ZGO Uniwersytet ZG - 2014-06-24

Transkrypt

ZGO Uniwersytet ZG - 2014-06-24
Jak wiedza naukowa przydała się
przy budowie figury Chrystusa
łówną specjalnością
naukową
prof.
Marcinowskiego,
dziekana Wydziału
Inżynierii Lądowej
i Środowiska Uniwersytetu Zielonogórskiego, jest stateczność
konstrukcji ze szczególnym uwzględnieniem zjawisk zachodzących w zakresie geometrycznie
nieliniowym.Trudno w kilku zdaniach przybliżyć laikom te zagadnienia. Powiedzmy więc tylko, że profesor jest uznanym
w Polsce i także poza jej granicami specjalistą od stateczności
konstrukcji. Ma w swym dorobku ponad 160 prac naukowych
i naukowo-technicznych, w tym
artykuły naukowe w renomowanych czasopismach międzynarodowych. Jest autorem lub
współautorem wielu ekspertyz
technicznych tak znaczących
obiektów budowlanych jak hiperboloidalne chłodnie kominowe, hale przemysłowe, stadiony,
stalowe konstrukcje podwieszone czy stalowe silosy na zboże.
Nic więc dziwnego, że właśnie do prof. Marcinowskiego
zwrócił się w 2007 r. doc. Mikołaj Kłapoć, emerytowany pracownik UZ, zaangażowany już
wcześniej w budowę figury Chrystusa Króla w Świebodzinie.
- Powiedział, że potrzebne są
zaawansowane symulacje numeryczne, które potwierdziłyby,
że koncepcja budowy pomnika
i zaproponowana technologia są
właściwe – opowiada profesor.
– Trzeba było mieć pewność, że
przy obciążeniu wiatrem
i pod ciężarem własnym nie dojdzie do zniszczenia figury,a więc
do katastrofy budowlanej.
Skomplikowany kształt tego
obiektu powodował, że model
obliczeniowy był bardzo złożony. Od czego jednak współczesne techniki? Laserowy skan
przestrzenny wysokiego tylko
na 2,7 m gipsowego modelu figury,pozwolił na przeprowadzanie dokładnych obliczeń – opowiada prof. Marcinowski.
Wynikało z nich, że gdyby
idealnie wykonać skorupę zewnętrzną, byłaby ona samonośna, czyli powinna wytrzymać
wszelkie obciążenia. Ale każdy
nr 6(16) | prowadzący Grażyna Zwolińska, Uniwersytet Zielonogórski, 68 328 25 93, e-mail: [email protected]
G
przezorny inżynier musi się zabezpieczyć jakimś dodatkowym
elementem nośnym.
- W łańcuchu bezpieczeństwa powinny być ogniwa równolegle. Jakby jedno zawiodło,
musi zadziałać drugie. Stąd dodatkowa, prętowa konstrukcja
stalowa w środku figury. Ramiona figury to odrębna sprawa.Wobec ich dużej rozpiętości od razu
założyliśmy, że będzie niezbędna wewnętrzna kratownica przestrzenna – dodaje profesor.
Podobną koncepcję konstrukcyjną zastosował francuski
inżynier Albert Caquot (18811976) w figurze Chrystusa wniesionej na Corcovado w Rio deJaneiro. Prof. Marcinowski starannie przestudiował to rozwiązanie trzy lata po zakończeniu budowy figury świebodzińskiej.
Wtedy to nawiązał kontakt
z wnukiem wielkiego francuskiego konstruktora, Thierry
Keriselem.
- Przysłał mi on rysunki
dziadka, dotyczące konstrukcji
figury Chrystusa Odkupiciela
z Rio de Janeiro. Dopiero z nich
dowiedziałem się,że we wnętrzu
brazylijskiego monumentu też
zastosowano wewnętrzną kratownicę.
W
odróżnieniu
od świebodzińskiej, stalowej, ta
w Rio jest żelbetowa. Przy okazji, warto wspomnieć, że autorem kształtu figury z Rio jest
francuski rzeźbiarz polskiego pochodzenia Paul Landowski – dodaje profesor.
Za zasługi w budowie figury
Chrystusa Króla Wszechświata
w Świebodzinie prof. Jakub
Marcinowski został w 2010 r.
uhonorowany Pierścieniem Tysiąclecia Diecezji Wrocławskiej.
- Było to chyba największe
wyróżnienie, jakie mogło mnie
spotkać.Okoliczności wręczenia
mi go przez kardynała Henryka
Gulbinowicza były niezwykłe,bo
stało się to podczas uroczystości poświęcenia figury – wspomina prof. Marcinowski.
