Bez nazwy-1 - Słownik historii doktryn politycznych
Transkrypt
Bez nazwy-1 - Słownik historii doktryn politycznych
TUKIDYDES Z ATEN Niewiele więcej powodzenia miały polskie organizacje trockistowskie założone na emigracji, jako że Rewolucyjna Liga Robotnicza Polski (założona we Fracji w 1971 r.) przetrwała tylko kilka lat, rozpadając się w 1983 r., a założona w 1986 r. Robotnicza Partia Rzeczypospolitej po bezskutecznych staraniach o przyjęcie do IV Międzynarodówki działała jedynie rok. We współczesnej Polsce ostały się zaledwie dwie organizacje o profilu trockistowskim, liczące łącznie kilkudziesięciu członków: Alternatywa Socjalistyczna powiązana z CWI oraz Pracownicza Demokracja (pierwotnie Solidarność Socjalistyczna) związana z IST. WYBRANA LITERATURA R.J. Alexander, International Trotskyism, 1929–1985: A Documented Analysis of the Movement, Durham 1991; L. Hass, T.: od Lewej Opozycji do Czwartej Międzynarodówki, Warszawa 1989; L. Kołakowski, Główne nurty marksizmu, część III: Rozkład, Kraków 2001; U. Ługowska, A. Grabski, T. Doktryna i ruch polityczny, Warszawa 2003; M. Mirowski, Rewolucja permanentna Lwa Trockiego. Między teorią a praktyką, Warszawa 2013; Oblicza lewicy. Losy idei i ludzi, red. I. Koberdowa, Warszawa 1992; B.M. Patenaude, Trocki. Upadek Rewolucjonisty, Wrocław 2009; D. Wołkogonow, Trocki. Niewolnik idei, ideolog zbrodni, Warszawa 2008. M. K. TRÓJLOJALIZM – zob. KONSERWATYZM POLSKI TUKIDYDES Z ATEN, największy historyk starożytności i jeden z największych w całych dziejach, a także strateg i polityk. Ur. pomiędzy 471 a 460 r. p.n.e. w Atenach, zm. też tam pomiędzy 400 a 393 r. p.n.e. Był synem Olorosa, pochodził z bardzo zamożnego rodu ateńskiego Filaidów, posiadającego prawo do eksploatacji kopalni złota w Tracji. Wśród przodków miał wodzów i polityków Miltiadesa i Kimona. Znaczącą figurą w konserwatywnym kręgu polityków w Atenach był jego dziadek, także Tukidydes, przeciwnik Peryklesa i prawdopodobnie zwolennik porozumienia ze Spartą. T. jako bogaty człowiek otrzymał staranne wykształcenie, o które zadbali →sofiści (Antyfont z Ramnus, Protagoras, Prodikos i Gorgiasz), nauczyciele retoryki, filozofowie (Anaksagoras i Demokryt) i lekarz (Hipokrates). Jest autorem dzieła Wojna peloponeska, której sam był uczestnikiem. W 424 r. p.n.e. został wybrany strategiem. Terenem jego działań była Tracja, na terenie której posiadał wpływy. Jednak nie zdołał ubiec spartańskiego wodza Brazydasa i opanować Amfipolis, za co został nie tylko pozbawiony dowództwa, lecz – za sprawą demagoga Kleona – skazany na dożywotnie wygnanie. Przebywał na nim dwadzieścia lat, które poświecił na opisanie ateńsko-spartańskiego konfliktu. Nie pierwszy raz w dziejach polityczne arcydzieło powstało w wyniku 203 TUKIDYDES Z ATEN załamania kariery jego autora. T. powrócił do Aten na mocy amnestii po zakończeniu wojny w 404 r. p.n.e. Dość rychła śmierć po powrocie uniemożliwiła mu ukończenie dzieła, które urywa się na 411 r. p.n.e. WAŻNIEJSZE PRACE Wojna peloponeska, przeł. K. Kumaniecki, Wrocław 2004, t. 1 i 2. Wojna peloponeska, którą jej autor bez żadnej przesady uznaje za „dorobek o nieprzemijającej wartości, a nie utwór dla chwilowego popisu”, pozostaje jedną z najważniejszych książek o polityce – „podręcznikiem sztuki rządzenia” (określenie Johna F. Finleya Jr.). Na pierwszy rzut oka może się to wydawać problematyczne, skoro polityczna roztropność ujawnia się nade wszystko w umiejętności