Dziesięć unijnych mitów
Transkrypt
Dziesięć unijnych mitów
I. CZYM JEST UNIA? 29 1. Dziesięć unijnych mitów Z arówno politycy, jak i media chcą abyśmy wierzyli, że Unia Europejska to genialny projekt zjednoczenia Europy, przynoszący wszystkim korzyść i bez skaz. Wokół tworzenia tego projektu narosły różnorodne mity utrzymujące, że Unia Europejska, to coś wspaniałego, które, niestety, nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Mit unijnego wolnego rynku Czy w Unii Europejskiej mamy wolny rynek i wolną konkurencję, jak każą nam wierzyć europolitycy i euroentuzjaści? Co prawda, Komisja Europejska realizuje pewne prorynkowe działania, np. przedstawiła pakiet propozycji legislacyjnych i zaleceń, które miały doprowadzić do całkowitego zniesienia barier w transporcie morskim. We wrześniu 2008 roku Komisja Europejska słusznie zażądała od Polski zniesienia ustawowych ograniczeń, jakim podlegają polskie OFE przy dokonywaniu inwestycji za granicą. Jednak polityka Komisji Europejskiej to przede wszystkim etatyzm, stosy regulacji i miliardy euro dotacji, co jest zaprzeczeniem wolnego rynku. Na unijnym rynku energetycznym brakuje konkurencji. To Unia Europejska w ramach regulacji „rynku rolnego” ustanawia dotacje, tworzy limity, ograniczenia produkcji i kary za ich przekroczenie. Traktory są opisywane aż w 58 rozporządzeniach. W wyniku stosowania interwencjonistycznej Wspólnej Polityki Rybnej sami brytyjscy konsumenci tracą 4,7 mld GBP rocznie. Polska, aby dostosować swoje prawo do unijnego, dostała biegunki legislacyjnej, której szczyt przypadł na rok 2004, kiedy wstępowaliśmy do UE. Właśnie wtedy liczba stron „Dziennika Ustaw” przekroczyła dwadzieścia jeden tysięcy, podczas gdy w latach 2000 – 2003 i 2005 – 2008 wahała się pomiędzy dwanaście a siedemnaście tysięcy stron. Przestrzeganie wszystkich wspólnotowych regulacji kosztuje przedsiębiorstwa 600 mld euro rocznie! Do tego dochodzą interwencjonistyczne dotacje dla rolników oraz inne dotacje w ramach różnych programów, które oficjalnie mają na celu wyrównywanie poziomu życia w poszczególnych krajach unijnych. W związku z kryzysem finansowym Komisja Europejska zgodziła się na topienie miliardów euro, by w ten sposób ratować banki w wielu unijnych krajach, np. w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Belgii czy Francji (np. francusko-belgijski bank Dexia uniknął upadku dzięki dokapitalizowaniu przez rządy w Paryżu i Brukseli w wysokości 6,4 mld euro). Komisja Europejska miała, co prawda, obiekcje odnośnie do pomocy publicznej dla polskich stoczni, ale w grudniu 2008 roku wydała 30 DZIESIĘĆ LAT W UNII zezwolenie na pomoc dla Odlewni Żeliwa „Śrem” w wysokości 6,2 mln euro i nie sprzeciwia się, kiedy kolejne unijne państwa dotują branżę motoryzacyjną. Komisja Europejska wydała też całkowicie nierynkowe zalecenia dotyczące zwiększenia kontroli akcjonariuszy nad zarobkami menadżerów unijnych firm, przejrzystości tych zarobków oraz ich uzależnienia od wyników finansowych przedsiębiorstw. Francuski ekonomista Patryk Messerlin obliczył, że stosowane przez Unię Europejską cła, kwoty, dotacje i podobne środki przynoszą jej stratę na poziomie aż 5 – 7 procent PKB. Jak twierdzi brytyjski filozof Roger Scruton, UE musi się uwolnić z gorsetu stu