Do dziś profesor czuwa
nad stanem technicznym figury. Jest w Świebodzinie średnio
co dwa miesiące,dokonuje przeglądu, zaleca usunięcie drobnych usterek. Każdy taki obiekt
FOT. ARCHIWUM PROF. JAKUBA MARCINOWSKIEGO
Osobom niezwiązanym z nauką postać prof. Jakuba Marcinowskiego kojarzy się przede wszystkim ze świebodzińską
figurą Chrystusa. Bo to właśnie profesor jest współautorem projektu konstrukcji figury górującej nad miastem i okolicą.
- Średnio co da miesiące przyjeżdżam do Świebodzina ze sprzętem optycznym i dokonuję oględzin zewnętrznych figury Chrystusa. Ale przede wszystkim wchodzę na jej szczyt. Z góry mam pełen ogląd – opowiada prof. Jakub Marcinowski.
musi być przecież nadzorowany.
Trzeba go na bieżąco konserwować.
- Przyjeżdżam ze sprzętem
optycznym i dokonuję oględzin
zewnętrznych. Ale przede
wszystkim wchodzę na szczyt figury. Z góry mam pełen ogląd.
Z poziomu korony widzę też
szwy, w miejscach łączenia
poszczególnych części figury.Jesienią zwróciłem uwagę, że uszczelnienia, które kiedyś zostały
wykonane przez alpinistów, pozostawiają wiele do życzenia.Zostało to już naprawione. Poprawiono szczelność, żeby wody
opadowe nie dostawały się
do wnętrza. Wykonuję też
w środku dokumentację fotograficzną. Przedstawiam krótki ra-
port. Raz do roku studenci Wydziału Geoinżynierii, Górnictwa
i Geologii,
Politechniki Wrocławskiej
wraz ze swym opiekunem, dr.
Zbigniewem Muszyńskim, w ramach praktyk wakacyjnych, wykonują pomiary geodezyjne
pod kątem możliwych odchyleń
figury od pionu. Monitorujemy
w ten sposób bieżący stan osiadania monumentu – mówi prof.
Marcinowski. I dodaje, że bywał
także na szczycie figury podczas
silnego wiatru. Czuł wtedy,
pod nogami lekkie kołysanie. To
jednak nic niepokojącego.Wysokie kominy wychylają się nawet
o kilka metrów na wietrze. Należy tylko obserwować,czy nie wywołuje to dodatkowych efektów
w postaci np. spękań wypraw
zewnętrznych.
Oczywiście kontrola stanu
technicznego pomnika to tylko
drobny, ale bardzo spektakularny fragment działalności prof.
Jakuba Marcinowskiego.Jest on
też np. ekspertem Polskiej Komisji Akredytacyjnej w dziedzinie budownictwa oraz członkiem kilku międzynarodowych
gremiów eksperckich. Od 2008
r. wchodzi w skład grupy roboczej TWG 8.4 ECCS (European
Convention for Constructional
Steelwork).Opracowuje ona europejskie wytyczne projektowania powłokowych konstrukcji
stalowych.Jest ekspertem CEN
(Europejskiego Komitetu Normalizacyjnego) instytucji, opra-
cowującej obowiązujące w całej
Europie normy budowlane.
Dyplomanci
prof.
Marcinowskiego byli trzykrotnie
nagradzani w ogólnopolskim
konkursie Ministerstwa Budownictwa na najlepsze prace dyplomowe.
Czas wolny od pracy poświęca awifaunie – to hobby, któremu oddaje się bez reszty od zawsze – jak sam mówi. Swoje doświadczenia inżynierskie wykorzystał także w tej dziedzinie.Zaprojektował stalową wieżę przeznaczoną na miejsca lęgowe dla
jerzyków. Dwie takie wieże zostały wzniesione w Zielonej Górze i dwie w Warszawie.
Grażyna Zwolińska
2
WTOREK, 24 CZERWCA 2014 GAZETA LUBUSKA
Strefa nauki
Honory dla honorowych doktorów
Wybitny astrofizyk australijski pochodzenia polskiego prof. Richard Wielebinski i światowej sławy astrofizyk prof.
Wojciech Andrzej Dziembowski, zostali 9 czerwca kolejnymi doktorami honoris causa Uniwersytetu Zielonogórskiego.
nioskodawcą
obu kandydatur był astrofizyk, dziekan
Wydziału Fizyki
i Astronomii prof. Giorgi
Melikidze. Dorobek naukowy
obu uczonych znany jest wśród
astrofizyków na całym świecie.
To już kolejni naukowcy uhonorowani w ostatnim czasie
przez zielonogórską uczelnię.
