Bajka Wcale nie tak dawno temu, gdy w królestwie Gimnazjalonii
Transkrypt
Bajka Wcale nie tak dawno temu, gdy w królestwie Gimnazjalonii
Bajka Wcale nie tak dawno temu, gdy w królestwie Gimnazjalonii Dwudziestej Pierwszej na tronie zasiadała Dyrewa Polonia II zdarzyła się ta historia. Drzewa zdążyły już zrzucić rdzawe liście, a ziemia wydała ostatnie plony, gdy w królestwie witano nadejście jesieni. To właśnie tego dnia słońce nad Gimnazjalonią zgasło. Zdezorientowana królowa udała się po pomoc do zaufanej wróżki Cheminy. W pieczarze wróżki dało się zauważyć różnokolorowe odczynniki i chemiczne substancje. Na samym środku izby nad paleniskiem wisiał wielki kocioł, z którego dolatywały tajemnicze bulgotania i zapach siarki. - Przyszłaś po radę w sprawie słońca – stwierdziła Chemina i nie czekając na odpowiedź zaczęła wlewać swoje mikstury do kotła. - Widzę Astrofizyka – powiedziała nagle – ktoś musi go odnaleźć, tylko on uratuje nasze królestwo. Astrofizyk zapali słońce – dokończyła Chemina i wyczerpana przepowiednią osunęła się na ziemię. - Wybierz Drużynę Słońca – poleciła jeszcze królowej. -Niech jadą na poszukiwania na turboskładakach... - wydusiła z siebie wróżka i zasnęła. Nazajutrz władczyni zwołała mieszkańców Gimnazjalonii, by wybrać spośród nich śmiałków, którzy zdołają odnaleźć Astrofizyka. Wybór padł na trzech ministrów tajnej organizacji Samorządu: Olę, Natalię i Kubę. Cała trójka rozumiała, że przepowiednia musi się wypełnić. Nie czekając na przypływ strachu, ministrowie dosiedli turboskładaki i ruszyli w drogę. Pierwsza napotkana planeta była zamieszkiwana przez wielki komputer – Infę Katarinę. Maszyna stale wykonywała nowe obliczenia i drukowała je na pokrywających planetę zwojach papieru. Infa Katarina próbowała rozwiązać zagadkę wygasłego słońca, ale jej obliczenia nie wskazywały siedziby Astrofizyka. Zawiedziona Drużyna Słońca ruszyła dalej. Kolejna napotkana planeta miała kształt piłki koszykowej. Biegały po niej dwie postaci – Filipina i Lechosław. - Nie możemy przestać biegać, bo wtedy nasza planeta stanie – wyjaśniła Filipina – nie jesteśmy w stanie wam pomóc – dodała. - Nie możecie się u nas zatrzymać – dodał Lechosław – nie macie sportowego obuwia! - dodał ze złością. Po tych słowach Drużyna postanowiła ruszyć dalej. Następna planeta wyglądała jak pędzel do malowania. Ministrowie szli długim korytarzem, który pokrywały liczne obrazy. Hol był uchwytem pędzla planety i wydawało się, że nie ma końca. Nagle w oddali zamajaczyła jakaś postać. Stała na drabinie i zdobiła ściany kolejnymi rysunkami. - Jestem Olafa van Gogh – przedstawiła się. Niestety, i ona nie mogła pomóc Drużynie. Nie dość, że nie znała Astrofizyka, to jeszcze zaproponowała pomalowanie słońca Gimnazjalonii żółtą farbą fluorescencyjną. To nie było dobre rozwiązanie. Drużyna udała się w dalszą podróż. W oddali zauważyli wielką zieloną plamę – planetę, którą pokrywała dżungla. Zamieszkiwała ją Padylla Zielona. W samym środku planety stało Drzewo Życia, które Padylla starannie podlewała i pielęgnowała. Na szczęście jako jedyna z napotkanych postaci znała Astrofizyka. Co więcej – pożyczyła Drużynie swojego pupila – pterodaktyla, który pomógł ministrom trafić na planetę poszukiwanego wybawcy. Planeta Astrofizyka okazała się być wielką żarówką. Paliła się jasnym światłem, który oślepiał podróżujących. Na szczęście Astrofizyk, uprzedzony przez Padyllę, czekał na Drużynę i pognał z nią do Gimnazjalonii. Pterodaktyl zatrzymał się przed słońcem królestwa. Astrofizyk zaczął oględziny. Po paru minutach zapytał: - Czy ktoś ostatnio czyścił słońce? Widzę tu czyjąś ingerencję. Stojący nieopodal Pan Edzio zaczerwienił się po czubki uszu i coś bąkał pod nosem o przepalonym przedłużaczu i spięciu. - Muszę wymienić wasze słońce...na moją żarówkę – zakomunikował Astrofizyk. - Pod warunkiem, że mnie przygarniecie – dodał, z góry znając odpowiedź. - Jesteśmy uratowani – rzekła Dyrewa Polonia II , spoglądając na zebranych. I mimo iż wszyscy byli przerażeni ostatnimi wydarzeniami, to radość zwyciężyła i dało się usłyszeć cichy pomruk radości, który po chwili zmienił się w wielkie hurra! wykrzykiwane przez szczęśliwych obywateli Gimnazjalonii. Klasa 2c