Show publication content!

Transkrypt

Show publication content!
Ziemia Śląska
Miesięcznikpoświęcony przeszłości Śląska
Redaktor: Franciszek Godula.
Nr. 2.
Katowice, dnia 19-go maja 1927.
Rok L
Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej na G. Śląsku.
Obraz święty Matki Boskiej z Bełską do Często­
chowy sprowadził książę Władysław Opolski, namiest­
nik Królestwa Polskiego, palałyn Węgier, wielkorządca
Rusi, pan na Wieluniu, Ostrzeszowie, Bobolicach, Bel­
sku, Bydgoszczy, Gniewkowie i ziemi dobrzyńskiej.
Władysław Opolski był gorącym czcicielem Matki
Najświętszej i wiernym synem Kościoła katolickiego.
Budował szpitale, klasztory i kościoły.
W Oleśnie zbudował w roku 1374 wspaniałą świąty­
nię pod wezwaniem św. Michała, oddawszy ją następ­
nie na wieczystą własność książęcemu klasztorowi OÜ.
Augustynów. W Opolu wybudował szpital, powiększył
kościół św. Wojciecha, rozszerzył klasztor uwalniając
go od wszelkich podatków i obdarzył go roziegłemi ma­
jątkami. Na Jasnej Górze wybudował kościół i klasz­
tor, umieścił w nim szesnastu OO, Paulinów, sprowa­
dzając ich z Węgier. Na łące pod Głogówkiem wybu­
dował kościół pod wezwaniem św. Trójcy, sprowadził
z Jasnej Góry sześciu zakonników i darował go OO.
Paulinom częstochowskim na własność po wieczne cza­
sy. ^Gorliwie szerzył też religję katolicką. Urządził
hierarchię kościelną, założywszy oprócz arcybiskupstwa
katolickiego trzy biskupstwa: przemyskie, włodzimier­
skie i chełmskie.
Interesującą wiadomość odnaleźliśmy w starej ksią­
żeczce, którą za białego kruka uważaćby należało. Wy­
dał ją we Wrocławiu, w r. 1770, w szóstym wydaniu,
Franciszek Ksawery Rotter, przeor konwentu OO. Pau­
linów jasnogórskich pod tytułem „Ucieczka grzesznych,
czyli przystęp strapionych do cudownego obrazu Matki
Boskiej Częstochowskiej od 367 lat łaskami i cudami
słynącej“.
Czytamy tam, że Władysław, książę Opolski, stanął
z obrazem świętym u podnóża Jasnej Góry w dniu 28
sierpnia 1382 roku, przed zachodem słońca. Przywiózł
go z Bełska na wozie, obwinięty w pokrowce, w oto­
czeniu swej rycerskiej drużyny.
Uprzednio wysłany posłaniec książęcy zwiastował
o tern OO. Paulinom, którzy też niebawem w zupeł­
nym komplecie z klasztoru do podnóża góry przybyli,
a odprawiwszy tamże odpowiednią ceremonję powitalną,
wzięli obraz święty na kwieciem przystrojone nosze i
przy odgłosie dzwonów klasztornych, jako też dzwo­
nów św. Zygmunta, przy rzewnym i melodyjnym śpie­
wie zebranego ludu, w procesjonalnym pochodzie, za­
niesiono go do klasztoru, ustawiono na ołtarzu i uroczy­
ste odprawiono nieszpory.
Książe Władysław i cała rycerska drużyna wypo­
czywała w klasztorze z dnia 28 na 29 sierpnia. Książe
nie miał zamiaru pozostawienia obrazu świętego w kla­
sztorze częstochowskim. Pragnął bowiem obraz Boga
Rodzicy mieć w Opoiu w kaplicy swojego zamku. Bo­
że wyroki jednakże inaczej zarządziły.
Po dostatnim wypoczynku i po odprawieniu solen­
nego nabożeństwa przed obrazem Matki Boskiej, na in-;
tencję dalszej szczęśliwej podróży do Opola, zajechał1
przed świątynię klasztorną wóz, wyłożony kobiercami,'
na którym OO. Paulini obraz święty ułożyli. Niestety
pomimo wszelkich wysiłków, konie nie chciały ruszyć
z miejsca.
Były to te same konie, co obraz święty
przywiozły z Bełska do klasztoru częstochowskiego.