oceny jednorazowych, swoistych sytuacji. Umiejętności tej nie da się opanować teoretycznie, lecz tylko w praktyce. T. znalazł jednak odpowiedni sposób wykładu. „Zamiast powiedzieć nam – pisze David Bolotin – czy popiera daną politykę, czy też nie, T. zachęca nas, byśmy sformułowali własny sąd, a następnie sprawdzili, czy w świetle wojennych wydarzeń da się on utrzymać. Pozwala nam więc wysłuchać zarówno przemówień popierających podejmowane działania, jak im przeciwnych, a my, zupełnie jakbyśmy brali udział w zgromadzeniu, musimy wyrobić sobie na ich temat własne zdanie bez żadnej wyraźnej podpowiedzi. Dopiero później, krok po kroku, podobnie jak w życiu politycznym, dowiadujemy się o faktycznych następstwach podjętych działań. Nawet wówczas to do nas w pierwszej kolejności należy rozważenie ich konsekwencji i wywnioskowanie, czy były mądre” (Historia filozofii politycznej, red. L. Strauss i J. Cropsey, s. 17). T. uchodzi słusznie za ojca →realizmu politycznego. Jego dzieło wyznacza standardy metodologiczne tej →tradycji politycznego myślenia i działania oraz całej naukowej historiografii. →Cnota obiektywizmu, którą T. osiągnął w najwyższym stopniu, zbudowana jest na jego przekonaniu, że rzeczywistość sama w sobie jest najciekawsza, nie ma więc potrzeby jej ubarwiać. Żaden z poprzedzających go historyków nie widział sprawy w ten sposób i tak jasno. T. zatem jako pierwszy uwolnił się w ocenie sytuacji od balastu religijnych wierzeń. Uwzględniał naturalnie wpływ →religii na ludzkie wyobrażenia, lecz zrezygnował z traktowania bóstw jako prawdziwie kierowniczych sił. T. nie odwoływał się również do mitów, nieuzasadnionych nadziei, ślepej nienawiści, miłości czy strachu w jego różnych postaciach. Stale poszukiwał ziemskich związków przyczynowo-skutkowych i poprzez ich wyświetlanie starał się objaśniać polityczną rzeczywistość. Wszystko to otwierało drogę ku analizie zjawisk politycznych opartej na empirycznie weryfikowalnych danych, bez skłonności do wywołanego określonym stanem emocjonalnym ich idealizowania bądź deprecjonowania; analizie bez łatwych potępień i kaznodziejstwa, 204 TUKIDYDES Z ATEN a jednocześnie niepozostawiającej wrażenia, że wszelkie ludzkie poczynania są na równi uprawnione. Dzięki tak ukształtowanej metodologii T. dał dzieło, które „zarówno swą trudnością, jak głębokością śmiało współzawodniczyć może z płodami największych filozofów greckich” (W. Jaeger, Paideia, s. 483). T. podejmuje w swym dziele wszystkie najważniejsze wątki refleksji politycznej, rozwijane następnie przez filozofów i myślicieli politycznych aż po czasy współczesne. Wojnę peloponeską można czytać jako głębokie studium ludzkiej natury. T. nie pozostawia wątpliwości, że człowiek ma wrodzone dążenie do →władzy, do panowania nad innymi ludźmi. Na kartach jego dzieła przekonanie to wygłasza m.in. przywódca Syrakuz Hermokrates: „naturze ludzkiej wrodzona jest chęć panowania” (Wojna peloponeska, IV, 61). W nowożytności B. Pascal zamknął Tukidydesowskie przekonanie w zgrabnej formule: „Każde ja jest wrogiem i pragnie zostać tyranem nad wszystkimi innymi”. Naturalnie nie wszystkich ludzi w równym stopniu popycha do działania siła, którą współcześnie określa się mianem libido dominandi. Dlatego, powiadają Ateńczycy w słynnym dialogu melijskim, „silniejsi osiągają swe cele, a słabsi ustępują” (Wojna peloponeska, V, 89). Ustępujący popadają w niewolę i w świecie greckich stosunków nie mogą liczyć