Milena_Halonko_Drzewo

Transkrypt

Milena_Halonko_Drzewo
Milena Hałońko
Drzewo
Chodź! - zawołał, łapiąc mnie za rękę.
Dałam się prowadzić, śmiejąc się i pytając co chwila, gdzie idziemy.
Celem naszej wędrówki był ogródek na Pielickiej.
- Widzisz?- pokazał ręką na malutkie drzewko - To ja je zasadziłem.
Przyklękłam na ziemi i spojrzałam czule na jabłoneczkę.
- A to co?
Na pniu wystrugane było moje imię.
-To jest symbol naszej miłości.
Pierwsze jabłka zaczęły dojrzewać na Naszym Drzewie, kiedy powiedziałam „Tak,
chcę”. Biała suknia, kwiaty, druhenki niosące welon... To był ślub, który nie
pasował do naszych czasów.
- Nie szkodzi, córeczko, nie szkodzi - tata głaskał mnie po policzku, kiedy
mówiłam, że przecież nie stać nas na to.
- Ważne jest Twoje szczęście - dodawała mama.
Szczęście już zawsze kojarzyło mi się z jabłkami.
Po ceremonii pocałowali mnie w czoło.
- Nasza mała dziewczynka - powiedzieli przez łzy.
- Przecież jestem już kobietą! - śmiałam się, czując, jak ściska mnie w gardle.
Mama tylko pokręciła głową i z uśmiechem złapała mnie za rękę.
- Jeszcze nie... Jeszcze nie - powtórzyła.
Zamieszkaliśmy razem w białym domku z czerwonym dachem. Nasze Drzewo
rosło, a ja byłam szczęśliwa - czułam się taka dojrzała, kiedy mówił o mnie „moja
żona”, kiedy odwiedzali mnie rodzice i kiedy odnajdywałam się w małych,
domowych obowiązkach.
-Teraz chyba jestem już kobietą? - powiedziałam do mamy trzymającej na
kolanach małego tłuściutkiego stworka.
W odpowiedzi tylko się zaśmiała.
Tata połaskotał mojego synka pod bródką.
- Jestem już dziadkiem - powiedział wzruszony - kiedyś myślałem, że ta chwila
nigdy nie nadejdzie... Że będę wiecznie młody... Jaki to człowiek był naiwny!
Będzie dzielny. Widać to po nim.
- Będzie moim małym patriotą - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
Moje życie przez długi czas było sielanką. Ale nastały cięższe czasy.
Byłam dzielna, kiedy mąż i syn powiedzieli mi:
- Przyszedł czas się rozstać.
Powstanie Warszawskie.
Miało poprawić nasze życie. Miało pomóc Polsce.
Żyłam w ciągłym strachu, co się stanie. Ale nie działo się nic.
Te kilka listów utrzymywało we mnie nadzieję - matkę nie głupich, lecz silnych.
Ale... Dom był pełny. Drzewo rosło, wokół nic się nie liczyło...
Jednak pewnego dnia wiedziałam, że coś się stało. Irracjonalny, jak mi się
wydawało, strach. Poszłam na Pielicką.
Zobaczyłam, że Nasze Drzewo uschło.
Mamo... Miałaś rację. Dopiero teraz wiem, że już jestem kobietą.
(Na podstawie piosenki Lilu & Maleo Reggae Rockers „Drzewo”)