3992_Szuba_Ustawa_Refundacyjna_2011_03_01 PDF

Transkrypt

3992_Szuba_Ustawa_Refundacyjna_2011_03_01 PDF
TOWARZYSTWO FARMACEUTYCZNO – EKONOMICZNE
00-845 Warszawa, ul. Łucka 2/4/6
1 marzec 2011 r.
Szanowni Państwo,
S E J M RP
KOMISJA ZDROWIA
(wszyscy członkowie)
Z obrad w Podkomisji ds Refundacji przeszedł do Komisji Zdrowia rządowy projekt ustawy o
refundacji leków. Proszę bardzo o zapoznanie się z poniższymi uwagami na temat tego projektu. Z punktu
widzenia interesu narodowego sprawa jest bardzo ważna : chodzi o dużo zdrowia i pieniędzy.
Jednocześnie jest bardzo trudna, bo gospodarka lekami różni się od gospodarki innymi dobrami. Czym ?
Na innych rynkach klientela ma wiedzę towaroznawczą, na rynku leków jej nie ma. Nawet lekarze zgodnie
ze swym wykształceniem mają ogromną wiedzę farmakologiczną i znikomą ekonomiczną. Na styku
sprzedawca – nabywca nie ma równowagi. Producenci leków mają wielkie pole do osiągania nadmiernych
i niezasłużonych zysków. A fundusze na zdrowie i leki są skromne.
Mechanizm wyzysku cenowego w farmacji nie jest prosty. Jego obraz przedstawiamy w Załączniku
Nr1.Mając znajomość tego mechanizmu przez lata postulowaliśmy kosmetykę prawa, przywrócenie
europejskiego, uczciwego, niemachlojkowego sposobu obrotu lekami w Polsce. Teraz, kiedy Rząd
postanowił go wprowadzić w życie (niestety nie przy wszystkich lekach, a tylko refundowanych)
przyjęliśmy jego inicjatywę z aplauzem. Proponowana ustawa nie eliminuje nieuczciwości, ale znacznie ją utrudnia. Cena leku ma być wszędzie jednakowa; precz z lekami tu i tam za złotówkę i wszelakim cwaniactwem nakłaniającym do stosowania leków droższych i często gorszych. Kto chce konkurować ceną, niech ją obniża jawnie, czytelnie, jednakowo w całym kraju, nie pokątnie. Niech zniżka ceny
leku drogiego nie stwarza złudy, że lek jest tani.
Rząd w zakresie leków refundowanych dokłada starań, by chronić budżet państwa i pacjentów.
Efektywność tych starań jest dalece niedostateczna. Ogrom strat jest ilustrowany w Załączniku Nr 2.
Projekt ustawy poparliśmy na etapie prac Podkomisji ds Refundacji w styczniu-lutym 2011 r. Wyrażamy wdzięczność parlamentarzystom, którzy się z nim mocowali i po udoskonaleniach akceptowali.
Obecnie prosimy gorąco Komisję Zdrowia o życzliwe nań spojrzenie i przekazanie plenum Sejmu do
uchwalenia.
Jest w tym paradoks. Projekt jest napisany źle. Mógłby być napisany lepiej. Zupełnie niepotrzebnie
„obraża „tysiące przykładnych lekarzy, aptekarzy, dobrze pracujących hurtowników, wielu produducentów tanich i drogich, którzy niczego złego nie robią. Należałoby bardzo wiele w projekcie poprawić.
Ale to wymagałoby lepszych autorów i sporo czasu.A więc trzeba cieszyć się tym, co jest i jak narychlej
nadać rangę ustawy projektowi niedoskonałemu, ale znacznie ujarzmiającemu warcholstwo cenowe.
Sam tylko Art.7 pozwoli zmniejszyć poważnie marnotrawstwo lekowe. Warto mieć ten sukces
natychmiast.
Później będzie można tę ustawę znowelizować. W Załączniku Nr 3 rysujemy szkic, jak to zrobić.
Załącznik Nr 1
Załącznik Nr 2
Załącznik Nr 3
Z poważaniem,
Dr Tadeusz J. Szuba
P.S.
Nie chciejmy od razu za wiele, bo nie wskóramy niczego. Na przeszkodzie stoi siła głupoty.
Dowodem tego jest aktualny przypadek posłanki Muchy, nieprzeciętnie mądrej. Gdzieś tam, wcale nie
w radiu, czy telewizji, powiedziała słowo prawdy, że dostęp chorych do lekarzy jest trochę spowolniony
przez staruszków, którzy słusznie otoczeni maksymalną troską niekiedy przesadnie służbę zdrowia
absorbują. Zademonstrowała wiedzę, takt i rozum społecznikowski. I co ? Tłumek faryzeuszy na nią
napadł za brak miłości bliźniego.
Panie i Panowie posłowie przy zabiegach o dostępność leków, wraz z rządem, też muszą liczyć się
z nierozumnością niektórych obywateli.