na współczucie, lecz spodziewać się bezwzględnej pogardy. W dobie wojny peloponeskiej na stosunki te nie oddziałała jeszcze myśl →cyników i stoików (→stoicyzm). Bezgraniczna pogarda dla kondycji niewolniczej (→niewolnictwo; niewolnik miał tylko połowę duszy, w co wierzyła cała społeczność, nie wyłączając niewolników) była zarazem kołem zamachowym oporu, jaki Hellenowie stawiali wszystkim, którzy pragnęli ich ujarzmić. Dążenie do dominacji, do zaspokajania ambicji, do zdobycia powodzenia majątkowego i innych korzyści w połączeniu z targającym ludzi strachem wywołuje pesymizm antropologiczny T. – charakterystyczny dla całej realistycznej tradycji myślenia o polityce. Obserwacja ludzkich zachowań w dobie →wojny z całą mocą ujawnia kruchość szlifów cywilizacyjnych przyjętych w spokojniejszych czasach. Wstrząsającym tego potwierdzeniem jest opis wojny domowej na Korkirze (dzisiejszym Korfu, Wojna peloponeska, III, 82–84) oraz zarazy ateńskiej (ibid., II, 48–54). Wojna jest „nauczycielką perwersji” nie tylko pojedynczych ludzi, lecz całych ludów. Dlatego T. – jako przeciwnik wojny – wkłada w usta Peryklesa słowa: „Dla tych, którym się dobrze powodzi i którzy mają możność wyboru, wojna jest najwyższym szaleństwem” (Wojna peloponeska, II, 61). Wojna peloponeska okazała się tragedią dla świata greckiego, po której de facto już się nie podniósł. Wedle słynnego porównania Arnolda J. Toynbeego była tym, czym I wojna światowa dla Europy – końcem dominacji. „W wojnie peloponeskiej jedni stracili władzę, którą przedtem mocno dzierżyli, inni zginęli: zginął umiarkowany Nikias, ale również nieprzejednany podżegacz Kleon, zginął zdolny i wojowniczy Brazydas, ambitny krętacz Alkibiades został zamor205 TUKIDYDES Z ATEN dowany i prawie nikt nie pozostał na swoim miejscu. […] Natura wyposażyła ludzi w pragnienie dominacji, lecz nie dała im wiedzy, jak je zaspokoić. Szukając środków człowiek często błądzi, stosując je często doznaje zawodu, lecz wojna zawodzi go zawsze i jest jego błędem absolutnym” (B. Łagowski, Tukidydes: Wojna peloponeska, w: idem, Co jest lepsze od prawdy?, Kraków 1986, s. 114–115). Arcydzieło T. stanowi pouczający wykład determinizmu rządzącego sferą polityczną. Wbrew współczesnym woluntarystycznym złudzeniom na temat funkcjonowania sfery politycznej, Ateńczyk mistrzowsko pokazuje, jak w gruncie rzeczy ograniczone pole działania mają polityczni decydenci. Za doskonały przykład może służyć budowa ateńskiego imperium. Po zainicjowaniu tego kierunku politycznego widać gwałtowne zawężanie się pola manewru (powód jest prosty – realizacja celu wymusza dobór środków, których zasób jest ograniczony i są one w posiadaniu konkretnych podmiotów); rzeczywistość polityczna w określonej sytuacji (budowy imperium) nie daje się łatwo odwrócić czy przestawić na inne tory z powodu podjętych uprzednio działań, na przykład zatargów z innymi państwami, przyzwyczajenia obywateli do określonej stopy życiowej, strachu przed utratą panowania i popadnięcia w niewolę u dzisiejszych niewolników, co jest wizją o wiele groźniejszą aniżeli przegrana wojna z równym sobie, a więc ze Spartą: „Nie możemy też ograniczyć dowolnie rozrostu naszego imperium, lecz skoro już zaszliśmy tak daleko, musimy jednym zagrażać, a drugich nie wypuszczać z rąk, zachodzi bowiem niebezpieczeństwo, że sami dostaniemy się pod obce panowanie, jeśli nie utrzymamy panowania nad innymi” – poucza rodaków Alkibiades (Wojna