Wiersze dla dzieci Stanisława Jachowicza
Transkrypt
Wiersze dla dzieci Stanisława Jachowicza
Wiersze dla dzieci Stanisława Jachowicza Chory Kotek Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku, I przyszedł pan doktor: „Jak się masz, koteczku”! — „Źle bardzo...” — i łapkę wyciągnął do niego. Wziął za puls pan doktor poważnie chorego, I dziwy mu prawi: — „Zanadto się jadło, Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło; Źle bardzo... gorączka! źle bardzo, koteczku! Oj! długo ty, długo poleżysz w łóżeczku, I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta: Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta!” — „A myszki nie można? — zapyta koteczek — Lub z ptaszka małego choć z parę udeczek?" — „Broń Boże! Pijawki i dyjeta ścisła! Od tego pomyślność w leczeniu zawisła”. I leżał koteczek; kiełbaski i kiszki Nie tknięte, zdaleka pachniały mu myszki. Patrzcie, jak złe łakomstwo! Kotek przebrał miarę; Musiał więc nieboraczek srogą ponieść karę. Tak się i z wami dziateczki stać może; Od łakomstwa strzeż was Boże! Pieśń leniwca Zjadło by się, zjadło; Gdyby z nieba spadło. Lecz pracować, to niesmacznie; Ten nie skończy, kto nie zacznie. Piło by się, piło; Gdyby w dzbanku było. Ale przynieść, ale nalać? Można by się i powalać. Dobra rzecz sukmana. Kiedy darowana. Ale skroić, ale uszyć? Kiedy mi się nie chce ruszyć! Kukuryku Piał kogucik: kukuryku! Wstawaj rano, mój chłopczyku. — A chłopczyk się ze snu budzi, Patrzy.... dużo chodzi ludzi; Więc się szybko zrywa z łóżka, By nie uszedł za leniuszka; I rzekł: za twe kukuryku Dziękuję ci koguciku. Pszczółka Była to raz pszczółka mała, Co miodek z kwiatków zbierała: Od kwiateczka do kwiateczka Latała sobie pszczółeczka; Nigdy próżno nie wróciła, Dużo miodku nanosiła. Przyszła jesień, zima chłodna, Pszczółeczkaby była głodna; Lecz że w lecie pracowała, W zimie się głodu niebała. Pracujcież więc i wy dziatki! Póki pora, póki kwiatki; A na starość mieć będziecie: Zapasy zebrane w lecie. Staś na spodniach zrobił plamę Staś na spodniach zrobił plamę; Płacze i przeprasza mamę. Korzystając z chwili, mama Rzecze: na spodniach wypierze się plama; Ale strzeż się moje dziecię, Brzydkim czynem splamić życie: Bo ci, Stasiu, mówię szczerze, Ta się plama nie wypierze. Andzia "Nie rusz Andziu, tego kwiatka, Róża kole" - rzekła matka. Andzia mamy nie słuchała, Ukłuła się i płakała. Figielki Kazia Tadzio domki z kart budował, Kazio coraz to dmuchnął i pod stół się chował. "Wiesz, Kaziu - rzekł braciszek - co ja teraz zrobię? Schowam karty do szuflady i dmuchajże sobie!" Tadeuszek Raz niegrzeczny Tadeuszek Nawsadzał w butelkę muszek; A nie chcąc ich męczyć głodem, Ponarzucał chleba z miodem. Widząc to ojciec przyniósł mu piernika I nic nie mówiąc, drzwi na klucz zamyka. Zaczął się prosić, płakał Tadeuszek, A ojciec na to: - Nie więź biednych muszek. Siedział dzień cały. To go nauczyło: Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło. Nieposłuszeństwo Basia Często bywamy winni złemu sami. "Nie gryź, chłopcze - rzekł ojciec - orzechów zębami". Chłopczyk na to: "Nic nie szkodzi". A teraz bez zębów chodzi. Cóż się stało Basi? Jakąż widzę zmianę! Jej nosek napuchnięty, oczki zapłakane, A pod noskiem plasterek. Cóż to wszystko znaczy? Któż niezwykłą spokojność Basi wytłumaczy? Zwyczajnie różne chodzą po ludziach przypadki; Basia nie chciała słuchać przestróg dobrej matki: To się cała kręciła jakby na sprężynce, To znowu dziwnych zabaw chciało się dziewczynce; Wszędzie jej było pełno, hałas w całym domu, I na chwilkę spokoju nie dała nikomu. Zaradź złemu zawczasu "Zaszyj dziurkę, póki mała"mama Zosię przestrzegała. Ale Zosia niezbyt skora, odwlekała do wieczora. Z dziurki dziura się zrobiła. A choć Zosia i zaszyła, popsuła się suknia cała. Źle, że matki nie słuchała. Póty dzban wodę nosi, aż się urwie ucho, Rzadko swawola komu uchodzi na sucho; Poznała to i Basia, ale po niewczasie, Stół obalony z lampą pokaleczył Basię. Od teraz grzeczne dziecko z Basi się zrobiło. Oby to na długo było! Obchodź się łagodnie ze zwierzętami Józio i Matka Zwierzątkom dokuczać to bardzo zła wada. I piesek ma czucie, choć o tym nie gada. Kto z pieskiem się drażni, ciągnie go za uszko, To bardzo niedobre musi mieć serduszko. Piłka Piłka się raz z chłopców śmiała, Że wyżéj od nich skakała; Urażeni żarty temi, Nie podnieśli piłki z ziemi; Błąd poznała nieboraczka, I ze wstydu spiekła raczka. Mateczko! ślicznie cię proszę, Kup mi ciastko za trzy grosze, Albo dwa obwarzaneczki, Rzecze Józio do Mateczki. Mateczka nic niemówiła, Tylko łezkę uroniła. Czy nie kupisz? — zapytał, i spojrzał w oczy; Aż tu po twarzy łezka jéj się toczy. Józio. Czego ty płaczesz Mateczko? Matka. Chcesz bym kupiła ciasteczko? A nie spytasz, moje dziécię! Czy ja mam choć grosz na życie? Ciastka niech panowie jedzą, Co w pięknych pokojach siedzą; Nam wymysłów nie potrzeba; Prośmy dobrego Boga o kawałek chleba.