Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Zapiski Adama Kruczka Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: Xixiks ,,Nie wiem, jaka broń zostanie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na kije i kamienie.” Albert Einstein Zapiski Adama Kruczka, w odnalezione w piwnicy jego domu, fachowo opracowane. Nieszczęście wisiało w powietrzu. Strona: 1/8 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Pisząc na skrawkach papieru, nie mając żadnej gwarancji, że owe przetrwają, nie będę oszczędny w słowach. Już dawno wyzbyłem się lakonicznego języka, którego nauczyło mnie życie. Gdy nie było już nadziei i wydawało się, że wszystko zmierza do końca, wtapialiśmy się w świat opowieści. Mieliśmy czas. Wiedzieliśmy, że nic się nie kończy. Może jedynie trwać w zapomnieniu. Do dnia, w którym wszystko się odrodzi. Jak feniks z popiołu. W opowieściach przewijał się motyw nieskończoności: wielkiego węża, Uroborosa. Ten został wpleciony we wstęgę Mobiusa i połykając swój własny ogon stanowił symbol wieczności. Jak prosta na której zaznaczono kilka punktów... (miejsce zalane kawą, niezidentyfikowane, w pewnym miejscu tekst pisany ołówkiem, zatarł się) ...poszczególne cyfry oznaczały kolejno litery alfabetu. A stało się 1, K oznaczało 11. Szyfrowaliśmy nawet imiona. Ja, 141+13. Uważaliśmy szyfr za monopol na sukces. Trudno go złamać, mimo jego prostoty. Naszymi głównymi przeciwnikami byli Rosjanie, którzy dysponowali zupełnie innym alfabetem, co potęgowało dobrą passę szyfru. Oczywiście, był wśród nas ten, który nas zdradził. Naturalnie, imię szpiegów było legion, jednak wszystkich szybko identyfikowaliśmy. ,,Judasz” był z nami od początku. Jeśli mieliśmy zakładać, że każdy z naszej siódemki może się hańbić donosicielstwem musielibyśmy się wybić nawzajem. (kartka wyrwana, dalej tekst ubrudzony krwią i błotem, kolejne dwie strony pisane węgielkiem- nie do identyfikacji) Nie pamiętam już kto, chyba Ekler, miał ze sobą egzemplarz ,,Bajek tysiąca i jednej nocy”. Było to małe, kieszonkowe wydanie, zrealizowane przez małą oficynę INOX, która jak wiele, zbankrutowała w czasie czytelniczego kryzysu. Nie wiem jakie pieniądze bym im teraz ofiarował, za ten mały, wydany na czymś przypominającym papier toaletowy tomik. Codziennie siadaliśmy przy ognisku i czytaliśmy na głos, po kolei. Jak dzieci wzruszaliśmy się, śmialiśmy się i oczekiwaliśmy... (tekst rozmazany, z pojedynczych słów można konkludować, że fragment dotyczy zamordowania któregoś z członków drużyny, prawdopodobnie Robertasa) Doszliśmy do wielkiej polany. Doliny, zewsząd otoczonej wapiennymi skałami. Gdybym był Mojżeszem pomyślałbym, że jest to kres mojej wędrówki. Byłbym pewny, że to kraina miodem i mlekiem płynąca, owa Kanaan. Mimo, że od Mojżesza dzieliło mnie kilka dobrych wieków, kraina wydawała mi się zbawieniem. Potoki i strumyki. Różnokolorowe ptaki. Niczym balsam na rany. Jednak do owego zbawienia droga była jeszcze długa. Pierwsze co zrobiliśmy po ujrzeniu tego miejsca, to zajęliśmy się ranami. Każdy z nas miał jakieś zadrapania, które podczas wędrówki zupełnie ignorowaliśmy. Tam, w Nibylandii, bo tak nazwaliśmy tą krainę, mieliśmy wiele czasu. Wreszcie mogliśmy się porządnie wyspać, umyć czy też po prostu odpocząć. Tego ostatniego szczególnie nam brakowało. Trudy podróży wyssały z nas ostatnie siły i naprawdę długo czasu minęło, aż napełniliśmy bukłak