peloponeska, VI, 18). Następne generacje polityków czują się w związku z tym zmuszone do kontynuacji wcześniejszej polityki. W świetle powyższego zrozumiała staje się przestroga, jakiej Perykles udziela Ateńczykom, gdy w pewnym momencie zaczynają przeżywać wahania co do imperialnego kierunku ich polityki: „Zostać tyranem (→tyrania) wydaje się rzeczą niesprawiedliwą, jednak przestać nim być jest na pewno rzeczą niebezpieczną” (Wojna peloponeska, II, 63). Nie oznacza to, rzecz jasna, że niepodobieństwem jest wszelki zwrot polityczny. Determinizmu nie należy utożsamiać z fatalizmem. T. skrupulatnie referując posunięcia poszczególnych aktorów, daje nieraz wyraźnie do zrozumienia, że to, co się wydarzyło, nie było nieuniknione. Chodzi jednak o uwypuklenie, że zmiana polityki nie jest rzeczą tak prostą, jak to się wydaje naiwnym orędownikom woluntaryzmu. Zagadnienie determinizmu wywołuje – i to w sposób natarczywy – kwestię sprawczości wybitnych polityków w dziejach. T. zdaje się skłaniać do poglądu, który w XX w. będzie prezentować nasz rodzimy historyk Józef Feldman: ogólne warunki historyczne są potężniejsze nawet od największych jednostek. Wpływowe jednostki dzięki właściwościom swego umysłu i charakteru mogą zmieniać indywidualne oblicze wydarzeń i niektóre częściowe ich skutki, lecz nie są w stanie zmienić ich ogólnego kierunku. 206 TUKIDYDES Z ATEN „Istotę wielkich działaczy stanowi właśnie zdolność wyczuwania i realizowania zasadniczych dążeń ich narodu, na które składa się cały zespół różnorodnych czynników, jak położenie geograficzne, wiekowy rozwój dziejowy, tradycje polityczne, interesy gospodarcze. Nie są oni twórcami, lecz wykonawcami. […] Stąd wielki polityk, poza sumą swych właściwości i poczynań indywidualnych, jest odbiciem rozwoju dziejowego swego narodu, wyrazem instynktów i dążeń zbiorowości; jest jak gdyby narzędziem wielkich procesów” (J. Feldman, Bismarck wobec sprawy polskiej, Kraków 1926, s. 4). →J. Plechanow – myśliciel, który poświęcił zagadnieniu „roli jednostki w historii” nieco czasu – zadaje pytanie, czy Bismarck u szczytu swej potęgi mógłby cofnąć Niemcy do gospodarki naturalnej (zob. J. Plechanow, O roli jednostki w historii, Warszawa 2004, s. 9). Z kart dzieła T. wyłania się silne przekonanie, że właściwa polityka musi się opierać na poczuciu miary i granic. Nieprzypadkowo pochlebne charakterystyki otrzymują np. Brazydas (warto pamiętać, że to za sprawą Brazydasa T. został wygnany z Aten, a jednak nie ma to wpływu na pochlebną ocenę spartańskiego stratega) i Archidamos po stronie lacedemońskiej, a Perykles i Nikias po stronie ateńskiej. Wszyscy oni legitymują się cnotą umiarkowania i z różnym skutkiem usiłują zaszczepić ją współobywatelom. Ktoś, kto jest wspomnianego poczucia miary i granic pozbawiony, nie nadaje się do polityki, a jeśli zostanie w nią zaplątany przysporzy wspólnocie nieszczęść. Tak było w przypadku Alkibiadesa, który namówił Ateńczyków do podjęcia wyprawy sycylijskiej zakończonej wstrząsającą klęską, przesądzającą o przegranej Aten w całej wojnie. Wojna peloponeska dostarcza wielu głębokich refleksji na temat władzy i siły w polityce. W mistrzowski sposób T. ukazuje ekspansywny charakter władzy. Znacznie wyprzedza więc to, co z wielkim mozołem kreśli współczesna socjologia władzy. Uważna lektura Wojny peloponeskiej pozwala także na wyrobienie sobie obiektywniejszego stosunku do zagadnienia siły w polityce. Jest to szczególnie istotne