Show publication content!
Transkrypt
Show publication content!
Ziemia Śląska Miesięcznikpoświęcony przeszłości Śląska Redaktor: Franciszek Godula. Nr. 2. Katowice, dnia 19-go maja 1927. Rok L Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej na G. Śląsku. Obraz święty Matki Boskiej z Bełską do Często chowy sprowadził książę Władysław Opolski, namiest nik Królestwa Polskiego, palałyn Węgier, wielkorządca Rusi, pan na Wieluniu, Ostrzeszowie, Bobolicach, Bel sku, Bydgoszczy, Gniewkowie i ziemi dobrzyńskiej. Władysław Opolski był gorącym czcicielem Matki Najświętszej i wiernym synem Kościoła katolickiego. Budował szpitale, klasztory i kościoły. W Oleśnie zbudował w roku 1374 wspaniałą świąty nię pod wezwaniem św. Michała, oddawszy ją następ nie na wieczystą własność książęcemu klasztorowi OÜ. Augustynów. W Opolu wybudował szpital, powiększył kościół św. Wojciecha, rozszerzył klasztor uwalniając go od wszelkich podatków i obdarzył go roziegłemi ma jątkami. Na Jasnej Górze wybudował kościół i klasz tor, umieścił w nim szesnastu OO, Paulinów, sprowa dzając ich z Węgier. Na łące pod Głogówkiem wybu dował kościół pod wezwaniem św. Trójcy, sprowadził z Jasnej Góry sześciu zakonników i darował go OO. Paulinom częstochowskim na własność po wieczne cza sy. ^Gorliwie szerzył też religję katolicką. Urządził hierarchię kościelną, założywszy oprócz arcybiskupstwa katolickiego trzy biskupstwa: przemyskie, włodzimier skie i chełmskie. Interesującą wiadomość odnaleźliśmy w starej ksią żeczce, którą za białego kruka uważaćby należało. Wy dał ją we Wrocławiu, w r. 1770, w szóstym wydaniu, Franciszek Ksawery Rotter, przeor konwentu OO. Pau linów jasnogórskich pod tytułem „Ucieczka grzesznych, czyli przystęp strapionych do cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej od 367 lat łaskami i cudami słynącej“. Czytamy tam, że Władysław, książę Opolski, stanął z obrazem świętym u podnóża Jasnej Góry w dniu 28 sierpnia 1382 roku, przed zachodem słońca. Przywiózł go z Bełska na wozie, obwinięty w pokrowce, w oto czeniu swej rycerskiej drużyny. Uprzednio wysłany posłaniec książęcy zwiastował o tern OO. Paulinom, którzy też niebawem w zupeł nym komplecie z klasztoru do podnóża góry przybyli, a odprawiwszy tamże odpowiednią ceremonję powitalną, wzięli obraz święty na kwieciem przystrojone nosze i przy odgłosie dzwonów klasztornych, jako też dzwo nów św. Zygmunta, przy rzewnym i melodyjnym śpie wie zebranego ludu, w procesjonalnym pochodzie, za niesiono go do klasztoru, ustawiono na ołtarzu i uroczy ste odprawiono nieszpory. Książe Władysław i cała rycerska drużyna wypo czywała w klasztorze z dnia 28 na 29 sierpnia. Książe nie miał zamiaru pozostawienia obrazu świętego w kla sztorze częstochowskim. Pragnął bowiem obraz Boga Rodzicy mieć w Opoiu w kaplicy swojego zamku. Bo że wyroki jednakże inaczej zarządziły. Po dostatnim wypoczynku i po odprawieniu solen nego nabożeństwa przed obrazem Matki Boskiej, na in-; tencję dalszej szczęśliwej podróży do Opola, zajechał1 przed świątynię klasztorną wóz, wyłożony kobiercami,' na którym OO. Paulini obraz święty ułożyli. Niestety pomimo wszelkich wysiłków, konie nie chciały ruszyć z miejsca. Były to te same konie, co obraz święty