GGawędy adwokata bibliofila

Transkrypt

GGawędy adwokata bibliofila
GGawędy
adwokata bibliofila
Andrzej Tomaszek
Od zniewolenia do akceptacji,
czyli okrutny wiek dwudziesty
Historycy wielokrotnie porównywali systemy totalitarne Stalina i Hitlera, jak i postaci
obu wodzów. Poszukując analogii, warto zapoznać się choćby z klasyczną pracą Alana Bullocka Hitler i Stalin. Żywoty równoległe, wydaną
w Polsce co najmniej dwukrotnie. Dla mnie
dominującą cechą wspólną obu dyktatorów
jest – w przypadku Hitlera demonstracyjne,
w przypadku Stalina niejednokrotnie utajone
– wyznawanie zasady wodzostwa i pogarda
dla demokracji. Demokracja – jak pisał Hitler
– dopuszcza do steru rządów miernoty, które
są bardziej zainteresowane utrzymaniem się
przy władzy niż użyciem tej władzy dla dobra narodu. Władza nie może być zatem dawana i odbierana w drodze demokratycznych
wyborów, bo droga ta nie zapewnia rządów
wybitnych osobistości. Cóż, do zapewnienia
utrzymania takiej władzy potrzebna była taka
organizacja, jak Schutzstaffel, czyli osławione
SS (za Adrian Weale, SS. Historia pisana na nowo,
Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2010,
tłum. Tomasz Szlagor, s. 64).
Proces akceptacji nazistowskiej władzy
przez niemieckie elity barwnie przedstawił
paryski historyk Fabrice d’Almeira w pracy
Światowe życie w czasach nazizmu, opatrzonej
w polskim wydaniu nieco mylącym podtytułem Elity europejskie wobec Hitlera (Wydawnicwo
Dolnośląskie, Wrocław 2009, tłum. Andrzej
Wiśniewski).
„Partia nazistowska – zauważa d’Almeira
– funkcjonowała jako społeczność, w którą
jednostka może zainwestować zarówno czas,
jak i uczucia. Nie miała być jednak antyspołeczeństwem. Jej przywódcy twierdzili, że ich
pragnieniem jest odnowa polityki i oczyszczenie jej z czynników jej szkodzących. Ten polityczny fenomen oglądany z zewnątrz budzi
zdumienie, gdyż republika weimarska brylowała otwarciem intelektualnym. (...) W takim
kontekście pojawienie się w Niemczech nazizmu wydaje się zupełnie nie na miejscu.
Ale to jednak nie życiowi nieudacznicy czy
kiepscy aktorzy umówili się, by zgodnie stanąć murem za Hitlerem. Republika weimarska
wraz z jej owianym zapachem siarki życiem
intelektualnym i artystycznym była anomalią
w oczach całej populacji zacnych obywateli,
przemysłowców, bankierów, wojskowych,
urzędników, chłopów, robotników i funkcjonariuszy, wszystkich tych, którzy odrzucali
nowinki czasu, w którym przyszło im żyć, nie
mogąc pogodzić się z trendami belle epoque. (...)
istniał ogromny rozdźwięk pomiędzy światowym życiem, kolorowym, bogatym i otwartym, a częścią nacjonalistycznie nastawionych
elit, zdecydowanie nietolerancyjnych, dążą-
207
Andrzej Tomaszek
cych usilnie do przejęcia władzy” (d’Almeira,
s. 43–44).
D’Almeira plastycznie opisuje przejęcie
władzy przez partię nazistowską po wygranych wyborach w 1933 roku: „Hitler przyjmował owacje tłumu i gratulacje najbliższych.
Tamtego wieczoru wystąpił we fraku – na defiladę swoich zwolenników założył dodatkowo cylinder. Chciał pokazać, że nowy kanclerz
Rzeszy nie jest prostakiem, ale zna obyczaje
i maniery obowiązujące w wielkim świecie
i potrafi posługiwać się eleganckim językiem,
dzięki czemu wywiera na otoczeniu dobre
wrażenie. W ciągu kilku dni nastąpiło dziwne
rozchwianie kraju, zdumiewająca metamorfoza powszechnie wyznawanego systemu wartości. (...) Tym, którzy na skutek tej przemiany
znaleźli się po stronie przegranych, ledwo starczyło czasu na opłakanie przywilejów. Wkrótce
porwał ich gwałtowny wir przemocy, którego
skala przekroczyła dotychczasowe wyobrażenia. Największa zagadka narodowego socjalizmu tkwi w zestawieniu obok siebie z jednej
strony społeczeństwa przekonanego o tym, że
jest spadkobiercą najwyższych kulturowych
wartości, a z drugiej – wybuchu ludobójczego
barbarzyństwa” (d’Almeira, s. 8–9).