Towarzystwo Farmaceutyczno – Ekonomiczne
ZAŁĄCZNIK Nr 1
Mechanizm wyzysku cenowego w farmacji
Rządy państw pragnących postępu w lecznictwie zjednoczyły się i ustanowiły prawo popierające
wynalazczość. Jest to prawo chroniące autora wynalazku przed jego pożytkowaniem przez trutni,
które bez pracy chciałyby mieć kołacze. Ochrona patentowa (monopol) pozwala w praktyce pobierać dowolną cenę. Jedynym hamulcem w kwotowaniu ceny jest zdolność nabywcza klientów. Lek,
którego produkcja kosztuje 10 zł.może być sprzedawany po 100, a nawet 1000 złotych, bo ludzie na
ratowanie zdrowia i życia nie skąpią pieniędzy. Zwłaszcza zamożni, a jest ich niemało.
Rządy popierają wynalazców nie bezmyślnie. Gdyby dawały ochronę patentową ad infinitum,
zamiast popierać postęp, hamowałyby go. Który wynalazca poszukiwałby nowego wynalazku, który byłby konkurentem dla jego starej żyły złota ? A więc ochrona patentowa tak, ale przez ustawowo określoną ilość lat. Póżniej każdy ma prawo daną rzecz robić i komercjalizować. Ma ona tanieć
i być w miarę dostępna wszystkim ludziom. Rządy tak silnie popierają ten drugi etap historii leku
(konkurencja), że już w momencie rejestracji patentu nowości stawiają patentobiorcy warunek
ujawnienia w zgłoszeniu patentowym wszystkich tajników produkcji.
Wynalazcy farmaceutyczni powszechnie wystrychują rządy na dudka, Kiedy po ochronie patentowej pojawiają się konkurenci i ceny spadają ze 100 do 10 złotych, firma wynalazcza nie obniża ceny. Wykorzystuje fenomen nawyku klienteli (lekarzy) do markowej, zastrzeżonej nazwy starego już leku i sprzedaje produkt przez następne 5-10-20 lat po 100 zł. Konserwatyzm lekarza jest
zrozumiały. On się opędza od powodzi nazw leków, by się nie pomylić. Tu wchodzi w grę życie
ludzkie i lekarza los. Rząd powinien, tam gdzie ma w tym interes, rękami NFZ uczyć lekarzy cen i
nazw. To bardzo mała fatyga. A nic, dosłownie nic, w tej materii nie robi.
Jest w farmacji drugi sposób nadmiernego wykorzystywania nabywców przez dostawców.
Firmy obserwują rynek, dostrzegają wynalazki, koncentrują uwagę na tych udanych, skutecznych,
wzbudzających zainteresowanie medycyny, robiące „kasę”. Proszą swoich chemików o robienie
podobnych molekuł. Cząsteczka bardzo podobna niemal musi mieć podobne działanie farmakologiczne. A jako inna, nie narusza patentu pierwowzoru i sama jest patentowalna.
Na wzór pierwszego udanego betablokera, propranololu, zsyntetyzowano ponad sto analogów.
Na wzór pierwszego inhibitora ACE, captoprilu, zrobiono nie mniej analogicznych prili. Celują w
tym nie tylko małe firmy, ale największe światowe koncerny farmaceutyczne. Dobrze. Niekiedy
uda się zrobić analog lepszy. Ale nie sposób zrobić stu lepszych. A każda firma – autor analogu
chciałby rzec, że jego analog jest najlepszy.
Nas ekonomistów farmaceutycznych to interesuje pod kątem cen. Zwłaszcza kiedy doskonały
wcześniejszy wynalazek już utracił ochronę patentową, jest wyrabiany konkurencyjnie, tanio, a
nowszy i często gorszy analog jest jeszcze monopolistyczny i drogi. Drogiego fabrykanta stać na
promocję, umizgi do klienteli, sprzedaje dużo, wyrządza szkody zdrowiu i finansom. Zarówno
pacjentów, jak instytucji publicznych.
Niestety, na ten rodzaj wyzysku nasz rząd jest dość bezradny. Firmy farmaceutyczne żerują
na nim drogimi i kiepskimi analogami nie tylko chronionymi patentem, ale już niechronionymi.
Przeogromny żer może być przy kongenerze tak kiepskim, że za granicą prawie nikt go nie chce. A
więc nie pojawia się tam po wygaśnięciu ochrony konkurencja. Nie ma źródeł surowca oprócz monopolisty, nie powstają tanie kopie generyczne i jeśli się takiego leku pożąda trzeba płacić wysoką
cenę monopolistyczną w nieskończoność. Rażącym przykładem jest francuski pril obniżający
ciśnienie, perindopril marki Prestarium, tak mało potrzebny lekarzom na świecie, że np.najlepsza
3643 stronicowa (3,2 kg) amerykańska księga leków, Physicians Desk Reference, w ogóle o nim nie
wspomina, a w Niemczech choć księga rejestracyjna wspomina, to w statystykach spożycia nie
znajdujemy. Taki lek robi w Polsce dzięki rządowej refundacji zawrotną karierę z obrotem rzędu
150 mln zł.rocznie przy cenie przez długie lata wyższej (w przeliczeniu na DDD) ongiś 7-krotnie od
prilu Nr 1 - enalaprilu, a dziś od prilu Nr 1 - ramiprilu, 5-krotnie !!!
Perindopril (Prestarium) jest dobitnym przykładem, ale nie wyjątkiem. Kogo można winić
za stosowanie leków droższych i niejednokrotnie gorszych ?
