Którêdy 8-2007

Transkrypt

Którêdy 8-2007
śmiał tego otwarcie żądać, ale jakże się cieszył, gdy nie żądając znajdował je”
(o. Marian Morawski SJ jest również kandydatem na ołtarze). Był więc brat Wincenty
w obozie dla innych więźniów wsparciem duchowym. Jak zaświadczają Bracia oraz
inni więźniowie, ciągle się modlił, odznaczał się otwartością i życzliwością, podtrzymywał ich na duchu, zachęcał do wytrwania w dobrym. Świadectwa te, które podkreślają wewnętrzny spokój, rozmodlenie, troskę i podnoszenie innych na duchu, wskazują na stałe cechy osobowości, które ujawniały się na co dzień w trudnych warunkach obozowej egzystencji. Postawy te w naturalny sposób były kontynuacją tego, co
czynił podczas swojego życia pełnego poświęcenia w służbie ubogim i opuszczonym,
w pracy wychowawczej nad ubogą młodzieżą. Odznaczał się również Brat Wincenty
szczególnym nabożeństwem do Matki Najświętszej, którą czcił z synowskim oddaniem, zawierzając Jej przemożnemu wstawiennictwu swoje życie i powołanie.
Wychowany w szkole trudnej służby pięknu, które nazywa się Miłosierdzie,
kształtowany przez świętego mistrza Brata Alberta, podobnie jak on poświęcił swoje
życie dla braci z miłości do Jezusa.
dokończenie (o br. Serafinie Zwolińskim) w następnym numerze
br. Rafał Bogdan Siwiec
====================================================================
BLIŹNIACY
(tekst znany, ale może wart przypomnienia; niestety nie znam autora)
W brzuchu brzemiennej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:
– Wierzysz w życie po porodzie?
– Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy,
żeby się przygotować na to co będzie potem.
– Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?
– No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią...
– No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami!
Przecież żywi nas pępowina.
– No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, i ona się będzie o nas starać.
– Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?
– No przecież jest wszędzie wokół nas... Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie
było.
– Nie wierzę! Żadnej mamy nie widziałem, czyli jej nie ma...
– No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się
dopiero później...
======================================================================
Odpowies. Agnieszka Koteja, [email protected] [0-18/20-125-49]
dzialni br. Marek Bartoś, [email protected] [0-12/42-95-664]
Któredy
?
8
(20)
2007
MĘCZENNICY [2]
br. Rafał SIWIEC
Aresztowanie Braci Albertynów z dwóch ośrodków wychowawczych prowadzonych przez Zgromadzenie, przy ulicy Męczennicy
Kościuszki oraz Tynieckiej w Krakowie, było konsekwentnym
realizowaniem hitlerowskiej polityki eksterminacyjnej i anty- są chlubą
kościelnej. Na kilkakrotne prośby o uwolnienie uwięzionych Kościoła
Braci oraz podanie przyczyn aresztowania, kierowane do
gestapo przez brata Józefa Klebana, pełniącego obowiązki i wzorem do
przełożonego generalnego, nie otrzymano żadnej odpowiedzi. naśladowania
Bracia, którzy zostali osadzeniu w obozach koncentracyjnych
oznaczeni byli, według świadectwa współwięźniów, m.in. ks. bp. Franciszka Korszyńskiego, literą „P” w czerwonym polu, które w obozowych oznaczeniach wskazywało
wrogów politycznych III Rzeszy. Symbolem tym oznaczano również innych duchownych, którzy byli aresztowani jako „wrogowie” systemu.
Skutkiem represji hitlerowskich wobec Zgromadzenia Braci Albertynów było uwięzienie osiemnastu Braci. W obozie w Dachau przebywało trzynastu Braci, spośród nich
pięciu zginęło – wśród nich br. Wincenty Wolniarski oraz br. Serafin Zwoliński. Ośmiu
Braci zostało uwolnionych przez wojska amerykańskie w kwietniu 1945 r.
Obóz koncentracyjny w Dachau k. Monachium funkcjonował od 1933 r. i początkowo był przeznaczony dla przeciwników nazizmu i niemieckich Żydów. Po wybuchu II wojny światowej Himmler zarządził, aby było miejscem pobytu wybitnych
polityków i mężów stanu oraz duchowieństwa. Obóz ten stał się miejscem eksterminacji dla duchowieństwa z 20 krajów. Na 2720 duchownych różnych wyznań i narodowości, księża i zakonnicy katoliccy stanowili 94,7%. Wśród nich było 1780 Polaków. Zginęło 947 duchownych, w tym 332 w tzw. transportach „inwalidów”, których
zagazowano w zakładzie Schloss Hartheim koło Linz w Górnej Austrii. Uśmiercono
tam 310 polskich duchownych. Do transportu „inwalidów” zapisywano przymusowo
więźniów niezdolnych do pracy, a więc tych wszystkich, którzy na skutek ciągłego
wysiłku przy braku wystarczającej żywności opadali zupełnie z sił. Zaliczano też do
nich automatycznie także pacjentów szpitala obozowego, którzy ukończyli 60-ty rok
życia. Do transportu „inwalidów” został zakwalifikowany również, ze względu na
wiek, br. Wincenty Wolniarski, który w dniu 11.06.1942 r. został wywieziony tymże
transportem i wraz z innymi więźniami zagazowany.
