Kucharze z III i we Włoszech

Transkrypt

Kucharze z III i we Włoszech
Kucharze z III i we Włoszech
Do Bibione przyjechaliśmy 11 września około godziny 13.00. Powitało nas piękne słońce i bezchmurne
niebo. Zanim weszliśmy do apartamentowca, w którym mieliśmy mieszkać, udaliśmy się na szeroką,
piaszczystą i czystą plażę z mnóstwem parasoli i leżaków.
Oczywiście były z nami nasze wspaniałe panie profesor – p. Krystyna Radziwon (nauczyciel technologii
gastronomicznej) i p. Ewelina Konstanciuk (nauczyciel języka włoskiego).
Co się z tym wiąże, nie mieliśmy wolnego od lekcji. Na szczęście były całkiem ciekawe, ponieważ dotyczyły
kuchni włoskiej i języka a ponadto odbywały się oczywiście na plaży.
Po powrocie do pokoi gotowaliśmy włoskie potrawy, ale wcześniej oczywiście zakupy: makarony, oliwa,
pomidory, zioła, sery, owoce południowe, czyli typowo włoskie produkty.
Będąc we Włoszech nie wypadało nam jednak nie spróbować oryginalnej pizzy, spaghetti czy lasagne.
Ze względu, że na zewnątrz temperatura w ciągu dnia wynosiła 28ºC, musieliśmy skosztować czegoś na
ochłodę a mianowicie lodów. Włosi są prawdziwymi fachowcami w ich produkcji. Zaskoczyły nas dostępne
smaki, a mianowicie oprócz czekolady, wanilii czy orzechów także lody o smaku serów (parmezanu,
pecorino, mozarelli). Pragnienie można było ugasić równie pyszną granitą ze świeżych owoców.
Byliśmy też na festiwalu kultury włoskiej, gdzie mogliśmy spróbować spaghetti bolognese a także pobawić
się przy rytmach południowej muzyki.
Na plaży nie narzekaliśmy na nudę. Kąpaliśmy się w słonym w porównaniu do Bałtyku Adriatyku,
opalaliśmy się, graliśmy w siatkówkę, wybudowaliśmy nawet własny klub z piasku. Nie mogliśmy się
opędzić od ciemnoskórych sprzedawców ręczników, okularów, torebek, choć czasami było śmiesznie, gdy
próbowaliśmy z nimi porozmawiać, potargować się.
Ostatniego dnia naszej przygody nadszedł czas na ostatnie zdjęcia, zakupy i pakowanie. Nie chcieliśmy
wracać, nie tylko dlatego, że podróż autokarem trwa 20 godzin, ale bardziej ze względu na to, że w Polsce
nie było już takiej wakacyjnej pogody. Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Arrivederci Bibione!
A być może lepiej było powiedzieć: Ci vediamo!
Podróż minęła bardzo szybko, a w Warszawie byliśmy 19 września około godziny 5.00. Wróciliśmy z
pięknymi opaleniznami, wspaniałymi wspomnieniami i oczywiście nowymi doświadczeniami kulinarnymi.