przywiozły z Bełska do klasztoru częstochowskiego. Książe Władysław, widząc w tern niespodziewanem zdarzeniu zrządzenie Boskie, zwrócił się do obecnych, i rzekł: — Bracia moi mili, tu przebija się wola Boża, której sprzeciwiać się nie można. Widocznem jest, iż Matka Najświętsza obrała sobie to miejsce za swoją siedzibę; to też zostawiam wam ten obraz święty po wieczne czasy, z warunkiem, że mi przygotujecie kopję wizerun ku świętego, żebym go mógł mieć u siebie, w swojej własnej ziemicy, Nadeszła wreszcie wojna polsko-szwedzka. Król Jan Kazimierz nie chciał wojny ze Szwecją, chciał jej uniknąć, lecz mimo usiłowań pokojowych ze strony kró la, odwrócić jej nie zdołał. Zlękli się OO. Paulini jasnogórscy na wieść o do tkliwej klęsce, jaka spadła na Polskę i cały naród pol ski. Krew w żyłach zamarła. Jasnej Górze groziło nie bezpieczeństwo, gdyż stanowiła ona podówczas twierdzę obronną. Niebezpieczeństwo to posuwało się z każdym, dniem coraz bliżej i bliżej ku świętym murom twierdzy jasnogórskiej. Wobec tego niebezpieczeństwa OO. Pau lini nie mogli się zdecydować na pozostawienie obrazu świętego w swojej odwiecznej siedzibie. Kiedy wieść doszła, że Szwedzi z pod Krakowa dążą pod Jasnogórę, z obrazem świętym już nie zwle kano. Był to dzień 8 listopada 1655 roku. Prowincjał zakonu Teofil Brzozowski uwozi obraz święty, przez Lubliniec, Opole do klasztoru lechnickiego, na łąki pod Głogówek, -gdzie pozostał pod opieką tamtejszych OO. Paulinów szereg miesięcy, aż do odstąpienia Szwedów z krainy polskiej. Matka Najświętsza, chociaż w odda leniu, czuwała nad swoim przybytkiem, tak dalece, że Szwedzi po trzykrotnym jeszcze napadzie (4. i 28: lu tego i 9 kwietnia 1655 r.) z hańbą uchodzić musieli. Była to prawdziwa niespodzianka dla ludu górnoślą skiego. Wieść o zawitaniu Matki Najświętszej z Jasnej Góry do Głogówka lotem błyskawicy rozniosła się po wsiach i miastach. Przychodziły procesje ze wszy stkich stron kraju, aby przywitać Królowe nieba i zie mi, Matkę wszystkich matek, przecudną świętą, która przed wrogiem uchodząc, u nich szukała przytułku. Gdy Polska ochłonęła z największego niebezpie czeństwa i strachu, należało pomyśleć OO. Paulinom o sprowadzeniu obrazu świętego Watki Najświętsze) do' Jasnogórskiej siedziby. Na kilka dni przed Zmartwych wstaniem PaiYskiem roku 1656, 00. Paulini stanęli do podróży. Prowincjał O. Teofil Brzozowski odwozi obraz święty przez Opole do Lublińca na zamek hrabie go Cellarego. W sam dzień Zmartwychwstania Pań skiego przybył orszak procesjonalny z obrazem Matki Najświętszej z Lublińca na Jasną Górę. Tradycyjna rocznica pożaru miasta Żory. Dnia 11 maja 1702 r. miasto Żory nawiedził pożar, który zamienił je prawie doszczętnie w perzynę. W bieżącym roku zatem minęło 225 lat od owego dnia grozy i nieszczęścia. Całe 225 lat, rok rocznie, mie szczaństwo obchodzi rocznicę pożaru bardzo uroczyście nabożeństwem i procesją dokoła rynku. Liczne rzesze wiernych biorą udział w tych uroczystościach, nie dla parady, lecz, aby prosić Boga dla siebie i miasta o bło gosławieństwo i odwrócenie takich nieszczęść, jakiem był pożar miasta w dniu 11 maja 1702 r. Przedtem i później miasto Żory nawiedziły liczne pożary. Nie będzie zatem od rzeczy, jeżeli