Rękawiczka Amelka

Transkrypt

Rękawiczka Amelka
Andrzej Kidaj ([email protected])
Rękawiczka Amelka
J
esień to taka ciekawa pora roku, kiedy robi się pogoda w kratkę. Jednego dnia świeci
słońce następnego pada deszcz. Raz jest tak ciepło, że nie chce się zapinać lekkiej
kurtki, innym razem gruby płaszczyk i szalik nie wystarczają. Bywa też, że o świcie
trawniki są pokryte białą warstwą szronu.
Tego dnia było akurat na tyle ciepło, że mała Ula nie założyła rękawiczek, tylko
trzymała je w kieszeniach swojej różowej kurteczki. Do przedszkola biegła w podskokach, bo bardzo chciała pokazać Paulince swojego nowego pluszowego kotka, którego trzymała pod pachą. Kotek mruczał, gdy mu się naciskało brzuszek.
Mama Uli bardzo się ucieszyła, że dziewczynka tak raźno idzie do przedszkola,
bo sama też spieszyła się trochę do pracy. Pewnie dlatego żadna z nich nie zauważyła,
że podczas jednego z podskoków mała rękawiczka wypadła dziewczynce z kieszeni.
Była różowa, włóczkowa i bardzo włochata. Miała tylko jeden palec a na wierzchu
wyszytego kwiatka.
Rękawiczka leżała przez chwilę bez ruchu oszołomiona nowym otoczeniem.
Sama nie wiedziała do końca, co się stało. Jeszcze przed chwilą było jej ciepło i wygodnie a teraz nagle zrobiło się zimno i nieprzyjemnie. Rozejrzała się dookoła a potem
spojrzała na siebie.
1
- Ojej! - krzyknęła przerażona. - Chyba złamałam palec!
Rzeczywiście, jej jedyny palec był dziwnie zawinięty i wyglądał na złamany.
Na szczęście szybko okazało się, że nic złego się nie stało, po prostu przy upadku zawinął się pod spód i tyle. Przecież wszyscy wiedzą, że rękawiczki nie mogą się złamać.
Ale Amelka była jeszcze bardzo małą rękawiczką i nie wiedziała o tym. Kiedy przepełzła kawałek, palec wyprostował się i znów wyglądał jak dawniej.
Ale na ziemi było nieprzyjemnie i Amelka chciała jak najszybciej wrócić do kieszeni, albo jeszcze lepiej, na rączkę Uli.
- Halo, hop hop! Ula, gdzie jesteś? - rękawiczka zawołała dziewczynkę raz i drugi,
ale nikt jej nie słyszał. Ula z mamą były już daleko, prawie dochodziły do przedszkola.
Nagle podbiegł do niej mały jamnik o imieniu Pimpek. Powąchał ją z ciekawością
i zaszczekał. Amelka skuliła się najbardziej jak mogła. Nigdy wcześniej nie widziała
psa a jego wilgotny i zimny nos przeraził ją najbardziej. Pimpek chwycił rękawiczkę
w zęby.
- Zostaw mnie! - wrzasnęła, ale piesek nic sobie z tego nie robił. Zaczął biegać
po całej ulicy tarmosząc biedną rękawiczkę. Warczał przy tym trochę dla zabawy nie
zważając na to, że Amelka jest przerażona i wcale jej się to nie podoba.
- Pimpek, do nogi! - usłyszeli. Piesek od razu przestał interesować się rękawiczką, wypuścił ją z pyska na trawnik i pobiegł do swojej pani merdając ogonem. Z pewnością miała dla niego jakiś przysmak.
Rękawiczka rozpłakała się. Czuła się taka samotna i zagubiona. Wszystko ją bolało a najbardziej ta mała dziurka na palcu od zębów Pimpka. Zaczął padać deszcz i zrobiło się zimno. Amelka przeczołgała się pod ławkę, tam mocno zwinęła się w kulkę