Książe Władysław, widząc w tern niespodziewanem
zdarzeniu zrządzenie Boskie, zwrócił się do obecnych,
i rzekł:
— Bracia moi mili, tu przebija się wola Boża, której
sprzeciwiać się nie można. Widocznem jest, iż Matka
Najświętsza obrała sobie to miejsce za swoją siedzibę;
to też zostawiam wam ten obraz święty po wieczne
czasy, z warunkiem, że mi przygotujecie kopję wizerun­
ku świętego, żebym go mógł mieć u siebie, w swojej
własnej ziemicy,
Nadeszła wreszcie wojna polsko-szwedzka. Król
Jan Kazimierz nie chciał wojny ze Szwecją, chciał jej
uniknąć, lecz mimo usiłowań pokojowych ze strony kró­
la, odwrócić jej nie zdołał.
Zlękli się OO. Paulini jasnogórscy na wieść o do­
tkliwej klęsce, jaka spadła na Polskę i cały naród pol­
ski. Krew w żyłach zamarła. Jasnej Górze groziło nie­
bezpieczeństwo, gdyż stanowiła ona podówczas twierdzę
obronną. Niebezpieczeństwo to posuwało się z każdym,
dniem coraz bliżej i bliżej ku świętym murom twierdzy
jasnogórskiej. Wobec tego niebezpieczeństwa OO. Pau­
lini nie mogli się zdecydować na pozostawienie obrazu
świętego w swojej odwiecznej siedzibie.
Kiedy wieść doszła, że Szwedzi z pod Krakowa
dążą pod Jasnogórę, z obrazem świętym już nie zwle­
kano. Był to dzień 8 listopada 1655 roku. Prowincjał
zakonu Teofil Brzozowski uwozi obraz święty, przez
Lubliniec, Opole do klasztoru lechnickiego, na łąki pod
Głogówek, -gdzie pozostał pod opieką tamtejszych OO.
Paulinów szereg miesięcy, aż do odstąpienia Szwedów
z krainy polskiej. Matka Najświętsza, chociaż w odda­
leniu, czuwała nad swoim przybytkiem, tak dalece, że
Szwedzi po trzykrotnym jeszcze napadzie (4. i 28: lu­
tego i 9 kwietnia 1655 r.) z hańbą uchodzić musieli.
Była to prawdziwa niespodzianka dla ludu górnoślą­
skiego. Wieść o zawitaniu Matki Najświętszej z Jasnej
Góry do Głogówka lotem błyskawicy rozniosła się po
wsiach i miastach. Przychodziły procesje ze wszy­
stkich stron kraju, aby przywitać Królowe nieba i zie­
mi, Matkę wszystkich matek, przecudną świętą, która
przed wrogiem uchodząc, u nich szukała przytułku.
Gdy Polska ochłonęła z największego niebezpie­
czeństwa i strachu, należało pomyśleć OO. Paulinom
o sprowadzeniu obrazu świętego Watki Najświętsze) do'
Jasnogórskiej siedziby. Na kilka dni przed Zmartwych­
wstaniem PaiYskiem roku 1656, 00. Paulini stanęli do
podróży. Prowincjał O. Teofil Brzozowski odwozi obraz święty przez Opole do Lublińca na zamek hrabie­
go Cellarego. W sam dzień Zmartwychwstania Pań­
skiego przybył orszak procesjonalny z obrazem Matki
Najświętszej z Lublińca na Jasną Górę.
Tradycyjna rocznica pożaru
miasta Żory.
Dnia 11 maja 1702 r. miasto Żory nawiedził pożar,
który zamienił je prawie doszczętnie w perzynę. W
bieżącym roku zatem minęło 225 lat od owego dnia
grozy i nieszczęścia. Całe 225 lat, rok rocznie, mie­
szczaństwo obchodzi rocznicę pożaru bardzo uroczyście
nabożeństwem i procesją dokoła rynku. Liczne rzesze
wiernych biorą udział w tych uroczystościach, nie dla
parady, lecz, aby prosić Boga dla siebie i miasta o bło­
gosławieństwo i odwrócenie takich nieszczęść, jakiem
był pożar miasta w dniu 11 maja 1702 r.