siedemdziesięciu tysięcy stron niedorzecznych przepisów, bo to one powodują brak konkurencyjności unijnych firm. Mit unijnego wolnego handlu Jednym z ważniejszych elementów unijnej polityki jest wolny przepływ osób, kapitałów, towarów i usług. Wewnątrz Unii Europejskiej w mniejszym lub większym stopniu jest to realizowane, choć nie do końca, np. nawet pomiędzy krajami unijnymi istnieją ograniczenia dotyczące ilości przewożonych papierosów czy alkoholu. Jednak to tylko wyjątki od reguły, które nie mają większego znaczenia. Problem z unijnym wolnym handlem polega na tym, że nie istnieje on, jeśli chodzi o wymianę towarów pomiędzy krajem unijnym a krajem pozaunijnym. Gospodarka UE jest „chroniona” wysokim murem celnym w wielu branżach gospodarki i w odniesieniu do wielu partnerów handlowych. Także Polska, wchodząc do Unii Europejskiej, musiała odgrodzić się cłami od wielu krajów, z którymi handlowano bez opłat celnych, w tym z Ukrainą, Białorusią czy Rosją. Polska musiała renegocjować sto dziewięćdziesiąt umów bilateralnych, w tym z USA i Japonią, m.in. podnosząc cła na wiele towarów. Unia Europejska ma podpisane dwustronne umowy handlowe z niewieloma krajami na świecie: Szwajcarią, Chorwacją, Macedonią, Tunezją, Marokiem, Algierią, Egiptem, Palestyną, RPA, Kamerunem, Chile i Peru. Rozmowy wolnohandlowe są prowadzone m.in. z Koreą Południową, Rosją czy krajami ASEAN, a z winy Brukseli zostały zawieszone negocjacje prowadzone z Radą Współpracy Zatoki Perskiej. I nie jest to wynik imponujący, biorąc pod uwagę, że takich umów Unia Europejska dotychczas nie zawarła z największymi potęgami gospodarczymi: USA, Chinami, Indiami, Japonią, Brazylią, Indonezją czy choćby z Australią i Kanadą. Mało tego. Co chwilę słyszymy o wojnach celnych ze Stanami Zjednoczonymi, Chinami i innymi państwami i nakładaniu kolejnych ceł antydumpingowych. W grudniu 2008 roku Komisja Europejska zaproponowała, by kraje członkowskie wprowadziły nowe cła na najdroższe telefony komórkowe, co może doprowadzić do konfliktu między UE a jej głównymi partnerami handlowymi, w tym USA. Unia Europejska planuje też np. nałożyć 87-procentowe cło na chińskie stalowe śruby i inne elementy złączne. Nie na tym polega wolny 31 I. CZYM JEST UNIA? handel. Niestety, poszczególne kraje członkowskie, w tym Polska, nie mogą samodzielnie prowadzić zewnętrznej polityki handlowej i podpisywać bilateralnych umów wolnohandlowych z krajami trzecimi. Mit korzyści z unijnych dotacji Mimo szerokiej i kosztownej propagandy ku czci unijnych dotacji, sytuacja nie jest tak różowa, jak przedstawiają ją unijni klakierzy i urzędnicy z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Na dotacjach traci nawet Polska, która jest jednym z największych beneficjentów unijnej „pomocy”. W perspektywie finansowej 2007 – 2013 sama składka unijna to około 25 procent całości unijnych dotacji. Niestety do tego dochodzą kolejne koszty po stronie polskiej: tysiące urzędników w ministerstwach, państwowych agencjach czy samorządach, którzy zajmują się wyłącznie dotacjami (UE zaleca, by na każdy 1 mln euro unijnych dotacji przypadało 2,5 urzędnika, podczas gdy w 2007 roku w Polsce był tylko 1 urzędnik na 1 mln euro dotacji), koszty związane z przygotowaniem projektów i to tych przyjętych