o tych po żarach wspomnimy po krótce za kronikarzem żorskim, śp. ks. radca duchownym Augustem Weltzlem, probo szczem w Tworkowie pod Raciborzem. Zasłużony ten kronikarz pisze: Bodaj żadne miasto na Śląsku z biegiem czasu nie' ucierpiało wskutek pożarów tak często i srodze, jak Żory. Dnia 18 sierpnia 1583 r. nawiedził miasto poważny pożar. Ogień powstał w słodowni. Górne przedmieście wraz z połową miasta przy górnej bramie i kościół pa rafialny zamieniły się w kupę popiołów. Jeszcze straszniejszym był pożar w dniu 17 maja 1661 r., w którym to dniu wieczorem o godz. 10 powró ciła z podróży żona mieszczanina Kaspra. Kasprowa wyszła z światłem za parobkiem i łajała go; w końcu rzuciła światło za nim, które wpadło do słomy i zapa liło. Silny wiatr rozniósł ogień na całe miasto, które spłonęło doszczętnie. Także kościół parafialny, aczkol wiek kryty dachówką, został objęty pożarem i zawalił się. Piętnaście osób zginęło wtenczas w płomieniach. Już 40 lat później miasto zostało znowu nuwiedzio ne wielkim pożarem, którego pamiątkę obchodzą mie szczanie rok rocznie uroczystą procesją. Dnia 11 ma ja 1702 r. około północy powrócił do domu niejaki An drzej Peisker i rozkazał przyrządzić pieczeń z zająca. Z powodu nieostrożnego obchodzenia się z ogniem w domostwie Peiskera wybuchł pożar, który zniszczył do szczętnie cały rynek z ratuszem i kilka ulic. Także dach kościoła, wieża i małe dzwony zostały zniszczone. Ocalały ołtarze, całe wnętrze świątyni, jakoteż probo stwo. Rok 1807 był niemniej dla miasta katastrofalny. Dnia 15 sierpnia mianowicie w stajni pachciarza arendy Kajmana Labauda powstał ogień, który gwałtowna wi chura przerzuciła na sąsiednie zabudowania. Spaliło się miasto i połowa dalszego przedmieścia z wyjątkiem ko ścioła, probostwa, mieszkania wikarych, szkoły i 8 dom ie ów garncarzy. Dopiero późnym wieczorem udało się żywioł rozhukany poskromić, 150 domów i budynków publicznych spaliło się doszczętnie, 13 innych budynków zostało częściowo uszkodzonych, częściowo rozebra nych. Wielka liczba mieszkańców opuściła jniasto z po wodu braku pomieszczenia. W roku 1841 zgorzały w Żorach 72 stodoły z za pasami, mianowicie: 13 dnia 15 maja, 57 dnia 29 paź dziernika i 2 dnia 2 listopada. Dnia 5 maja 1848 snłonęło 16 stodół tuż po obu stronach huty. Procesja pogańska \n Radlinie, Szczególną cechą pobożności Radlinlan była tak zwana procesja „pogańska“ w uroczystość Wniebo wstąpienia Pańskiego i procesja konna w drugie święto Wielkanocy. Zwyczaj urządzenia procesji „pogańskiej“ sięga bardzo dawnych czasów i przypomina — jak po danie niesie — nawrócenie Radlinian z pogaństwa. W pamiętnym dniu udali się mieszkańcy wsi w procesji przed brainy miasta Wodzisławia, gdzie ich przyjęło serdecznie mieszczaństwo oraz duchowieństwo odpro wadzając potem cały zastęp do kościoła farnego, w któ rym to Radlinianie złożyli wyznanie wiary i przyjęli chrzest św. W takim samym porządku przez całe wieki w uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego przycho dziła procesja z Radlina do Wodzisławia. Przychodzi ła zwykle w godzinach popołudniowych, witana i przyj mowana w kościele farnym. Procesja konna sięga również dawnych czasów. W Poniedziałek Wielkanocy zbierała się