Jedną z podstawowych cech nowej władzy było zawłaszczanie wszystkich sfer życia
społecznego. „Jeszcze nie tak dawno sprawy
uznawane za prywatne, jak ślub, żałoba czy narodziny dziecka, tylko przy okazji tej czy innej
ceremonii nabierały społecznego wydźwięku,
a i to z zachowaniem niezbędnego marginesu
intymności. W III Rzeszy osoby, które chciały
podkreślić swoją przynależność do lepszego
świata, przeniosły te wydarzenia do sfery publicznej. Nazistowscy decydenci wynaturzyli
zwyczaje cywilne i uczynili z nich instrument,
dzięki którym mogli kusić i wywierać psychiczną presję. Zaczęli tworzyć sieć zależności zapewniających im z jednej strony przychylność
wysoko postawionych dygnitarzy, a z drugiej
szacunek zwykłych obywateli. Pomieszanie
pojęć jest uderzające. Biura osobiste (przestrzeń prywatna) dygnitarzy zaczęły organizować przyjęcia i własne życie społeczne, czy-
208
PALESTRA
niąc to w imieniu swoich urzędów (przestrzeń
publiczna). Aparat państwowy, a wraz z nim
ogół wielkich instytucji społecznych, włączył
się w nurt życia towarzyskiego, podtrzymując
dwuznaczność tej sytuacji. Pracą urzędników
administracji zaczęły powodować bardziej
względy towarzyskie niż naturalna relacja petent–urzędnik. Różnego rodzaju mafie mogły
odtąd swobodnie funkcjonować na salonach,
aby jak najlepiej wykorzystać nową, nieznaną
dotąd w Niemczech sytuację, kiedy to władza
polityczna, by istnieć, musiała się prostytuować, a przy okazji zajmować grabieżą. Aby
być, trzeba było bowiem dawać, aby móc
dać, musiał być ktoś, kto weźmie” (d’Almeira,
s. 103–104).
Poparcie elit dla nowego systemu było tylko
kwestią czasu. Było to „efektem częstej styczności ze sobą ludzi nazistowskiego aparatu
i powtarzanych rytuałów towarzyskich, co
wytworzyło w końcu poczucie normalności,
zarówno samej idei politycznej, jak i ogólnej
sytuacji (...) Scalenie ideologiczne elit nazistowskich przyczyniało się do wzmocnienia
i rozpowszechnienia głównych składników
życia towarzyskiego w rozumieniu narodowosocjalistycznym, co przejawiało się w dostosowaniu zasad savoir-vivre’u do obowiązującej nowej hierarchii polityczno-socjalnej,
personalizacji władzy i estetyzacji działań grupowych”. Pierwszy sprowadzał się do dania
pierwszeństwa w hierarchii funkcjonariuszom
partyjnym, drugi „faworyzował powstawanie
koterii i przyczyniał się do rozwoju układów
mafijnych”, trzeci pozwolił na zakorzenienie
się nowej symboliki (d’Almeira, s. 309–310).
Nowa władza wkrótce też zyskała poparcie młodzieży. „Młodzi ludzie już nie byli tacy,
jak dawniej. Poddani indoktrynacji, trudniej
nawiązywali kontakt ze starszym pokoleniem
(...) mówili innym językiem, inaczej postrzegali
rzeczywistość” (d’Almeira, s. 190).
Społeczeństwa niemieckiego pod wodzą
nazistów nie można uważać za zniewolone,
bo w znakomitej większości popierało nowy
system. Społeczeństwo zniewolone było natomiast w rządzonej przez Stalina czerwonej
1–2/2016
Rosji. Obraz tego społeczeństwa realistycznie
przedstawił brytyjski historyk Orlando Figes
w pracy pt. Szepty. Życie w stalinowskiej Rosji
(wyd. Magnum, Warszawa 2010, tłum. Władysław Jeżewski). Warto zauważyć, że poprzednie dzieło tego autora, poświęcone dojściu do
władzy bolszewików (Tragedia narodu. Rewolucja rosyjska 1891–1924, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2009, tłum. Beata Hrycak),
zasługuje na odrębne omówienie.
Jak zauważył Figes (Szepty, s. 132), filarem
reżimu stają się na pewnym etapie ludzie ze
społecznych nizin, awansowani na stanowiska administracyjne. Ci partyjni biurokraci
zawdzięczają wszystko reżimowi i są mu bezwględnie posłuszni.
Prędzej czy później nieuchronnie następuje
odwrót od rewolucyjnej ascezy, bo lud potrzebuje rozrywki. „A kiedy żyje się wesoło, praca
idzie dobrze” – oświadcza Stalin (Figes, s. 135)
i w Rosji radzieckiej modna staje się dbałość
o urodę i ubiór. Chleba nie przybywa, ale igrzysk
jest w nadmiarze. Reżim lansuje powrót do
wartości rodzinnych i szacunek dla starszych,
„nawet jeśli są staroświeccy” (Figes, s. 137–138).