i później realizowanych, jak i tych odrzuconych (tych drugich prawdopodobnie jest więcej) oraz koszty związane z obligatoryjnym prefinansowaniem i współfinansowaniem projektów. Z perspektywy pojedynczego beneficjenta unijnych dotacji mogą one być oczywiście korzystne. Jednak patrząc globalnie, te wszystkie koszty znacznie przekraczają łączną wartość unijnych dotacji, więc per saldo Polska traci na tym interesie. Niestety, koszty te to nie są wszystkie straty po stronie polskiej. Trzeba do tego dodać fakt interwencji w rynek, co jest bezpośrednio związane z istnieniem unijnych dotacji i przynosi niewymierne szkody, deformując rynek i powodując, że często pieniądze są inwestowane nie tam, gdzie potrzebują przedsiębiorcy, lecz tam, gdzie chcą urzędnicy. Dotacje unijne często powodują też znaczne opóźnienia procesów inwestycyjnych, obniżają efektywność alokacji kapitału i stwarzają nieuczciwą konkurencję. Te szkody niezwiązane bezpośrednio w wydatkami, by uzyskać dotację, są bardziej niekorzystne niż same straty finansowe. Mit unijnej uczciwości Dotacje mają również skutek korupcyjny, choć unijna korupcja nie jest związana wyłącznie z dotacjami. W 2000 roku niemiecki tygodnik „Die Woche” podał, że w Unii Europejskiej co roku gdzieś znika od 4,71 do 8,56 mld euro! Unijna korupcja zaczyna się na szczytach władzy. Komisję Europejską na czele z Jacques Santerem i byłą premier Francji Edith Cresson usunięto ze stanowisk jako odpowiedzialnych za brak odpowiedniej kontroli, która zapobiegłaby korupcji w UE. Z kolei RomanO Prodi, były przewodniczący Komisji Europejskiej, 32 DZIESIĘĆ LAT W UNII był oskarżany o gigantyczne nadużycia. Według raportu Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, procedury księgowej kontroli nad ponad stu miliardowym budżetem Unii Europejskiej są niewiarygodne i brakuje im zabezpieczeń. Marta Andreasen, była główna księgowa KE, twierdziła, że unijny system jest gorszy od tych, jakie funkcjonowały w amerykańskim koncernie Enron, który dopuścił się oszustw księgowych na ogromną skalę. Andreasen została zwolniona ze stanowiska, po tym jak publicznie ujawniła nieprawidłowości w komputerowym systemie księgowym Sincom2, a ponadto oskarżyła ona Komisję Europejską o ukrywanie licznych nieprawidłowości. W okresie, gdy Jacques Santer był szefem Komisji, wśród eurourzędników wykryto ponad tysiąc trzysta przypadków oszustw i korupcji, z czego dwadzieścia siedem dotyczyło bezpośrednio członków samej Komisji Europejskiej. Nawet europosłowie zjawiają się w Parlamencie Europejskim wyłącznie po to, by podpisać się na liście obecności i dzięki temu nie stracić diety. Także same dotacje są korupcjogenne. W Centralnym Biurze Śledczym powołano specjalną komórkę zajmującą się nadużyciami związanymi z eurodotacjami. We wszystkich krajach unijnych rolnicy podają większy areał upraw czy inne fałszywe dane, by wyłudzić wyższe dotacje rolne. W Bułgarii ze sprawdzonych 71 projektów w przemyśle spożywczym związanych z unijnymi dotacjami w 64 przypadkach urzędnicy zaaprobowali nierealistycznie wygórowane ceny maszyn na podstawie sfałszowanych dokumentów. W Bułgarii znacznie pogłębiła się korupcja, odkąd kraj ten ma do czynienia z unijnymi funduszami. W Polsce na co drugiego beneficjenta środków