na tle sposobu rozumienia siły, jaki zakorzenił się w naszym kraju. T. nie pozostawia wątpliwości, że siła jest zjawiskiem pozytywnym. Współcześnie trafnie i lapidarnie postawił sprawę Willy Brandt w rozmowie z Orianą Fallaci: „Aby coś osiągnąć, trzeba mieć możliwość osiągnięcia czegoś”. Bez siły nie istnieje żadna polityka, a zatem żadna ochrona, żaden arbitraż. Trzeba być potężnym, aby wytwarzać zbawienne dla pokojowej koegzystencji ludzi pola neutralizacji konfliktów. Siła jest wartością zdolną do porządkowania politycznej rzeczywistości, choć aby to uporządkowanie przybrało trwały charakter, musi wprowadzić i zaakceptować reguły prawne. Zatem pożądanym punktem dojścia w polityce wewnętrznej jest panowanie zracjonalizowanego porządku prawno-państwowego, nie zaś panowanie siły. W Polsce zwykliśmy wiązać z siłą niebezpieczeństwo jej nadużycia. Czym innym jest jednak sam fenomen siły, a czym innym jej nadużywanie. 207 TUKIDYDES Z ATEN Z faktu posiadania siły nie wynika automatycznie zgnilizna moralna jej posiadacza, podobnie jak słabość nie jest żadnym gwarantem moralnej prawości i nie podpada pod szczególną boską opiekę. W tę ostatnią wierzą słabi Melijczycy, ponieważ występują „w słusznej sprawie przeciw krzywdzicielom [Ateńczykom – P.K]” (Wojna peloponeska, V, 104). Słabi są jednak pod względem moralnym tacy sami jak silni. Silni Ateńczycy powiadają słabym Melijczykom: „Wiemy również, że i wy, i wszyscy inni mając potęgę równą naszej, postąpilibyście tak samo” (Wojna peloponeska, V, 105). Co więcej, jest rzeczą prawdopodobną, że słabi okazaliby się etycznie niżsi aniżeli silni, gdyż będąc pozbawieni siły, nie mogliby występować z otwartą przyłbicą, lecz musieliby uciekać się do form walki mocniej wyjaławiających moralnie: oszczerstwa, podstępu, sabotażu, oszustwa, blefu. Dlatego T. nie pozostawia wątpliwości: „Z tego, że ktoś naprawdę został pokrzywdzony, nie wynika jeszcze, że towarzyszyć mu będzie szczęście w chwili zemsty” (Wojna peloponeska, IV, 62). Daje on wyraźnie do zrozumienia, że przyczyną niesprawiedliwości w domenie politycznej nie są wyłącznie silni. Agresję, niesprawiedliwość, zło w polityce mogą zrodzić także słabi, na przykład zafałszowując sytuację pozorowaniem siły. Czasami taki blef pozostaje dla słabych bez konsekwencji, czasami jednak kończy się tragicznie. Wielkość intelektualną T. wyraża także jego świadomość, że czynnikiem sprawczym w polityce nie jest wyłącznie siła, lecz także wszystko to, co w siłę może się przemienić. Taką moc posiadają nade wszystko idee czy to religijnej, czy świeckiej proweniencji. W trakcie wojny peloponeskiej moc idei wykorzystuje po mistrzowsku Sparta, obsadzając się w roli obrońcy Hellenów przeciwko zakusom Ateńczyków. Imperialiści (→imperializm) ateńscy zdają się zaś nie doceniać wagi i potęgi idei. Zdają się nie przejmować duchową, ideową mobilizacją przeciwko sobie (oczywiście tych Greków, którzy mieli możność wyboru) wywołaną między innymi bezpardonowym obejściem się z Melijczykami. T. ma potężny wkład w realistyczną teorię stosunków międzynarodowych. Dialog melijski jest praktyczną lekcją uzasadniającą twierdzenie, że rzeczywistym spoiwem sojuszy jest głównie wspólnota interesów i wzajemna zależność partnerów. Jeśli upadek jednego państwa nie pociąga automatycznie za sobą upadku drugiego, mamy do czynienia z „sojuszem egzotycznym”, używając dwudziestowiecznej terminologii Stanisława Cata-Mackiewicza. Pokrewieństwo