Jak pamiętamy, 13 maja tytuł
honorowego doktora odebrał
znakomity polski kompozytor
Krzysztof Penderecki.
Prof. Richard Wielebinski pochodzi z Pleszewa w Wielkopolsce. Urodził się w 1936 r.. Już
w grudniu 1939 r. rodzina
Wielebińskich została wysiedlona w ramach czystek etnicznych
do Generalnej Guberni,a później
zesłana do obozu pracy w Niemczech, by po wojnie znaleźć się
w obozie dla uchodźców.W 1949
r. Wielebińscy wyemigrowali
do Australii. Po studiach młody
Wielebinski wyjechał do Laboratorium Cavendisha na Uniwersytecie Cambridge. Współpracował tam m.in. z Martinem
Ryle’m, późniejszym laureatem
Nagrody Nobla. W latach 19631969 pracował na Uniwersytecie
w Sydney. W 1969 r. objął funkcję dyrektora Max-Planck
Institut für Radioastronomie
w Bonn,którą pełnił do przejścia
na emeryturę w 2004 r.
Prof. Wielebinski jest doktorem honoris causa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika (1993),
Uniwersytetu Jagiellońskiego
(2007) oraz Uniwersytetu Tasmańskiego (2008). Jest profesorem Uniwersytetu w Bonn
oraz członkiem zagranicznym
Polskiej Akademii Nauk.
Uznaje się go za jednego
z współtwórców współczesnej
radioastronomii.W latach 60.XX
wieku wykonał pomiary polary-
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
W
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
Prof. Richard Wielebinski (z lewej) i prof. Wojciech Andrzej Dziembowski chwilę po otrzymaniu
tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Zebrani w auli wysłuchali wystąpienia rektora Uniwersytetu Zielonogórskiego prof. Tadeusza
Kuczyńskiego
zacji promieniowania radiowego
Drogi Mlecznej, świadczące
o istotnej roli pól magnetycznych
w powstawaniu galaktycznej
emisji radiowej.Kierowany przez
niego zespół sporządził mapy
emisji radiowej i polaryzacji Drogi Mlecznej.
Krótko po odkryciu pulsarów
w Cambridge w Anglii, został
pionierem obserwacji pulsarów
w Australii. Odkrył pierwszego
pulsara australijskim instrumentem, co zostało uwiecznione
na banknocie 50 dolarów australijskich.
Był
współinicjatorem wybudowania
największego w Europie radioteleskopu Effelsberg o 100-metrowej średnicy. Kierował również
obserwacjami pulsarów na najwyższych częstotliwościach.
Ogromne są zasługi prof.
Wielebinskiego dla polskiej radioastronomii. Wspierał grupy
radioastronomiczne Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Uniwersytetu Jagiellońskiego
i Uniwersytetu Zielonogórskiego. Organizował staże dla młodych adeptów nauki. Pomagał
wyposażać polskie placówki
w sprzęt elektroniczny, komputery i wyposażenie bibliotek.
Historycznie rzecz ujmując,
profesor Wielebinski jest ojcem
chrzestnym zielonogórskiej radioastronomii, znanej w świecie ze swoich badań nad pulsarami.
Drugi honorowy doktor Uniwersytetu Zielonogórskiego,
prof.
Wojciech
Andrzej
Dziembowski, pochodzi z Warszawy. W 1989 r. został członkiem korespondentem PAN,
a w 2007 r. członkiem rzeczywistym PAN oraz członkiem Polskiej Akademii Umiejętności.
W latach 1967-1969 odbył
staż naukowy na Uniwersytecie
Columbia w Nowym Jorku.
Od 1969 r. pracuje w Centrum
Astronomicznym im. Mikołaja
Kopernika PAN w Warszawie.
W latach 1987-1992 był dyrektorem Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika
w Toruniu. Od 1997 r. jest zatrudniony jako profesor zwyczajny
w Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego.
Działalność naukowa prof.
Wojciecha A. Dziembowskiego
obejmuje badania teorii struktury i oscylacji gwiazd, sejsmicznego sondowania struktury, rotacji i pola magnetycznego wnętrza Słońca, interpretacji zmienności gwiazd różnych typów
oraz konstrukcji modeli sejsmicznych gwiazd.
Prof. Dziembowski miał
istotny wpływ na kształtowanie
się nowego, młodego środowiska zielonogórskiej astronomii.
Od samego początku był jego
troskliwym mentorem i protektorem. Uczestniczył w procesach uzyskiwania pierwszych
stopni i tytułów naukowych zielonogórskich astronomów, pomagając w otwarciu przewodów lub pisząc recenzje dorobku naukowego kandydatów.