Tylko ministra zdrowia do spraw farmacji. On ma się interesować rynkiem leków w krajach
światłych i unikać robienia głupstw przy decyzjach refundacyjnych. Tysiącami fachowców w NFZ
wyperswadowywać stosowanie perindoprili agresywnie reklamowanych przez pazerne firmy.
Zostawić w spokoju 100.000 przykładnych lekarzy, godziwych fabrykantów, których jest wiele.
Niegodziwym bacznie patrzeć na ręce, na promocję.
Promocja bywa różnoraka. Najefektywniejsza jest łapówkarska. Legalnie łapówkarska. Mająca formę upustów, rabatów, prezentów i innych gestów sympatii. Najlepiej pamiętamy promocję insuliny. Zagraniczna kosztowała ca 150 zł., krajowa, identyczna – ca 100 zł. Rząd kazał wydawać
wszystkie po 3,20 zł. Producent drogi wpadł na pomysł, by via hurtownika i aptekarza dawać choremu łapówkę 3,20 zł. (wydawać drogą insulinę za darmo). Lud wpadł na pomysł, by żądać recepty
na insulinę darmową (ta za 3,20 nie pomagała). Narodowy Fundusz Zdrowia tracił na różnicy
ceny (150-100=50) miliony. Legalny łapówkarz zyskiwał tyleż minus 6,4% .
Pomysłów promocji leków droższych, a nierzado gorszych, legalnymi łapówkami jest multum. Cała Polska jest codziennie przebiegana w poszukiwaniu tańszych „smarowanych”leków. Aż
dziw, że niejeden dziennikarz, prawnik, ekonomista, nawet w randze uczonego, widzi w tym zdrową konkurencję. Farmacja jest trudna. W Polsce. Inne kraje nie mają rozterek. W krajach
cywilizowanych takich jak Niemcy, Francja, Anglia, Szwajcaria itd.. rządy strzegą ludność przed
rozbojem farmaceutycznym, nadużywaniem wolnego rynku. Nie zezwalają na machlojki cenowe.
Niczego, nawet Aspiriny, nie wolno promować sugerując, że jest warta 10, a ja ci ją dam za 5.
Wolny kraj, Aspirina może kosztować ile sobie Bayer zamarzy, ale może zamarzyć tylko jedną cenę
jak Niemcy długie i szerokie. W każdej aptece 20 tabletek 500 mg kosztuje Eur 5,20 i nie śmie kosztować inaczej.
Dlatego my w omawianym projekcie ustawy cenimy najwyżej Art.7, który zabrania spekulacji cenowych i przywraca obowiązek rzetelnego posługiwania się w farmacji ceną jako kategorią
ekonomiczną. Tak, jak to było w II RP. Tak, jest do dziś nie tylko w RFN, ale bodaj całej Europie
kontynentalnej.
Oczywiście przepis jednolitych cen powinien obowiązywać nie tylko przy lekach refundowanych lecz wszystkich. Nieludzkim jest pomysł chronienia NFZ od nabijania w butelkę, a
pozwalanie na nabijanie w butelkę obywateli płacących za lek 100% ceny. A więc Art.7 powinien
być wmontowany do ustawy Prawo farmaceutyczne.
Ale nie chciejmy za wiele, by nie opóźnić uchwalenia ustawy o refundacji.
Mówiąc o mechanizmie wyzysku cenowego nie sposób nie odnieść się do szeroko praktykowanej u nas instytucji „limitu ceny”.Rząd nasz już dawno temu wymyślił receptę na redukowanie
marnotrawienia funduszy na leki, ale tylko publicznych. Dla leków synonimicznych, identycznych i
nawet nie identycznych, ale bardzo podobnych, wprowadzono limitowanie wydatku płatnika
rządowego. Dla w/w leków z cenami zł.5,00-7,50-10,00-20,00-30,00 wyznacza się limit refundacji
zł.5,00 lub 7,50 i wszystko, co wystaje ponad ten limit, pacjent musi płacić w aptece w 100%. Płaci
i nie protestuje, bo nie domyśla się, że rząd może mu iść nie na rękę. Nawet jeśli z podszeptu
ministra zdrowia aptekarz mu mówi, nie bądź niemądry, bierz lek-identyk tani, nie słucha, bo
decyzja lekarza jest święta. I nie należy jej kwestionować.Zaufanie chorego do lekarza jest skarbem
bezcennym. Nierzadko leczy lepiej niż lek.
Instytucja limitu cenowego rozdęta przez rząd czyni niekiedy refundację iluzoryczną, pacjent
płaci za lek z nazwy refundowany prawie całość ceny. Ba.Przy systemie limitu cenowego staje się
groteskowa propaganda o korzyściach ludu z obniżek cen rzekomo wywalczonych przez rząd.
(spadek cen jest powszechnym zjawiskiem na rynku leków wymykających się automatycznie z
monopolu patentowego). Paradoksalnie wprowadzenie nowego konkurencyjnego generyku
tańszego przy systemie limitowym wpływając na obniżenie limitu ceny powoduje, że wszyscy
pacjenci z receptami na synonimy-identyki i kongenery-analogi muszą płacić więcej niż wcześniej
płacili. Na aktywności konkurencyjnej przemysłu zyskuje na pewno NFZ, a tracą pacjenci.
