10 puszcza mariańska Osobom odpowiedzialnym
Transkrypt
10 puszcza mariańska Osobom odpowiedzialnym
10 puszcza mariańska www.eglos.pl 1 grudnia 2011 r. Osobom odpowiedzialnym za kontrolę nad schroniskiem mają być postawione zarzuty. – Akta sprawy liczą kilkanaście tomów – mówi Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt. Po raz pierwszy Grzegorz Bielawski, prezes Pogotowia dla Zwierząt pojawił się w Korabiewicach w 2009 roku. - Zabraliśmy wówczas kilka zwierząt, które, gdybyśmy tego nie zrobili, by umarły – stwierdza Grzegorz Bielawski. Prawdziwa burza wokół schroniska dla zwierząt w Korabiewicach rozgorzała na początku tego roku. Fundacja Viva i Pogotowie dla Zwierząt w programie „Uwaga” przekonywali, że schronisko prowadzone jest nieudolnie a zwierzęta przebywają w fatalnych warunkach. - Znaleźliśmy kilka zwierząt, które wymagają natychmiastowej pomocy. Tutaj nikt z tymi zwierzętami nic nie robi – mówił podczas styczniowej wizyty Grzegorz Bielawski. Zarówno w jego ocenie jak i pracowników fundacji Viva zwierzęta nie tylko cierpiały z głodu ale dodatkowo ulegały okaleczeniom. Miał to powodować brak jedzenia doprowadzający do tego, że psy zagryzały się nawzajem. W obronie Magdaleny Szwarc stanęły wówczas lokalne służby. Kontrole przeprowadzane zarówno przez powiatowego lekarza weterynarii jak i gminę nie wykazały większych uchybień. - Schronisko obserwujemy od lat. Osobiście nie zauważyłem w nim istotnych zmian związanych z pogorszeniem się warunków przebywających tam zwierząt. To, że część zwierząt jest okaleczonych wynika z tego, że do schroniska trafiają także te, które były ofiarami wypadków – mówił o wynikach kontroli Michał Staniak, wójt gminy. Efektem kontroli było jednak zamknięcie schroniska. Druga wizyta Niestety nie rozwiązało to problemu zwierząt. Schronisko przestało istnieć ale tylko na papierze. - Wywieziono z niego około 60 psów. Nadal przebywa w nim jednak około 500 psów, 20 koni i 40 kotów – wylicza wójt. Zwierząt nie można było zabrać bo formalnie ich właścicielką jest Magdalena Szwarc. Pogotowie dla Zwierząt oraz fundacja Viva postanowiły powrócić do Korabiewic by ponownie skontrolować stan zwierząt. W ich ocenie jest on równie fatalny jak poprzednio. - Psy w boksach nie mają wody, są wygłodzone. Około 100 suk jest ciężarnych – wylicza prezes Pogotowia dla Zwierząt. Podczas wizyty odnaleziono też zakopane przy ogrodzeniu szczątki psów. Kilka świeżych zwłok wyciągnięto spod jednego ze znajdujących się w schronisku baraków. - Sekcja zwłok wykazała, że zwierzęta zostały zagłodzone. W żołądkach miały folię i trawę – mówi Grzegorz Bielawski. Efektem kolejnej wizyty ma być akt oskarżenia. Osobom odpowiedzialnym za kontrolę nad schroniskiem mają być postawione zarzuty. - Akta sprawy liczą kilkanaście tomów. Prokuratura zabezpieczyła dowody. Z pracy nad sprawą wyłączono jednak lokalne służby, które do tej pory utrudniały nam wejście na teren schroniska – mówi Grzegorz Bielawski. Magdalena Szwarc oddała zwierzęta Sytuację w Korabiewicach udało się częściowo rozwiązać. Podczas spotkania zainteresowanych stron z wojewodą mazowieckim podpisano porozumienie. Jednym z jego warunków było przekazanie zwierząt przez Magdalenę Szwarc Markowi Sławko – właścicielowi terenu, na którym znajduje się byłe schronisko. To ma umożliwić adopcje zwierząt, które w ocenie Grzegorza Bielawskiego nie były do tej pory możliwe. - Ludzie odjeżdżali z kwitkiem bo