Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
OPRESSJE ZAGRANICZNE Ogniem czy mieczem? Stosunki państwo – Kościół ZMIANA POJĘCIA WOLNOŚCI RELIGIJNEJ – STUDIUM (JEDNEGO) PRZYPADKU Maciej Brachowicz W 106 yobraźmy sobie następującą historię. W pewnym cywilizowanym i demokratycznym państwie federalnym, chełpiącym się przestrzeganiem fundamentalnych praw człowieka, parlament przegłosowuje uchwałę, w której uznaje za normę społeczną zachowania cieszące się akceptacją w większości jego landów, ganiąc landy i osoby, które mają inne zdanie. Problem w tym, że landy składające się na to państwo mają odmienne historie, które różnie wpłynęły na obowiązujące w nich systemy aksjologiczne, w wyniku czego w mniejszej części z nich zachowania uznane w uchwale za normę inaczej funkcjonują w sferze publicznej. Dla elity społecznej tych landów staje się jasne, że tak naprawdę ta uchwała została wymierzona głównie w nie. W związku z tym część elit, przede wszystkim kapłani, czujący największą odpowiedzialność za system wartości swojego ludu, postanawia zabrać głos w tej sprawie, potępia- jąc przedmiotową uchwałę i wzywając do poszanowania zasady subsydiarności, którą, w ich uznaniu, ta uchwała naruszyła, odnosząc się do kwestii wychodzących poza zakres kompetencji przyznany strukturze federalnej. To zachowanie jednak nie spodobało się politykom federalnym – postanowili zatem wezwać kapłanów na polityczne przesłuchanie, na którym mieli zostać napiętnowani… Jakie były fakty? Ta historia zdarzyła się naprawdę, różni się jedynie co do nazw i nie ma aż tak drastycznego zakończenia. „Cywilizowanym i demokratycznym państwem federalnym” jest Unia Europejska, „landy” to jej państwa członkowskie, „parlament” oznacza oczywiście Parlament Europejski, problematyczną „uchwałę” stanowi Rezolucja w sprawie homofobii w Europie z 18 stycznia 2006 roku1, a „pewne zachowania” odnoszą się do uprawnień małżeńskich i rodzicielskich mniejszości seksualnych żyjących w tych państwach. Co takiego znalazło się w rezolucji, że okazała się tak bulwersująca w części państw adresatów? Przede wszystkim, mimo że była adresowana do wszystkich, można było odnieść wrażenie, że niektórych państw dotyczyła ona w szczególności. Nie tylko dlatego, że państwa te, głównie należące do grupy największego rozszerzenia UE z 2004 roku, pozostawały „w tyle” z uznaniem przywilejów dla homoseksualistów w dziedzinie małżeńskiej. Również dlatego, że z debaty parlamentarnej poprzedzającej jej uchwalenie wynikało, iż jest ona efektem takich wydarzeń jak zakazanie tzw. marszów równości i „parad dumy gejowskiej” w Polsce czy dookreślenie małżeństwa w konstytucji Łotwy jako związku kobiety i mężczyzny, co zresztą zostało wyeksponowane w części wstępnej rezolucji (par. C), choć bez wskazania „winnych”. Przy okazji warto od razu zaznaczyć, że sposób werbalizacji tych „zarzutów” odznaczał się dużym stopniem manipulacji, gdyż uznanie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny określone zostało w rezolucji jako „wprowadzenie do konstytucji zmian w celu wyraźnego zakazania związków osób tej samej płci”, co w sposób oczywisty mija się z prawdą. Natomiast sama definicja homofobii nakreślona została bardzo szeroko poprzez wyliczenie jej objawów, które sprawiać może wrażenie niezwykle chaotycznego, gdyż „morderstwa” znalazły się tam pomiędzy „ośmieszaniem” a „łamaniem zasady równości” (par. B). Przypuszczać jednak należy, że ten bałagan nie jest dziełem przypadku – poprzez zamieszczenie tych „znamion” na tym samym poziomie ma wywołać wrażenie, że od odmówienia pewnych przywilejów czy opowiadania dowcipów okazujących brak szacunku dla mniejszości prowadzi prosta droga do za- Według biskupów rezolucja „poprzez wezwanie skierowane do rządów państw członkowskich, by zrewidowały prawodawstwo dotyczące partnerów tej samej płci, narusza normy życia społecznego w Europie (...)”. grożenia bezpieczeństwa jej przedstawicieli. Aby temu zapobiec, Parlament wzywa państwa członkowskie do zapewnienia równouprawnienia związków osób tej samej płci „we wszystkich dziedzinach” (par. 4), w tym oczywiście również małżeńskiej i rodzicielskiej. Państwem, w którym rezolucja odbiła się największym echem, była Polska, gdzie spotkała się z odpowiedzią Konferencji Episkopatu Polski2, a więc „kapłanów”. Biskupi polscy, w poczuciu troski o moralność swoich wiernych, zabrali głos, piętnując Parlament Europejski za „wywieranie presji moralnej na państwa unijne”. Według biskupów rezolucja „poprzez wezwanie skierowane do rządów państw członkowskich, by zrewidowały prawodawstwo dotyczące partnerów tej samej płci, narusza normy życia społecznego w Europie (…) Opressje zagraniczne 107 108 W konsekwencji przyjęta rezolucja stanowi poważne zagrożenie dla życia małżeńskiego i rodzinnego oraz całego ładu życia społecznego w Europie”. Ostatecznie zaapelowali do Parlamentu Europejskiego o „zaniechanie działań noszących znamiona dyktatury relatywizmu, zagrażającej wolności sumienia obywateli krajów członkowskich”. Oświadczenie to zostało odczytane w polskich kościołach, ale i w Brukseli nie przeszło bez echa. Wspomniałem, że w przeciwieństwie do historii otwierającej artykuł ta prawdziwa nie skończyła się tak drastycznie, czyli politycy europejscy nie wezwali biskupów polskich na przesłuchanie do Parlamentu. Nie oznacza to jednak, że taki pomysł nie był brany pod uwagę – grupa socjalistycznych posłów z Komisji PE ds. Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE) faktycznie taką możliwość rozważała. O czym to świadczy? Parlament Europejski sumieniem integracji Komisja LIBE to ta sama komisja, przed którą poległa kandydatura Rocco Buttiglionego na Komisarza UE ds. Wewnętrznych i Sprawiedliwości za to, że prywatnie uważał akt homoseksualny za grzech. Sprawa ta w pewnym sensie przypomina jednak inny sławny przypadek (nie)tolerancji – a mianowicie sprawę Åke Greena w Szwecji. Nasz bohater, pastor małej parafii szwedzkiego Kościoła zielonoświątkowców, który odłączył się na początku XX w. od kościoła luterańskiego ze względu na obawy o rozmywanie przekazu ewangelii, naraził się prawu swoimi kazaniami na temat homoseksualizmu. Kazania oparte były na słowach ewangelii; po jednym z takich kazań w 2003 roku przyszło wezwanie na policję. Pastor Green został skazany w pierwszej instancji na miesiąc więzienia z oskarżenia publicznego po doniesieniu złożonym przez lidera aktywistów gejowskich w Szwecji. Co prawda w drugiej instancji został uniewinniony, nie bez pomocy krajowych i zagranicznych środków przekazu, które w sprawie dostrzegały przejawy łamania wolności słowa, ale niesmak pozostał. Szczególnie interesująca była postawa prokuratora, który twierdził, że „pastorzy owszem mają prawo głosić Słowo Boże, ale nie mają prawa stosować go do dzisiejszych realiów, ponieważ Ewangelia została napisana 2000 lat temu, kiedy panowały zupełnie inne stosunki i realia niż dziś”3. Oczywiście między tymi dwiema sprawami występują istotne różnice; UE nie posiada prokuratora, który mógłby wszcząć takie śledztwo, nie dochodziło też do żadnych oficjalnych prób wywierania nacisku na konkretne osoby, aby zmieniły swoje poglądy lub czegoś publicznie nie mówiły. W przeciwieństwie do Szwecji UE nie ma również faworyzowanego oficjalnie wyznania. Ale te różnice nie dają znaczących powodów do optymizmu. Przede wszystkim zwraca uwagę jedno istotne podobieństwo – zarówno szwedzki prokurator, jak i Parlament Europejski zabierają głos, reprezentując autorytet publiczny, władzę „państwową”, która rozciąga się nad wszystkimi obywatelami bez wyjątku. Znany polski filozof zwraca uwagę na specyficzną cechę tej władzy w przypadku UE, a mianowicie jej dążenie do osiągnięcia pewnego ideału sekularnego, który ma stanowić podbudowę nowej, postpaństwowej struktury europejskiej. „Zgodnie z tą historiozofią proces integracji europejskiej ma prowadzić ponad dawny system państw suwerennych w westfalskim znaczeniu. Nie oznacza to jednak oczywiście powrotu do dawnej respublica christiana, czy też Europy zbudowanej na wspólnej kulturowej tożsamości. Wedle niektórych autorów (…) potrzeba wprawdzie wspólnej europejskiej tożsamości, ale ma ona być czysto polityczna, wolicjonalna, a nie prymordialna, kulturowa czy etniczna. Tak więc to, co z powodu oporu tradycji i instytucji jest trudne do przeprowadzenia na poziomie konstytucji narodowych, ma dokonać się na poziomie konstytucji europejskiej – mianowicie całkowite oderwanie porządku prawnego i politycznego od dawnego kulturowego i religijnego podłoża (…). Nie znaczy to jednak, że religia ma zniknąć. Ale miejsce religii jest poza sferą publiczną, a w każdym razie polityczną ”4. Założenia te idealnie pasują do przekonań przedstawicieli nowej lewicy – następców marksistów, którzy nauczyli się na ich błędach, że przemiany w sferze stosunków własności nie wystarczą do uzyskania pożądanego zakresu władzy politycznej. Według nowej doktryny kluczowe są przemiany w sferze kulturowej, w tym roli sumienia, które uznane zostało za kategorię opresyjną i zniewalającą jednostkę w jej dążeniu do wolności. Sumienie bowiem jest centralną kategorią chrześcijańskiej koncepcji wolności, która nakłada odpowiedzialność na osobę za jej czyny, przy świadomości ograniczeń jej możliwości poznania dobra i zła. Według ideologii nowej lewicy jednostka nie jest autono- Potrzeba wprawdzie wspólnej europejskiej tożsamości, ale ma ona być czysto polityczna, wolicjonalna, a nie prymordialna, kulturowa czy etniczna. Tak więc to, co z powodu oporu tradycji i instytucji jest trudne do przeprowadzenia na poziomie konstytucji narodowych, ma dokonać się na poziomie konstytucji europejskiej – mianowicie całkowite oderwanie porządku prawnego i politycznego od dawnego kulturowego i religijnego podłoża (…). Nie znaczy to jednak, że religia ma zniknąć. Ale miejsce religii jest poza sferą publiczną, a w każdym razie polityczną . miczna, lecz heteronomiczna, a w zakresie zdolności poznawczych jednostki leży możliwość poznania dróg prowadzących do dobra. Oczywiście w praktyce drogi te mają zostać wyznaczone przez jednostki świadome, które obwieszczą dobrą nowinę potulnym obywatelom5. Nie bez powodu polscy biskupi zwracali Parlamentowi uwagę na jeszcze jed- Opressje zagraniczne 109 110 ną nieprawidłowość – naruszanie zasady subsydiarności. To z kolei spotkało się z całkowitym niezrozumieniem ze strony ówczesnego przewodniczącego Komisji LIBE, Jean-Marie Cavady. W liście do biskupa Piotra Libery pisze on: „pogląd Parlamentu daleki jest od »sprzeniewierzenia się fundamentalnym wartościom naszej cywilizacji«, rezolucja, do której Pan się odnosi, potwierdza jedną z fundamentalnych zasad prawa europejskiego, zawartą w art. 13 TWE, mianowicie zasadę równości i niedyskryminacji. W tym kontekście warte podkreślenia jest, że uznaje Pan, iż Parlament »słusznie odrzuca postawy dyskryminacji« przeciw osobom o homoseksualnej orientacji. Odrzucanie postaw to jednak za mało, kiedy dochodzi do walki z dyskryminacją; wymaga to przyjęcia odpowiednich polityk i środków”6. Zwraca uwagę rozbieżność języka, jakim posługują się rozmówcy; jeden mówi językiem wartości, a drugi językiem prawa (stanowionego). Przy bliższym przyjrzeniu okazuje się jednak, że ich stanowiska są w pewnym sensie podobne – obydwaj odnoszą się do niepodzielnych porządków normatywnych, jednakże o ile dla biskupa Libery i innych biskupów punktem odniesienia jest porządek transcendentny, dla eurodeputowanego jest to podstawowa zasada prawa ustanowionego przez państwa i interpretowanego przez sądy, a mianowicie klauzula antydyskryminacyjna z Traktatu. Trudno jest się zatem zgodzić z francuskim politykiem, gdy twierdzi, że „żadne z tych stanowisk [Parlamentu i biskupów] nie powinno być postrzegane jako ryzyko dla »wolności sumienia obywateli krajów członkowskich Unii Europejskiej«”, gdyż to on właśnie używa argumentu prawa do narzucania jednolitego poglądu na homoseksualizm. Prawa, które nie powstało w tym celu, wykorzystywane jest natomiast jako narzędzie ujednolicania sumienia jego „poddanych”. Słusznie zwraca uwagę polski eurodeputowany, Wojciech Roszkowski, że w pracach nad tą rezolucją doszło do pomylenia porządków estetycznego, politycznego i moralnego. Czym innym jest bowiem wypowiedź duchownego podpierającego się „jedynie” autorytetem instytucji, do której przynależność jest dobrowolna (jak pisze Cavada: „mimo że w pełni respektuję idee, których Pan broni w swoim liście, jako stanowiące część Pana doktryny”), a czym innym wypowiedź autorytetu państwowego, który opiera się na władzy wybranej przez wszystkich obywateli (stąd tak chętnie kontynuuje Cavada swoją wypowiedź: „osobiście uważam, że powinno się pozwolić każdej jednostce decydować samodzielnie, czym jest »prawda zakorzeniona w naturze człowieka«”) i nad wszystkimi obywatelami. Oczywiście Parlament jest miejscem, w którym zabiera się głos i podejmuje decyzje w kwestiach publicznych. Wydaje się jednak, iż w przypadku przedmiotowej rezolucji jej autorzy chcieli „usankcjonować prawnie swoje emocje”7. Aby to zrozumieć, należy zacząć od rozjaśnienia współczesnego zamieszania wokół pojęcia „tolerancji”. Nietolerancyjna tolerancja Znana jest trawestacja słynnego sloganu: „nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji”. Osoby szafujące pojęciem i wartością tolerancji często okazują się wyjątkowo mało tolerancyjne wobec osób, które podejrzewają o nietolerancję, a przede wszystkim wobec członków grup identyfikowanych na podstawie prawdziwych albo rzekomych, aktualnych albo minionych aktów nietolerancji. Tymczasem „tolerancja” stała się słowem kluczem współczesnej demokracji liberalnej, więc wszelkie nieporozumienia rzutują na samą naturę systemu politycznego, w jakim żyjemy, ustawicznie go wypaczając. Niezwykle przekonującego wyjaśnienia tego nieporozumienia dostarczył wybitny filozof niemiecki, Robert Spaemann, którego opinię warto przytoczyć. „Tolerancja jest ważną wartością, bo ugruntowana jest w godności bycia sobą. Mogę domagać się poszanowania dla swoich przekonań także ze strony kogoś, kto uważa je za błędne, ponieważ poszanowanie nie dotyczy treści moich przekonań, ale mnie, który się z nimi identyfikuje. Gdy ktoś uważa moje przekonania za niedobre, będzie próbował mi je wyperswadować, jeśli mi dobrze życzy. Będziemy się spierali, okazując sobie jednocześnie tolerancję. Zakotwiczenie tolerancji w przekonaniu o godności osoby to solidne zakotwiczenie. Gdy natomiast tolerancja stylizowana jest na najwyższą wartość i sama zajmuje miejsce przekonań, które należy szanować, traci grunt i sama się podważa. Postulat szanowania innych przekonań przeobraża się w postulat nie- które chce się także przybliżyć innym i na których podstawie chce się innym wyperswadować ich przekonania. Skoro tak, to posiadania żadnych przekonań, na których gruncie uważa się inne przekonania za błędne i które są czymś więcej niż dyspozycyjnymi hipotezami . A więc przekonań, na poziomie europejskim, automatycznie Zakotwiczenie tolerancji w przekonaniu o godności osoby to solidne zakotwiczenie. Gdy natomiast tolerancja stylizowana jest na najwyższą wartość i sama zajmuje miejsce przekonań, które należy szanować, traci grunt i sama się podważa. Postulat szanowania innych przekonań przeobraża się w postulat nieposiadania żadnych przekonań, na których gruncie uważa się inne przekonania za błędne i które są czymś więcej niż dyspozycyjnymi hipotezami. już samo posiadanie przekonań równoznaczne jest niestety z nietolerancją”8. Rezolucja PE w