIE Prymas Józef Glemp w dniu 9 stycznia 1992 r. rozpoczął w katedrze warszawskiej proces kanonizacyjny Sługi Bożego kardynała Augusta Hlonda. W moim życiu miałem szczęście dwukrotnie “spotkać się” z kard. Hlondem. Za pierwszym razem było to w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Kard. Hlond, wówczas arcybiskup gnieźnieńsko-poznański, wizytował parafię lwówecką. Mieszkałem wtedy we Lwówku i jako ośmioletni chłopiec dostąpiłem zaszczytu powitania Dostojnego Gościa wierszykiem i kwiatami. Na zdjęciu, które zachowałem do dzisiaj, recytuję wierszyk, pod czujnym okiem proboszcza parafii – ks. Laskowskiego. Na pamiątkę otrzymałem obrazek od Księdza Kardynała. Drugie moje “spotkanie” z Kardynałem miało miejsce w Warszawie, a był to rok 1948. 26 października odbył się w Katedrze Warszawskiej pogrzeb Kardynała. Byłem w delegacji Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej z Poznania. Na zdjęciu nasza delegacja z Sekretarzem Generalnym Stowarzyszenia, druhem Janem Pałka (też z naszej parafii) oraz członkiem Zarządu Stowarzyszenia, druhem Stanisławem Kondratowiczem. Wieniec niosą członkowie Zarządu Okręgu Poznań-Miasto: dh.dh.Baranowski i Adaszewski. Pogrzeb Kardynała był wtedy wielką manifestacją religijną i patriotyczną. DWUMIESIÊCZNIK „Wokó³ Odkupiciela”, PISMO NALEŻY DO OGÓLNOPOLSKIEGO STOWARZYSZENIA PRASY PARAFIALNEJ Wydawca: Parafialny Oddzia³ Akcji Katolickiej przy Parafii pw. Chrystusa Odkupiciela w Poznaniu Redaktor naczelny: Jerzy Olszewski, Zespó³: Jacek JóŸwiak, Maria Dworczak, Maciej Olszański. Asystent koœcielny: Ks. Wojciech £awniczak Adres Redakcji: „Wokó³ Odkupiciela”, ul. Trzemeszeñska 20, 61–038 Poznañ, tel. +48 61 879–48–81, fax +48 61 870–94–23 Redakcja nie odpowiada za treœæ og³oszeñ oraz zastrzega sobie prawo do skracania i opracowywania tekstów. Sk³ad i opracowanie graficzne: jtd, +48 501498737; Druk: Zak³ad Poligraficzny w Poznaniu, ul. Miñska 37a – 10 – Dik WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 KS. PRAŁAT Ks. STEFAN SCHUDY Prałat Stefan Schudy od dwóch lat jest mieszkańcem Osiedla Warszawskiego. Powrócił tutaj po 30 latach, jako że od 1960 do 1962 był wikariuszem w naszej parafii. Obecnie mieszka w Domu Opieki Społecznej, prowadzonym przez Zgromadzenie Sióstr Św. Wincentego á Paulo przy ul. Czekalskie, gdzie pełni funkcję kapelana. Całej naszej wspólnocie, a szczególnie tym, którzy uczestniczą we Mszach św. odprawianych w kaplicy Sióstr przy ul. Czekalskie, chciałbym przybliżyć sylwetkę ks. Prałata. Chciałbym zacząć naszą rozmowę od Księdza “korzeni”. Proszę opowiedzieć o swojej rodzinie, o dzieciństwie i latach młodości... Urodziłem się w dniach berlińskiej Olimpiady, dokładnie 2 sierpnia 1936 w wiosce Bralin, leżącej na pograniczu dawnych województw poznańskiego, opolskiego i wrocławskiego, a historycznie na styku Śląska i Wielkopolski. Jestem bardzo przywiązany do moich korzeni, cenię je bardzo, a takim uczuciowym skojarzeniem z moją rodzinną ziemią jest pieśń pątnicza, którą się śpiewało w moim kościele - “Miasteczko Bralin przy śląskiej granicy, śpieście do niego czym prędzej pątnicy”. Moja wioska za czasów zaborów miała przywilej miasta. Rodzice moi byli rolnikami. Przyszedłem na świat jako siódme, najmłodsze dziecko. Rodzice moi zmarli bardzo wcześnie. W dniu moich siódmych urodzin zmarł ojciec, a dziewięć dni wcześniej zmarła mama. Była to