Przedtem i później miasto Żory nawiedziły liczne
pożary. Nie będzie zatem od rzeczy, jeżeli o tych po­
żarach wspomnimy po krótce za kronikarzem żorskim,
śp. ks. radca duchownym Augustem Weltzlem, probo­
szczem w Tworkowie pod Raciborzem. Zasłużony ten
kronikarz pisze:
Bodaj żadne miasto na Śląsku z biegiem czasu nie'
ucierpiało wskutek pożarów tak często i srodze, jak
Żory.
Dnia 18 sierpnia 1583 r. nawiedził miasto poważny
pożar. Ogień powstał w słodowni. Górne przedmieście
wraz z połową miasta przy górnej bramie i kościół pa­
rafialny zamieniły się w kupę popiołów.
Jeszcze straszniejszym był pożar w dniu 17 maja
1661 r., w którym to dniu wieczorem o godz. 10 powró­
ciła z podróży żona mieszczanina Kaspra. Kasprowa
wyszła z światłem za parobkiem i łajała go; w końcu
rzuciła światło za nim, które wpadło do słomy i zapa­
liło. Silny wiatr rozniósł ogień na całe miasto, które
spłonęło doszczętnie. Także kościół parafialny, aczkol­
wiek kryty dachówką, został objęty pożarem i zawalił
się. Piętnaście osób zginęło wtenczas w płomieniach.
Już 40 lat później miasto zostało znowu nuwiedzio­
ne wielkim pożarem, którego pamiątkę obchodzą mie­
szczanie rok rocznie uroczystą procesją. Dnia 11 ma­
ja 1702 r. około północy powrócił do domu niejaki An­
drzej Peisker i rozkazał przyrządzić pieczeń z zająca.
Z powodu nieostrożnego obchodzenia się z ogniem w
domostwie Peiskera wybuchł pożar, który zniszczył do­
szczętnie cały rynek z ratuszem i kilka ulic. Także
dach kościoła, wieża i małe dzwony zostały zniszczone.
Ocalały ołtarze, całe wnętrze świątyni, jakoteż probo­
stwo.
Rok 1807 był niemniej dla miasta katastrofalny.
Dnia 15 sierpnia mianowicie w stajni pachciarza arendy
Kajmana Labauda powstał ogień, który gwałtowna wi­
chura przerzuciła na sąsiednie zabudowania. Spaliło się
miasto i połowa dalszego przedmieścia z wyjątkiem ko­
ścioła, probostwa, mieszkania wikarych, szkoły i 8 dom­
ie ów garncarzy. Dopiero późnym wieczorem udało się
żywioł rozhukany poskromić, 150 domów i budynków
publicznych spaliło się doszczętnie, 13 innych budynków
zostało częściowo uszkodzonych, częściowo rozebra­
nych. Wielka liczba mieszkańców opuściła jniasto z po­
wodu braku pomieszczenia.
W roku 1841 zgorzały w Żorach 72 stodoły z za­
pasami, mianowicie: 13 dnia 15 maja, 57 dnia 29 paź­
dziernika i 2 dnia 2 listopada.
Dnia 5 maja 1848 snłonęło 16 stodół tuż po obu
stronach huty.
Procesja pogańska \n Radlinie,
Szczególną cechą pobożności Radlinlan była tak
zwana procesja „pogańska“ w uroczystość Wniebo­
wstąpienia Pańskiego i procesja konna w drugie święto
Wielkanocy. Zwyczaj urządzenia procesji „pogańskiej“
sięga bardzo dawnych czasów i przypomina — jak po­
danie niesie — nawrócenie Radlinian z pogaństwa. W
pamiętnym dniu udali się mieszkańcy wsi w procesji
przed brainy miasta Wodzisławia, gdzie ich przyjęło
serdecznie mieszczaństwo oraz duchowieństwo odpro­
wadzając potem cały zastęp do kościoła farnego, w któ­
rym to Radlinianie złożyli wyznanie wiary i przyjęli
chrzest św. W takim samym porządku przez całe wieki
w uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego przycho­
dziła procesja z Radlina do Wodzisławia. Przychodzi­
ła zwykle w godzinach popołudniowych, witana i przyj­
mowana w kościele farnym.
Procesja konna sięga również dawnych czasów.
W Poniedziałek Wielkanocy zbierała się młodzież wiej­
ska na koniach przed kościołem. Po odśpiewaniu kilku
pieśni nabożnych udawano się w pole, gdzie przy śpie­
wie dalszych pieśni, z współudziałem zarządu gminy ob­
jeżdżano łany orne i oglądano zasiewy.
