Część I - diablo3.net.pl

Transkrypt

Część I - diablo3.net.pl
Artefakt Nefalemów
Data publikacji : 29.01.2012
Z dedykacją dla redakcji serwisu Diablo3.net.pl oraz jej czytelników.
Część I
Mam złe przeczucia, co do tego miejsca drogi przyjacielu - rzekł zaniepokojony, Cain - wygląda złowrogo a to
niejednokrotnie rodziło kłopoty. Nie powinieneś się tym martwić - odpowiedział Dallus Malahan, przyjaciel Caina,
który wyruszył z nim na wyprawę po skarby oraz wiedzę. Droga jak do tej pory nie sprawiała nam kłopotów
nawet wtedy, gdy nie wyglądała przyjaźnie. Mam nadzieję, że masz rację drogi Dallusie, ilekroć przypomnę sobie
moje katusze w Tristram o tyle czuję się nieswojo w każdym miejscu. Upalny dzień nie poprawiał nastroju
Horadrima, piekące słońce pustynnego krajobrazu potrafiło wyczerpać nawet najwytrwalszego wojownika. Do
Caldeum jeszcze daleka droga Deckardzie, musimy zacząć oszczędzać zapasy wody i prowiantu, jeżeli nie
chcemy utrudniać sobie przeprawy. Wieczorem, kiedy zrobiło się chłodniej dwaj podróżnicy postanowili odpocząć
oraz zaspokoić pragnienie. Dlaczego wybierasz się do Caldeum? - zapytał ciekawski Dallus. Wydawało mi się, że
to miasto kupców, i nie ma do zaoferowania nic dla maga twojego pokroju. Mylisz się drogi chłopcze, otóż
Caldeum, mimo iż jest piękne skrywa przed swoimi mieszkańcami mroczną tajemnicę. Kiedyś była to zwykła
pustynia, nieurodzajna oraz równie nie przyjazna dla wędrowców takich jak my. Pierwotni założyciele miasta,
władcy Caldeum, aby mieć możliwość budowy na tych ziemiach, przypadkowo odkopali pewien artefakt, równie
demoniczny, co święty, nie mając pewności, co do możliwości owego przedmiotu pozostawili go w tunelach
Caldeum gdzie znajdował się przez wieki. Spokojni mieszkańcy pięknego miasta kupieckiego nie podejrzewali, że
pod ich stopami drzemie moc, która w niepowołanych rękach jest zdolna wyrządzić straszne rzeczy. Ponad 120
lat temu pewien czarodziej, Canneus Wielki, wyruszył na wyprawę, aby odnaleźć owy przedmiot oraz
wykorzystać go do własnych celów…, i co się z nim stało? - przerwał mu niecierpliwy Dallus. Nie wiadomo, do tej
pory nie odnaleziono Canneusa ani martwego, ani żywego, nie wiadomo także, czym dokładnie jest przedmiot, o
którym ci opowiadam, jedyne, czego możemy być pewni to jego potęga oraz niszczycielska moc, a teraz udajmy
się na spoczynek przyjacielu, przed nami jeszcze długa droga przez te nieciekawe pustkowia.