dla nas rodzeństwa wielka tragedia. Na szczęście zaopiekowała się nami pani, która pracowała u moich rodziców. Pani ta ma dzisiaj 94 lata, niedawno odwiedziłem ją, żyje w naszej wiosce. Dzieciństwo moje nie było łatwe, było trochę jak z powieści. Była wojna. Chowałem się to tu, to tam. Trochę u ciotek, trochę u wujków. Dopiero po wojnie, kiedy ożenił się mój najstarszy brat, powróciłem do rodzinnego domu, do Bralina. Tam też ukończyłem podstawówkę i rozpocząłem naukę w liceum w Kępnie, gdzie w 1953 r. zdałem maturę. l od razu postanowił Ksiądz wstąpić do seminarium duchownego ? Tak, zdecydowałem o tym już w liceum i po maturze razem z moim przyjacielem szkolnym złożyłem podanie. Niestety nie przyjęto mnie, nie miałem skończonych pełnych 17 lat. Kazano mi przemyśleć decyzję. Jeden z moich braci ściągnął mnie do Wrocławia, załatwił pracę. W 1954r. rozpocząłem studia w seminarium. Święcenia kapłańskie otrzymałem 11 września 1960 r. Posługę kapłańską rozpoczął Ksiądz w naszej parafii? Jako młody kapłan swoją posługę kapłańską rozpocząłem właśnie na Osiedlu Warszawskim. Zostałem tutaj skierowany na wikariat, do ks. proboszcza Stanisława Bielskiego, a zamieszkałem u państwa Wichłaczów, gdzie tradycyjnie już mieszkali wikariusze. W 1962 r. zostałem skierowany na dalsze studia, na Katolicki Uniwersytet Lubelski, który po trzech latach ukończyłem z tytułem magistra. Dalsza Księdza kapłańska droga ? W 1965 r. powróciłem do Poznania. Ks. Bielski, który był teraz proboszczem w parafii pw. św. Rocha, ściągnął mnie na wikariat do siebie, gdzie otrzymałem zadanie stworzenia Duszpasterstwa Akademickiego. Pracowałem tam do 1974 r., w międzyczasie obroniłem na KUL-u doktorat z teologii pastoralnej. Od 1974 do 1975 byłem proboszczem w parafii pw. św. Andrzeja Boboli. W 1975 r. powróciłem do św. Rocha, ale już jako proboszcz. Była to ogromna parafia, z kościołem położonym na obrzeżu parafii, której granice sięgały aż po Starołękę, Żegrze - przeszło 35 tysięcy wiernych. Ogromna praca, na dodatek w trudnych czasach. Udało mi się stworzyć trzy parafialne ośrodki, w których zaczęto odprawiać Msze św. Z ośrodków tych powstały następnie nowe parafie. Przepracowałem tutaj 17 lat. W 1992 r. poprosiłem o przeniesienie mnie do innej parafii. Od 1992 do 1997 roku byłem proboszczem w parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Kobylem Polu. Przez ten cały okres od 1972 do 1997 r. byłem również wykładowcą w Seminarium. W 1997 r. abp. Juliusz Paetz zaproponował mi przeniesienie do Kurii na stanowisko asystenta kościelnego Diecezjalnego Instytutu, nowo powstałej, Akcji Katolickiej, które to stanowisko nadal piastuję. Jak to się stało, że zamieszkał Ksiądz w miejscu, gdzie, 45 lat temu rozpoczynał swoją posługę kapłańską ? W Poznaniu zamieszkałem początkowo przy ul. Kramarskiej przy kościółku Pana Jezusa, a od 2003 roku - kiedy u Sióstr Miłosierdzia, w Domu Opieki Społecznej zwolniło się wolne mieszkanie - powróciłem na Osiedle Warszawskie. Powróciłem do miejsca, z kórym wiązały mnie miłe wspomnienia, gdzie jeszcze starzy parafianie mnie pamiętają. Po ruchliwej Kramarskiej, pełnej zgiełku, tutaj znalazłem się blisko natury, pięknej przyrody. Cieszę się , że mogłem tutaj zamieszkać. Dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że znajdzie Ksiądz trochę czasu, aby czasami podzielić się z naszymi czytelnikami swoimi