Za wszelką cenę
Transkrypt
Za wszelką cenę
6 Przepis na wygranie wyborów Za wszelką cenę Niespotykana frajda dla maluchów Wizyta w komendzie Zaufanie mieszkańców do policjantów chroniących ich bezpieczeństwo to rzecz niezwykle ważna. Zwłaszcza zaufanie dzieci, aby w chwili ewentualnego zagrożenia wiedziały, że umundurowany policjant to osoba, do której powinny bez wahania zwrócić się o pomoc. Temu celowi służą m.in. spotkania policjantów z najmłodszymi. KRP Warszawa II przy ul. Malczewskiego odwiedziły dzieci z Ogródka Jordanowskiego przy ul. Odyńca. Maluchy mogły przyjrzeć się pracy policjantów. Od rana pięćdziesiątka dzieci „buszowała” w komendzie. Ich przewodnikiem był oficer prasowy – podkom. Krzysztof Mróz. Jak sam przyznał, „maluchy” bywają niejednokrotnie bardziej dociekliwe od dziennikarzy, z którymi na co dzień współpracuje i trzeba się bardzo starać aby sprostać ich wymaganiom. Przesympatyczni mali goście na dziedzińcu komisariatu rozmawiali z policjantami i mięli możliwość zasiąść za kierownicą policyjnego radiowozu. Dzieci poznawały różne elementy munduru, miały okazję poznać wyposażenie stróżów prawa. Chłopcy żałowali, że nie mogą pobawić się pistoletami, ale z uwagą słuchali, dlaczego broń palna jest rzeczą bardzo niebezpieczną i nie wolno nią się bawić. Zaraz po dokładnym obejrzeniu radiowozu na „scenę” wkroczyli technicy kryminalistyki. Praktyczne pokazy to prawdziwa frajda dla maluchów, nic więc dziwnego, że wykonywanie odcisków linii papilarnych oraz ich zabezpieczanie cieszyło się ogromnym powodzeniem. Podobnie było podczas zwiedzania pracowni techniki kryminalistycznej, gdzie dzieciom pokazano sposób wykonywania zdjęć osobom zatrzymanym. Ale to nie wszystkie atrakcje, jakie czekały w tym dniu na maluchów. Z pracowni techniki dzieci udały się do stanowiska monitoringu wizyjnego, którego operatorzy dbają o bezpieczeństwo na ulicach. Kolejnym punktem było stanowisko dowodzenia jednostki, czyli miejsce, w którym pełni służbę oficer dyżurny. Maluchy spotkały się także z zastępcą komendanta ds. operacyjnych kom. Piotrem Berentem. Na pamiątkę otrzymały kodeksy młodego rowerzysty. Ta wizyta na pewno pozostanie na długo w pamięci dzieci. Dzięki takim spotkaniom mają one szansę poznać pracę policji, poszerzyć swoją wiedzę i w ciekawy sposób spędzić czas. Najważniejsze jednak, aby w przypadku potrzeby uzyskania pomocy, wiedziały, że zawsze pomogą im policjanci. MaM Wybory można wygrać w różny sposób. Najlepiej, jeśli jest się obiektywnie lepszym, czyli uzyskuje się największą liczbę głosów. Są jednak inne metody, na przykład zmiana ordynacji wyborczej lub granic okręgów. W ten właśnie sposób zamierza wygrać wybory samorządowe rządząca obecnie krajem koalicja. W rachunkowości znany jest termin „kreatywna księgowość”. Obserwując ostatnie wydarzenia w kraju mam wrażenie, że rządzący tworzą „kreatywną demokrację” polegającą na zastosowaniu różnych sztuczek dla nagięcia prawa na rzecz swoich potrzeb i oczekiwań. Tego typu zapędy często kończą się w Trybunale Konstytucyjnym, mimo to rządzący z uporem maniaka próbują „ulepszać”. Stało się złą praktyką, że opozycja piętnuje tego typu działania, a dochodząc do władzy zaczyna robić to, co całkiem niedawno uważała za naganne i szkodliwe dla kraju. Przejdźmy do konkretów. W sejmie trwają prace nad zmianami ordynacji wyborczej do rad gmin, powiatów i sejmików województw. Bardziej od oceny politycznej interesuje mnie sposób przeprowadzania tych zmian. Źle dzieje się w państwie, gdzie zmiany ordynacji wyborczej przeprowadza się na trzy miesiące przed wyborami. Szkoda również, że tak ważne ustawy tworzone są bez prowadzenia dyskusji i konsultacji z najbardziej zainteresowanymi, czyli samorządami terytorialnymi. Wypowiedzi niektórych polityków nie pozostawiają żadnych złudzeń, że działania te mają wyłącznie na celu poprawienie wyniku wyborczego koalicji rządzącej. Kiedy ich słucham, nie wiem czy mam cieszyć się z faktu, że choć przez chwilę mówią prawdę, czy martwić się poziomem ich arogancji w stosunku do wyborców. Podobnie można ocenić zmiany granic okręgów wyborczych. Tu skala jest mniej widoczna i prawie niezauważalna dla przeciętnego wyborcy, jednak również nie pozostawia żadnych złudzeń, co do intencji autorów. Zmiany te mogą mieć wpływ na wyniki wyborów, ale nie muszą. Gerrymanderka, bo takim słowem określa się zmianę granic okręgów wyborczych w celu odniesienia maksymalnych korzyści przez jedną stronę, pochodzi z początków XIX i narodziła się w USA. Ursynowska jej odmiana polega