W dyskusji na temat ustawy o refundacji tego tematu nie rozwijajmy. On automatycznie straci
na znaczeniu, kiedy ustawą uda się wyłączyć z obrotu liczne leki drogie i niepotrzebne.
Zarząd Tow. Farm. - Ekon.
Towarzystwo Farmaceutyczno – Ekonomiczne
ZAŁĄCZNIK Nr 2
Straty wyrządzane złą gospodarką lekami w Polsce
Zła gospodarka jest prostą konsekwencją bogactwa asortymentu i braku wiedzy towaroznawczej.
Tylko w oparciu o nią można preferować leki najlepsze, a pośród nich – najtańsze. Poniżej przedstawiamy obraz rynku wzięty ze statystyk obrotu. Z własnym komentarzem.
Dane cenowe zaczerpnięto z aktualnych rozporządzeń refundacyjnych Ministra Zdrowia opublikowanych w Dzienniku Ustaw. Dane o obrotach lekami czerpano ze statystyk Narodowego Funduszu Zdrowia 2009 r., bo jeszcze podsumowania 2010 r.nie mamy.
Zła gospodarka polega na refundowaniu niemal wszystkich leków-synonimów bez względu na
ich ceny (ten sam lek wytwarzany przez 5-10-15 firm ma 5-10-15 różnych nazw firmowych).
Oczywiście należy tolerować swobodę gospodarczą przedsiębiorstw, ceny synonimów mogą być
różne, ale nie należy płacić z funduszy publicznych za to samo ile ktokolwiek zapragnie. Taka wolność jest nazbyt „złota” i godzi w zdrowie obywateli, które każe strzec Konstytucja.
Tolerancja dowolnych cen ma charakter powszechny. Oto garść przykładów :
Omeprazol ma 17 synonimów z cenami od 0,74 do 3,08 / DDD (20 mg), DDD = dawka doboPantoprazol „ 15
„
„
0,74 „ 1,83 / „ (40 mg), wa definiowana
Clopidogrel „ 16
„
„
2,38 „ 3,76 / „ (75 mg), przez farmaceutów
Glimepirid „ 19
„
„
0,27 „ 0,77 / „ ( 2 mg),
WHO dla potrzeb
Amlodipina „ 19
„
„
0,23 „ 0,61 / „ ( 5 mg),
gospodarki lekami
Ramipril
„ 11
„
„
0,18 „ 0,63 / „ (2,5 mg),
Valsartan
„
8
„
„
0,61 „ 3,66 / „ (80 mg),
Atorvastatina „ 14
„
„
0,32 „ 1,28 / „ (10 mg),
Simvastatina „ 25
„
„
0,40 „ 1,07 / „ (15 mg),
Donepezil „ 20
„
„
3,54 „ 11,11 / „ (7,5 mg),
Clarithromycina 7
„
„
1,78 „ 5,82 / „ (500 mg),
Lamotrigina „ 11
„
„
3,44 „ 10,87 / „ (300 mg),
Topiramat
„ 13
„
„
5,67 „ 11,00 / „ (300 mg),
Olanzapina „ 18
„
„
5,40 „ 12,87 / „ (10 mg),
Risperidon „ 19
„
„
3,03 „ 12,27 / „ ( 5 mg),
Quetiapina „ 14
„
„
4,73 „ 10,77 / „ (400 mg),
Montelukast „ 13
„
„
2,10 „ 4,12 / „ ( 10 mg).
Przykłady można mnożyć, ale tu chodzi nie o oskarżenie, a o ilustrację.
W większości przypadków najdroższym synonimem jest synonim najstarszy, który wszedł na
rynek z ochroną patentową i miał prawo być ongiś drogi. Teraz, kiedy już wygasła ochrona, nie ma
tytułu do „drogości”. Rząd ją toleruje z przyzwyczajenia. Inne rządy nie są tak szczodre. Np. gdy za
paroxetinę z 1974 r.w wersji markowej (Seroxat) Glaxo Smith Kline pożąda jeszcze zł 2,09/DDD i
my jej kupujemy za 8 mln złotych, w RFN to jest nie do pomyślenia. Tam Kasom Chorych wolno
wydawać tylko tanie generyki paroxetinowe.
Szczególnie rażąca bierność cenowa n/rządu wyraża się refundowaniem kopii generycznych,
których istnienie przecież ma polegać na „tańszości”, po cenach wyższych od cen pierwowzorów
oryginalnych. Oto konkretne przykłady :
Tramadol w wersji markowej, Tramal, kosztuje 2,48/DDD(300mg), generyczny Adamon – 3,10
Sotalol
„
„
Biosotal „
0,60/ „ (160mg)
„
Sotahexal – 0,90
Megestrol
„
„
Megace
„ 152,40/ 240 ml
„
Cachexan - 206,99
Ondansetron „
„
Zofran
„
18,96/ DDD(16mg)
„
Emetron – 19,18
Finasterid
„
„
Proscar
„
1,83/ „ ( 5mg)
„
Finaride – 1,86
Liftin - 2,05
Aprost - 2,20
Doxazosina „
„
Cardura XL „
0,88/ „ ( 4mg)
„
Kamiren – 1,44
Losartan
„
„
Cozaar
„
0,76/ „ (50mg), jest 6 leków-generyków
droższych, aż po Xartan z ceną 1,09
Pantoprazol
„
„
Controloc
„
1,69/ DDD(40mg), kopia Contix - 1,83
Czegoś takiego trudno dopatrzeć się w krajach nawet najbardziej wolnorynkowych.