Wspieranie rozwoju kadr oraz
udział w wielu konferencjach
i seminariach organizowanych
między innymi przez Wydział Fizyki i Astronomii, to tylko wybrane przykłady Jego aktywności. Zawsze wierzył, że garstka entuzjastów osiągnie sukces
i zielonogórska astronomia zajmie poczesne miejsce na naukowej mapie Polski.Jego moralne wsparcie było bardzo ważnym źródłem energii niezbędnej podczas budowy, praktycznie od podstaw, nowego ośrodka astronomicznego. Dzisiaj
ośrodek ten posiada pełnię
uprawnień akademickich, między innymi dzięki wsparciu profesora.
Jaka jest Polska 25 lat po zmianie
ustroju? Kto zyskał, kto stracił?
Z okazji rocznicy dyskutowano
o tym w całym kraju. Także
na Uniwersytecie Zielonogórskim.
Ocena tego okresu jest bardzo różna. Odpowiedź zależy
od tego, kogo zapytamy. Jedni
będą chwalić wolność i paszport
w szufladzie. Drudzy powiedzą,
że jak nie mają pracy lub zarabiają grosze na śmieciówce, to
trudno,żeby świętowali 4 czerwca. Głębokie podziały w społeczeństwie widoczne są na każdym kroku. Nic więc dziwnego,
że zorganizowana 3 i 4 czerwca
przez Instytut Socjologii UZ oraz
Polskie Towarzystwo Socjologiczne (Oddział Zielonogórski)
konferencja naukowa miała tytuł „Paradoksy naszej wolności
- Społeczeństwo polskie 25 lat
po Czerwcu`89”.
Mówiono podczas niej o polskiej drodze do demokracji i gospodarki rynkowej oraz o przemianach wartości i postaw polskiego społeczeństwa.
Ciekawy referat, otwierający
konferencję, wygłosił prof. dr
hab. Mirosław Karwat z Uniwersytetu Warszawskiego. Mówił
o dylematach i pułapkach pol-
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
Polskie społeczeństwo ćwierć wieku po Czerwcu`89
Uczestnicy konferencji z zainteresowaniem słuchali wystąpień referentów.
skiej transformacji. Wpadliśmy
w nie także dlatego, że przejście
z ustroju do ustroju było przecież
wielkim eksperymentem.
„Polska demokracja: rzeczywistość czy złudzenie?”to temat
wystąpienia prof.Jarosława Macały z UZ. O komunizmie i postkomunistycznej transformacji
w Polsce mówił prof. Mirosław
Chałubiński (UZ). „Kapitalizm
po polsku” podsumował prof.
Krzysztof Jasicki z PAN. „Niedokończona transformacja. Próba
bilansu przemian” to tytuł referatu prof. Jerzego LeszkowiczBaczyńskiego z UZ. Wymownie
zatytułował swoje wystąpienie
ks. dr hab. Andrzej Draguła –
„Nieszczęsny dar.Kościół wobec
faktu odzyskania wolności”. To
nawiązanie do całkiem nowej sytuacji Kościoła po 1989 r., z którą nie zawsze sobie dobrze radził. O pokoleniowym wymiarze
przemian systemowych mówiła
prof. Maria Zielińska z UZ. Prof.
Marta Zahorska-Bugaj z UWwygłosiła referat „Od społecznej
solidarności do liberalizmu
i z powrotem”.
Konferencja,nad którą patronat objął Prezydent RP Bronisław Komorowski, zakończyła
się debatą panelową „Ile mamy
wolności i solidarności?”.
3
GAZETA LUBUSKA WTOREK, 24 CZERWCA 2014
Medale i nagrody
dla naukowców
Są głównie w mostach
Mają liczne zalety
czestnicy jubileuszowej międzynarodowej konferencji spotkają się w Instytucie
Budownictwa Wydziału Inżynierii Lądowej i Środowiska UZ. Konferencja obejmuje sesję jubileuszową, sesję
problemową i cztery sesje referatów.
Około pięćdziesięciu naukowców z polskich i zagranicznych
uczelni technicznych – w ramach
sesji jubileuszowej – wysłucha referatu okolicznościowego pt.Dorobek pierwszych dziesięciu Konferencji Naukowych „Konstrukcje zespolone” w Zielonej Górze
w latach 1986-2014.
W sesji problemowej przedstawione zostaną dwa referaty
związane z projektowaniem konstrukcji stalowo-betonowych wg
norm europejskich, rozwojem
łączników do zespolenia stali
z betonem i zastosowaniem
konstrukcji zespolonych w mostownictwie.Sesje referatów będą obejmowały teorię i projektowanie, badania doświadczalne,
diagnostykę i badania numeryczne. Przewidziana jest również sesja wyjazdowa do Parku
Naukowo-Technologicznego UZ
w Nowym Kisielinie.