pani Magda nie chciała im dać psa, lub kazała przyjeżdżać innego dnia – mówi prezes. Do jednej z takich sytuacji doszło właśnie na początku tego roku. Mieszkanka Poznania chciała adoptować jednego z psów. Niestety bezskutecznie. - Pani Magda nie chciała mnie wpuścić, proponowała inny dzień – wyjaśniała wówczas kobieta. Niestety ponowny przyjazd z oddalonego ponad 300 kilometrów miasta nie wchodził w grę. Pies został w Korabiewicach. Była właścicielka schroniska zaprzecza jednak tym zarzutom. Jak mówi nie może oddawać psów każdej osobie, która się po nie zgłosi. - Muszę być pewna, że pies trafi w dobre ręce – argumentuje Magdalena Szwarc. - Adopcje są prowadzone. Tylko w ostatnim miesiącu było ich kilkanaście – dodaje. Jako dowód przynosi dokumenty oraz listy i zdjęcia od nowych właścicieli zwierząt. Jeden z nich dotyczy adopcji z czerwca tego roku. „Kochana Pani Magdo!!! Zgodnie z obietnicą przesyłamy Pani zdjęcia naszej kochanej suni Norki, którą adoptowaliśmy. Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi” – piszą Monika i Piotr z Pruszkowa. Zabranie aż 100 psów deklarowało też Pogotowie dla Zwierząt wraz z fundacją Viva. Im nie dadzą Dla obu tych instytucji wstęp na teren byłego Schroniska w Korabiewicach jest utrudniony. Jak mówi Grzegorz Bielawski nie ułatwia mu go nawet żyrardowska policja oraz pracownicy służb weterynaryjnych. - Pan Bielawski nigdy nie zgłaszał się do nas z prośbą o wejście na teren byłego schroniska – mówi Małgorzata Krawczykiewicz, in- spektor TOZ. Nikt w schronisku nie wyobraża też sobie by jakiekolwiek zwierzę trafiło do Pogotowia dla Zwierząt. Teoretycznie pozwolenie byłoby korzystne bo z Korabiewic wyjechałaby jedna piąta psów. Zdaniem pracowników TOZ to byłoby jednak potwierdzeniem zarzutów. - Nikt chyba by nie chciał by odbierano mu zwierzęta pod zarzutem znęcania się nad nimi – stwierdza Małgorzata Krawczykiewcz. Przypomina interwencje Grzegorza Bielawskiego, kiedy to wraz z kilkoma osobami pokonywał płot by dostać się do schroniska. W jej ocenie nie miał do tego prawa. Teraz wstępu bronią łańcuchy i kłódki oraz wynajęta agencja ochrony. Wszystko po to, by - jak mówią osoby związane z byłym schroniskiem - przywrócić spokój. Powrót do normalności - W jednym miesiącu było chyba około 30 kontroli. Kiedy pracownicy mają karmić zwierzęta skoro nieustannie muszą odpowiadać na pytania, oprowadzać po terenie? – pyta Małgorzata Krawczykiewicz. Obecnie zwierzętami opiekuje się kilkanaście osób. Jak mówią to praca na cały etat. - Cały dzień schodzi nam się z rozwiezieniem karmy i wody – mówi jedna z kobiet. Do tego dochodzi naprawa i ocieplanie bud, sprzątanie boksów oraz przyjmowanie dostaw żywności. Pracy nie brakuje. Obiekt doczekał się jednak zarządcy. - Będę prowadził nadzór nad pracownikami. Pilnował, by zwierzęta były nakarmione i praca została wykonana – mówi Tomasz Lesin, który od kilku dni sprawuje pieczę nad byłym schroniskiem. Jak mówi, zwierzęta nie są przyjmowane. Obecnie głównym zadaniem jest zmniejszenie ich liczebności. By do tego doprowadzić konieczne będą adopcje. - Zamierzamy wkrótce przywrócić stronę internetową, na której znajdą się wszystkie informację dotyczące schroniska w Korabiewicach, zarówno te dobre jak i złe – deklaruje Tomasz Lesin. Sukcesywnie będą też pojawiać się na niej zdjęcia zwierząt gotowych do adopcji. By do tego doszło, byłe schronisko musi jednak poradzić sobie z bieżącymi problemami. Sponsorzy