Widząc jak rząd sobie nie radzi z farmaceutyczną łatwizną, z lekami-identykami różniącymi się
tylko nazwą, nie dziwmy się zawrotnym stratom przy lekach-analogach. Oto przykłady gospodarki
zadziwiające z punktu widzenia ekonomiki leku :
Perindopril marki Prestarium, jeden z licznych kongenerów captoprilu, prawie niepotrzebny milionom lekarzy na świecie, którzy do niedawna cenili najwyżej enalapril, a obecnie ramipril, jest podtykany pod nos lekarzom refundacją przez rząd z ceną (1,05 / DDD) wyższą 5-6 razy od preferowanego za granicą ramiprilu (0,20/DDD), bądź enalaprilu (0,18 / DDD) ! Jest masowo ordynowany i
wyrządza stratę finansową rzędu 130 mln złotych rocznie. Nikt nie ponosi odpowiedzialności.
Indapamid zrobiony na kopyto nędznego clopamidu (kiedy był modny), mało reputowany na świecie, niemal zero na tle renomowanych diuretyków, hydrochlorothiazidu, ewentualnie furosemidu, w
USA niedozwolony, w Niemczech nie zakazany, ale nie stosowany, bo Kasy Chorych nie chca, jest
u nas diuretykiem Nr 1 z obrotem w wesji markowej, Tertensif, 98 mln zł. Refundowany choć droższy 7 razy od perfektnego hydrochlorothiazidu, albo furosemidu. Ponosimy stratę 84 mln. Plus
jeszcze 54 mln na niepotrzebnych generycznych kopiach Tertensifu za drogich tylko 4,5 raza.
Gliclazid, marki Diaprel MR, jeden z wielu sulfonylomoczników proponowanych do leczenia cukrzycy, w mądrych krajach bądź niedozwolony, bądź nie stosowany, przecież nie z powodu „lepszości”, w Polsce od wielu lat robi karierę, choć kosztuje bez sensu 1,20/DDD(60mg). Przy obfitości
niekwestionowanie dobrego glimepiridu z ceną 0,33/DDD(2mg) lub glibenclamidu – 0,11/DDD.
Przy obrotach Diaprelu rzędu 86 mln, strata tylko materialna wynosi 62-78 mln rocznie. Nie nam
szacować szkody na zdrowiu.
Fluticason, marki Flixotide, stosujemy bezkrytycznie, nie bacząc na cenę 2,79/DDD(0,6mg) i mogąc widzieć, że za granicą preferuje się budesonid. Przecież nie tylko dlatego, że jest tańszy – 1,55/
DDD (0,8mg). Przy obrotach rzędu 150 mln zł.państwo ponosi stratę 67 mln rocznie.
Salmeterol, marki Serevent, faworyzujemy nie bacząc na poważne przed nim ostrzeżenia płynące z
USA. Mądrzy Niemcy faworyzują salbutamol, używają go 17 razy więcej niż salmeterolu. My na
różnicy ceny tracimy 47 mln zł,rocznie.
Kto chce mieć pełniejszy obraz niegospodarności w farmacji niech zajrzy do naszej pracy „Miliardowe szkody. Jak długo jeszcze ?” wykonanej w 2010 r.i szeroko dystrybuowanej. Bez żadnego
efektu. Postulowaliśmy tam w oparciu o doświadczenia cudze poważne oszczędności. Np na heparynach drobnocząsteczkowych rzędu 200 mln złotych, na sartanach – 170 mln złotych.
Nasze generalne uwagi krytyczne pod adresem rządu dotyczą zaściankowości. Dość powszechne jest nieuwzględnianie rozumu innych rządów, krajów powszechnie uznanych za światłe. W konsekwencji wydajemy pieniądze na leki-bzdety.
Np promujemy refundacją przeciw bólowy nimesulid (Nimesil, Aulin, Coxtral) i wydajemy nań
73 mln zł rocznie. Lek, którego nie życzą sobie rządy USA, Anglii, Niemiec.
Mamy cenny montelukast dostępny po 2,10-2,70 za DDD i bez zwłoki wciskamy do refundacji zafirlukast (Accolate) po 4,51 za DDD, którego jeszcze nawet w ogóle nie wpuszczono do Francji czy
Niemiec.
Mamy doskonałe betablokery z amlodipiną na czele po 0,23-0,30/DDD i promujemy refundacją lacidipinę kosztującą 0,89/DDD nie bacząc, że już została wyrzucona z USA, RFN itd. Stosujemy też
jeszcze nie wyrzuconą, ale bardzo mało stosowaną za granicą felodipinę (Plendil – 1,14/DDD) nie
patrząc na cenę wyższą 4-5 razy od perfektnej amlodipiny.
Mamy różne dobre leki przeciwpadaczkowe. Podajemy je chorym bez względu na cenę. Ale przesadą jest popieranie refundacją tiagabiny (Gabitrilu) z ceną 11,16/DDD(30mg) i płacenie za nią 11mln
złotych, gdy zamożne kraje, np RFN, tego nie robią.