Piękne te zwyczaje zniesiono w roku 1850. Co było
powodem, usprawiedliwiającym zniesienie tak pięknych
zwyczajów, o tern kronikarz nie wspomina. Dziś już
w Radlinie nikt nie pamięta procesji „pogańskiej“ i pro­
cesji konnej. Tylko najstarsi mieszkańcy wspominają
o nich to, co słyszeli w swej młodości od ojców i pra­
ojców. A szkoda wielka,iż zwyczajów tych zaniechano,
a jeszcze większa szkoda, że ich dotąd nie odnowiono.
Trzech studentów i rzeźnik.
Bajka górnośląska.
Bardzo dawno temu, kiedy szło trzech studentów
po wędrze. A bardzo już im głód dokuczał, bo w ostatniej wsi nie uzyskali wiele, a w zapasie ze sobą nic
nie mieli. Nie wiedzieli co począć. A tu wsi ani zabu­
dowań w koło nie widać. A najgorzej by było, gdyby
nam wypadło nocować w polu — mówi jeden. Toby
z tern nie było tak źle, ale gorzej by było, jakby nas
kto okradł! Wszyscy wybuchnęli śmiechem. U ciebie
— odzywa się jeden — zawsze żartów pełno, śmiej się
no, śmiej. Podniósł głowę, wspiął się na palce i ujrzał
po za górką \yieżę kościoła. Bratowie, wieś niedaleko,
za dobre pół godziny będziemy w niej. Z tej też ucie­
chy zaśpiewali sobie. Nie trwała ich droga do wsi ani'
pół godziny. Stanęli przed nią i naradzali się, czy się
mają rozejść i każdy dla siebie prosić będzie, albo będą
razem chodzić. Uradzili chodzić razem wszyscy trzech,
a będą prosić o jedzenie, bo to jest pierwsze, ażeby za­
spokoić żołądek. Właśnie na początku wsi, w pierwszej
chałupie był masarz i wstąpili do niego; rzeźnik był za­
jęty przy świeżo zabitym wieprzu. Na stole na misie
leżała głowa wieprzowa już ugotowana (uwarzona), a
rzeźnik wykończał jakąś robotę. Studenci wszedłszy,
proszą go, aby im dał co do zjedzenia, bo są bardzo
głodni. Rzeźnik popatrzał na nich i mówi im: jak wi­
dzę, jesteście ludźmi kształconymi. Otóż., jeżeli mi po­
wiecie coś z Pisma świętego, to wam dam pojeść. Po­
dróżni wejrzeli jeden na drugiego i zaczął ten najgłod­
niejszy: Jak Zbawca nasz był przed najwyższym ka­
płanem, przystąpił żołnierz do niego i wyciął mu poli­
czek; w tej chwili student palnął (uderzył) całą siłą w
głowę wieprzowa, co na misie leżała i odbił kawał mię­
sa, które wziął do ręki i zaczął smacznie zajadać. Dwaj
inni widząc, że się koledze tak sztuka udała, zabrali
się do pracy. Przystąpił drugi ku głowie i mówi: Jak
nasz Zbawca był w ogrodzie Getsemani, a przyszli żoł­
nierze po niego, Piotr dobył korda i uciął księciu ka-
*•
pXafisVAemu ucho*, w \e\ ch\V\W wzXą\ student nóż, >t6ry \
Pewna, matka poszła z dzieckiem na pole zlemnlsdft
leżał przy głowie, machnął nim w ucho wieprzowe tak \ okopywać i położyła maleństwo w hróżdzie, poczeit
silnie, aż uleciało, i bierze i ogryza. Trzeci student widzi, zaczęła o kilka kroków dalej swoją robotę, nie zwracaj
że i drugiemu koledze udało się dosyć kawał utrzaść, jąc wcale uwagi na biedactwo. Przyszedł diabeł, wziął
więc wziął widelec, co leżał przy głowie, wbił w głowę je, a zostawił takiego „podciepa“.
To dziecko byłe
I mówi: a na ostatku mu bok przebito.