energii do pełna. Nadal nie przestawaliśmy czytać bajek, jednak nie pozostawały one nadal takim samym, obowiązkowym rytuałem, jak wcześniej. Zepchnęliśmy bajki na boczny tor może dlatego, że nie musieliśmy już przenosić się do Strona: 2/8 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl świata marzeń. Nie musieliśmy szukać ucieczki od brutalnego świata w jakim żyliśmy. Odkąd dotarliśmy do Nibylandii, nasze życie było bajką. Planowaliśmy tam zostać na dłużej. Donatan, Ekler i Miranda zbudowali szałasy, zaś ja, Ever oraz sir Enilil zajęliśmy się zapewnieniem bezpieczeństwa, empirycznym poznaniem terenu (próbowaliśmy wszystkiego, co się dało spróbować) oraz upolowaniem zwierzyny. Tego ostatniego w ogóle nie brakowało. Pewnego dnia czar prysnął. W jednej chwili z urokliwej dolinki zrobiła się arena walki. Arena tych, którzy przelewają krew człowieka. I tych, których krew zostanie przelana. Zabieram się do opowieści. *** Ekler przyjrzał się krytycznym okiem na swoje dzieło, po czym poprawił wystającą z jednej strony szałasu gałąź. Donatan i Miranda wciąż pracowali nad ostatnim z trzech szałasów. Wykonali naprawdę dobrą robotę. My (to znaczy ja, Ever i sir Enilil) też nie próżnowaliśmy. Obejście całego obszaru doliny, zajęło nam, wnioskując z ruchu słońca, około czterech godzin. Przez ten czas, nazbieraliśmy tyle jagód ile się dało, sporządziliśmy prowizoryczną mapkę terenu, nawet biorąc poprawkę na drzewa oraz przytaszczyliśmy z lasu kilka butelek wody. — Całkiem nieźle — rzekł Ekler, odchodząc od szałasu i przeglądając nasze zbiory. — Widzieliście, albo słyszeliście jakieś zwierzęta? Już miałem coś powiedzieć, ale Ever wystrzeliła pierwsza. — Uciekła nam sarna. Widzieliśmy wiewiórki i bażanty... — Bażanty? Przecież one już dawno wyginęły. — Ekler nastawił się na krytykę. — A jednak – uciął rozmowę sir Enilil, którego autorytetu Ekler nie chciał podważać jakąś głupią pyskówką. Słońce zbliżało się ku horyzontowi, chowało się za wielką górą, z zachodniej strony doliny. Donatan usiadł na ziemi, tuż koło mnie z egzemplarzem bajek w ręku. Gdzieś w oddali słychać było milknące już trele ptaków, które za dnia dały się we znaki. Nad nami stukał dzięcioł. Miranda rozpalała ognisko. Strona: 3/8 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Sir Enilil również dosiał się. Z drugiego krańca Nibylandii przyniósł sobie specjalny, jego zdaniem, kawałek drewna i uparcie dłubał w nim scyzorykiem. Często robił figurki. Codziennie. Niektóre całkiem nieźle mu wychodziły i był gotów mi je oddać. Jego pokryte pęcherzami palce drążyły właśnie nos krasnoludka. Skrzaty to jeden z jego ulubionych motywów mitologicznych. Enilila uratowaliśmy z płonącego budynku Akademii, gdzie niegdyś wykładał historię. Wiedział, że musi uciekać, jednak wrócił się do budynku, by uratować swoje notatki, które prowadził od ponad dwudziestu lat. Niestety, notatek nie udało się uratować. Faktem jest jednak, że gdyby nie nasza pomoc, profesor spłonąłby razem z nimi. Jeszcze do niedawna twierdził, że wolałby zostać ze stosem drogocennych kartek do końca. Mirandzie udało się rozpalić ognisko, póki co, płomień był mały i co chwilę gasł. Dopiero po kwadransie rozrosło się i dawało ciepło. W samą porę, bo słońce akurat zaszło i dolinę ogarnął chłód. Mimo poczucia bezpieczeństwa, nadal trzymaliśmy warty, zmieniając się na pięć godzin. Tej nocy stróżem był Donatan i