Dallus nie mógł jednak zasnąć, próbował sobie wyobrazić przedmiot o tak niszczycielskiej mocy, o jakiej
opowiedział mu Cain. Nagle usłyszał głuche uderzenia jakby ktoś przedzierał się pod piaskami, obawy
doświadczonego podróżnika się ziściły. Bystrymi oczyma dostrzegł fale piasku rozlegającą się na dwie strony
oraz kolce wystające niczym płetwa rekina z wody. Cain!, Cain! Wstawaj natychmiast! - krzyczał wyrwany z
zamysłu Malahan - Piaskowe Oracze! Cain zerwał się szybkim ruchem podążając za towarzyszem. Na skały
czarodzieju, wejdź na skały! Wył niczym sam Diablo przyjaciel Caina. Horadrim, który miał już na karku wiele zim,
ostatnim tchem rzucił się na wysokie skały wystające ponad piaszczyste wydmy, za nim wynurzył się z piasku
czerwony wąż, długi na 4 metry o 2 łapach oraz zębach zdolnych przegryźć zbroję. W mgnieniu oka starzec
ujrzał jak to zwinne monstrum stara się wspiąć za nim po stromych skałach, aby obedrzeć go ze skóry. Mówiłeś,
że jesteśmy tu bezpieczni- krzyknął do towarzysza zdenerwowany Cain. Mówiłem, że droga nie sprawiała nam do
tej pory kłopotów - odpowiedział spokojny. Malahan - za długo siedzieliśmy w jednym miejscu, dzięki ci Akarat,
że w pobliżu skał. Zdesperowana bestia dalej rzucała się w stronę maga z takim impetem, że zdolna byłaby
przebić kamienny mur. Jakim cudem te zwierze zdolne jest do życia w takich warunkach? - zastanawiał się
siwobrody czarodziej. Widać czeka nas „ twarda nocka” przyjacielu - rzekł rubasznie Dallus. Nie sądzę, aby ten
oracz miał zamiar odpuścić sobie nas przynajmniej do czasu aż nie będzie wyczerpany z przemęczenia.
Część II
Jednak ani Cain, ani Dallus nie mogli zasnąć, nie tylko z powodu potwora, który walczył, aby dostać się do ofiary,
ale także z powodu nieprzyjemnego położenia, na jakim musieli walczyć o życie. Poranek dał o sobie znać
muskając podróżników ciepłymi promieniami słońca. W okolicy nie było już widać istoty pragnącej ich mięsa,
jednak osłabienie towarzyszące im przez noc nasilało się, z trudem zeszli ze skał oraz zebrali swój ekwipunek,
wtedy Horadrim zapytał uśmiechając się szyderczo - czy możemy się spodziewać jeszcze jakiś „gościnnych istot”
w tych stronach? Z tego, co mi wiadomo - odparł Dallus - na pustyniach czają się również padlinożercy oraz
skoczki wydmowe, jednak nie wydają mi się tak groźne jak jeden z tych „węży”, który nas nękał aż do rana.
Brzmi to dosyć optymistycznie, sądzę, że możemy ruszać w dalszą drogę - rzekł Cain. Mijały godziny, duchota
oraz gorący piasek uprzykrzał przeprawę wędrowcom, w końcun ujrzeli w oddali piękną fortecę. Składała się z
dwóch wysokich murów, jeden wyższy od drugiego, a także pięknych smukłych wież, z daleka można było
również ujrzeć szereg karawan zmierzających do środka, aby rozpocząć dochodowy handel. Udało się nam drogi
chłopcze - rzekł czarodziej, który przez chwilę swoim rozradowaniem przypominał małe dziecko - nareszcie
wydostaliśmy się z tej przeklętej pustyni. Udali się w stronę pięknego miasta, jednak to, co ujrzeli w środku
zmierziło ich serca. Przez chwile zdawało im się, że to podstępna iluzja. Miasto w środku było całkowitym
przeciwieństwem tego, co można było ujrzeć z zewnątrz, natomiast karawany nie przybywały, aby handlować
tylko dostarczały prowiant oraz wodę królowi oraz jego dworowi. Co tu mogło się wydarzyć? - spytał blady Dallus
- myślisz drogi Cainie, że ma to jakiś związek z artefaktem, o którym opowiadałeś mi zeszłej nocy na pustkowiu?
Wydaję mi się - zaciekawił się Deckard, że możesz mieć rację, wiele razy byłem tutaj jednak to, co teraz
zobaczyłem zaskoczyło mnie niezmiernie, chodźmy na dwór króla Taurusa, władcy tego zamku, może on zdoła
nam wytłumaczyć, dlaczego Caldeum wygląda jak po oblężeniu. Kiedy kroczyli w głąb zamku zaczęli wyczuwać
moc ,która starała się odwieść ich myśli od dotychczasowych spraw oraz wszczepić własne. Nagle z jednego z
domów wyskoczył oszalały mieszkaniec kierując się w stronę bramy krzyknął do przybyszów - uciekajcie stąd
głupcy! To... to wami zawładnie... Zagarnie was! Uciekajcie póki możecie! Głupcy!