młodzież wiej ska na koniach przed kościołem. Po odśpiewaniu kilku pieśni nabożnych udawano się w pole, gdzie przy śpie wie dalszych pieśni, z współudziałem zarządu gminy ob jeżdżano łany orne i oglądano zasiewy. Piękne te zwyczaje zniesiono w roku 1850. Co było powodem, usprawiedliwiającym zniesienie tak pięknych zwyczajów, o tern kronikarz nie wspomina. Dziś już w Radlinie nikt nie pamięta procesji „pogańskiej“ i pro cesji konnej. Tylko najstarsi mieszkańcy wspominają o nich to, co słyszeli w swej młodości od ojców i pra ojców. A szkoda wielka,iż zwyczajów tych zaniechano, a jeszcze większa szkoda, że ich dotąd nie odnowiono. Trzech studentów i rzeźnik. Bajka górnośląska. Bardzo dawno temu, kiedy szło trzech studentów po wędrze. A bardzo już im głód dokuczał, bo w ostatniej wsi nie uzyskali wiele, a w zapasie ze sobą nic nie mieli. Nie wiedzieli co począć. A tu wsi ani zabu dowań w koło nie widać. A najgorzej by było, gdyby nam wypadło nocować w polu — mówi jeden. Toby z tern nie było tak źle, ale gorzej by było, jakby nas kto okradł! Wszyscy wybuchnęli śmiechem. U ciebie — odzywa się jeden — zawsze żartów pełno, śmiej się no, śmiej. Podniósł głowę, wspiął się na palce i ujrzał po za górką \yieżę kościoła. Bratowie, wieś niedaleko, za dobre pół godziny będziemy w niej. Z tej też ucie chy zaśpiewali sobie. Nie trwała ich droga do wsi ani' pół godziny. Stanęli przed nią i naradzali się, czy się mają rozejść i każdy dla siebie prosić będzie, albo będą razem chodzić. Uradzili chodzić razem wszyscy trzech, a będą prosić o jedzenie, bo to jest pierwsze, ażeby za spokoić żołądek. Właśnie na początku wsi, w pierwszej chałupie był masarz i wstąpili do niego; rzeźnik był za jęty przy świeżo zabitym wieprzu. Na stole na misie leżała głowa wieprzowa już ugotowana (uwarzona), a rzeźnik wykończał jakąś robotę. Studenci wszedłszy, proszą go, aby im dał co do zjedzenia, bo są bardzo głodni. Rzeźnik popatrzał na nich i mówi im: jak wi dzę, jesteście ludźmi kształconymi. Otóż., jeżeli mi po wiecie coś z Pisma świętego, to wam dam pojeść. Po dróżni wejrzeli jeden na drugiego i zaczął ten najgłod niejszy: Jak Zbawca nasz był przed najwyższym ka płanem, przystąpił żołnierz do niego i wyciął mu poli czek; w tej chwili student palnął (uderzył) całą siłą w głowę wieprzowa, co na misie leżała i odbił kawał mię sa, które wziął do ręki i zaczął smacznie zajadać. Dwaj inni widząc, że się koledze tak sztuka udała, zabrali się do pracy. Przystąpił drugi ku głowie i mówi: Jak nasz Zbawca był w ogrodzie Getsemani, a przyszli żoł nierze po niego, Piotr dobył korda i uciął księciu ka- *• pXafisVAemu ucho*, w \e\ ch\V\W wzXą\ student nóż, >t6ry \ Pewna, matka poszła z dzieckiem na pole zlemnlsdft leżał przy głowie, machnął nim w ucho wieprzowe tak \ okopywać i położyła maleństwo w hróżdzie, poczeit silnie, aż uleciało, i bierze i ogryza. Trzeci student widzi, zaczęła o kilka kroków dalej swoją robotę, nie zwracaj że i drugiemu koledze udało się dosyć kawał utrzaść, jąc wcale uwagi na biedactwo. Przyszedł diabeł, wziął więc wziął widelec, co leżał przy głowie, wbił w głowę je, a zostawił takiego „podciepa“. To dziecko byłe I mówi: a na ostatku mu bok przebito. Trzymając ochrzczone imieniem