Mamy renomowane antymetabolity, mercaptopurinę po 0,92/DDD(50mg), methotrexat po 0,98 za
DDD(10mg). Dlaczego promujemy refundacją tioguaninę (Lanvis) kosztującą 3,28/DDD(40mg) nie
bacząc, że inni jej nie chcą, bo jest hepatotoksyczna.
Moclobemid Roche'a z 1977 r.z marką Aurorix nie leczy depresji celująco. W USA go nie chcą.
W Niemczech stosują śladowo. W Polsce pomimo ceny 1,68/DDD(300mg) jest promowany
refundacją.
Trazodon, jeszcze droższy, Trittico 2,46/DDD(300mg) nie pożądany za granicą, refundujemy.
Tianeptina, też mało wybitny antydepresant, skoro w ogóle nie wpuszczony do krajów znających
się na medycynie w rodzaju USA, RFN, Szwajcaria, drogi (Coaxil – 2,93/DDD) wyciąga nam dzięki refundacji 31,5 mln złotych.
Torasemid diuretyczny, zrobiony na kopyto renomowanego furosemidu dla pieniędzy, ma cenę 10
razy wyższą, jest przez nasz rząd promowany refundacją.
Fakty żenujące. Możemy bogato ilustrować ignorancję farmaceutyczną. Nie mamy o nią do rządu
pretensji. To jest spadek po czasach radzieckich. Od rządzenia była Partia znająca się na wszystkim.
U nas nadal farmacją rządzi partia, a nie fachowcy.
Skoro tak musi być, mamy do rządu i jego projektu ustawy o refundacji żal tylko o to, że wini
za nadmierne wydatki na leki Bogu ducha winnych lekarzy, aptekarzy, hurtowników, producentów,
zamiast wskazać palcem siebie i widocznych gołym okiem wyzyskiwaczy.
Według naszych rachunków wskutek nieudolnej gospodarki przy obrotach lekami refundowanymi wartości około 8,5 mld złotych marnotrawimy 2,5 mld. Oto mała garść dowodów, że nie
jesteśmy gołosłowni (udowodnione straty z tytułu różnic cen) :
Cetirizina
z marką Zyrtec marnotrawi z pomocą refundacji
15 mln złotych rocznie
Fluticason
„
Flixotide
„
„
„
67 „
„
„
Gliclazid
„
Diaprel
„
„
„
70 „
„
„
Glimepirid
„
Amaryl
„
„
„
27 „
„
„
Indapamid
„
Tertensif
„
„
„
84 „
„
„
Loratadina
„
Claritine
„
„
„
20 „
„
„
Montelukast
„
Singulair
„
„
„
100 „
„
„
Nimesulid
czterech marek
„
„
„
57 „
„
„
Pantoprazol z marką Controloc
„
„
„
32 „
„
„
Perindopril
„
Prestarium
„
„
„
130 „
„
„
Ramipril
„
Tritace
„
„
„
115 „
„
„
Risperidon
„
Rispolept
„
„
„
53 „
„
„
Salmeterol
„
Serevent
„
„
„
47 „
„
„
itd., itd.
Prosimy nie wymagać od nas konkretnego, udokumentowanego rachunku dla 2,5 mld złotych.
Rachunek taki byłby bardzo czasochłonny, bo szkody materialne są wyrządzane nie tylko przez już
niepotrzebne drogie marki, ale też przez droższe firmy generyczne. Spójrzmy dla przykładu na statyny służące do obniżania poziomu cholesterolu. Dwie czołowe, simvastatina i atorvastatina kosztują nas 600 mln rocznie. Ile za dużo ? Otóż markowy Zocor i markowy Sortis sprzedają się już
tylko za 110 mln i można szybko policzyć, że przyczyniają straty 68 mln. Ale obok nich jest już 37
kopii generycznych. Niektóre też za drogie. Np.sam Tulip, coprawda za drogi tylko dwa razy, a nie
aż cztery, jak Sortis, sprzedawany za 76 mln, marnotrawi nam 38 mln.
Nasze analizy są robione dla potrzeb naukowych i społecznych, a nie prokuratorskich. Ich
precyzja ma służyć do popularyzacji wiedzy o rynku leków. Zachęcamy do interesowania się nim.
Miliardy leżą na ulicy.
Zarząd Tow. Farm.- Ekon.
P.S. Tego typu informacje są w Polsce karalne. Jedna firma zakwestionowała ich prawdziwość i
oskarżyła nas za szkodzenie jej dobremu imieniu oraz interesom. Sąd bez pytania biegłych przyznał
jej rację. Prawo jest po jej stronie, bo działa legalnie. My obnażając jej pazerność grzeszymy.
Po procesie wystąpiliśmy do wszystkich świętych, by Prawem farmaceutycznym pozwolono mówić
fachowcom prawdę o lekach i ich wytwórcach. Ministrowie Zdrowia i Sprawiedliwości odmówili,
bo rzekomo Konstytucja i Prawo prasowe pozwalają i lex specialis dla farmaji jest niepotrzebne.
