88 ludzie
Transkrypt
88 ludzie
AUTOR: MACIEJ PIOTROWSKI 88 ludzie ROK R OK ZPUDZIANEM Czy Mariusz Pudzianowski jest szczęśliwym człowiekiem? Gdyby zadowolenie z życia zależało wyłącznie od wskaźników oglądalności tv, bez wątpienia obecny rok powinien być uznany za najlepszy w życiu „Pudziana”. J ego występ w „Tańcu z gwiazdami”, zakończony zdobyciem drugiego miejsca (wygrała Magda Walach, bohaterka serialu „Twarzą w twarz”) był oglądany i komentowany jak Polska długa i szeroka. Prawie pięć milionów telewidzów podzieliło się na dwa obozy, przy czym zwolenników Mariusza było zdecydowanie więcej. Występy Mariusza odbywały się trochę na zasadzie „piękna i bestia”. Warto przypomnieć, że partnerce Mariusza, Magdzie Soszyńskiej–Michno poświęciliśmy rozkładówkę w majowym numerze „KiF”. Nawet recenzenci telewizyjni, oglądający występ tej pary, zdradzali oznaki dezorientacji. Co dopiero telewidzowie! – To już koniec „Pudziana” – mówiono. – Za dużo trenował i takie są skutki – dodawali złośliwi. Byli w błędzie. Jeśli chodzi o siłę i wytrzymałość, Mariusz był w szczytowej formie, ponieważ ani na moment nie zaprzestał treningów siłowych. Natomiast jego występ w „Tańcu z gwiazdami” był, okazuje się, elementem konsekwentnie, od wielu lat budowanego wizerunku medialnego, dzięki któremu już obecnie KiF nr 2/ 2009 Mariusz jest doskonale zarabiającym sportowcem. O tym w dalszej części tego artykułu. Zaznaczmy jednak od razu, że P udzian doszedł do tego wyłącznie ciężką pracą, bez układów i znajomości, a nawet otwarcie kontestując świat polityki. – No tak – mówili zawistni – ale żeby znaleźć się w „Tańcu z gwiazdami”, ktoś z samej góry musiał jednak zadzwonić do telewizji. – Oczywisty nonsens – mówi reżyser Wojciech Iwański z TVN. – Jako autor wszystkich siedmiu edycji „Tańca z gwiazdami” mogę zapewnić, że o tym, kto pojawi się w naszym programie, decydują dziesiątki różnych czynników, ale w najmniejszym stopniu – polityka. „Taniec z gwiazdami” to program licencyjny, czyli tzw. „format”, kupiony kilka lat temu przez TVN od BBC. Gotowymi formatami są niemal wszystkie widowiska telewizyjne łącznie z „Jak oni śpiewają” i „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Jeśli chodzi o „Taniec z gwiazdami”, ten program został zakupiony przez nadawców w 38 krajach i wszę- dzie gromadził przez telewizorami milionową widownię. Człowiek z innego świata – Pierwszą edycję – wspomina Wojciech Iwański – przygotowywaliśmy trochę na wyczucie. Nie znaliśmy tego zamkniętego świata tańca towarzyskiego, który jest jedną z dyscyplin sportowych, podobnie jak taniec na lodzie. Wielki Leon Schiller często powtarzał, że jeśli jest dobra obsada widowiska, to reżyser jest niepotrzebny. A jeśli obsada jest zła, to i tak wszyscy mogą iść do domu. Na czym polega rola reżysera w takim widowisku jak „Taniec z gwiazdami”? To tak jak z „Hamletem”: na podstawie tego samego tekstu każdy reżyser buduje własną wizję przedstawienia. A więc scenografia, wybór muzyki, skład jury, scenki zza kulis – to wszystko budowało niepowtarzalny klimat tego programu. Ale najważniejsza była obsada. Mariusz Pudzianowski wszedł do tego widowiska na zasadzie człowieka z innego świata, którego można by posądzić o wszystko, tylko nie o umiejętność tańca. Dopiero gdy się poznaliśmy, dowiedziałem się od Mariusza, że występował już na scenie i nawet śpiewał w zespole „Pudzian Band” założonym przez jego brata, Krystiana. Wojciech Iwański jeździł na turnieje tańca towarzyskiego, organizował castingi, oglądał występy setek tance- ludzie 89 rzy. W końcu wybrał ósemkę: cztery dziewczyny i czterech chłopaków. Jedną z tych dziewczyn była partnerka Mariusza, Magda Soszyńska-Michno. – Magda – mówi Iwański – wniosła do tego duetu profesjonalizm, tolerancję wobec partnera, urok osobisty, a także twórczy stosunek do tego, co