Będąc już przy bramie nagle upadł niczym strącony posąg i zamarł w bezruchu. Nic z tego nie rozumiem zaniepokoił się Malahan - Najpierw ten widok, a teraz ten biedak, jednak najbardziej przeraził mnie jego wzrok,
który błagał o śmierć a tym samym chciał nas wypłoszyć stąd. Musimy jak najszybciej trafić do Taurusa, jeżeli
nie chcemy skończyć jak ten człowiek z powodu niewiedzy - odpowiedział z wielką powagą, Horadrim. Kiedy
dotarli na dwór króla, ujrzeli siedzącego go na wielkim złotym tronie, jednak wygląd Taurusa a tym bardziej jego
mina nie zwiastowała miłego powitania. Czego tu szukasz, Deckardzie Cainie? - zapytał władca. Kim jest twój
towarzysz? Czy uważasz, że to jest najważniejsze w tej chwili? - odparł starzec - możesz nam wyjaśnić, co tutaj
się wydarzyło oraz co jest przyczyną tego horroru? Taurus podniósł się z tronu - to ten kamień! Kamień, który
został skradziony przez Canneusa. Pewnej nocy miałem wizję jak ten przeklęty mag go zabiera i do tej pory nikt
go nie widział, następnego poranka miasto wyglądało tak jak teraz natomiast jego mieszkańcy oszaleli,
wiedziałem…wiedziałem, że nie można ufać takiej mocy. Moi przodkowie powinni go zniszczyć! Jeszcze zanim
zbudowali Caldeum! Błagam Cainie! Jeżeli jesteś w stanie, odnajdź ten kamień oraz złodzieja a przyrzekam, że
wynagrodzę ciebie oraz twojego przyjaciela. Zrobimy, co w naszej mocy! - wyrwał się towarzysz Horadrima.
Dallusie! - szepnął do niego Deckard. Czy jesteś pewien, że jesteśmy w stanie wykonać takie zadanie?
Gdybyśmy nie byli, to w ogóle byśmy nie przybywali na dwór królewski - odpowiedział pewny siebie Malahan.
Gdzie mamy szukać panie? - krzyknął do króla. Czy możesz nam wskazać drogę? Nie jestem na siłach, aby was
zaprowadzić, ale mogę wam powiedzieć, komnata, w której był owy artefakt znajduje się pod miastem, w
lochach Caldeum, żeby się tam dostać musicie przejść tajnym tunelem, który znajduje się pod wodospadem przy
moście głównym, jednak zanim wyruszycie, macie moje pozwolenie na zebranie potrzebnych materiałów na
wyprawę, nie wiadomo czy moc, która nawiedza miasto nie obudziła czegoś gorszego niż zamętu oraz szału.
Część III
Po odpowiednim uzbrojeniu wyruszyli we wskazane przez Taurusa miejsce. Jestem pod wielkim wrażeniem - rzekł
Malahan - przejście znajduje się w środku miasta a jednak człowiek niczego się niespodziewający nie byłby w
stanie ujrzeć tego tunelu. Pośpieszmy się - popędzał towarzysza Cain - nie chcę być gołosłowny wobec władcy
Caldeum, ale przy tym pragnę wrócić w jednym kawałku przed jego oblicze. Przejście, mimo iż ukryte w środku
miasta kupieckiego przypominało wyglądem opuszczoną kopalnię. Smród stęchlizny wydobywał się z tunelu,
który zachęcał do wejścia szaleńców szukających chorób oraz śmierci. Niechętnie, ale z poczuciem obowiązku
oraz z ciekawości oboje poszukiwaczy przekroczyło progi portalu i powolnym krokiem przemieszczali się wzdłuż
korytarza. Po pewnej chwili Cain zamarł w miejscu i cichym, przerażonym głosem rzekł do Malahana - Dallus!