Brat Wincenty Józef Wolniarski urodził się 21.01.1874 r. w Stradowie. Lata dzieciństwa i młodości spędził w rodzinnej parafii i tam uczęszczał do szkoły elementarnej.
W 1898 wyjechał do Włoch, gdzie podjął naukę w Gimnazjum Polskim p.w. św. Joachima, prowadzonym przez Księży Salezjanów w Lombriasco k. Turynu. Tam zetknął
się m.in. z bł. księciem Augustem Czartoryskim, który był wychowawcą w tym ośrodku. Tutaj poznał również system wychowawczy św. Jana Bosco.
Zafascynowany heroicznym poświęceniem św. Brata Alberta w służbie opuszczonym
i odrzuconym poza margines ówczesnego życia społecznego, Br. Wincenty zapragnął
wstąpić do nowo powstającego Zgromadzenia Braci Posługujących Ubogim. Został przyjęty przez św. Brata Alberta 15.06.1899 r. W święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi
Panny, 2.07.1899 r. o. Czesław Bogdalski OFM zapisał go do Trzeciego Zakonu św.
Franciszka, działającego przy klasztorze oo. Bernardynów w Krakowie. 19.03.1934 r. br.
Wincenty złożył śluby wieczyste na ręce ks. bpa Stanisława Rosponda, sufragana krakowskiego. W Zgromadzeniu pełnił funkcję wychowawcy, przełożonego kilku placówek,
w tym ośrodków wychowawczych dla ubogiej młodzieży. Dwukrotnie powierzano bratu
Wincentemu funkcję przełożonego generalnego. Pełniąc odpowiedzialne zadania
w Zgromadzeniu, gorliwie zabiegał o jego rozwój. Nie oszczędziło mu to jednak wielu
szykan i trudności. Posądzany o stronniczość i odchodzenie od ideałów ubóstwa św. Brata
Alberta, był narażony na wiele negatywnych opinii na temat swojej osoby i prowadzonej
działalności. Znosił to jednak cierpliwie, z poddaniem się Woli Bożej.
Jako przełożony generalny podjął starania o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego
Założyciela, zabiegi te przerwała jednak wojna. W celu propagowania kultu Brata
Alberta oraz szerzenia w społeczeństwie jego idei założył w 1932 r. wydawnictwo,
w którym wydawano w okresie międzywojennym czasopisma: „Myśl Brata Alberta”,
„Głos Brata Alberta” i „Kalendarz Brata Alberta”. Redagowano również czasopismo
albertyńskich wychowanków z Zakładów Wychowawczych dla ubogiej młodzieży,
prowadzonych przez Zgromadzenie, pod tytułem „Nasza Myśl”. Pod rządami Brata
Wincentego Zgromadzenie osiągnęło najwyższy poziom rozwoju w swoich dziejach.
Wyrazem uznania były listy pochwalne, które zostały skierowane do Brata Wincentego jako przełożonego z okazji pięćdziesięciolecia istnienia Zgromadzenia w 1938 r.,
m.in. przez ks. kard. Augusta Hlonda, ks. abpa Adama Stefana Sapiehę, ks. abpa Bolesława Twardowskiego. Br. WIncenty otaczał miłością i troską braci i ubogich,
a szczególnie ubogie dzieci i młodzież, których pragnął wychowywać na wzorowych
katolików, sumiennych i prawych synów Ojczyzny. Jerzy Żak-Tarnowski pisał:
„Opiekę nad dziećmi sprawował od samego początku istnienia zakładu wychowawczego przy ul. Kościuszki 86 w Krakowie brat Wincenty. Potrafił on skupić i połączyć w sobie surowość ojca z dobrocią i miłością matki. Szczupłość pomieszczenia
w wysokim stopniu utrudniała pracę wychowawczą zakładu. Lecz tym brakom wychowawcy, z bratem Wincentym na czele, przeciwstawiali ogromny zmysł praktyczny.
Radzili sobie, jak mogli, z wciąż narastającymi trudnościami. Efekty pracy wychowawczej braci przeszły wszelkie oczekiwania”.