Od 1986 r.kolejne edycje konferencji odbywały się co 3 lata.
U
Rosnąca liczba uczestników
i wygłaszanych referatów pokazała, iż wybór tematyki konferencji był nadzwyczaj trafny.
Konstrukcje zespolone stały się
standardem w obiektach mostowych,ale z biegiem czasu z uwagi na ich rozliczne zalety zaczęto je wykorzystywać w innych
gałęziach budownictwa. Wprowadzano nowe technologie i materiały, coraz doskonalsze sposoby łączenia. Rozwijano teorię
konstrukcji zespolonych, w tym
zaawansowane modele numeryczne.
Rozwój teorii pociągał za sobą coraz bardziej zaawansowane badania doświadczalne. Zielonogórski ośrodek stał się ważnym punktem na naukowej mapie Polski, a rosnąca z każdą
edycją konferencji liczba uczestników i poziom referatów, prezentowanych także przez naukowców z naszego uniwersytetu, ten fakt potwierdzają.
Sukcesem ośrodka zielonogórskiego jest także opublikowanie monografii „Dorobek nauki
polskiej w zakresie konstrukcji
zespolonych”, opracowanej
przez profesorów Tadeusza
Bilińskiego i Jana Kmitę, której
pierwsze wydanie miało miejsce
w 2000 r., zaś drugie uzupełnione - w 2009 r.
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
28 lat temu prof. Tadeusz Biliński wpadł na pomysł zorganizowania konferencji
„Konstrukcje zespolone”. 26-27 czerwca będzie jej dziesiąta edycja.
Prof. Tadeusz Biliński, 81-letni już dziś pomysłodawca i organizator konferencji „Konstrukcje zespolone”, dzięki umiejętnej pracy zespołowej stworzył wyrazistą szkołę naukową, nazywaną zielonogórską szkołą Tadeusza Bilińskiego. - Charakterystyczną cechą tej szkoły w mojej ocenie jest to, że służy
ona swym potencjałem w rozwiązywaniu problemów, jakie
niesie postęp w dyscyplinie związanej z dziedziną techniki
budowlanej. Jednocześnie inspiruje i stwarza zadania dla
techniki, by rozwijała się na coraz wyższym poziomie technologicznym. Badania z zakresu konstrukcji zespolonych można
uznać za atut tej szkoły naukowej – powiedział w 2003 r. prof.
Jan Kmita, były rektor Politechniki Wrocławskiej, na jubileuszu 70-lecia urodzin prof. Bilińskiego. Słowa te nie straciły
na aktualności.
Profesor pełnił też wiele akademickich funkcji, łącznie z byciem rektorem. Przez sześć kadencji był posłem na Sejm RP.
Działał też społecznie na wielu polach.
Dla artysty
Dla matematyka
Prof. Stanisław R. Kortyka, malarz i pedagog, otrzymał medal
Zasłużony Kulturze - GloriaArtis.
Profesor od ponad trzydziestu lat
prowadzi pracownię malarstwa
w Akademii Sztuk Pięknych im.
Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu i od dwudziestu dwóch lat
na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Prof.Andrzej Cegielski z Wydziału Matematyki,Informatyki i Ekonometrii UZzostał laureatem Nagrody im.ProfesorówWłodzimierza Mlaka i Zdzisława Opiala.
Przyznawana jest co dwa lata
przezWydział Matematyki i Informatyki UJ za wybitne wyniki uzyskane w teorii równań różniczkowych lub teorii operatorów.
Dla architekta
Dla germanisty
Prof. Zbigniew Bać otrzymał
Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi
na rzecz ochrony ładu przestrzennego i rozwoju architektury.Jest kierownikiem KatedryArchitektury i Urbanistyki na UZ.
Należy do nielicznych w kraju
specjalistów w dziedzinie projektowania i ochrony środowiska
mieszkaniowego.
Oddział PAN w Poznaniu rozstrzygnął II edycję konkursu dla
doktorantów na najlepszą pracę twórczą opublikowaną w 2013
r. Laureatem w obszarze nauk
humanistycznych i społecznych
został drWolfgang Brylla z Instytutu Filologii Germańskiej Uniwersytetu Zielonogórskiego, autor pracy doktorskiej o niemieckim pisarzu Hansie Falladzie.
Starość i kobieta
O społecznych i zdrowotnych
aspektach starzenia się kobiet dyskutowali na Uniwersytecie Zielonogórskim uczestnicy II Interdyscyplinarnej Konferencji Naukowej „Starzejąca się kobieta”.
