Dom starców - biznes przemilczany

Transkrypt

Dom starców - biznes przemilczany
Dom starców - biznes przemilczany
Jeśli stawiasz na pieniądze, będziesz prowadził dom starców. Jeśli jesteś przedsiębiorcą z
misją założysz dom opieki i poprowadzisz go zgodnie z sumieniem. Ale i tak Kościół zrobi to
lepiej – napisał do nas czytelnik z Warszawy. Spojrzeliśmy na domy opieki z perspektywy
zaangażowanego klienta.
Ten list to oskarżenie – pisze czytelnik. Mieszkam w stolicy 40 milionowego kraju, a jakość
opieki dla starszych osób uwłacza ludzkiej godności tych osób i ich rodzin. Dlaczego tak się
dzieje? Bo popyt przewyższa podaż. Takich ośrodków jest za mało i nie ma prawdziwej
konkurencji. Wiele rodzin chce po prostu mieć swojego dziadka z głowy i nie zwraca uwagi na
warunki. Ten biznes w 4/5 czasu trwania usługi jest poza kontrolą klientów, czyli dzieci
oddających swoich starszych krewnych pod opiekę. Idealna sytuacja na łatwe zarabianie
pieniędzy. Za moim rozgoryczeniem stoi moja własna historia.
Państwowy dom opieki dla chorych na starczą demencję w znanej podwarszawskiej
miejscowości: w pomieszczeniach śmierdzi, pacjenci podbierają sobie sztuczne szczęki,
pielęgniarki zabierają pampersy bogatszym i chętnie przyjmują łapówki za przebranie
pacjentów. Zawsze gdy przyjeżdżam, babcia i tak tonie w ekskrementach. Jej stan psychiczny
drastycznie się pogarsza. Podawane leki pogarszają stan pacjentki. Zabieramy babcię ratując ją
na pewno przed śmiercią. Płacimy za pampersy, niektóre leki i pielęgniarkom za
zainteresowanie. Dodajmy, że ten dom-szpital jest finansowany ze składek zdrowotnych NFZ.
Każdy z nas może kiedyś tam trafić. Wzajemnie pocieszamy się, że prywatnie będzie lepiej. W
końcu każdemu biznesmenowi zależy na kliencie.
Prywatny dom opieki pod Warszawą: cena 1900 zł odstrasza, ale może jest tu dobra obsługa.
Na pewno dobrze obsługiwane są dzieci przyszłych pacjentów: przestronny hol ze skórzana
kanapą, bajery-rowery. Potem następuje pokaz domu. Za drzwiami blisko 100 pacjentów, mamy
wrażenie ścisku. Na korytarzu pochód suwających nogami staruszków. Mija nas
podekscytowany dziadek w samych majtkach. Nawet nikt go nie próbuje zatrzymać. Czujemy
przykry zapach. Na razie miejsc nie ma. Jednak już po tygodniu prezes domu zaprasza nas z
babcią. Może na miejsce po dziadku z korytarza? Odmawiamy.
Zakonny dom opieki w sercu Warszawy. Czysto, przyjaźnie, pierwsze miejsce, które przygnębia
tylko widokiem mijającego życia, a nie warunkami socjalnymi. Siostry uczynne, dziewczęta z
wolontariatu na poziomie: babcia wraca do zdrowia, zaczyna nawet z powrotem chodzić.
Niestety, w domu nie ma wind, więc w końcu niedopilnowana przypadkowo łamie nogę. W
domu jest drogo, trzeba płacić 1400 zł tak jak w prywatnym domu opieki. Płacimy, bo to
1/2
Dom starców - biznes przemilczany
pierwszy humanitarny ośrodek. Oszczędzamy na sobie. Po roku rezygnujemy, bo przestaje być
nas stać.
Zakonny ośrodek z państwowa dotacją. W końcu udaje nam się znaleźć miejsce w kolejnym
zakonnym domu opieki, tyle że mającym umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia. Babcia
jest tu przyjęta wyłącznie za swoją emeryturę. 30% tej emerytury powinno w założeniu wrócić
do babci, ale pieniądze pochłaniają dodatkowe leki. Każda rodzina się zgodzi na to po
przejściach jak nasze. Jesteśmy w niebie. Dom otacza miły ogród. Siostry są miłe i uczynne tak
samo jak poprzednio. Czysto i pachnąco. Zdarzają się wpadki: za wezwaną karetkę trzeba
zapłacić mimo ubezpieczenia, ale i tak uważamy że to dobre miejsce.
Wreszcie, po 3 latach szukania i narażania zdrowia babci. W tej chwili Kościół oferuje jedyne
godne miejsca na ostatnią drogę za życia. Niech ci, którzy go atakują, pamiętają, że też będą
starzy.
Imię i nazwisko do wiadomości redakcji
źródło: franchising.pl
2/2

Podobne dokumenty