Podobną opinię o działalności wychowawczej Zgromadzenia wśród ubogiej
młodzieży w tym okresie wyrażały również samorządy kilku miast ówczesnej Polski,
w tym również Częstochowy. W mieście tym, ze względu na jego pielgrzymkowy
charakter, problem opieki i pracy wychowawczej wśród dzieci i młodzieży dotkniętych ubóstwem i bezdomnością odznaczał się szczególną wyrazistością.
Kilka miesięcy przed aresztowaniem, w maju 1939 r., Brat Wincenty odprawił
rekolekcje w pustelni na Kalatówkach. W notatniku rekolekcyjnym napisał: „Kaznodzieja się pytał, czy jesteśmy gotowi na śmierć... Wydaje mi się, że ja jestem gotowy.
Jakby mi kazali umrzeć, to bym tylko poprosił – gdyby była taka Wola Boża – o Oleje
Święte i zaraz chciałbym umierać. Nie wiem, czy to byłoby tak, jak mi się teraz wydaje, ale zawsze ufam Maryi Pannie, że Ona by mi i na sądzie dopomogła”. „Tak wiele
Pan dla mnie uczynił, a ja jeszcze jestem tak oziębły i leniwy. Ale proszę Cię Jezu
odpuść mi moje grzechy i daj mi, abym mógł Cię kochać bezmiernie. I gdyby, któryś
członek w mym ciele nie chciał Ciebie kochać, to niech on lepiej zmarnieje aniżeli
miałby istnieć a Ciebie nie kochać. Tak mój Jezu. Tak moja miłości. O Matko daj mi
wielką miłość do Ciebie i Syna Twojego”. „...Bo dobry jest Pan i co mam na to począć, trzeba się poddać Woli Najwyższego, bo On mnie doprowadzi do wieczności.
Kiedy ta chwila przyjdzie? Oby jak najprędzej! Wprawdzie według ciała to mi bardzo
dobrze, ale się boję i dla bojaźni Bożej chciałbym ażeby dusza wyszła z ciała i aby
ciało nie obrażało już dobrego Boga”. W tymże notatniku zawarł także duchowy
testament, będący aktem ofiarowania swego życia Chrystusowi: „Tak Jezu, daj mi
łaskę i wiarę silną, że prawdziwie jesteś w Najświętszym Sakramencie, ażebym wierzył i kochał, żeby naprawdę dać się na męki dla Ciebie i nie odstąpić od Ciebie.
Nikogo nie mam milszego, nikogo bliższego od Ciebie. Tyś moją nadzieją. Tyś moją
podporą, z Tobą zawsze chcę żyć, z Tobą chcę umrzeć, z Tobą królować. Tak mi dopomóż Matuchno moja kochana. Daj mi Jezusa daj, a z Nim i Ty na zawsze”.
Uwięziony przez gestapo 13.01.1940 r. z domu przy ul. Kościuszki 86 w Krakowie, gdzie rezydował, przeszedł kilka więzień i obozów, w których był poddawany
różnym aktom przemocy i okrucieństwa. Wreszcie osadzono go w obozie koncentracyjnym w Dachau. O. Albert Urbański OCD w opracowaniu Duchowni w Dachau
zaświadcza: „Miłą pamięć o sobie wśród więźniów zostawił brat Wincenty Generalny
Przełożony Braci Albertynów”. Postać br. Wincentego o. Urbański wspomina w zestawieniu z kilkoma osobami, których wymienia z imienia i nazwiska, to jest bł. ks.
bp. Kozala oraz bł. ks. Frelichowskiego, męczenników. Według relacji i wspomnień
współbraci oraz innych współwięźniów, w tych nieludzkich warunkach niszczenia
godności człowieka br. Wincenty zachował radosną pogodę ducha. Odznaczał się
szczególną ufnością w Bożą Opatrzność oraz żywym nabożeństwem do Matki Najświętszej. Ciągłą łączność z Bogiem wyrażał poprzez stałe rozmodlenie. Będąc dla
braci moralnym i duchowym oparciem, nakazywał im godzić się z Wolą Bożą. Pomimo podeszłego wieku i słabego zdrowia służył innym pomocą i życzliwym słowem. W książce Ucisk i strapienie, zawierającej wspomnienia z pobytu w obozie, ks.
kard. Adam Kozłowiecki pisał: „Dziś po południu jak zwykle pracowałem przy taczkach. Jeździłem najczęściej po ładunek do O. Morawskiego lub Br. Wolniarskiego,
ponieważ pokrzepieniem był mi ich widok i słowa. Gdy przyjadę do nich celem załadowania taczki to zamieniamy jedno, drugie słowo, ale słowo do rzeczy, nie jakieś
tam banalne, konwencjonalne słowo bez treści, lub do zgorzkniałego serca dolewające jeszcze więcej goryczy... Takich słów człowiek oczekiwał i pragnął od Naszych, nie

Podobne dokumenty