Michała i zaczęło zaraz kwilić, resztę głowy na widelcu, zajada smacznie. Rzeźnik wi Matka rzuciła kopaczkę, poszła ku dziecku, nakarmiła dząc, że się w tak podstępny sposób pozbył łba wie je, podesłała świeżo, ale dzieciak nie przestawał płakać. przowego, chwycił misę, w której jeszcze polewka by Z płaczu powstał krzyk i tak krzyczał bez przestanku; ła, i oblał wszystkich trzech ową polewką, mówiąc: Na przyszła z niem do domu, krzyczy, nie dziw żeby pękł. ostatku wziąwszy Pan oleju i namaścił ich. W taki spo Matka go karmi .dogadza jak może, a dzieciak dalej sób rzeźnik wypędził studentów z domu, a oni syci, krzyczy. Co tu robić? Uskarżała się przed ludźmi, & poszli z radością, że im się tak dobrze figiel udał. ludzie radzili jedni tak, drudzy owak, nawet przypu szczali, mówiąc: „jeżeli też to nie będzie aby jaki pod rzutek, bo taki podrzutek to jeno je, skrzeczy (krzyczy), a nie rośnie, a to tak prawie wygląda. Na ciele nic nie przybierał, ale głowa to mu wielka urosła. Rodzice tymże podrzutkiem trapili się siedm lat, aż im Zdarzenie prawdziwe. ktoś doradził, żeby się z nim udali do Częstochowy, a Opowiedział Ig. Nosczyk. ofiarowali go Matce Boskiej, to się wyjawi, co w tynf Na kopalni „Nowa Wiktoria“ pod Bytomiem pra dziecku jest. Ojciec, podług rady ludzi postąpił, wziąi cował od dawna pewien stary nadgórnik, którego nad- swego Michałka do trawnicy na plecy i niesie. Przed samą Częstochową przypadło mu przez rzeczkę po łasztygar tej kopalni miał za skończonego „błazna“. Było to właśnie zimową porą, śniega było bardzo wieprzechodzić. Lud tamtejszy mówił między sobą, że dużo, kiedy jak zwykle, nadsztygar przyszedł do ce w "tej rzece przebywa topielec. Jak chłop wszedł na chowni na recetunek. Po recetunku górnicy poszli na ławę, ukazał się mu mały karzełek w wodzie i ten za szyb, aby udać się na drabiny i schodzić na dół. Wte wołał na owego „podciepa“, co go chłop na plecach dy przystąpił nadsztygar do owego nadgórnika i mó smyczył: Michel! Michel! wo gehst du hin? A podrzutek wi do niego: Wiecie co, dowiedziałem się, że wilki po odpowiedział: Nach Czinstochau! Chłop usłyszał, jak jawiły się pod Dąbrową. (Był to las wtenczas wielki, podciep przemówił i powiada: Czarcie, 7 lat żeś nie lecz z biegiem lat zmalał; mieszczanom służy on jako mówił tylko krzyczał, a teraz żeś się naraz aże po nie miejsce wycieczkowe). Ażeby tu do nas, na kopalnię miecku nauczył? Chłop plusk nim do wody, utopił go. wilki nie przyleciały, musimy je odstraszyć. Nadgórnik Potem z wody słyszał tylko chichotanie. Chłop tedy słysząc to, mówi: Tak, tak! dobrze panie obersztajgerku, wrócił do domu i był uwolniony od podciepa. ale jako? Bo, wilk jest gorszy jak jeich Kiras. Nad sztygar mówi: Wiecie, pójdzie wszystko, tylko trzeba chcieć. Ale jak. panie obeAztajgerku, — mówi nadgór nik. — Ano, tak, rzecze mu nadsztygar: Ja wam dam do pomocy jednego chłopa i dwie łopaty bez stylów (Ciąg dalszy). (trzonków). Łopaty te uwiążecie na drucie, poczem przewiesicie je chłopu przez ramię tak, że jednę będzie Boruszowice w Tarnogórskiem, Istniała tutaj frymiał na przodzie, a drugą w tyle. Wy zaś weźmiecie szerka (kuźnia wodna), która w roku 1840 zatrudniała 5 dwie śruby "i pójdziecie za tym