CUDOWNA WIOLONCZELA SAMURAJA

Transkrypt

CUDOWNA WIOLONCZELA SAMURAJA
CUDOWNA WIOLONCZELA SAMURAJA
Lesław Czaplińsk i
„Cudowna wiolonczela samuraja”
W tytule nawiązałem do sztandarowego dla
niemieckiego romantyzmu zbioru poezji „das Knaben
Wunderhorn” (Cudowny róg chłopca) oraz jego
muzycznej adaptacji w cyklu pieśni Gustava Mahlera.
Z kolei przywołanym samurajem, który zamienił katanę
na wiolonczelę z pracowni Wolfganga Schnabla, okazał
się podczas wczorajszego recitalu w Filharmonii
Krakowskiej
Danjulo
Ishizaka
. Dał się on już poznać od
jak najlepszej strony w ubiegłym roku, występując w
Symfonii-koncercie Siergieja Prokofiewa.
Wiolonczela w niepowołanych rękach wydawać się może
instrumentem produkującym szmery o matowym
zabarwieniu, ale pod smyczkiem Ishizaki przybiera
ona swe prawdziwie szlachetne brzmienie o głębokiej,
ciepłej barwie, a to za sprawą nieskazitelnej
artykulacji.
Ani
razu
nie
usłyszało
się
jakichkolwiek niepożądanych odgłosów, które
towarzyszyłyby kładzeniu smyczka na strunach, chyba
że wymagał tego charakter kompozycji, kiedy w
Scherzu z Divertimenta Krzysztofa Pendereckiego
należało stosować technikę gettata, czyli rzucania
smyczkiem.
Liryczna kantylena uwodziła już od pierwszych taktów
Adagia i Allegra op. 70 Roberta Schumanna, choć był
to zaledwie przedsmak tego, co miało nas czekać w
dalszej części występu, choć w Beethovenowskiej
Sonacie A-dur nr 3 op. 69 początkowo odnosiło się
wrażenie, że wiolonczelista i towarzysząca mu
chińska pianistka Shizhen Shen grają poniekąd obok
siebie. Nić porozumienia pomiędzy nimi zaczęła się
nawiązywać dopiero w Scherzu, czyli jej drugiej
części, kiedy akompaniatorka, grając lekkim, acz
wrażliwym dźwiękiem, z dużą subtelnością dopowiadała
myśli intonowane przez solowy instrument
.
Japoński artysta różnicuje brzmienie w zależności od
tego, czy gra dzieło klasycystyczne, jakim jest
jeszcze ta sonata Beethovena, czy późnoromantyczne –
transkrypcję na wiolonczelę Sonaty skrzypcowej A-dur
Césara Francka. A także całkiem współczesne jak
wspomniane Divertimento Krzysztofa Pendereckiego,
choć nie już ono tak radykalne dźwiękowo w
porównaniu z kompozycjami tego twórcy z okresu
sonorystycznego.
W Sarabandzie pojawiały się wszakże ekspresyjne
flażolety, a w Serenadzie kilka razy rozlegał się
przenikliwy dźwięk, uzyskiwany w wyniku gry na
jednej strunie.
Wykonanie II Suity d-moll BWV 1008 Johanna
Sebastiano Bacha zachwycało od strony dźwiękowej,
imponowało wirtuozerią w Sarabandzie i Gigue, ale w
odróżnieniu od standardowych zestawień popularnych w
tamtych czasach tańców, w przypadku lipskiego
kantora otwierają one szerszą perspektywę na świat
poza samą materią brzmieniową. Tego mi trochę
brakowało, może poza pierwszym Menuetem, naznaczonym
pewnym tchnieniem duchowości i czystego piękna,
utajonych w doskonałości architektonicznej, ale być
może wspomniane zastrzeżenia wynikały z nie
najbardziej fortunnego zestawienia w programie,
albowiem artysta mógł już być pochłonięty tym, z
czym przyjdzie mu się zmierzyć niebawem, a
mianowicie mającą stanowić uwieńczenie całego
recitalu Sonatą Francka. W utworze tym partie
grającego na instrumencie smyczkowym i fortepianu są
właściwie równorzędne i wymagają zwłaszcza w Allegro
i w finałowym Allegretto poco mosso niezwykłego
zacięcia, graniczącego momentami z zapamiętaniem i
operowaniem gwałtownymi kontrastami dynamicznymi
oraz agogicznymi. Z kolei w otwierającym Allegretto
ben moderato oraz w Recitativo-Fantasii kantylena
nieustannie przechodzi w ustępy wypełnione szybszymi
pasażami. Poza tym w przywołanym Allegro udało się
artyście wydobyć trudny do osiągnięcia na
wiolonczeli efekt przechodzenia w „ucha mgnieniu” od
forte do piano, co oczywiście o wiele łatwiejsze
jest do uzyskania z instrumentu, który w ogóle wziął
od tego nazwę. Na długo też pozostanie w uszach
słuchaczy środowego recitalu rozdzierającolamentacyjne „wołanie” w końcowym Allegretto poco
mosso.
Na bis usłyszeliśmy Largo, trzecią część z Sonaty
wiolonczelowej g-moll op. 65 Fryderyka Chopina
.
Niewątpliwie było to jedno z najważniejszych
wydarzeń muzycznych tego sezonu nie tylko w
Filharmonii. Bravo Maestro!
I z niecierpliwością już oczekujemy piątkowego
prawykonania przez Danjulo Ishizakę Koncertu
wiolonczelowego „Ukiyoe 3” Marcela Chyrzyńskiego.
Zdjęcia z recitalu autorstwa Klaudyny Schubert.