uciekają Około 20 tysięcy złotych sięgają zaległości za energię elektryczną wraz z odsetkami. Zakład energetyczny zgodził się na rozłożenie na raty ale jedynie części płatności. - Sześćdziesiąt procent musimy uregulować – mówi sponsor schroniska, który na razie chce zachować anonimowość. Najszybszym rozwiązaniem może się okazać odcięcie przyłącza i wykonanie nowego. Poprawek, choćby tych prozaicznych, prostych - jest wiele. - Wodociąg robiony był naprędce. Jest za płytko wkopany i zimą woda zamarza. Trzeba ją wiadrami donosić do oddalonych boksów. Na terenie schroniska nie ma nawet toalet a jedynie wychodki – wylicza Marek Sławko. Zamieszanie medialne wokół zwierząt w byłym schronisku w Korabiewicach również nie przyczyniło się do poprawy sytuacji. Jak mówią pracownicy schroniska oraz osoby z nim związane wyemitowany w telewizji materiał był nierzetelny. - Są tu psy okaleczone w wypadkach lub stare. Komentarz do tego był taki, że ktoś się nad nimi znęcał – mówi Małgorzata Krawczykiewicz. W efekcie zwierzęta otrzymują coraz mniejszą pomoc. - Osoby, które nam pomagały się wycofują bo znają sytuację tylko z reportażu – mówi Tomasz Lesin. Na szczęście nie wszyscy. Wierzą pracownikom Wyjątkiem jest między innymi firma MARS Polska, która od lat pomaga byłemu schronisku. - Ostatnio przekazaliśmy cztery tony karmy. Wcześniej ponad 500 kilogramów – mówi Teresa Łuczak z firmy MARS Polska. Choć ilości wydają się ogromne, karmy wystarczy na kilka dni. Dziennie psy zjadają bowiem około 250 kilogramów. Pomoc w dowiezieniu pożywienia zaoferowała też firma FM z Mszczonowa. - Otrzymaliśmy informację, że chcą kupić od nas karmę i dowieźć ją do Korabiewic – mówi Teresa Łuczak. Sama przyznaje, że w zarzuty kierowane pod adresem byłego schroniska nie wierzy. Ufa zapewnieniom powiatowego lekarza weterynarii o dobrym stanie zwierząt. - Nie moglibyśmy sobie jako firma pozwolić na pomaganie miejscu, w którym dręczone są zwierzęta – mówi Teresa Łuczak. Finansową pomoc dla byłego schroniska zadeklarował też anonimowy sponsor. Zwierzęta będą leczone i chipowane by ostatecznie trafić do adopcji. Nie składają broni Choć sytuacja w Korabiewicach zdaje się uspokajać a wszystko wskazuje na to, że stan przebywających tam zwierząt będzie ulegał poprawie, pracownicy Pogotowia dla Zwierząt oraz fundacji Viva zamierzają walczyć do końca. Zapowiadają zachipowanie wszystkich zwierząt. - Za siedem tysięcy złotych kupiliśmy 500 chipów. Drugie tyle będzie kosztowała akcja chipowania. Mamy ludzi i sprzęt by ją przeprowadzić – mówi Grzegorz Bielawski. Nikt nie zamierza jednak dobrowolnie wpuszczać go na teren schroniska. FOT. JAROSŁAW PIĘCEK KORABIEWICE Głodzenie oraz znęcanie się nad zwierzętami zarzucają Magdalenie Szwarc pracownicy Pogotowia dla Zwierząt oraz fundacji Viva. Złego stanu zwierząt nie potwierdzają jednak lokalni lekarze weterynarii oraz pracownicy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Pomoc byłemu schronisku zadeklarował anonimowy sponsor. Magdalena Szwarc ( na drugim planie) udowadnia, że adopcje są dokonywane na bieżąco. - Chipowanie to nie jest to co jest teraz najbardziej potrzebne. Jeśli pan Bielawski chce pomóc to niech opłaci rachunek za prąd lub przywiezie karmę – mówi sponsor schroniska. Prezes Pogotowia dla Zwierząt przypomina, że z karmą był już w Korabiewcach. - Gdy przywieźliśmy karmę od pani Szwarc usłyszeliśmy, że możemy ją sobie wsadzić d…ę – prezes