chłopem, a będziecie bęb robotników. Produkcja roczna wynosiła 1375 centna nić po tych łopatach. Jak wilki usłyszą to bębnienie, rów żelaza sztabowego po 5 talarów 27 groszy srebr to się wystraszą i uciekną do lasu; a my bezpieczni i nych za centnar. pewni będziemy, że wilki na kopalnię nie przyjdą. Więc Brynica w Tarnogórskiem. Trzy kopalnie galmanu, jak pan obersztajgerek rozporządzili, tak nadgórnik zro własność hrabiego Karola Henkla Donnersmarcka, mia bił. On i jego towarzysz pochodzili po lesie parę go dzin, pobębnili, ale wilków nie widzieli, (bo ich tam nowicie: Beschertglück, Karolinenswunsch i Schorls. wcale nie było), poczem powrócili na kopalnię, aby o- Roczna produkcja wszystkich trzech kopalń była jak na znajmić nadsztygarowi, że nigdzie nic niema. Nadszty ówczas znaczna; wynosiła 71,840 centnarów. Kopalnie gar rzecze na to: boście nie bębnili na łopatach, gdy te znajdowały się przy Świerklańcu pod t. zw. Suchą byście byli bębnili, toby się były wam wilki pokazały, Górą. Brusiek w Lublinieckiem. Właściciel książę Adolf bo wiem bardzo dobrze, że tu wilki są. Żeście źle cho dzili a słabo bębnili, będę wam pisał jeno po pół szych Hohenlohe-Ingelfingen na Koszęcinie. Wysoki piec opa ty. — Ale panie obersztajgerku, my już dobrze chodzili lany węglem drzewnym, 2 fryszerki, tłuczka żużli i pui bębnili. Nadsztygar zaś odrzekł: Nieprawda. Od dlownia. Produkcja roczna wysokiego pieca, przy któ szedł, śmiejąc się z nadgórnika i jego towarzysza. rym było zatrudnionych 16 robotników, wynosiła 15 ty Szychty mieli całe. Tak to panowie dawniej swoje życie sięcy centnarów surowca żelaza po 2 talary za centnar. urozmaicali, drwiąc sobie z robotnika na każdym kroku. Fryszerki zatrudniały 28 ludzi, produkcja wynosiła 7,940 Były to czasy niewolnictwa, kiedy robotnik musiał słu centnarów wartości 54 tysięcy talarów. W tłuczcze że laza było zatrudnianych tylko 8 robotników (tłuczkachać pracodawców, aby roboty nie utracić. rzy), których produkcja roczna wynosiła 274 centn. Pro dukcja pudlowni jakoteż liczba zatrudnionych w niej robotników nie jest znana. Nadto w Nowym Bruśku była huta żelaza. (Przedruk wzbroniony) Skreślił' Ignacy Nosczyk. Brzęczkowice w Pszezyńskiem. Właściciel Franci Dawnemi czasy lud górnośląski opowiadał, że jak szek Winkler. W najbliższej okolicy były 4 cynkowmatka położyła swe dziecię bez opieki, to przyszedł nie: Aleksander, Justyna, Leopoldyna i Stanisław oraz czart i zabrał to dziecię, a podrzucił jej takiego „pod- 6 kopalń węgla: Idzi i Berta, Eisenbahn, Fryderyk, Leo ciepa“. Chcę tu opowiedzieć jeden taki przypadek: poldyna, Stanisław i Teodor. Cynko wine zatrudniały. 186 hutników, produkcja roczna wszystkich 4 cynkowo! *) Podciep, jest to wyrażenie górnośląskiego lu wynosiła 25 668 centnarów wartości 152 492 talarów. du, co oznacza podrzutka. O rozmiarach produkcji kopalń węgla i liczbie zatrudni W jaki sposób dawniej odpędzano wilki. Przemysł górnośląski przed 75 laty. Podciep.