ideowe i szczepowe Melijczyków i Spartan, ich wzajemna sympatia nie stanowi dostatecznej gwarancji wystąpienia Lacedemonu w obronie Melos przeciwko ateńskiej thalasokracji. Z właściwą sobie szczerością Ateńczycy mówią o tym Melijczykom: „Przecież dla tych, którzy mają przyjść komuś z pomocą, nie jest gwarancją sympatia tych, którzy ich wzywają, ale siła, którą oni dysponują” (Wojna peloponeska, V, 109). Tukidydesowski ogląd konfliktu pośród Hellenów utwierdza w przekonaniu, że państwa mają swoje ego i postępują egoistycznie. Nie wykazują prze208 TUKIDYDES Z ATEN sadnego poszanowania dla reguł →sprawiedliwości, gdy w grę wchodzą ich prawdziwie wielkie interesy. „Przecież jak wy, tak i my wiemy doskonale – powiadają ateńscy imperialiści – że sprawiedliwość w ludzkich stosunkach jest tylko wtedy momentem rozstrzygającym, jeśli po obu stronach równe siły mogą ją zabezpieczyć; jeśli zaś idzie o zakres możliwości, to silniejsi osiągają swe cele, a słabsi ustępują” (Wojna peloponeska, V, 89). Naturalnie do poszanowania sprawiedliwości zarówno silnych, jak i słabych winna skłaniać świadomość, że siła nie jest dana raz na zawsze, lecz jest dobrem „przechodnim”. Silni upadają i pogrążają się w niemocy, słabi rosną w siłę i stają się potężni. Świadomość tego nie okazuje się jednak dostatecznym hamulcem realizacji istotnych interesów politycznych. Jaki los spotkałby ateńskich strategów wysłanych na Melos, gdyby powrócili z niczym, a następnie wyjaśnili wszystkim zebranym Ateńczykom, że o odstąpieniu od oblężenia przesądził następujący argument Melijczyków, powołujący się na sprawiedliwość (ściślej rzecz biorąc, na jej walor użytecznościowy dla wszystkich politycznych podmiotów): „Uważamy za rzecz korzystną, żebyście nie obalali zasady wspólnego dobra [sprawiedliwości – P.K.], lecz żeby każdy, jeśli się znajdzie w niebezpieczeństwie, mógł zawsze korzystać z pewnych naturalnych praw słuszności i żeby nawet w granicach surowej sprawiedliwości mógł jeszcze przez przekonanie strony przeciwnej odnieść jakąś korzyść. W nie mniejszej mierze dotyczy to także was, gdyż w ten sposób możecie się narazić na to, że w przyszłości w razie jakiegoś niepowodzenia wam również wymierzona zostanie najwyższa kara” (Wojna peloponeska, V, 90)? Argument sformułowany przez Melijczyków mógłby mieć nieco większy posłuch pośród politycznych graczy, gdyby na ziemi trwało stale jedno i to samo pokolenie. Według T. państwo na arenie międzynarodowej wykazuje skłonność do uciekania się do reguł, gdy spotyka się z rywalem o mniej więcej równym potencjale. Z uwagi na niewiadomy wynik użycia siły, roztropniej jest wtedy poszukać w miarę bezstronnego arbitra, przedstawić rację i zgodzić się na werdykt, nawet gdyby miał wypaść niekorzystnie. W innych wypadkach obowiązuje prawo silniejszego jako →prawo natury. W stosunkach międzynarodowych nie istnieje bowiem neutralizator konfliktów (na wzór władzy politycznej w polityce wewnętrznej), na rozstrzygnięcia którego wszyscy się zgadzają i który dysponuje siłą egzekucji swoich postanowień. Tukidydesowe arcydzieło można czytać jako studium wykształcania się świata dwubiegunowego, a następnie utrzymywania w dwubiegunowym świecie równowagi sił. Tak było czytane w drugiej połowie ubiegłego wieku (por. →R. Aron, Pokój i wojna między narodami). Zachwianie równowagi sił w dwubiegunowym świecie było rzeczywistą przyczyną wybuchu wojny między dwoma blokami – Związkiem Morskim i