T..t..tam s..są, „ż...żywe trupy”!. Musimy je ominąć tak, aby nas nie zauważyły - odparł spokojnie towarzysz
maga. Mimo iż mamy oręż to walka z kimś „niedokońca żywym” nie rokuje nam zwycięstwa. Po krótkiej analizie
miejsca, w którym się znajdują oraz miejsca gdzie znajdują się groteskowe stwory a także drogi dzięki której się
tam dostali, stwierdzili, że tunele Caldeum są szeregiem jaskiń połączonych ze sobą, skupiających się w jednym
miejscu, zapewne musiała być to komnata, w której znajdował się artefakt. Ruszajmy po cichu-szepnął Dallus.
Jeżeli będziemy się trzymać razem na pewno przemkniemy niezauważeni. Nawet krótka droga, którą oplata
strach potrafi się wydłużyć niezmiernie, tak było w również w tym przypadku.
Kiedy znajdowali się już przy przejściu do następnego tunelu jeden z groteskowych trupów usłyszał głos kroków i
podążył za nim. Serce Caina zaczęło uderzać jak szalone. Również Dallus poczuł strach oraz odór, jaki wydzielały
mozolnie, ale zawzięcie poruszające się zwłoki. Drżącymi rękami obaj dobyli broni, aby przygotować się na
nieuniknione. Kiedy trup zbliżył się dostatecznie blisko przyczajony Dallus Malahan ciął szyję przeciwnika. Głowa
potoczyła się po kamiennym podłożu wywołując zainteresowanie reszty. Nie damy sobie z nimi rady walcząc
jednocześnie z każdym - zawołał do Caina jego towarzysz - jest ich przynajmniej dziesięciu. Słysząc to Cain
zawołał głosem tak donośnym, że aż sam Dallus spojrzał na niego ze zdumienia - Thus! Ahrlein Do’an! - z jego
ręce zaczął ogarniać płomień który w postaci kuli ognia wystrzelił w stronę nieumarłych. Fala uderzeniowa
roztrzaskała w mgnieniu oka ośmiu przeciwników. Widząc to Malahan, którego serce wypełniła odwaga ruszył
szarżą na pozostałych dwóch przeciwników. Swoim mieczem przeciął w pół jednego z zombie, po czym
natychmiast zamachnął się na szyję drugiego. Oba stwory padły, jednak po chwili przecięte zwłoki, z których
wystawał biały podłużny kręgosłup rzuciły się na Dallusa i owinęły się wokół niego próbując odgryźć mu kawałek
ciała. Horadrim natychmiast zareagował na ten podstęp i ponownie jakby nie swoim głosem wykrzyczał - Ni’nfe
tirleo mortis! Po tych słowach w stronę Malahan ruszyła wystrzelona niczym z łuku strzała jasna jak księżyc w
pełni, widząc to Dallus rzekł w myślach ”Oto, w jaki sposób giną ci, których pycha przewyższa honor” chwile
później, zdumiony do granic własnych możliwości patrzył jak jego napastnik zwija się z bólu płonąc od środka
świętym ogniem, samemu Malahanowi jednak nic się nie stało. Oby blask Akarat zawsze nad tobą czuwał
przyjacielu Cainie -powiedział po całym zajściu. Mimo męczącej walki obaj byli zmuszeni ruszyć dalej. Taurus
miał rację - powiedział do swojego towarzysza, Cain - może nie, wprost, ale przeczuwał, że moc wyzwolona przez
kamień w momencie, w którym Canneusa zabrał go z komnaty, będzie na tyle straszna, że przywoła istoty nie z
tego świata. Jednak najgorsze w tej sytuacji jest to, że skoro była zdolną przywołać plagę, nieumarłych na tą
krainę, to, do czego bardziej okrutnego się mogła jeszcze posunąć, o czym nie wiemy?