*) jßych w nich robotników brak dokładnlejszyctt danych Ńadto istniała w okolicy ałuniarnia, zatrudniająca 13 robotrrików, produkujących 460 centnarów ałunu ogólnej Wartości 2560 talarów. Brzezinka w Katowickiem. Właścicielka księżna Sułkowska. Dwie cynkownie: Johannissegen przy ko palni Karlssegen i Ludwika przy Słupnie oraz 9 kopalń węgla, mianowicie: Karlssegen, Przemsza, książę Blü cher, Wrocław, Larysz, Traugott, Wisła, Bartełmus i Wanda. Brak dokładnych danych, z których wynikały by roczna produkcja i liczba robotników, zatrudnionych W cynkowniach i kopalniach. Brzezie w Rybnickiem. Amerykański młyn parowy kupca Dainsa w Raciborzu. Dnia 15 wprześnia 1842 ro ku młyn ten spłonął doszczętnie, lecz został znowu odbudowany i nowocześnie urządzony. uego. Czucnów w Kybnlckiem. Właściciel: baron Welczek. Istniejąca tutaj oddawna iryszerka spłonęła doszczętnie około roku 1840. (Ciąg dalszy nastąpi). f Okruchy historyczne. Dekanat mysłowicki utworzono w roku 1868, a pier wszym dziekanem zamianowała władza biskupia we Wrocławiu ks. proboszcza Markiewkę w Bogucicach. Do nowego dekanatu przyłączono paratję: Bogucice, Chorzów, Dzieckowice, Król. Huta i Mysłowice, należą ce dotychczas do rozległego dekanatu bytomskiego. W Katowicach w dniach 12 i 13 listopada 1868 r. odbyły się wybory do pierwszej rady miejskiej. Wy bierano 30 radnych. Dnia 25 marca 1867 r. zmarł w Raciborzu tamtejszy Druga kopalnai pod nazwą „Minette“ była za- pogrzeb, w którym brało udział przeszło 140 księży. Stacje telegraficzne na Śląsku Górnym w roku 1867 Cheehlo Stare w Tarnogórskiem. Właściciel hra bia Henkel Donnersmarck. Kopalnia rudy żelaznej, za były w następujących miejscowościach: Bytom, Koźle, trudniała 35 robotników; produkcja roczna wynosiła 40 Wołczyn, Kluczborek, Niemodlin, Gliwice, Strzelce, tysięcy ton, wartości 14 016 talarów. Druga kopalnia Grotków, Dobrodzień, Król. Huta, Katowice, Głubczyce, rudy żelaznej była własnością Franciszka Winklera; Lubliniec, Mysłowice, Chebzie, Nysa, Prudnik, Mikołów, zatrudniała 17 robotników z produkcją 10 872 ton ogól Opole, Odmuchów, Pszczyna, Paczków, Byczyna, Raci bórz, Rudy, Rybnik, Olesno, Sławięcice, Żory, Ujazd ł nej wartości 3,623 talarów 26 groszy srebrnych. Chorzów w Katowickiem. Budowano tutaj nową Zabrze, W wszystkich wymienionych urzędach nada kopalnię galmanu pod nazwą „Bogott". Cynkownia no w 1867 roku 56 751 depesz, nadeszło natomiast 60 362 „Huta Pokoju“ była nieczynna; dnia 1 stycznia 1843 ro depesz. Dotychczasowy kościół kuracjalny w Boronowie ku spłonęła doszczętnie. Na kopalni węgla „Nowa Jad wiga“ wydobyto 10 903 tony węgla w kawałkach, 8.010 (pow. lubliniecki) w lutym 1868 r. wyniesiono do rzędu ton węgla drobnego. Druga kopalnia węgla pod nazwą kościołów parafialnych. »Księżna Jadwiga“ była zastanowiona. Dnia 3 października 1867 roku zmarł w Mysłowi Chiopaczów w Świętochłowickiem. Łam wapienia cach tamtejszy proboszcz, pozasłużbowy inspektor oraz wapiennik niejakego W. Fausaka, który zatrudniał szkolny, ks. Józef Troska. Nieboszczyk pochodził z po 10 ludzi. Produkcja roczna wynosiła 4.314 ton. Cyn wiatu sycowskiego; urodził się dnia 4 marca 1819 r. kownia Dawid przy kopalni „Król Szaweł“ (König Saul). Dnia 3 stycznia b. r. upłynęło 10 lat, jak zakończył Zatrudnianych było 49 hutników, produkcja roczna swój żywot ks. Roman Riicheł. Śp. ks. Rüchel urodził 10 898 centnarów cynku po 6 talarów za centnar. Ko- się 1857 r. w Dziećmierowie (Dittmerau) w powiecie pahiia węgla „Król