Ekler. Dobrze się składało, bo już dawno zapomniałem, jak to jest się wyspać. *** Dzień nastał tak samo szybko, jak nas opuścił. Tym razem niebo pokryły chmury, jednak nie było obaw, by spadł deszcz. Kiedy wstałem, jako pierwszy z nas, było jeszcze szaro. Chyba reagowałem już instynktownie: kiedy słońce wstawało – budziłem się, a kiedy zachodziło – kładłem się spać. Trzymający dzielnie Donatan siedział przy ognisku. Na ręcznie skonstruowanym statywie leżał garnek, a w nim bulgotała woda. Wrzucał do niego wysuszone mięso, którego jeszcze nie zdążyliśmy tknąć. — Co robisz? — zapytałem bez większego zainteresowania. — Obiad — odwdzięczył się lakonicznie. Po chwili, na widok mojej zdegustowanej miny dodał: – Dzisiaj będzie rosół. Gdzieś czytałem, że tak właśnie powstał. Od rozsalania wysuszonego solą mięsa. Tak postępowali przodkowie. Rozumiesz, taki atawizm. Nasunęło mi się skojarzenie z nami, tańczącymi wokół ogniska jedynie w przepaskach i wykrzykujących jakieś dźwięki. Taki atawizm. Strona: 4/8 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Spojrzałem w niebo. Przez te kilka minut niebo rozchmurzyło się prawie całkowicie, masywy chmur zepchnięte zostały prawie całkowicie na bok. — Jak minęła noc? – zapytałem, okazując większe zainteresowanie. — Nudna, jak nie wiem. Nic się nie działo, prócz sów, które nie pozwalały mi zasnąć. – Wyrwał z ziemi trawę i wrzucił do zupy. – Zielsko zawsze zdrowe – skomentował, a ja nie miałem powodów wątpić w prawdziwość tego twierdzenia. Na błękicie nieba latały ptaki, tworząc klucze. Możliwe, że to jaskółki. A jaskółki latając zapowiadają deszcz. — Słyszałem krzyki — rzekł niespodziewanie mój towarzysz, a jego głos drgał. Widziałem jak zacisnął pięści. — Co? — Krzyki. Jakiś ludzi. Pełne przerażenia. Nie wiem, co to było. Nie słyszałeś nic w nocy? Było strasznie głośno. Miałem wam nic nie mówić. Ale chyba jesteśmy w niebezpieczeństwie. — To prawda — nie wiadomo kiedy Miranda wyszła z namiotu i ile się już nam przysłuchiwała. — Widzicie ten dym? Tam coś się pali. Drżącym palcem wskazała na czarną smugę unoszącą się za naszymi plecami. W jednej chwili wybuchła panika. Na spokojnym oceanie rozpętał się sztorm. *** Całe piękno doliny rozsypało się jak domek z kart. Zbieranie się do ucieczki było trudniejsze, niż się wydaje. Człowiek powinien zabrać jedynie najpotrzebniejsze rzeczy i wiać. Jednak to nie było takie proste: jeszcze wczoraj byłem pewny, że pozostaniemy tu na dłużej. Strona: 5/8 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Uciekając potknąłem się o palenisko, wytrąciłem syczący garnek, którego zawartość spływała po ziemi, zostawiając w różnych miejscach pasemka na wpół gotowego mięsa. Najgorsza była świadomość, że wrogowie są już bardzo blisko. Miranda obudziła całą resztę. Zebraliśmy się tak szybko jak się da. Ten ktoś, co podpalił coś na górze, raczej nie był pokojowo nastawiony. Stawiałem, jak się potem okazało słusznie, na jedną z wielu grup Harcerzy. Są to oddziały młodzieży, która usamodzielniła się i włączyła do walki, chorzy patrioci uważający, że jest jeszcze o co walczyć. Rzecz jasna, mylą się. Nie ostał się kamień na kamieniu, wszystko zostało zrównane z ziemią. Granice zatarły się, nie liczy się już godło i język. Kiedyś ich cel wydawał się szczytny. Nawet wzruszający, biorąc na poprawkę ich wiek. Teraz to jedynie narzędzia do zabijania. — Co tu się, do cholery