Właśnie wróciłem z ryb

Transkrypt

Właśnie wróciłem z ryb
Rybie Oko - www.fishing.pl
Właśnie wróciłem z ryb - fragment
© Robert Łukomski
Dariusz Dusza
Czwartek 01 Maj 2003
Niedawno ukazała się nowa książka Dariusza Duszy "Właśnie wróciłem z ryb" wydana
przez Oficynę Wydawniczą Multico. Za zgodą autora publikujemy jej fragment
-Fragment rozdziału 6. Czerwiec - Amok
Umówiłem się na czwartą rano. Kiedy ja się wyśpię? Może jesienią. Budzik jest
najbardziej okrutnym wynalazkiem od czasu stworzenia gilotyny. Najgorsze, że nie
potrafię usnąć w aucie. Półprzytomny wsiadam do łódki. Tomek i Darek śmieją się ze
mnie, namawiają, żebym się położył spać. Dobry pomysł, silnik mruczy przyjaźnie,
lekka falka kołysze. Prawie, prawie zasypiam. Lecz łódź staje, ktoś przechodzi nade
mną i rzuca kotwicę. To mają być warunki do spania? Podnoszę się zły. Rzucam okiem
na echosondę, żeby dobrać ciężar przynęty. Stoimy na czterech metrach. Chłopaki już
zawzięcie machają kogutami. Trudno, trzeba łowić.
W końcu mam branie. Rzucam na dwumetrowy blat, który kończy się nagłym
obrywem. Tam stoją sandacze, a przynajmniej tam stał sandacz złowiony przeze
mnie. Mietkowski standard - trochę powyżej pięćdziesięciu centymetrów. Ciekawe,
dlaczego nigdy nie udało mi się tu złowić ryby większej niż dwa kilo? Przecież, skoro
tyle tu małego sandacza, to powinny być też większe. Pod tym względem Turawa jest
znacznie lepsza. Łatwiej tam trafić pojedynczą, wyrośniętą rybę. Gdyby nie to, że na
Turawie PZW stawia kilometry sieci, ryb byłoby tam zatrzęsienie. Ale nie ma. Zbiornik
broni się ostatkiem sił. Szkoda, bo jest na pewno ładniejszy od Mietkowa. Zawsze
pachnie tam lasem. A tu? Rozglądam się. Wkoło pola, a przy prawym brzegu
zgrzytają łańcuchy ogromnej koparki. Wybiera żwir, który wsypywany jest do
przycumowanej barki. Pełna industrializacja w domu i w zagrodzie. Jak ryby to
wytrzymują? Jakoś wytrzymują. Na rippera Renosky`ego, w pomarańczowym
odcieniu łowię kolejnego sandacza. Z wody koło szesnastej zgania nas wiatr. Zaczęło
się od niewinnego zefirka, skończyło na huraganie. Tak naprawdę cieszę się, że
1/3
swi.fishing.pl/nieregularnik/publicystyka/wlasnie-wrocilem-z-ryb-fragment
Rybie Oko - www.fishing.pl
wracamy. W końcu będę mógł się spokojnie wyspać.
Budzi mnie telefon. O, już dziesiąta na zegarku. Może nie podnosić? Ale dzwoni i
dzwoni, namolny jak akwizytor.
- Hallo - rzucam do słuchawki z nadzieją, że dzwoniący usłyszy "czego?".
Kolejny nawiedzony wędkarz. Czy ja nie mogę mieć normalnych kolegów? Takich,
którzy mieliby normalne zainteresowania. Przecież można pasjonować się... No
właśnie, czym? O już wiem, na przykład piłką nożną. Albo koszykówką. Tylko, że mnie
te dyscypliny zupełnie nie interesują. Tak samo jak nie interesuje mnie zbieranie
znaczków, grzebanie w ziemi (działka), majsterkowanie i wiele innych czynności,
którymi naród zajmuje się po godzinach. Jestem wędkarzem. I`m a fisherman. Ich
bin... Dobra, czego ten maniak chce ode mnie.
Na jakie ryby? Oszalał. Przecież dopiero co wróciłem. Ale Tomek (inny, niż ten z
Mietkowa) łatwo się nie poddaje. Powoli dawkuje truciznę, którą wchłaniam, słuchając
jego słów. Niebezpiecznych słów. Sandacz, okoń. Nie wódź mnie na pokuszenie. Ale
czuję, że mój opór jest coraz słabszy, bardziej dla zasady.
© Dariusz
Dusza
O trzeciej wsiadam do auta. Taki jestem. Pocieszam się, że przecież jesienią tyle nie
jeżdżę, że te wszystkie pilne sprawy mogą jeszcze dzień poczekać. Może nie jestem
wzorem obowiązkowości. Trudno, nie można być chodzącym ideałem. Mam za to
wiele innych zalet. Jakich? Na przykład zawsze przed łowieniem sprawdzam
ustawienie hamulca. Czy to nie wybitna zaleta? Idziemy na pierwsze ostrogi. W lesie
pełno komarów. Na szczęście dawka repelenta skutecznie je zniechęca. Nie byłem w
tym miejscu od zeszłej zimy. Wtedy sandacze brały jak szalone. Ale teraz? Tak się
jakoś składa, że sandacz to ryba pierwszych rzutów. Jak jest, to powinien skoczyć.
Nie skacze, ani na pierwszej, ani na drugiej ostrodze. Może to przez tę mętną, wysoką
wodę? Nie wiem. Dopiero na trzeciej główce łowię dwie kerguleny. Tomkowi idzie
lepiej. Złowił przyzwoitego bolenia. Ale ja zawziąłem się na sandacze. Pod samą
główką mam mocne branie z opadu. Podcinam, ale z dużym opóźnieniem. Nie te lata,
nie ten refleks. Wędka wygina się do granic wytrzymałości. Co jest? Sum? Lecz
dziwnie się broni, odchodzi na boki. W końcu widzę ładnego sandacza z ripperem
wbitym w brzuch. Uwalniam go za pomocą szczypiec. Podczepiony, nie liczy się. Lecz
oglądam gumę i widzę na niej wyraźne, głębokie ślady sandaczowych zębów. A
przecież założyłem nowego rippera. Czyżbym aż tak spóźnił branie? Chyba tak.
Zaciąłem dopiero wtedy, gdy sandacz wypuścił przynętę i odpływał. Moje najszczersze
gratulacje! Z takim refleksem to można łowić jazie, a nie mętnookie. Zresztą i tak nie
ma brań. Z nudów zakładam małego, pękatego woblera. Ciekawe, czy coś połakomi
się na seledynową Alaskę? Odpowiedź brzmi: okoń. Całkiem nieźle biorą. O dziwo, im
mętna woda nie przeszkadza. Po kilkunastu rybach mam dość. Tomek też.
Postanawiamy zmienić łowisko.
2/3
swi.fishing.pl/nieregularnik/publicystyka/wlasnie-wrocilem-z-ryb-fragment
Rybie Oko - www.fishing.pl
Dariusz Dusza
Inne tego autora: Dariusz Dusza » więcej...
Lista artykułów, zdjęć, plików, linków ... itd. powiązanych z tą pozycją
Tematyka: Inna »
Nie święci garnki lepią czyli..
Tworzeniu Sztucznych Much”
Podsumowanie wyników „Mistrzostw Polski w
UWAGA - Konkurs!!!
Dyskusje i recenzje
Dodaj wypowied
3/3
swi.fishing.pl/nieregularnik/publicystyka/wlasnie-wrocilem-z-ryb-fragment