Szaweł“, na której wydobyto 180 ; głubczyckim. Na kapłana wyświęcony został 1886 ton węgla w kawałkach i 122 tony węgla drobnego. poczem byt kapelanem w Bujakowie i Rybniku, oraz Kopalnia węgla „Merkur“ była nieczynna. kuratusem w Kędzierzynie i Wielkiej Dąbrówce, skąd Chrostek w Lublinłeckiem. Właściciel książę Adolf go władza duchowna powołała na proboszcza do ZłoHob-:nlohe -Itigelfingen na Koszęcinie. Wysoki piec, opa komorowa (Senftenberg) na Łużycach, gdzie miał pa lany węgłem drzewnym, którego produkcja przy 14 ro rafię, składającą się przeważnie z ludności polskiej Poz botnikach wynosiła 12 tysięcy centnarów surowca że nańskiego, przybywającej za chlebem na obczyznę. Nie laza po dwa talary za centnar. Fryszerka, opalana boszczyk był kapłanem wielkiej zacności i Polakiem — węglem drzewnym, zatrudniała 7 robotników; produk patrjotą. Za swą miłość dla ludu polskiego musiał śp. cja: 1,500 centnarów żelaza na blachę i sztabowego. ks. Riichel od młodości aż w późniejsze lata cierpieć i Młot hamerniczy (klepacz — Zainhammer) zatrudniał tułać się zdała od swych stron rodzinnych. Co czuł i zaledwie jednego robotnika; roczna produkcja 380 cent myślał, wykazał swym czynem. Z skrzętnie uciułanych oszczędności ofiarował 15 tys. marek dla Towarzystwa narów. Czernica w Rybnickiem. Właściciel porucznik poza oświaty im. św. Jacka, t. j. na oświatę ludu śląskiego. służbowy Karol Bistram. Zjednoczone kopalnie węgla Po 28 latach znojnej pracy w winnicy Pańskiej przeniósł „Szarlota“ i „Petronela“ na Babiejgórze. Kopalnie te się na wypoczynek do Starejwsi pod Raciborzem. Tu zatrudniały 61 robotników. Produkcja roczna wynosiła spędził w zaciszu domowem ostatnie lata swego życia. 3.4-u ton węgla w kawałkach i 3.686 ton węgla drobne Choroba, która go w ostatnich latach jego życia ciągle go Wartość rocznej produkcji 2.726 talarów, 9 groszy nawiedzała, powaliła go pod koniec roku 1916 na łoże srebrnych i 6 fenygów. Z kopalni Bistrama łączyła się i[ boleści. boleści Dnia 3 stycznia 1917 r. śmierć położyła kres tr? Ja kopalnia, której właścicielami byli szlachcice jego życiu. Ciało jego przewieziono stosownie do jego Fr:;. .zek Winkler i kupiec Hoffmann, Przy wydoby- życzenia do rodzinnej wioski, gdzie przy licznym udzia 'węgla były czynne dwie maszyny parowe, le ludu i duchowieństwa zostało pochowane obok jego w posiadał kopalnię gipsu. W kopalni tej było za- rodziców na dziedzińcu kościelnym. Nad otwartym gro Dv irych 8 robotników, którzy wydobywali rocznie bem pożegnali go proboszcz i wikary serdecznie poltri skiem i niemieckiem słowem i podnieśli z uznaniem jego 30 on, wartości 400 talarów. Czerwior.ka w Rybnickiem. Dwie kopalnie węgla: przywiązanie do ludu polskiego i języka ojczystego. „Mariane“ zastano,w.iona i druga nowa pod nazwą „Har Niech pamięć jego nie zaginie w polskim ludzie górno monia“, obydwie własność dworu tutejszego. Nadto śląskim i duch jego niech góruje nad nami i niech nam dwór posiadał jeszcze fryszerkę (5 robotników), 600 przyświeca w zamiarach i poczynaniach, byśmy tak, centnarów żelaza sztabowego po 5 talarów) i młyn a- jak on, umieli służyć sprawie, dla niej cierpieć i poświę cać się merykański, zbudowany na miejscu dawnej trvszerkh Stanowiona.