refleksjami, wspomnieniami. – 11 – Rozmawiał: Jerzy L. Olszewski WOKÓŁ ODKUPICIELA NR 7/2004 PRZYSZŁOŚĆ PEŁNA POKOJU Młodzież z naszej parafii na Europejskim Spotkaniu Młodych TAIZÉ w Lizbonie W dniach 25 grudnia 2004 - 4 stycznia 2005 r. pielgrzymowaliśmy przez Europę na kolejne już Spotkanie Młodych, organizowane przez braci ze wspólnoty TAIZÉ. Nasza grupa liczyła 30 osób. Modlitwy, śpiewy, rozmowy i nowe znajomości, a także możliwość zwiedzania i poznania nowych miejsc, zwyczajów, towarzyszyła naszemu spotkaniu. Mieszkaliśmy w portugalskich rodzinach. Poranne spotkania odbywały się w grupach międzynarodowych w parafiach zamieszkania. W południe przemieszczaliśmy się do centrum Lizbony, aby przeżyć wraz z braćmi z TAIZÉ kolejne wspaniałe chwile. Uroku wyprawie dodawała pogoda, gdzie odczuwalna temperatura sięgała 20 stopni, słońce codziennie ogrzewało wszystkich uczestników Spotkania, a trawa zieleniła się, zachęcając do chwilowych postojów. List, jak co roku napisany do młodych przez brata Rogera, wyznaczał nam kierunek naszych wspólnych i indywidualnych rozmyślań. I Was, drodzy Czytelnicy, zachęcam do refleksji nad fragmentami Listu. Niech nam pomoże spojrzeć z większym optymizmem, tak charakterystycznym dla chrześcijan, na to wszystko, co nas otacza i czego doświadczamy. ks. Marek Bóg przygotowuje dla was przyszłość pełną pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam jutro i natchnąć nadzieją.” Wielu ludzi pragnie dziś przyszłości pełnej pokoju i chce, by ludzkość była wolna od groźby przemocy. Wprawdzie są tacy, których paraliżuje lęk przed przyszłością, jednak wszędzie na świecie ludzie młodzi wykazują inwencję i twórczy zapał. To oni nie dają się wciągnąć w spiralę bezczynności i smutku. Wiedzą, że Bóg nie stworzył nas do bierności. Żyjemy w czasie, kiedy wielu ludzi pyta samych siebie: czym jest wiara? Wiara jest najprostszym zaufaniem Bogu, tym tak niezbędnym porywem ufności, do którego trzeba powracać w ciągu całego życia. W każdym człowieku mogą pojawić się wątpliwości. Nie ma w nich niczego niepokojącego. Chciejmy tylko usłyszeć Chrystusa, który szepcze w naszych sercach: “Przeżywasz rozterki? Nie lękaj się, Duch Święty jest zawsze z tobą.” “Szczęśliwi, których serca są pełne prostoty!” – to jedne z pierwszych słów Chrystusa w Ewangelii. Tak, szczęśliwy jest ten, kto podąża drogą prostoty, prostoty serca i prostoty życia. Człowiek prostego serca stara się żyć chwilą obecną, przyjmować każdy dzień jak Boże dzisiaj. Czyż niezmącona radość i pogodne usposobienie nie są przejawem ducha prostoty? Człowiek prostego serca wie, że nie musi sam zrozumieć całej wiary. Mówi sobie: to, czego ja do końca nie pojmuję, inni rozumieją lepiej i pomogą mi iść dalej. Wybieranie prostoty w życiu pozwala dzielić się z najbiedniejszymi i łagodzić cierpienia spowodowane chorobami, ubóstwem, głodem… Nasza osobista modlitwa też może być prosta. Uważamy, że potrzeba wielu słów, by się modlić? Nie. Bywa, że kilka słów, nawet niezdarnych, wystarczy, aby wszystko oddać Bogu, i nasze obawy, i nasze nadzieje. Powierzając siebie Duchowi Świętemu, odnajdziemy drogę, która poprowadzi nas od niepokoju do zaufania. I powiemy Mu: “Duchu Święty, daj nam w każdym momencie pamiętać o Tobie. Tak często zapominamy, że w nas mieszkasz, modlisz się, kochasz. Twoja obecność w nas to zaufanie i nieustanne przebaczenie.” – 12 –