W 1860 roku po raz pierwszy została przyznana
Transkrypt
W 1860 roku po raz pierwszy została przyznana
W 1860 roku po raz pierwszy została przyznana nagroda dla statku, który najszybciej pokonał Ocean Atlantycki. Tą nagrodą była błękitna wstęga zawieszona na szczycie masztu zwycięskiej jednostki. Nagrodę stworzyli przewoźnicy w celach propagandowych i reklamowych. Dzisiaj nazwalibyśmy takie działanie przemyślanym marketingiem. Od tej pory błękitna wstęga stała się symbolem zwycięstwa w wyścigu jednostek pływających, od statków pełnomorskich, po małe rekreacyjne jachty, żaglówki czy katamarany. Promują się miasta, kluby jachtowe, a dla zawodników to okazja nie tylko do rywalizacji i zdobywania trofeów, ale także okazja do spotkania braci żeglarskiej, wspólnego śpiewania szant przy kropelce rumu. Od 1949 roku w Szczecinie, na Jeziorze Dąbie rozgrywane są jesienne regaty o Błękitną Wstęgę. To chyba najstarsze polskie regaty. Charakterystyczne dla tego wyścigu jest to, że jachty startują razem i wygrywa ten, kto w czasie rzeczywistym pokona wyznaczony dystans, bez używania trapezów do balastowania łodzi. Co też znaczy, że im lżejsza jednostka, tym ma większe szanse wygranej. W tym roku 8 października, po raz sześddziesiąty trzeci stanęli na starcie żeglarze z Polski i z Niemiec. My też tam byliśmy i pod żaglem Helukabel dzielnie walczyliśmy z rywalami i z pogodą. A ta nas nie rozpieszczała. Było zimno, mokro i wietrznie, czyli tak jak na regatach byd powinno. Naszą załogę stanowiła piątka dzielnych mężczyzn: Leszek Wojtalik – skiper, Jerzy Wojnarowicz , Tadeusz Rytel , Zygmunt Chmielewski, Edmund Matuszczak. Jedyną żeoską stroną naszej reprezentacji był jacht Carter 30 o wdzięcznym imieniu Maria, zwana przez załogantów pieszczotliwie Marysią. Tak więc nas pięciu i ona jedna dzielnie walczyliśmy na wzburzonych wodach jeziora. I chod na maszcie Marysi nie zawisła błękitna wstęga, ręce bolały od szotów, a linię mety przekroczyliśmy zmoknięci i zziębnięci, byliśmy dumni z ukooczonego wyścigu. W regatach uczestniczyło 35 załóg, w tym czołówka szczecioskich żeglarzy regatowych. Faworyt , obrooca zeszłorocznego tytułu, jacht „TOMAHOWK” Piotra Zbroi, zaraz po wyjściu ze startu stracił maszt i nie ukooczył zawodów. Odpadł też jacht „SAVONKA”. Na 33. jachty metę przekroczyliśmy, jako 30. załoga. Zwyciężył jacht „BRYZA 33” Tomasza Piaseckiego. Najlepszym niemieckim jachtem był MIN DROOM pod wodzą Lothara Mielke. Nie chodzi jednak o to, kto pierwszy przekroczy metę. Żeglarstwo to walka maluczkiego człowieka z siłami natury. Odczucia, kiedy wiatr wypełnia żagle, szum trzepoczącego materiału jak skrzydła ważki, zapach wody i bryza na twarzy jak poranna rosa – te są najważniejsze. A po wyścigu spotkanie w tawernie, rum i szanty. A jeśli do tego możemy rozwinąd naszego foka z wielkim napisem Helukabel, to warto zmoknąd i zmarznąd. Zarażamy naszych pracowników i klientów żeglarstwem. Bo największym szczęściem jest łączyd pracę z przyjemnościami życia pozazawodowego. Sezon się kooczy, ale my już myślimy o tym, co nas czeka za rok. I znów rozwiniemy żagle….