Towarzystwo Farmaceutyczno – Ekonomiczne
ZAŁĄCZNIK Nr 3
Nowelizacja ustawy o refundacji leków
Rządowi, który opracował projekt ustawy o refundacji przyklaskujemy, bo wreszcie pojął, że w
farmacji nie może być dziczy cenowej (bazarowego liberalizmu). Ludzie chorzy, a nawet ich lekarze, nie znają się na cenach i są okradani w miliardowej skali, wraz ze swoim Narodowym Funduszem Zdrowia. Państwo ma konstytucyjny obowiązek troszczenia się o zdrowie obywateli Ustawa
idzie w tym kierunku.
Będzie ona ustawą niedoskonałą dlatego, że została zaprojektowana przez Rząd aczkolwiek
patriotyczny, ale nie mający wiedzy farmaceutyczno-towaroznawczej. Trzeba będzie za rok, dwa,
ustawę znowelizować.
Ona niczego dobrego nie wnosi poza zakazem bazarowości na rynku leków. W ogóle nie dotyka
najistotniejszych problemów złej gospodarki lekami, które polegają na :
 nadmiernym stosowaniu niektórych leków-analogów (kongenerów) nazbyt drogich w
stosunku do ich walorów leczniczych, przy obfitości analogów dobrych i tanich,
 nadmiernym stosowaniu niektórych leków-identyków (synonimów) niekonkurencyjnych
cenowo, przy obfitości identyków tanich.
Błędy mają charakter masowy nie tylko dlatego, że Rząd jest nieudolny i sam nie potrafi z nimi
walczyć, ale dlatego, że nakłania Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) do bycia nieudolnym.
Wyznacza mu rolę biernego kasjera płacącego rachunki.
Ustawą nie można zmusić Ministra Zdrowia do mądrości, ale można zmusić do zmuszenia
NFZ, by należycie pracował, tak jak podobne instytucje w Niemczech, Anglii, Francji.
To się powiedzie, gdyż w NFZ są setki ludzi tego pragnących.
W czym problem ? W tym, że spożycie leków jest generowane przez lekarzy. W tym, że produkcja leków jest biznesem. Producenci leków nawet najlepsi, robią je dla pieniędzy. Niektórzy
przesadzają z zachłannością i bardzo trudzą się, by agitować lekarzy do ordynowania swoich wyrobów przy pełnej świadomości, że nie są najlepsze i najtańsze. Do pomocy używają światłych lekarzy, nawet profesorów. Przecież każdy lek ma jakieś zalety. Wystarczy nie podkreślać wad. Kultura
promocji farmaceutycznej wręcz nie pozwala nawet konkurentowi mówić o moim leku źle. Kultura
pozwala głosić tylko zalety swego wyrobu.
Lekarze codziennie odwiedzani przez tabuny repów, przedstawicieli, agitatorów, dowiadują się
ułamkowej prawdy, są ogłupiani. Tak było, jest i będzie w każdym wolnym kraju. Dlatego Rząd ma
(ma mieć) obowiązek docierania do lekarzy z prawdą. W Polsce palcem o palec nie uderza. Nawet
uniemożliwia informowanie lekarzy przez NFZ, które za granicą jest normą.
W Niemczech np.też jest wolność, liberalizm, różnorodność leków i cen. Ale proszę spojrzeć
na statystyki spożycia. Gros recept idzie na leki najtańsze. W każdej grupie terapeutycznej. Lekarze
otrzymują pedagogiczne raporty o rynku opracowywane przez instytut naukowy wespół z kasą chorych. Każdy lekarz ma wolny wybór leków. Ale jeśli wybiera nadmiernie głupio, jest pouczany o
błędach. Nie śmie nie uczyć się.
W III RP były robione próby uczenia lekarzy gospodarki lekami za ministra zdrowia ds farmacji Kuźmierkiewicza. Powołano zespół pod przewodem dr.Szajewskiego, który opracował dzieło,
może nie na miarę Arzneiverordnungs-Report w Niemczech lub British National Formulary w Anglii, ale też cenne – Przewodnik Farmakoterapii. On powstał w 1995 r.i nigdy więcej. Rząd się umedycznił, odfarmaceutycznił, wydaje mu się, że wszystko wie, uczyć się nie potrzebuje.
Przy obecnym rządzie taki Report/Formulary/Przewodnik trzeba wymusić ustawą. Ustawą
trzeba zmusić Ministra Zdrowia do nakłonienia NFZ do roboty farmaceutyczno-ekonomicznej..
Przy najmniejszym oporze, podporządkować NFZ Ministrowi Finansów. Jemu zależy na
pieniądzach.
Ustawą trzeba zmusić Ministra Zdrowia do wyrzucenia z listy leków refundowanych drogich
miernot. Obecnie już jest lepiej w tym sensie, że następnym protegowanym lekom nie jest łatwo
dostać się na listę. Cudem powstała agencja, AOTM, z fachowym kierownictwem, które uczciwie i
mądrze strzeże przed nieobiektywnymi konsultantami i refundowaniem leków niepotrzebnych. Ale
wolno jej tylko wypowiadać się na temat nowych leków. Stare mierne mogą nas rujnować bez
końca. Dobrze byłoby ustawą nałożyć na AOTM obowiązek selekcjonowania do refundacji wszystkich leków,
również starych.
Obecnie zaprojektowana przez Rząd ustawa wręcz uniemożliwia wyrzucenie kiepskich staroci. Zarówno tych, które zawsze były kiepskie, jak i tych, które dopiero wskutek postępów w nauce
ujawniono, że są kiepskie. Nie ma sposobu, be je wyrzucić, bo producent oprotestuje decyzję i
wygra sprawę w sądzie – patrz Art.30 projektu ustawy. Trzeba go poprawić.