Trzymając ochrzczone imieniem Michała i zaczęło zaraz kwilić,
resztę głowy na widelcu, zajada smacznie. Rzeźnik wi­ Matka rzuciła kopaczkę, poszła ku dziecku, nakarmiła
dząc, że się w tak podstępny sposób pozbył łba wie­ je, podesłała świeżo, ale dzieciak nie przestawał płakać.
przowego, chwycił misę, w której jeszcze polewka by­ Z płaczu powstał krzyk i tak krzyczał bez przestanku;
ła, i oblał wszystkich trzech ową polewką, mówiąc: Na przyszła z niem do domu, krzyczy, nie dziw żeby pękł.
ostatku wziąwszy Pan oleju i namaścił ich. W taki spo­ Matka go karmi .dogadza jak może, a dzieciak dalej
sób rzeźnik wypędził studentów z domu, a oni syci, krzyczy. Co tu robić? Uskarżała się przed ludźmi, &
poszli z radością, że im się tak dobrze figiel udał.
ludzie radzili jedni tak, drudzy owak, nawet przypu­
szczali, mówiąc: „jeżeli też to nie będzie aby jaki pod­
rzutek, bo taki podrzutek to jeno je, skrzeczy
(krzyczy), a nie rośnie, a to tak prawie wygląda. Na
ciele nic nie przybierał, ale głowa to mu wielka urosła.
Rodzice tymże podrzutkiem trapili się siedm lat, aż im
Zdarzenie prawdziwe.
ktoś doradził, żeby się z nim udali do Częstochowy, a
Opowiedział Ig. Nosczyk.
ofiarowali go Matce Boskiej, to się wyjawi, co w tynf
Na kopalni „Nowa Wiktoria“ pod Bytomiem pra­ dziecku jest. Ojciec, podług rady ludzi postąpił, wziąi
cował od dawna pewien stary nadgórnik, którego nad- swego Michałka do trawnicy na plecy i niesie. Przed
samą Częstochową przypadło mu przez rzeczkę po łasztygar tej kopalni miał za skończonego „błazna“.
Było to właśnie zimową porą, śniega było bardzo wieprzechodzić. Lud tamtejszy mówił między sobą, że
dużo, kiedy jak zwykle, nadsztygar przyszedł do ce­ w "tej rzece przebywa topielec. Jak chłop wszedł na
chowni na recetunek. Po recetunku górnicy poszli na ławę, ukazał się mu mały karzełek w wodzie i ten za­
szyb, aby udać się na drabiny i schodzić na dół. Wte­ wołał na owego „podciepa“, co go chłop na plecach
dy przystąpił nadsztygar do owego nadgórnika i mó­ smyczył: Michel! Michel! wo gehst du hin? A podrzutek
wi do niego: Wiecie co, dowiedziałem się, że wilki po­ odpowiedział: Nach Czinstochau! Chłop usłyszał, jak
jawiły się pod Dąbrową. (Był to las wtenczas wielki, podciep przemówił i powiada: Czarcie, 7 lat żeś nie
lecz z biegiem lat zmalał; mieszczanom służy on jako mówił tylko krzyczał, a teraz żeś się naraz aże po nie­
miejsce wycieczkowe). Ażeby tu do nas, na kopalnię miecku nauczył? Chłop plusk nim do wody, utopił go.
wilki nie przyleciały, musimy je odstraszyć. Nadgórnik Potem z wody słyszał tylko chichotanie. Chłop tedy
słysząc to, mówi: Tak, tak! dobrze panie obersztajgerku, wrócił do domu i był uwolniony od podciepa.
ale jako? Bo, wilk jest gorszy jak jeich Kiras. Nad­
sztygar mówi: Wiecie, pójdzie wszystko, tylko trzeba
chcieć. Ale jak. panie obeAztajgerku, — mówi nadgór­
nik. — Ano, tak, rzecze mu nadsztygar: Ja wam dam
do pomocy jednego chłopa i dwie łopaty bez stylów
(Ciąg dalszy).
(trzonków).