na włączeniu osiedli otaczających Kopę Cwila do okręgu wyborczego nr 1, który w większości obejmuje tzw. Zielony Ursynów. Intencje tego zabiegu są oczywiste. Po pierwsze, włącza się kilkanaście ulic do okręgu, który rządzi się inną specyfiką (domy jednorodzinne), żyje Paweł Lenarczyk [email protected] innymi problemami (brak kanalizacji, utwardzonych dróg, itp.). Po drugie, kilkanaście bloków wokół Kopy jest na tyle małym terenem, że skutecznie uniemożliwia start kandydatowi, który mógłby zbudować swój program wyborczy na upowszechnieniu idei budowy parku pod Kopą Cwila. Zabieg ten, mimo że przebiegły polityczne, może okazać się mało skuteczny. Powstanie parku pod Kopa Cwila to projekt ogólnoursynowski, a nie lokalny. Zawsze będzie bliski ludziom, dla których Ursynów ma być czymś więcej niż tylko sypialnią stolicy. Dla mnie jest. Zapytajmy partii zasiadających w radzie dzielnicy czy dla nich również? Paweł Lenarczyk – ursynowianin, absolwent politologii na UW oraz podyplomowych studiów z zakresu własności przemysłowej na UJ. Rzecznik patentowy. Jak to się robi na Ursynowie Marzenia samorządu Piszemy od wielu tygodni o potrzebach Ursynowa, jak by nie było stupięćdziesięciotysięcznego miasta, choć w nomenklaturze – dzielnicy. Piszemy, odsądzani od czci i wiary przez obecnie samorządowiących samorządowców. Przez burmistrza i jego wice, którzy uważają, że jak w przypadku PiS-u, władza została im dana przez Boga. Obserwując ich poczynania, zadam pytanie: od którego? Każdy problem występujący na Ursynowie, a utrudniający życie jego mieszkańców spotyka się z rozłożeniem rąk przez burmistrzów, bo to przecież nie my, ale urząd i Rada Warszawy. Oni decydują, oni głosują. Takiego spokojnego życia należy sobie życzyć...i żyją jak u Pana Boga za piecem! Kretyńskie decyzje utrudniające ruch na al. KEN, głupio zaprojektowane ścieżki rowerowe, budowana hala sportowa, która, już wiadomo, ma za mało miejsc, boiska nie trzymające wymiarów pozwalające rozgrywać ligowe mecze jedynie juniorom, o braku, w dalszym ciągu, zagospodarowania przestrzennego Ursynowa nie wspomnę. To tylko małe piwo potrzeb, o których piszą i telefonują do nas mieszkańcy Ursynowa. Rozwiązania tych i innych spraw domagają się od samorządu. Niestety – burmistrzowie rozkładają ręce – co my tu możemy....to Miasto. My uchwalamy uchwały – chcemy jak najlepiej, ale „ta niedobra Rada Warszawy”. Zapytam więc wprost: co zrobił samorząd ursynowski w sprawie budowy projektowanego od lat parku im. Romana Kozłowskiego pod Kopą Cwila, za którym optuje kilka tysięcy mieszkańców Końskiego Jaru Nutki i okolicznych spółdzielni mieszkaniowych? Park zaprojektowany od wielu lat nie doczekał się realizacji aż wreszcie to jedyne naturalne zielone miejsce rekreacyjne pod Kopą Cwila wypatrzył proboszcz parafii p.w. Wniebowstąpienia Pańskiego. Nie udało się zawładnąć tym miejscem Kościołowi kilka lat temu, za istnienia Gminy Ursynów, teraz zaś to co należało do gminy jest własnością miasta... Tak więc „szacher ma- cher” – za skrawki ziemi i trawniki, nikomu nie przydatne, w śródmieściu, a należące do Kościoła, oddano piękne miejsce, właśnie pod Kopą Cwila. Osiemset metrów od wielkiego „Malborka” – dwukondygnacyjnego kościoła przy al. KEN. Czy rzeczywiście zarząd dzielnicy oraz radni są przekonani o celowości postawienia w tym miejscu, zamiast parku, kościoła. Nie pytam o zdanie pisowskiego wiceburmistrza, bo znam jego zdanie, pytam burmistrza Andrzeja Machowskiego z Platformy. Co zrobił w tej sprawie? Olał tysiące podpisów? Podobnie jak tych optujących za budową szpitala na Ursynowie? Panie burmistrzu, nie obrażaj się pan na mieszkańców Ursynowa, którzy mówią panu, co jest ich życiowym interesem. Zablokuj pan „chore” pomysły zniewolonych partyjnymi interesami radnych, którzy w kolejnym pięknym miejscu przy Lasku Brzozowym, chcą pobudować domy komunalne. Nie ma pan siły sprawczej? A może trzeba, w następnych wyborach samorządowych, wybrać ludzi mieszkających na Ursynowie? Może trzeba wybrać ludzi, którym zależy na dobru Ursynowa – „normalnych” mieszkańców, nie ubabranych w przepychanki partyjne – ludzi zgrupowanych spontanicznie np. w Inicjatywie Mieszkańców „Nasz Ursynów”. A może trzeźwo myślących członków PO? Może tędy droga? Zróbmy to, szczególnie gdy PiS wykombinował nowy podział okręgów wyborczych, tak aby kleconą latami społeczność ursynowską rozwalić dla partykularnych interesów jednego, czy drugiego politykiera chcącego się wcisnąć do ursynowskiego samorządu. E l ż b i e t a S ko n i e c z n a