dzieje? — zapytał Ekler, rozmasowując czerwony policzek. Nie było mu dane poznać odpowiedzi z ust któregoś z nas. Gdy tylko wyszedł z namiotu, został porwany w wir ucieczki. Krzyki nasiliły się. Słyszeliśmy już słowa pieśni, bardzo starej, sięgającej jeszcze czasów przed trzecią wojną. Niech żyje wojna! Muzyczka marsza rżnie Wojna! Pieniążki sypią się Wroga bij w imię Boga Za cudzą kieszeń oddaj młode życie swe! Zbiegając z pagórka widzieliśmy już napastników, zbiegających z góry. Zobaczyli nas. Nie mieli jednak ani broni palnej, ani granatów. Pod względem zaopatrzenia w oręż i tak mieli przewagę. Dysponowali nożami myśliwskimi oraz siekierami. Z broni białej, mieliśmy jedynie scyzoryk profesora, dwa tępe noże i, o ironio, żyletkę. Byli dużo szybsi od nas. Mimo tego, że zebraliśmy się bardzo szybko i pędem ruszyliśmy w tą stronę, z której przyszliśmy, to oni już nas doganiali. Profesor znacznie nas opóźniał, jednak nikomu z nas Strona: 6/8 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl nie przyszło do głowy, żeby go zostawić, mimo jego otwartych deklaracji, że jest już stary i jego życie nie jest takie ważne. Została nam jeszcze dość stroma wspinaczka. Uszliśmy spory kawałek, gdy usłyszeliśmy niepokojący dźwięk. Rozmowy. Zatrzymaliśmy się, jak sparaliżowani, z przerażeniem patrząc jak na dole zbierają się wrogowie. Ekler wyprzedził nas i spróbował dyskretnie spojrzeć, kto ukrywa się na samej górze urwiska. Otoczyli nas. Jednak Ekler wcale nie krzyczał, ani nie wycofywał się. Do krańca urwiska podszedł pryszczaty młodzieniec, trzymający w ręku długi kordelas. Drugą ręką pomógł Eklerowi wdrapać się na górę. Czyżby ci na górze mieli dobre zamiary? Płomyk nadziei zgasł bardzo szybko. — Świetna robota, Misiek. Dobra robota. Zabijcie ich wszystkich. Zdrajców narodu. — Zza pleców pryszczatego wyłoniła się garstka podobnych młodzieńców. Ekler uśmiechnął się do nas złowieszczo i odszedł. *** Zdrada Eklera spowodowała dokładnie to, co powoduje kubeł zimnej wody, wylany zaraz po przebudzeniu: wszyscy przez chwilę zamarli, mając tak zdziwione spojrzenia, jakich jeszcze w życiu nie udało mi się oglądać. A więc to był plan. Starannie dopracowany, doskonały pod każdym względem. Chętnie oddałbym oficjalnie mu koronę Króla Persfazji. To on przekonał nas, byśmy skierowali swoje kroki na południe, ku kotliną. Przez chwilę staliśmy jeszcze osłupieni, patrząc na błyszczące się w słońcu brzytwy wrogów. Nie mogliśmy uwierzyć ani swoim uszom, ani swoim oczom. Kotłujący się jeszcze chwilę temu Harcerze, już wspinali się do góry. Rozbiegliśmy się jak mrówki, którym właśnie ktoś zburzył mrowisko. Spodziewany atak nastąpił szybko. Chowając się za krzakiem, bezbronny, patrzyłem jak pchnięty nożem profesor spada w dół, jak uderzona w brzuch Miranda dławi się i kaszle krwią. Walczący jak lew Donatan też w końcu uległ, zaskoczony przez jednego z Harcerzy od tyłu. Ever chciała zwiać, ale wcześniej dostała nożem w plecy. Strona: 7/8 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Pieśń nie ustawała. Ojczyzna bez żołnierza, to jak bez miecza kat Więc biorą kwiat młodzieży od wielu, wielu lat. Dlaczego nie włączyłem się do walki? Bo ja też byłem tym złym. A to byli moi ludzie, moja banda i moje ugrupowanie. Ale w pamięci poległych pozostawałem wierny do końca. To ja byłem Judaszem... Strona: 8/8 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl