Parafia Lalkowy

Transkrypt

Parafia Lalkowy
SZLAKIEM KOŚCIOŁÓW I SANKTUARIÓW
W DEKANACIE NOWSKIM W DIECEZJI PELPLIŃSKIEJ
Z Kamionki do Lalkowy trasa wynosi 6 km. Jest to droga asfaltowa o pięknym
malowniczym krajobrazie ;)
Jak to zawsze bywa, Wieże kościołów widoczne ze znacznej odległości. To one
są tymi drogowskazami informującymi nas, że jesteśmy na dobrym kierunku.
LALKOWY
Parafia Świętej Barbary
Proboszcz: ks. Dariusz
Nenca, mgr teol.
Miejscowości: Bukowiny,
Cisowy, Frąca, Lisówko,
Rynkówka, Smętówko,
Udzierz, Włosienica
Odpust: MB Nieustającej
Pomocy – niedziela po 27
czerwca Św. Barbary – 4
grudnia, ipsa die
Porządek nabożeństw:
niedziele i święta: godz. 8.00,
10.00, 12.00 (Bukowiny)
święta „zniesione”: godz. 8.0,
18.00 dni powszednie: godz.
17.00 (zimą), 18.00 (latem)
Kościoły filialne: Św.
Floriana – Dom Strażaka,
Bukowiny
Gotycki kościół z XIV p/w św. Barbary w Lalkowach
Kościół parafialny pw. św. Barbary (parafia Rzymsko-katolicka) położony jest w
kociewskiej gminie Smętowo Graniczne w województwie pomorskim, powiecie
starogardzkim, diecezji pelplińskiej, dekanacie nowskim. W odległości około
5km od węzła Autostrady A-1 w Kopytkowie.
Kościół
wybudowano
na
niewielkim
wzniesieniu
w
centralnej części obecnej wsi po
północnej
stronie
drogi
wiejskiej łączącej dawne dobra:
Rynkówkę, Frącę, poprzez
Lalkowy z Włosienicą.
Kościół budowany był na
przełomie XIV/ XV w. oraz w
drugiej połowie wieku XIX.
Wykonany został w stylu
gotyckim i neogotyckim z
materiałów
takich
jak:
kamień (fundament), cegła
gotycka XIX i XX wieczna
(mury), drewno (konstrukcja
dachowa),
dachówka
ceramiczna mnich – mniszka
(pokrycie
dachu).
Wyposażenie kościoła jest w większości neogotyckie – jednorodne stylistycznie.
Pojedyncze obiekty sięgają wieków XVI, XVII, XVIII, XIX.
Orientowany, wokół kościoła cmentarz otoczony kamiennym murem z ceglaną
koroną. Na teren cmentarza prowadzą cztery bramy, w tym dwie ceglane.
Wzdłuż obwodu murów rosną ponad stu letnie lipy i kasztanowce.
Parafialna świątynia w Lalkowach wzniesiona
została na chwałę Bożą ponad sześćset lat temu.
Patronat nad nią od wieków sprawuje św.
Barbary. Domniemane, że ta Święta Dziewica i
męczennica, związana jest z lalkowskim
kościołem od początku jego istnienia, chociaż po
raz pierwszy pojawiła się w dokumentach
pisanych w 1583 r. Jako orędowniczka dobrej
śmierci przez wieki umacniała na duchu, a ci,
którzy jej zaufali odchodzili z tego świata
zaopatrzeni w święte sakramenty. Uroczystości
odpustowe św. Barbary, mocą brewe rzymskiego
z dnia 23 listopada 1861 r,. obchodzone są 4
grudnia lub w niedzielę następną.
Historia lalkowskiej świątyni wpisana została w dzieje pomorskiej ziemi i kraju.
Duch jej przeszłości zmaterializował się we wspaniałym gotyckim kościele,
dzisiejszym jubilacie. Jednym z tych najstarszych na Kociewiu.
Budowla wzniesiona została rękoma miejscowych mistrzów budowlanych, w
czasach, gdy rządy Krzyżaków gnębiły Pomorze gdańskie. Choć nie oni byli jej
budowniczymi powstawała jednak z ich pozwolenia w drugiej połowie XIV w.
Wraz z wybudowaniem
miała miejsce konsekracja,
czyli
poświęcenie.
Uroczystość ta, jak podają
źródła, odbyła się w 1409 r.
zgodnie
z
panującą
wówczas tradycją. Od tego
czasu
świątynia
jest
niemym
świadkiem
i
obserwatorem
dziejów,
jakie kreśliły losy narodu.
Na początku XV w.
zorganizowana została przy świątyni szkoła parafialna, czego potwierdzeniem
jest zapis na studia uniwersyteckie w Lipsku w 1417 r. Mikołaja z Kopytkowa
(Nicolasa Capitowa).
Potem, gdy wybuchła wojna 13-letnia w 1454 r., wielki mistrz Ludwik von
Ehrichshausen zapisał bezprawnie wieś Lalkowy wraz z patronatem nad
miejscowym kościołem Arnoldowi z Mortęg. Po zwycięstwie nad Krzyżakami
Lalkowy, jako jedyne na tym terenie, zostały wsią królewską, a patronat nad
kościołem powrócił w rodzime ręce, do króla i miejscowych rodów szlacheckich.
Na początku XVI w. dość szybko zaczęły przenikać na miejscowy grunt idee
reformacyjne. Rozprzestrzenianiu się nowinek luterskich sprzyjało bliskie
sąsiedztwo diecezji włocławskiej z Prusami Królewskimi. Nie ustrzegła się też
przed wpływami nauki Lutra lalkowska świątynia.
Reformacja poczyniła znaczne postępy na wsi i wniosła rozłam w jednolitość
wyznaniową rodzimej ludności.
Hierarchia kościelna z biskupem kujawsko – pomorskim Hieronimem
Rozrażewskim, do którego diecezji należało prawie całe województwo
pomorskie, dążyła do przywrócenia świątyń i dóbr Kościołowi, działając w
sposób zdecydowany i bardzo umiejętny. Po soborze trydenckim /1545 – 1563/
akcja kontrreformacyjna doprowadziła tutaj do przywrócenia w latach 80 –
tych XVI w. większości z poprzedniego stanu posiadania i wyznawców.
Mniej więcej w tym czasie parafia obejmowała wsie: Frąca, Kopytkowo,
Lalkowy, Rynkówka, Smętowo, Smętówko, Udzierz, Włosienica, zamieszkiwało
w nich 712 osób.
XVII wiek przyniósł Rzeczpospolitej niespokojne
czasy wojen. Pomorską ziemię najboleśniej dotknęły
te ze Szwecją. Na murach lalkowskiej świątyni
uwieczniły je inskrypcje rycerstwa udającego się do
boju. Kościół i jego okolice były miejscem, gdzie
zbierali się, gdy do obrony przed wrogiem wzywało
pospolite ruszenie. Zachowane na kościelnych
cegłach ich imiona to świadectwo, nie tylko
umiejętności pisania tych szlachetnie urodzonych,
ale i wiary z jaką prowadziła ich św. Barbara z
wojennych ścieżek do domu. Wojnom towarzyszyły
konfiskaty, kontrybucje, pomory i zarazy. I znów
kościół był miejscem gdzie pociechy i ratunku szukali pielgrzymi z bliska i z
daleka. Nie szczędzili oni datków na wystrój świątyni. Z nich po wojnach
odnawiał proboszcz Stanisław Żołądkowski u mistrzów gdańskich kościelne
wyposażenie. Było to w 1679 r. Nieco później odwiedzał lalkowską parafię Jan
III Sobieski, król Polski i z wizyty był zadowolony.
Wizytacja archidiakona pomorskiego Antoniego ze Słupów Szembeka w 1701 r.
przedstawiła świątynię lalkowską jako niezwykle piękną i stabilną między
innymi świątyniami Episkopatu.
Znajdowały się w niej w tym czasie cztery
pozłacane ołtarze. Pierwszy poświęcony
Świętej Barbarze Dziewicy i Męczennicy –
patronce kościoła. Drugi –
szeroki
siedmioelementowy Krzyża Pańskiego Jezusa
Chrystusa, obok Błogosławiona Dziewica
Maria i Święty Jan Ewangelista. Na trzecim
uśmiechnięty Święty Mikołaj
z większą
tablicą. Jako następny Trójcy Świętej, na
którym w środku był wizerunek Szczęśliwej
Marii Magdaleny.
Wśród wymienionych słynął cudami na całym
Pomorzu i być może dalej ołtarz z figurą Pana
Jezusa Ukrzyżowanego. Stał w bocznej nawie
po prawej stronie. Po wojnach szwedzkich
wota ofiarne i dziękczynne na tym ołtarzu zawiesiła Marianna z Ossolińskich
primo voto Wielowiejska, secundo voto Konopacka. W 1726 r. Ignacy Czapski,
miecznik pomorski, właściciel Rynkówki,
odnowił na własny koszt rzeźbioną w drewnie
figurę Jezusa ze srebrną koroną na głowie i
odtąd zaczęto nazywać go Ołtarzem św. Krzyża.
Nie sposób wymienić bogatego wyposażenia
świątyni w złote i srebrne sprzęty liturgiczne:
ampułki, pateny, kielichy, monstrancje, i in. . Na
ołtarzu Krzyża Pana Naszego Jezusa Chrystusa
umieszczona była srebrna korona. Druga
korona srebrna, ale pozłacana, wraz z berłem
znajdowała się u ołtarza Błogosławionej
Najświętszej Dziewicy Maryi. Bogaty był także
zbiór szat liturgicznych z najcenniejszych
jedwabi, złoto i srebrnogłowi, adamaszków
przepięknie haftowanych złotą i srebrną nicią. Kościół bogaty był w obrazy i
księgi liturgiczne.
Szczególną jednak sławę przyniósł świątyni przeniesiony w 1729 r. z kaplicy przy
zamku w Rynkówce, słynący cudami obraz Matki Boskiej Częstochowskiej.
Ofiarodawcą było małżeństwo, Teofilia z Konopackich i Ignacy Czapscy. Obraz
znajdował się na głównym ołtarzu za zasuwą. Według relacji trzech o.o.
Paulinów, przypadkiem biorących udział w jego wyniesieniu, był on „do żywego
podobny obrazowi będącemu w Częstochowie”. Odtąd niekończący się pochód
pielgrzymów i pątników zmierzał do lalkowskiej świątyni, a składane wota
dawały świadectwo cudom, jakie za wstawiennictwem Najświętszej Panienki
otrzymywali. O tych cudach krążyły po okolicy różne opowieści.
było w ścianie
Czapskiego
Ród Czapskich był szczególnie
hojnym fundatorem lalkowskiego
kościoła. Nic więc dziwnego, że i po
śmierci w tym kościele zajmowali
szczególne miejsce. Swoje groby
mieli Czapscy pod prezbiterium.
Kryte były marmurową lub
kamienną płytą, zdobioną wielkimi
mosiężnymi gryfami. W ozdobnym
schowku za szkłem umieszczone
za nagrobkiem serce biskupa kujawskiego Walentego
We wrześniu 1772 r. po podpisaniu dokumentów rozbiorowych na Pomorze
wkroczyły pruskie wojska i pruscy urzędnicy. Konfiskowali dobra kościelne,
królewszczyzny i majątki szlachty, która nie złożyła przysięgi hołdowniczej na
wierność królowi pruskiemu. Rząd pruski w polityce kościelnej po I rozbiorze
usiłował kilkakrotnie zlikwidować kanoniczną zależność ziem zagrabionych w
Prusach Królewskich od biskupów rezydujących w Polsce. Żadne beneficjum nie
mogło być objęte bez zgody tego rządu. Odtąd kolejni proboszczowie będą
musieli składać przysięgi wierności i posłuszeństwa królowi pruskiemu.
Pewien epizod z życia kościoła i parafii w
Lalkowach pewnie nigdy nie ujrzałby światła
dziennego, gdyby z jego powodu nie
wstrzymano
wprowadzenia
nowego
proboszcza. Miało to miejsce w grudniu 1831
r. (178 lat temu), kiedy w zaborze rosyjskim
trwało powstanie listopadowe. W tym czasie
we Frący, Lalkowach i innych sąsiednich
miejscowościach stacjonowało powstańcze
wojsko polskie, ewakuowane poza granice
zaboru rosyjskiego, by iść dalej na zachód. Ich
komendantem
był
właściciel
Frący,
Maksymilian von Mieczkowski. Powstańcy
często odwiedzali kościół w Lalkowach, a ich
zachowanie podczas nabożeństw pruscy
urzędnicy nazwali skandalicznym. Skandalicznym, bo śpiewane przez nich pieśni
„Boże coś Polskę” i „Jeszcze Polska nie zginęła” przez krótkie chwile odmierzały
granice wolności i oczekiwanej niepodległości, znów dawały wiarę i były
nadzieją. Dla naszych zaborców były zagrożeniem.
Potem nadszedł 19 maj 1862 r. – najbardziej dramatyczny dzień w całej historii
lalkowskiego kościoła i parafii. Zaczął się zwyczajnie, nabożeństwem o szóstej
rano. Jak zwykle odprawiał je proboszcz Kulwicki. Tego dnia organista miał
wyznaczony termin rozprawy w sądzie, dlatego Msza była wcześnie rano. Około
południa do Lalków przyjechał, do chorej na życzenie rodziny, proboszcz
Szeliga z Kościelnej Jani. Ks. Szeliga zabrał z tabernakulum w kościele
konsekrowaną hostię i wyszedł. Wrota otwierał mu, a potem za nim zamykał
ubogi z domu szpitalnego. Nie wiadomo kiedy, jak i kto w tym krótkim czasie
pobytu w świątyni nieopatrznie zaprószył ogień. Gdy go dostrzeżono kościół
płonął już ogromną łuną. Mimo podjętej natychmiast akcji nic nie udało się
uratować. Spłonęło całe wyposażenie świątyni. Najbardziej nieodżałowaną
stratą były oba cudowne ołtarze: Ołtarz św. Krzyża i Ołtarz z cudownym
obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Spłonęło też tabernakulum z
Najświętszym Sakramentem. Swąd dymu długo jeszcze unosił się po okolicy.
Właściwie natychmiast po tych wydarzeniach rozpoczęto starania o odbudowę
całości.
Wydarzenie majowe miało duży wpływ na
kondycję zdrowotną proboszcza lalkowskiej
parafii. Coraz bardziej podupadał na siłach,
coraz częściej chorował. Dziś księdza Andrzeja
Kulwickiego przypomina polska inskrypcja na
cmentarnym krzyżu. Po jego śmierci na parafię
zostaje wyznaczony, z probostwa w
Sierakowicach, ks. Maksymilian Olszewski.
Władze pruskie podejrzewały go o sprzyjanie
powstaniu styczniowemu, ale winy nie
udowodniły. Zresztą, według relacji Landratury
werbowanie ochotników do powstania
styczniowego odbywało się przy współudziale,
a przynajmniej za wiedzą polskiego duchowieństwa.
Po zakończeniu prac przy odbudowie kościoła
nastąpiło jego nowe
wyposażanie. W 1865 r. sprowadzono do kościoła nowe organy, których
wykonawcą był mistrz Murawski z Chełmna i które
służą tu do dzisiaj. U odlewnika dzwonów Schulza w
Chełmnie odlano nowy dzwon. Wdowa Breysig z
Gdańska kupiła dla kościoła ołtarz. Ponadto, z
zabytków w świątyni „pozostał tryptyk gotycki, który
podobno pochodził z kościoła Mariackiego w
Gdańsku. W części środkowej rzeźba Ukrzyżowania,
na skrzydłach obrazy Męki pańskiej. Poza tym
zachowała się z doby gotyckiej rzeźba św. Jerzy z
początku XVI w. (niektóre źródła podają 1500 r.).
Prawdopodobnie
wówczas
znajdujący się między nawą główną
a prezbiterium łuk ozdobiony został
pięknym ornamentem imitującym
pnącą się na min wić winnej
latorośli.
Ukończenie odbudowy świątyni
uwiecznione zostało na tablicy
fundacyjnej podpisanej przez ks.
Max Olszewskiego i Radę Parafialną.
11 listopada 1868 r. biskup sufragan Jerzy Jeschke dokonał
konsekracji odbudowanej po pożarze lalkowskiej świątyni.
powtórnej
Na przestrzeni mijających lat zmieniali się administrujący parafią
proboszczowie, ale prace związane z utrzymaniem we właściwym stanie
obiektów kościelnych zawsze prowadzone były z wielką regularności i
dokładnością. Przy kościele działały i rozwijały się różne bractwa i
stowarzyszenia katolickie.
Papież Leon XIII mocą brewe
odpustowego rzymskiego z dnia
30 stycznia 1902 r. wprowadził w
parafii lalkowskiej w niedzielę
przed św. Janem Chrzcicielem
drugie uroczystości odpustowe –
Matki
Boskiej
Nieustającej
Pomocy. Na głównym ołtarzu
umieszczono przesłany od niego z
Rzymu obraz Matki Boskiej
Nieustającej Pomocy.
W 1909 r. parafia lalkowska przeżywała niecodzienną uroczystość. Tutejszy
kościół obchodził 500-lecie konsekracji. Dało to okazję do manifestacji
polskości ziemi, na której został wybudowany pięćset lat wcześniej. Z wielką
pieczołowitością wykorzystał rocznicowe obchody proboszcz Leon Kurowski. Z
tej okazji zamówiono nawet pamiątkową okolicznościową ceramikę z
malowanymi
motywami kościoła. Do dziś zachowały się pojedyncze
egzemplarze. Głównym uroczystościom jubileuszowym splendoru dodała
obecność biskupa sufragana Jakuba Klumdera.
W latach 1914 – 1918 toczyła się w Europie I wojna
światowa. Obszar parafii znajdował się w zasięgu
wpływów rządu pruskiego, gdyż terytorialnie leżał w
granicach zaboru pruskiego. Zniszczenia wojenne nie
dotknęły świątyni. W 1916 r. do kościoła przywieziono z
firmy Karola Burscha z Berlina 7 witraży zamówionych
przez Bractwo Różańcowe i kuty z brązu pająk do światła
elektrycznego od J.Seilza z Monachium”. Proboszcz
Kurowski w 1917 r. zawiesił w świątyni namalowany na
płycie obraz przedstawiający Matkę Boską z Dzieciątkiem
w koronach na głowach i z piastowskim orłami na
czerwonym tle. U jego dołu przemalowany widok na wieś
i kościół. Do dziś Tych Dwoje czuwa nad nami i nad naszą
świątynią.
Kiedy nadszedł krwawy wrzesień
1939 r. najwyższą ofiarę za wiarę i
ojczyznę złożył w Lalkowach
proboszcz Feliks Bamgart. Okrutnie
zmaltretowany rozstrzelany został w
Lesie Szpęgawskim za Starogardem
20 X 1939 r. By uczcić jego pamięć
parafianie zawiesili na kościele pamiątkową tablicę.
Pierwszym po wojnie administratorem parafii był ks. Fr. Roskwitalski – były
więzień obozu koncentracyjnego w Dachau. Nieprzychylne to były dla kościoła
czasy, kiedy w kraju sankcjonowały się komunistyczne rządy.
W 1962 r. rozpoczął obrady II Sobór
Watykański. Jednym z soborowych
postanowień
kanonicznych
było
wprowadzenie
w
liturgii
języka
narodowego
lub
miejscowego
(regionalnego; tutaj np. kociewskiego)
zamiast języka łacińskiego i celebrowanie
nabożeństw „twarzą do ludu” oraz
ogłoszenie Maryi – Matką Kościoła.
Potem obchody Tysiąclecia Państwa
Polskiego. Władze PRL zorganizowały
oficjalne
obchody
państwowe
konkurencyjne wobec kościelnych.
W latach osiemdziesiątych XX w. wspierano tutaj modlitwą strajkujących
stoczniowców gdańskich, w końcu pracowali tam także nasi bracia, mężowie
krewni.
Tak przemijały lata i wieki. Zmieniały się style i epoki, a parafialny kościół w
Lalkowach zbudowany na niewielkim wzniesieniu trwał na kociewskiej ziemi,
niczym strażnik u bram polskości, tradycji i wiary. Życie kościoła było życiem wsi
i parafii. Jego obecność wyznaczała czas pracy i odpoczynku. Z mistrzowską
dokładnością zegar na wieży odmierzał czas narodzin i czas śmierci. Czas
radości i urodzaju przeplatały lata wojen, pomorów i biedy. Czas dokonany był
fundamentem dla czasu przyszłego.
Sporo ran docisnęło na murach świątyni
swoje blizny. Najpierw te drobne pisane w
starej cegle ręką wyruszającego na bój
rycerza. Czy powrócił do miejsca z którego
rozpoczynał swą wyprawę? Czy przeżył i
ucieszył swym szczęściem bliskich? Tylko
Bóg i mury tej świątyni znają odpowiedź.
Albo te ciemne, ciągle jeszcze osmolone,
blizny i ślady poparzeń. Z wielką
dokładnością opatrzone ręką XIX wiecznego
budowniczego, odnowione, odbudowane, a
jednak ciągle widoczne. Pęknięcia i ślady po
pociskach, to te ostatnie, z wojny
najkrwawszej. Historia Ojczyzny była
historią naszego kościoła. Jej losy, jego
losami. W radości i szczęściu, w niepowodzeniach i wojnach w świątyni
gromadziła ludzi modlitwa i wieczna nadzieja, dźwigając ku niebu świadectwo
polskości tej ziemi. Świadectwo zakorzenienia w dziejach, a to jest coś o wiele
większego niż lekcja historii.
Parafia w Lalkowy obchodzi dwa odpusty. Jeden ku czci Świętej Barbary i drugi
ku czci Matki Boskiej Nieustającej Pomocy
Święta Barbara
Św. Ignacy, biskup Antiochii, udając się do Rzymu na męczeństwo pisał
do chrześcijan: „Więcej sobie cenię śmierć w Chrystusie Jezusie, niż
największe ziemskie królowanie. Szukam tylko Tego, który za nas umarł;
pragnę tylko Tego, który dla nas zmartwychwstał. Po to właśnie nadeszła
chwila moich prawdziwych narodzin”. W taki sposób na męczeństwo
patrzyli starożytni chrześcijanie. Dla nich najważniejszy był sam fakt
męczeństwa, złożenie świadectwa wiary poprzez męczeńską śmierć.
Dopiero później zaczęto interesować się życiem świętego męczennika
przed jego śmiercią. Dlatego z braku dokładniejszych danych
historycznych wokół postaci świętych tworzyły się legendy, opowiadania
(H. Fros). Podobnie też było ze św. Barbarą.
Według tradycji przyszła na świat w Nikomedii (dzisiejsza Turcja) w
bogatej rodzinie pogańskiej. Była jedynaczką, długo oczekiwaną przez
rodziców, nadano jej imię Barbara. Odznaczała się niezwykłą urodą i
wielkimi zdolnościami. Jej ojciec Dioskur, gorliwy poganin, pragnął córkę
chronić przed wpływami zepsutej młodzieży, a także ustrzec przed
chrześcijaństwem. Z tego też powodu wybudował warowną wieżę, w
której umieścił Barbarę. Przychodzili do niej różni nauczyciele,
przekazując swoją wiedzę. Wśród nich był chrześcijanin, który zapoznał
swoją uczennicę z chrześcijaństwem. Barbara uwierzyła Chrystusowi,
przyjęła w tajemnicy przed rodzicami z rąk swego nauczyciela chrzest.
Postanowiła żyć w dozgonnej czystości dla Jezusa Chrystusa. Po pewnym
czasie dowiedział się o tym fakcie Dioskur i zaczął prześladować córkę,
przeklinał ją, złorzeczył, bił, groził śmiercią. Barbara jednakże nieugięcie
trwała w wierze chrześcijańskiej. Wreszcie ojciec przekazał Barbarę
władzom rzymskim jako chrześcijankę. Ponieważ Barbara nie chciała
wyrzec się wiary w Chrystusa, torturowano ją i w końcu wydano wyrok
śmierci. Poniosła śmierć męczeńską z rąk swojego ojca w roku 306
podczas prześladowania za rządów cesarza rzymskiego Maksymiana
Dazy.
Kult św. Barbary, dziewicy i męczennicy, rozwijał się od VI w. najpierw na
Wschodzie, później na Zachodzie Kościoła. Św. Barbara należała do 14
Świętych Orędowników, którzy czuwali nad chrześcijanami proszącymi
ich o pomoc. Do św. Barbary zwracali się liczni chrześcijanie, szczególni
narażeni na utratę zdrowia lub życia. Szczególnie postrzegano ją jako
patronkę dobrej śmierci, jej pomocy wzywano w czasie epidemii i
„czarnej śmierci”, ona patronowała licznym cmentarnym kaplicom. Św.
Stanisław Kostka wspominał, że to św. Barbara (którą bardzo czcił)
przyniosła mu podczas jego choroby Komunię Świętą, gdy nie mógł do
niego przybyć kapłan. Św. Barbara jest patronką architektów,
artylerzystów, cieśli, dzwonników, flisaków, górników, kapeluszników,
kowali, ludwisarzy, marynarzy, murarzy, pompiarzy, rakietników (rakiety
sygnalizacyjne), strażników, szczotkarzy, tkaczy, węglarzy, wytwórców
sztucznych ogni, załóg fortecznych, więźniów (U. Janicka-Krzywda). Był
zwyczaj wzywania św. Barbary podczas burzy (według tradycji jej ojciec
Dioskur został porażony piorunem, gdy wracał do domu po zabiciu
córki). Dzień św. Barbary był też dniem wróżebnym. Znane jest
przysłowie: „Gdy św. Barbara po wodzie, to Boże Narodzenie po lodzie (i
odwrotnie)”. W dzień św. Barbary kończono wróżby matrymonialne
(trwające często od św. Katarzyny, 25 XI). Gałązki bzu lub wiśni, włożone
w tym dniu (4 XII) do dzbanka z wodą, powinny zakwitnąć na Boże
Narodzenie. Wtedy wróżba była pomyślna i oznaczała szybkie i
szczęśliwe zamążpójście. Wyrazem żywego kultu św. Barbary były liczne
bractwa (religijne stowarzyszenia świeckich) jej imienia, teksty
liturgiczne (brewiarzowe, mszalne sekwencje, litania), tytuły kościołów i
kaplic, obrazy i figury świętej, imiona nadawane na chrzcie św.
W ikonografii św. Barbara jest ukazywana przede wszystkim jako
patronka dobrej śmierci w płaszczu z welonem, trzymająca kielich z
hostią lub monstrancję. Często w tle umieszczano wieżę, w której była
więziona, z trzema oknami symbolizującymi Trójcę Świętą. Czasami u
stóp św. Barbary ukazywano jej ojca Dioskura.
Liturgiczny obchód ku czci św. Barbary przypada na dzień 4 grudnia i ma
rangę wspomnienia dowolnego ( w archidiecezji katowickiej - święto).
Nasze rozważania o św. Barbarze zakończmy mszalną modlitwą:
„Boże, święta Barbara, męczennica, dochowała wierności Tobie aż do
śmierci, za jej wstawiennictwem broń nas od wszelkich
niebezpieczeństw i w godzinę śmierci umocnij nas sakramentem Ciałem i
Krwi Twojego Syna” (Mszał, s. 248').
Matka Boska Nieustającej Pomocy
Patronka najbardziej smutnych i potrzebujących, którzy odczuwają
szczególnie potrzebę miłości i opieki. 23 czerwca 1867 r. nastąpiła
uroczysta koronacja Obrazu Matki Bożej Nieustającej Pomocy. 27
czerwca obchodzony jest jako dzień poświęcony Matce Bożej
Nieustającej Pomocy.
Czytamy ikonę Matki Bożej Nieustającej Pomocy
Wizerunek Matki Bożej Nieustającej Pomocy został namalowany na
desce o wymiarach 54 cm x 41,5 cm. Na przestrzeni wieków
otrzymał dwa główne tytuły: Matka Boża Bolesna, trzymająca na
ramieniu swego Syna, mającego kiedyś podjąć mękę krzyżową, o
czym świadczą przedstawione po bokach anioły, niosące narzędzia
tej męki. Drugi natomiast tytuł:Matka Boża Nieustającej Pomocy,
wyrósł z pobożności, która dopatrywała się w wizerunku ikony,
czule spoglądającą na swych czcicieli Matkę, gotową pośpieszyć im
z pomocą w każdej potrzebie.
Ikona przedstawia cztery święte postacie: Dziewicę Maryję,
Dzieciątko Jezus oraz świętych archaniołów Michała i Gabriela.
Postacie te opisują litery, umieszczone w tle ikony:
MP - ΘУ
- Matka Boga (po obu stronach górnej części obrazu)
‘IC – XC
- Jezus Chrystus (po prawej stronie głowy Dzieciątka
Jezus)
OAM
- Archanioł Michał (nad aniołem, po lewej stronie
oglądającego obraz)
OAG
- Archanioł Gabriel (nad aniołem, po prawej stronie).
Maryja, a właściwie połowa Jej postaci, jest przedstawiona w
czerwonej tunice, granatowym płaszczu od spodu zielonym i w
niebieskim nakryciu głowy, przykrywającym włosy i czoło. Na
welonie, w jego środkowej części, znajduje się złota gwiazda z
ośmioma prostymi promieniami, a obok malarz umieścił krzyż
promienisty na wzór gwiazdy. Głowę Najświętszej Dziewicy otacza,
tak charakterystyczna dla szkoły kreteńskiej, kolista aureola.
Oblicze Maryi jest lekko pochylone w stronę Dzieciątka Jezus
trzymanego na lewej ręce. Prawą, dużą dłonią o nieco dłuższych
palcach, charakterystycznych dla obrazów typu „Hodigitria” –
znaczy„wskazująca drogę”, Maryja obejmuje ręce Zbawiciela. W
spojrzeniu Jej można wyczytać czuły smutek, a nie patrzy na
swojego Syna, lecz wydaje się przemawiać do patrzącego na obraz.
Miodowego koloru oczy i mocno podkreślone brwi dodają Jej
obliczu piękna i wyniosłości.
Dzieciątko Jezus jako jedyne przedstawione jest w całości.
Spoczywając na lewym ramieniu Matki, swoimi rączkami ujmuje
mocno Jej prawą dłoń. Przyodziane jest w zieloną tunikę z
czerwonym pasem i okryte czerwonym płaszczem. Opadający
prawy sandał z nóżki pozwala dostrzec spód stopy, co może
symbolizować prawdę, że będąc Bogiem jest także prawdziwym
człowiekiem. Jezus posiada włosy koloru kasztanowego, a Jego rysy
twarzy są bardzo dziecięce.
Stopy i szyja Dzieciątka wyrażają jakby odruch nagłego lęku przed
czymś, co ma niechybnie nadejść. Tym natomiast, co wydaje się
przerażać małego Jezusa, jest wizja męki i cierpienia, wyrażona
poprzez krzyż i gwoździe niesione przez Archanioła Gabriela. Po
drugiej stronie obrazu Archanioł Michał ukazuje inne narzędzia
męki krzyżowej: włócznię, trzcinę z gąbką i naczynie z octem.
Maryja, pomimo że jest największą postacią obrazu, nie stanowi
jego centralnego punktu. W geometrycznym środku ikony znajdują
się połączone ręce Matki i Dziecięcia, przedstawione w taki sposób,
że Najświętsza Dziewica wskazuje na swojego Syna, Zbawiciela i
Syna Bożego w jednej Osobie, Który ofiarował życie za nas
wszystkich. Mamy tutaj do czynienia z typem ikony zwanej
„hodigitria” – bo Maryja wskazuje na Chrystusa, Który sam siebie
nazwał „Drogą, Prawdą i Życiem” (J 19,25)
Historia o obrazie Pana Jezusa Ukrzyżowanego
Wieść głosiła, że lalkowski kościół szczycił się onegdaj jeszcze innym
cudownym obrazem. Była na nim postać Pana Jezusa
Ukrzyżowanego. Przybyła do niego kiedyś z błagalną prośbą, pani
pobożna, z wielkiego rodu pochodząca, sama podkomorzyna*
nowogrodzka – Marianna z Wielowiejskich Ossolińska. Jej rozmowa z
Bogiem u stóp Ukrzyżowanego Jezusa była bardzo żarliwa i długa.
Odjeżdżając pozostawiła na wizerunku Pana Jezusa kosztowne wota.
Czy spełnił jej prośby? Niewiadomo. I ten obraz stał się pastwą
płomieni podczas pożaru 19 maja 1862 r., tak, że tylko mury
pozostały. Ponoć nawet Najświętszego Sakramentu nie zdołano
uratować.
* podkomorzy – czuwał nad bezpieczeństwem króla i jego apartamentów (od XVIII w.
szambelanowie); podkomorzyna – żona podkomorzego.
Podania o zajazdach szlacheckich
Niegdyś opowieść ta była żywa szczególnie wśród starych rodów
szlacheckich mieszkających w okolicznych majątkach. Należeli do
nich Czapscy, Kostki, Konopaccy. Jeden z nich – ród Kurków – liczy
już sobie ponoć ponad 500 lat, a niektórzy twierdzą nawet, że
ponad 700. Potomkowie jego w linii żeńskiej prawdopodobnie
mieszkają do dziś we Frący – Spoyda Cecylia z/d Kurek.
Na przełomie XVII i XVIII wieku Czapscy posiadali obraz Matki
Boskiej Częstochowskiej. Znajdował się on w rodzinnej kaplicy w
Rynkówce. Zapomniane dziś legendy głosiły o wielkich cudach
uzdrowień w okolicy dokonanych za wstawiennictwem Matki
Boskiej z cudownego obrazu. Pewnego razu we śnie szlachcianki
pojawiła się Ona i wyraziła życzenie, by Jej wizerunek przeniesiono
do kościoła w Lalkowach. Zorganizowano orszak, aby z wszelkimi
honorami odwieźć obraz do wskazanej świątyni. Towarzyszyli mu
podążający z modlitwą u jego boku dwaj zakonnicy. Procesji
zagrodził drogę w pobliżu Frący starosta z Osieka. Przewożenie
cudownego obrazu było tylko pretekstem. W rzeczywistości,
zajeżdżając z kierunku Rynkówki w swojej czterokonnej karocy na
czele zbrojnej drużyny, miał on okazję do rozegrania starej waśni
dworów Frący i Osieka. Źródła historyczne podają, że skutkiem
kilkakrotnego równoczesnego objawienia, zarówno Teofilii i
Ignacemu Czapskim, jak i ówczesnemu proboszczowi Franciszkowi
Judzie Uzdowskiemu (1723 – 1766) postanowiono cudowny obraz
przenieść do kościoła. Naoczni świadkowie w aktach kościelnych
potwierdzali jego prywatną własność familii Czapskich. Uroczyste
przeniesienie obrazu Matki Boskiej z kaplicy Czapskich w
Rynkówce do kościoła parafialnego p/w św. Barbary w Lalkowach
miało miejsce w 1729 r. Ród Czapskich uważany jest za wielkich
dobroczyńców kościoła - pod prezbiterium znajdują się groby
Czapskich, a w kaplicy św. Barbary – Szembeków. Do parafii
Lalkowy należały wówczas wsie: Cisowo, Rynkówka, Frąca,
Kopytkowo,
Smętowo,
Smętówko,
Włosienica,
Zielonka,
Bukowiny, Zdrojownia, Piecki i Udzierz /Udzież/. Cudowny obraz
spłonął w czasie wielkiego pożaru w kościele , który miał miejsce
19 maja 1862. Po pożarze kościół w Lalkowach odbudowano w
latach 1863 – 1866. W kruchcie kościoła znajduje się tablica
fundacyjna z tego okresu.
Inne dane na temat parafii Lalkowy. Pozostawiam je niezmienione aby uszanować
autorstwo właściciela.
Na
południowo-wschodnim
krańcu
województwa pomorskiego, w powiecie
starogardzkim, bezpośrednio granicząc z
województwem kujawsko - pomorskim
leży
gmina
Smętowo
Graniczne.
Kulturowo, językowo i etnicznie okolice te
przynależą do regionu kociewskiego. Na
szczególną uwagę na terenie tej gminy
zasługuje wieś Lalkowy.
Miejscowość leży na niewielkim wzniesieniu 81 - 100 m. n.p.m. Na wschód i zachód
od wsi ciągną się tereny podmokłe, a w kierunku północnym rozciągają niewielkie
enklawy leśne. Zabudowa wsi jest w kształcie owalnicowym. Obecnie sołectwo
Lalkowy zajmuje powierzchnię 936 ha. Od strony zachodniej wieś Lalkowy sąsiaduje
z wsią Frąca,od strony wschodniej z wsią Włosienica,od strony południowej z Twardą
Górą,natomiast od strony północnej z wsią Smętówko.
Wyjaśniając etymologię nazwy miejscowości Bogusław Kreja wysuwa teorię, że
Lalkowy to pierwotnie Lelikowo, a więc nazwa utworzona przyrostkiem -owo od
nazwy osobowej Lelik, która mogła
być
z
pochodzenia
wyrazem
pospolitym oznaczającym jakiegoś
ptaka. Z kolei J. Milewski, biorąc
zapewne za punkt wyjścia dość bliski
związek Kociewia z Kaszubami,
stwierdza, że nazwa owa pochodzi od
kaszubskiego słowa ,,lalek'', ,,lelek''
co oznacza ,,dwór” Dziś jeszcze w
niektórych wsiach Kociewia słowa
,,lolek”, używa się do oznaczenia
dziadka, ,, lolka'' - babcię.
Historia
Krótki zarys historyczny wsi Lalkowy przedstawia się
następująco. Około 1190 r. wieś podlegała księciu
starogardzko-świeckiemu,
Grzymysławowi
II.
W
dokumencie z XIII w. wspomniana jest wieś Lelkow,
Lelikow
w
składzie
tzw.
ziemi
wąskiej
czyli
gniewskiej. W latach 122O-1278 podporządkowana
była kasztelanowi świeckiemu. Pod koniec XIII w.
przeszła
pod
panowanie
Krzyżaków.
W
tych
czasach przyłączona była do komturii starostwa
grudziądzkiego. W 1454 r. wielki mistrz krzyżacki
Ludwik
von
Ehrichshausen
zapisał
osobnym
przywilejem na własność wieś Lelekow Arnoldowi z
Mortąg. W XVI w. Lalkowy stanowiły własność
królewską
przynależną
do
Starostwa
grudziądzkiego. Dobra te były wówczas w rękach rodu Kostków. Pod względem
sądowym, skarbowym i sejmikowym należały do powiatu nowskiego. Od końca XVII i
w XVIII wieku dobra Lalkowy były własnością rodziny Czapskich, mieszkającej na
zamku w pobliskiej Rynkówce. W XIX w. majątek prawdopodobnie okresowo był w
rękach żydowskich. W latach 80-tych XIX wieku dziedzicem był Herman Conrad z
Frący. Za jego czasów we wsi czynna była gorzelnia i młyn parowy. Do dziś w
centralnym punkcie wsi znajduje się prawie stuletnia, obecnie nieczynna kuźnia. Po
remoncie i zabezpieczeniach mogłaby zostać wspaniałym miejscem stanowiącym
muzeum kociewskie. Najstarsze zabytki z terenu wsi i okolic pochodzą z epoki
neolitu. Stanowią je toporki neolityczne, datowane na lata 4500 p.n.e. Cennym
źródłem informacji na temat przeszłości pobliskich terenów są prace wykopaliskowe.
W kronice szkolnej we Frący pod datą 5 lutego 1960 r., kierowniczka tejże szkoły
Irena Oelberg, podaje informację , że w 1952r . pod Lalkowami odkryto
cmentarzysko, w którym znaleziono grób skrzynkowy zawierający 8 popielnic ze
spalonymi kośćmi ludzkimi. Urny zostały zabrane do muzeum w Gdańsku. Odkryte
wówczas groby skrzynkowe zawierały zachowane w bardzo dobrym stanie urny
popielnicowe o ornamentacji geometrycznej, tzw. żalniki /od słowa żałować/,
pochodzące z lat 700- 400 p.n.e. Niektóre w górnej ich części posiadały stylizowane
wyobrażenie twarzy ludzkiej. Zwyczaje te, charakterystyczne dla kultury wschodnio
pomorskiej zwanej też kulturą grobów skrzynkowych lub kulturą urn twarzowych,
stanowią jedną z wielu faz rozwoju kultury łużyckiej ,która na wschodnim Pomorzu
pojawiła się w VI - III w. p.n.e. Ludność tej kultury chowała swoich zmarłych w
grobach w formie skrzyń z płyt kamiennych lub wzniesionych z głazów. Do skrzyń
wkładano popielnice i wiele innych naczyń. Zdobienia urn i naczyń związane są z
kultem sił przyrody, zwierząt a także i samych zmarłych. Z reguły były to groby
rodzinne. Miejsce pochówku zmarłych otaczane było czcią i szacunkiem.
Niewątpliwie
jednak
najpiękniejszym
zabytkiem
miejscowości całej gminy Smętowo jest gotycki
kościół parafialny. Konieczność budowy świątyni
zaistniała
wówczas,
kiedy
po
zmianach
administracyjnych Pieniążkowo przypadło biskupiej
Stolicy włocławskiej, a więc przed rokiem 1292.
Decyzją książąt pomorskich wyłączona została
wtedy z parafii pieniążkowskiej parafia Lalkowy. Po
raz pierwszy wspomina ją się jednak, jako Lalekow,
dopiero pod datą 1398 r. w wykazie danin
rzymskich. Pod koniec wieku XIV zbudowany został
z czerwonej cegły, Prawdopodobnie w zamian lub
na miejscu wcześniejszego drewnianego, kościół
posiadający cechy charakterystyczne
dla
stylu
gotyckiego. Rozwijająca się pod koniec XIII w. W Europie Zachodniej forma
architektury ceglanej ,za pośrednictwem niderlandzkich kolonistów i kupców
hanzeatyckich trafiła także na Pomorze, będąc wzorem dla jedno nawowych
wiejskich kościołów parafialnych. Ustawiony na usypanym wzniesieniu w centralnym
punkcie wsi lalkowski kościół ma kształt prostokąta z wydzielonym prezbiterium.
Wieża w kształcie kwadratu z dwoma szczytowymi schodkami, nakryta dachem
siodłowym odbudowana została po wielkim pożarze z l862 roku podobnie jak
wewnętrzne drewniane stropy. Całość otacza gruby mur z kamienia i cegły, który
zapobiega osuwaniu się usypanej ziemi. Znajduje się w nim unikatowa brama kuta z
datą .
We wnęce nad bramą znajdowała się rzeźba Św.
Nepomucena, ze względu na ogromną wartość
historyczną
przeniesiona
do
Muzeum
Diecezjalnego w Pelplinie i zastąpiona figurą
gipsową.
Po
raz
pierwszy
świątynia
konsekrowano w 1409r . Po pożarze z 19 V1862
r. w latach 1863-66 kościół został odbudowany i
powtórnie konsekrowany przez ks. sufragana
Joschkego w dniu 11 XI 1868r .We wnętrzu
kościoła znajduje się jeszcze wiele unikatowych i
zabytkowych
eksponatów
jak
choćby
płaskorzeźba Św. Jerzego z XVI w., czy Matka
Boska na tle orłów w koronie nad Lalkowami z
1917 r. Ze względu jednak na bezpieczeństwo
zabytków większość obecnie podziwiać można w
Muzeum Diecezjalnym w Pelplinie. Górujący nad okolicą piękny gotycki kościół w
Lalkowach( podobnie jak inne świątynie np. w Kościelnej Jani) stanowił dobry punkt
orientacyjny. Tutaj w czasach zagrożenia zbierało się pospolite ruszenie, tu zbierała
się udająca się na sejmiki do Starogardu lub Grudziądza okoliczna szlachta. Do dziś
na murach kościoła w Lalkowach odczytać można łacińskie inskrypcje imion wyrytych
przez dawnych wojów oraz daty. o datach dawnych misji informuje nas drewniany
przykościelny krzyż Misyjny.
Jeden z najcenniejszych zabytków literackich okresu zaborów na Kociewiu stanowi
zawierający 101 pieśni ludowych, świecki śpiewnik opracowanego na przełomie XIX i
XX w. i przeznaczony ,,dla towarzystw ludowych w Prusach Zachodnich'' , który jest
dziełem autorstwa proboszcza Leona Kurowskiego z Lalków (potem. proboszcza w
Gniewie, zamordowany przez hitlerowców w 1939 r. w Szpęgawsku) dziekana i
proboszcza z Pieniążkowa ks. Antoniego Wolszlegiera. Ponadto o świątyni krążą po
okolicy niesamowite legendy, a w źródłach kościelnych odnotowane są przypadki
.cudów dokonanych za pośrednictwem wstawiennictwa Matki Boskiej i Pana Jezusa
Ukrzyżowanego. Oba cudowne obrazy spłonęły w wielkim pożarze świątyni i
zachowały się jedynie ich opisy. Na terenie wsi Lalkowy znajdują się trzy przydrożne
miejsca kultu. Stanowią je dwie kapliczki i figura Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Kapliczka, na której widnieje inskrypcja: ,,Jezu, ufam Tobie'' została wystawiona
fundacją p. Tytusa Sliwy w 1947 r. W intencji dziękczynnej za powrót syna po
zakończeniu wojny. .Figura Najświętsze Serce Pana Jezusa wystawiona została
przez rodzinę Gniewkowskich na miejscu wcześniejszej, mniejszej, zniszczonej w
czasie wojny. Jest to również
fundacja dziękczynna. Trzecie z
miejsc kultu powstało z fundacji
Maksymiliana Chyła w roku|993
w miejscu zlikwidowanego w
czasie okupacji. Kapliczka jest
poświęcona
Matce
Boskiej
a
błagalna
Niepokalanej,
inskrypcja głosi ,,Mniej nas w
Swojej opiece". Po czwartym
miejscu
kultu,
drewnianym
krzyżu, pozostało jedynie liczące ponad l00 lat starodrzewie Zabytkowa i ciekawa
historycznie jest też zabudowa wsi.
Stanowią ją do dziś zamieszkane budynki, np. p. Derewckich z 1820 r., p. Schulc
prawdopodobnie z tego samego okresu, oraz kiedyś dom zarządcy obecnie własność
Agencji Skarbu Państwa na terenie dawnego majątku, jak również stary spichlerz. Na
działce kościelnej, dziś zajmowany przez kilka rodzin, stoi stary szpital przykościelny.
Wiele z tych zabudowań posiada jeszcze na podwórzach stare studnie. Ponadto na
terenie wsi znajdują się trzy miejsca pamięci narodowej. Stanowią je tablice
pamiątkowe: nauczyciela Mariana Oelberga w Świetlicy Wiejskiej w Lalkowach, ks.
Feliksa Bamgarda na murze miejscowej świątyni oraz grób nauczycielki Mieczysławy
Małolepszej na pobliskim cmentarzu.
Lalkowy. Kościół gotycki pod wezwaniem świętej Barbary
Położenie: 3 km na północ od Twardej
Góry, 6 km od Smętowa. Po raz
pierwszy
wymienia
się
wieś
pod
nazwą Lelikou w dokumencie z 1245
roku. Parafia została erygowana przed
1292 r. Kościół wybudowano w drugiej
połowie XVI w., a konsekrowano w
1409 r. Wieża liczy aż 5 kondygnacji,
29 metrów. Trwają na łamach prasy
dyskusje na temat wykorzystania jej
jako wieży widokowej.
Wyposażenie to wszystkie style od średniowiecza: gotyk (gotycka rzeźba św.
Jerzego), barok, rokoko.
Na Kociewiu, gdzie ciepłym kożuchem zieleni ogrzewa smętowską ziemię,
potężny Tucholski Bór, lokowane są wsie Lalkowy, Frąca i Rynkówka.
Moja opowieść sięga czasów, gdy cuda sławiły ich dzieje, a spisane dziś
historie żyły w opowieściach starych szlacheckich rodów, mieszkających w
okolicznych majątkach. W Lalkowach, nim na zawsze odpłynęły
średniowieczne czasy, na niewielkim
wzniesieniu zbudowano solidny i piękny
kościół. Od sześciu wieków jak najlepszy
retor, każdą swą gotycką cegłą, opowiada o
losach narodu i ojczyzny, o życiu,
radościach i troskach mieszkańców tej
okolicy. Nieopodal w Rynkówce za rządów
Krzyżaków, według ludowej opowieści,
zbudowany został niewielki zameczek
myśliwski, do którego, jak wieść głosiła,
przynajmniej raz w roku zjeżdżali się
rycerze zakonni. Urządzano wówczas
wielkie polowanie w borach. Na co dzień w
zameczku stacjonowała jedynie niewielka
załoga i służba.
Po pokoju toruńskim w 1466 r. ów
pokrzyżacki
obiekt
przekazano
zakonnikom.
W wyniku ślubu Anny z Sztenbergu
Kostrzanki, córki wojewody pomorskiego Stanisława Kostki, z Jerzym II
Konopackim znalazła się Rynkówka w XVI w. rękach zacnego rodu
Konopackich, których tradycja rodzinna wywodzi od Barona Jana na
Polkowie i Bielczanach koło Świecia. Potem przy końcu XVI w., Rynkówkę
odziedziczył, prawdopodobnie po matce, Annie Kostrzance, syn Jerzy III
Konopacki.
Nowy dziedzic zbudował tu ponoć „wspaniały zamek”. Owe „fortalicium”
(mała forteca – raczej strażnica) jak legenda głosiła wzniesiono na starych
pokrzyżackich fundamentach. Jerzy III Konopacki, budowniczy zamku, zmarł
ok. 1604 lub 1605 r. Nazwany przez jednego biskupów „Vir catolicissimus”,
hojną ręką odnowił splądrowany i sprofanowany przez innowierców klasztor
O.O. Bernardynów w Nowem n/Wisłą i jako pierwszy został tam pochowany
w rodzinnej kaplicy klasztornej.
Zamek w Rynkówce wraz z przynależnymi dobrami został na początku XVII w.
własnością zacnej rodziny Czapskich, linii smętowskiej (także Hutten –
Czapscy). Wspomniany jest wtedy jako jego budowniczy i dziedzic Jerzy
Czapski.
Niewątpliwie jednak błędem jest uważać go za takowego, gdyż zameczek stał
w Rynkówce już ponad 100 lat wcześniej. Właściwie wszystko co na temat
Jerzego Czapskiego wiemy nie ma potwierdzenia w źródłach i jest ciągnącym
się od lat splotem sprzeczności. Podana przez Józefa Milewskiego data
śmierci w około roku 1607 również jest pomyłką. Mógł go jednak przecież po
stu latach od zbudowania odnowić i nadać nowe, piękniejsze oblicze.
Dziedzicem wspomnianych dóbr na początku XVII w. został Ignacy Czapski,
miecznik nowski, następnie kasztelan chełmiński wraz z małżonką swoją
„pobożną Teofilią Konopacką” córką Stanisława Aleksandra Konopackiego
(zm. 1710), prawnuczką Macieja II (zm. 1613 r.), brata Jerzego III (zm. 1605
r.) – budowniczego owego zamku. Teofilia z Konopackich ur. ok. 1700 r.
wyszła za mąż w 1715 r. za Ignacego Czapskiego. W posagu wniosła dobra
Leśnej Jani, Kamionkę i Rynkówkę, w której stale mieszkali. Za życia Ignacego
i Teofilii z Konopackich Czapskich bierze początek niezwykła historia o
wydarzeniach, które w poczet cudów zaliczono. Jak w większości zamków
znajdowała się w Rynkówce kaplica. Malowane ściany, witraże w oknach,
złoty krzyż na mensie ołtarzowej sprawiały, że kaplica była najpiękniejszym
pomieszczeniem zamkowym. O owej kaplicy mówi wizytacja biskupa
włocławskiego, Antoniego Ostrowskiego z roku 1765, że „znajdowała się na
zamku, urządzona i przyozdobiona jak najuczciwiej.
Prócz innych mniej znacznych relikwii umieszczona była na ołtarzu w
srebrnej puszce głowa św. Felicyty, męczenniczki”(8). Dzień pana zamku i
jego najbliższych zaczynał się od krótkiego nabożeństwa. Mszę św. odprawiał
domowy kapelan, zwykle bernardyn z Nowego /n. Wisłą. Bywał tu też często
proboszcz z lalkowskiej parafii, do której należała Rynkówka. W latach 1723 –
1766 był nim ks. Franciszek Juda Uzdowski, dziekan nowski i miejscowy
pleban. Szczyciła się wspomniana kaplica cudownym obrazem z wizerunkiem
Matki Boskiej Częstochowskiej. Akta kościelne i zeznania naocznych
świadków informują, że obraz ów od dawna był prywatną własnością familii
Czapskich i znajdował się w ich domowej kaplicy w Rynkówce. Modlący się
przed obrazem Najświętszej Marii Panny Częstochowskiej i bogaci, i biedni
potwierdzali w zeznaniach dokonujące się tutaj dzięki modlitwie cuda.
Niezwykłą jego moc i historię poznajemy z relacji zapisanej w kościelnej
księdze przez księdza Uzdowskiego. Kiedy w zamkowej kaplicy znajdował się
jeszcze wspomniany obraz, dziedzicom rynkowskich dóbr „J.W. IMĆ.
Ignacemu Czapskiemu, kasztelanowi chełmińskiemu i Teofilii małżonce jego,
przez trzy noce, każdemu z osobna
objawiła się Najświętsza Maria
Panna, dopominając się, aby dla
większej
uczciwości
był
do
parafialnego kościoła przeniesiony”.
Zapadło zatem postanowienie o
przeniesieniu obrazu do kościoła
parafialnego w Lalkowach, którego
patronką od wieków była św. Barbara
Dziewica i Męczenniczka i złożeniu na
„małym ołtarzu”. „Małym” nazywano
ołtarz „Św. Krzyża” z cudowną figurą
Pana Jezusa Ukrzyżowanego, w nawie po prawej stronie od wejścia.
Peregrynacji dokonali miejscowi kapłani w procesji właścicieli, okolicznej
szlachty i ludu. Po drodze pobożna procesja stanęła na krzyżówkach we Frący
przy przydrożnej kaplicy na chwilę odpoczynku i modlitwę. Tak obraz trafił do
parafialnej świątyni. Ale Najświętsza Panienka miała inne plany . Objawiając
się nocami księdzu Uzdowskiemu tymi słowy przemawiała: - Jakże mi
zajmować miejsce Synowi memu Jedynemu przeznaczone? Jakże mi
zasłaniać Jego cudowne oblicze, cześć Jego sobie przypisywać? Nie to
miejsce jest mi przeznaczone. Postanowiono zatem obraz w inne miejsce
przenieść. A, że lewą nawę patronka kościoła, Św. Barbara zajmowała, Matce
Bożej ołtarz główny przeznaczono. „Gdy dzień przeniesienia ludowi zalecany
nadszedł, cudownie prawie, nad ludzkie spodziewanie trzech Paulinów w
samą wigilię do Rynkówki przyjechało; na dzień przenosin przybyli z
Rynkówki do Lalków, z których ksiądz przeor z
Topólna wotywę śpiewał, sekretarz prowincjalski
miał kazanie, prowincjał sumę celebrował i ciż
zeznawali, że rzeczony obraz do żywego podobny
obrazowi będącemu w Częstochowie”. Od tego
czasu, a działo się to roku 1729, słynący coraz
szerzej po okolicy cudowny obraz znajdował się
za zasuwą na wielkim ołtarzu kościoła w
Lalkowach. Jedna z legend głosiła, że podczas
niezwykle uroczystej pierwszej procesji z
obrazem NMP, zagrodził orszakowi drogę w
pobliżu Frący starosta z Osieka. Przewożenie
cudownego obrazu było tylko pretekstem. W
rzeczywistości, zajeżdżając z kierunku Rynkówki
w swojej czterokonnej karocy na czele zbrojnej
drużyny, miał ponoć okazję do rozegrania starej waśni dworów Frący i
Osieka. Źródła nie potwierdzają jednak tego zdarzenia. Być może
pomyłkowo, przez lata ustnie przekazywaną opowieść połączono z inną.
Napaść wszak na pobożnie peregrynującą procesję uznano by zapewne za
świętokradztwo, a śmiałka, który dokonałby tego zuchwalstwa obłożono
klątwą bądź nawet ekskomuniką. Jedyną potwierdzoną w źródłach jest
historia napaści w 1538 r. starosty osieckiego, Adama Wawelskiego, na
jadących do kościoła w Lalkowach Jana i Stanisława Kopyckich, właścicieli
dóbr Kopytkowa. Natomiast w czasie, gdy przenoszono obraz NMP z kaplicy
Czapskich w Rynkówce, starostwem osieckim zarządzali Dorota z Broniszów
Radomicka, wdowa po Janie Radomickim zmarłym w 1728 r., bądź bliżej
nieznany Błociszewski, który od poprzedniczki uzyskał je 19 VI 1728 r. Kiedy
Rynkówkę po śmierci rodziców
odziedziczył Franciszek Czapski,
wojewoda chełmiński, a cudowny
obraz roztaczał swą opiekuńczą
moc z wielkiego ołtarza w
lalkowskim
kościele, majora
huzarów
moskiewskich
okradziono w okolicy Frący ze
znacznej sumy pieniędzy i konia z
rzędem. Był dżdżysty, pochmurny
jesienny poranek. Jadącemu do
kościoła J.W.JMĆ. wojewodzie z
Salem zajechał pokrzywdzony
drogę. Ów niewiele się zastanawiając rzekł: - Idź człowiecze do Lalków, do
Najświętszej Panienki. Klęknij przed jej wizerunkiem i krzywdę zeznaj. Może
Ona radę jaką znajdzie na twoje strapienie. Za jego namową udał się major
do kościoła lakowskiego i pociechy w swym smutku szukając, z wielką
pobożnością nabożeństwa wysłuchał. Trzeciego dnia od tego wydarzenia
ukradziony koń sam do gospody we Frący wrócił. Ponieważ ziemia po
deszczu była rozmiękła z łatwością po śladach major z ludźmi złodzieja pod
Rynkówką znaleźli. Ten schwytany cud zeznał. Lamentując urywanymi słowy
mówił: - Darujcie winę Panie, wybaczcie w dobroci mnie nikczemnemu.
Wszak opatrzność rękę tu trzymać musiała. Bo „będąc dobrze świadomy w
lesie, od godziny kradzieży do lasu wpadłszy, dniem i nocą nieustannie
jeżdżąc, na jednym się być zawsze widział miejscu”. A kiedym stanął dla
odpoczynku i z konia zszedł, ten mi się wydarł i do gospody, gdzie
stacjonował jaśnie pan właściciel wrócił. Po takim na klęczkach zeznaniu
kozaka szczęśliwy major samej Najświętszej Marii Pannie odzyskanie swojej
straty przyznając, zaraz do kościoła lalkowskiego pojechał, przed plebanem
księdzem Uzdowskim cud ten zeznał i na znak wdzięczności czerwony złoty
na tymże obrazie zawiesił. Dziś Czapscy, onegdaj wielcy dobroczyńcy
lalkowskiej świątyni, spoczywają w pokoju pod jej prezbiterium. Serce
Walentego Czapskiego, biskupa kujawskiego, w ozdobnej puszce
umieszczone było ponoć dawniej za szkłem w ścianie za głównym ołtarzem.
Rodowe dobra Kostków i Konopackich w Rynkówce wielokrotnie
przechodziły z rąk do rąk, gdy kociewska ziemia przygarnęła i przytuliła
doczesne szczątki jej właścicieli. W dawnej kaplicy św. Barbary spoczęli
Szembekowie. Ze starych rodów pozostał już tylko, nie posiadający jednak
szlacheckiego rodowodu, ród Kurków, związany z tą ziemią od ponad
pięciuset lat. Jego nestorką w linii Seńskiej jest mieszkanka Frący – Spoyda
Cecylia z/d Kurek. Czas nie oszczędzał też okolicznych zabytków. 19 maja
1862 r. lalkowski organista miał wyznaczony termin sprawy w sądzie. W
związku z tym proboszcz Kulwicki, odprawił Mszę o szóstej rano. Około
południa przyjechał do Lalków proboszcz Szeliga z Kościelnej Jani.
Prawdopodobnie na życzenie rodziny chorej, którą miał tutaj odwiedzić.
Kiedy z kościoła brał Przenajświętszy Sakrament, towarzyszył mu ubogi z
domu szpitalnego przy miejscowej parafii. Przypuszczalnie podczas gaszenia
świecy, iskra ognia padła na obrus. Ten zaczął się tlić. O pożarze w kościele
zaalarmowały szpitalnego dzieci idące ze szkoły. Będąc na przechadzce za
wsią zauważył również dym miejscowy proboszcz. Było około czwartej po
południu. Gdy otwarto kościelne wrota płonął już wielki ołtarz. Poprzez kłęby
dymu i łuny ognia po raz ostatni można było zobaczyć zatroskane oblicze
Najświętszej Panienki, potem pochłonęła go nicość. Łuny ognia widziano
nawet w oddalonym o cztery kilometry Smętowie. Spaliło się wszystko
wewnątrz, nie wyratowano
nawet
Najświętszego
Sakramentu. Pozostały tylko
mocno okaleczone mury(16).
Runął strop i częściowo
północna ściana świątyni. Tak
ogień pochłonął cudowny
obraz z wizerunkiem Matki
Boskiej Częstochowskiej w
Lalkowach. Strata to dla
wszystkich nieoszacowana.
Po
pożarze
kościół w
Lalkowach odbudowano w
latach 1863 – 1866, a
upamiętnia to tablica fundacyjna w jego kruchcie. Kaplica w Rynkówce
została prawdopodobnie zamknięta w 1809 r., gdy dobra przeszły w ręce
Amtmana Nehringa. Zamek, czy raczej warowny dwór w 1883 r. również padł
ofiarą pożaru. Po tym pożarze na części fundamentów pokrzyżackich
zbudowano pałac. Dziś wpisane w krajobraz okolicy nadal trwają na straży
wiary i polskości, dźwigając ku niebu świadectwo tej ziemi. Świadectwo
zakorzenienia w dziejach, a to jest coś o wiele większego niż lekcja historii.
Legenda o lalkowskim kowalu i jego kuźni
Dawno, dawno temu…Tak zwykle zaczynają się legendy i podania sięgające
do czasów, których datą określić nie można. I tak można by rzec i teraz, bo
przecież właściwie nie wiadomo kiedy w Lalkowach powstała pierwsza kuźnia
obsługiwana przez prawdziwego kowala. Widomo jednak, że kowalstwo było
tym rzemiosłem, które rozwinęło się najwcześniej. Snując zatem
przypuszczenia domniemać należy, iż kuźnia musiała się tutaj znajdować
właściwie „od zawsze”.
Po wojnie 13-letniej wieś została odebrana Zakonowi Krzyżackiemu, który
wcześniej dowolnie uposażał nią swoich sprzymierzeńców i stała się
posiadłością królewską. Jako taka była łakomym kąskiem ziem wchodzących w
skład starostw. Lalkowy, aż do rozbiorów, należały do starostwa
grudziądzkiego. Szlachta zabiegała o te dobra, bo ich posiadanie nie tylko
powiększało ich majętność, ale i podnosiło pozycję społeczną.
W związku z rozwojem gospodarki folwarcznej, która w dobrach kościelnych
i królewskich istniała już od XIV w. i polegała na wykorzystaniu w pracach na
roli siły zależnej, bądź najemnej, zwykle miejscowej ludności, dobra lalkowskie
liczące w areale 50 łanów były nie do pogardzenia. Ale w wiejskich folwarkach
potrzebni byli, oprócz uprawiających ziemię chłopów, też rzemieślnicy. Zatem,
by nie przepłacać zrzeszonym w cechach rzemieślnikom miejskim, właściciele
wiejskich majątków utrzymywali pewną liczbę uzależnionych od siebie
rzemieślników.
Jednym z takich rzemieślników utrzymywanych we wsi przez jej właściciela był
kowal. Otrzymywał on od szlachcica kuźnię i jej wyposażenie oraz opał i
surowiec. Jego obowiązkiem było wykonywanie wszelkich robót dla folwarku.
Mógł
też
czasem
wykonywać
drobne
prace
dla
chłopów.
Kowal wiejski był w znacznie gorszej sytuacji niż kowal w mieście. Na wsi
„kowal uczył się od kowala”, co oznacza, że rzadko mógł zdobywać wiedzę w
fachu, kształcąc się w mieście i rzadko miał kontakt z kowalstwem obcym.
Świadczył on przede wszystkim usługi dla rolnictwa i wykonywał proste
narzędzia niezbędne w gospodarstwie, choć nie można mu odmówić
umiejętności kucia białej broni.
Jednakże bieda na wsi i bardzo wysoka cena surowca, jakim było żelazo, nie
sprzyjały zamówieniom na kowalskie wyroby. Jak dalece unikano używania
żelaza w gospodarce wiejskiej świadczą sprzęty rolnicze i budownictwo. Do dziś
spotykamy stare wiejskie chałupy, wozy, sanie budowle wykonane bez użycia
gwoździ lub innego kawałka żelaza.
Zmierzchało już, a blask zachodzącego słońca czerwienią pokrył horyzont. Na
jego krańcu majaczył, czerniejący z dala, skraj tucholskiego boru. W czerwonej
poświacie tego urokliwego zjawiska niczym najpiękniejszy obraz malowało się
pszeniczne pole, na którym dorodne kłosy zdobiły czerwone maki, modraki i
purpurowo liliowe kąkole. W powietrzu unosił się zapach macierzanki.
Przy starej kuźni w zamyśleniu patrzył przed siebie na pożegnalne promienie
odchodzącego na spoczynek słońca, sędziwy wiejski kowal, Szymon. Szmat
czasu tu spędził, kując brony i lemiesze. Nikt chyba nie umie już zliczyć koni,
które każdego dnia podkuwał. Bez wyjątku i bez różnicy: pańskie,
proboszczowskie i te gburskie. Czasem jakiej chłopce życzliwie darował nową
motykę, czy grabie. Kiedyś, co wieczór przywoływał go do chałupy dźwięczny
głos Anusi, jego żony. Potem ten głos gasł tak jak i ona. Pewnego ranka
odeszła na zawsze, pozostawiając go biedaka samego. Odtąd wolał przebywać
w kuźni, bo dom budził tyle bolesnych wspomnień. Ile to już lat błąka się sam
po tym świecie, a Pan jakoś ciągle nie chce go przyjąć do siebie. Solidny był w
swojej pracy i dzięki niej zyskał sobie szacunek, ale żył na uboczu. Cisza i spokój
odpowiadały mu bardziej. Często siadywał sobie na progu swej kuźni,
wpatrując się w dal i podziwiając piękno, zmieniającego się wraz z
następującymi po sobie porami roku, kociewskiego krajobrazu.
Nie doczekali się ze swoją Andzią potomstwa i teraz był tu sam jak palec, choć
obok tętnił życiem codzienny wiejski rozgardiasz. Dochodziły doń głosy
porannych i wieczornych obrządków w obejściu. Kwik świń i dziękczynne
pomruki mlecznych krów. Co chwila unosiło się nad wsią ujadanie jakiegoś
Burka. Poczciwe psiska pilnowały swoich domostw… Dobrze mu byłą z tą
samotnością. Odliczał każdy dzień, który zbliżał go do ukochanej żony. Ile to już
lat jest tu bez niej…
Zza węgła w tym samym kierunku, ale z inną troską na umorusanej i zapłakanej
twarzy, spoglądał wioskowy przybłęda, sierota bez mamy i taty, którego kroki,
nie wiadomo jaka boża myśl, skierowała do Lalków. Może szedł przed siebie za
wieżą tego kościoła, co od niepamiętnych już czasów tu stoi. Może wszystkie
leśne ścieżki kazały mu tu iść, a może podążał w tę stronę za pielgrzymami
niosącymi swoje prośby i podziękowania do Lalkowskiej Najświętszej Panienki
w cudownym obrazie na Ołtarzu wyniesionej. Teraz jednak wzrok swoich
błękitnych oczu kierował w tym kierunku, w którym spoglądał też stary
Szymon. A w tym spojrzeniu było tyle cierpienia, żalu i prośby, ile piękna w tej
kociewskiej krainie.
Westchnął ciężko, brudną ręką ocierając łzy. Wtedy spostrzegł go Szymon.
Skinął na niego przyjaźnie, ale mały ani drgnął, tylko bardziej skulił się w sobie,
spodziewając się zapewne, że za chwilę wyląduje na jego ciele kamień lub inny
znaleziony pod ręką przedmiot. Ale nic takiego się nie stało. Siedzący na progu
kowal patrzył tak jakoś dziwnie życzliwie i chyba nawet się uśmiechnął.
- No, pójdź no jeno tu mały. Czego to beczysz w tych krzakorach1. No pójdź tu.
Chłopiec. Lekko podkulony i wystraszony zrobił nieśmiało krok. Potem drugi i
trzeci… Nic nie wylądowało w jego kierunku. Nie usłyszał złorzecznych
przekleństw: „A poszed wek2, skaranie boskie, łajza3 jedna, diabli to przynieśli.
Już wynocha!”
Kowalowi żal się zrobiło malca. Ile to mógł mieć lat? Sześć, może siedem.
Bacznie obserwował zachowanie obcego. Brud grubą warstwą przylgnął do
jego ciała. Trudno było nawet orzec jakiego koloru są jego włosy. Ale w dużych
oczach był taki błękit, jak czystej tafli jeziora odbicie bezchmurnego nieba. I
stary kowal widział jakieś dziwne dobro tkwiące w tym dziecku.
- No, pójdź no tu. Ma, niech je – podał mu kromkę suchego, wiejskiego chleba.
Stary wszedł do chałupy. Po chwili wrócił ze szkopkiem4 świeżego mleka. W
brudnych rękach malca właśnie znikał ostatni kęs chleba. Kowal podał mu
mleko. Wypił łapczywie, choć ni kropli nie uronił w tej łapczywości.
- Czyj ty? – Zagadnął Szymon.
- Niczyj. Mamka pomarli.
- Skąd tu przyszed i po co? Ma tu może krewnych? Jak cię zwą? – pytanie po
pytaniu zadawał Szymon, zanim jeszcze knap5 mały zdążył odpowiedzieć. – Jak
chce może tu dziś zostać.
I tak został.
Następnego ranka, kiedy kowal wszedł do kuźni zobaczył małego przy
palenisku. Widać było, że wielką ciekawość wzbudziło w nim miejsce, w którym
się znalazł. Ręczny, skórzany miech, kowadło. Świeżo kute żelazo chroniło
przed pękaniem hartowanie przez zanurzenie w zimnej wodzie stojącej obok w
cebrzyku lub wannie. Mały zamoczył w niej dłoń. Nie zauważył jeszcze
Szymona, który przyglądał się mu stojąc u wrót kuźni.
Pod oknem stał stół warsztatowy - falbanek. Przy nim narzędzia kowalskie do
kształtowania, przecinania i ozdabiania wyrobów. Wśród nich glajzy kształtowniki, młotki, ręczna bormaszyna - wiertarka, odwiertaki, śrubstak imadło, zestaw narzędzi do podkuwania koni. I jeszcze… noże, raszple, ocyle,
hufnale, kleszcze. Ach, i koziołek – taki stołek do końskiej nogi, używany przy
podkuwaniu.
I tak został.
W niedzielę stary Szymon wziął małego do kościoła. Szli tak przez wieś,
trzymając się za ręce. W kościele mały nawet oka nie spuścił z oblicza
Najświętszej Panienki, choć nic nie mówił… W ogóle mało mówił…
Potem ksiądz Juda Uzdowski, ochrzcił go na wszelki wypadek.
- Bo nawet, jak ta bieda utabaczona, był już okrzczony, to i tak nijakiego
imienia nie pamnianta, a jakoś przecia trza człeka zwać. – tłumaczył księdzu
Szymon. I tak mu dali Michał na imię.
I tak został. Dziś i jutro, i pojutrze. Rok, dwa, dziesięć lat.
Czas szybko leci. Kowal Szymon nigdy nie żałował, że go przygarnął. Fachu się
dobrze nauczył. O starego dbał. Dobre było chłopaczysko. I choć jako przybłędę
los przyniósł go na lalkowską ziemię, to Pan Bóg miał w nim swój plan. Bo kto
by kuźnią zarządzał po śmierci Szymona? Choć dziś już Szymon o niej nie
myśli. Czasem tylko do swojej Anulki w niebie spogląda i mówi: „Patrzaj no,
mileńka, jakiego Pan Bóg nam syna dał.”
Siedzi Szymon na zydlu przed kuźnią. Znów w dal patrzy. Zamyśla się. Pod
kuźnią nieco w nieładzie leżą niedokończone, bądź zużyte narzędzia rolnicze koła, obręcze, lemiesze, brony, a w podcienie, ocyle, hufnale, kleszcze… Tyle
tego kiedyś nakłuł, a teraz ma następcę. Może odpocząć. Jego palenisko w
kuźni nie wygaśnie wraz z jego śmiercią.
Doczeka się jeszcze i wnuków…Zabrał mu Pan Bóg Anulkę, a przyprowadził
Michała i tyle szczęścia w tej umorusanej, wystraszonej błękitnookiej twarzy… I
następcę na kuźni, która tu była „od zawsze”.
Ciekawe, czy Fran Czarnojan, w latach 1920 – 1939, kowal w Lalkowach, to
potomek tamtego, czy już zupełnie inna gałąź kowali?
Nie o kowala tu jednak idzie, lecz o dobroć, która ofiarowana zawsze wraca.
Jeśli tylko umiesz przyjąć swoje umorusane szczęście…
http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=547
Podanie o wzgórzu Remera
(Rymera, Rumera, niemieckie Remerberg, Rymerberg, wzgl. Rumerberg).
Wzgórze, o którym mowa, leży na polu rolnika Kaczmarczyka, między wsiami Frąca i
Kopytkowo.
Legenda głosi, że w czasie wojen szwedzkich zwanych popularnie „potopem”, idąc z
Bobrówca do Frący, chłop Majewski zauważył na tym wzgórzu żołnierzy szwedzkich.
Niezwłocznie
powiadomił
o
tym
rycerstwo
polskie.
Akurat
w
pobliskich
miejscowościach: Kościelnej Jani i Lalkowach zebrało się pospolite ruszenie. Stanowiła
je ludność okolicy zdolna do noszenia broni. Do dziś na murach kościoła w Lalkowach
istnieją inskrypcje imion wyryte przez dawnych wojów. Mieszkańców powoływano
pod broń na czas wojny dla obrony kraju. Takie wojsko natarło na Szwedów. W czasie
bitwy nie tylko rozbito oddział wroga, ale też zginął w niej dowodzący tym oddziałem
szwedzki generał nazwiskiem Remer (Rymer, Rumer). Pochowano go w lasku, na
granicy Kopytkowa i Frący.
Kiedyś opowiadano, że Szwedzi odwiedzali jego grób. Dziś trudno sprawdzić na ile jest
to opowieść prawdziwa. Pamiętają ją tylko najstarsi mieszkańcy i jeśli nie przekażemy
jej młodszym pokoleniom „żywa” niegdyś legenda może „umrzeć”. Faktem jest
jednak, że w latach sześćdziesiątych XX w. podczas prac polowych wyorano tam różne
części uzbrojenia z tego okresu. W innym miejscu znaleziono natomiast monety
szwedzkie z czasów tych wojen /1.
Tablica w kruchcie kościoła parafialnego w Lalkowach.
Poza cytatem z soboru trydenckiego dotyczącym jedności i niepodzielności Kościoła znajdują
się na niej informacje o pierwszej konsekracji świątyni w 1409 r., o jej zniszczeniu w pożarze
w 1862 r. oraz odbudowie i kolejnej konsekracji (1863 – 66). W podpisach proboszcz
Maksymilian Olszewski i rada parafialna: Maciejewski i Piłat.
Z parafią Lalkowy, powiązana jest miejscowość Rynkówka. O bogatej historii tej miejscowości
już zostało wspomniane powyżej.
Do wspomnianych wiadomości dokładam jeszcze inne, które znalazłem na stronie:
http://www.zamekrynkowka.com/
Rynkówka historia i legendy
PAŁAC W RYNKÓWCE - swoją pisaną historię rozpoczyna w czternastym wieku, kiedy to
komtur gniewski wybudował tu zamek obronny. Wybudowany został jako obronna
trójskrzydłowa warownia z kurtynowym murem oraz zwodzonym mostem od południa.
Wybrukowany zamkowy dziedziniec leży obecnie 80 cm poniżej poziomu terenu. Do dzisiaj z
tego okresu zachował się też układ fos, gotyckie piwnice, oraz cześć parteru. W trakcie
wieków przebudowywany, obecnie neogotycki pałac otoczony jest pięknym starodrzewiem
(4 ha) z licznymi pomnikami przyrody (kasztanowce, lipy drobnolistne, sosna wejmutka,
graby, buki, platany).
Z okresem średniowiecza wiążą zamek legendy, jak ta, iż był on połączony podziemnym
korytarzem z zamkiem w Gniewie (20 km.), jak i ta że w czasie wojny szwedzkiej w
przedsionku przedzamcza w Gniewie, na żelaznym łańcuchu wisiało ogromne, zakrzywione
żebro. Wydobyto je przed wiekami z ziemi w czasie budowy tej warowni. Mieszczanie
przekonywali polskich żołnierzy, iż jest to kość wielkoluda-stolema, który długo niepokoił
całą okolicę ze swego grodu w Rynkówce. W zamku mieściła się też swego czasu (XVIII w.)
kaplica, w ołtarzu której znajdowała się relikwia w postaci głowy św. Felicyty zamknięta w
srebrnej puszce. Pisała o tym wizytacya Ostrowskiego w 1765 roku.
Mimo stanu w jakim zastaliśmy pałac i park, a może właśnie dlatego - poczuliśmy że to jest
"nasze" miejsce ...
Legendy i opowieści ludzi potwierdzają że dwór w Rynkówce to miejsce magiczne, punkt
styczny, w którym osoby obdarzone izoteryczną naturą mogą nawiązać kontakt z duchami
czasów minionych.
O zamku w Rynkówce od wieków krążą opowieści jako o miejscu niezwykłym z którym
związanych jest wiele opowieści i legend, np:
O Stolemie z Rynkówki
O zamkowej kaplicy z cudownym obrazem Matki Boskiej
O zamkowej relikwi ( głowie św. Felicyty zamkniętej w srebrnej puszcze)
O tajemnicach ukrytych pod zamkową podłogą
O cudownym uzdrowieniu córki właściciela dóbr Rynkowieckich
O ezoterycznych wizjach i magicznej mocy poprzedniego właściciela, a nierzadko i obecnych
gości zamku.
Jeśli chcecie Państwo poznać historie opracowane na podstawie starych legend i opowieści
to proszę poczytać:
O Stolemie z Rynkówki
O farmazonie z Rynkówki
Niezwykła historia obrazu cudami słynącego
Sobótki
Powszechne były w okolicy zwyczaje i obrzędy związane z letnim
przesileniem Słońca w tzw. noc świętojańską (23/24 czerwca) oraz
nazwa
ognisk
palonych
podczas
tych
obrzędów.
Przez wieki zwyczaj ten żywy był na tzw. Wzgórzach Trzech Panów
– na styku byłych dóbr Frący, Leśnej Jani i Kopytkowa. Od strony
Frący była to granica pola rolnika Kurka. W latach okupacji
hitlerowskiej zwyczaj ten próbowała wznowić żona Plehna z
Kopytkowa
Opowieści ludowe podają też, że kiedyś w każdą noc świętojańską
rozpalano ognie na wieżach kościołów w Kościelnej Jani, zwanej
też w dawnych podaniach Cerkiewną Janią, Barłożnie, Osieku i
Lalkowach. Taką sygnalizację stosowano również wówczas, gdy
trzeba było uprzedzić mieszkańców okolicy o wojnie lub potrzebie
zebrania się. Wiadomo wszak, że spod kościołów ruszało na wroga
pospolite ruszenie, czy wspólnie umówione rody szlacheckie
udawały się na sejmik do Starogardu. Kościół górował nad okolicą,
był dobrym punktem orientacyjnym i dawał możliwość modlitwy
przed
wyprawą.
Dziwną też moc w ludowych gawędach przypisywano robaczkom
świętojańskim. Idąc o zmroku za ich światełkiem beztroski
wędrowiec mógł trafić w miejsce zupełnie inne od tego, do którego
zmierzał. Złudny był to drogowskaz i kiepskie oświetlenie dla tych,
co czasem do rana błądzili zwiedzeni przez świetliki.
linki:
1.- o tunelach łączących Frąca, Lalkowy i Rynkówka
http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=534&Itemid=33
2.- historia pałacu w Smętówku
http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=117&Itemid=33
3.- pałac w Smętówku
http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=112&archid=13&aid=101&Itemid=33
4.- pałac w Leśnej Jani
http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=112&archid=13&aid=44&Itemid=33
5.- renowacja pałacu w Smętówku
http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=117&Itemid=33
6.- Pałac w Kopytkowie
http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=541&Itemid=33
7.http://parafialalkowy.pl/index.php/kronika/
8.http://www.mojelalkowy.cba.pl/#kościół
9.http://parafialalkowy.pl/index.php/600-lecie-parafii/
10.-
Niezwykła historia obrazu cudami słynącego
Zebrała i opracowała Regina Kotłowska
11.Tygodnik Kociewski – 2001 r.
Fragmenty tekstu Doroty Jaskulskiej, Gazety Kociewskiej z 21.08,1998 r. nr 34
Materiał zebrał z różnych źródeł internetowych o. Kajetan Sahlke, SVD
Zdjęcia: O. Kajetan Sahlke, SVD

Podobne dokumenty