z UE zostanie nałożona kara za złamanie przepisów. W całej Europie istnieją wyspecjalizowane grupy, które zajmują się wyłudzaniem dotacji! Jak twierdzi Carl Beddermann, były doradca przedakcesyjny w Polsce, „malwersacje finansowe w Unii to codzienność”. Mit Unii ekologicznej Unia Europejska chce uchodzić za prekursora w zakresie ochrony środowiska. Wszystkie unijne kraje ratyfikowały protokół z Kioto, a pod koniec 2008 roku Unia zatwierdziła pakiet energetyczno-klimatyczny, zakładający do 2020 roku zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 20 procent, wzrost udziału energii odnawialnej do 20 procent oraz poprawę efektywności energetycznej o 20 procent. Jednak z drugiej strony podejmuje się działania, które z ekologią nie mają nic wspólnego. Parlament Europejski ma dwie siedziby – w Brukseli i w Strasburgu (oraz rozbudowany sekretariat w Luksemburgu). Zdaniem Jana Gawrońskiego, włoskiego europosła polskiego pochodzenia, w związku z utrzymywaniem drugiej siedziby do atmosfery przedostaje się dodatkowe 33 I. CZYM JEST UNIA? dziewięćdziesiąt tysięcy ton CO2. Sama działalność eurobiurokratów jest zaprzeczeniem dbania o środowisko. W 2004 roku każdy z dwudziestu czterech tysięcy brukselskich urzędników potrzebował średnio dwieście siedemdziesiąt kartek dziennie. W ciągu roku brukselskie biura zużywały wtedy kartki o łącznej wadze… czterech tysięcy ton. Po rozszerzeniu UE o dwanaście kolejnych państw, te dane są z pewnością jeszcze gorsze. Kolejny przykład to propozycja Komisji Europejskiej z 2008 roku (która na razie nie weszła w życie), by wprowadzono obowiązek montowania świateł dziennych we wszystkich nowych samochodach sprzedawanych w UE. A przecież światła w dzień powodują większe zużycie paliwa, a tym samym większą emisję szkodliwych substancji do atmosfery, a zarówno austriackie, jak i polskie doświadczenia pokazały, że włączone światła w dzień pogarszają bezpieczeństwo jazdy. Z kolei w wyniku Wspólnej Polityki Rybackiej rocznie do Morza Północnego wyrzuca się osiemset osiemdziesiąt tysięcy ton martwych ryb. Mit unijnej demokracji Unia Europejska pragnie także uchodzić za wzór demokracji, a tymczasem jej najwyższa władza, czyli Komisja Europejska jest wybierana w sposób niedemokratyczny. Brak poszanowania demokracji przez unijnych polityków widać na każdym kroku zgodnie z zasadą: demokracja – tak, ale tylko wtedy, gdy jest dla nas korzystna. Kiedy Francuzi i Holendrzy odrzucili w referendach Konstytucję Unii Europejskiej, to postanowiono zmienić kilka artykułów oraz tytuł i podać ją pod głosowanie jako traktat lizboński. W Irlandii unijni przywódcy naciskali na rząd w Dublinie, by przeprowadził w Irlandii powtórne referendum w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego, odrzuconego w głosowaniu w czerwcu 2008 roku (akcja propagandowa Komisji Europejskiej w Irlandii miała kosztować 1,8 mln euro). Podobnie mają być powtórzone referenda w Danii i Szwecji w sprawie przyjęcia euro. Z kolei w Polsce w ramach umacniania „demokracji” rządzący całkowicie zrezygnowali z przeprowadzenia referendów w sprawie traktatu lizbońskiego czy euro. Jedną z ofiar eurodemokratów stał się w grudniu 2008 roku prezydent Czech Wacław Klaus podczas spotkania z eurodeputowanymi na Hradczanach. Warto