sprawie homofobii jest dobrą ilustracją zmiany semantycznej pojęcia „tolerancji”. W miejsce rozumianej tak jak wyżej tolerancji podstawione zostało prawo europejskie, którego klauzula antydyskryminacyjna została uznana za najwyższą wartość. Jeżeli zatem ktoś ma poglądy na określenie, czym jest dyskryminacja homoseksualistów, inne, niż ten narzucony przez mainstream prawno-polityczny staje się wrogiem tolerancji. Natomiast w dobie ignoranckiego sekularyzmu nikt tak dobrze się do takiej roli nie nadaje jak Opressje zagraniczne 111 112 Kościół katolicki i chrześcijanie w ogóle, gdyż „im bardziej powszechna jest ignorancja nt. chrześcijaństwa, tym większe są wobec niego uprzedzenia. Ludzie, którzy nie dostrzegają różnicy pomiędzy Szawłem z Tarsu a Janem Kalwinem, są całkiem pewni, że chrześcijaństwo zostało osądzone i potępione jako religia opresji”9. Jeżeli pragnie się udowodnić polityczną konieczność uznania pewnego rodzaju zachowań za normę społeczną, wystarczy wskazać winnego zaniechania, przez które jeszcze tego nie uczyniono – chrześcijanie pasują do tego jak ulał, gdyż „dla środowisk domagających się »rodzinnych« regulacji prawnych dla związków homoseksualnych taka oś podziału jest niezwykle korzystna. Pozwala na tworzenie starych dychotomii między postępem, nowoczesnością, »prawdziwą« wolnością i równością a zacofaniem, tradycją i autorytaryzmem”10. Zmiana znaczenia wolności religijnej Pomiędzy sprawą Greena a wspomnianą rezolucją zachodzi jeszcze jedno niezwykle istotne podobieństwo. Pastor został oskarżony o przestępstwo „mowy nienawiści”. To zyskujące na popularności określenie jest batem na każdego, kto nie zgadza się z narzuconą odgórnie ideologiczną definicją równouprawnienia mniejszości seksualnych, a więc nie jest „tolerancyjny” w nowym znaczeniu tego słowa. W samej rezolucji Parlament domaga się od Komisji corocznego sprawozdania dotyczącego występowania w państwach „przestępstw i przemocy na tle homofobicznej nienawi- ści” (par. 7). Również debata poprzedzająca jej uchwalenie pełna była podobnych wezwań. Jak widzieliśmy, ze zmieszczeniem się w tej definicji tolerancji będą miały ogromną trudność wspólnoty religijne, o ile pragną poważnie traktować swoją misję głoszenia Słowa Bożego. A jeżeli, podobnie jak w Szwecji, zostaną uznane za nietolerancyjne i prawnie napiętnowane za wypełnianie swojej uznanej od wieków roli, to musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy wolność religijna jest zagrożona? Zacznijmy od przedstawienia odpowiedniego przepisu Karty Praw Podstawowych, która od początku 2009 roku ma się stać obowiązującym prawem w UE. Art. 10 ust. 1 KPP stanowi: „Każdy ma prawo do wolności myśli, sumienia, religii. Prawo to obejmuje wolność zmiany religii lub przekonań oraz wolność uzewnętrzniania, indywidualnie lub wspólnie z innymi, publicznie lub prywatnie, swej religii lub przekonań poprzez uprawianie kultu, nauczanie, praktykowanie i uczestniczenie w obrzędach”. Przepis ten odpowiada art. 9 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka z 1950 roku, który statuuje wyjątki (wg artykułu 53 Karty żadne z jej postanowień nie może umniejszać Konwencji, której sygnatariuszami są wszystkie państwa UE). Wśród tych wyjątków jest między innymi „ochrona praw i wolności innych osób”. W przestrzeni prawnej Europy zasadę wolności wyznania, interpretowaną początkowo jako wolność od zmuszania do praktykowania religii, zaczęto używać do promowania neutralności światopoglądowej motywowanej przez niechęć do religii. Innymi słowy, neutralność światopoglądowa przestała być zasadą zmierzającą do usankcjonowania pokojowego współistnienia wyznawców różnych religii, a stała się W przestrzeni prawnej Europy zasadę wolności wyznania, interpretowaną początkowo jako wolność od zmuszania do praktykowania religii, zaczęto używać do promowania neutralności światopoglądowej motywowanej