Zorganizowała ją Katedra Zdrowia PublicznegoWydziału Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu UZ i Centrum Zdrowia
„SANITAS”.
Prof. dr hab. Katarzyna
Wieczorowska-Tobis, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa
Gerontologicznego,wygłosiła re-
ferat „Czy kobiety i mężczyźni
starzeją się inaczej?”. Wdowom
w okresie „późnej dorosłości”
poświęcony był referat dr Doroty Niewiedział z UZ.O profilaktyce chorób nowotworowych u kobiet w okresie menopauzy mówiła dr n. med. Arleta Wojciechowska-Łącka z UZ.
Wysłuchano też m.in. ciekawych wystąpień o chorobach reumatycznych wieku podeszłego,
o wpływie stylu życia na starzenie się człowieka, o czynnikach
ryzyka schorzeń układu krążenia
u kobiet powyżej 55 roku życia.
Uczestnicy XXXVII Międzynarodowej Konferencji CICA „Konflikt i agresja” debatują na Uniwersytecie Zielonogórskim
w dniach od 23 do 25 czerwca
na temat przemocy.
Przypomnijmy,że CICAjest Międzynarodową organizacją, która
powstała 37 lat temu w Hiszpanii, jako Coloqiuos Internationales sobre Cerbero y
Agresion. Jej celem było i jest
wspomaganie rozwiązywania
problemów związanych z agresją i konfliktami społecznymi.
W konferencji bierze udział prof.
J. Martin Ramírez - przewodniczący CICA, jeden z najbardziej
uznanych w świecie autorytetów
zajmujących się problemem
agresji i konfliktu.
Organizatorami tego naukowego wydarzenia są wspólnie
Uniwersytet Zielonogórski i Uniwersytet Kazimierza Wielkiego
w Bydgoszczy. Ideą konferencji
jest stworzenie jak najszerszej
płaszczyzny wymiany myśli, informacji i doniesień badawczych,ze szczególnym uwzględnieniem społecznych i rozwojowych uwarunkowań konfliktu
i agresji.Naukowcy omawiają temat przemocy, terroryzmu, pokoju,konfliktu z punktu widzenia
różnych dziedzin. Takie kompleksowe i interdyscyplinarne
podejście do problemu pozwala
na uwzględnienie zarówno biologicznych,jak i psycho-społeczno-kulturowych czynników dotyczących zjawiska konfliktów
i agresji.
Przewodniczącą komitetu organizacyjnego konferencji jest dr
Marzanna Farnicka z Pracowni
Psychologii Wydziału Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu
UZ. Obrady odbywają się w sali
konferencyjnej Biblioteki Uniwersyteckiej.
Dr hab. Wojciech Błogowski, profesor UZ, został laureatem konkursu Fundacji na rzecz Nauki
Polskiej START w dziedzinie medycyna kliniczna. Dyplom odebrał na Zamku Królewskim.
Adresatami Programu STARTsą
wybitni młodzi uczeni ze znaczącymi sukcesami w swojej dziedzinie nauki, którzy nie przekroczyli 30 lat w roku składania
wniosku i mają dorobek udokumentowany publikacjami (artykuły w uznanych periodykach
naukowych lub pozycje książkowe).
Dr hab. Wojciech Błogowski,
prof. UZ skończył studia medyczne w wieku 24 lat. Doktorat
obronił trzy lata później, a jako
28-latek został doktorem habilitowanym.Od października ubiegłego roku pracuje na stanowisku profesora UZ na Wydziale
Pedagogiki, Socjologii i Nauk
o Zdrowiu Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Wojciech Błogowski jest laureatem prestiżowej nagrody
naukowej Polityki za 2012 rok.
W konkursie Scopus-Perspektywy Young Researcher Excellence Award został, również
w 2012 r., uznany za najlepszego młodego polskiego naukowca.Jury wybrało go spośród ponad stu kandydatów zgłoszonych do tej edycji konkursu. Mimo tak młodego wieku ma
na swoim koncie wiele międzynarodowych publikacji w liczących się klinicznych czasopismach naukowych.
Celem konkursu Fundacji
na rzecz Nauki Polskiej START
jest wyróżnienie najzdolniejszych młodych uczonych i zachęcenie ich do dalszego rozwoju naukowego przez umożliwienie pełnego poświęcenia się pracy badawczej.
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
Dyskusja o agresji Ma dopiero 29 lat Matma? Ależ tak!
i konfliktach
i kolejny sukces
Tłum młodych pasjonatów matematyki ze szkół z woj.
lubuskiego i zachodniopomorskiego pojawił się w auli Uniwersytetu Zielonogórskiego na podsumowaniu 25. edycji
Międzynarodowego Konkursu „Matematyka bez Granic”.