Związkiem Peloponeskim. „Za najistotniejszy powód [wybuchu wojny – P.K.], chociaż przemilczany, uważam wzrost potęgi ateńskiej i strach, jaki to wzbudziło u Lacedemończyków” (Woj209 TUKIDYDES Z ATEN na peloponeska, I, 24). Wielu współczesnych politologów z Henrym Kissingerem na czele utrzymuje, że świat doświadczał najdłuższych okresów pokoju, gdy udawało się wytworzyć, a następnie podtrzymywać równowagę sił. W wyniku tak ukształtowanej ludzkiej natury polityka musi być areną konfliktów, które w skrajnych przypadkach przyjmują charakter wojny. Zadania aktorów politycznej sceny tak jak je widzi T., to neutralizowanie konfliktów, zapobieganie wojnom lub radzenie sobie z nimi, gdy stają się nieuniknione. Dlatego polityka jest najważniejszą i najbardziej wymagającą dziedziną ludzkiego myślenia i działania. Wszelkie inne podejmowane przez ludzi aktywności możliwe są dopiero na pokojowym podłożu przygotowanym i stale utrzymywanym przez politykę. Politycy powołani są zatem do osiągnięcia ponadprzeciętnego poziomu racjonalności. Jej ograniczony stopień (zbyt mała liczba kalorii w mózgu, jak pisał wspomniany S. Cat-Mackiewicz), to przyczyna wielkiej liczby politycznych błędów i co za tym idzie ludzkich nieszczęść. Jednym z warunków racjonalności jest stosowanie się do nakazu T., by zanim się przystąpi do działania, najpierw wysłuchać argumentów. Postulat ten ukazuje potrzebę nieustannego wypracowywania dystansu do istniejącej sytuacji, co znajduje wyraz w opozycyjnym ujmowaniu logos („słowo”, „myśl”, „rozumowanie”) w stosunku do ergon („czyn”, „fakt”). Tylko w atmosferze dystansu i powściągliwości możliwe jest pełniejsze korzystanie z dobrodziejstw rozumu. Z pewnością jednak T. nie ma nadziei na wielkie uracjonalnienie się ogółu. Na samym początku dzieła wypowiada słowa, pod którymi bez wahania podpisałby się elokwentny i surowy krytyk demokracji – →Platon: „Tak to większość niewiele troszczy się o znalezienie prawdy i raczej skłonna jest przyjmować gotowe opinie” (Wojna peloponeska, I, 20). Wojna, którą z takim kunsztem opisuje, napawa go w tym względzie jeszcze głębszym pesymizmem. WYBRANA LITERATURA R. Aron, Thucydide et le récit historique, w: idem, Dimensions de la conscience historique, Paryż 1961; D. Bolotin, T., w: Historia filozofii politycznej, red. L. Strauss i J. Cropsey, Warszawa 2010; J.H. Finley, Three Essays on Thucydides, Cambridge, Mass. 1967; S. Forde, Thucydides on the Causes of Athenian Imperialism, „The American Political Science Review”, vol. 80, nr 2, czerwiec 1986; W. Jaeger, Polityczna filozofia T., w: idem, Paideia. Formowanie człowieka greckiego, przeł. M. Plezia i H. Bednarek, Warszawa 2001; G. Kateb, Thucydides’ History: A Manual of Statecraft, „Political Science Quarterly”, vol. LXXIX, nr 4, grudzień 1964; P. Kimla, Historycy-politycy jako źródło realizmu politycznego. T. – Polibiusz – Machiavelli, Kraków 2009; B. Łagowski, T.: Wojna peloponeska, w: idem, Co jest lepsze od prawdy?, Kraków 1986; J. Marincola, Greek Historians, Oxford 2001; J. De Romilly, L’utilité de l’histoire selon Thucydide, „Entretiens”, nr 4, 1956; L. Strauss, T. albo o sensie historii politycznej, przeł. Ł. Sommer, „Przegląd Polityczny”, nr 84, 2007; J. Stempowski, Czytając T., w: idem, Eseje, Kraków 1984; A.J. Toynbee, Antyczna grecka myśl historyczna, przeł. A. Piskozub, Toruń 2001; R. Turasiewicz, Wstęp do: T., Wojna peloponeska, przeł. K. Kumaniecki, Wrocław 2004, t. 1. P. K. 210