przytacza słowa prowadzącej schronisko. Nie ukrywa, że na razie stara się sprawę zwierząt w Korabiewicach rozwiązać jak najbardziej łagodnie. - Cierpliwość powoli mi się jednak kończy – mówi Grzegorz Bielawski. O co chodzi? Wraz z rosnącym zamieszaniem i szumem medialnym wokół byłego schroniska w Korabiewicach coraz częściej zaczęło się pojawiać pytanie – O co chodzi? Obecnie praktycznie wszystkie schroniska w kraju są przepełnione. - Zwracaliśmy się z prośbą do innych schronisk o wzięcie jednego lub dwóch psów – wszystkie odmawiały mówiąc o braku miejsc – mówi Michał Staniak, wójt gminy. W wielu dałoby się znaleźć większe bądź mniejsze uchybienia. - W Korabiewicach nie jest idealnie ale zwierzęta nie są tu trzymane w złych warunkach i nie dzieje im się krzywda – mówi jedna z lekarzy weterynarii. Czym spowodowana jest więc medialna nagonka na Magdalenę Szwarc i jej zwierzęta? Początkowo zarzucano fundacji Viva, że chce przejąć obiekt. - Fundacja podpisała umowę wydzierżawienia terenu na 30 lat. Zwróciliśmy jednak uwagę, że w umowie nie ma nazwy fundacji a są jedynie osoby prywatne. Właściciel terenu jeszcze tego samego dnia anulował umowę u notariusza – mówi Małgorzata Krawczykiewicz. Z zebranych przez nią informacji wynika, że Pogotowie dla Zwierząt oraz fundacja Viva miały występować też do wojewody o przyznanie dwóch hektarów terenu w Korabiewicach. Prezes PdZ zaprzecza jednak tym zarzutom. - Mogę zapewnić, że nie jesteśmy zainteresowani przejęciem ziemi – mówi Grzegorz Bielawski. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że teren byłego schroniska staje się łakomym kąskiem. Liczy około 15 hektarów. Tuż obok, w sąsiednich Karnicach, plany zakładają budowę centrum handlowo – usługowo – rozrywkowego. Miałby to być jeden z elementów mającego powstać w gminach Mszczonów i Radziejowice parku nauki i rozrywki. Inwestor zainteresowany jest zakupem około 200 hektarów w rejonie Korabiewic. Zastrzega jednak, że to jeszcze nic pewnego. - To rozwiązanie opcjonalne zależne od tego jaki teren uda nam się kupić w gminie Mszczonów - wyjaśnia Wojciech Klata, przedstawiciel inwestora. Jeśli do inwestycji dojedzie, kto będzie zainteresowany budową hotelu w pobliżu schroniska dla zwierząt? Jak mówi Grzegorz Bielawski, to właśnie sponsorowi schroniska zależy na usunięciu zwierząt. - Miesiąc temu pytano nas jak szybko jesteśmy stamtąd w stanie wywieźć zwierzęta – mówi Grzegorz Bielawski. – Wiem o co w tej sprawie chodzi ale nie mogę tego teraz powiedzieć. Zapewniam jedynie, że nie chodzi o ziemię – dodaje. Jarosław Pięcek Mówią o pomocy Przeglądając fora internetowe pod materiałem telewizyjnym o byłym schronisku w Korabiewicach nie sposób nie trafić na osoby mówiące o potrzebie pomocy zwierzętom. „Trzeba coś tym zrobić”, „Musimy jakoś pomóc”, „Ludzie zróbmy coś”. To tylko kilka z apeli. Niestety, często samo mówienie o pomocy przez niektórych już uznawane jest za pomoc. Wszystkich chcących faktycznie przyczynić się do poprawy stanu zwierząt pracownicy schroniska zapraszają do Korabiewic. - Przyda się pomoc przy sprzątaniu, ocieplaniu bud. Jeśli ktoś chce może przywieźć karmę – mówią pracownicy byłego schroniska. Na taką formę pomocy decyduje się jednak niewielu. Do Korabiewic z Warszawy postanowiły jednak przyjechać Dominika i Emilia. - Mamy rękawice. Chcemy pomóc ocieplać budy – mówią dziewczyny. Doradzają też propagowanie adopcji na portalach społecznościojp wych.