też przypomnieć sobie jak unijnymi sankcjami została ukarana Austria za to tylko, że w całkowicie demokratycznych wyborach w 2000 roku duże poparcie uzyskała prawicowa Austriacka Partia Wolności Jörga Haidera, która w rezultacie weszła do koalicyjnego rządu. Podobnie było na Ukrainie. Kiedy wybory prezydenckie w 2004 roku wygrał – nie po myśli Brukseli - Wiktor Janukowycz, ogłoszono, że wyniki zostały sfałszowane. Unia uznała dopiero rezultat powtórzonego głosowania, w wyniku którego prezydentem został prounijny Wiktor Juszczenko. 34 DZIESIĘĆ LAT W UNII Mit unijnej solidarności Celem unijnego projektu ma być stworzenie paneuropejskiego superpaństwa, wewnętrznie spójnego i solidarnego. Tymczasem poszczególne państwa unijne zawsze miały sprzeczne ze sobą interesy i cele zarówno w polityce wewnętrznej (np. każdy kraj chce jak najmniej płacić do wspólnej kasy, a jak najwięcej z niej korzystać), jak i zagranicznej (np. Francja bardziej chce uprzywilejowywać kraje Afryki Północnej, a Polska stawia na Ukrainę). Z kolei Niemcy wbrew polskiej racji stanu po raz kolejny ponad naszymi głowami porozumieli się z Rosją i wspólnie wybudowali Gazociąg Północny. Całkiem niedawno niemieckie firmy górnicze w Chinach robiły wszystko, by na ten wielki rynek nie miały wstępu polscy producenci sprzętu górniczego. Sprzeczne interesy powodują, że ten sztuczny twór o nazwie Unia Europejska nie jest w stanie wypracować wspólnego stanowiska w wielu ważnych kwestiach. Jak twierdzi brytyjski filozof Roger Scruton, „Unia Europejska zawsze była używana instrumentalnie przez jedne państwa, jako maszyna do forsowania własnych interesów i osiągania przewagi nad innymi państwami, uznawanymi za rywali”. Szczególnie jest to widoczne w przypadku Niemiec i Francji. Mit unijnego dobrobytu Wbrew powszechnej propagandzie największe unijne kraje, jak Francja, Niemcy czy Włochy są znacznie biedniejsze (licząc PKB na mieszkańca) niż większość amerykańskich stanów, Kanada, Japonia czy Australia, a bezrobocie w Europie jest dwa razy wyższe. Jak twierdzi publicysta Jan Fijor, który wiele lat spędził w USA, mitem jest głoszona przez polityków wyższa jakość życia w Europie niż w USA: „Amerykanie więcej posiadają, więcej czytają, więcej się bawią, więcej podróżują, częściej chodzą do kina i są szczęśliwsi”. Mało tego, nie zanosi się, że w najbliższej przyszłości coś się w Unii Europejskiej poprawi. W 2009 roku PKB Niemiec zmniejszył się o 5,1 procent, Wielkiej Brytanii – o 5,2 procent, Francji – o 3,1 procent, Hiszpanii – o 3,8 procent, Irlandii – o 6,4 procent, a krajów bałtyckich – o od 14,1 do 17,7 procent (wszystko powyżej wcześniejszych przewidywań)! W pierwszej dwudziestce najbogatszych krajów świata (biorąc pod uwagę PKB na osobę) w 2013 roku znajdował się tylko jeden kraj UE: Luksemburg. W 2008 roku PKB na mieszkańca według parytetu siły nabywczej w UE wynosił 33,8 tys. USD, podczas gdy w USA – 48 tys. USD, w Norwegii – 57,5 tys. USD, w Singapurze – 52,9 tys. USD, w Hongkongu – 45,3 tys. USD, w Szwajcarii – 40,9 tys. USD, a w Kanadzie – 40,2 tys. USD. 35 I. CZYM JEST UNIA? Mit korzyści z euro Mieszkańcy wszystkich krajów, w których wprowadzono euro, narzekali na drożyznę. W Niemczech na euro mówi się „teuro” (od niemieckiego wyrazu