Część IV
Po długim i męczącym marszu przez sieć tuneli odnaleźli właściwą drogę. Z daleka ujrzeli komnatę niczym
nieróżniącą się od reszty, z jednym wyjątkiem, na środku komnaty znajdował się wysoki monumentalny podest
wyryty w kamieniu. U jego schyłku znajdowała się solidnie wyrzeźbiona dziura, do której zmieściłby się
przedmiot wielkości pięści dorosłego człowieka. To musi być ta właściwa komnata - powiedział Dallus, po czym
ruszył szybkim krokiem w stronę podestu. Stój! - krzyknął Cain i w ostatniej chwili złapał swojego towarzysza za
rękę - czy jesteś na tyle naiwny, że przedmiot o mocy zdolnej niszczyć miasta zostałby pozostawiony bez
żadnych pułapek mających na celu powstrzymać rabusiów? Przejście wyglądało tak jak reszta, ciemne,
zamieszkałe przez pająki oraz porośnięte pleśnią. Moje oczy potrafią dostrzec rzeczy niewidoczne dla
niewyuczonego człowieka. Przez krótką chwilę szukali jakiejś wskazówki, czegoś, co mogłoby dać im radę, w jaki
sposób dostać się do wnętrza pomieszczenia. Znalazłem - odpowiedział uradowany Malahan. Na lewej ścianie na
wysokości ich głów dało się dostrzec przestrogę dla tych, którzy spróbują dostać się do komnaty oraz
niejednoznaczne wskazówki mówiące o sposobie przejścia przez pułapki.
Jest tylko jeden problem, pismo nie jest wyryte w naszym języku. Pozwól, że sprawdzę - odparł Deckard Cain.
Jest to starożytne pismo Nefalemów, zapomniane przed setkami lat, na szczęście w młodości przestudiowałem je
dokładnie oraz rozszyfrowałem. Po tych słowach otworzył wielką księgę zawieszoną na pasie przerzuconym przez
jego bark. Słowa te mówią, „Jeśli Jesteś godny tego, co pragniesz posiąść, zdobędziesz to, jeśli nie, Twoje próby
spełzną na niczym i przyczynią się do Twojej zguby”.
Nie brzmią zbyt przyjemnie, przynajmniej nie ich druga połowa - zażartował rubasznie Dallus. Poczekaj tu jest
dalsza część: „Aby udowodnić swoją wartość zostaniesz poddany próbie ciała oraz umysłu”. Brzmi, co raz
ciekawiej - przerwał Cainowi jego towarzysz. Miejmy to już za sobą drogi przyjacielu. Pierwsza wskazówka brzmikontynuował Deckard - „Jeśli jesteś na tyle odważny żeby walczyć przeciwko innym to czy jesteś w stanie
zwyciężyć samego siebie?”. Po tych słowach naprzeciw siebie Dallus ujrzał jak w szybkim tempie zaczyna się
formować istota, przypominała mu kogoś... Była niczym jego lustrzane odbicie, posiadała to samo, co w danym
momencie Malahan. Kiedy w jego klonie zaczęło tętnić życie natychmiast dobył broni i rzucił się na niego bez
ostrzeżenia. W ostatniej chwili Dallusowi udało się uniknąć przebicia mieczem, odskoczył na bok, po czym
wyciągnął miecz taki sam, jaki posiadał jego przeciwnik. Cain! Czytaj dalej! - zawołał do towarzysza, po czym
starł się orężem ze swoim wrogiem. Zdezorientowany Horadrim ponownie spojrzał na skałę i tłumaczył kolejne
słowa, - jeśli chcesz odnieść zwycięstwo w tym starciu, musisz pokonać swój najgorszy koszmar. Po
wypowiedzianych przez czarodzieja słowach, Dallus i jego klon przenieśli się z tunelu do... pracowni jego
własnego ojca, natomiast w miejsce lustrzanego odbicia ujrzał ojca, którego uważał za największe zło tego
świata jakie mogło go spotkać.