4
WTOREK, 24 CZERWCA 2014 GAZETA LUBUSKA
Strefa nauki
Będziemy jedynym województwem
z opracowanymi inskrypcjami
- Co to właściwie są inskrypcje?
- To teksty, które zostały wykonane w twardym, trwałym materiale. Takim jak metal, szkło,
skóra, kamień, drewno.
- Dlaczego są tak ciekawe dla
badacza?
- Inskrypcja jest źródłem historycznym. Może też uzupełniać
źródła pisane, które mamy
w księgozbiorach. Jej rola jest
szczególnie ważna, zwłaszcza
jeśli mamy ją zachowaną
w oryginale. Jest wtedy obiektem interesującym dla historyka sztuki, historyka, językoznawcy, socjologa itd. Z inskrypcji zachowanej w oryginale można wyciągnąć bardzo
wiele informacji. Ta zachowana
w formie kopii czy odpisu daje
nam często tylko treść.
- Kieruje Pan projektem „Inskrypcje na terenach Polski
Zachodniej (województwo
lubuskie)”. Czy wcześniej
w innych częściach Polski
ktoś przymierzył się podobnego zadania?
- W latach 70. kwestię inskrypcji w Polsce centralnej podjął
ośrodek lubelski, ale nie zostało to ukończone. Natomiast
nikt przed nami nie zajął się tą
tematyką na dawnych niemieckich terenach. Może trochę ze
względu na specyfikę, jaką jest
stary kwieciście barokowy język niemiecki. Sprawia nam
wiele kłopotów w tłumaczeniu.
Oprócz niemieckiego, w inskrypcjach używana jest też łacina.
- A język polski?
- Polskich inskrypcji jest niewiele. We Wschowie odnaleźliśmy tablice epitafijne w języku
polskim. Zresztą to bardzo ładny rymowany tekst.
- Granicą waszych badań jest
rok 1815, bo..?
- To koniec wojen napoleońskich, to nowy system administracyjny w Niemczech. Poza
tym trzeba przyjąć jakąś granicę. Nasz projekt, jako jedyny
na uniwersyteckiej humanistyce, jest ministerialnie finansowany i realizowany już od 11 lat.
Kończy się w 2017 r. Był zaplanowany na 12 tomów, sześć już
się ukazało. Jesteśmy w połowie. Tym sposobem woj.
lubuskie będzie jedynym
w kraju, posiadającym kompleksowe opracowanie inskrypcji do 1815 r.
- Czego można się dowiedzieć z inskrypcyjnych teks-
ZDJĘCIA ARCHIWUM ZAKŁADU EPIGRAFIKI W INSTYTUCIE HISTORII UZ
- Z łacińskiej inskrypcji na płycie nagrobnej z Kostrzyna nad Odrą z ok. 1590 r. dowiadujemy się o dramacie rodziców von
Schlieben, którzy musieli pochować całą czwórkę swoich dzieci. Ciekawe są też inskrypcje na dzwonach czy naczyniach
liturgicznych - opowiada prof. dr hab. Joachim Zdrenka, kierownik Zakładu Epigrafiki w Instytucie Historii UZ.
Bardzo dobrze zachowane epitafium Zachariasa von
Kalckreutta z 1612 roku w renesansowym kościele w Klępsku.
Polichromie znajdujące się na sklepieniu nawy z 1613 w kościele w Klępsku, zawierają ciekawe inskrypcje.
A to przykład inskrypcji
w języku polskim z płyty
nagrobnej w kościele
w Osowej Sieni z drugiej
połowy XVI w.
Inskrypcje znajdują się na różnych obiektach, np. na sarkofagu N.N. von Zedlitza z 1614 r. w Świdnicy.
Wschowa, kościół pw. Św. Józefa w klasztorze oo. Franciszkanów. Fragment epitafium Rafała Gurowskiego z 1797 r.
tów o tamtym społeczeństwie, tamtych ludziach?
- Obiekt inskrypcyjny z reguły
znajduje się na obszarze, z którym jest od samego początku
związany. Dotyczy więc osób,
które tu kiedyś żyły. Jest najlepszym świadectwem historii,
czasem nie tylko regionalnej.
Bardzo ciekawe są na przykład
wszelkie obiekty fundacyjne.