Łopaty te uwiążecie na drucie, poczem
przewiesicie je chłopu przez ramię tak, że jednę będzie
Boruszowice w Tarnogórskiem, Istniała tutaj frymiał na przodzie, a drugą w tyle. Wy zaś weźmiecie szerka (kuźnia wodna), która w roku 1840 zatrudniała 5
dwie śruby "i pójdziecie za tym chłopem, a będziecie bęb­ robotników. Produkcja roczna wynosiła 1375 centna­
nić po tych łopatach. Jak wilki usłyszą to bębnienie, rów żelaza sztabowego po 5 talarów 27 groszy srebr­
to się wystraszą i uciekną do lasu; a my bezpieczni i nych za centnar.
pewni będziemy, że wilki na kopalnię nie przyjdą. Więc
Brynica w Tarnogórskiem. Trzy kopalnie galmanu,
jak pan obersztajgerek rozporządzili, tak nadgórnik zro­
własność
hrabiego Karola Henkla Donnersmarcka, mia­
bił. On i jego towarzysz pochodzili po lesie parę go­
dzin, pobębnili, ale wilków nie widzieli, (bo ich tam nowicie: Beschertglück, Karolinenswunsch i Schorls.
wcale nie było), poczem powrócili na kopalnię, aby o- Roczna produkcja wszystkich trzech kopalń była jak na
znajmić nadsztygarowi, że nigdzie nic niema. Nadszty­ ówczas znaczna; wynosiła 71,840 centnarów. Kopalnie
gar rzecze na to: boście nie bębnili na łopatach, gdy­ te znajdowały się przy Świerklańcu pod t. zw. Suchą
byście byli bębnili, toby się były wam wilki pokazały, Górą.
Brusiek w Lublinieckiem. Właściciel książę Adolf
bo wiem bardzo dobrze, że tu wilki są. Żeście źle cho­
dzili a słabo bębnili, będę wam pisał jeno po pół szych­ Hohenlohe-Ingelfingen na Koszęcinie. Wysoki piec opa­
ty. — Ale panie obersztajgerku, my już dobrze chodzili lany węglem drzewnym, 2 fryszerki, tłuczka żużli i pui bębnili. Nadsztygar zaś odrzekł: Nieprawda. Od­ dlownia. Produkcja roczna wysokiego pieca, przy któ­
szedł, śmiejąc się z nadgórnika i jego towarzysza. rym było zatrudnionych 16 robotników, wynosiła 15 ty­
Szychty mieli całe. Tak to panowie dawniej swoje życie sięcy centnarów surowca żelaza po 2 talary za centnar.
urozmaicali, drwiąc sobie z robotnika na każdym kroku. Fryszerki zatrudniały 28 ludzi, produkcja wynosiła 7,940
Były to czasy niewolnictwa, kiedy robotnik musiał słu­ centnarów wartości 54 tysięcy talarów. W tłuczcze że­
laza było zatrudnianych tylko 8 robotników (tłuczkachać pracodawców, aby roboty nie utracić.
rzy), których produkcja roczna wynosiła 274 centn. Pro­
dukcja pudlowni jakoteż liczba zatrudnionych w niej
robotników nie jest znana. Nadto w Nowym Bruśku
była huta żelaza.
(Przedruk wzbroniony)
Skreślił' Ignacy Nosczyk.
Brzęczkowice w Pszezyńskiem. Właściciel Franci­
Dawnemi czasy lud górnośląski opowiadał, że jak szek Winkler. W najbliższej okolicy były 4 cynkowmatka położyła swe dziecię bez opieki, to przyszedł nie: Aleksander, Justyna, Leopoldyna i Stanisław oraz
czart i zabrał to dziecię, a podrzucił jej takiego „pod- 6 kopalń węgla: Idzi i Berta, Eisenbahn, Fryderyk, Leo­
ciepa“. Chcę tu opowiedzieć jeden taki przypadek:
poldyna, Stanisław i Teodor. Cynko wine zatrudniały.
186 hutników, produkcja roczna wszystkich 4 cynkowo!
*) Podciep, jest to wyrażenie górnośląskiego lu­ wynosiła 25 668 centnarów wartości 152 492 talarów.
du, co oznacza podrzutka.
O rozmiarach produkcji kopalń węgla i liczbie zatrudni
W jaki sposób dawniej odpędzano
wilki.
Przemysł górnośląski przed
75 laty.
Podciep.*)
jßych w nich robotników brak dokładnlejszyctt danych
Ńadto istniała w okolicy ałuniarnia, zatrudniająca 13 robotrrików, produkujących 460 centnarów ałunu ogólnej
Wartości 2560 talarów.
Brzezinka w Katowickiem. Właścicielka księżna
Sułkowska. Dwie cynkownie: Johannissegen przy ko­
palni Karlssegen i Ludwika przy Słupnie oraz 9 kopalń
węgla, mianowicie: Karlssegen, Przemsza, książę Blü­
cher, Wrocław, Larysz, Traugott, Wisła, Bartełmus i
Wanda. Brak dokładnych danych, z których wynikały­
by roczna produkcja i liczba robotników, zatrudnionych
W cynkowniach i kopalniach.