przez niechęć do religii. Innymi słowy, neutralność światopoglądowa przestała być zasadą zmierzającą do usankcjonowania pokojowego współistnienia wyznawców różnych religii, a stała się samodzielną zasadą ustrojową spychającą religię do sfery prywatnej. samodzielną zasadą ustrojową spychającą religię do sfery prywatnej11. Przypadek Francji, chociaż skrajny, daje dużo do myślenia i warto go przestudiować na przykładzie debaty nad przyjęciem Traktatu Konstytucyjnego, którego częścią była KPP. „Podczas francuskiej debaty konstytucyjnej obóz przeciwników twierdził, że zaprzeczy ona francuskiemu ustawodawstwu z 2004 roku, które zabrania, zgodnie z zasadą laickości, noszenia symboli i ubrań manifestujących przynależność religijną w szkołach podstawowych i średnich”12. Kiedy jednak Rada Konstytucyjna Republiki Francuskiej zabra- ła się za badanie zgodności KPP z francuską konstytucją, nic takiego nie zostało stwierdzone. Jak to jest możliwe? Rada zwróciła uwagę na orzecznictwo ETPCz w Strasburgu, który na podstawie art. 9 EKPCz pozostawiał państwom szeroki „margines swobody” w ocenie wolności religijnej, mieszcząc w nim także zasadę laickości, nawet tak szeroko rozumianą jak we Francji13. Dawne pojęcia czasami nie znaczą już tego samego; jeżeli na podstawie przepisów o wolności religijnej da się uzasadnić zakaz noszenia chusty lub krzyżyka w szkołach, to można się zastanawiać, jaka jest przyszłość wolności religijnej? Bez wątpienia religia wciąż będzie się spotykać z dużą niechęcią w naszym kręgu cywilizacyjnym, a wiąże się to z żywotnością epigonów dawnego ustroju totalitarnego opartego na „naukowym” materializmie. „Masowe ruchy polityczne XX wieku posługiwały się mitami odziedziczonymi po religii i nie ma przypadku w tym, że religia przeżywa odrodzenie po klęsce tych ruchów. Obecna wrogość wobec religii stanowi reakcję na to zjawisko. Sekularyzacja jest w odwrocie, co spowodowało, że pojawił się ewangeliczny typ ateizmu”14. Ten typ ateizmu, charakteryzujący się żarliwością właściwą fundamentalizmowi religijnemu, na co zwraca uwagę cytowany John Gray, właściwy jest wpływowej w Europie nowej lewicy, która czasami otwarcie zmierza do zaprzeczenia wszelkiemu dziedzictwu chrześcijańskiemu kontynentu, nie tylko w sferze symboliki. Wpływ lewicowej ideologii jest mocno dostrzegalny, chociażby w Parlamencie Europejskim15. Opressje zagraniczne 113 Czy należy się tego obawiać? Bez wątpienia decydujące zdanie w procesie integracji należy do państw. Ale sytuacja się zmienia. Po pierwsze, instytucje ponadnarodowe, a Parlament przede wszystkim, uzyskują coraz szersze kompetencje, które co najmniej pośrednio dotykają sfer związanych z wolnościami obywatelskimi. Po drugie, wraz z nadaniem mocy prawnej Karcie Praw Podstawowych zwiększy się zapewne motywacja Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości do wypowiadania się w sprawach dotyczących praw podstawowych (jego jurysprudencja w tym zakresie do tej pory cechowała się umiarkowaną wstrzemięźliwością). Po trzecie wreszcie, 114 powyższe czynniki mają poważny wpływ pośredni na kształtowanie opinii publicznej i prawa w państwie członkowskim, co często pomija się w analizach wpływu UE na prawo krajowe. Czy zatem Unia Europejska ma szansę spełnić opisywany przez Krasnodębskiego ideał ponadpaństwowej wspólnoty politycznej opartej o sekularne prawo będące wyrazicielem powszechnej, wolicjonalnej tożsamości? Czy ateizm ma szansę stać się, oficjalną bądź faktyczną, religią UE? Nie chcę niczego przesądzać, ale warto zaznaczyć, że wiele zależy od nas, obywateli. A od chrześcijan w jakiś sposób szczególnie dużo… Przypisy: 1. Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie homofobii w Europie, P6_TA(2006)0018. 