robimy. Chodziło o takie dobranie ich temperamentów, osobowości, charakterów, aby powstała suma zalet. To właśnie Magda zaproponowała, aby w ostatnim odcinku ubrać Mariusza w kostium Shreka, podczas gdy ona występowała w roli Fiony. W ten sposób powstał znakomity duet, który z odcinka na odcinek poprawiał swe notowania. A przecież początki były naprawdę trudne. Do tego stopnia, że przez parę dni Mariusz poważnie myślał o wycofaniu się z programu. – Były takie dni – mówił w jednym z wywiadów – że po 7–8 godzinach zajęć tanecznych dosłownie na ołowianych nogach schodziłem z parkietu. Kupiłem sobie krokomierz i okazało się, że w ciągu jednego treningu przebywałem dystans 10 km. i to nie był marsz, tylko podskoki, piruety, przyklęki i jeszcze kilkadziesiąt rodzajów innych kroków. Wracałem do domu o północy i zasypiałem w ubraniu ze zmęczenia. A następnego dnia podrywałem się o 5 rano, brałem zimny prysznic i biegłem do siłowni. I tak to trwało dzień w dzień przez trzy miesiące. Nie wyłączając niedziel. Frak, który uszyli mi na początku, po paru tygodniach wisiał na mnie, jak na kołku. Musieli uszyć drugi, bo schudłem kilkanaście kg. – Jaki był cel tego wszystkiego? A może zadecydował przypadek: po prostu ktoś zadzwonił z TVN i zaproponował udział w programie? – W moim życiu – odpowiada Pudzianowski – nic nie dzieje się przez przypadek. Po dziesięciu latach kariery strongmana doszedłem do wniosku, że powinienem ocieplić swój wizerunek. Pokazać, że nie jestem tępym osiłkiem, za jakiego wielu mnie uważa. Zaprezentować się w innym kostiumie i innej roli. Dotrzeć do innych kręgów publiczności. Taka zmiana wizerunku może być potrzebna, gdy za parę lat zacznę myśleć o zakończeniu kariery sportowej. W ciągu tych dziesięciu lat startów jako strongman poznałem tę dyscyplinę od podszewki. Aż do bólu. Szkoda byłoby marnować te doświadczenia. Dlatego już teraz zbieram obiecujących chłopaków i zaczynam z nimi trenować. Jeśli po roku, dwu ciężkich treningów okaże się, że mają zadatki na prawdziwych strongmanów, pociągniemy to dalej. Ale to wszystko wymaga pieniędzy. I to naszych, prywatnych pieniędzy, ponieważ na pieniądze od państwa już dawno przestałem liczyć. Wystarczy popatrzeć, jakie miliony zarabiają piłkarze. Jakie miliardy ładowane są w budowę stadionów, na których będzie się rozgrywało kilka meczów w roku. I jak na tych pieniądzach rozkwita podkultura kiboli, z którymi nikt nie potrafi się uporać. W innych dyscyplinach, choćby właśnie w StrongMan, jest mnóstwo zdolnych ludzi, a nie ma dla nich pieniędzy nawet na podstawowy sprzęt. Bo pieniądze nie idą tam, gdzie są naprawdę potrzebne i gdzie są wyniki na najwyższym światowym poziomie. Znajomi Mariusza Pudzianowskiego twierdzą, że jest on jednym z nielicznych w Polsce sportowców, którzy z takim wyprzedzeniem potrafią myśleć o swojej przyszłości. Pudzian doskonale rozumie, że od wielu lat zmusza swój organizm do pracy na maksymalnych obrotach. – Na pewno jakieś konsekwencje tego będą – mówi często dziennikarzom – ale znam wielu ludzi, którzy nigdy nie trenowali sportów siłowych i też siadł im kręgosłup. Co ma być, to będzie. Całe życie to jest jedno wielkie ryzyko i trzeba je przeżyć tak, żeby nie mieć czego żałować. W prywatnych rozmowach Mariusz bywa bardziej krytyczny. Kiedyś powiedział: – Doskonale wiem, że jeśli w czasie zawodów przytrafi mi się jakiś wypadek, żaden związek sportowy nie da mi pieniędzy nawet na wózek inwalidzki. Nie ma terminów na Mariusza Jeszcze niedawno na stacjach warszawskiego metra witały podróżnych kilkumetrowe podobizny Mariusza Pudzianowskiego, dźwigającego napis „nie mam siły”. Pod spodem nieco mniejsze litery zachęcały nas do wejścia na stronę „nocoty.pl”, poświęconą ploteczkom z życia gwiazd. Już od wielu lat wizerunek Pudziana pomaga w handlu odzieżą sportową, odżywkami i