Padł przed nim na kolana i rzekł w rozpaczy - ojcze! Wybacz mi, wybacz, że odszedłem bez słowa, bez
pożegnania! Proszę Cię, niech twój gniew oszczędzi mnie! Iluzja miejsca, w którym znajdował się Dallus Malahan
a także jego ojca była niczym sen na jawie. Tynderius Malahan, jego ojciec, bez chwili zastanowienia, z kamienną
miną dobył małego, lecz grubego metalowego pręta i zbliżył się do syna, w tym samym momencie Dallus ujrzał,
że jego ciało jest gołe, posiadał tylko krótkie porwane spodnie, jakie otrzymał od matki dzień przed ucieczką. Po
chwili poczuł straszny ból w plecach, w przeszłości Tynderius bił go niemiłosiernie za każde przewinienie jakie
uczynił, tak też było tym razem, bezbronny leżał na podłodze i czekał na swój koniec. Jego umysł był pogrążony
w chaosie, z jednej strony czuł żal wobec ojca za jego traktowanie oraz skruchę, zaś z drugiej wielką nienawiść,
która z każdym razem, kiedy otrzymywał ciosy narastała.
Tym razem nienawiść przewyższyła bezsilność. Szybkim ruchem podniósł się i zaciśnięta pięścią uderzył w twarz
zaskoczoną iluzję Tynderiusa, jego ojciec upadł na ziemię z wielkim hukiem, kipiący nienawiścią Dallus dobył
pręta i zaczął obijać nim swojego ojca z ogromną agresją. Zadowolony patrzał jak ciało jego ojca puchnie i
zalewa się krwią, mimo to nie przestawał, uderzając w niego wykrzyczał - tyle lat mnie katowałeś! Teraz
poczujesz to, co ja musiałem znosić tak długo. Bił bez końca, furia, jaka go ogarniała wystraszyłaby nawet
demona. Po chwili jednak iluzja zniknęła, zdezorientowany Malahan przetarł oczy i ujrzał ponownie swojego
towarzysza oraz ciemny, brudny tunel, za którym znajdowała się komnata artefaktu. Co się stało - zapytał
zaskoczony Cain - gdzie byłeś?! Ja, - odparł Dallus... Ja nie chcę o tym mówić, to jest zbyt trudne i zbyt świeże
żebym mógł teraz ci o tym opowiedzieć. Słysząc to Horadrim ponownie zwrócił się w stronę muru i zaczął czytać
kolejną wskazówkę - „To, co się już wydarzyło, wróci ponownie, pytanie brzmi, czy tym razem będzie inaczej?”.
Po chwili odwrócił się i ujrzał starą studnię Tristram, przy której miał zwyczaj spędzać wolny czas, zdumiony w
oddali widział wszystkich, których piekło tak okrutnie mu zabrało. Był tam Griswold, Ogden, Farnham, Pepin, Wirt,
Giliana, Adria oraz wielu ludzi, którzy po wydarzeniach w katedrze wrócili do swoich domów. Wszyscy radowali
się ze zwycięstwa Aidena nad Diablo. Coś było jednak nie tak, przypomniał sobie, że tak samo było chwilę przed
niespodziewanym atakiem demonów. Zaniepokojony spojrzał w stronę, z której w przeszłości zaatakowały
Tristram demony. Jego obawy potwierdziły się, z daleka ujrzał hordę krwiożerczych istot gotowych palić i zabijać
bez sumienia, nieubłaganie zbliżających się po cichu do miasta.
Bogatszy o przeszłość Horadrim pobiegł w stronę mieszkańców i krzyczał do nich jakby gonił go sam Pan
Zniszczenia - Do broni! Demony nadciągają, wszyscy do broni! Wybuchła panika, kobiety z dziećmi pobiegły do
piwnic natomiast mężczyźni ruszyli w stronę kuźni Griswolda gdzie otrzymali od niego wyposażenie. Cain zawołał do niego kowal Griswold - jesteś pewien tego, co mówisz? Przecież nasz wybawca pokonał Diablo w
katedrze! Jestem tego pewien mój druhu, przygotuj się na nieuniknione - odpowiedział mu Deckard. Po kilku
minutach wszyscy mężczyźni uzbrojeni w miecze, tarcze oraz zbroje stojąc za Horadrimem czekali na przybycie
przyczajonego napastnika. Zapanowała cisza, ponura noc zasłaniająca księżyc zesłała na ziemie burze. Minuty
zamieniały się w godziny, w zniecierpliwieniu czekali na wroga, który nie znał strachu oraz litości. Nagle jeden z
mieszkańców krzyknął - Demony! Zbliżają się Upadli! Obrońcy dobyli oręża. Pięćdziesięciu ludzi miało zetrzeć się
z dwustoma piekielnymi bestiami. Kiedy krwiożercza horda zbliżała się do miasta zaczęła drżeć ziemia, pierwsze
domy już płonęły, za nimi zaczęły palić się inne. W ciągu kilku chwil pół Tristram było trawione przez płomienie,
które rozciągały się bezlitośnie niczym potoki lawy.