15 czerwca 2006 r. PE przyjął Rezolucję w sprawie nasilenia przemocy powodowanej rasizmem i ksenofobią w Europie, P6_TA(2006)0273, która spotkała się w Polsce z większym oddźwiękiem, gdyż przywoływała ją explicite, zwracając przede wszystkim uwagę na działalność Radia Maryja, jednakże w tym krótkim szkicu oprę się tylko na tej pierwszej rezolucji. 2. Oświadczenie Konferencji Episkopatu Polski w sprawie rezolucji Parlamentu Europejskiego dotyczącej homofobii, Warszawa 31 stycznia 2006 r., URL = <http://www.episkopat. pl/?a=dokumentyKEP&doc=2006131_1.>. 3. Mam prawo głosić Słowo Boże, rozmowa z pastorem Åke Greenem, „Christianitas” 23/24, 2005, s. 198. 4. Z. Krasnodębski, Chrześcijaństwo czy Europa? O nieoczekiwanym powrocie dawnego dylematu, „Christianitas” 23/24, 2005,, ss. 174–175 [wyróżnienia M.B.]). 5. Zob. D. Leszczyński, Ludzie jak bogowie, „Opcja Na Prawo”, styczeń 2008 r. 6. List Jean-Marie Cavady do Biskupa Piotra Libery, Sekretarza Generalnego Konferencji Episkopatu Polski, był rozsyłany między posłami należącymi do komisji LIBE w okresie, gdy przebywałem na stażu w Parlamencie Europejskim w marcu 2006 r. [wyróżnienia M.B.]. 7. W. Roszkowski, Lobby homoseksualne atakuje, „Rzeczpospolita”, 19 stycznia 2006 r. 8. R. Spaemann, Europa nie jest związkiem wartości, „Europa. Tygodnik idei”, 24 listopada 2004 r. 9. W. Pannenberg, How to Think about Secularism, “First Things”, June/July 1996, archiwum internetowe: URL = <http://www.firstthings.com>. 10. B. Fedyszak-Radziejowska, Równość przeciw rodzinie, „Gość Niedzielny”, 30 lipca 2006 r. 11. „Neutralność światopoglądowa państwa nie powinna być postrzegana jako dobro samo w sobie, a jedynie jako pośrednia, ustrojowa gwarancja wolności sumienia i wyznania. Jej wartość dla społeczeństwa może być mierzona tylko tym, w jakim stopniu chroni ona wolność religijną. Nie zapominajmy o historycznym kształtowaniu tej zasady – miała ona zapewnić, że nikt nie będzie ponosił ujemnych konsekwencji prawnych z porodu wyznawanej religii. Tymczasem przyznawanie samodzielnej wartości neutralności światopoglądowej, która może realnie ograniczyć wolność religijną, jest dziś, niestety, coraz częstsze. (…) Paradoksalne jest tu przede wszystkim to, że o ile w innych dziedzinach życia pozwala się królować radykalnemu indywidualizmowi, o tyle w sprawach religii dopuszcza się, aby sztywno, ideologicznie wręcz rozumianą neutralność (…), zagrażała najbardziej podstawowemu prawu człowieka [do wolności sumienia]”, W. Janyga, J. Jańczak, Summa wszystkich wątpliwości, „Znak”, nr 595, grudzień 2004, ss. 46–47. 12. J.-C. Piris, The Constitution for Europe. A Legal Analysis, Cambridge 2006, s. 138. 13. Orzeczenie Rady Konstytucyjnej nr 2004-505 DC z 19 listopada 2004 r. w sprawie Traktatu ustanawiającego Konstytucję dla Europy, par. 18 [w:] „Zeszyty Prawnicze Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu”, 4(4)X–XII 2004, s. 27. Fakt, że przepis prawa stanowiący wolność „publicznego uzewnętrzniania” wyznania nie został uznany za potencjalnie sprzeczny z konstytucją kraju, w którym nawet obniżenie flagi państwowej na masztach po śmierci Jana Pawła II (jako głowy państwa Watykan!) spotkało się z gwałtownymi protestami o łamanie zasady laickości, a zakaz noszenia symboli uznanych za religijne w szkołach jest praktyką zgodną z konstytucją, wiele mówi o tym, że przepisy nie zawsze znaczą to samo, co pozornie da się z nich odczytać. 14. J. Gray, Religia nie zniknęła. A świat bez Boga to świat urojony, „Dziennik”, 22–24 marca 2008 r. [wyróżnienia M.B.]. 15. Na przykład w wynikach głosowania nad rezolucją, które pokazują, że za jej przyjęciem głosowały gremialnie grupy polityczne odnoszące się do idei lewicowych i ponadpaństwowych, podczas gry ugrupowania prawicowe ją odrzucały. Ambiwalentna jest postawa europejskiej chadecji, która w sprawach ideowych jest ugrupowaniem chłodnym, z tendencją do podążania za trendami lewicowymi wbrew swojemu rodowodowi. Nie tylko bowiem ilość głosów popierających rezolucję, która została przyjęta większością 468 do 149 głosów w Parlamencie, gdzie chadecja ma największą reprezentację, budzi zdziwienie. Jeszcze większe zaskoczenie powstaje po dokładnym zbadaniu struktury tego głosowania. Aż 132 posłów chadecji (PPE-DE) na 238 biorących udział w głosowaniu poparło rezolucję (wśród nich obecny przewodniczący PE, H.