suplementami, w sprzedaży napojów energetyzujących, można też za kilka złotych zamówić sobie jego wspaniałą muskulaturę w charakterze „tapety” do telefonu komórkowego. Ba, w Chicago pojawiła się nawet „kiełbasa moskiewska”, opatrzona podobizną Mariusza i sprowadzana do USA przez firmę Lovelfoods. Ale to tylko najbardziej widoczne przykłady działalności marketingowej Pudzianowskiego. Najsilniejszy człowiek świata nie na darmo studiuje ten kierunek na prywatnej uczelni w Łodzi. Doliczając ostatnio podpisane kontrakty, Mariusz Pudzianowski ma już kilkunastu sponsorów i bez wątpienia jest doskonale zarabiającym sportowcem. Od dwóch lat jest też głównym udziałowcem W programie „Taniec z gwiazdami” Pudzian zrobił furorę. Wraz ze swoją partnerką Magdą zajęli 2 miejsce nr 2 / 2009 KiF 90 ludzie przedsiębiorstwa, z którym jeździ po Polsce i organizuje zawody Strongman. I tu niespodzianka: te rozgrywki, od których zaczęła się kariera medialna Pudziana, już dość dawno temu przestały być dochodowym przedsięwzięciem. Nawet przy kilkutysięcznej widowni dochód ze sprzedaży biletów nie pokrywał kosztów organizacyjnych, wynajmu hali, opłat pobieranych przez TVN za transmisję itd. Niedobory były pokrywane przez sponsorów. Ale do czasu. Po wycofaniu się Browaru Warka (piwo Strong) oraz producenta kleju Cekol, rozgrywki Strong Man odbywają się rzadziej i straciły sporo na rozmachu. Niespodzianka numer dwa: te kłopoty w niczym nie szkodzą karierze medialnej Mariusza Pudzianowskiego, która od początku zeszłego roku nabrała coraz większego przyspieszenia. Dzwoni telefon. Już trzeci w ciągu dziesięciu minut. Strzelce Opolskie zapraszają Mariusza Pudzianowskiego na Dni Miasta jako gościa honorowego. Telefon odbiera Wojciech Witkowski, od kilku lat główny menedżer „ Drużyny Pudziana”, odpowiadający za synchronizację terminów jego spotkań, zawodów i prezentacji. – Nie mamy wolnych terminów na Mariusza – mówi do słuchawki – bo zaczyna się sezon startów. Ale jeśli w pobliżu będą odbywały się jakieś zawody, to czemu nie! Mariusz mógłby pokazać się przez godzinkę na rynku. Wieczorny bankiet? No nie, on tyle godzin w Strzelcach nie wysiedzi. Chyba że z noclegiem, ale to bardzo skomplikowane, bo następnego dnia możemy mieć kolejną imprezę na drugim końcu Polski. A więc będziemy w kontakcie… – Tak jest teraz codziennie – mówi Wojciech Witkowski – od rana do wieczora dzwonią do nas z całej Polski i zapraszają Mariusza na różne spotkania i festyny. Praktycznie aż do końca roku ma pozajmowane wszystkie weekendy. Oczywiście to nie są imprezy charytatywne, ale honorarium Mariusza za każdym razem negocjujemy indywidualnie. Nie mamy sztywnych stawek. Już w czerwcu 2008 r., uzgadnialiśmy terminy jego zagranicznych startów w tym roku. Jeśli chodzi o polski rynek, TVN od dziesięciu lat ma wyłączność na transmisje z zawodów StrongMan. I każe sobie za to słono płacić, ponad milion zł w ciągu roku. Ale to my dbamy o to, aby w każdym kolejnym sezonie pojawiały się nowe konkurencje. Inaczej widowisko szybko by się opatrzyło. W USA konkurencję „chwyt Herkulesa” przeprowadza się w następujący sposób: dwie ogromne betonowe kolumny (o wadze ok. 400 kg każda) stoją ukosem na podium, a zawodnik siłą własnych ramion powstrzymuje je przed upadkiem na ziemię. W polskim wydaniu zamiast kolumn były użyte dwa stalowe cylindry, wyglądające jak ogromne puszki „Bullit” – energy drink. Nietrudno się domyślić, że producent napoju sporo płaci za taką formę reklamy swojego napoju. Podobnie jest z dźwiganiem Quadów, importowanych do Polski przez firmę Kingway: podwieszone do platformy, zakładanej na barki zawodnika, są podnoszone na liczbę powtórzeń w czasie nie dłuższym niż 75 sekund. A wszystko po to, aby logo „Kingway” jak najskuteczniej wbiło się w podświadomość potencjalnych klientów firmy. Pudzian z bratem Krystianem