teuer - drogi). Dane gospodarcze uzyskiwane przez większość poszczególnych krajów ze strefy euro są gorsze niż wskaźniki Unii Europejskiej, potraktowanej jako całość. Stopa bezrobocia w strefie euro wyniosła w listopadzie 2008 roku 7,8 procent, podczas gdy przeciętna stopa bezrobocia w dwudziestu siedmiu krajach UE wyniosła wtedy 7,2 procent. Dalej było już tylko gorzej. W marcu 2014 roku bezrobocie w całej Unii Europejskiej poszybowało do 10,5 procent, a w strefie euro sięgnęło 11,8 procent. Podobnie wzrost gospodarczy w krajach strefy euro jest zwykle niższy niż w Unii Europejskiej jako całości. W 2007 roku PKB w strefie euro wzrósł o 3 procent, a w całej UE – o 3,2 procent. Z kolei w 2013 roku PKB w strefie euro zmniejszył się o 0,4 procent, a w całej UE wzrósł o 0,1 procent. Szczególnie niebezpieczne może być wprowadzenie euro w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, na co odważyła się Słowacja oraz państwa bałtyckie. Od momentu przyjęcia euro gospodarki tych państw będą mogły „doganiać” gospodarki starych krajów unijnych wyłącznie wyższym wzrostem PKB. Wcześniej proces „doganiania” miał miejsce również poprzez umacnianie narodowej waluty w stosunku do euro. Wielka Brytania i Dania zastrzegły sobie w traktatach, że nie muszą przyjmować euro. Dlaczego nie zrobiła tego Polska? Mit unijnej równości, sprawiedliwości i dobrych intencji Można spotkać się z twierdzeniem, że Unia Europejska chce, by wszystkim mieszkańcom jednakowo dobrze się żyło. Tymczasem w sojuszu są równi i równiejsi. Parlament Europejski nie zgodził się na debatę w sprawie Jugendamtów, które w przypadku separacji z niemieckim współmałżonkiem dyskryminują polskich rodziców poprzez uniemożliwianie kontaktów z ich dzieckiem, a samym dzieciom zabraniają mówić po polsku. W UE dyskryminuje się nie tylko ze względu na narodowość, ale także poglądy. Kiedy w 2004 roku włoski premier zaproponował prof. Rocco Buttiglionego, katolickiego myśliciela, na stanowisko unijnego komisarza ds. sprawiedliwości, wolności i bezpieczeństwa, unijne władze postanowiły go skompromitować i odrzucić jego kandydaturę. Jako przykład nierówności warto przypomnieć, że nikt nie ukarał ani Francji, ani Niemiec za przekroczenie ustalonego maksymalnie dopuszczalnego (3 procent), zgodnie z traktatem z Maastricht, deficytu budżetowego. Inaczej brukselska władza traktuje kraje małe (casus Portugalii). Francja, gdzie 70 procent energii wytwarzają elektrownie atomowe, może bez szkody dla własnej gospodarki zatwierdzić 36 DZIESIĘĆ LAT W UNII unijny pakiet energetyczno-klimatyczny, ale dla Polski to katastrofa, bo 95 procent energii wytwarza się u nas z nielubianego w Unii węgla. Minimalna wysokość akcyzy na paliwa, wyrażona nominalnie, jest taka sama we wszystkich krajach unijnych. Lecz dlaczego tak jest, skoro pomiędzy krajami Europy Zachodniej a nowymi krajami UE różnice w zarobkach nadal są olbrzymie? Nierówno traktowani są także zwykli obywatele w porównaniu do uprzywilejowanych urzędników unijnych. Wyraża się to choćby tym, że płacą oni niższe podatki dochodowe, dostaną dodatki za rozłąkę i na kształcenie dzieci oraz liczne ulgi, w tym przy zakupie samochodów. PKB na osobę w 2013 roku w UE i innych krajach. Opracowanie własne na podstawie danych CIA.