Również duży ból głowy będzie miał Sejm przy ustawowym ograniczeniu zdzierstwa cenowego przy lekach-identykach. Bywa ich 10-15-20 z bardzo różnymi cenami. Obecnie Rząd ma tendencję refundowania wszystkich z tym, że ustala bardzo niski limit do refundowania przez NFZ, a
wszystko to, co wystaje ponad limit, każe płacić pacjentowi w 100%. To są kpiny z refundacji.
Swobody gospodarcze są cacy, dynamizują, pobudzają konkurencję, są chwalebne. Ale nie
bezmyślne. O ile na rynku normalnych dóbr sprzyjają popytowi produktów najtańszych, w farmacji
najdroższych. Np.ramipril, obecnie pril Nr 1, jest dostępny z 11 firm z aż 7 cenami 0,18-0,21 za 1
DDD. Najwięcej ordynuje się Tritace, za 168 mln złotych, kosztujące 0,63/DDD, ponad 3 razy drożej. W ten sposób leki się od nas oddalają, bo nie jesteśmy miliarderami, by móc do jednego leku
dokładać 112 mln. Zdrowie ucieka, a Minister Zdrowia śpi spokojnie. Trzeba go obudzić.
Trzeba ustawą upoważnić NFZ do skreślania z refundacji synonimów dogich.
Nie należy też tolerować obecnego systemu t.zw.limitu ceny przerzucającego ciężar zawyżonej ceny na barki pacjenta. Dziś w aptece za Tritace 28x2,5mg kosztujące zł 17,72 należne choremu po zł 3,20 musi on płacić zł 17,04 - 96 % ceny !
Wszystkie miłosierdzia, związki robotników, rencistów, pacjentów milczą, nie buntują się, bo
nie zdają sobie sprawy z rozmiarów rozboju. Posłowie powinni o nim wiedzieć i go zlikwidować.
Przy okazji koniecznej nowelizacji ustawy będzie można dyskutować rozliczne problemy,
których nasz rząd nie rozumie.
Np.postulat ustawowego oganiczenia wydatków na leki do 17% całego funduszu na zdrowie
(Art.3 i Art4) jest chory. Sensowna praca rządu zlikwiduje straty opisane w Załączniku Nr 2 i pomniejszy wydatki na leki z 17% do 13,4% budżetu NFZ. Bez karkołomnych sztuk Art.4.
Np.postulat 3% podatku od obrotu lekiem objętym refundacją jest ewidentnie szkodliwy.
Przecież zdrowie biednego narodu stoi na lekach taniego przemysłu generycznego, głównie polskiego. Chce się go prowadzić do bankructwa. Wygra bogaty markowy przemysł zagraniczny. Jeśli zapłaci 3% to doliczy je do ceny, na którą nie mamy najmniejszego wpływu (monopol).
Oprócz tak ważkich zmian zaproponujemy ponadto :
Długi tytuł ustawy „o refundacji leków, śodków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych” powtarzany z konieczności w tekście setki razy skrócić do „o refundacji leków”. Przecież udział w temacie nieleków jest znikomy. Przy 3,5 tys.leków to margines.
Wystarczy napisać raz w pierwszym artykule, że ustawa obejmuje oprócz leków coś tam jeszcze i
tekst ustawy skróci się o kilka stron oraz będzie czytelniejszy.
Art.2 pkt 7)
Zamienić słowa „leku ustalony” na słowo „definiowany”. Dla dwóch powodów: a/ by był sens
skrótu DDD, b/ by termin dawka ustalona przez WHO nie sugerował lekarzom, że mają taką dawkę
stosować. Lekarze mają stosować dawki jakie im rozum dyktuje. DDD jest dawką farmaceutycznoekonomiczną ułatwiającą gospodarkę lekami.
Art.2 pkt 13) i Art.13 ust 1 i ust 4
Termin „odpowiednik” jest w ustawie stosowany dla leku-identyku o innej nazwie handlowej. To
błąd. Odpowiednikiem jest lek-analog o zbliżonej strukturze chemicznej i podobnych własnościach
terapeutycznych.
Art.5 ust 4
Skreślić część zdania od „pod warunkiem” do „stosowanej doustnie”.
Art.6 ust 1 i ust 4
Czy badano wyniki finansowe hurtowni i aptek przy obecnym poziomie marż ? Czy redukcja marż
ich nie zniszczy ? Trzeba zbadać. Ewentualnie poczekać z redukcją marż do zobaczenia efektów
zniesienia dziczy cenowej dziś i drożyzny (2,5 mld zł.) jutro.
Art.10 ust 2 pkt 7) oraz ust 5
Pomysł instrumentów dzielenia ryzyka wydaje się karkołomny. Trudny do realizowania i na pewno
konfliktogenny.
Artykuły od 39 do 52 będzie można znacznie uprościć. Po nauczeniu MZ i NFZ należytej pracy i
wprowadzeniu rygoru pisania recept elektronicznie okaże się, że lekarze, aptekarze, wytwórcy
pracują nienagannie.
Z poważaniem,
Dr Tadeusz J. Szuba
Prezes Zarządu