w czasie występu zespołu „Pudzian Band” KiF nr 2/ 2009 Pudzian i „prawo domina” Z Wojciechem Witkowskim rozmawialiśmy w nietypowych okolicznościach: siedzimy w jego służbowym busie VW na parkingu przed warszawskimi halami wystawowymi przy ul. Prądzyńskiego. Obok nas lśniły lakierami świeżo wypucowane, ogromne cysterny do przewozu paliw. Było wcześnie rano, ale Mariusz Pudzianowski już od godziny znajduował się na terenie jubileuszowych, XV Targów Paliw Płynnych. Czyżby zamierzał przerzucić swoje interesy do branży paliwowej? Nie, to firma Bosma (producent lamp i żarówek samochodowych), która jest jednym z nowych sponsorów Mariusza, ściągnęła go do swojego stoiska, aby z profesjonalnym uśmiechem rozdawał autografy. Ba, jeden z produktów tej firmy ma na opakowaniu podobiznę „Pudziana”. Czy dzięki temu będzie lepiej się sprzedawał? Bez wątpienia tak. Specjaliści od reklamy i marketingu stwierdzili, że w wypadku Mariusza zaczęło działać „prawo domina” – konsumenci coraz chętniej kupują produkty firmowane jego nazwiskiem, ponieważ jego wizerunek coraz częściej pojawia się w reklamach. Oprócz wyżej wymienionych, Mariusz Pudzianowski w ciągu ostatnich paru lat podpisał kontrakty z takimi firmami, jak Blachy Pruszyński (najstarszy sponsor), Came (siłowniki i sterowniki do bram), Tabu (producent kleju Super Glue i prezerwatyw), Ardi – podłogi i boazerie, Tes (resory samochodowe), Euro- Sun (specjalistyczne wyposażenie salonów piękności i solariów) i Ramirent (ogólnopolska wypożyczalnia sprzętu budowlanego). Bardzo ważny jest sponsoring ze strony producenta ciężarówek Iveco, który udostępnił firmie „pudzian. pl” kilkunastotonową ciężarówkę do przewożenia sprzętu wykorzystywanego podczas zawodów. Sprzętu przybywa, jedna ciężarówka to za mało, toteż „Iveco” właśnie jest w trakcie przekazywania drugiej. Te ciężarówki, oklejone ogromnymi podobiznami „Dominatora”, krążyły po Polsce w charakterze najlepszych, bo ruchomych reklam jego przedsiębiorstwa. Zupełnie jak w książce „Ojciec chrzestny” - interes sam przez się tworzący inny interes. Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości co do talentów marketingowych „Pudziana”, ten jeden przykład powinien go ostatecznie przekonać. Ale od zakończenia „Tańca z gwiazdami” wszystko w zeszłym roku zostało podporządkowane udziałowi Mariusza w zbliżających się mistrzostwach świata ludzie Dwa lata temu, podczas zawodów StrongMan w Strzegomiu, zwróciliśmy uwagę na chłopaczków, którzy z nabożną czcią fotografowali się na tle wspaniałego, czarnego Mercedesa na amerykańskich numerach (model S500), który jest ulubionym pojazdem ich idola. Ostatnio Mariusz kupił sobie drugiego Mercedesa, najnowszy, sportowy model CL (oczywiście również w kolorze czarnym), którego po prostu nie ma kiedy używać. O namiętności Pudziana do marki Mercedes wiadomo od dawna. Ale jak to się stało, że tamtejsi spece od marketingu dotychczas nie uczynili Pudziana „twarzą Mercedesa”? A może nie wiedzą, że Polak może zostać „najsilniejszym człowiekiem wszech czasów”? Doradzam pośpiech, bo gdy po raz szósty Mariusz zostanie mistrzem świata, to podpisanie z nim kontraktu może kosztować znacznie drożej. Maciej Piotrowski Wielki mężczyzna na „wielkiej maszynie” StrongMan. Zawody były zorganizowane w USA, w miejscu zamieszkania najgroźniejszego konkurenta Mariusza – Phila Phistera – i praktycznie na jego sprzęcie. Cały świat czekał na ten występ Mariusza. Jeśli po raz piąty zostałby mistrzem świata, byłby to wyczyn tej 91 samej klasy jak skok Boba Beamona na Olimpiadzie w Meksyku. Polacy kochają „Pudziana”, ale mało kto orientuje się, że jest on fenomenem na skalę światową. Na świecie nie ma drugiego zawodnika StrongMan o takiej wszechstronności i jeszcze długo nie będzie. Podyskutuj o tym artykule w serwisie facet.wp.pl na stronach nr 2 / 2009 KiF