Pierwsze potwory wyskakiwały już zza palących się chat, za nimi ciągnęły się niczym niekończąca armia szeregi
kolejnych. Czarodziej pamiętał masakrę, jaką w przeszłości dotknęła to miejsce, nie mogąc uwolnić się od myśli
krzyknął - nie pozwolę na to! Jego agonia była tak przeraźliwa, że pierwsi przeciwnicy cofnęli się jakby ujrzeli
swojego pana. Widząc to mieszkańcy Tristram poczuli odwagę w sercach i byli gotowi walczyć u boku swojego
przewodnika. Następnie Cain zawołał - Ut’seo deu iste! Laune et’nefaro! Wiatr przed nim zaczął się kłębić niczym
wsysany jego słowami. Po chwili w stronę przeciwników wyleciały trzy magiczne trąby powietrzne rozszarpując
wrogów szarżujących na czele. Obrońcy zdumieni patrzyli na furię Horadrima oraz na spustoszenie, które
wywołał w armii demonów. Ćwierć piekielnych wojsk padło natychmiast rozszarpane przez magiczne tornada. Ci,
którzy pozostali z wielkim przerażeniem patrzyli na zabitych pobratymców i pędzili na tych, którzy czekali, aby
stawić im czoło. Kiedy byli dostatecznie blisko obrońcy ruszyli na rozproszonego przeciwnika. Oręż i odwaga starł
się ze szponami i nienawiścią. W ferworze walki Cain wydawał rozkazy i wspierał swoimi zaklęciami przyjaciół.
Trupy padały dookoła, pierwsi mieszkańcy Tristram zginęli w walce o życie. Czarodziej w środku bitwy stanął
naprzeciw czterech demonów, które jednocześnie rzuciły się na niego. W tym samym czasie wypowiedział słowa
- Ar’neo talus tei!
Wrogowie zostali zasypani gradem lodowych pocisków, które spadały na nich z nieba, trzech zostało
zmiażdżonych oraz przebitych przez lodowe sople oraz głazy, jednemu udało się uniknąć zaklęcia i z impetem
ruszył w stronę maga. Kiedy był dostatecznie blisko, Cain szybkim ruchem uderzył Upadłego w głowę i
roztrzaskał mu czaszkę. Na miejsce jednego demona stawało dwóch kolejnych, mimo to ludzie walczyli, jeden
osłaniał drugiego ratując go od rozszarpania lub przebicia, w przeciwieństwie do hordy, dla której liczyła się tylko
przemoc oraz ludzki strach. W końcu walka dobiegała końca, po kilku godzinach ciężkiej bitwy na polu pozostało
piętnastu ludzi ścierających się przeciwko trzydziestu demonom. Horadrim, stojąc cały we krwi swoich
towarzyszy oraz wrogów, miotał magicznymi pociskami w pozostałych napastników. Kilku z nich nagle przedarło
się przez 2 ludzi i rozszarpało ich. Widząc Caina ruszyli na niego, mag był już na tyle wyczerpany, że nie miał siły
użyć przeciwko nim żadnych zaklęć, przygotował swój kostur w myślach modląc się o zwycięstwo. W momencie,
w którym zamachnął się na jednego ze stworów, ujrzał obok siebie Griswolda, który przybył mu z pomocą. Ramie
w ramie stawili czoła agresorom. Kowal powalił natychmiast dwóch z nich wyciągając ostrze w kierunku
następnego, po chwili Deckard poczuł potężny ból w brzuchu, jeden z demonów ugodził go ostrzem. Widząc to
Griswold natychmiast przeciął potwora na pół.