Brzezie w Rybnickiem. Amerykański młyn parowy
kupca Dainsa w Raciborzu. Dnia 15 wprześnia 1842 ro­
ku młyn ten spłonął doszczętnie, lecz został znowu
odbudowany i nowocześnie urządzony.
uego.
Czucnów w Kybnlckiem. Właściciel: baron Welczek. Istniejąca tutaj oddawna iryszerka spłonęła doszczętnie około roku 1840.
(Ciąg dalszy nastąpi).
f
Okruchy historyczne.
Dekanat mysłowicki utworzono w roku 1868, a pier­
wszym dziekanem zamianowała władza biskupia we
Wrocławiu ks. proboszcza Markiewkę w Bogucicach.
Do nowego dekanatu przyłączono paratję: Bogucice,
Chorzów, Dzieckowice, Król. Huta i Mysłowice, należą­
ce dotychczas do rozległego dekanatu bytomskiego.
W Katowicach w dniach 12 i 13 listopada 1868 r.
odbyły się wybory do pierwszej rady miejskiej. Wy­
bierano 30 radnych.
Dnia 25 marca 1867 r. zmarł w Raciborzu tamtejszy
Druga kopalnai pod nazwą „Minette“ była za- pogrzeb, w którym brało udział przeszło 140 księży.
Stacje telegraficzne na Śląsku Górnym w roku 1867
Cheehlo Stare w Tarnogórskiem. Właściciel hra­
bia Henkel Donnersmarck. Kopalnia rudy żelaznej, za­ były w następujących miejscowościach: Bytom, Koźle,
trudniała 35 robotników; produkcja roczna wynosiła 40 Wołczyn, Kluczborek, Niemodlin, Gliwice, Strzelce,
tysięcy ton, wartości 14 016 talarów. Druga kopalnia Grotków, Dobrodzień, Król. Huta, Katowice, Głubczyce,
rudy żelaznej była własnością Franciszka Winklera; Lubliniec, Mysłowice, Chebzie, Nysa, Prudnik, Mikołów,
zatrudniała 17 robotników z produkcją 10 872 ton ogól­ Opole, Odmuchów, Pszczyna, Paczków, Byczyna, Raci­
bórz, Rudy, Rybnik, Olesno, Sławięcice, Żory, Ujazd ł
nej wartości 3,623 talarów 26 groszy srebrnych.
Chorzów w Katowickiem. Budowano tutaj nową Zabrze, W wszystkich wymienionych urzędach nada­
kopalnię galmanu pod nazwą „Bogott".
Cynkownia no w 1867 roku 56 751 depesz, nadeszło natomiast 60 362
„Huta Pokoju“ była nieczynna; dnia 1 stycznia 1843 ro­ depesz.
Dotychczasowy kościół kuracjalny w Boronowie
ku spłonęła doszczętnie. Na kopalni węgla „Nowa Jad­
wiga“ wydobyto 10 903 tony węgla w kawałkach, 8.010 (pow. lubliniecki) w lutym 1868 r. wyniesiono do rzędu
ton węgla drobnego. Druga kopalnia węgla pod nazwą kościołów parafialnych.
»Księżna Jadwiga“ była zastanowiona.
Dnia 3 października 1867 roku zmarł w Mysłowi­
Chiopaczów w Świętochłowickiem. Łam wapienia cach tamtejszy proboszcz, pozasłużbowy inspektor
oraz wapiennik niejakego W. Fausaka, który zatrudniał szkolny, ks. Józef Troska. Nieboszczyk pochodził z po­
10 ludzi. Produkcja roczna wynosiła 4.314 ton. Cyn­ wiatu sycowskiego; urodził się dnia 4 marca 1819 r.
kownia Dawid przy kopalni „Król Szaweł“ (König Saul).