Jak ktoś fundował dzwon czy
naczynia liturgiczne z pięknymi
tekstami, to wymienione są
wszystkie najważniejsze osoby
na tym terenie: władza administracyjna, od króla poczynając,
do proboszcza, a nawet kościelnego i członków rady kościelnej. To jest często jedyny
dowód na to, kto w tym czasie
był kościelnym czy członkiem
rady. Bo proboszczowie są znani. Na dzwonach z miasta mamy zawsze wymienioną całą
radę miejską. Są też inskrypcje
o treści historycznej, które upamiętniają określone wydarze-
strza czy lekarza miejskiego, to
było go już stać na nagrobek.
Przeciętny człowiek dostawał
drewniany krzyż.
- Ma Pan kontakty z niemieckimi naukowcami zajmującymi się inskrypcjami?
- Oczywiście. Przecież ja osiem
lat prowadziłem pracownię epigraficzną w Berlinie. Niemcy są
bardziej zorganizowani, kraj
jest podzielony na landy, ma
siedem Akademii Nauk, każda
ma placówkę epigraficzną. Jeśli mamy jakieś problemy z odczytaniem i z identyfikacją
tekstu, czasem się do nich
zwracamy. Np. wśród skradzionych w XIX w. z kościoła
w Kostrzynie naczyń liturgicznych, była szkatułka z ciekawym napisem. Okazało się, że
to są dwie strofy znanej pieśni
głównego poety pieśni kościelnych w tego terenu z epoki baroku, Johanna Hermanna. Urodził się w 1585 r. w Rudnej
w księstwie głogowskim, zmarł
nia, bitwy. Są też na szkatułkach, fajkach, talerzach.
- A takie bardziej osobiste?
- Takie są głównie na nagrobkach. Niektóre bardzo lubię.
Jest taka płyta nagrobna
z tekstem, w którym rodzice
ubolewają nad śmiercią córki.
Porównują ją do muszli z perłą.
Dziś muszla jest tu pogrzebana, a perła u Boga. Piękne teksty. Czasem prozą, czasem rymowane. Odnaleźć można
w nich rodzinne tragedie. Z łacińskiej inskrypcji na płycie nagrobnej z Kostrzyna dowiadujemy się o dramacie rodziców,
którzy musieli pochować całą
czwórkę swoich dzieci.
- Chyba tylko zamożnych ludzi stać było na nagrobki
z inskrypcjami...
- Oczywiście. No, bo czyje inskrypcyjne obiekty mamy?
Szlachty i duchownych. Później,
może już w II poł.XVIII w. - co
bogatszych kupców. Natomiast
jeśli ktoś pełnił funkcję burmi-
w 1647 r. w Lesznie. To cieszy,
jak się zidentyfikuje tekst, bo
samo jego przepisanie to
za mało.
- A kłopoty ze starym językiem niemieckim?
- Najstarszych średniowiecznych form językowych mamy
niewiele, a to co się pojawiło,
nie sprawiało żadnego kłopotu.
Natomiast często są kłopoty
z przetłumaczeniem barokowej
poezji pełnej przenośni, charakterystycznych dla tamtego
okresu. Czasem potrzebujemy
konsultacji. Zdarzają się też
na dzwonach inskrypcje literowe bez sensu. Po prostu zbiór
liter, które nic nie znaczą. Mieliśmy taki dzwon, na którym nawet Niemcy nie potrafili odczytać inskrypcji.
- Jest jeszcze inny aspekt:
po wojnie robiliśmy wszystko, żeby usuwać niemieckie
napisy. Niszczono płyty nagrobne, zamalowywano niemieckie teksty...
TV LEZY SZLACHETNIE
VRODZONA PANNA
ZSGODA OSSOWSKA
CZORKA SLACHETNIE
VRODZONEGO PANA IANA
OSSOWSKIEGO PISARZA
ZIEMSKIEGO
WSCHOWSKIEGO Y
SLACHETNEJ PANIEY
IADWIGY OSSOWSKI S POGORZELI
- Tak było. W powiecie gorzowskim, w którym ostatnio
robiłem badania, na 334
obiekty inskrypcyjne zachowało się w oryginale tylko 15
proc.. To jest wymowne. Resztę znamy ze zdjęć. Piękny
zbiór przedwojennych zdjęć
inskrypcji jest w archiwum
urzędu brandenburskiego
konserwatora zabytków
w Zossen, który był kiedyś odpowiedzialny za Nową Marchię. Gdyby nie to archiwum,
byłoby trudno. Mieliśmy dużo
obiektów z niemieckimi inskrypcjami na starym ewangelickim cmentarzu we
Wschowie. Tylko trochę z ich
zostało. Aż żal. W ewangelickich kościołach, które przebudowywano na katolickie,
niszczono ołtarze.
- Cóż, taką mieliśmy trudną
historię...
Grażyna Zwolińska