Cain! - zawołał - ludzie! Osłaniajcie nas! Przed kowalem i Horadrimem natychmiast stanęło sześciu ludzi broniąc
ich chwalebnie przeciwko ostatnim dziesięciu wrogom. Chwile później było już po wszystkim, demony zostały
pokonane. Udało nam się! Udało nam się dzięki tobie przyjacielu! Cain poczuł jak uchodzi z niego życie, w tym
samym momencie myśląc że to już koniec, znalazł się w tunelu obok Dallusa Malahana. Przyjacielu! - Zawołał
Dallus. Myślałem, że to przekleństwo pochłonęło Cię na zawsze! Horadrim po chwili otrząsnął się i poczuł
ponownie piętno przeszłości. Byłoby lepiej gdyby mnie pochłonęło - powiedział sobie w myślach. Czy to już
wszystkie wskazówki? - zapytał Malahan. Wygląda na to, że tak, nic więcej tutaj nie pisze - odparł Deckard. Po
chwili ruszyli w stronę komnaty artefaktu. Kiedy dotarli na miejsce ujrzeli zwłoki oparte o ścianę, w rękach
trzymały niewielki lecz piękny kamień. To musi być Canneus - powiedział czarodziej. Dallus wyciągnął rękę w
stronę kamienia i zabrał go z kościstych rąk trupa. W tym momencie zwłoki ożyły i wybiły Dallusowi artefakt z
ręki. Bezczelni głupcy! - powiedział duch Canneusa zaklęty w jego szkielecie, głosem tak przeraźliwym, że obaj
wędrowcy poczuli jakby każde słowo wyrywało im kawałek duszy.
Śmiecie przychodzić do tego miejsca próbując wykraść to co należy do mnie?! Po tych słowach ruszył w stronę
Dallusa i Deckarda przeklinając ich za próbę kradzieży. Po raz kolejny wędrowcy byli zmuszeni do walki ze złem,
którego nie znali.
Canneus odepchnął Malahana zaklęciem i skupił się na Horadrimie. Oboje ścierali się ze sobą potężną energią.
Komnata rozjaśniła się mocą, jaka stykała się ze sobą i walczyła o wyższość nad przeciwną. Dallus po chwili
otrząsnął się i wstał patrząc na wydarzenie, które rozgrywa się kilka kroków od niego. W końcu Cainowi udało się
przebić przez magię Canneusa i ugodził go swoją mocą. Szkielet z zaklętym duchem przybrał w mgnieniu oka
materialną postać, gdyż kamień uwolnił go od klątwy, jaka ciążyła na nim przez długie lata. W tym momencie
Dallus niespodziewanie rzucił się na czarodzieja i przebił go długim mieczem. Canneus zawył z bólu i złości, po
czym padł martwy na ziemię. Twoja kara właśnie została spełniona Canneusie - powiedział na głos Malahan, po
czym odłożył artefakt na podest. Szczęśliwi ze swojego zwycięstwa wędrowcy wrócili przed oblicze władcy
Taurusa. Drodzy przyjaciele - powiedział do nich. Zbawiliście nasze miasto, w zamian ofiarujemy wam bogactwa
oraz wszelkie zaszczyty, jakich możecie tutaj dostąpić. Niech wasze zwycięstwo będzie przykładem męstwa,
które przybyło do naszej ziemi, a teraz chodźcie ze mną na taras królewski, moi poddani pragną podziękować
wam za ten uczynek.
Autor: Kamil ”Kaminiu” Laskowski
Data publikacji : 29.01.2012
Data modyfikacji : 29.01.2012
Liczba wyświetleń tekstu: 4940
Tagi: twórczość fanów
POWRÓT
DRUKUJ
PDF
POLEĆ ZNAJOMEMU
Komentarz (0)
Brak komentarzy
dodaj komentarz
dodaj komentarz

Podobne dokumenty