Listy do chorych 2014.01 styczeń
Transkrypt
Listy do chorych 2014.01 styczeń
G1 Styczeń 2014 1 Serdecznie pozdrawiam Was kochani Chorzy i wszystkich czytających ten list. „Co roku pod gwiaździstym dachem polskiego nieba zastawiamy wielki wigilijny stół, przy którym wspólnie zasiadamy. Ufam, że łamiąc się białym opłatkiem obdzielamy się nim z miłością, nikomu serca nie skąpiąc. Miejmy w tym naszym sercu, nie tylko w święta najbliższych domowników, ale wszystkie Dzieci Narodu polskiego, gdziekolwiek przebywają, czy to w granicach ziemi ojczystej, czy też na całym świecie.” Niech Boża Dziecina, przez naszą modlitwę i miłość, ześle na każdego pokój i obfite błogosławieństwo, w nowym 2014 Roku. Może pragnęlibyśmy w tym nowym roku łatwiejszego życia dla nas i naszych bliskich? Jednak, nie chciejmy łatwego życia! Łatwe życie nam szkodzi. Jesteśmy jak limba nad Morskim Okiem, która dla swego wzrostu i mocy, zdolnej oprzeć się najpotężniejszym wichrom halnym, potrzebuje twardego, skalnego gruntu górskiej ziemi. Dopiero wtedy czuje się pewną. I choć wyrasta z wielką męką i bólem, wżerając się z jakąś przedziwną miłością delikatnymi korzonkami w stal granitu, to jednak rośnie i trwa! A na urodzajnych glebach walą się dęby. Zbyt łatwo przychodzi im wiązać się z ziemią. Jednak drzewa rosnące na skalistych zboczach, choć bywają targane za czuprynę przeciwnościami wichrów, wytrwale stoją i trwają. Jakże często musicie czcigodni chorzy modlić się w warunkach niezwykle trudnych: w szpitalach, domach opieki i to nie rzadko w wielkim bólu i cierpieniu. Jesteście jak „górskie drzewa” osadzone na skale wiary w Chrystusa. Choć miotają wami przeciwności losu, wy wciąż trwacie. To jest męstwo waszej niestrudzonej wiary. A przecie wiemy, że zwycięstwem, które zwycięża świat jest wiara. Wy też wiarą swoją zwyciężacie! Zaczęliście pewnie już w dzieciństwie od malutkiej "betlejemskiej stajenki", w której poczęło się życie Dzieciątka Jezus. Wszystkie trudny życiowe mobilizowały Was kochani chorzy, mobilizowały też waszą wiarę. Sprawiła to wasza religijna wola, nieustępliwa wiara i budująca cierpliwość. Współczesna rzeczywistość niestety staje się coraz trudniejsza dla ludzi chorych i wierzących. My wierzący czujemy się jakby bez praw do życia. W mediach nie mówi się o największym darze narodu - o życiu, które jest „światłością ludzi”. A jeśli media mówią o życiu, to tak wstydliwie, jak gdyby życie ludzi w podeszłym wieku, chorych i to nowe życie idące na Polską Ziemię, było inwazją i wrogiem. Współczesnej matce tłumaczy się kłamliwie, że kształtujące się w niej życie, to "najeźdźca" i "napastnik niesprawiedliwy". Wmawia się jej, że ma ona prawo bronić się przed tym napastnikiem. Nawet daje się jej "prawo", którego nikt nie ma, nawet najbardziej niesprawiedliwy prokurator – prawo do godzenia w życie! Według kodeksów prawa karnego, dopiero w długiej i uciążliwej procedurze można orzec: winien jest śmierci! A tu bez wyroku, jedna wola człowieka, może chwilowo udręczonego, biednego czy chorego, skazuje na śmierć niewinne i bezbronne życie! Pytamy się: jakim prawem? Dlaczego powszechne i podstawowe prawo życia „nie zabijaj”, ma być tutaj zawieszone? 2 G1 Społeczeństwo musi pamiętać, że jego największym skarbem jest rodzina. Jeśli cała polityka społeczna i ekonomiczna narodu ma być zdrowa, musi być polityką rodzinną, która przyznaje rodzinie coraz większe prawa i stwarza jej coraz lepsze warunki życia. Sługa Boży Kardynał Wyszyński tak powiedział 27 grudnia w 1959 r.: „Gdy siedziałem drugi rok w więzieniu w Prudniku nad czeską granicą, we framudze mojego okna uwiły sobie gniazdeczko muchołówki. Przez miesiąc miałem wspaniałą szkołę. Przyjrzałem się, jak wygląda ład w ciasnym gniazdeczku, gdzie jest pięć piskląt, ojciec i matka. Było to wzruszające i budujące. Oglądałem prawdziwe dzieło społeczne. Można napisać traktat socjologiczny i pedagogiczny patrząc przez miesiąc, jak w ciasnym i maleńkim gniazdku rozwija się życie, jaki tam jest ład i porządek, jak wszystko jest właściwie skoncentrowane i skupione w kierunku życia. Po raz pierwszy wzbudziła się we mnie wątpliwość, że chyba pomiędzy rozumem a tak zwanym instynktem jest bardzo cienka granica - tyle tam było rozumu, ładu społecznego, tyle zdrowej ekonomii i praw życia.” A my dziś słyszymy, że w Belgii przegłosowują nawet prawo do eutanazji dzieci. Czyżby współczesny rozum ludzki pozbawiony był rozumu i naturalnego instynktu? Jako naród chrześcijański głosimy pochwałę życia. My zwyczajnie chcemy żyć! Pragniemy za Janem Ewangelistą wielbić życie, jak to On czyni w swym prologu do Ewangelii: „Życie jest światłością ludzi” (J 1,4). Choćby ono było trudne, - najtrudniejsze, jak życie limby na piersiach Tatr, - jednak zawsze jest to życie! Jesteśmy ludźmi szanującymi wolność wszystkich. Byłoby rzeczą tragiczną, gdyby naród szanujący wolność, umiejący walczyć "za naszą i waszą wolność" sam dla siebie stał się grabarzem! Mamy przecież wiele zdrowego rozsądku, by to zrozumieć i otrząsnąć się. Chociaż życie nasze jest trudne, wiemy jednak, że lepiej jest być, aniżeli nie być, lepiej żyć, niż nie żyć. To przecież najprostsza polityka i najmocniejsza racja stanu. Niestety i dziś musimy łokciami wyrabiać sobie prawo do życia jak dziecko w łonie matki, które się pręży i daje o sobie znać. W naszej Polsce musi być miejsce na nowe życie oraz musi być ono uznane. I musi być także miejsce dla życia ludzi w podeszłym wieku. Lekarz - nadal musi pozostać lekarzem, obrońcą życia, a nie grabarzem i mordercą! Pielęgniarka nadal ma realizować powołanie godnie w swej zaszczytnej służbie życiu za wzorem Maryi, Świętej Bożej Karmicielki, pierwszej pielęgniarki Boga-Człowieka. Ukochani! Życzę Wam, drodzy chorzy i Wam czytającym ten list, by zawsze otaczali was prawdziwi lekarze. Lekarze, którzy leczą i wspaniałe pielęgniarki, które służą życiu i będą wam w trudnych chwilach „kochającymi siostrami”.