Dnia 3 stycznia b. r. upłynęło 10 lat, jak zakończył
Zatrudnianych było 49 hutników, produkcja roczna swój żywot ks. Roman Riicheł. Śp. ks. Rüchel urodził
10 898 centnarów cynku po 6 talarów za centnar. Ko- się 1857 r. w Dziećmierowie (Dittmerau) w powiecie
pahiia węgla „Król Szaweł“, na której wydobyto 180 ; głubczyckim. Na kapłana wyświęcony został 1886
ton węgla w kawałkach i 122 tony węgla drobnego. poczem byt kapelanem w Bujakowie i Rybniku, oraz
Kopalnia węgla „Merkur“ była nieczynna.
kuratusem w Kędzierzynie i Wielkiej Dąbrówce, skąd
Chrostek w Lublinłeckiem. Właściciel książę Adolf go władza duchowna powołała na proboszcza do ZłoHob-:nlohe -Itigelfingen na Koszęcinie. Wysoki piec, opa­ komorowa (Senftenberg) na Łużycach, gdzie miał pa­
lany węgłem drzewnym, którego produkcja przy 14 ro­ rafię, składającą się przeważnie z ludności polskiej Poz­
botnikach wynosiła 12 tysięcy centnarów surowca że­ nańskiego, przybywającej za chlebem na obczyznę. Nie­
laza po dwa talary za centnar. Fryszerka, opalana boszczyk był kapłanem wielkiej zacności i Polakiem —
węglem drzewnym, zatrudniała 7 robotników; produk­ patrjotą. Za swą miłość dla ludu polskiego musiał śp.
cja: 1,500 centnarów żelaza na blachę i sztabowego. ks. Riichel od młodości aż w późniejsze lata cierpieć i
Młot hamerniczy (klepacz — Zainhammer) zatrudniał tułać się zdała od swych stron rodzinnych. Co czuł i
zaledwie jednego robotnika; roczna produkcja 380 cent­ myślał, wykazał swym czynem. Z skrzętnie uciułanych
oszczędności ofiarował 15 tys. marek dla Towarzystwa
narów.
Czernica w Rybnickiem. Właściciel porucznik poza­ oświaty im. św. Jacka, t. j. na oświatę ludu śląskiego.
służbowy Karol Bistram. Zjednoczone kopalnie węgla Po 28 latach znojnej pracy w winnicy Pańskiej przeniósł
„Szarlota“ i „Petronela“ na Babiejgórze. Kopalnie te się na wypoczynek do Starejwsi pod Raciborzem. Tu
zatrudniały 61 robotników. Produkcja roczna wynosiła spędził w zaciszu domowem ostatnie lata swego życia.
3.4-u ton węgla w kawałkach i 3.686 ton węgla drobne­ Choroba, która go w ostatnich latach jego życia ciągle
go Wartość rocznej produkcji 2.726 talarów, 9 groszy nawiedzała, powaliła go pod koniec roku 1916 na łoże
srebrnych i 6 fenygów. Z kopalni Bistrama łączyła się i[ boleści.
boleści Dnia 3 stycznia 1917 r. śmierć położyła kres
tr? Ja kopalnia, której właścicielami byli szlachcice jego życiu. Ciało jego przewieziono stosownie do jego
Fr:;. .zek Winkler i kupiec Hoffmann, Przy wydoby- życzenia do rodzinnej wioski, gdzie przy licznym udzia­
'węgla były czynne dwie maszyny parowe, le ludu i duchowieństwa zostało pochowane obok jego
w
posiadał kopalnię gipsu. W kopalni tej było za- rodziców na dziedzińcu kościelnym. Nad otwartym gro­
Dv
irych 8 robotników, którzy wydobywali rocznie bem pożegnali go proboszcz i wikary serdecznie poltri
skiem i niemieckiem słowem i podnieśli z uznaniem jego
30
on, wartości 400 talarów.
Czerwior.ka w Rybnickiem. Dwie kopalnie węgla: przywiązanie do ludu polskiego i języka ojczystego.
„Mariane“ zastano,w.iona i druga nowa pod nazwą „Har­ Niech pamięć jego nie zaginie w polskim ludzie górno­
monia“, obydwie własność dworu tutejszego. Nadto śląskim i duch jego niech góruje nad nami i niech nam
dwór posiadał jeszcze fryszerkę (5 robotników), 600 przyświeca w zamiarach i poczynaniach, byśmy tak,
centnarów żelaza sztabowego po 5 talarów) i młyn a- jak on, umieli służyć sprawie, dla niej cierpieć i poświę­
cać się
merykański, zbudowany na miejscu dawnej trvszerkh
Stanowiona.