Ludziom pozwolono znowu doświadczać małych radości, ale prawdziwego szczęścia mieli
oczekiwać dopiero w przyszłości wraz z realizacją zapowiadanej przez władzę utopii. „Akceptacja tej wizji przyszłości pociągała za sobą
przyjęcie pewnych poglądów, które ułatwiały
pogodzenie się z reżimem. Dla wielu wiązało się
to z ciągłą walką pomiędzy empiryczną prawdą
konkretnej rzeczywistości a wyższą Prawdą Rewolucyjną, którą znała partia. Musieli oni żyć na
styku dwóch prawd – uznając niepowodzenia
systemu sowieckiego, wierzyć wciąż, że czeka
ich lepsze życie – co było możliwe tylko dzięki
świadomemu aktowi politycznej wiary” (Figes,
s. 161). Tak w latach trzydziestych, jak i dwadzieścia lat później, „aby zrobić karierę, ludzie
musieli zgadzać się, przynajmniej pozornie, na
warunki dyktowane przez reżim. Jak tłumaczył
pewien inżynier w roku 1950, żeby awansować
w pracy, trzeba być energicznym i wytrwałym,
trzeba trzymać gębę na kłódkę i nosić maskę...
Jeśli człowiek potrafi krzyczeć: Niech żyje Stalin!...
Od zniewolenia do akceptacji...
i śpiewać popularną piosenkę: Nie znam innego
kraju, w którym człowiek oddycha tak swobodnie, to
odniesie sukces” (Figes, s. 399).
W obliczu zbliżającej się wojny kierownictwo partii postanowiło „osuszyć błoto”, czyli
zlikwidować ludzi niegodnych zaufania i niezdecydowanych. Jak wskazuje Figes, „wielka
czystka” była swoistą polisą ubezpieczeniową
Stalina, sposobem na wyeliminowanie ludzi
niezdecydowanych i ukrytych wrogów, którzy
mogliby przysporzyć reżimowi trudności podczas wojny. Nikt nie dbał o to, że zdecydowana większość represjonowanych jest niewinna.
Stalin oświadczył w 1937 roku, że jeśli choćby
5% aresztowanych okazałoby się prawdziwymi wrogami, to i tak „byłby to dobry wynik”
(Figes, s. 204).
„W latach 1937–1938 znikło tylu ludzi,
zwłaszcza z kręgów partyjnych i inteligenckich
dużych miast, że wydawało się, jakby aresztowań dokonywano na chybił trafił i że każdy
mógł znaleźć się w jednej z więziennych furgonetek, które nocami niczym upiory krążyły po
ulicach. Aresztowani pochodzili z różnych sfer
sowieckiego społeczeństwa. Większość z nich
nie miała pojęcia, z jakiego powodu znalazła
się w więzieniu. W sierpniu 1938 roku praktycznie każda rodzina straciła kogoś bliskiego
lub znała kogoś, czyjego krewnego uwięziono.
Ludzie żyli w męczącym strachu przed nocnym stukaniem do drzwi. Źle sypiali i budzili
się na dźwięk samochodu zajeżdżającego pod
dom. Czekali z zapartym tchem, nasłuchując,
czy kroki nocnych przybyszów miną ich mieszkanie, i dopiero wtedy z powrotem kładli się
spać, oddychając z ulgą, że tym razem to nie
ich kolej” (Figes, s. 206).
Społeczeństwo, któremu w zasadzie nigdy
nie dano szansy być obywatelskim, w pokorze
znosiło represje. Zadziwiająca była szczególnie
bierność inteligencji. „Ludzie czekali na swoją
kolej. Wielu trzymało przy łóżku spakowaną
walizkę na wypadek nocnego pukania do
drzwi – pisze Figes. – Bierność ofiar jest jedną
z najbardziej charakterystycznych cech wielkiego terroru. Aresztowania można było uniknąć
na wiele sposobów (...) Jednakże mieszkańcy
209
Andrzej Tomaszek
miast przeważnie pozostali w swoich domach
i biernie czekali na wyrok losu” (s. 206).
Podporą reżimu niezmiennie pozostawała
pogarda dla losów jednostki i odjęcie jej wszelkich praw, donosicielstwo i wszechwładny
strach wymuszający cenzurowanie wypowiedzi nawet w kręgu rodziny. „Stworzenie
społeczeństwa, w którym stoicyzm i bierność
ludzi były normą, stanowiło trwałe osiągnięcie Stalina” (Figes, s. 514). To „osiągnięcie” wywołuje skutki do dziś, bo kilkadziesiąt lat po
doznaniu opresji ludzie nadal boją się o nich
opowiadać.
210
PALESTRA
Ku pamięci warto przytoczyć za Figesem
(s. 513–514) współczesną, bo pochodzącą z 2004
roku, relację kobiety aresztowanej w 1945 roku
i zesłanej do obozu pracy: „Nie mogę uwolnić
się od strachu. Czułam go przez całe dorosłe
życie, czuję go teraz i będę go czuła w chwili
śmierci. Jeszcze dziś się boję, że ktoś mnie śledzi. Zostałam zrehabilitowana pięćdziesiąt lat
temu. Nie mam się czego wstydzić. Konstytucja
mówi, że nie można ingerować w moje życie
prywatne. Ale ciągle się boję. Wiem, że mają
dość informacji o mnie, żeby znów mnie zesłać”.

Podobne dokumenty