-G. Pöttering, „przeciw” głosowali Polacy: J. Buzek, Z. Chmielewski, S. Jałowiecki, F. Karczmarek, B. Kudrycka, J. Lewandowski, J. Olbrycht, P. Piskorski, J. Prota- Opressje zagraniczne 115 siewicz, J. Saryusz-Wolski, Cz. Siekierski, B. Sonik, Z. Zaleski, T. Zwiefka). Wśród pozostałych grup politycznych rozkład głosowania przedstawia się następująco: socjaliści (PSE) – 183/185 („za” byli: L. Geringer de Oedenberg, A. Gierek, B. Golik, G. Grabowska, J. Pinior, D. Rosati, A. Szejna, wstrzymał się B. Liberadzki); liberałowie (ALDE) – 70/81 („za” byli: B. Geremek, J. Kułakowski, G. Staniszewska); lewica nordycka i komuniści (GUE/NGL) – 31/31; zieloni (verte/ALE) – 40/41; Unia na rzecz Europy Narodów (UEN) – 6/30 („przeciw” byli: A. Bielan, H. Foltyn-Kubicka, M. Janowski, M. Kamiński, Z. Kuźmiuk, M. Libicki, Z. Podkański, W. Roszkowski, K. Szymański, J. Wojciechowski); Niezależność i Demokracja (IND/DEM) – 5/27 („przeciw” byli: D. Grabowski, U. Krupa, B. Pęk, M. Piotrowski, B. Rogalski, W. Tomczak, A. Zapałowski); niezrzeszeni (NI) – 3/27 („przeciw” byli: S. Chruszcz, M.A. Czarnecki, R. Czarnecki, M. Giertych, B. Wojciechowski, wstrzymał się L. Rutowicz). Głosowanie imienne z 18 stycznia 2006 r. do znalezienia na stronie URL = <http://www.europarl.europa.eu>. Maciej Brachowicz (ur. 1980): 116 absolwent Akademii Ekonomicznej w Krakowie i prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Członek Klubu Jagiellońskiego i Word Youth Alliance. Przygotowuje rozprawę doktorską nt. współczesnych tendencji rozwojowych praw człowieka. Stażysta Parlamentu Europejskiego w 2006 r. JEDNOŚĆ SACRUM I PROFANUM – ŚWIAT ISLAMU JAKO ZAPRZECZENIE EUROPY Kamil Bolesław Kuś D ziś w świecie Zachodu rozdział państwa i Kościoła uważa się za coś oczywistego i normalnego. Rozdział ten przybiera różne formy, od łagodnej do ostrej. Przykładem wyraźnej separacji tych dwu sfer, przez niektórych nawet nazywanej wojującym ateizmem, było wyraźne rozdzielenie państwa i Kościoła we Francji, mateczniku europejskiej laickości, w grudniu 1905 roku. W innych państwach Europy, np. w Polsce, przebiega tak zwany „przyjazny rozdział”. W Polsce został on ustanowiony na mocy konkordatu, który jest umową zawartą pomiędzy stronami, czyli państwem i stolicą apostolską. Artykuł 1. konkordatu brzmi: „Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska potwierdzają, że Państwo i Kościół katolicki są – każde w swej dziedzinie – niezależne i autonomiczne oraz zobowiązują się do pełnego poszanowania tej zasady we wzajemnych stosunkach i we współdziałaniu dla rozwoju człowieka i dobra wspólne- go”. W Stanach Zjednoczonych natomiast rozdział ten jest gwarantowany poprzez tzw. Establishment Clause, która jest zapisana w pierwszej poprawce do amerykańskiej konstytucji: „Kongres amerykański nie będzie zajmował się ustawodawstwem w celu ustanowienia Kościoła panującego ani również ustawodawstwem zabraniającym wyznawania jakiejkolwiek religii”. Papież Benedykt XVI na zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu uznał, że rozdział Kościoła i państwa jest „wielkim postępem ludzkości”: „Kościół jest w pełni świadom, że częścią fundamentalnej struktury chrześcijaństwa jest rozróżnienie między tym, co należy do Cezara, i tym, co należy do Boga (...). Kościół nie tylko uznaje i szanuje to rozróżnienie i autonomię, lecz cieszy się z niej (...)”. Niemniej w świecie zachodnim są kraje, gdzie Kościół i państwo formalnie stanowią jedność1. I tak na przykład w Wielkiej Brytanii głową kościoła anglikańskiego jest Opressje zagraniczne 117