i obserwowała świat. Ludzie szli z parasolami w jedną i drugą stronę ale nikt nie zainteresował się małą, różową rękawiczką z wyszytym kwiatkiem. Ze smutku zasnęła.
Obudziło ją głośne mruczenie. To czarny kot siedział obok i z zainteresowaniem
przyglądał się Amelce. Koty znała, bo w domu, gdzie mieszkała, były takie dwa. Nie
bała się ich, bo były miękkie, ciepłe i nigdy jej nie tarmosiły. Czasami tylko łaskotały
długimi wąsami.
- Jak się nazywasz? - spytała.
- Jestem Zuzik - odpowiedział kot. - A ty?
- Amelka. Wypadłam Uli z kieszeni i się zgubiłam. Bardzo bym chciała ja odnaleźć. Możesz mi pomóc?
- Mogę - zamruczał Zuzik. - Ale gdzie jej szukać?
- Ula jest teraz w przedszkolu. Tak sądzę. Wiesz, gdzie jest przedszkole?
- A co to jest przedszkole?
- To takie miejsce, gdzie dzieci się spotykają i bawią przez cały dzień.
- Hmm - zastanowił się Zuzik. - Znam takie jedno miejsce, ale nazywa się plac
zabaw i teraz dzieci się tam nie bawią, bo jest zimno. Ale pójdę sprawdzić, może ktoś
2
tam widział twoją Ulę.
- Dziękuję! - krzyknęła za nim rękawiczka, ale kot już zniknął za żywopłotem.
Amelka długo czekała, ale Zuzik już się nie pojawił. Może nie znalazł dziewczynki a może, podobnie jak Pimpek, zajął się czymś innym i zapomniał. Koty czasami takie były, że przestawały się interesować i szły własnymi ścieżkami.
- Mamo, mamo! Patrz, rękawiczka! - usłyszała nagle jakiś głos. Odwróciła się
z nadzieją, ale to był tylko mały chłopiec, który szedł ze swoją mamą. Może kolega Uli
z przedszkola? Był chyba w podobnym wieku.
- Hej, widziałeś może Ulę? - spytała, ale chłopiej jej nie usłyszał albo nie zrozumiał.
- Mamo, możemy ją wziąć? Jest taka mokra i zmarznięta.
Ale mama nie pozwoliła wziąć rękawiczki.
- Zostaw to Michasiu. Jest taka brudna. Nie wiadomo, gdzie była i kto jej dotykał.
Może jakiś pies na nią nasikał.
Nasikał??? - pomyślała z przerażeniem Amelka. To byłoby okropne! Pamiętam,
że jeden mniej ugryzł i tarmosił, ale chyba nie nasikał. Fuj!
Spojrzała na siebie. Faktycznie była wilgotna, brudna, pognieciona i nie wyglądała już tak ładnie jak wcześniej. Wyszyty kwiatek był smutny i zwiędnięty.
3
Późnym popołudniem z przedszkola wracała Ula ze swoim tatą. Dziewczynka
płakała tuląc do siebie jedną rączką kotka.
- Nie płacz kochanie - pocieszał ją tato - jutro pójdziemy do sklepu i kupimy ci
nowe rękawiczki.
- Ale ja nie chcę nowych. Ja chcę swoją Amelkę, buuu…
Usłyszała to leżąca pod ławką rękawiczka.
- Hop hop, tutaj jestem! - krzyknęła, ale Ula jej nie słyszała. Ostatkiem sił wyczołgała się spod ławki, kiedy dziewczynka przechodziła obok. Tym razem w końcu
została zauważona.
Ula bardzo się ucieszyła, podniosła swoją ulubioną rękawiczkę i mocno przytuliła
nie zważając na to, że jest ta brudna i mokra. Uradowana zaniosła Amelkę do domu.
Tam mama ją uprała i wypłukała w pachnącym płynie zmiękczającym. A kiedy wyschła, była równie piękna i włochata jak wcześniej. Nawet malutka dziurka na palcu
była niewidoczna, bo mama ją zaszyła.
A Ula już zawsze pilnowała, żeby rękawiczka była na ręce albo w worku, nigdy
w kieszeni, z której znowu mogłaby wypaść.
4

Podobne dokumenty